Dołącz do nas

Piłka nożna

Paszulewicz i Skrobacz po meczu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po meczu GieKSy z Jastrzębiem odbyła się konferencja prasowa, podczas której wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Jarosław Skrobacz i Jacek Paszulewicz.

Jarosław Skrobacz (trener GKS Jastrzębie):
Przede wszystkim to był taki mecz walki, na to się nastawialiśmy – jakby nie było – były to derby. Oprawa kibicowska mogła zaimponować. Bardzo przyjemnie się gra w takich warunkach. Do przerwy staraliśmy się stworzyć dobre widowisko, to my chcieliśmy rozpocząć od prowadzenia. Myślę, że GKS miał taki sam plan, ale to nam udało się go zrealizować, mieliśmy jeszcze kilka dogodnych sytuacji i możemy ubolewać, że do przerwy nie schodziliśmy z wyższym prowadzeniem, ale jak to się niekiedy mówi, wyższe prowadzenie usypia i wynik 1:0 był dla nas konkretny, a w drugiej połowie wiedzieliśmy, jaki mamy cel, czekaliśmy na kontrataki i myślę, że gdybyśmy z tych kilku szans wyprowadzili jedną czy dwie, mogliśmy zakończyć jakąś dobrą sytuacją dla nas. Cieszymy się, wygraliśmy, dopisujemy trzy punkty.

Jacek Paszulewicz (trener GKS Katowice):
Gratuluję trenerowi wygranej, ostatnio dość często przychodzi mi gratulować trenerom przeciwników. Nie mieliśmy prawa dzisiaj przegrać. Pierwsza połowa pod dyktando gości i za tę pierwszą połowę należy przeprosić kibiców. Mimo niekorzystnego wyniku, przez 90 minut wspierali mój zespół. Jeśli chodzi o drugą połowę, po raz kolejny wyszliśmy z innym nastawieniem. Ciężko na gorąco zdiagnozować, co jest przyczyną tak dużych wahań, jeśli chodzi o grę mojego zespołu. Nie ma co ukrywać, że ten mecz nam nie wyszedł. Mogę dzisiaj z całą stanowczością powiedzieć, że przed sezonem pomyliłem się, mówiąc o tym, że o grę defensywną będzie można być spokojnym. Myślę, że na chwilę obecną ostatnie mecze pokazują, że największy problem mamy właśnie z defensywą – nie mówię tu o indywidualnych błędach obrońców – cały zespół broni i cały atakuje, natomiast przypominając sobie GKS z zeszłej rundy, gdy traciliśmy bardzo mało bramek, gdy przeciwnik nie stwarzał sobie sytuacji, żeby nam zagrozić, co pozwalało nam na to, że strzelenie jednej czy dwóch bramek zamykało mecz. Dzisiejszy mecz unaocznił nam, że zderzenie z pierwszą ligą dla niektórych zawodników jest bardzo bolesne. Umiejętności czysto piłkarskie bardzo często schodzą na dalszy plan, dzisiaj mieliśmy okazję, żeby to zobaczyć i poczuć na własnej skórze. Szkoda, że ta nauka jest tak bolesna, bo przeciwnicy wykorzystują te sytuacje, tracimy punkty i na pewno jesteśmy daleko od tego, co zakładaliśmy sobie przed sezonem. Kolejna rzecz to to, że dzisiaj nie trafiliśmy z personaliami i to biorę na siebie jako trener. Zbyt mało wojowników wyszło w pierwszej połowie i przegraliśmy tę walkę wręcz. Korekta w składzie w drugiej połowie spowodowała, że wróciliśmy teoretycznie do gry, natomiast skuteczność działania jest na niskim poziomie, ciągle nie wykorzystujemy sytuacji, dajemy przeciwnikowi zbyt wiele, nie ujmując tutaj przeciwnikowi, ale jak na tak renomowany zespół, jakim jest GKS Katowice – na zbyt dużo pozwoliliśmy przeciwnikowi. Jeszcze raz gratuluję trenerowi, a nam nie pozostaje nic innego, jak wrócić do podstaw i do ciężkiej pracy.

Pytanie redakcji GieKSa.pl do trenera Paszulewicza:
Mówi pan, że nie wie, jakie są przyczyny wahań jakości gry. Mam hipotezę, że jedną z przyczyn jest zbyt duże rotowanie składem – patrzymy na drugą połowę meczu z Wigrami, która była bardzo dobra i nagle na mecz z Rakowem wychodzi zespół z kilkoma zmianami. Jest kombinowanie z Woźniakiem i Ruminem, nie gra Łyszczarz, który zagrał bardzo dobrą drugą połowę właśnie z Wigrami, stawiamy na Słomkę. Łyszczarz w Częstochowie gra cztery minuty, dziś w pierwszym składzie. Anon zagrał pół godziny z Rakowem, dzisiaj go widzimy w pierwszym składzie. Do tego dochodzi kwestia Wawrzyniaka, który z tego, co słyszymy, to jeszcze z miesiąc potrzebowałby, by dojść do siebie, a dzisiaj jest w pierwszej jedenastce…

Te wahania wystąpiły szczególnie w ostatnich dwóch spotkaniach. Trzy ostatnie odbyły się w ciągu tygodnia. Cykl meczowy, zwłaszcza jeśli chodzi o młodzieżowców, którzy mają duże wahania formy, związany jest z rotacją, która na pewno nie wpływa negatywnie na nich, bo każdy z nich jest w grze. Jeśli chodzi o mecz z Rakowem, chcieliśmy wyjść wysoko na przeciwnika, odciąć im możliwość grania, w związku z tym musieliśmy przejść na bardziej ofensywny system. Nie dało to spodziewanego efektu. Natomiast po tamtym meczu szukaliśmy zawodników, którzy najlepiej wyglądają, jeśli chodzi o regenerację – po dwóch dniach od Rakowa, który to mecz nie był łatwy dla nas i do samego końca próbowaliśmy zmienić oblicze tego spotkania. Natomiast dzisiaj, jeśli chodzi o Łyszczarza, którego państwo chwalicie za zeszły tydzień – dzisiaj uważam, że nie mógł się zmierzyć mentalnie z tak istotnym spotkaniem, jakim są derby z GKS Jastrzębie. David Anon od dłuższego czasu bardzo dobrze wygląda w treningu i myśleliśmy, że dzisiaj jest ten punkt, od którego mógłby regularnie zacząć występować w zespole. Nie chciałbym na gorąco oceniać przyczyn tych wahań, bardziej bym jednak rozpatrywał kwestii mentalnych niż umiejętności zawodników. Jeśli chodzi o Jakuba Wawrzyniaka, potrzebujemy impulsu, jeśli chodzi o uszczelnienie defensywy. Uważam, że dzisiaj zagrał mimo wszystko poprawne zawody, natomiast tak jak mówię – mamy problem, jeśli chodzi o grę w defensywie i tu upatruję zbyt dużej łatwości kreowania sytuacji przez przeciwnika i tracimy dużo bramek. W zeszłym półroczu straciliśmy jedenaście bramek, z czego tylko trzy z gry. To jest coś, co bardzo boli, bo mając wynik 0:0 i grając drugą połowę, w której podkręciliśmy tempo i przejęliśmy inicjatywę, być może ten wynik byłby inny, natomiast nie ma co się tłumaczyć, przegraliśmy, trzeba się uderzyć w pierś, że zbyt dużo błędów popełniliśmy jako zespół, a ja otwarcie mówię, że ze składem nie trafiliśmy.


14 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

14 komentarzy

  1. Avatar photo

    q2

    26 sierpnia 2018 at 00:55

    Pytanie i prośba do osób, które to czytają a zajmują się „image” naszego klubu to pewnie i trenera. Czy w ogóle, ktoś za to odpowiada?.

  2. Avatar photo

    q2

    26 sierpnia 2018 at 00:56

    Czy ktoś mu dobiera marynarki i krawaty?

  3. Avatar photo

    Irishman

    26 sierpnia 2018 at 02:18

    Nie jestem trenerem ale wiem, że każda defensywa wymaga zgrania i stabilizacji, żeby się dobrze prezentować. A u nas, a bieżącym sezonie zagrali już na obronie: Lisowski, Kamiński, Remisz, Kupec, Frańczak, Midzierski, Wawrzyniak, Słomka. No więc nie za bardzo rozumiem zdziwienie trenera Paszulewicza, bo ja raczej zdziwiłbym się gdyby było inaczej.

  4. Avatar photo

    Mecza

    26 sierpnia 2018 at 06:10

    q2, najlepiej ubrany trener w 1lidze. Poprzedni biegał przed kamerami w białej koszulce bez żadnego znaczka klubowego. Zresztą Maurycy też rzadko przywiązuje uwagę do koszulki jak robi wywiad a to błąd. Jest w pracy.

  5. Avatar photo

    Mecza

    26 sierpnia 2018 at 06:24

    Szkoda że trener nie dostrzega problemu. Przecież obojętnie kto by wyszedł gra nie byłaby inna. On się czepia pesonaliów a tu chodzi o pomysł na grę w ofensywie. Nie pisałem tego bo każdy się zachwycał ale mi się nie podobała pierwsza połowa z Tychami. Chaos i szarpanina chociaż te przebitki wygrywaliśmy i wydawało się że fajna gra.

  6. Avatar photo

    Mecza

    26 sierpnia 2018 at 06:27

    Z kim musimy zagrać aby na spokoju rozegrać atak pozycyjny na połowie przeciwnika? Z rezerwami z A klasy? Nie chcę słuchać o walce i ciężkiej pracy bo to każdy robi w tej lidze. Gdzie gra w piłkę? My chcemy awansować Panie Bartnik a nie walczyć jak inni.

  7. Avatar photo

    Mecza

    26 sierpnia 2018 at 06:31

    Broniłem Brzęczka napisali, to chyba dobrze? Opinia publiczna zwolniła Mandysza, trener który popełniał błędy jak każdy ale wiedział co robi bo robił to już kilka razy z powodzeniem. Wygrał ostatni mecz z liderem i został pogoniony i zastąpiony żółtodziobem który nie wierzy w to co robi bo by nie biegał tak nerwowo przy lini.

  8. Avatar photo

    Mecza

    26 sierpnia 2018 at 06:35

    Opinię wyraziłem ale Paszul musi zostać. Nie stać nas na tak częste zmiany. Sprawa jest prosta. 5 pkt straty do 2 miejsca po jesieni niech pracuje, więcej żegnamy się i koniec zabawy trzeba zatrunić fachowca. Na dzisiaj tylko Kaczmarek mi przychodzi do głowy bo Mandrysz jest spalony.

  9. Avatar photo

    Mecza

    26 sierpnia 2018 at 06:39

    Mam nadzieję że nie będzie już transferów bo to wyrzucanie kasy w tym poszukiwaniu jakości przez Paszula. Jego taktyka nie wymaga umiejętności co zreszta sam powiedział. Trener idealny dla przeciętnych, walczących o utrzymanie klubów.

  10. Avatar photo

    Mecza

    26 sierpnia 2018 at 06:44

    Przy tej jakości zawodników powinniśmy klepać na połowie przeciwnika a przegrywamy z beniaminkiem. Nawet Stawowy by to lepiej ułożył. Wiem, wiem co napiszecie ale on pracował w anormalnych warunkach teraz mogłaby być fajna piłka. Mecz z Pogonią na wyjeździe 4:3 nadal pamiętam. Nie o to chodzi w sporcie, o emocje?

  11. Avatar photo

    Mecza

    26 sierpnia 2018 at 07:19

    Śmieszne co on mówi, żartuje z nas? Kadra prawie zmieniona w całości a on zdziwiony że coś nie funkcjonuje jak w poprzedniej rundzie…

  12. Avatar photo

    Paszul

    26 sierpnia 2018 at 07:47

    prosiłem Pana Prezesa by zatrudnił Peszkę i co jest zgoda będzie rozluznienie w szatni

  13. Avatar photo

    PanGoroli

    26 sierpnia 2018 at 08:50

    Panie trenerze, nie ma Pan racji z rotacją – ona jest fatalna dla psychiki, dla morale. Fatalna, jeśli chodzi o zgranie, 'widzenie partnera tyłem głowy’. Panie trenerze, to akt odwagi i uczciwości, by przyznać, że temat przerasta… Z mojej strony dzięki za wszystko.
    Zgadzam się z Meczą – Paszulewicz za Mandrysza, wygląda to na sporą pomyłkę.

  14. Avatar photo

    PołudnioweK-ce

    26 sierpnia 2018 at 19:50

    Mam ciagłe wrażenie że jesteśmy na etapie przygotowań do sezonu..ciągłe rotacje w składzie..no kurwa tego nie ma nawet u największych w europie o naszym podwórku nie wspomne..trenerze skończ pan podskakiwać machać rękoma weź się pan kurwa Do Rzetelnej Solidnej Roboty Dla swojego Dla naszego dla Wspólnego Dobra

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

8:8 i bal pękła

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.

Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.

Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.

Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.

No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.

No i nie doczekaliśmy się.

Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.

I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.

W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.

Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.

Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.

Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.

I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.

Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.

Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.

Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?

Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.

I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.

Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?

Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.

Nie tędy droga.

Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.

PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu… z Tychami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.


Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.

Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.

Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.

Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Trzy punkty z Dolnego Śląska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.

W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.

Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak  wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.

Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.

Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.

Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław:
Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga