Dołącz do nas

Felietony

[PRE SCRIPTUM] Jak nie ze Zniczem, to z kim?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przed GieKSą drugi z serii meczów u siebie granych co trzy dni. Po mocnym rywalu, jakim w środę było Zagłębie Sosnowiec, tym razem przychodzi czas na outsidera jak na razie tego sezonu – Znicz Pruszków okupuje ostatnie miejsce w tabeli.

Po meczu z Zagłębiem w wypowiedziach zawodników przewija się temat wysokiego poziomu gry, jednak braku skuteczności decydującego o podziale punktów. Zwraca na to uwagę choćby Grzegorz Goncerz czy Mateusz Abramowicz. Również i piłkarze z Sosnowca zwracają uwagę na konieczność szanowania tego remisu ze względu na liczne sytuacje GieKSy, ale zaznaczają też – i słusznie – że piłka meczowa w postaci rzutu karnego była po ich stronie.

Trener Brzęczek ma kilka zagwozdek personalnych przed meczem ze Zniczem, nie wszyscy zawodnicy bowiem zaprezentowali się dobrze. Mowa głównie o Macieju Bębenku, który dostał szansę, ale jej nie wykorzystał. Grzegorz Goncerz już od dawna jest w kryzysie strzeleckim i ratuje go chyba brak innych napastników (oprócz Sobkowa) w kadrze. Zawiódł Paweł Mandrysz, ale głównie pod kątem skuteczności i nie zdziwi nas, jeśli ze Zniczem dostanie szansę od początku, aby się zrehabilitować.

Pruszkowianie są beniaminkiem pierwszej ligi, ale już zdążyli się zorientować, że poziom jest tu dużo wyższy niż w drugiej. Dość powiedzieć, że po 5 kolejkach mają już na koncie połowę porażek z całego poprzedniego sezonu. Zaczęli od porażki u siebie z Bytovią 1:2 (gol Zembrowskiego). Co ciekawe w drugiej kolejce byli bliscy sensacji – patrząc z perspektywy tego, co dzieje się teraz. Do 88. minuty meczu w Suwałkach prowadzili 1:0 po golu Jagiełły, ale bramki Adamka i Zapolnika odebrały komplet punktów Zniczowi. Potem był bezbramkowy remis u siebie z Chrobrym i wyjazdowe 1:1 w Chojnicach (gol Jagiełły). W końcu w środę przyszła klęska u siebie 0:3 ze Stomilem Olsztyn, w czym udział miał m.in. Rafał Zembrowski – autor samobójczej bramki, a co ciekawe zawodnik ten do własnej siatki trafił również w poprzednim sezonie jako zawodnik Pogoni Siedlce w meczu w Katowicach. Nawiązując jeszcze do pechowo przegranego meczu z Wigrami w samej końcówce, należy dodać, że nie był to jedyny tego typu przegrany pojedynek. Jeszcze przed ligą w Pucharze Polski zespół mierzył się w Nowym Dworze Mazowieckim ze Świtem. Tam przegrywał 0:1, w 90. minucie Maciej Machalski doprowadził do wyrównania z rzutu karnego, by jeszcze później stracić gola na 1:2.

Po meczu ze Stomilem niepocieszony był trener Andrzej Prawda, który powiedział:
– Jestem w bardzo niezręcznej sytuacji dlatego, że trudno mi w tej chwili komentować to co działo się na boisku. Po prostu przeciwnik obnażył nasze wszystkie słabe strony, nasz brak doświadczenia, momentami brak umiejętności i również sprawy taktyki (…) Pozostaje mi tylko przeprosić kibiców Znicza za dzisiejsze spotkanie licząc na to, że kolejne mecze będą prezentować takie w formie walki i dyscypliny taktycznej, chociażby taki jak trzy dni temu w Chojnicach.

Co prawda skrótu meczu ze Stomilem nie znaleźliśmy (w chwili publikacji tego artykułu może już jest na stronie Polsatu), ale tutaj możecie sobie zobaczyć fragmenty wspomnianego meczu z Wigrami.

W zespole naszych jutrzejszych gości jest kilku całkiem konkretnie doświadczonych zawodników. Radosław Bartoszewicz już ponad 10 lat temu grał z Arką Gdynia w ekstraklasie. Potem zaliczył jeszcze wystepy w barwach Widzewa łódź w najwyższej klasie rozgrywkowej – ogółem ma ich 35 na koncie. Maciej Mysiak zagrał 24 mecze i strzelił 1 bramkę w ekstraklasie, a grał w niej w barwach GKS Bełchatów i… GKS Katowice. W naszym spadkowym sezonie zagrał 7 meczów ekipie z Bukowej, w tym pełne 90 minut ostatniego meczu z Górnikiem Zabrze. Adrian Paluchowski grywa ogony, a w ekstraklasie zagrał 30 meczów i strzelił 5 bramek. Zawodnik w sezonie 2009/10 wystrzelił z grubej rury w pierwszej kolejce ekstraklasy. Jako zawodnik Legii Warszawa ustrzelił hat-tricka w meczu z Zagłębiem Lubin. Niestety potem było już gorzej. Ale co ciekawe wszystkie 5 bramek zdobył w zaledwie dwóch meczach, bo oprócz wspomnianego hat-tricka sezon wcześniej zaliczył dublet z Polonią Bytom. No i zawodnik ma na koncie strzelonego gola na Bukowej w barwach… Znicza. GKS wygrał wówczas to spotkanie 2:1. Wydawało się, że lepszy start do kariery będzie miał 21-letni wychowanek Legii Aleksander Jagiełło. Zawodnik potrafił przecież w barwach Podbeskidzia zapewnić w 88. minucie meczu zwycięstwo właśnie nad Legią. Teraz niestety gra w ostatnim zespole pierwszej ligi, ale jako że jest młody – jeszcze dużo przed nim. I naprawdę trzeba na niego uważać.

9 lat temu do wielkiej piłki ze Znicza startował Robert Lewandowski. W archiwach odnaleźliśmy bramkę, jaką strzelił w wygranym przez Znicz meczu na Bukowej 2:1 i… czerwoną kartkę, jaką otrzymał napastnik Bayernu Monachium.

Aż tak klasowych zawodników Znicz Pruszków już nie posiada. GKS Katowice ma na koncie zaledwie 1 wygraną w 5 meczach i naprawdę można sobie zadawać pytanie – jak nie ze Zniczem u siebie, to z kim? Czas w końcu na pewną wygraną.


1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Tom

    26 sierpnia 2016 at 19:57

    Smutno patrzeć jak jeszcze nie tak dawno temu w tej samej lidze blaszok był zapełniony. Dziś nie ma nawet połowy tego oto do czego doprowadziły lata kopaniny w tej lidze…

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu… z Tychami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.


Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.

Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.

Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.

Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Trzy punkty z Dolnego Śląska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.

W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.

Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak  wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.

Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.

Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.

Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław:
Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie,  bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a  dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.

W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.

Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.

Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga