Dołącz do nas

Felietony Hokej

Post scriptum po Fehervarze

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszam do tradycyjnego wyjazdowego „Post scriptum”, ale tym razem wyjątkowo z wyjazdu hokejowego.

  1. Pozwolę sobie nie wymieniać imiennie składu osobowego, aby nie obciążać szanownych kolegów historiami, które wydarzyły się na wyjeździe i zostały na wyjeździe, ale jednak warto je przytoczyć, abyście wiedzieli, że na wyjazdach panuje najlepsza atmosfera. Szanownych kolegów oznaczę ksywami: Kierownik wycieczki, Kartofel i Piwosz, a w trakcie czytania dowiecie się, skąd owe ksywy się wzięły.
  2. Tradycyjnie na wyjazd wyjechaliśmy kilkanaście minut po ustalonej godzinie, ponieważ ja nie lubię na nikogo czekać, jak się spóźnia, więc przyjeżdżam po czasie, jak już wszyscy są na zbiórce. Kierownik wycieczki oznacza godzinę wyjazdu na 8:45 i w drogę! Zaplanowaliśmy przejazd na bogato przez Brno i Bratysławę, aby trasa była możliwie najszybsza. Tym bardziej mając za kierownicą tak doświadczonego (czytaj: starego) kierowcę.
  3. Po minięciu pierwszej granicy można było usłyszeć na tylnych fotelach zbicie kieliszków i hulaj dusza, piekła nie ma. Od tej pory jechaliśmy bez tylnego lusterka, ponieważ kierownik nie mógł zdzierżyć widoku uśmiechniętych kolegów z alkoholowymi trunkami. Na szczęście dojechaliśmy bardzo sprawnie i przez te 5 godzin mogłem kolegom w samochodzie opowiadać o jedynych rzeczach, na których się znam w życiu, czyli oświetleniu i wypróżnianiu – bardzo cenna wiedza.
  4. Dojechaliśmy w okolicach 14:45 do hotelu, który znajdował się tuż przy stadionie Videotonu. W tym samym hotelu było jeszcze dwóch naszych kibiców, ale nie będę się o nich rozpisywał, bo w tym dniu „bolała ich głowa” 😉 Poszliśmy na szybki na obiad, licząc, że zdążymy na zbiórkę w centrum, ale obiad dostaliśmy dopiero o godzinie 15:50… Finalnie dojechaliśmy pod halę około godziny 17:00, widząc po drodze grupki żółtych koszulek na każdej ulicy.
  5. Oczom naszym przed parkingiem ukazał się „trener Górak” (czytaj: jeden z kibiców wybitnie podobny do trenera :)), który dyrygował samochodami i zwracał uwagę na żółte koszulki. Ostatecznie zaparkowaliśmy za autobusami na przygotowanym specjalnie dla przyjezdnych parkingu i ruszyliśmy w stronę wejścia. Chłopaki weszli od razu, natomiast ja miałem odebrać akredytację, co nie było takie proste, ale po „wytuptaniu” odpowiedniej osoby, zostałem przyprowadzony do specjalistki od marketingu, która oprócz założenia opaski akredytacyjnej (czytaj: hotelowej all inclusive) oprowadziła mnie po lodowisku i opowiedziała, co, jak i gdzie – super sprawa. Tam wszędzie można było odczuć gościnność na najwyższym poziomie.
  6. Po wejściu musiałem jeszcze wrócić się do auta, ponieważ kierownik stwierdził, że zostawił telefon w aucie, bo chciał poczuć klimat swojej młodości, kiedy telefonów nie było, ale jednak się rozmyślił. Po ogarnięciu wszystkiego szukałem miejsca na kamerę, co w tej hali nie było łatwe. Był jeden kapitalny punkt, ale niestety nie dostałem zgody na to miejsce, chociaż na trzecią tercję udało się już to ogarnąć – pewnie doping naszych zrobił takie wrażenie, że jednak zmienili zdanie 🙂
  7. Sam mecz to klasa sama w sobie, całą drugą tercję spędziłem na szczycie trybuny, która drgała po każdym skoku, czy mocniejszym dopingu – klimat nie do opisania. Samo bieganie z aparatem i kamerą, gdzie ludzie pozowali mega szczęśliwi do zdjęć, było po prostu czymś wyjątkowym i powodowało łzy w oczach, które tego wieczoru miałem kilkukrotnie.
  8. Najlepszy moment dopingu był w momencie, kiedy wszyscy zdjęli koszulki i dopingowali na pełnej mocy. Zaczepił mnie wtedy ochroniarz, pokazał kciuka i mówi: „Na lodowisku bez koszulek? Jesteście niesamowici! Pozytywnie pierdolnięci!” I to powiedział ochroniarz, który miał najtrudniejsze zadanie na hali. Łzy w oczach towarzyszyły mi jeszcze na sam koniec, kiedy miejscowi kibice krzyczeli KAAATOWICE – jest to we vlogu, do którego zapraszam. Była ta kwintesencja tego wieczoru.
  9. Po spotkaniu łapałem swoich szanownych towarzyszy. Kierownik przy największej grupie sprawdzał trzeźwość kolegów, natomiast szanowny Kartofel,  wspólnie z Piwoszem, czekali przy samochodzie, jak pokazały późniejsze wydarzenia, dobrze, że tam trafili, ponieważ gościnność Węgrów nieco rozmyła sposób percepcji rzeczywistości naszych towarzyszy. Kartofel dał radę zmieścić jedynie 6 browarów na hali, natomiast Piwosz zyskał miano piwosza po wlaniu w siebie 16 sztuk – jak się bawić, to się bawić.
  10. Ruszyliśmy na szybką kolację hotelową, gdzie miła kelnerka, która nas od razu skojarzyła po wizycie obiadowej, zorganizowała nam zupę w stylu gulaszu z mięsem i kartoflami. Piękna sprawa, jak na wieczór alkoholowy, chociaż po podaniu okazało się, że niekoniecznie. Danie zostało podane w bardzo specyficzny sposób, który na starcie spowodował u szanownego kierownika strach w oczach. Dostaliśmy pusty talerz, a obok niego wiszący garnuszek na specjalnym stojaku, który miał na podstawce rozpalony węgiel. Kierownik poprosił na starcie o spokój i cierpliwość, a on się wszystkim zajmie i poda grzecznie jak dzieciom na koloniach. Obstawiałbym, że to Piwosz będzie miał problem, jednak on podszedł do tematu podstępem – zdjął garnuszek i nalał na talerz. Kartofel natomiast po 15 sekundach od prośby o cierpliwość postanowił kulturalnie wywrócić pełny garnuszek na stół i pół podłogi w sali restauracyjnej.
  11. Od tej pory dowiedziałem się, że saga Harry’ego Pottera miała coś w sobie, ponieważ szanowny kolega został otoczony peleryną niewidką. Stwierdził, że nie zna języka i nie jest w stanie poprosić obsługi, ani przeprosić za sytuację, więc po prostu założył właśnie ową pelerynkę. Było mi tak wstyd, że za zupę o wartości 3 euro, zostawiłem pani 20 euro, wcześniej sam przepraszając za sytuację i prosząc o pomoc. W sumie Piwosz też zachował się wzorowo, niczym osioł w Shreku przy stole moczący kopyta w misce z wodą przed jedzeniem obiadu.
  12. Ruszyliśmy do pokoju oglądać LM, swoją drogą kapitalne spotkanie. Piwosz usnął po 15 minutach w pozycji „facepalm” – tego nie da się inaczej opisać, natomiast Kartofel oglądał z nami chwilę mecz, później również usnął na krześle. Stwierdziliśmy, że spróbujemy go obudzić i wołaliśmy: „córka ci się zgubiła!”, „żona dzwoni, coś się stało!” i tego typu, a na koniec ze zwątpieniem: „Piwosz ci polał”. Zgadniecie, co się wydarzyło? Odpowiedź jest oczywista.
  13. Rano przed czasem wystartowaliśmy na pyszne śniadanie, z planem wypoczęcia w SPA. Celowo o tym wspominam, ponieważ Piwosz przekąsił połowę kiełbaski i okazało się, że poległ. Około 11:00 wyruszyliśmy do Katowic i po drodze padł plan wizyty w Parlamencie. Podczas całej podróży powrotnej musieliśmy słuchać ciągłych historii Kierownika o wypróżnianiu i wymiotowaniu. Pamiętajcie, że z nim o niczym innym nie pogadacie…
  14. Do Katowic wróciliśmy w okolicach godziny 18:00 i powyższe wspomnienia to jest klasyczny wyjazd z redakcją. Czy muszę kogoś zachęcać do wsparcia naszych działań w razie potrzeby? Do następnego! Oby też jeszcze kiedyś w CHL 🙂

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga