Dołącz do nas

Piłka nożna

Noty i oceny po Łęcznej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po najsłabszym spotkaniu w tym sezonie GKS Katowice przegrał z Górnikiem Łęczna 0:1. Oto jak oceniamy naszych piłkarzy za ten mecz.

Bartosz Mrozek – 6
Pierwsza połowa na 3, druga na 7, wiec wyjściowo 5 plus dodatkowy punkcik za obronę karnego i drugą poprawkę. Ponownie przy straconej bramce nie był głównym winowajcą, ale zaliczył wiele nerwowych interwencji. W drugiej połowie znacznie pewniejszy i bez błędów. Pierwsza mocno do poprawy, bo lepsza drużyna wszystko wykorzysta. Klątwa karnych pokonana, czas na czyste konta. 

Grzegorz Rogala – 4 
Pierwsza połowa jeszcze jako taka, druga do zapomnienia, bo kompletnie nic w ataku nie wynikało z jego strony. Kolejny raz problemy z grą prawą nogą i bezsensowne przekładanie na lewą, które kosztowało parę strat. 

Arkadiusz Jędrych – 6 
Oprócz Mrozka najjaśniejszy punkt w całej niedzielnej słabości. Parę razy ratował przed atakami rywala, dobry bloki strzałów rywali. Niby momentami nie dochodził agresywnie do rywala, ale taktyka przyniosła skutki, gdyż druga bramka nie padła. Tradycyjnie próbował wyprowadzać piłkę z głębi pola.

Grzegorz Janiszewski – 3 
W jak się okazało najważniejszym momencie spotkania odpuścił strzelca bramki, który zupełnie niekryty spokojnie skierował piłkę głową do bramki. Później już bez rażących błędów, ale i bez większych plusów. Opuścił murawę w 87. minucie.

Zbigniew Wojciechowski – 4
Nic wielkiego w ataku nie było. Czasem naiwnie próbował kiwać rywali, ale było to wszystko zbyt czytelne. W obronie bez większych błędów, ale Michalski raczej miejsca w składzie nie straci. Jak na pierwszy występ od pierwszej minuty po przeskoku z 4 ligi — tragedii nie było.

Jakub Habusta – 2 
Nic dobrego nie można napisać o występnie Habusty. Po raz kolejny niewidoczny, po raz kolejny bezproduktywny dla zespołu. Jak już dostał piłkę, to podawał za plecy i spowalniał akcje. Został zmieniony w 85. minucie.

Michał Gałecki – 4 
Nic wielkiego z jego strony nie zobaczyliśmy, ale mecz ułożył się tak, że atuty zawodnika o takim profilu nie były wykorzystywane. Brakuje szybkości w rozegraniu piłki. Próby były, ale słabe. Trafiony piłą w rękę, za co sędzia podyktował rzut karny, ale ciężko dopatrzyć się jakiegoś ruchu czy nienaturalnego ułożenia. 

Szymon Kiebzak – 4,5 
W pierwszej połowie najbardziej ofensywny zawodnik GieKSy. Po jego akcjach i próbach najwięcej zagrożenia, ale to i tak było za mało, by dać jakieś okazje napastnikom. Doceniamy próby gry „1 na 1”, bo tego zawsze brakowało. Od staranowania przez rywala w końcówce pierwszej połowy coraz słabsza postawa. Zmieniony w 79. minucie.

Arkadiusz Woźniak – 3 
Powrót do dawnej formy po dobrym spotkaniu z Olimpią. Niestety Arkadiuszo nie pokazał zwyżki formy i znowu nie daje sygnału, by na niego stawiać w kolejnych spotkaniach. Co się stało z tym zawodnikiem to jedna wielka zagadka. 

Patryk Grychtolik –  3,5
Coś tam próbował w ataku, dwa niezłe rozegrania w momencie, gdy GieKSa osiągała przewagę w pierwszej połowie. Zabrakło konkretów jak wielu zawodnikom GieKSy w ostatnich spotkaniach. Czekamy na więcej, bo dla niego był to debiut w pierwszym składzie. Nie było jednak widać żadnej nerwowości z tego faktu. Zastąpiony na boisku w 58 minucie.

Daniel Rumin – 2 
Kolejny po Habuście, który zniknął na boisku. Kompletnie bezużyteczny we wczorajszym spotkaniu. Liczba minut bez gola rośnie szybciutko. Bardzo dużo strat w środku pola i przegranych pojedynków fizycznych. Czas pomyśleć, czy nie dać odpocząć napastnikowi.

Dawid Rogalski – 3,5 (grał od 58. minuty) 
Najgorzej nie było, ale też nie ma się czym chwalić, chyba że weźmiemy pod uwagę jego celny strzał, który był jedynym GieKSy w tym spotkaniu. Parę prób krótkiego rozegrania, ale zawsze czegoś brakowało. 

Mateusz Kompanicki — bez oceny (grał od 79. minuty) 
Nic wielkiego z jego strony nie było. Słaba zmiana. 

Patryk Szwedzik — bez oceny (grał od 85. minuty) 
Bez okazji, nawet ciężko sobie przypomnieć choć jeden jego kontakt z piłką. Czekamy aż będzie mógł pokazać się w dłuższym czasie gry.

Mateusz Broda — bez oceny (grał od 87. minuty) 
Debiut w GieKSie i tyle można powiedzieć o jego występie. 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    1964

    26 sierpnia 2019 at 10:31

    Grychtolik 3.5.nie róbcie sobie jaj. 60 minut gry chłopak był poza grą.w godzinę 5 kontaktów z piłką.W podcastach chwaliliście go choćby miał być zbawieniem. Prawda tak że to taki sobie grajek.

  2. Avatar photo

    1964

    26 sierpnia 2019 at 10:43

    Nie skreślam Grychtolik. Ale jak miałbym dawać noty za ten mecz to wszyscy prócz Mrożka, Kiebzaka i Jędrycha dostali by notę 1 za to że wyszli na boisko!Czym różniła się gra Habusty od Grychtolik i reszty?moim zdaniem niczym!

  3. Avatar photo

    Mecza

    26 sierpnia 2019 at 14:28

    @1964,chyba te oceny są bardziej za oczekiwania a nie grę. Od Habusty ponoć więcej trzeba wymagać. Z drugiej strony to był chyba dobry występ Habusty skoro był niewidoczny i nie przewracał się tym razem na piłce 🙂

  4. Avatar photo

    Piotr Czaja

    27 sierpnia 2019 at 17:12

    Kolego 1964 wydaje mi się że nota Grychtolika różni się od Habusty tym, iż to Habusta grając na 8 odpowiadał za to żeby Grychtolik na 10 i inni zawodnicy ofensywni mogli te piłki dostawać, a tym czasem jak sam nie zszedł na swoją połowe po piłke to kapa. Habusta nie jest zawodnikiem kreatywnym i tylko to go może uspawiedliwiać Nie bronie Grychtolkk ale to jego debiut od 1 min, a absolutnie od doświadczonego Pana Habusty nie odstawał, co zresztą widać było w meczu z Olimpią gdzie wszedł bo kiksach Habusty i wypadł o niebo lepiej. Ten zawodnik w przyszłości powinien grać na 8 bo to uważam jego nominalna pozycja.Zbawieniem może nie będzie, ale to zawodnik myślący, który potrafi przyjąć prosto podać i wyjsć na pozycje czego nasi doświadczeni zawodnicy nie nauczyli się do dziś.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga