Dołącz do nas

Piłka nożna

Misz masz w pomocy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W dzisiejszym artykule zajmiemy się pomocnikami. Zarówno jesienią, jak i wiosną w formacji pomocy następowały w trakcie rundy duże roszady, choć na pewno nie były one spowodowane kłopotem bogactwa czy świetną formą zawodników, a wręcz odwrotnie. Trener Brzęczek na wiosnę kombinował jak mógł, ale z tym zestawem kadrowym ciężko było osiągnąć większe sukcesy.

Defensywni pomocnicy
Pewniakiem w tej rundzie na tej pozycji był Łukasz Pielorz i był to jedyny zawodnik, o którego obecność w składzie mogliśmy być pewnym. To jednak dla Łukasza była bardzo, bardzo przeciętna runda. Niby mówi się, że jak defensywny pomocnik jest niewidoczny, to dobrze, bo wykonuje wtedy czarną robotę, ale to jednak jest taka półprawda. Potrafimy widzieć i docenić świetną grę w destrukcji, jak choćby postawę Pielorza w ostatnim meczu 2015 roku w Sosnowcu. Na wiosnę to był symbol przeciętności – nie grał bardzo źle, ale też nie mogliśmy powiedzieć, że to forma wystarczająca na walkę o ekstraklasę. Po kiepskim meczu z Arką, Łukasz zaskakująco w Kluczborku był bardzo aktywny, a przy kontrach nawet znajdował się w polu karnym rywala. Jeszcze z Miedzią w Legnicy zanotował bardzo dobry występ w drugiej połowie, kiedy faktycznie rządził i dzielił w środku boiska. W większości spotkań grał na poziomie noty 5, czyli nieco poniżej przeciętnej. Mocno się frustrował na decyzję sędziów w niektórych meczach, ale też to była frustracja związana z postawą zespołu. W meczu z Chojniczanką rywale hasali sobie w środku pola i co rusz zagrywali prostopadłą piłkę – Łukasz nie może na takie coś pozwolić. W końcówce rundy wobec kontuzji innych został wycofany na środek obrony.

Trener Brzęczek nie miał wielkiego pola manewru, jeśli chodziło o partnera dla Łukasza. Przy okazji dodajmy, że o ile Pielorz jest zawodnikiem stricte defensywnym, to ten drugi już od jakiegoś czasu ma pewne pole do udzielania się w ofensywie – to taki defensywno-ofensywny pomocnik. Tutaj aspirowali do tego Sławomir Duda i Povilas Leimonas. Nie brakowało jednak innych rozwiązań, jak stawianie na bardziej ofensywnych zawodników w pojedynczych meczach – Filipa Burkhardta czy Krzysztofa Wołkowicza.

Sławek zagrał na początek z Arką – słabiutko i na Kluczbork już nie wyszedł (pojawił się dopiero w końcówce). To dość specyficzny zawodnik, który większą liczbę meczów gra słabo, a 2-3 w rundzie notuje na poziomie zawodnika meczu. Tak było z Pogonią, kiedy zmienił kontuzjowanego Burkhardta w 40. minucie i był najlepszy, rozprowadzał akcję i może z różnym skutkiem, ale rozruszał grę ofensywną. Pamiętamy oczywiście o możliwości roszad w pionie i czasem zawodnik, który wyjściowo jest na defensywnym pomocniku przejmuje nieco więcej zadań ofensywnych. To tak jak wymienność pozycji napastnika z ofensywnym pomocnikiem. Na dziesiątce został Sławek w nagrodę ustawiony w Legnicy, ale o tym później. To co u Sławka ostatnio irytuje to próba gry niekonwencjonalnej, jakichś zagrań fałszem, piętą w momencie, kiedy trzeba po prostu podać prosto do partnera. Troszkę sobie drwiliśmy z tego, że to katowicki Ronaldinho, ale zawodnik nieraz pokazywał, że jak gra prosto to mogą być z tego efekty. Czasem można było odnieść wrażenia, że gra tak od niechcenia. Kolejne mecze były średnie, choć nie tragiczne. Za to w Bydgoszczy po raz kolejny był zawodnikiem meczu, starał się być głównym rozgrywającym, strzelał z dystansu coraz, coraz to lepiej, aż w końcu trafił w piękny sposób do siatki. W ostatniej kolejce z Wisłą było już spokojniej, ale grał też bardziej defensywnie.

Drugi z defensywnych pomocników to Povilas Leimonas. Popularny w Katowicach Lemoniada nie ma dobrej prasy wśród kibiców. Na wiosnę też nie grał pierwszych skrzypiec. W pierwszych meczach tylko wchodził na końcówki z ławki, aż w końcu zagrał z Miedzią. Przeciętnie, ale z bardzo dobrym klkunastominutowym okresem, kiedy notował celne podania i był głównym kreatorem gry. Ale to była chwila. Zagrał z Bełchatowem i Sandecją, z czego w tym drugim meczu jego strata zapoczątkowała akcję bramkową dla rywali. Fatalnie spisał się z Olimpią i został zmieniony w przerwie. Potem ze Stomilem mógł zanotować dwa kluczowe podania, a miał super sytuacje, ale podawał za mocno lub tracił. Z Chojniczanką było średnio, ale strzelił ważnego kontaktowego gola. Końcowe spotkania były już średnie, z niezłym w Bydgoszczy. Z Wisłą zagrał na stoperze.

W początkowej fazie grywał też tu Filip Burkhardt, który miał udział w zwycięstwie w Kluczborku, bo dobrze rozprowadzał akcje bramkowe. Niestety z Pogonią przy próbie strzału odniósł kontuzję i nici były z wiosny. A z Wisłą oglądaliśmy Krzysztofa Wołkowicza, który jednak wydawał się mocno zagubiony na tej pozycji.

Ofensywny pomocnik
Tutaj najwięcej spodziewaliśmy się po Bartoszu Iwanie. Co prawda najlepszą akcję podczas obecnego pobytu w GieKSie zanotował w 15. sekundzie swojego re-debiutu w Grudziądzu, ale jednak pamiętaliśmy jego postawę z czasów Adama Nawałki i liczyliśmy, że może to wróci. Niestety już pierwszy mecz z Arką był wprost tragiczny w wykonaniu Bartka. W drugim meczu z Kluczborkiem wydawało się, że odbił się od dna – strzelił gola i grał dobrze. W spotkaniu z Miedzią trener postawił na Sławomira Dudę, w nagrodę za dobry występ z Siedlcami. Okazało się jednak, że na dłuższą metę dziesiątka nie jest najlepszym rozwiązaniem dla Sławka. Lepiej to wygląda gdy atakuje jeszcze bardziej z głębi pola, właśnie z 60-70 metra. Szkoleniowiec widział, co się święci z Ajwenem i na Bełchatów zawodnik znów nie wyszedł w podstawowym składzie. Tym razem na boisku pojawił się Krzysztof Wołkowicz i rozegrał niezłe zawody. Z Sandecją było już słabo, a do tego Wołek powinien wylecieć z boiska, gdyż to on popchnął rywala, a nie Alan Czerwiński. Z Olimpią było już bardzo słabo, podobnie jak w przypadku Iwana.

Szkoleniowiec mając straszny ból głowy z obsadą dziesiątki zaczął kombinować. I na Rozwój w ataku wystawił Tomasza Zahorskigo, a do pomocy wycofał Grzegorza Goncerza. Ten manewr był potem powtarzany kilkukrotnie. Wyglądało to średnio, Gonzo nie wywiązał się z roli rozgrywającego (choć często także praktycznie jako drugiego napastnika) jakoś spektakularnie. Ale w Bydgoszczy grał bardzo dobrze i w końcu strzelił bramkę. Jeszcze w międzyczasie w meczach ze Stomilem i Chojniczanką zagrał Iwan, ale były to dwa tragiczne występy i trudno się było dziwić, że trener nie chce już stawiać na tego zawodnika.

Lewa i prawa pomoc
Skrzydła w GieKSie to bolączka od kilku lat. W praktyce co rundę mamy non stop roszady, rozpaczliwe próby wystawiania nowych zawodników, w nowych konfiguracjach, a ciągle nie ma efektu w postaci szybkiego, celnie podającego i ogólnie efektywnego bocznego pomocnika.

Takim miał być na prawej stronie Maciej Bębenek. Jesienią co prawda najpierw grał fatalnie, ale w środku rundy był najlepszym zawodnikiem GieKSy (do kontuzji). Niestety na wiosnę zawodził coraz to bardziej, aż w końcu – podobnie jak Iwan – stracił na dobre miejsce w składzie i do końca sezonu już nie grał (co prawda trener Brzęczek mówił, że to przez kontuję, ale…).

Bębenek zaczął od meczu z Kluczborkiem i kilka meczów rozegrał na poziomie noty 5,5-6, tak więc niczym absolutnie nie zachwycił. Z jego gry praktycznie nie było większego pożytku. Przełomem mógł być mecz z jego byłą drużyną – Sandecją. W pierwszej połowie grał bowiem bardzo dobrze i nawet wywalczył karnego. W drugiej, kiedy wszystko się posypało, posypał się także i Maciej. Nie asekurował, nie gonił rywali, którzy przeprowadzali skuteczne akcje ofensywne. Jeszcze nieźle spisał się z Olimpią, ale z Rozwojem było już bardzo słabo i zaczął się zjazd z formą – z przeciętnej w beznadziejną. Teraz już noty były na poziomie 3 w trzech meczach z rzędu (z Bytovią była nawet dwójka) i to oddaje mizerię tego zawodnika. Trener Brzęczek chyba powoli tracił cierpliwość i mecz z Chojniczanką był ostatnim występem Maćka.

Tym, który miał błyszczeć po stronie lewej był Adrian Frańczak lub Krzysztof Wołkowicz – tradycyjnie zawodnik 1-2 meczów na rundę. Z Arką w przypadku Wołka było bardzo słabo, z Kluczborkiem natomiast dobre zawody i gol. Generalnie nie było źle. W Legnicy został wystawiony w ataku, ale gola strzelił już po wycofaniu do pomocy. Z Miedzią i Bełchatowem grał Frańczak – średnio. Bardzo słabo Adrian natomiast wypadł z Sandecją, w pamięci mamy przede wszystkim kiks i w konsekwencji faul w polu karnym, po którym sędzia podyktował jedenastkę. Zarówno Wołek jak i Frańczak zaliczyli jeszcze kilka meczów na skrzydle pomocy, ale efektów z tego nie było żadnych.

Swoje kilka minut mieli jeszcze na skrzydłach młodzi: Patryk Szymański, Paweł Szołtys i Przemysław Sawicki.

Najlepiej zaprezentował się Szymański, który jak już wiemy, stał się zawodnikiem Jagiellonii Białystok. Z aktywów to najpierw w dwie minuty po jego wejściu na boisko padła bramka, w której miał pewien udział. Zawodnik w niektórych meczach wchodził z ławki i trochę wiatru robił, ale ciekawi byliśmy jego występu od pierwszej minuty. Tak się stało z Bytovią, ale cała drużyna zagrała beznadziejnie. Z Chojniczanką również wyszedł w podstawowym składzie, ale bez efektywności. Odwrotnie było w Bydgoszczy, wszedł na ostatnie 20 minut i GieKSa strzeliła trzy bramki, a jedną z nich Patryk. To było prawdziwe wejście smoka. Z Wisłą zagrał od początku – również dobrze. Uważamy, że pozbycie się tego zawodnika może odbijać się czkawką…

Paweł Szołtys – nie będzie kłamstwem, jeśli powiemy, że gdyby nie absencje Mateusza Kuchty, to Paweł mógłby nie powąchać murawy. Z Arką zagrał od pierwszej minuty, bardzo kiepsko. Potem w kilku meczach, gdy wchodził na zmianę pisaliśmy, że rozruszał nieco grę ofensywną, a z Pogonią po ciekawej akcji wypracował zwycięskiego gola. Potem jednak było już bardzo słabo – nawet jak wychodził w pierwszym składzie – z Olimpią i Rozwojem. Z Chojniczanką dalej było słabo, ale zanotował asystę z rzutu rożnego, kiedy Zahorski wyrównał. Z Chrobrym to był już istny dramat, same straty i złe podania. Generalnie ta wiosna była bardzo mizerna w wykonaniu zawodnika, na jesień prezentował się lepiej.

Przemysław Sawicki zaczął z Arką, ale potem musiał czekać do wystepu aż do meczu z Chrobrym. Na ostatnie dwa mecze wyszedł w pierwszym składzie. Nie pokazał w tych meczach w zasadzie nic, choć w Bydgoszczy był całkiem aktywny.

No i na deser – Oskar Stanik, który w doliczonym czasie gry zmienił Sawickiego (dlatego tu go ujmujemy) i strzelił cudowną bramkę – palce lizać, do dziś jesteśmy pod wrażeniem tego gola!

Podsumowanie
Szczerze mówiąc formacja pomocy na następny sezon to wielka niewiadoma. Nadal nie wiemy, kto odejdzie, kto zostanie. Faktem jest, że jedynym pewniakiem był Łukasz Pielorz. Cała reszta to były rotacje. Raz Łukaszowi towarzyszył Duda, raz Leimonas, czasem inni. Jako rozgrywający zawodził Iwan, trener próbował Wołkowicza, Goncerza, ale nadal to było kombinowanie niż pewność. Na skrzydłach to już zupełnie był misz masz. Tu mieliśmy coraz słabszego Bębenka, tutaj bezproduktywnego Wołkowicza. Kombinowanie z Szołtysem również nic nie dawało.

To wszystko sprawia, że linia pomocy wydaje się całkowicie do przebudowy. W Bębenka co prawda jeszcze można wierzyć, ale pojawia się pytanie, czy zawodnik jest przygotowany mentalnie. Zobaczymy, jakie będą kolejne ruchy kadrowe.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    Mecza

    18 czerwca 2016 at 13:33

    Iwan nie podobał mi się już za czasów Nawałki mimo że strzelił kilka bramek, on po prostu za mało biega. Przyszedł do nas kilka lat starszy i miał być zbawieniem.

  2. Avatar photo

    obiektywny

    18 czerwca 2016 at 15:11

    Szymański nie stał się zawodnikiem Jageilonii.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Szalone zwycięstwo w Warszawie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do obszernej galerii z wyjazdu do Warszawy. GieKSa po szalonej końcówce pokonała Polonię 2:1. Zdjęcia przygotowała dla Was Madziara.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Trzeba się wykazywać ogromnym charakterem”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis pomeczowej konferencji, po zwycięstwie GieKSy nad Polonią Warszawa 2:1.

Rafał Górak: Dzień dobry. Na pewno emocjonujące spotkanie, bo też sam scenariusz jego jest, można powiedzieć, dość specyficzny. Bramki jednak dla nas, w czasie już doliczonym, niewątpliwie te emocje podkręciły. Samo spotkanie było spotkaniem równym, myśmy dali się zaskoczyć, trochę niefrasobliwie weszliśmy w mecz. Daliśmy się zaskoczyć Polonii bramką, chcieliśmy odrobić tę bramkę w pierwszej połowie, ale tak jak mówię, spotkanie miało równy wymiar. Na pewno duży ciężar gatunkowy dla obu zespołów, chociaż wiadomo, że walczymy o ciut inne już dzisiaj cele. Ogromna determinacja, ogromna wiara w siebie mojego zespołu doprowadziła do tego, ze dzisiaj wyjeżdżamy stąd z trzema punktami, bardzo cennymi. Ja mogę tylko pogratulować zespołowi i temu, w jaki sposób reagował na boisku. Bardzo się cieszę z tego, że również nasi młodzi zawodnicy, również z naszej akademii, wnoszą jakąś cegiełkę do tego, że ten sezon z każdym meczem staje się dla nas coraz bardziej pasjonujący. Bardzo dziękuję mojej drużynie za ogromną determinację, za wolę walki, za zwycięstwo. Polonii życzę wszystkiego dobrego, bo to piękna historia i na pewno przepiękny klub. 

GieKSa.pl: Czy jest pan zadowolony z postawy Bartosza Jaroszka? Był trochę zagubiony, jeśli chodzi o grę na wahadle.

Górak: To nie są oczywiste pozycje dla niektórych zawodników i rzeczywiście, rola Bartka dzisiaj na pozycji wahadłowego, a jednocześnie waga meczu i ciężar gatunkowy meczu, ja absolutnie nie powiem. Być może to są trudne momenty, wiadomo, że jesteśmy przyzwyczajeni do gry Marcina Wasielewskiego, czy Grześka Rogali, którzy są klasycznymi wahadłowymi. Liczyłem na doświadczenie Bartka, na jego ogromny charakter i na jego podejście do takich momentów. Zawsze można na niego liczyć, dzisiaj mnie absolutnie nie zawiódł w grze. Być może będą momenty, gdzie zwrócimy uwagę co poprawić, ale jestem zadowolony. Wasielewski nie grał z powodu czterech żółtych kartek, też zszedł ostatnio z drobnym urazem, Grzesiek Rogala również, no i walczymy z czasem. Wiem, że każdy dzień i praca naszych fizjoterapeutów na najwyższym poziomie będzie doprowadzała do tego, że w następnym meczu będę mógł na nich liczyć. Dzisiaj już też Komor w zasadzie wrócił do drużyny, a Oskar Repka skończył karę za czerwoną kartkę, Christian Aleman również, mam nadzieję, z każdym treningiem będzie bliższy i w każdym meczu będzie do naszej dyspozycji. 

Pytanie o postawę Jakuba Araka, który wszedł i zdobył decydującego gola. Czy da mu ta bramka szansę na regularną grę?

Górak: Na pewno i Kuba i my, jako sztab, odczuwamy ogromną satysfakcję ze strzelonej bramki. Jestem bardzo zadowolony i zbudowany jego postawą. Jeśli napastnik nie dostaje minut, nie strzela bramek, to zawsze wokół niego robi się taka atmosfera ciężka, trudna. Trzeba się wykazywać ogromnym charakterem, gramy dla kibiców, oni nas po prostu oceniają. Taki jest nasz zawód, niekiedy ktoś jest za bardzo ktoś dotknięty, ale właśnie w takich momentach trzeba pokazywać swoją pasję do piłki. Moim zdaniem w niedalekiej przyszłości będzie świetnym trenerem, kapitalnie się z nim rozmawia o piłce, o tej sytuacji. On ją rozumie, wiem, że dzisiaj go to kosztowało dużo emocji, bo przecież  to jest Warszawiak, tym bardziej bramka tutaj smakuje niesamowicie. Ja jestem ogromnie szczęśliwy, że zdobył tę bramkę.

***

Rafał Smalec: Myślę, że sporo czasu upłynie, zanim nie tylko ja, ale wszyscy zrozumiemy to, co się wydarzyło w końcówce spotkanie. Śmiało można powiedzieć, że graliśmy najlepszy mecz w ostatnim czasie, a zostajemy z niczym. Popełniliśmy katastrofalne błędy i straciliśmy wszystko, na co pracowaliśmy przez tak naprawdę 89 minut. Teraz jedyne, nad czym będziemy musieli się skupić, to żeby to zrozumieć i wyrzucić z głów, spokojnie przepracować następny mikrocykl. Co bym nie powiedział to i tak nie będzie miało znaczenia, bo zostajemy z niczym. 

Pytanie: Kibice skandowali „Smalec do dymisji”. Czy taki scenariusz jest możliwy?

Smalec: Ja jestem trenerem Polonii i, z tego co wiem, nadal będę tę funkcję pełnił. Ja do dymisji się nie podam, władze nade mną ma prezes i jemu podlegam.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga