Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego spotkania Raków Częstochowa – GKS Katowice 1:2 (0:1).
weszlo.com – Raków mógł patrzeć na GKS Katowice i się uczyć
Jesienią mogliśmy mówić: może i ten Raków męczy bułę niemiłosiernie, ale przynajmniej jest znakomity w obronie i tego nie można mu odbierać. Po sobotnim wieczorze nawet ta narracja nie przejdzie. W ataku: nuda, przewidywalność, schematyczność. W obronie: gafy, babole i błędy w ustawieniu.
To wszystko wykorzystał GKS Katowice, który zagrał tak, jak Raków chciałby. Króciutko wymieniał sobie piłkę, budował akcje od tyłu, ale też potrafił przyspieszyć, zagrać nieprzewidywalnie, no i popełniał mniej błędów z tyłu. Te ostatnie są kluczowe w kontekście tego spotkania, bo to one najbardziej kompromitują częstochowian.
Błąd numer jeden – Trelowski daje sobie strzelić po krótkim słupku. Przedziwna była to sytuacja, bo w szesnastce Rakowa roiło się od piłkarzy gospodarzy, a Bergier był sam i to na zerowym kącie, krótki słupek był w dodatku zabezpieczony przez Baratha. Teoretycznie nie dało się nic w tej sytuacji zrobić, ale… najpierw Trelowski wygonił kolegę z słupka, pokazując, że to on będzie go zabezpieczał, po czym napastnik GKS-u zszedł bliżej środka i uderzył właśnie przy słupku. W efekcie Barath ani nie zdążył powstrzymać strzelca, ani nie przykrył miejsca, w którym padł gol.
Sam Trelowski to i tak – mimo tego babola – jedna z nielicznych pozytywnych postaci w Rakowie, a to za sprawą obronionego karnego i sam na sam w ostatnich minutach. I tu dochodzimy do błędu numer dwa – Plavsić, który dostał od Marka Papszuna 45 minut, zdzielił w polu karnym Borję Galana. To kompletnie idiotyczne zachowanie, bo przecież Hiszpan wyjeżdżał z piłką poza szesnastkę, nic by ze swojej akcji nie wycisnął, wystarczyło go odprowadzić albo zablokować. Sędzia Myć początkowo niczego nie dostrzegł, ale powtórki VAR-u – już tak. Do wapna podszedł Jędrych, a Trelowski świetnie go rozczytał.
Błąd numer trzy – Kowalczyk, który ośmiesza Berggrena. Norweg nie znajduje się w zbyt dobrej formie, dzisiaj dwa razy kopał po autach, ale przy golu młodego pomocnika odwalił prawdziwą gangsterkę. Kowalczyk najpierw wszedł pomiędzy niego a Koczerhina, potem zagrał na klepkę z Bergierem, a w końcowej fazie akcji Berggren zastawiał piłkę przed rywalem i myślał, że skutecznie neutralizuje zagrożenie. Tylko że pomocnik GKS-u bez większego trudu przecisnął się obok niego i tak strzelił gola na 2:1.
Oczywiście, że w samej końcówce mieliśmy prawdziwą nawałnicę ze strony Rakowa. Papszun sięgnął wtedy po swoje najwyższe wieże – Rochę, Makucha i Rodina. Było blisko po główce Diaza czy bombie Koczerhina z okolic szesnastki, ale GKS stworzył sobie wtedy jeszcze większe zagrożenie (sam na sam wyszedł Milewski, lecz koncertowo zmarnował akcję). Wiele mówi o postawie Rakowa fakt, że jego bramka to w zasadzie prezent ze strony Kudły, który podał w polu karnym do Brunesa, co chwilę później wykorzystał Ivi Lopez. Jedynym celnym strzałem „Medalików” w pierwszej połowie była próba Amorima, która ledwo doturlała się do bramki.
No cóż, na takiej grze – powolnej, nudnej – jak widać daleko się nie zajedzie. Wielkie brawa należą się GKS-owi, który wywozi komplet punktów z trudnego terenu. Nie pękł na robocie, przetrwał trudne chwile i zagrał na własnych zasadach – ofensywnie i z polotem. Raków mógł patrzeć i się uczyć.
gol24.pl – Raków Częstochowa ograny przez GKS Katowice. To kolejny prezent dla Lecha Poznań
Wielka niespodzianka pod Jasną Górą. Faworyzowany Raków Częstochowa przegrał u siebie z GKS Katowice 1:2. Były spektakularne wpadki bramkarzy i niewykorzystany rzut karny. Bohaterem beniaminka okazali się Sebastian Bergier i powołany w zeszłym roku do reprezentacji Polski Mateusz Kowalczyk.
Zaznaczymy jedno: GKS Katowice zasłużył na to zwycięstwo. Grał intensywnie, ciekawie, w pierwszej połowie zdecydowanie lepiej. Wtedy też objął prowadzenie, gdy piłkę przy bliższym słupku jakimś cudem (lub jak kto woli po błędzie Kacpra Trelowskiego) zmieścił Sebastian Bergier.
W drugiej połowie to już była jazda bez trzymanki. Raków po wpadce Damiana Kudły, który właściwie skopiował błąd Gabriela Kobylaka z Legii Warszawa, doprowadził do remisu. A potem wszystko mu się posypało. Choć karnego nie wykorzystał Arkadiusz Jędrych to i tak prowadzenie dla gości odzyskał Mateusz Kowalczyk po solowej akcji.
Raków w końcówce postawił na dwie wieże (Leonardo Rocha i Patryk Makuch). Domagał się też jedenastki po rzekomej ręce Marcina Wasielewskiego. Ale nic z tego. Wyrównująca bramka już nie padła, co oznacza że pretendent do tytułu zaczął rok od remisu i porażki.
Dzięki wygranej GieKSa awansowała na ósme miejsce w tabeli. Rakowowi zrewanżowała się za porażkę 0:1 z początku sezonu.
Piłkarz meczu: Sebastian Bergier
Atrakcyjność meczu: 7/10
Kibice GKS Katowice w Częstochowie na meczu z Rakowem. Wyjazd jak marzenie
Kibice GKS Katowice wypełnili sektor na kameralnym stadionie przy Limanowskiego. Po ostatnim gwizdku w emocjonującym meczu wszyscy mieli doskonałe humory. A to dlatego, że beniaminek PKO Ekstraklasy ograł pretendenta do tytułu, wygrywając z Rakowem Częstochowa 2:1.
Mecz obejrzał komplet widzów. Jak podał spiker widowisko śledziło dokładnie 5500 osób. Przyjezdni z Katowice stanowili około 5 procent. Było ich bowiem około 300.
Po ostatnim gwizdku sędziego Wojciecha Mycia świętowano pod sektorem. Swoją koszulkę oddał autor gola i asysty, Sebastian Bergier. Piątki zbijał też uradowany trener Rafał Górak.
GieKSa zrewanżowała się Rakowowi za porażkę 0:1 z początku sezonu.
polsatsport.pl – Przerwana seria Rakowa! Niespodziewana porażka u siebie
Raków jest w tym sezonie niepokonany na wyjazdach, ale u siebie przegrał już po raz trzeci – tym razem z beniaminkiem z Katowic. Tym samym goście nie tylko zrewanżowali się częstochowianom za przegraną 0:1 z początku sezonu, ale też przerwali serię Rakowa, który nie przegrał 12 spotkań ekstraklasy z rzędu, od 30 sierpnia.
Początek meczu nie zapowiadał niespodzianki. Stroną atakującą był Raków i już w szóstej minucie powinien objąć prowadzenie, gdy z lewej strony piłkę wzdłuż bramki katowiczan posłał Ivi Lopez, lecz Adriano Amorim nie zdołał wykończyć tej akcji. Kolejną okazję gospodarze mieli w 10. minucie, ale skończyło się tylko na dużym zamieszaniu na polu karnym gości.
Potem gra się wyrównała, a GKS poczynał sobie coraz odważniej, m.in. w 14. minucie wywalczył rzut rożny, a w 17. strzał Oskara Repki zablokował Amorim.
Chwilę później kontratak gości prawym skrzydłem niespodziewanie dał im prowadzenie – Sebastian Bergier uciekł częstochowskim obrońcom, ale wyjście Kacpra Trelowskiego sprawiło, że znalazł się z piłką na linii końcowej, a potem wycofał się o kilka metrów i strzelił w krótki róg bramki, tuż przy słupku. Wydawało się, że bramkarz miejscowych bez problemów wyjdzie z opresji, ale piłka wylądowała w siatce.
Gospodarze sprawiali wrażenie nieco zdeprymowanych utratą gola, a na dodatek grali bardzo nerwowo i przydarzały się im kolejne błędy, zarówno w obronie, jak też w ofensywie. Pierwszy celny strzał oddali dopiero w 44. minucie za sprawą Amorima, ale uderzenie było zbyt słabe, by zaskoczyć Dawida Kudłę.
Za to po przerwie Raków od razu przeszedł do ataku. W 50. minucie dogodnej sytuacji, po akcji rozgrywającego 200. mecz w barwach czerwono-niebieskich Frana Tudora i dośrodkowaniu rezerwowego Srdjana Plavsicia, nie wykorzystał Jonatan Brunes.
W 51. minucie Kudła w dobrym stylu obronił uderzenie z dystansu Szweda Gustava Berggrena, ale w 54. katowicki bramkarz zbyt nonszalancko wyprowadzał piłkę z własnego pola karnego i przeszkodził mu w tym Brunes, a piłkę przejął Władysław Koczerhin, od którego otrzymał ją Ivi Lopez i strzałem z lewej strony doprowadził do remisu.
Można się było spodziewać, że Raków spróbuję „pójść za ciosem”, ale GKS starał się przenieść grę na połowę rywali. I w 58. min, w pozornie niegroźnej sytuacji przy linii końcowej, doszło do starcia Plavsica z Borją Galanem, po którym ten drugi padł na murawę.
Sędzia Wojciech Myć nie zareagował na tę sytuację, ale interweniował VAR i arbiter podbiegł do monitora, a potem odgwizdał rzut karny.
Okazało się bowiem, że filigranowy Serb zahaczył ręką o twarz Hiszpana. „Jedenastkę” na bramkę miał zamienić Arkadiusz Jędrych, ale jego intencje wyczuł Trelowski – rzucił się w lewo i odbił piłkę na rzut rożny.
Trzy minuty później padł jednak drugi gol dla katowiczan, gdy efektownym rajdem, którego nie potrafili przerwać częstochowscy obrońcy, i celnym strzałem popisał się Mateusz Kowalczyk.
Raków do końca walczył o remis, ale bezskutecznie. Najbliżej szczęścia był Berggren, ale Kudła zdołał przerzucić piłkę po jego strzale ponad bramką. Poza tym jeszcze wielokrotnie dochodziło do dużego zamieszania w polu karnym gości, lecz nikt nie potrafił skierować piłki do siatki.
Za to GKS mógł, a nawet powinien, przypieczętować zwycięstwo trzecim trafieniem. W 85. min Filip Szymczak strzelił jednak niecelnie, zaś w czasie doliczonym przez arbitra Sebastian Milewski przegrał pojedynek sam na sam z Trelowskim.
katowickisport.pl – Sensacja w Częstochowie! GKS Katowice ogrywa Raków
Tego chyba nikt się nie spodziewał. Piłkarze GKS-u Katowice wygrali w Częstochowie z Rakowem!
Katowiczanie są jednym z fajniejszych beniaminków w ostatnich latach. Kolejny raz udowodnili to w Częstochowie. A pojechali na szalenie trudny teren, bo Raków ostatni raz przegrał u siebie w sierpniu. Podopieczni Rafała Góraka zaczęli strzelanie w 19. minucie spotkania. W trudnej sytuacji świetnym strzałem popisał się Bergier, który pokonał Trelowskiego i było 1:0 dla przyjezdnych! Po przerwie przewaga ekipy Marka Papszuna zaczęła rosnąć i efektem tego było wyrównanie. Bramkę dla Rakowa zdobył Ivi Lopez. Chwilę później katowiczanie otrzymali rzut karny. Z 11. metrów pomyli się jednak Jędrych nadal mieliśmy remis. Ale beniaminek się nie poddał. W 65. minucie akcję Gieksy sfinalizował Mateusz Kowalczyk i było 1:2!
Oglądając to spotkanie można było być pod wrażeniem gry ekipy z Katowic. Po raz kolejny nie widać było tego, że to ich pierwszy sezon w Ekstraklasie. A Raków? Póki co wiosną zawodzi i może być im ciężko walczyć o najwyższe cele, a przecież marzy im się powrót na mistrzowski tron.
wkatowicach.eu – GKS Katowice wygrywa z Rakowem Częstochowa! Mateusz Kowalczyk z przepięknym golem
Oglądając to spotkanie, najlepiej było nie mrugać. Działo się wiele – od dynamicznych akcji, po proste błędy, czy niewykorzystany rzut karny. Najważniejsze jest jednak to, że GieKSa pokazała charakter i wygrała z Rakowem Częstochowa na wyjeździe 2:1.
W zimną lutową sobotę, GKS Katowice i Raków Częstochowa napisały kolejny rozdział swojej rywalizacji na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Trener Rafał Górak nie zdecydował się na żadne zmiany względem poprzedniego meczu i do boju od pierwszych minut ruszyła ta sama jedenastka, która rozpoczynała wygrane spotkanie ze Stalą Mielec. W 6. minucie spotkania Ivi Lopez groźnie zagrywał wzdłuż bramki, ale żaden z jego kolegów nie zamknął akcji. W tym fragmencie Raków prowadził akcje pozycyjne na połowie GieKSy, szukając możliwości dogrania w pole karne. Obrona GKS-u dobrze jednak reagowała na kolejne próby. W 16. minucie spróbowała GieKSa. Borja Galán wpadł w pole karne, jego podanie zostało przerwane, ale piłka trafiła pod nogi Oskara Repki na 19 metrze. Jego strzał zatrzymał się na nogach defensorów gospodarzy.
Kilka akcji później, Marcin Wasielewski podaniem otwierającym przestrzeń uruchomił Sebastiana Bergiera. Ten dopadł do piłki przed Kacprem Trelowskim i zatrzymał futbolówkę na linii kończącej boisko. Miał jednak na tyle dużo miejsca, że zdołał oddać strzał z ostrego kąta i zmieścił futbolówkę obok nogi bramkarza, dając GKS-owi prowadzenie.
[…] Na drugą połowę GKS Katowice wracał z prowadzeniem 1:0. Niestety w 54. minucie Ivi Lopez wykorzystał niedokładne podanie Dawida Kudły i doprowadził do remisu po strzale z bliskiej odległości. Chwilę później sprzed pola karnego uderzał Mateusz Kowalczyk, ale piłka leciała prosto w Kacpra Trelowskiego. W 62. minucie Arkadiusz Jędrych podszedł do rzutu karnego po faulu na Galánie, ale Trelowski przeczytał zamiar kapitana i obronił jego strzał z 11 metrów. Poprawił go jednak Mateusz Kowalczyk, który w 65. minucie wpadł w pole karne Rakowa i mocnym strzałem wpakował piłkę do siatki, przywracając katowiczan na prowadzenie. W 83. minucie Kudła przekierował na rzut rożny mocny strzał sprzed pola karnego Vladyslava Kochergina. Chwilę później odpowiedział Filip Szymczak, ale jego uderzenie nie zmierzało w światło bramki, choć niewiele się napastnik GKS-u pomylił. W jednej z ostatnich akcji sam na sam z Trelowskim wyszedł Sebastian Milewski, ale pomocnik nie zdołał wykorzystać tej 100-procentowej sytuacji. Wynik nie uległ zmianie i katowiczanie w Częstochowie wygrali!
Najnowsze komentarze