Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Historia Wojciecha Stawowego

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Początek sezonu 2010/11 był dla GKS Katowice bardzo nieudany. W pierwszych kolejkach z trenerem Dariuszem Fornalakiem GKS osiągnął zaledwie remisy u siebie ze słabymi Dolcanem Ząbki (który później notorycznie przegrywał) oraz Wartą Poznań (której piłkarze dojechali na mecz w ten sam dzień samochodami). Ponadto przegrał w Gliwicach, Łęcznej, skompromitował się w Pucharze Polski w Zdzieszowicach i na gorzki „deser” przegrał u siebie z Podbeskidziem 1:6. Fornalak został niemalże przegoniony z klubu, kibice wykrzyczeli, co mieli do wykrzyczenia, a Ireneusz Król zwolnił.

Gdy na stanowisku trenerskim pojawił się wówczas Wojciech Stawowy, wlała się nadzieja w serca katowickich kibiców. Ot przyszedł trener z doświadczeniem ekstraklasowym, ale młody i głodny sukcesów. Trener wydający się, że wie o co w kopanej chodzi. Szkoleniowiec, który wprowadził Cracovię do ekstraklasy i do 90. minuty meczu ostatniej kolejki był w europejskich pucharach. To był dobry „transfer” kibice w większości byli zadowoleni.

Na dzień dobry GKS przegrał sromotnie w Kluczborku 0:3. W tym meczu jednak wystąpiło kilku nowych zawodników, a ponadto trener praktycznie w przeddzień meczu został szkoleniowcem GKS. Mimo to już po tym spotkaniu w rozmowie z prezesem Jackiem Krysiakiem powiedział, że ma już diagnozę, dlaczego GKS gra tak słabo, ale powie o tym dopiero w przyszłości, po zakończeniu sezonu.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się odmieniło. GKS dość szczęśliwie, ale po spektakularnej bramce Rafała Sadowskiego wygrał ze Stilonem Gorzów 4:2. Potem był dobry mecz, z wieloma sytuacjami, ale zremisowany w Radzionkowie 0:0. GieKSa nie przegrywała. Wygrała z Kolejarzem, zremisowała z Polkowicami i Niecieczą. Dopiero z Odrą Wodzisław przyszedł smak porażki. Nawet jednak w przypadku przegranych, momentami GKS grał bardzo dobrze, a mecze same w sobie miały wiele dramaturgii, ale tego akurat drużynom Wojciecha Stawowego nigdy odmówić nie można było. A po przegranych meczach z Sandecją i ŁKS przyszły trzy z rzędu zwycięstwa. Najpierw z KSZO 2:1 po dwóch trafieniach Michała Zielińskiego, później po niesamowitej kanonadzie przy Bukowej i wygranej z Flotą 5:3, aż nadszedł słynny mecz z Pogonią. To mecz, do którego kibice GKS wracają z chęcią, jako do jednego z najbardziej dramatycznych w historii. Do 85. minuty GKS przegrywał w Szczecinie 1:3, ale trzy bramki w samej końcówce dały prawdziwą euforię na sektorze gości – GKS przegrany mecz wygrał w niesamowitych okolicznościach.

Wydaje się, że w zimie zaczęło się coś psuć. Długo po fakcie okazało się, że obóz w Turcji był jednym wielkim nieporozumieniem. Totalny luz, jaki zaserwował swoim podopiecznych duet Stawowy – Gabor, nie miał nic wspólnego z przygotowaniami drużyny do rozgrywek ligowych. Największym atutem tegoż zgrupowania były opisy Marcina Gabora zamieszczane na oficjalnej stronie internetowej – w założeniu miały być to relacje ze zgrupowania – w praktyce wyszedł zbiór anegdot i ciekawostek, barwnym językiem pisanym przez pana Marcina, co czytało się owszem miło, ale zabrakło jednego. Informacji merytorycznych, piłkarskich dotyczących obozu.

Na inaugurację GKS wygrał jednak z Dolcanem w Ząbkach. Potem zremisował z Piastem 0:0 i przegrał z Wartą w Poznaniu 1:2. Kolejny mecz przy Bukowej to była kolejna dramaturgia i zwycięstwo 4:2 z Łęczną. Potem GKS grał coraz słabiej i rzadko wygrywał, a jak już to w kiepskim stylu. Były to wygrane po 1:0 z MKS Kluczbork i Polkowicami, przy czym ten drugi mecz był w prasie określany jako „koszmarne zwycięstwo”, bo GKS zagrał katastrofalnie, a wygrana była bardzo szczęśliwa. To był okres, kiedy kibice już przecierali oczy i uszy ze zdumienia słysząc, co opowiadają złotouści Wojciech Stawowy i Marcin Gabor. Opowieści dziwnej treści na stałe zaczęły gościć w życiu GieKSy, a tezy wygłaszane na „Spotkaniach przy kawie” zwanych dalej ironicznie „Spotkaniami przy amfie”, szokowały wszystkich. Historie o wielkiej GieKSie, zapytaniach Niemców o płytki z meczami GKS, z których uczyliby się oni piłki nożnej, chęci i pewność wprowadzenia GKS do panteonu polskiej piłki, to tylko niektóre z bajek opowiadanych przez sztab trenerski.

GKS grał słabo, ale nadal zadziwiał dramaturgią meczów. 3:3 ze Stilonem i Niecieczą na wyjazdach były ciekawe, ale dawały tylko 2 punkty. W końcu przyszła wygrana w kiepskim stylu z rozbitą Odrą Wodzisław 2:0, remis z Sandecją 1:1 i zaczęła się klapa. Z ŁKS 0:3 jeszcze można było przyjąć, ale 2:3 u siebie z KSZO było już kolejną kompromitacją, tym bardziej, że goście (którzy ostatecznie spadli z ligi) prowadzili już 3:0.

Po tym meczu trener miał spotkanie z kibicami, na którym padło wiele gorzkich słów. Trener na początku jeszcze próbował mydlić oczy w swoim stylu, ale szybko zorientował się, że nie trafił na naiwniaków i wdał się w ostrą dyskusję, a potem to już tylko desperacko się bronił. Zdarzyło mu się jednak nakłamać i podczas tego spotkania. Obiecał, że z Pogonią Szczecin w ostatniej kolejce zagra od pierwszej minuty odstawiony przez niego i nielubiany Adrian Napierała. Okazało się, że zawodnika w ogóle nie ujrzeliśmy na murawie. Stawowy miał także wziąć do Świnoujścia na mecz z Flotą młodych zawodników (podobno miał taki przykaz z góry). Nie zrobił tego.

Zamiast tego w Świnoujściu pojawił się nasz zespół… z jednym zaledwie bramkarzem. Jacek Gorczyca musiał bardzo uważać, żeby nie zarobić czerwonej kartki lub nie odnieść kontuzji. Wydaje się, że jeden bramkarz na meczu bez rezerwowego dyskwalifikuje szkoleniowca. Ale taka już była filozofia Wojciecha Stawowego. Ostatecznie GKS przegrał z Flotą 1:3, a Jacek Gorczyca w pewnym momencie był… zagrożony.

Faktem jest, że jego i Gabora wszyscy w Katowicach już mieli dość. Na deser GKS grał z Pogonią i nawet prowadził 1:0, ale wkrótce stracił dwie bramki. Kibice nie wytrzymali i w niewybrednych słowach żegnali Stawowego machając białymi chusteczkami oraz ironiczne skandując nazwisko szkoleniowca. Na konferencji trener ze strachu już się nie pojawił, w zastępstwie był Marcin Gabor, a kibice pojawili się w szatni z taczką. Podobno chyłkiem gdzieś tam Wojciech Stawowy ulotnił się z klubu i nigdy go już więcej na Bukowej nie widziano. Krążą jeszcze legendy o tym, że duet trenerski dzwonił do kogoś z klubu z jakiejś stacji benzynowej, aby dowieźli im kiełbaski, ale to już akurat zapewne podobne bajki, jak te które trenerzy nam głosili.

Zdania na temat Wojciecha Stawowego są podzielone. Jedni uważają, że to bardzo dobry trener, z wizją, wiedzą i chęcią ofensywnej piłki. Inni mają takie zdanie, że jest to hochsztapler. Prawda leży zapewne gdzieś pośrodku. Zespoły Stawowego, gdy uchwycą formę potrafią grać widowiskową i skuteczną piłkę. Prawie zawsze jednak są problemy z obroną, z czym zresztą trener się nie krył, mówiąc że „możemy stracić 5 goli, ale strzelić 6”. Niestety drużyny tego człowieka, jak żadne inne, mają tendencje do przechodzenia kryzysów. Wojciech Stawowy również prowadzi swoje gierki w szatni, ma swoich ulubieńców, których foruje, innych odstawia, co prowadzi do konfliktów z szatni. I tak wedle doniesień było w szatni GKS.

Dlatego usunięcie Wojciecha Stawowego było jednym z pierwszych warunków uzdrowienia sytuacji w drużynie. Tak się stało i niezależnie od tego, co teraz dzieje się z drużyną, niezaprzeczalnie był to dobry ruch. Zresztą Stawowy jest spalony także już w kilku innych polskich klubach, więc negatywne opinie kibiców GieKSy nie są odosobnione.

Dzisiaj Wojciech Stawowy wraca na Bukową z Cracovią. Ma dobry zespół i na pewno jest faworytem spotkania. Nie byłby jednak sobą, gdyby i przed tym meczem nie próbował jakichś historii wcisnąć swoim zawodnikom. Tym razem jest to „prawo przyciągania”, mówiące o przyciąganiu pozytywnych zdarzeń pozytywnym myśleniem.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga