Na początek „ścieżki zdrowia” w 22. kolejce spotkań GKS rywalizował z Mistrzem Polski – Jastrzębskim Węglem, który był faworytem meczu. Jastrzębianie po niedzielnej porażce w finale Pucharu Polski podchodzili do tego spotkania w nadziei, że uda się podtrzymać imponującą serię zwycięstw w meczach ligowych, natomiast katowiczanie liczyli na sprawienie sensacji w pojedynku ze znacznie wyżej notowanym rywalem.
GieKSa rozpoczęła mecz z Jastrzębskim z jedną zmianą personalną w porównaniu do poprzednich gier, mianowicie Jakub Szymański zastąpił w wyjściowej „szóstce” Tomasa Rousseaux, który zmaga się z problemami zdrowotnymi. W składzie mistrzów Polski obyło się bez niespodzianek – w wyjściowym zestawieniu w linii ataku nadal nie znalazł mistrz olimpijski Stephan Boyer.
Pierwsze piłki premierowej partii w wykonaniu gospodarzy uwydatniały problemy naszej drużyny w elemencie przyjęcia zagrywki, w przeciwieństwie do GKS-u, który wiele krzywdy zagrywką jastrzębianom nie robił. Braki w pozytywnym przyjęciu GieKSa nadrabiała pasywnym blokiem i skuteczną grą w kontrataku aż do stanu 10-10. Błędy przydarzały się także Micah Ma’a na rozegraniu, który przeplatał świetne dogrania na pojedynczy blok, z zagraniami bez tempa w ataku. Wciąż urzędujący mistrzowie Polski wykorzystywali nasze potknięcia bez skrupułów, zdobywając 4-punktową przewagę na półmetku seta. Dystans do rywali udało się nieco zmniejszyć dzięki świetnej trzy punktowej serii zagrywek Szymańskiego. Jednak to dalej było zbyt mało, aby zagrozić gospodarzom. Nie radził sobie Quiroga na lewym skrzydle, nie kończył piłek też Jarosz na prawym. Nadal mieliśmy problemy z przyjęciem, co zmuszało nas do kończenia akcji z sytuacyjnych piłek – niestety bez efektów. Przy stanie 19-22 w polu serwisu – dzięki jednej punktowej, a drugiej odrzucającej zagrywce Gonzalo Quirogi – zmniejszyliśmy stratę punktową, lecz nie udało się już wyciągnąć tej partii i ostatecznie ulegliśmy 23-25.
Początek drugiej partii nadal uwydatniał problemy GKS-u w elemencie przyjęcia zagrywki. Piłki przyjmowane nad siebie, zero w skuteczności przyjęcia perfekcyjnego, doprowadziło do możliwości grania jedynie „sytuacyjnego” na lewe, bądź prawe skrzydło. Tam czekał na naszych atakujących od razu podwójny lub potrójny blok rywali. Szybko zarysowała się pięciopunktowa przewaga jastrzębian. Na taką sytuację na parkiecie zareagował trener Grzegorz Słaby, wprowadzając w miejsce Micah Ma’a Jakuba Nowosielskiego. Pierwsze piłki świeżo wprowadzonego rozgrywającego były obiecujące, GieKSa zdobywała punkty na pojedynczym bloku rywali. Jednak rywale nie popełniali błędów własnych, co wciąż pozwalało gospodarzom utrzymywać bezpieczną przewagę. Mimo dobrego wejścia w spotkanie, pomyłki wzorem kolegów z zespołu zaczął popełniać także i Nowosielski. Najpierw złe dogranie do Jakuba Jarosza na prawe skrzydło, z którego nie dało się już nic wycisnąć, następnie nieporozumienie w rozegraniu „pipe’a”. Nie kleiło się nic – mieliśmy 14-22. Przewaga rywala była coraz bardziej wyraźna, brakowało jakiegokolwiek argumentu. Zdecydowana przegraliśmy do 18, głównie przez: brak przyjęcia zagrywki, brak rozegrania, brak skuteczności w ataku – jastrzębianie przytrzymali nas w każdym elemencie.
Na trzeciego seta wyszliśmy z nową energią. Brak kalkulacji w ataku dał nam dwupunktowe prowadzenie. Poprawiło się przyjęcie, poszła za tym jakość w ataku. GieKSa za sprawą skutecznego Jarosza doprowadziła do prowadzenia 12-8. Jednak kiedy wydawało się, że w końcu złapaliśmy rytm, pasywny blok gospodarzy dał dwie kontry i przewaga stopniała do jednego punktu. W tym secie nie brakowało dramaturgii. Zagrywka Micah Ma’a przywróconego do „6”, wraz z początkiem seta ponownie pozwoliła odbudować minimalną przewagę, którą po chwili znów straciliśmy przez problemy z wykończeniem ataku po sytuacyjnym rozegraniu. Mistrzowie Polski dopięli swego, doprowadzając do remisu 20-20. Punkt za punkt, aż do momentu, w którym 23. oczko zdobyliśmy dzięki świetnemu podwójnemu blokowi na Hadravie. Miało Jastrzębie szansę na kontrę, lecz po raz kolejny pomylił się Hadrava posyłając piłkę w aut. Mieliśmy trzy piłki setowe, z których drugą wykorzystaliśmy i przegrywaliśmy już tylko 1-2.
Rozpoczęcie czwartej partii było kontynuacją końcówki trzeciego seta. Graliśmy pewnie, kończyliśmy pierwszą akcję, aż do stanu 5-5, kiedy to zatrzymany został Jarosz. Były potrzebne dwie kontry w górze, aby odzyskać prowadzenie. Udało się skończyć drugą, gdy zrehabilitował się nasz kapitan. Po chwili dołożył punkt Ma’a i wyszliśmy na dwupunktowe prowadzenie 8-6. Przy stanie 11-10 po trudnej zagrywce Hadravy, najpierw skończył atak ze środka Marcin Kania, następnie po dwóch kontrach Quirogi oraz Jarosza uzyskaliśmy przewagę 14-10. W międzyczasie, w miejsce Clevenot, w drużynie gości pojawił się były zawodnik GKS-u – Rafał Szymura. Po chwili dwa punkty z rzędu zdobył Kuba Szymański – najpierw skończył atak po bloku, następnie kontrę. Straciliśmy dwupunktową przewagę po błędach w ataku Jarosza oraz wideo weryfikacji, która wykazała złe zagranie Szymańskiego. Chwilowy przestój na szczęście zakończył atak Quirogi z szóstej strefy. Cudowny blok na Hadravie Piotra Haina znów dał nam prowadzenie 22-20! Popełniliśmy po chwili błąd w przyjęciu i mimo piłki w górze znów mieliśmy remis po 23. Kuba Jarosz dał piłkę setową po mocny ataku z prawego skrzydła. Graliśmy na przewagi. Przy stanie 28-28 Quiroga popełnił kuriozalny błąd, „kupując” piłkę autową i Jastrzębski miał dwie piłki meczowe. Odrobiliśmy straty i w wyśmienitym stylu skończyliśmy czwartego seta na przewagi 34-32!! To, co wydawałoby się niemożliwe, stało się faktem. GieKSa doprowadza do piątego seta, mimo niekorzystnego wyniku 0-2.
Tie-break na początek przyniósł niestety rozbicie naszego tercetu przyjmujących. Jastrzębianie „ukłuli” nas zagrywką. Szybko przegrywaliśmy 1-4. Wróciły demony z pierwszych dwóch partii. Kolejne złe przyjęcie serwisu rywali i 3-7. Znów brakowało kluczowego elementu, który pozwoliłby rozegrać piłkę w ataku. Gospodarze utrzymali dystans, raz po raz punktując zagrywką i powiększając w ten sposób przewagę punktową do 12-7. Świetna zagrywka Jarosza oraz Quirogi pozwoliła nam zmniejszyć stratę punktową, lecz jednak to jastrzębianie mieli piłki meczowe. Trzecia z nich została wykorzystana. Przegraliśmy w decydującej partii 12-15.
Ogromne brawa dla naszych siatkarzy. Postawili się Mistrzowi Polski. Mimo porażki 2-3 zdobyliśmy 1 punkt, który być może okaże się kluczowy w walce o czołową ósemkę ligi. Nasza drużyna po raz kolejny pokazała, że stanowi kolektyw, który jest w stanie zagrozić każdej drużynie, nawet tej, która jest topową w Europie. Siatkówka, jaką dziś zobaczyliśmy, była najlepszą reklamą, którą mogliśmy sobie wymarzyć. Najlepszą reklamą Polskiej Ligi Siatkówki, najlepszą reklamą tego sportu. Już za tydzień starcie z klubowym mistrzem Europy. Po marzenia!
Jastrzębski Węgiel – GKS Katowice 3-2 (25:23, 25:18, 22:25, 32:34, 15:12)
Najnowsze komentarze