Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka
Przegląd mediów: Finał w Cardiff. Rózgi dla IIHF-u i urzędników. Laury dla kibiców
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.
Wczoraj zakończono głosowanie w plebiscycie Złote Buki 2024. Rozdanie nagród nastąpi na uroczystej gali 29 stycznia. Miasto rozdzieliło środki finansowe na działania z zakresu kultury fizycznej i sportu dla klubów i organizacji z Katowic.
Piłkarki po powrocie do treningów rozegrały kolejny mecz sparingowy pokonując Grot SMS Łódź 6:0 (4:0). Następny test-mecz piłkarki rozgrają w Pradze, a rywalkami będzie drużyna Slavii Praga. Spotkanie zaplanowano na sobotę 1 lutego Z zespołem pożegnała się Natalia Kulig. Drużyna męska rozegrała w miniony piątek ostatni sparing przed startem ligowej wiosny. Rywalem był bułgarski zespół Arda Kyrdżali. GieKSa wygrała 1:0 (0:0). Więcej na temat zgrupowania i meczy rozegranych w Larze znajdziecie na oficjalnej stronie GieKSy. W piątek 31 stycznia o 18:00 GieKSa meczem ze Stalą Mielec rozpocznie rozgrywki ligowe w 2025 roku.
Siatkarze rozegrali w ubiegłym tygodniu jedno spotkanie – z Bogdanką LUK Lublin. Niestety, nasza drużyna przegrała 1:3. Kolejny mecz rozegramy w najbliższą sobotę o 17::30 z Projektem Warszawa w hali w Szopienicach.
Hokeiści rozegrali jedno spotkanie – przegrane 1:2 z Unią. W rozpoczętym tygodniu drużyna zmierzy się z dwoma rywalami: już jutro (28 stycznia) z GKS-em Tychy oraz w czwartek (30 stycznia) z JKS GKS-em Jastrzębie. Oba mecze zostaną rozegrane w Satelicie i rozpoczmą się o 18:30.
PIŁKA NOŻNA
kobiecyfutbol.pl – Sparingowa sobota
W sobotę rozegrano serię spotkań towarzyskich, a jednym z najciekawszych był pojedynek Czarnych Antrans Sosnowiec z Górnikiem Łęczna, który zakończył się zwycięstwem zespołu z Sosnowca.
Bezbramkowym remisem zakończyło się spotkanie Śląska Wrocław z trzecim zespołem czeskiej ekstraligi – 1. FC Slovacko. Szczęść bramek zdobyły zawodniczki GKS-u Katowice, które wysoko wygrały z Grotem SMS Łódź. Wygraną HydroTrucku Radom 4:0 zakończył się pojedynek pierwszoligowca z KKP Warszawa. Lider Orlen 1 Ligi, KS Uniwersytet Jagielloński wygrał na własnym obiekcie z Rekordem Bielsko-Biała 2:1.
[…] GKS Katowice – Grot SMS Łódź 6:0 (4:0)
Bińskowska 3′, Vuskane 25′, Kozak 43′, 45′, Langosz 77′, 86′
GKS Katowice: Seweryn – Nieciąg (60. Tkaczyk), Hajduk (46. Michalczyk), Nowak, Włodarczyk (80. Grzegorczyk), Grzybowska, Kaczor, Turkiewicz (46. Bednarz), Kozak, Santa Sanija Vuškāne (60. Langosz), Bińkowska (60. Baumert).
slaskie.eska.pl – Katowice podzieliły pieniądze między kluby sportowe. GKS dostanie miliony, reszta co najwyżej tysiące
W 2025 roku Katowice przeznaczyły ponad 186,6 mln zł na działania z zakresu kultury fizycznej i sportu. Z tej kwoty 2,7 mln zł przyznano na realizację zadań z zakresu upowszechniania sportu i turystyki, 41,5 mln zł na zarządzanie obiektami sportowymi przez MOSiR i 17,7 mln zł na dofinansowanie funkcjonowania basenów miejskich. Część środków zostanie przeznaczona na realizację inwestycji, takich jak wyposażenie stadionu miejskiego GKS Katowice czy budowa boiska treningowego z zadaszeniem obok obiektu sportowego przy ul. Bukowej. Klub skorzystał również na wsparciu miasta w ramach dotacji na organizacje uprawiania sportu.
W tym roku na ten cel przeznaczono 23 mln zł. Środki trafią do 20 klubów, w których można trenować takie dyscypliny, jak piłka nożna, lekkoatletyka, futbol amerykański, hokej, koszykówka, siatkówka, tenis, badminton, szachy czy pływanie.
GieKSa zawnioskowała o 21,50 mln zł wsparcia i otrzymała 19,65 mln zł. To najwyższa dotacja, jaką miasto przyznało w tym roku i 85 proc. całej kwoty przeznaczonej do podziału. Pozostałe 3,35 mln zł podzielono między 19 pozostałych organizacji.
To nie pierwszy raz, gdy klub zgarnia największy kawałek ciasta przy stole. Mało tego, kawałek ten systematycznie pęcznieje. Dla porównania w zeszłym roku GKS Katowice otrzymał 17,63 mln zł dotacji (ponad 80 proc.), w 2022 roku zgarnął 17,5 mln zł, a w 2020 roku – 11,2 mln zł.
Podobnie jak w roku poprzednim, tak i w tym, największa pula z tych środków trafia do wielosekcyjnej GieKS-y, czyli klubu, którego reprezentanci walczą o najwyższe laury w wielu dyscyplinach. Hokeiści, po dwóch z rzędu tytułach mistrza Polski, w ubiegłym roku zostali wicemistrzami kraju, piłkarki pierwszy raz w historii sekcji zdobyły Puchar Polski i dodały do tego wicemistrzostwo Polski, siatkarze grają w Pluslidze, a Kacper Piorun z HETMAN GKS Katowice został w 2024 roku potrójnym mistrzem: Świata, Europy i Polski w Rozwiązywaniu Zadań Szachowych – podkreśla w informacji prasowej Sławomir Witek, naczelnik wydziału edukacji i sportu w katowickim Urzędzie Miasta.
[…] Pełna lista organizacji sportowych, które otrzymały dotacje z UM Katowice na 2025 rok:
1. GKS GieKSa Katowice S.A. – wnioskowano o 21 500 000 zł, przyznano 19 650 000 zł
2. KS AZS AWF Katowice – wnioskowano o 4 306 000 zł, przyznano 650 000 zł
3. Stowarzyszenie Klub Futbolu Amerykańskiego Silesia Rebels – wnioskowano o 978 350 zł, przyznano 450 000 zł
4. UKS „4” Katowice – wnioskowano o 129 400 zł, przyznano 35 000 zł
5. AZS „Uniwersytet Śląski” – wnioskowano o 1 248 900 zł, przyznano 430 000 zł
6. KKS „Mickiewicz” – wnioskowano o 891 100 zł, przyznano 490 000 zł
7. MKS MOS Katowice – wnioskowano o 25 900 zł, przyznano 15 000 zł
8. KS „06 Kleofas-Katowice” – wnioskowano o 42 950 zł, przyznano 35 000 zł
9. Fundacja Naprzód Janów Katowice – wnioskowano o 870 000 zł, przyznano 280 000 zł
10. UKS „Sokół 43” – wnioskowano o 214 200 zł, przyznano 130 000 zł
11. UKS „Lider” – wnioskowano o 28 500 zł, przyznano 15 000 zł
12. WSSiRN „START” – wnioskowano o 64 300 zł, przyznano 25 000 zł
13. LGKS ”38 Podlesianka” – wnioskowano o 622 000 zł, przyznano 190 000 zł
14. UKŁ „SPIN” Katowice – wnioskowano o 108 000 zł, przyznano 25 000 zł
15. ZUKS GKS Katowice – wnioskowano o 19 400 zł, przyznano 15 000 zł
16. Baseballowy Klub Sportowy „Rawa Katowice” – wnioskowano o 360 520 zł, przyznano 80 000 zł
17. MKS „Pałac Młodzieży” – wnioskowano o 70 200 zł, przyznano 30 000 zł
18. UKS SP 27 Katowice – wnioskowano o 660 600 zł, przyznano 420 000 zł
19. Śląski Klub Curlingowy – wnioskowano o 18 000 zł, przyznano 10 000 zł
20. KS „EDGE” Skating Academy – wnioskowano o 284 500 zł, przyznano 25 000 zł
21. Fundacja Sportowe Katowice – wnioskowano o 177 090 zł, przyznano 0 zł
22. UKS Volley Concept – wnioskowano o 33 815 zł, przyznano 0 zł
SIATKÓWKA
siatka.org – Niespodziewane kłopoty Bogdanki w starciu z outsiderem
Siatkarze Bogdanki LUK Lublin byli zdecydowanymi faworytami starcia z zamykającym plusligowe zestawienie GKS Katowice. Po raz kolejny przekonaliśmy się jednak, jak wymagająca jest nasza liga. Rozpaczliwie walczący o ligowy byt katowiczanie przegrywali 0:2, ale nie zwiesili głów i chcieli doprowadzić do tie-breaka. Wystarczyło jednak tylko na wygranie jednego seta i skończyło się 3:1 dla gospodarzy.
Lublinianie otworzyli mecz trzema długimi kontratakami (3:1). Przewaga gospodarzy nie trwała długo, katowiczanie dwukrotnie doprowadzili do remisu. Wyraźny rytm łapał Damian Domagała, który zapunktował również blokiem (10:9). Gra toczyła się punkt za punkt, GieKSa prezentowała solidną defensywę. W najlepsze tablica wyników wskazywała na remisowy rezultat. LUK prowadził po punktowym bloku, a GKS wyrównywał, odpowiadając tym samym (14:14). Niezmiennie trwało przeciąganie liny, choć inicjatywą wykazywali się podopieczni Massimo Bottiego, którzy po asie i bloku wygrywali 18:16, by po asie Domagały ukazał się kolejny remis (20:20). Asami wymienili się także Mikołaj Sawicki i Aymen Bouguerra (22:22). Goście nie wykorzystali piłki setowej, Wilfredo Leon wszedł i zapunktował zagrywką (25:24). Seta zakończył atakiem Sawicki oraz Aleks Grozdanow blokiem na Domagale (27:25).
Sytuacja od samego początku drugiej odsłony jawnie kreowała się na korzyść LUK-u. Po atakach środkowych, bloku i asie miejscowi odskoczyli na cztery oczka (6:2). Wraz z czasem jeszcze lepiej czytali grę, po dwóch blokach z rzędu zwiększyli przewagę do pięciu punktów (11:6). Na dobre swój koncert lublinianie zaczęli rozgrywać przy serii zagrywek Sawickiego – ten posłał w sumie pięć serwisów z rzędu, notując w międzyczasie asa (19:10). Katowiczanie stali się bezradni, rotował składem Emil Siewiorek. W końcówce GKS spowolnił jeszcze ogólne tempo gry, jednak niczego nie wskórał. Ostatnie dwa słowa należały do Sawickiego (25:15).
Również i w kolejną partię ekipa z Lubelszczyzny weszła uprzywilejowana (4:1). Gospodarze z akcji na akcję rozkręcali się w ataku – naprzemiennie z reguły punktowali Sasak i Sawicki (11:7). W porę przebudził się Bartosz Gomułka, który stanowił główny motor napędowy GKS-u. Młody atakujący swoim asem i kolejnym atakiem wyprowadził ekipę ze Śląska na prowadzenie (13:12). Miejscowi popełniali niekiedy błędy, nie do zatrzymania byli goście, którzy prezentowali dobrą obron. LUK co prawda złapał kontakt, jednak o remisie nie było mowy. Massimo Botti próbował zamknąć starcie w trzech częściach, desygnując Leona. W dalszym ciągu świetną defensywę prezentowali Ślązacy. Po kontrze Bougerry i jego bloku na Mateuszu Malinowskim GieKSa złapała kontakt (25:22).
Za ciosem poszli przyjezdni, którzy po trzech punktowych blokach i asie wygrywali 7:3. Grę przerwał włoski szkoleniowiec. Jego podopieczni wyraźnie zaczęli pracować elementem blok-obrona, dzięki któremu wyprowadzali skuteczne kontry (7:7). W dalszym ciągu ‘błyszczał’ przyjmujący LUK-u, gospodarze w mgnieniu oka wysunęli się na prowadzenie (10:7), Sawicki dołożył także blok (14:8). Bierni nie byli przyjezdni, jednak po tym, jak zmniejszyli dystans do dwóch oczek – po chwili traci sześć za sprawą bloku i autowych ataków (19:13). Wydawało się, że koniec meczu stanowi moment, ale wyraźnie uaktywnił się Berger, nie kończyli pierwszych akcji lublinianie (22:21). Obie ekipy na sam koniec ryzykowały w polu zagrywki. Chłodną krew w ataku zachowali Sawicki i Leon (25:22).
Bogdanka LUK Lublin – GKS Katowice 3:1 (27:25, 25:15, 22:25, 25:22)
HOKEJ
hokej.net – Finał w Cardiff. Rózgi dla IIHF-u i urzędników. Laury dla kibiców
Tradycyjnie pokusiliśmy się o subiektywne podsumowanie europejskich rozgrywek z udziałem polskiego zespołu. Podobnie jak na samą imprezę tak i na nasz tekst cieniem rzuciły się wydarzenia pozasportowe.
Władze Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie z wielką dozą zazdrości mogą zerkać w kierunku europejskich klubowych piłkarskich rozgrywek. Nawet Liga Konferencji UEFA, będąca trzecim w hierarchii pucharem zdaje się być bardziej pożądaną imprezą wśród zainteresowanych, niż rzekomo prestiżowa Hokejowa Liga Mistrzów. Cały splendor rozgrywek zdaje się rozmywać gdy zerknie się na średnią frekwencję widzów. W sezonie 2023-2024 na trybunach zasiadało średnio 3 383 kibiców.
[…] Kibice hokeja wysłali zatem do włodarzy IIHF-u jasny komunikat, że spotkania CHL są dla nich co najwyżej dodatkiem do ligowego harmonogramu, żeby nie powiedzieć, że nieco ciekawszym sparingiem. Jeszcze gorzej wygląda kwestia Pucharu Kontynentalnego. Tutaj nawet kluby upoważniane do występu w rozgrywkach, niczym w teleturnieju „jeden z dziesięciu” przekazują ten zaszczyt na kolejne ręce. Tak było chociażby w sezonie 2023/2024 gdy Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie miała duży kłopot, by znaleźć brytyjskiego przedstawiciela do startu. Najpierw odmówili włodarze Guildford Flames, a następnie Sheffield Steelers.
Strzałem w kolano dla IIHF-u okazała się decyzja o organizacji Finału w Cardiff. Ciężko mówić o prestiżu rozgrywek, w których z powodów pozasportowych nie mogą wziąć udziału wszyscy finaliści. W tle pozostaje oczywiście kwestia czy rosyjscy hokeiści powinni być w ogóle brać udział w europejskich rozgrywkach. Jednak jeżeli naszpikowany Rosjanami Arłan Kokczetaw został dopuszczony do udziału w Pucharze, topo stronie organizatora jest zorganizowanie Finału w takim miejscu, aby o końcowej kolejności drużyn mogły decydować wydarzenia z lodowej tafli.
A o tym jakie skutki będzie miało wybranie Cardiff jako gospodarza domyśleć się można było bardzo łatwo. Już przed rokiem z podobnymi problemami zmagał się Nomad Astana. Wówczas w kadrze kazachskiego klubu było jednak kilku Rosjan, co nie wpłynęło na absencję drużyny. Ciężko zatem interpretować decyzję o organizacji turnieju w Walii w innych kategoriach niż ukłon w stronę gospodarzy, wykonany kosztem powagi samej imprezy.
Negatywne skutki finału w Cardiff odczuli również hokeiści GKS-u Katowice. Choć w tej kwestii ciężko winić władze IIHF-u. Meandry urzędniczych procedur sprawiły, że katowiczanie podczas finału nie mogli liczyć na sześciu czołowych zawodników z Kanady. Śląski Urząd Wojewódzki przyjmujący wnioski o pobyt obcokrajowców w żaden sposób nie bierze pod uwagę specyfiki sportu zawodowego.
Kluby najwyraźniej nie mogą liczyć na indywidualne rozpatrywanie spraw i przyspieszone procedury. W praktyce, przy obecnym obłożeniu urzędu oznacza to w praktyce dla klubów z województwa Śląskiego bardzo problematyczne wnioski. Klub wzmacniając się przed sezonem zawodnikiem, który musi ubiegać się o kartę pobytu musi liczyć się z tym, że w pierwszym sezonie jego udział w europejskich rozgrywkach może stanąć pod znakiem zapytania.
Na szczęście pomimo wszystkich problemów organizacyjnych i zawiłości urzędniczych swój wysoki poziom zachowali kibice GieKSy. „Żółta ściana” katowickich fanów kolejny raz okazała się wizytówką naszego hokeja w Europie. Przyjemnie było wysłuchać opinii zagranicznych dziennikarzy, którzy przyznawali, że tęsknili za polskimi kibicami, a od czasów zeszłorocznego finału Vindico Arenie nie było dane poczuć tak głośnego dopingu.
Emocje do samego końca! Decydowały detale. Skuteczna rehabilitacja Fina
Miało być meczycho i było. W starciu 40. kolejki TAURON Hokej Ligi Re-Plast Unia Oświęcim pokonała na własnym lodzie GKS Katowice 2:1 i awansowała na drugie miejsce w tabeli. O triumfie biało-niebieskich przesądziły dziś niuanse.
Gdy mistrz Polski gra z wicemistrzem, to trzeba spodziewać się dobrego widowiska. Kibice, którzy obejrzeli to spotkanie z perspektywy trybun lub przed telewizorami z pewnością nie żałowali ani wydanych pieniędzy, ani straconego czasu. Nie zabrakło bowiem twardej walki, dobrych okazji strzeleckich i wybornych interwencji bramkarzy. Zarówno John Murray, jak i Linus Lundin świetnie wywiązywali się ze swoich obowiązków i pokazali, że naprawdę dobrze znają się na swoim fachu.
Obie drużyny były aktywne w ataku, ale nie ustrzegły się prostych błędów. Były też na bakier ze skutecznością i słabo radziły sobie podczas gier w przewagach. Finalnie zwycięstwo przypadło gospodarzom, którzy okazali się lepsi o jedno trafienie. AErik Ahopelto pokazał, że nie należy przejmować się niepowodzeniami. Z nawiązką zrehabilitował się za swój błąd z pierwszej tercji i dołożył sporą cegiełkę do zwycięstwa.
Tuż przed pierwszym wznowieniem uroczyście pożegnano Dariusza Wanata, wychowanka oświęcimskiego klubu, który po 11 sezonach w polskiej ekstralidze zdecydował się zakończyć karierę. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce wystąpił w sumie w437 spotkaniach, zdobywając w nich 34 bramki i notując 76 asyst. W poprzednim sezonie sięgnął z Re-Plast Unią Oświęcim po tytuł mistrzowski, a na jego szyi dwukrotnie zawisły też dwa srebrne i jeden brązowy medal.
W składzie GieKSy zabrakło dziś Błażeja Chodora i Marcusa Kallionkieliego. Z kolei trener Antti Karhula nie mógł skorzystać z usług Sama Marklunda i Daniela Olssona Trkulji, którzy zmagają się z urazami, a do meczowego zestawienia nie zmieścili się trzej obrońcy: Miłosz Noworyta, Kacper Łukawski i Kacper Prokopiak.
W pierwszej odsłonie wyższą kulturę gry zaprezentowali przyjezdni. To oni lepiej wymieniali krążek i wykazali się większą dokładnością. Na dodatek od szóstej minuty prowadzili 1:0, wykorzystując nieporozumienie Andreasa Söderberga i Erika Ahopelto. Gumę przejął Patryk Wronka i błyskawicznie znalazł się w sytuacji sam na sam z Linusem Lundinem. „Wronczes” nie kombinował tylko przymierzył z nadgarstka pod poprzeczkę i po chwili odbierał zasłużone gratulacje od swoich kolegów.
Oświęcimianie jeszcze przed przerwą mogli wyrównać, ale sposobu na Johna Murraya nie znaleźli kolejno Ville Heikkinen i Marcin Kolusz. W obu przypadkach katowicki golkiper skutecznie interweniował parkanami.
Podopieczni Jacka Płachty lepiej rozpoczęli też drugą tercję. Kilkadziesiąt sekund po wznowieniu na środku tafli prowadzenie mógł podwyższyć Jean Dupuy, który popisał się ładnym rajdem lewym skrzydłem, ale jego uderzenie obronił Linus Lundin. Szwedzki golkiper świetnie zachował się też przy dobitce Bena Sokaya, za co zebrał sporo braw od miejscowych kibiców.
Mogło się wydawać, że drugi gol dla GieKSy jest tylko kwestią czasu. Na dodatek w 24. minucie na ławkę kar odesłany został Carl Ackered. Katowiczanom przyszło grać w przewadze, ale niedokładność sprawiła, że gospodarze wyprowadzili kontrę. Henry Karjalainen pognał lewym skrzydłem, a następnie dograł wzdłuż bramki do Erika Ahopelto. 28-letni napastnik ze stoickim spokojem przyjął krążek, poczekał na ruch Johna Murraya i przymierzył pod poprzeczkę. Oświęcimscy kibice oszaleli ze szczęścia, a „Aho” odkupił swój błąd z pierwszej tercji.
Fin był później bardzo aktywny po obu stronach tafli iw 38. minucie wypracował kolejnego gola, dogrywając zza bramki do Antona Holma. Doświadczony Szwed długo się nie zastanawiał i trafił w lewe okienko.
Wicemistrzowie Polski na początku trzeciej tercji mogli wyrównać i mieli kilka znakomitych okazji. Nie wykorzystali ich kolejno Jean Dupuy i Bartosz Fraszko. Kanadyjczyk nieczysto trafił w krążek, a uderzenie lidera katowickiej ofensywy w sobie tylko znany sposób sparował Linus Lundin. 32-letni Szwed do samego końca nie dał się już pokonać, choć w końcówce zwijał się jak w ukropie.
Inna sprawa, że oświęcimianie nie zdołali posłać rywala na łopatki. Na niespełna dwie minuty przed końcem w sytuacji sam na sam z Murrayem znalazł się Henry Karjalainen, ale nie potrafił znaleźć drogi do siatki.. Później gumy w pustej bramce nie umieścił jeszcze debiutujący w ekipie Unii Lauri Huhdanpää do spółki z Ville Heikkinenem.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Najnowsze komentarze