Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu GieKSa-Jagiellonia: Mistrz Polski na deskach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu GKS Katowice – Jagiellonia Białystok 3:1 (1:1).

dziennikzachodni.pl – Beniaminek rozbił mistrza Polski! GKS Katowice w świetnym stylu pokonał Jagiellonię Białystok 3:1

Piłkarze GKS Katowice odnieśli pierwsze domowe zwycięstwo w tym sezonie. Zespół Rafała Góraka pokonał Jagiellonię Białystok i wprawił swoich kibiców w euforię.

Czwarty domowy mecz GKS Katowice był konfrontacją z mistrzami Polski z Białegostoku. Ekipa Rafała Góraka, która na Bukowej nie wygrała żadnego z trzech poprzednich spotkań, wierzyła, że podmęczona fizycznie i nieco rozbita psychicznie porażką z Ajaxem Jagiellonia, padnie ich pierwszą ofiarą.

I gospodarze objęli prowadzenie już po 71 sekundach! Jetmir Haliti koszmarnie zachował się w swoim polu karnym i podał do… Bartosza Nowaka, który walcząc z rywalem oddał piłkę Adrianowi Błądowi, a ten kopnął ją do siatki. Jak się póżniej okazało goście popełniali w niedzielę sporo prostych błędów, ale w pierwszej połowie żaden nie został już przez katowiczan wykorzystany.

Za to Jagiellonia potrafiła wyrównać. Jesus Imaz podał do Jarosława Kubickiego, który skiksował, ułatwiając przypadkowo wpisanie się na listę strzelców Afimico Pululu. Spory wkład w to trafienie mieli też pogubieni obrońcy GKS-u, a Alan Czerwiński zamieszanie przypłacił kontuzją i zmianą. Mistrzowie Polski poszli za ciosem. Na pierwszoplanową postać wyrósł Dawid Kudła, utrzymujący kolegów w grze. W 42 minucie to GKS znów doczekał się swojej okazji, zmarnowanej przez Grzegorza Rogalę.

– Mamy swój fajny plan na ten mecz i dalej będziemy go realizować – zapowiedział schodząc do szatni Adrian Błąd.

Trener Rafał Górak najwyraźniej trafił w przerwie do piłkarzy, bo po powrocie na murawę katowiczanie zepchnęli Jagiellonię do obrony. Sławomir Abramowicz fruwał jednak między słupkami i z trybun płynął tylko jęk zawodu. Trwało to aż do 71 minuty, wtedy wreszcie rozległ się wybuch radości. Z dystansu uderzył Borja Galan, piłka zmieniła kierunek po odbiciu od Mateusza Kowalczyka i było 2:1!

Jagiellonia była bezradna i już do końca nie była w stanie odpowiedzieć na ten cios. Katowiczanie grali mądrze i konsekwentnie, za co zebrali najcenniejszą nagrodę dobijając mistrzów Polski w ostatniej siódmej minucie doliczonego czasu gry. Gola strzelił Oskar Repka, przy kapitalnej asyście Adama Zrelaka, ośmieszającej obronę rywali.

– Cieszę się z gola i zwycięstwa, ale moja przygoda w Ekstraklasie dopiero się rozpoczyna… Celem były trzy punkty i go osiągnęliśmy – stwierdził Oskar Repka.

GKS wygrał pierwszy ekstraklasowy mecz na swoim stadionie od 12 czerwca 2005, gdy pomimo zwycięstwa 1:0 nad Górnikiem Zabrze żegnał się z elitą.

katowickisport.pl – GKS Katowice wygrał z mistrzem Polski!

GKS Katowice sprawił nie lada niespodziankę, pokonując na własnym stadionie aktualnego Mistrza Polski, Jagiellonię Białystok, 3:1.

[…] Przed meczem uczczono setny występ Dawida Kudły w barwach GKS-u, a klub złożył oficjalne gratulacje Jagiellonii za zdobycie Mistrzostwa Polski.

To zwycięstwo jest ogromnym sukcesem dla drużyny trenera Rafała Góraka i może być kluczowe w kontekście dalszej części sezonu dla GKS-u Katowice.

sportowefakty.wp.pl – Mistrz Polski na deskach. Gigantyczna sensacja w Ekstraklasie

W spotkaniu 6. kolejki PKO Ekstraklasy 2024/2025 mistrz Polski, Jagiellonia Białystok, sensacyjnie przegrał na wyjeździe z beniaminkiem, GKS-em Katowice (1:3).

W ostatnim czasie zarówno GKS, jak i Jagiellonia nie zachwycały i w niedzielę za wszelką cenę chciały w końcu zwyciężyć. Faworytem starcia była drużyna z Białegostoku, ale katowiczanie zamierzali postawić jej trudne warunki gry.

Gospodarze rozpoczęli rywalizację z wysokiego „c”, gdyż już w 2. minucie wyszli na prowadzenie. Wówczas Jetmir Haliti we własnym polu karnym popełnił fatalny błąd, podając piłkę wprost pod nogi Bartosza Nowaka, który zgrał futbolówkę do Adriana Błąda, a ten huknął przy dalszym słupku.

Taki obrót spraw podrażnił podopiecznych Adriana Siemieńca, który w 18. minucie doprowadzili do remisu. Wtedy to Jesus Imaz zagrywał wzdłuż bramki piłkę do Jarosława Kubickiego, który nie trafił czysto w futbolówkę, ale ta dotarła do Afimico Pululu i ten z bliska wpakował ją głową do siatki.

Później przewagę optyczną mieli białostoczanie, a celnie i groźnie strzelali Jesus Imaz oraz Darko Churlinov, ale Dawid Kudła nie dał się zaskoczyć i przed przerwą wynik na tablicy świetlnej już nie uległ zmianie.

Od startu drugiej odsłony batalii Jagiellonia Białystok prezentowała się bardzo słabo, co w 73. minucie wykorzystał GKS Katowice. Borja Galan zdecydował się na uderzenie sprzed pola karnego, piłka po drodze odbiła się od Mateusza Kowalczyka i wpadła do bramki.

Białostocki zespół wyglądał na bezradny, zaś w doliczonym czasie gry stracił jeszcze trzeciego gola. W ostatnich sekundach potyczki Adam Zrelak po dośrodkowaniu z prawego skrzydła zgrał piłkę głową do tytułu, zaś akcję z bliska sfinalizował Oskar Repka.

bialystokonline.pl – Kolejny „babol” w defensywie i znów porażka. Jaga jest w kryzysie

Jagiellonia Białystok doznała w niedzielę (25.08) piątej porażki z rzędu. Tym razem Żółto-Czerwoni polegli na wyjeździe z GKS-em Katowice, który zwyciężył w pełni zasłużenie. Mistrz Polski w starciu z beniaminkiem był bowiem bezradny.

[…] Żółto-Czerwoni po czterech porażkach z rzędu z mnóstwem straconych goli chcieli w niedzielę powrócić na zwycięską ścieżkę, ale już w 2. minucie przekonaliśmy się o tym, że defensywa mistrza Polski wciąż jest w rozsypce. Wtedy to karygodnie we własnej szesnastce zachował się Jetmir Haliti, który rozegrał piłkę tak, że ta znalazła się na 12. metrze pod nogami Bartosza Nowaka. Ten podał następnie futbolówkę do Adriana Błąda i nieszczęście było gotowe. Zawodnik GKS-u huknął po dalszym słupku, Sławomir Abramowicz nie miał żadnych szans, dlatego Jaga po zaledwie kilkudziesięciu sekundach gry przegrywała przy Bukowej 0:1.

Szybko stracony gol nie obudził jednak zawodników Dumy Podlasia. Białostoczanie nadal byli ospali, natomiast gospodarze szukali swoich szans do podwyższenia prowadzenia. W 12. minucie niecelnie z dystansu uderzył Grzegorz Rogala, później beniaminek zaprezentował strzał, który został zablokowany, po czym do przodu ruszyła w końcu Jaga, lecz szarżę Churlinova rywale zastopowali.

Zryw ten wyraźnie zachęcił białostoczan do ataku, którzy w 18. minucie ponownie zawitali w polu karnym gospodarzy i wypad ten zakończył się golem. Jesus Imaz dograł futbolówkę do Kubickiego, ten oddał strzał, z którym Dawid Kudła sobie poradził, ale piłka spadła następnie na 2. metr do wbiegającego Afimico Pululu, a ten strzałem z najbliższej odległości doprowadził do remisu 1:1.

W odpowiedzi zza szesnastki potężną bombę posłał Adrian Błąd, jednak autora bramki na 1:0 zawiodła tym razem precyzja, a potem to Żółto-Czerwoni omal nie znaleźli się na prowadzeniu. Najpierw z próbą Churlinova uporał się Kudła, później dobitka Pululu z woleja została zablokowana, a w następnej akcji dogodną okazję miał jeszcze Jesus Imaz, ale Hiszpan z ostrego kąta nie był w stanie pokonać golkipera GieKSy.

Atak mistrza Polski z minuty na minutę funkcjonował coraz lepiej, lecz defensywa wciąż wyglądała na dziurawą. Po dwóch kwadransach gry bliski wyjścia sam na sam z Abramowiczem był Błąd, który ostatecznie nie zabrał się dobrze z piłką i podał ją do boku do Marcina Wasielewskiego. Ten doszedł do uderzenia, ale na posterunku był młody golkiper Żółto-Czerwonych. Po dobrej interwencji Abramowiczowi kilkadziesiąt sekund później przydarzyła się jednak przy wyjściu poza pole karne fatalna wpadka (piłka prześlizgnęła się po głowie 20-latka i minęła białostockiego bramkarza), ale na szczęście Adam Zrelak z prezentu nie skorzystał, a na dodatek sędziowie dopatrzyli się pozycji spalonej.

W końcowej fazie pierwszej połowy z kilku metrów pomylił się Rogala, a następnie, przy okazji rzutu wolnego, jeden z zawodników gospodarzy obił mur i to by było na tyle. Na przerwę oba zespoły zeszły przy wyniku 1:1.

Po zmianie stron początkowo z murawy wiało nudą, lecz w 54. minucie emocji już nie brakowało. Do uderzenia z okolicy 11. metra doszedł bowiem Adam Zrelak, ale gol nie padł, bo świetnie na linii spisał się Sławomir Abramowicz. Od czego wzięła się akcja gospodarzy? Od straty Jetmira Halitiego w bocznej strefie boiska.

Wydawało się, że w drugiej połowie, po wskazówkach Adriana Siemieńca, Żółto-Czerwoni poprawią swoją grę i to oni będą dominować, ale tak nie było. Groźniej atakował GKS, o czym świadczy m.in. sytuacja z 64. minuty. Wtedy to z woleja piłkę kopnął Borja Galan, jednak golkiper Jagi błędu nie popełnił.

Niestety po zmianie stron Duma Podlasia kompletnie zawodziła, czym sama prosiła się o kłopoty. No i te w 73. minucie nadeszły. Borja Galan zdecydował się na strzał z dystansu, futbolówka po drodze odbiła się od Mateusza Kowalczyka, co zmyliło Abramowicza i Jaga po raz drugi w niedzielne popołudnie przegrywała.

Końcówka meczu to już totalny antyfutbol. Gospodarze starali się utrzymać korzystny dla siebie rezultat, a piłkarze Jagiellonii kopali się po czołach. Zawodnicy z Białegostoku w drugiej połowie ani razu nie zagrozili bramce rywala, dlatego przegrali w pełni zasłużenie. Na dodatek nie 1:2, a 1:3, bo w doliczonym czasie spotkania gościł dobił jeszcze Oskar Repka.

Starcie z GieKSą miało przywrócić mistrzom Polski wiarę we własne możliwości, a tymczasem i tak trudną sytuację jeszcze pogorszyło. Jagiellonia po raz pierwszy za kadencji Adriana Siemieńca jest w kryzysie. I to poważnym.

poranny.pl – Jagiellonia upokorzona przez beniaminka. Kolejna porażka mistrza kraju

Dobra wiadomość jest taka, że Jagiellonia wreszcie nie straciła czterech goli w jednym meczu, co ostatnio było normą. Zła, że i tak poniosła piątą porażkę z rzędu (wliczając europejskie puchary), przegrywając w meczu 6. kolejki PKO Ekstraklasy na wyjeździe z GKS-em Katowice 1:3. Trzeba dodać, że beniaminek ze stolicy Górnego Śląska wygrał jak najbardziej zasłużenie, a rozmiary wpadki Podlasian mogły być znacznie wyższe.

[…] Po dwóch poważnych błędach w spotkaniu z Ajaksem miejsce w podstawowym składzie stracił Adrian Dieguez, którego na środku obrony zastąpił Jetmir Haliti. Stoper Dumy Podlasia zaczął fatalnie, bo już w 2. minucie podał we własnym polu karnym do Bartosza Nowaka. Zawodnik z Katowic zauważył, że dobrze ustawiony jest Adrian Błąd, a ten płaskim strzałem w długi róg pokonał Sławomira Abramowicza.

Podlasianie nie załamali się fatalnym wejściem mecz, przejęli inicjatywę i szybko wyrównali. Rui Nene wypuścił na prawym skrzydle Jesusa Imaza, a po jego centrze uderzył Jarosław Kubicki. Dawid Kudła odbił futbolówkę ale był bezradny przy dobitce Afimico Pululu. Jaga poszła za ciosem i wkrótce miała kolejne okazje. Golkiper gospodarzy obronił jednak uderzenia Darko Churlinova i Imaza. To był dobry, niestety krótki okres w grze Podlasian.

Druga odsłona rozpoczęła się od kolejnej nieporadności białostoczan przy wyprowadzaniu piłki, po której przed szansą stanął Adam Zrelak, ale jego kąśliwy strzał obronił Abramowicz. Po tej akcji trener Siemieniec ściągnął z boiska Pululu i Nene, a na ich miejsce weszli Lamine Diaby-Fadiga i debiutujący w Jagiellonii Marcin Listkowski.

Nie na wiele to się zdało, bo nadal przewagę mieli katowiczanie, a na dodatek Diaby-Fadiga błyskawicznie zarobił żółtą kartkę, a wkrótce niewiele brakowało, by został usunięty z boiska za kolejny faul. Gospodarze spychali mistrzów Polski do coraz głębszej defensywy i wydawało się, że bramka dla nich to tylko kwestia czasu.

Tak też się stało, a beznadziejna gra Jagi została ukarana w 73. minucie. Zza pola karnego uderzał Borja Galan, futbolówka odbiła się jeszcze od Mateusza Kowalczyka, co kompletnie zmyliło golkipera przyjezdnych i GKS objął jak najbardziej zasłużone prowadzenie, a mistrzowie Polski chyba tak źle, jak w drugiej odsłonie spotkania w Katowicach, jeszcze chyba w tym sezonie nie grali.

Czasu ma wyrównanie było jeszcze dużo, ale słabo dysponowani Żółto-Czerwoni na dobrą sprawę nie stworzyli sobie żadnej sytuacji, by móc wywalczyć na stadionie beniaminka przynajmniej punkt. Przeciwnie, grali z minuty na minutę coraz gorzej, co tuż przed końcem wykorzystał Oskar Repka, pieczętując triumf katowiczan.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Blaszok Kibice Piłka nożna SK 1964

Wszyscy do Zabrza!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Kibice GKS Katowice prowadzą zapisy na derbowy mecz z Górnikiem, który zostanie rozegrany we wrześniu w Zabrzu. Przedstawiamy najważniejsze informacje organizacyjne.

Przypomnijmy, że „Śląski klasyk” w rundzie jesiennej tego sezonu będzie miał miejsce na Roosevelta, a dokładna data to sobota 21 września. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:15. Górnik udostępnił kibicom GieKSy 4200 biletów, a dziś rozpoczęły się zapisy.

Koszt biletu to 30 złotych dla małolatów (rocznik 2008 i młodsi) oraz 60 złotych dla całej reszty. Jest to „wyjazd” masowy – zapraszamy całe rodziny. Mogą na niego jechać również kobiety.

Zapisy prowadzone są u przedstawicieli dzielnic i FC, w Stowarzyszeniu Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” (dołącz do nas) oraz w oficjalnym sklepie kibiców GieKSy „Blaszok” (ul. Św. Stanisława w Katowicach). Uwaga! Płatność za wyjazd w „Blaszoku” TYLKO gotówką!

Na sektory przeznaczone dla kibiców GKS Katowice wpuszczane będą jedynie osoby posiadające żółtą koszulkę oraz szal.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

30 lat czekania na… Ajax Katowice

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Takie mecze zapisują się złotymi zgłoskami w historii klubu, jak i na trwałe wchodzą do pamięci kibiców. Sam choć mam bardzo pamięć do meczów (choć ostatnio złapałem się na tym, że nieco słabszą niż kiedyś – wiek robi swoje), to na palcach jednej lub dwóch rąk policzyłbym te naprawdę spektakularne, do których mam największy sentyment, do meczów, po których cała Ziemia się zatrzęsła, niepokojąc okolicznych kosmitów.

Wspomniana w przedmeczowym felietonie Legia 1:0 po golu Yahai. Wisła 1:0 po golu Adamczyka. Słynna remontada w Szczecinie 4:3. Wielkosobotnia potyczka z Wojskowymi i 3:3. Z ostatnich czasów na pewno do tego grona wejdzie mecz z Wisłą i Arką z poprzedniego sezonu. Ale naprawdę tego jest niewiele.

Starsi niż ja kibice dokładają oczywiście 4:1 z Górnikiem w finale Pucharu Polski, mecze z Benfiką i Bordeaux (niektórzy także z Rangersami) czy ligowy triumf z Legią 3:1 w 1994 roku.

Wydaje się, że spotkanie z Jagiellonią również będzie miało swoje miejsce w tym „panteonie” wielkich meczów. Nie tylko z powodu wyniku, ale z powodu… wszystkiego. Dla nas kibiców to był mecz idealny.

Ostatni mecz z urzędującym Mistrzem Polski, GKS rozegrał 12 marca 2005 (przegrana z Wisłą w Krakowie 0:1), a ostatnie spotkanie u siebie z broniącym tytułu zespołem – dosłownie 20 lat temu (+5 dni), czyli 21 sierpnia 2004 – z Białą Gwiazdą ulegliśmy przy Bukowej 0:3.

Gdy poszukamy ostatniego zwycięstwa z aktualnym w danym czasie Mistrzem Polski musimy sięgnąć jeszcze głębiej. 14 maja 1997 katowiczanie w półfinale Pucharu Polski wygrali 2:0 z wielkim Widzewem śp. Franciszka Smudy, uhonorowanego minutą ciszy na polskich stadionach.

Swoją drogą w tym miejscu mały wtręt – oczywiście pamiętając, że minuta ciszy była także dla śp. Mariana, legendarnego kibica GieKSy, szacunek za to, że zarówno kibice, jak i… sędzia stanęli wczoraj na wysokości zadania, nie robiąc z tej „minuty” jakichś żałosnych 10 sekund, tylko rzeczywiście dając solidny moment zadumy. Jak również to była rzeczywista cisza, a nie tak jak na Widzewie, kiedy to miejscowy zapiewajło zaczął się drzeć „jedziemy, cały stadion śpiewa z nami” po czym rzeczywiście skandowane było nazwisko Franciszka Smudy. No fajna inicjatywa, ale… to nie jest ten moment. Dokładnie to samo można czy nawet należy zrobić, ale zaraz po zakończeniu minuty ciszy.

Ostatnie zwycięstwo ligowe z urzędującym Mistrzem Polski, to wspomniana wygrana z Legią Warszawa 3:1, a miało to miejsce 28 sierpnia 1994, czyli niemal dokładnie 30 lat temu.

Przy okazji natomiast wspomnianego meczu z Widzewem przypomniała mi się taka anegdotka. Moja klasa miała wówczas wycieczkę szkolną do Rycerki i ubolewałem bardzo, że nie mogę być na meczu. Nie mieliśmy jak się dowiedzieć wyniku (internet dopiero raczkował), więc czekaliśmy z niecierpliwością na serwis sportowy po wiadomościach i całą grupą… oglądaliśmy te wiadomości, które ciągnęły się w nieskończoność. Mieliśmy iść z panem od WF-u, który zgodził się z nami jechać na wycieczkę (wychowawczyni nie chciała), pograć w kosza i tenże pan Gnieźniński (pozdro Błażej) już zdenerwowany nas ciągle popędzał. W końcu nastał ten serwis sportowy i dowiedzieliśmy się wyniku oraz zobaczyliśmy bramki – wpadliśmy w euforię – GieKSa znów zagra w finale Pucharu Polski.

A wspomniana anegdotka, to sytuacja, gdy już w tego kosza grać poszliśmy. Kręcił się tam jakiś miejscowy pijaczek, z którego – jako gówniarze – robiliśmy sobie podśmiechujki. Mówiliśmy mu:

– A wie pan, że GKS wygrał z Widzewem?

On na to zdziwiony i zszokowany:

– Wygrał z Widzewem?! Mistrzem Polski?!

I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybyśmy po kilku minutach znów do niego nie podeszli z pytaniem:

– A wie pan co? GKS Katowice wygrał z Widzewem.

Jego reakcja znów była bezcenna:

– Serio?! Wygrał z Widzewem?! Mistrzem Polski?!

Sytuacja powtórzyła się 4-5 razy. Nie wiem czy to my go trollowaliśmy czy on nas. W każdym razie nie muszę nigdzie sprawdzać, bo wystarczy, że przypomnę sobie tę sytuację i wiem, że Widzew był wtedy Mistrzem Polski.

Cóż to było za spotkanie! (Z Jagą, a nie z pijaczkiem z Rycerki).

Katowiczanie „wymęczyli rywala” (cytat z trenera Góraka) i wypunktowali go jak rasowy pięściarz. GKS – zespół na dorobku w ekstraklasie – pokonał Jagiellonię jej własną bronią. Plus zaangażowaniem i czynnikami typowo piłkarskimi. Widać, że szkoleniowiec jest dumny z tego, że obrana taktyka okazała się słuszna i skuteczna. I nie ma się co dziwić.

A Adrian Siemieniec? Od swojej własnej broni poległ. Z jednej strony należy szanować młodych trenerów, którzy chcą wprowadzić coś nowego, grać po europejsku czy światowemu, ale trzeba mierzyć siły na zamiary, być elastycznym i przede wszystkim nie doprowadzać do przesady. Oczywiście od zmiany przepisów pozwalających bardziej swobodnie rozgrywać piłkę od „piątki” wiele drużyn zaczęło sobie klepać kilka metrów przed swoją bramką – i nawet wielkie drużyny, chyba nawet City – straciły z tego jakieś gole.

Problem w tym, że Jagiellonia najchętniej rozgrywałaby piłkę na swojej linii bramkowej i nawet jak się ją trzepnie w głowę, nie zmienia schematu. Przed oczami mam bramkarza Abramowicza, który stoi nieruchomo z piłką na swoim 4-6 metrze i się patrzy. Totalnie statyczna sytuacja. Przez chwilę piłkarze GKS nie podchodzą tylko czekają, potem nieśmiało ruszają i dopiero golkiper coś robi z piłką.

Powiedziałbym, że GKS w trakcie meczu zorientował się, że coś można na tym ugrać. Ale nie! Katowiczanie wiedzieli o tym od samego początku, dlatego od razu zaangażowali 2-3 zawodników do pressingu i przyniosło to bramkę już na samym początku. Potem za każdym razem, kiedy Jagiellonia sobie rozgrywała piłkę może na szerokości boiska, ale max 10 metrów od linii końcowej – pachniało to naszym przechwytem. Drugi gol padł również po przejęciu piłki rozgrywanej europejsko przez obrońców.

W magazynie Liga+ Extra Tomasz Wieszczycki zażartował, że Jagiellonia grała w czwartek z Ajaxem Amsterdam, a teraz zagrała z Ajaxem Katowice. Zresztą opinie w środowisku dziennikarskim są zgodne, GKS zasłużył na to zwycięstwo i zwłaszcza w drugiej połowie – był zespołem lepszym.

Nie byłoby jednak aktywów po naszej stronie właśnie bez obrania pewnej polityki na ten mecz. Mogliśmy się po prostu cofnąć i czekać beznamiętnie na rywala. Wtedy prawdopodobnie mielibyśmy flaki z olejem lub ewentualnie jakieś ataki pozycyjne Jagielloni, które w końcu zakończyłyby się wciśnięciem jednej lub dwóch bramek.

Na szczęście potwierdziło się to, co pisałem po meczu z Motorem, że taki mecz raz na jakiś czas się zdarza, ale potem jest lepiej. I teraz spotkanie z Jagą przypominało bardziej to z Rakowem, ale jeszcze dwa stopnie wyżej. Katowiczanie nie wygrali fuksem. W drugiej połowie Mistrz Polski na Bukowej nie istniał. GieKSa stwarzała sobie sytuacje, może nie super klarowne, ale niezłe. I gdyby w końcówce wykorzystać lepiej swoje kontry – mecz można było zamknąć wcześniej.

Kilku zawodników zapunktowało mocno u kibiców, jak i trenera Rafała Góraka. Może na chwilę odsapnie od krytyki Dawid Kudła, który wtedy kiedy miał wybronić – wybronił bardzo dobrze. Obrona nie dała za bardzo pograć Jagiellonii, a interwencja w powietrzu Marcina Wasielewskiego, ta jego akrobacja, to był defensywny majstersztyk. Czekamy na więcej, jeśli chodzi o Bartosza Nowaka, ale przecież wypracował bramkę na 1:0. Oskar Repka w tym sezonie spisuje się momentami świetnie, ale do kompletu jeszcze powinien wyeliminować proste błędy, jak ten po którym padła bramka na 1:1 (nie bezpośrednio po stracie, ale konsekwencja po kilkudziesięciu sekundach). Zawodnik jednak znalazł się tam, gdzie powinien przy golu na 3:1.

Adrian Błąd – wiadomo, kapitalne wejście w mecz i dobra gra w środku pola, tutaj należy natomiast zdecydowanie poprawić strzały z dystansu. Borja Galan, wszedł powalczył i strzelił Kowalczykiem bramkę. A wspomniany Mateusz Kowalczyk – rewelacja. W końcu mamy młodego zawodnika, niebojącego się grać w piłkę, agresywnego, pewnego, przebojowego. Kapitalne wzmocnienie GieKSy i teraz 1) oby mu sodówka nie uderzyła, 2) oby wykupić go z Brondby. Fantastyczne spotkanie.

Adam Zrelak to dzik, który swoją siłą, zastawianiem się również daje bardzo dużo. A że strzelać umie, pokazał to w Gliwicach.

Jak GKS Katowice wytrzymał to spotkanie, w tych warunkach, pozostaje tajemnicą. Fizycznie nasz zespół prezentuje się bardzo dobrze i gdy rywale oddychali rękawami, nasi piłkarze nie zatrzymali się, tylko dalej żwawo hasali po boisku. Niesamowite jest to, że nie musieliśmy za bardzo drżeć w końcówce o wynik meczu, bo Jagiellonia nie potrafiła zaatakować. A gdy – za przeproszeniem – zaczęła się palić dupka – Abramowicz nagle zaczął grać lagi na aferę. Można wręcz było zaśpiewać „Lagiellonia, laga, laga, laga!”. Może tak bardzo nie chcą tego przydomku, że grają tak kombinacyjnie od bramki?

Co by nie gadać – to było piękne niedzielne, piłkarskie popołudnie przy Bukowej. Kibice w końcu mogą cieszyć się z gier z najlepszymi i cieszyć się ze zwycięstw. Na rozkładzie mamy zdobywcę Pucharu Polski i Mistrza Polski. Czy to oznacza, że teraz powinniśmy zagrać z Realem czy choćby Atalantą? (taki żart)

Jesteśmy w euforii, ale na dłuższą metę nie ma się co podniecać. Mecz meczowi nierówny i możemy zagrać taki paździerz jak z Motorem, wyrachowany mecz jak ze Stalą, skuteczny jak z Piastem czy po prostu taktycznie-piłkarsko niemal idealny, jak z Jagą. Mimo wszystko na duży plus.

Teraz czeka nas mecz z niemrawym, bezbarwnym Zagłębiem Lubin i na tym tle również musimy umieć się pokazać i zagrać dobrze. Jagiellonia gra specyficznie i na tę specyfikę trener znalazł sposób. Czy na toporność lubinian też znajdzie? Paradoksalnie to zadanie może okazać się trudniejsze. Hegemonem nie jesteśmy. Natomiast wczorajszy mecz pokazał, że potencjał w tym zespole tkwi ogromny.

Kontynuuj czytanie

Blaszok Kibice Piłka nożna SK 1964

Koniec zapisów na derby w Zabrzu!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 30 godzin wykupiliście wszystkie 4200 biletów na sektory GKS Katowice na mecz derbowy z Górnikiem w Zabrzu.

Tym samym zapisy na dzielnicach, FC, stowarzyszeniu kibiców oraz w oficjalnym sklepie kibiców GieKSy „Blaszok” zostały zamknięte.

Przypominamy, że do Zabrza wszyscy jedziemy na żółto i z szalami.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga