Dołącz do nas

Piłka nożna

Porażka lepszych – relacja z Cracovii

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Do meczu z Cracovią GKS Katowice przystępował w dobrych humorach – w końcu pierwsze dwa mecze – z ŁKS i Wartą zakończyły się wygranymi naszego zespołu. Zwłaszcza z Wartą gra była zadowalająca i przy wynikach Cracovii (1:0 z Okocimskim i 1:1 z Arką) katowiczanie nie stali na straconej pozycji. Do Krakowa wybierała się też bardzo liczna ekipa kibiców gości, mieliśmy więc nadzieję, że widowisko będzie ekstraklasowe.

Do składu powórcił Alan Czerwiński, który zajął miejsce na prawej pomocy. Na lewej oglądaliśmy Krzysztofa Wołkowicza. W środku tradycyjnie zagrali Sławomir Duda, Grzegorz Fonfara i Przemysław Pitry. Obronę utworzyli Dominik Sadzawicki, Adrian Napierała, Mateusz Kamiński i Bartłomiej Chwalibogowski. W bramce stanął Łukasz Budziłek, a w ataku Deniss Rakels.

Na początku Cracovia osiągnęła lekką przewagę. Już na początku gospodarze mogli uzyskać prowadzenie, ale potężny strzał z rzutu wolnego minimalnie minął bramkę Budziłka. W tym czasie GKS był schowany i rzadko ruszał z kontrami. Po upływie 15-20 minut GieKSiarze jednak zasygnalizowali, że nie chcą się w tym meczu tylko bronić. Szybka akcja lewą stroną Rakelsa i podanie „na patelnię” do Czerwińskiego, jednak ten nie trafił w piłkę, a miał przed sobą pustą bramkę. Widać było, że katowiczanie raz na jakiś czas ruszają z kontrą, ale sytuacji nie było. Dopiero w doliczonym czasie gry w pierwszej połowie Rakels nawinął obrońcę i strzelił lewą nogą, ale prosto w Pilarza. Wcześniej kilkukrotnie Cracovia zbliżyła się w pole karne, ale dobrze interweniował Budziłek.

Po przerwie GKS zagrał już kompletnie bez kompleksów. Raz po raz nasi zawodnicy próbowali atakować, ale brakowało strzałów. Przede wszystkim świetnie nasi zawodnicy spisywali się w destrukcji i nie pozwalali graczom Wojciecha Stawowego praktycznie na nic. Cracovia z rzadka dostawała się w nasze pole karne, ale w jednej z sytuacji sam na sam znów kapitalnie obronił bardzo dobry Budziłek. Gdy wydawało się, że napięcie w zespole gospodarzy rośnie (w sensie nerwowości), a trybuny raz po raz reagowały jękiem zawodu i irytacji, Cracovia przeprowadziła decydującą akcję. Kilkukrotnie wybijana piłka z pola karnego spadła pod nogi Stebleckiego, który uderzył z dystansu – piłka trafiła w Zejdlera, odbiła się rykoszetem i wpadła do bramki zmylonego Budziłka. Stadion popadł w euforię, a GieKSa od tego czasu przycisnęła jeszcze bardziej. W akcje ofensywnie zaangażowani byli i Sadzawicki, i Chwalibogowski, Duda, Pitry, Fonfara, Rakels. Ciągle brakowało jednak dokładności, a mimo to mieliśmy kilka okazji, jak choćby strzał Dudy zza pola karnego. GKS miał też całą masę rzutów rożnych, po których kilka razy zagotowało się pod bramką Pilarza. Cracovia już „broniła Częstochowy” i momentami jej zawodnicy na oślep wybijali piłkę. Sędzia doliczył tylko dwie minuty i mecz zakończył się zwycięstwem Cracovii – niezasłużonym z przebiegu meczu.

Kibice obu drużyn stworzyli bardzo dobrą atmosferę i życzylibyśmy sobie takowej co tydzień na meczach pierwszoligowych. Przede wszystkim fani GKS stawili się w sile ponad siedmiuset na sektorze gości i wspomagali piłkarzy dopingiem, a po meczu podziękowali im okrzykiem – „Byliście lepsi” i niech to będzie podsumowaniem tego meczu.

Katowiczanie przegrali, ale pokazali dobre przygotowanie i naprawdę niezły poziom. Można powiedzieć, że to był najlepszy z trzech dotychczasowych meczów. Jeśli taką postawę będą prezentować w dalszej części rundy wiosennej, o punkty możemy być spokojni.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    kibic

    23 marca 2013 at 21:29

    Chopcy naprawde ladnie zagrali ale taka jest pilka. liczy sie to co wpadnie. W druzynie widac postep, graja bez kompleksow a mamy przeciez wiekszosc mlodych graczy choc trzeba jeszcze dodac ze przydaloby sie im troche boiskowego cwaniactwa. Mimo wszystko mysle ze wkoncu zmierzamy w dobrym kierunku…

  2. Avatar photo

    jarek

    23 marca 2013 at 22:04

    Gratulacje!! Taką Giekse chcemy ogladać na Bukowej … Dzisiaj graliśmy jak to Mybyśmy walczyli o ekstraklase a nie cracovia:)W tym sezonie jeszcze namieszamy i zagramy niezłe mecze , a w przyszłym jak bedziemy tak grać to możemy poważnie myśleć o ekstraklasie

  3. Avatar photo

    wwww

    23 marca 2013 at 22:30

    szkoda bo jakby wygrali to byłaby walka o awans

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Piłkarsko GKS Katowice

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GKS Katowice nie jest już ponownie „debiutantem” w Ekstraklasie. Zespół zaliczył chrzest bojowy z Radomiakiem – to było prawdziwe święto dla całego klubu i wszystkich kibiców. Jeszcze pewnie przez jakiś czas będziemy czuć zapach tej nowości, ale już wkrótce liga stanie się ligą – miejscem, gdzie trzeba wykonać solidną cotygodniową pracę (plus oczywiście w ciągu tygodnia na treningach) i walczyć o ligowe punkty.

Drugim rywalem będzie Stal Mielec. Terminarz ułożył nam się tak, że – przynajmniej na papierze – oszczędził nam rywali z najwyższej półki. Że jednak do tego wagi przykładać za bardzo nie ma co, przekonaliśmy się w ostatnią sobotę, kiedy to Radomiak pokonał nas ekstraklasowym wyrachowaniem.

To nie jest jednak tak, że GKS nie miał w tym meczu nic do powiedzenia. W drugiej połowie, gdy piłkarze Rafała Góraka nie mieli już nic do stracenia, przycisnęli rywala, który decydował się grać na czas. Widać było u zawodników Bruno Baltazara obawę przed utratą tego prowadzenia. Można więc powiedzieć, że doświadczyliśmy w jednym meczu tego, że nie taka ta liga straszna, ale też, że gdy przeciwnik włączy ekstraklasowe doświadczenie – możemy mocno się pogubić.

GieKSa w ostatnich latach bardzo dobrze spisywała się na wyjazdach. Teraz jest okazja przypomnieć się szerszej publiczności na stadionach w najwyższej klasie rozgrywkowej. W pierwszej lidze w ostatniej dekadzie w Mielcu nie wiodło nam się zbyt dobrze. Potem drogi obu klubów się rozeszły, a Stal budowała swoją markę właśnie w Ekstraklasie.

W ciągu tygodnia doszło w Katowicach do kilku wzmocnień, z wyczekanym niczym legendarny Artur Siemaszko – Bartoszem Nowakiem na czele. Trzeba przyznać, że przyjście tego zawodnika do GieKSy wydaje się być tym, czego ten zespół naprawdę może potrzebować. Zawodnik bowiem ostatecznie nie został chyba doceniony w Rakowie, jak należy, a przecież i tak miał swój wkład i w mistrzostwo i inne osiągnięcia częstochowian.

Na ile zawodnik po tych perturbacjach transferowych jest gotowy do gry? Miejmy nadzieję, że w pełni, bo intuicja podpowiada, że może to być gracz odnotowujący dwucyfrowe liczby w sezonie.

Czekamy na dobry futbol piłkarzy z Katowic, niech to będzie w tym sezonie wizytówka naszego klubu i miasta, a pewne powiedzenie o naszym rywalu niech zostanie sparafrazowane tak, jak w tytule tego artykułu.

Wprowadzamy w felietonie małą modyfikację w porównaniu do tego, co było sygnalizowane przed rozgrywkami. Ciekawostki o karierach rywali pozostawiamy na mecze domowe, kiedy to dani zawodnicy po prostu przyjadą na Bukową. Dzięki temu moduł ten będzie obowiązywał przez cały sezon, a ci, którzy lubią takie smaczki na Bukowej, będą mogli ich doświadczać w większej ilości.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Wyjazdowa wygrana w obiektywie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do pierwszej ekstraklasowej galerii z wyjazdu. GieKSa pokonała na wyjeździe Stal Mielec 1:0. Zdjęcia przygotowała dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga