Mecz (dwumecz) z Wisłą to już historia. Po krótkim maratonie mamy ponad tydzień przerwy do kolejnego spotkania. Tradycyjnym post scriptum zamykamy więc temat piątkowego pojedynku, bo przed nami nie lada wyzwanie. Na Nową Bukową przyjeżdża Mistrz Polski – Lech Poznań.
1. Wyjazd do Płocka choć odległy, to jednak z możliwością „machnięcia” w trzy godziny z hakiem, więc nie trzeba było wyjeżdżać skoro świt. Dodatkowo pora meczu pozwalała się wyspać i przygotować do tej drogi, jak i wieczornych, emocjonujących wydarzeń.
2. Tym razem pojechaliśmy w 4-osobowym składzie, z debiutantami w tym sezonie: Grzesiem i Filipem oraz żelaznym składem czyli Patrykiem i moją skromną osobą. Choć w przeszłości cztery czy nawet pięć osób były normą, to ostatnio przeżywamy pewne problemy kadrowe. Ale dajemy radę.
3. Dla mnie była to druga podróż do Płocka w dwa tygodnie. Otóż po naszym meczu z Lechią nie wracałem do Katowic, tylko zostałem w Gdańsku, by nazajutrz pociągiem przejechać do stolicy polskiego przemysłu paliwowo-energetycznego.
4. Wtedy to miałem w zamiarze obserwowanie naszych najbliższych dwóch rywali w trzech meczach, czyli Wisły i Cracovii. Wtedy z powodu oberwania chmury mecz został jednak odwołany i zanotowałem pusty przelot.




5. Jednak w korespondencji z rzecznikiem prasowym Wisły widać było sympatię i życzliwość, więc nie miałem wątpliwości, że na nasz mecz z akredytacjami nie będzie problemu.
6. Po odebraniu samochodu, z Katowic wyjechaliśmy około godziny 14.00. Mieliśmy mnóstwo zapasu, co ostatnio zdarza nam się regularnie. Przede wszystkim ważne jest, aby przed meczem dobrze zjeść, żeby nie być zbyt nerwowym na samym spotkaniu.



7. Droga przebiegała szybko i sprawnie, z jednym małym wyjątkiem, gdy na jednym z MOP-ów nie było całkowicie wody, ani na stacji, ani w Maku, przez co nie mogliśmy sobie kupić ciepłego napoju. Awaria dotknęła całe to miejsce. Ale to był drobiazg.
8. W dobrej pogodzie i nieco po siedemnastej byliśmy w Płocku. Skierowaliśmy się więc na poszukiwanie pożywienia, a celem była pizzeria Patchwork, w której stołowałem się właśnie podczas wspomnianego pobytu w Płocku.

9. Po znalezieniu miejsca parkingowego i udaniu się do knajpy, zasiedliśmy do stołu na konsumpcje. Ja, Filip i Misiek wzięliśmy po pizzy, wyłamał się Grzesiu, który wybrał makaron.

10. Było to jedzenie fantastyczne i sycące, więc po spożyciu zarówno tejże strawy i napojów mogliśmy w dobrych humorach udać się po pierwsze punkty w delegacji w obecnym sezonie.



11 Do stadionu było niewiele, bo zaledwie około trzy kilometry. Próbowałem wypatrzeć te ogniki spalające gaz nad kominami rafinerii, które tak dobrze widziałem dwa tygodnie wcześniej. Teraz gdzieś tam dojrzałem zaledwie jeden w oddali. Ogólnie to bardzo efektowny i niespotykany widok.


12. Stadion – umiejscowiony na przeciw Orlen Areny – prezentuje się ładnie i estetycznie. Taki obiekt szyty na miarę. Ładna, niepstrokata elewacja, skromie, a jednak schludnie. W punkt.


13. Dla mnie była to pierwsza wizyta na nowym obiekcie, choć GKS grał tam już po raz drugi. Pamiętam za to doskonale stary stadion Wisły Płock, który – wedle moich rachunków – odwiedziłem pięć razy. Pamiętam choćby zwycięstwo 2:0 po golach Mateusza Zachary i Adriana Napierały, czy taki dość szalony remis 3:3. Stadion miał specyficzne te swoje dość płaskie trybuny. I ten budynek klubowy za bramką, charakterystyczny dla kilku stadionów w Polsce (np. w Opolu).
14. Przez to, że byłem tu dwa tygodnie wcześniej, pamiętałem, co i jak. Co prawda za drugim podejściem – ale wpuścili nas przez bramę wjazdową. Potem skierowaliśmy się do wejścia dla mediów.
15. Przed Cracovią (ale Wisły, nie GKS), sympatyczna pani wydająca akredytacje powiedziała „o, ale fajne nazwisko”. Pożartowaliśmy sobie, ile to Murzynów w Polsce jest, ja zaznaczyłem, że ich największe zagęszczenie jest w Beskidzie Wyspowym – rejonach Wiśniowej, Tymbarku czy Szczyrzyca. I zapowiedziałem, że wrócę tu za dwa tygodnie.

16. Tak więc przy wydawaniu akredytacji teraz, pani spojrzała na mnie i powiedziała „o, to pan!”. Więc odpowiedziałem: „Mówiłem, że tu wrócę”. Śmiechom nie było końca.
17. Z racji tego, że byliśmy na stadionie dwie godziny przed meczem, nie mogliśmy jeszcze wejść na salę konferencyjną, bo trwała tam odprawa – chyba ochrony. Dobrze, że mieliśmy pełne brzuchy, bo jednym z celów pojawienia się na sali była stadionowa gastronomia.
18 Skierowaliśmy się więc do Media Roomu, gdzie na spokojnie oczekiwaliśmy dalszych kroków. W niebywale cichym pomieszczeniu każdy w skupieniu przygotowywał się do meczu – była ekipa z Canal Plus, m.in. komentujący Krzysztof Marciniak czy prowadzący Super Piątek Cezary Olbrycht.

19. Co jakiś czas sprawdzaliśmy, czy sala konferencyjna jest otwarta, aż w końcu poszliśmy na sektor prasowy, żeby trochę popatrzeć, co i jak. I wybrać sobie dobre miejsce do obserwacji meczu.
20. Widok z sektora prasowego jest bardzo dobry. Odpowiednia wysokość, a jednocześnie bliskość. Do tego i od środka ładny, estetyczny obiekt. Przez mecz o 20.30 już było ciemno, więc jupitery były rozświetlone. Nic, tylko pozostawało czekać na rozpoczęcie tego widowiska.


21. Z racji dużej ilości czasu do meczu, gdy dostałem od Filipa informację, że salka jest otwarta, udałem się tam. Były już składy, więc nie wracałem na trybunę, tylko z salki wyjątkowo nagrałem nagrywkę przedmeczową.
22. Pojawiły się dwa rodzaje kanapek, z czego jedna taka jakaś dziwna, z czymś trudnym do zidentyfikowania. Czy to była jakaś masa czekoladowa z powidłami? Coś na słodko w każdym razie. Rozmawialiśmy o dżemie ze świni, ale to chyba nie było to. Drugie kanapki były już na wytrawno.


23. Wkrótce doniesiono do kociołka także zupę, coś a la bogracz. No i tutaj już włączyło się łakomstwo, bo mimo, że byliśmy najedzeni w Patchworku, to trzeba było skosztować lokalnych stadionowych specjałów. Wzięliśmy więc po miseczce. i tu już brzuchy mogły pęknąć. Jak mawiał klasyk – złote, a skromne.

24. Na około 45 minut przed meczem ponownie udaliśmy się z Filipem na trybuny, a Misiek i Grzesiu na murawę na foto. Kibice Wisły dość powoli zbierali się na spotkanie, sympatycy GKS na sektorze gości pojawili się natomiast niemal na ostatnią chwilę.
25. Warunki na prasówce – bardzo dobre. Szeroki blat, kontakty, dobra widoczność. Ogólnie komfort. Tylko zimno. Ale też nie mroźno. Na to przyjdzie czas, którego apogeum będzie pewnie w grudniu w Częstochowie.



26. To był drugi mecz z Wisłą Płock w ciągu czterech dni. Trener Górak dokonał tylko dwóch zmian w składzie, więc ciekawi byliśmy, jak to będzie wyglądać. I nie wyglądało to źle.
27. Niestety znów straciliśmy bramkę do szatni. Była to już trzynasta bramka stracona od 40. minuty pierwszej lub drugiej połowy w tym sezonie. Absolutny koszmar tracenia bramek do szatni. Nie wiadomo, czy jeszcze kiedykolwiek GKS takiego gola nie straci.



28. Był to również szesnasty z rzędu mecz (piętnasty ligowy) ze stratą bramki. To już prawie cała jedna runda. Również bilans fatalny.
29. Stadion ma na tyle specyficzną akustykę, że jak się robiło odrobinę ciszej, bo akurat był mały przestój w dopingu jednych czy drugich kibiców, było dość dobrze słychać odgłosy boiska. Zazwyczaj są one mocno wytłumione przez gwar.
30 W drugiej połowie GKS wyrównał, gdy Marcin „Dzik” Wasielewski pognał na bramkarza rywali i odebrał mu piłkę. Od razu przypomniał mi się gol z ówcześnie nazywającą się Petrochemią Płock, w 1997 roku, kiedy to Mariusz Luncik podał na Bukowej piłkę do Pawła Sobczaka, a ten strzelił bramkę. Po 28 latach GKS zrewanżował się dość podobną sytuacją. A swoją drogą Paweł Sobczak później grał w GKS, ale nie był mocnym punktem naszej drużyny.


31. Była jeszcze nieuznana bramka Adama Zrelaka, który na mikrometry znalazł się na spalonym. Kamery Canal+ uwieczniły klubowego fotografa Tomka Błaszczyka, który siarczyście dopytywał „co się stało?”. Każdy z nas w tej chwili zapewne miał taką reakcję.

32. Mecz zakończył się remisem 1:1, który ostatecznie był sprawiedliwy. Z dwumeczu to GieKSa wyszła zwycięsko – awans w Pucharze Polski i punkt na wyjeździe to bardzo dobry rezultat.
33. Po meczu oczywiście nagrałem nagrywkę pomeczową i jak się później okazało… wykorzystano jej fragment w przebitce w Lidze Plus Extra w segmencie „Trzecia Połowa”. To mój debiut w tej stacji. Późno, choć trudno, żeby było inaczej, skoro GKS przez 19 lat był poza ekstraklasą.

34. Zeszliśmy na konferencję prasową. W końcu ciepełko. Oczekiwaliśmy na trenerów, pijąc herbatę, która co prawda się kończyła, ale jeszcze gdzieś tam na dnie była.



35. Rafał Górak potraktował ten punkt jako zdobycz, Mariusz Misiura zwrócił się do osób, które mówią o kryzysie Wisły. Trener płocczan poprosił też o przekazanie życzeń urodzinowych pani trener Karolinie Koch. Dołączamy się oczywiście.
36. Tradycyjnie zostaliśmy na salce, by obrabiać materiały. Dlatego do północy na stronie była już relacja, konferencja, pierwsza galeria i wywiad z Lukasem Klemenzem.
37. Ogólnie to był dla nas dość ciężki czas, bo trzeba było odrobić trzy mecze w ciągu ośmiu dni. Spotkania z Cracovią i obie potyczki z Wisłą opakowaliśmy 70 newsami! Liczba niebywała, ale właśnie o to chodzi, żeby najszerzej i najlepiej jak się da opracować mecze GieKSy.
38. Wszystkie materiały to nasza autorska praca, nie stosujemy przedruków itd. To my relacjonujemy mecze, zadajemy pytania na konferencji, przeprowadzamy wywiady, mamy swoją publicystykę. Samo rozumie przez się, że cytaty z prasy mamy w prasówce, ale tu też pracą jest selekcja. Możemy być dumni, jak to hula w tej ekstraklasie – trzymamy ten ekstraklasowy poziom cały czas.
39. Ze stadionu wyjechaliśmy punkt północ. Bo już nas wyganiał ktoś z obsługi stadionu. Jeszcze Misiek poszedł na płytę boiska, bo czegoś zapomniał, więc ja też skorzystałem z tej możliwości i pojawiłem się na murawie przy tym przyciemnionym kolorowym wnętrzu.



40. Na parkingu jeszcze stał samochód oznaczony nazwiskiem płockiej gwiazdy – Daniego Pacheco. Ciekawe czy odnawiał się biologicznie jeszcze o tej porze w klubie 😉

41. Droga powrotna była spokojna, upłynęła m.in. na dywagacjach o czasie przeszłym określenia „trup ściele się gęsto”. Choć nie doszliśmy do jednej pewnej wersji, a internet jest pełen sprzeczności – postawiłem jednak w tekście na „ścielił się”, a nie „słał się”.
42. Jedno z wytłumaczeń było takie, że „słał” dotyczyłoby kogoś, kto tę czynność wykonywał, a „ścielił się” czyli czasownik zwrotny dotyczy pewnego samoistnego zjawiska. Jeśli jest wśród nas jakiś językoznawca, który z całą pewnością poda poprawną formę – prosimy o info!
43. Jeszcze po drodze zawitaliśmy na jeden z – olaboga – Orlenów, by przy herbatce oraz żurku (ja), bigosie (Misiek) i zapiekance (Flifen) uraczyć się o godzinie 1.30 czymś na ząb. Grzegorz wybrał innego rodzaju zupę 😉 Po drodze minęliśmy jeszcze autokar z piłkarzami GieKSy – to częsty motyw na powrotach z wyjazdów.



44. W Katowicach byliśmy około wpół do czwartej. Z dobrym wynikiem wróciliśmy z Płocka, a cały dwumecz okazał się dla nas bardzo udany.
45. Teraz jednak czas zacząć wygrywać, bo same remisy to za mało, by się utrzymać. Tak więc cenimy punkt, ale musimy częściej zacząć punktować za trzy.
46. W niedzielę mecz z Kolejorzem. Obowiązuje hasło – bij mistrza!
Najnowsze komentarze