Dołącz do nas

Felietony Kibice

Kupuję karnet, bo jestem najwierniejszy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Bardzo podoba mi się hasło „Najwierniejsi”, które zostało wymyślone przez klub GKS Katowice podczas przerwy zimowej. Jest to hasło przewodnie kampanii karnetowej. Oprócz tego w konkursach można było wygrać kolację z gwiazdami GieKSy, grę w kręgle, wyjście do pokoju zagadek, a kilka dni temu dołożono wisienkę na torcie – darmowe spotkanie z Rozwojem Katowice. W tym chwytliwym, i nad wyraz pasującym do trójkolorowej rzeczywistości, haśle widzę tylko jedno niebezpieczeństwo. W przypadku braku awansu, za rok będziemy musieli użyć czegoś mocniejszego. Wierni, najwierniejsi i… co dalej? Pozytywnie pierdolnięci? Miejmy jednak nadzieję, że dział marketingu nie będzie musiał się nad tym głowić.

Nudzą mnie mecze na Bukowej – są do siebie bardzo podobne. Kilka lat temu, gdy nie przyjmowaliśmy kibiców gości, to zlewały się wręcz w jedną całość. Czasem trzeba było się dłużej zastanowić, by przypomnieć sobie z kim graliśmy. Obecnie fani gości mogą pojawiać się na Bukowej, ale liga jest bardzo słaba kibicowsko i nie za często mamy okazję oglądać dobre ekipy w Katowicach. Niestety rzadko zdarzają się też dobre spotkania na boisku, choć trzeba oddać drużynie, że od przyjścia trenera Brzęczka widać większą aktywność w ataku, składne akcje i niekonwencjonalne zagrania. Nie znaczy to, że GieKSa gra cały czas pięknie i skutecznie, ale widać znaczącą poprawę. Z wyjazdami mam tak samo – są coraz bardziej podobne do siebie. Gramy już tyle lat w pierwszej lidze, że większość naszych rywali poznaliśmy na wylot. Czasem oni spadną ligę niżej, by po jakimś czasie awansować. Czasem znowu awansują, by znowu spaść. My cały czas się tutaj kisimy i rok w rok odwiedzamy praktycznie te same miasta i stadiony. Coraz więcej jest także zakazów, które blokują nam wizyty u nielicznych atrakcyjnych rywali.

Często nudzą mnie mecze, ale nie wyobrażam sobie, by w nich nie uczestniczyć. To jest już taki nawyk, wręcz obowiązek. Człowiek chodzi od wielu lat na te spotkania, marznie na wyjazdach, denerwuje się na słabą grę. Wszystko po to, by przeżyć w życiu takie chwile jak wygrana w Szczecinie w samej końcówce (przegrywaliśmy 1:3), gdy dopingowaliśmy bez koszulek w ulewnym deszczu. Chodzi się na te nudne mecze przy Bukowej, by eksplodować po bramce Krzysztofa Wołkowicza w meczu z Cracovią prowadzoną przez znienawidzonego Stawowego. Nudzi się człowiek przez większość tego czasu, ale wszystko wynagradza mu bramka dająca remis strzelona przez Adriana Napierałę w ostatniej minucie meczu ze Stalówką. To jest właśnie kibicowanie – miliony nudnych z pozoru rzeczy, by raz na jakiś czas zobaczyć coś na żywo, co inni będą oglądali potem na Youtube. Jest to trudne, bo w dzisiejszych czasach każdy żyje chwilą i chce natychmiastowych efektów. Kibicowanie uczy cierpliwości.

Bardzo podobało mi się podejście Polskiego Związku Piłki Nożnej, który w eliminacjach do Euro 2016 ustalił stałe ceny biletów na każdy mecz reprezentacji o punkty. Zaczynały się one od 100 złotych niezależnie od tego czy graliśmy z Gibraltarem, czy z aktualnymi Mistrzami Świata Niemcami. Na meczu z tą pierwszą drużyną nie było kompletu, na drugi było dużo większe zainteresowanie niż mógł pomieścić Stadion Narodowy. Można było rozwiązać to bardziej standardowo – na Gibraltar wpuszczać np. od 30 złotych, a na Niemcy od 250 złotych – wtedy mielibyśmy pewnie dwa komplety i mniejszą ilość chętnych (ze względów na koszta) na mecz z Mistrzami Świata. W założeniu PZPN podobało mi się jednak podejście, że ludzie mają przychodzić na Reprezentację Polski, a nie na naszych rywali. Nie na Niemców, Hiszpanów czy inne piłkarskie potęgi, ale na Lewandowskiego, Grosika i spółkę. Podoba mi się takie myślenie, bo tak robią wielkie kluby i reprezentacje. Innym przykładem może być np. Borussia Dortmund, która gromadziła dziesiątki tysięcy kibiców, gdy znajdowała się w dolnych rejonach tabeli. Ludzie chodzili nie ze względu na wynik, miejsce w tabeli, ale dlatego, bo grał ich klub.

Mam nadzieję, że kiedyś doczekam się takiego podejścia wśród wszystkich kibiców GieKSy – nie tylko tysiąca czy dwóch, ale kilkunastu tysięcy. Ja już wyrobiłem w sobie taki nawyk – dla mnie nie jest ważne czy jadę do Suwałk na mecz Pucharu Polski, czy do Warszawy na Legię. Jadę przede wszystkim na spotkanie GieKSy. Nie układam wyjazdów czy spotkań u siebie w kolejności od najatrakcyjniejszego do najnudniejszego. Nie miałoby to przecież sensu, bo i tak przyjdę lub pojadę na każdy z tych meczów. Na Legię chciałbym pojechać nie dlatego, że to jest Legia, ale dlatego, bo obecnie gra w Ekstraklasie. A właśnie tam widzę GieKSę. Jak w tej Ekstraklasie będą grały same Nieciecze – wtedy będę tak samo szczęśliwy jakbym miał jechać do Poznania, Warszawy czy Krakowa. Moim największym koszmarem są sny, w których zasypiam na wyjazd albo stoję w korku i nie mogę dotrzeć na Bukową. Okropieństwo! Bardziej przerażające jest jednak to, że znam więcej osób, którym się takie rzeczy śnią…

Punktem wyjścia dla kibica powinna być obecność na wszystkich domowych meczach, a dla fanatyka na wszystkich wyjazdach. Dopiero od tych progów można zaczynać rozmowę o tym kto jakim jest kibicem czy fanatykiem. Bez spełnienia tych wymagań nie można według mnie mówić o kibicu i fanatyku. Nie ma bardziej obiektywnego czynnika niż ten mierzący obecność na spotkaniach. Nie da się porównać ze sobą organizowania opraw, malowania dziecięcych buziek czy tworzenia kibicowskich grafów. Każda z tych aktywności jest ważna, ale nie da jednoznacznie osądzić, która jest najważniejsza. Obecność na meczu da się zmierzyć każdemu – fanatykowi, ale także piknikowi. Zaangażowany kibic poświęci na spotkanie i GieKSę dużo więcej czasu, niż ten spokojniejszy z trybuny głównej, ale dla klubu najważniejsze jest to, że obaj są obecni na spotkaniu.

W tym momencie pewnie większość z Was się zagotowała, że śmiem odbierać im prawo nazywania się kibicami, bo zdarza im się opuścić mecz domowy. Przede wszystkim to tylko moja definicja kibicowania – każdy może mieć swoją własną. Po drugie – chodzi mi o obecność na wszystkich spotkaniach przy Bukowej, na których każdy mógł się pojawić. Życie jest różne – są pogrzeby, wesela, narodziny dzieci, ważne egzaminy, praca, rocznice, choroby, urodziny. Każdy z nas ma własną tolerancję na różne wydarzenia – znam takich co potrafią nie pójść na wesele kolegi, by pojechać na mecz. Znam też takich, dla których świętowanie… 10 miesięcy związku z dziewczyną jest powodem do tego, by odpuścić wizytę na Bukowej. Każdy ma własne sumienie – ważne, by zaliczać wszystkie mecze, w których nie przeszkadzają nam siły wyższe. Lepiej przez dziesięć lat zaliczyć połowę spotkań przy Bukowej (np. z powodu weekendowej pracy), niż przez dwa lata chodzić na każdy mecz, a potem całkowicie odpuścić.

Karnet to wygoda – kupuje się go raz i potem nie trzeba pamiętać o zaopatrywaniu się w wejściówki na poszczególne spotkania. Poza tym jest to oszczędność cenowa, choć przy niskich kwotach za bilet na GieKSę nie robi to aż takiego wrażenia. Karnet to jednak przede wszystkim sygnał dla klubu – „ufam Wam, jestem z Wami i wierzę w… Nas”. Od 2013 roku jestem koordynatorem ds. kibicowania w klubie (tzw. SLO). Jest to licencyjny wymóg i klub musiał z kimś podpisać umowę. Pełnię tę funkcję społecznie, na zasadzie wolontariatu i nie pobieram za to żadnego wynagrodzenia (w przeciwieństwie do większości takich osób w Polsce w innych klubach). Jako pracownik klubu mógłbym wchodzić na mecze za darmo, ale nie wyobrażam sobie, by nie mieć karnetu. Jestem kibicem i fanatykiem – według powyższych definicji, więc kupuję karnet, bo i tak będę na każdym spotkaniu. Jakbym mieszkał za granicą też bym kupił karnet, by dać sygnał – „jestem z Wami”. Naprawdę nie da się lepiej pokazać, że GieKSa, to nie jacyś Oni, ale właśnie My.

Podpisuję się pod hasłem „Wszyscy na Arkę”, ale tak samo podpisałbym się pod hasłem „Wszyscy na Pogoń Siedlce”. Społeczeństwo potrzebuje jednak fajerwerków i kibice nie są wyjątkiem. Nakręcamy spotkanie z Arką, bo jest to pierwszy mecz w rundzie wiosennej i dodatkowo atrakcyjny piłkarsko oraz kibicowsko rywal. Od zawsze marzy mi się, aby na każdy mecz mobilizować się tak samo mocno (czytaj: maksymalnie), ale wiem, że jest to niemożliwe. Bylibyśmy wtedy jak maszyny, a tak samo wysoka mobilizacja wprowadziłaby po prostu marazm. Reasumując: przyłączam się do hasła „Wszyscy na Arkę”, ale jeszcze bardziej do „Najwierniejsi mają karnet’. Ja jestem najwierniejszy, a Ty?

Tekst ukazał się na stronie Zyciekibica.pl

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    zwierzak

    24 lutego 2016 at 13:19

    Świetny tekst. 100% racji!

  2. Avatar photo

    sajmonczan

    24 lutego 2016 at 14:06

    Genialny tekst. Dawno nie przeczytałem tak dobrze napisanego tekstu.

  3. Avatar photo

    n.k.w.d.

    24 lutego 2016 at 20:21

    GrATY KOSA !

  4. Avatar photo

    siwy.jr

    27 lutego 2016 at 09:14

    Bardzo dobry tekst. KUPUJĘ KARNET

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Szalone zwycięstwo w Warszawie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do obszernej galerii z wyjazdu do Warszawy. GieKSa po szalonej końcówce pokonała Polonię 2:1. Zdjęcia przygotowała dla Was Madziara.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Trzeba się wykazywać ogromnym charakterem”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis pomeczowej konferencji, po zwycięstwie GieKSy nad Polonią Warszawa 2:1.

Rafał Górak: Dzień dobry. Na pewno emocjonujące spotkanie, bo też sam scenariusz jego jest, można powiedzieć, dość specyficzny. Bramki jednak dla nas, w czasie już doliczonym, niewątpliwie te emocje podkręciły. Samo spotkanie było spotkaniem równym, myśmy dali się zaskoczyć, trochę niefrasobliwie weszliśmy w mecz. Daliśmy się zaskoczyć Polonii bramką, chcieliśmy odrobić tę bramkę w pierwszej połowie, ale tak jak mówię, spotkanie miało równy wymiar. Na pewno duży ciężar gatunkowy dla obu zespołów, chociaż wiadomo, że walczymy o ciut inne już dzisiaj cele. Ogromna determinacja, ogromna wiara w siebie mojego zespołu doprowadziła do tego, ze dzisiaj wyjeżdżamy stąd z trzema punktami, bardzo cennymi. Ja mogę tylko pogratulować zespołowi i temu, w jaki sposób reagował na boisku. Bardzo się cieszę z tego, że również nasi młodzi zawodnicy, również z naszej akademii, wnoszą jakąś cegiełkę do tego, że ten sezon z każdym meczem staje się dla nas coraz bardziej pasjonujący. Bardzo dziękuję mojej drużynie za ogromną determinację, za wolę walki, za zwycięstwo. Polonii życzę wszystkiego dobrego, bo to piękna historia i na pewno przepiękny klub. 

GieKSa.pl: Czy jest pan zadowolony z postawy Bartosza Jaroszka? Był trochę zagubiony, jeśli chodzi o grę na wahadle.

Górak: To nie są oczywiste pozycje dla niektórych zawodników i rzeczywiście, rola Bartka dzisiaj na pozycji wahadłowego, a jednocześnie waga meczu i ciężar gatunkowy meczu, ja absolutnie nie powiem. Być może to są trudne momenty, wiadomo, że jesteśmy przyzwyczajeni do gry Marcina Wasielewskiego, czy Grześka Rogali, którzy są klasycznymi wahadłowymi. Liczyłem na doświadczenie Bartka, na jego ogromny charakter i na jego podejście do takich momentów. Zawsze można na niego liczyć, dzisiaj mnie absolutnie nie zawiódł w grze. Być może będą momenty, gdzie zwrócimy uwagę co poprawić, ale jestem zadowolony. Wasielewski nie grał z powodu czterech żółtych kartek, też zszedł ostatnio z drobnym urazem, Grzesiek Rogala również, no i walczymy z czasem. Wiem, że każdy dzień i praca naszych fizjoterapeutów na najwyższym poziomie będzie doprowadzała do tego, że w następnym meczu będę mógł na nich liczyć. Dzisiaj już też Komor w zasadzie wrócił do drużyny, a Oskar Repka skończył karę za czerwoną kartkę, Christian Aleman również, mam nadzieję, z każdym treningiem będzie bliższy i w każdym meczu będzie do naszej dyspozycji. 

Pytanie o postawę Jakuba Araka, który wszedł i zdobył decydującego gola. Czy da mu ta bramka szansę na regularną grę?

Górak: Na pewno i Kuba i my, jako sztab, odczuwamy ogromną satysfakcję ze strzelonej bramki. Jestem bardzo zadowolony i zbudowany jego postawą. Jeśli napastnik nie dostaje minut, nie strzela bramek, to zawsze wokół niego robi się taka atmosfera ciężka, trudna. Trzeba się wykazywać ogromnym charakterem, gramy dla kibiców, oni nas po prostu oceniają. Taki jest nasz zawód, niekiedy ktoś jest za bardzo ktoś dotknięty, ale właśnie w takich momentach trzeba pokazywać swoją pasję do piłki. Moim zdaniem w niedalekiej przyszłości będzie świetnym trenerem, kapitalnie się z nim rozmawia o piłce, o tej sytuacji. On ją rozumie, wiem, że dzisiaj go to kosztowało dużo emocji, bo przecież  to jest Warszawiak, tym bardziej bramka tutaj smakuje niesamowicie. Ja jestem ogromnie szczęśliwy, że zdobył tę bramkę.

***

Rafał Smalec: Myślę, że sporo czasu upłynie, zanim nie tylko ja, ale wszyscy zrozumiemy to, co się wydarzyło w końcówce spotkanie. Śmiało można powiedzieć, że graliśmy najlepszy mecz w ostatnim czasie, a zostajemy z niczym. Popełniliśmy katastrofalne błędy i straciliśmy wszystko, na co pracowaliśmy przez tak naprawdę 89 minut. Teraz jedyne, nad czym będziemy musieli się skupić, to żeby to zrozumieć i wyrzucić z głów, spokojnie przepracować następny mikrocykl. Co bym nie powiedział to i tak nie będzie miało znaczenia, bo zostajemy z niczym. 

Pytanie: Kibice skandowali „Smalec do dymisji”. Czy taki scenariusz jest możliwy?

Smalec: Ja jestem trenerem Polonii i, z tego co wiem, nadal będę tę funkcję pełnił. Ja do dymisji się nie podam, władze nade mną ma prezes i jemu podlegam.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga