W kolejnej części wspomnień z pucharowych wojaży GieKSy po Europie dalej pozostajemy na Wyspach Brytyjskich. Ze Szkocji przenosimy się bardziej na południe, a dokładniej do największego miasta Walii położonego nad rzeką Taff, czyli Cardiff.
Zaledwie trzy dni po rozegranym na stadionie Rose Bowl w Pasadenie finale Mistrzostw Świata ‘94 pomiędzy Brazylią i Włochami, rozlosowano w szwajcarskiej Genewie pary rundy kwalifikacyjnej Pucharu UEFA. Ze względu na nowy format w Lidze Mistrzów, aż 22 najniżej sklasyfikowanych w rankingu klubów UEFA krajowych mistrzów zmuszonych było do rywalizacji tylko o Puchar UEFA. W konsekwencji tej reformy pierwszy raz w historii rozgrywek rozegrano rundę kwalifikacyjną, a liczba biorących udział zespołów wzrosła z 64 do 91.
GieKSa swój udział w tamtej edycji Pucharu UEFA zapewniła sobie dzięki wywalczeniu wicemistrzostwa kraju w sezonie 93/94. Niestety ze względu na pozycję w rankingu klubów UEFA, nasz zespół zmuszony był do startu właśnie od rundy wstępnej. Drużynie prowadzonej przez Piotra Piekarczyka los przydzielił reprezentanta ligi walijskiej – Inter Cardiff. Losowanie można było uznać za naprawdę dobre. Rywal wydawał się spokojnie do przejścia, a także uniknięto dalekich wyjazdów do Armenii, Azerbejdżanu, Gruzji, czy Izraela.
Była to druga rywalizacja polsko-walijska w historii europejskich pucharów. Wcześniej w sezonie 1975/76 w 1/8 finału Pucharu Zdobywców Pucharów Stal Rzeszów zmierzyła się z Wrexham. Rzeszowianie okazali się wtedy gorsi od zespołu z Walii, ulegając 1:3 (0:2, 1:1) w dwumeczu.
Sezon 94/95 był dość wyjątkowy dla ligi walijskiej. Walia po raz pierwszy w historii mogła wystawić aż trzy zespoły w europejskich pucharach. Poza standardowymi miejscami dla mistrza kraju i zdobywcy pucharu przepustkę do gry otrzymał również wicemistrz. Z nowych wytycznych kwalifikacji skorzystał Inter Cardiff, który uplasował się na drugim miejscu w tabeli w sezonie 93/94.
..O losowaniu w mediach
W brytyjskich dziennikach dzień po losowaniu, które odbyło się w Genewie, można było przeczytać kilka krótkich wzmianek na temat rywalizacji Interu z GKS-em.
Dziennik „The Independent” zwrócił uwagę na to, że po raz pierwszy w historii Walia wystawi trzech reprezentantów w pucharach, a los Interu Cardiff ocenił jako trudne zadanie.
.
Z kolei w raporcie z losowania w „London Times” możemy jedynie przeczytać wzmiankę, że debiutujący w pucharach półamatorski Inter Cardiff, podobnie jak irlandzki Shamrock Rovers (trafił na Górnika Zabrze), wylosował polskiego rywala.
.Inter Cardiff
Walijski klub poza tym, że był absolutnym debiutantem w europejskich pucharach, to posiadał bardzo krótką historię. Został uformowany niespełna 4 lata wcześniej z wyniku połączenia klubów A.F.C. Cardiff i Sully FC. W tym krótkim okresie zespół zdołał jednak wywalczyć dwa wicemistrzostwa kraju. Po raz pierwszy udała im się ta sztuka w sezonie 92/93. Popularne „Mewy” wyścig o mistrzowski tytuł przegrały tylko o cztery punkty z Cwmbran Town, chociaż na miesiąc przed końcem rozgrywek ich strata wynosiła tylko dwa oczka, a także mieli jeden mecz mniej rozegrany od lidera. W kolejnym sezonie udało im się ten wynik powtórzyć i wywalczyć pierwszy raz przepustkę do pucharów.
W sezonie 94/95 Inter Cardiff rozgrywał swoje domowe mecze na stadionie Penydarren Park mogącym pomieścić 4500 widzów. Obiekt był wówczas wynajmowany na mocy dwuletniej umowy z klubem Merthyr Town F.C. występującym na co dzień w angielskich strukturach.
,Zespół Interu Cardiff prowadzony był wówczas przez Lyna Jonesa. Managera, który zapisał się w historii klubu Merthyr Town oraz całej walijskiej piłki. W 1987 roku zdobył pierwszy od 36 lat Puchar Walii z Merthyr Town, a później odniósł sensacyjne zwycięstwo nad Atalantą Bergamo w pierwszym meczu Pucharu Zdobywców Pucharów. Była to wówczas ogromna sensacja. Małemu klubowi z szóstego poziomu rozgrywkowego w Anglii (Southern Football League) udało się pokonać Włochów z takimi nazwiskami w składzie jak Cesare Prandelli, czy wielokrotny reprezentant Szwecji – Glenn Peter Strömberg.
Kadra Interu Cardiff składała się głównie z zawodników pochodzenia walijskiego, w których CV mogliśmy znaleźć jedynie kluby z rodzimej ligi. Wyjątkiem od tej reguły było kilku doświadczonych zawodników z przeszłością na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Anglii, a nawet reprezentacyjną. Do najbardziej rozpoznawalnych nazwisk w zespole Lyna Jonesa należeli weterani: bramkarz George Wood, skrzydłowy Mickey Thomas oraz obrońca Dudley Lewis.
Wood zasłynął występami dla Evertonu, Arsenalu Londyn i Crystal Palace. Łączna kwota wydana przez kluby na szkockiego bramkarza podczas jego kariery wyniosła niemal 400 tysięcy funtów. Suma robi wrażenie, jeśli weźmiemy pod uwagę, za jakie kwoty piłkarze zmieniali kluby w latach 70. i 80. oraz jego pozycję na boisku. Czterokrotnie reprezentował barwy swojego kraju. Powołany na Mistrzostwa Świata w Hiszpanii, które rozegrano w 1982 roku.
Mickey Thomas był wielokrotnym reprezentant Walii (51 meczów, 4 bramki). Reprezentował barwy Manchesteru United, Chelsea czy Wrexham. Skuszony przez ówczesnego managera Interu Lyna Jonesa możliwością występów w europejskich pucharach, miał pomóc uzyskać jak najlepszy rezultat przeciwko GKS-owi Katowice. Jego zatrudnienie przez Inter nie umknęło brytyjskiej prasie, gdzie można było przeczytać o okolicznościach transferu.
.
Z kolei ostatni z liderów zespołu z Cardiff – Dudley Lewis zapisał się na stałe w historii Swansea City, notując 300 występów w koszulce popularnych „Łabędzi”. Był członkiem zespołu, który w sezonie 80/81 uzyskał pierwszy w historii awans Swansea do pierwszej ligi angielskiej. Wystąpił w jednym meczu reprezentacji Walii.
Były to naprawdę duże nazwiska jak na amatorską ligę walijską. Jak bardzo to była amatorska liga, niech zobrazuje Wam fakt, że piłkarze Interu Cardiff w tamtym okresie mieli zaledwie dwie jednostki treningowe w tygodniu (!). Piłka nożna była tam jedynie dodatkiem do codziennych obowiązków w zakładach pracy. Porównując to do warunków, które panowały wtedy w Katowicach, to zapowiadała się nam rywalizacja Dawida z Goliatem…
Przed meczem
W pełni świadomym przepaści pomiędzy poziomem zespołów był naturalnie trener gospodarzy Lyn Jones, który w następujących słowach skomentował zbliżającą się rywalizację z GKS-em:
„Będąc realistami, nie wygramy tych rozgrywek i prawdopodobnie nie wygramy dziś wieczorem, ale jeśli udałoby się nam uzyskać remis 0:0 i utrzymać szansę w tej rywalizacji, to byłbym naprawdę zadowolony”
.
W Katowicach nikt nie zamierzał podchodzić lekceważąco do meczów z Walijczykami. Tydzień przed pierwszym spotkaniem obu zespołów, do Cardiff wybrał się dyrektor GieKSy – Jerzy Marusa w celu podpatrzenia rywali. GieKSa w podróż do stolicy Walii wybrała się dzień po zremisowanym meczu wyjazdowym z Rakowem Częstochowa (1:1). Niedzielnym porankiem na lotnisku Okęcie w Warszawie, piłkarze wsiedli w samolot linii lotniczych LOT do Manchesteru, a po wylądowaniu czekało ich jeszcze do pokonania 300 km autobusem do Cardiff. Na miejscu zamieszkali w hotelu „Friendly”.
Program meczowy
Walijski klub z okazji zbliżającego się historycznego dla nich meczu w europejskich pucharach wypuścił pamiątkowy program meczowy. Na pierwszej stronie umieszczono krótką wiadomość od prezesa klubu Briana Rigby i miłe powitanie w języku polskim.
.
“Gdy miałem 6 lat i oglądałem mecze Sully w Barry and District League, nie marzyłem nawet o tym, że ten zespół ewoluuje do gry w europejskich pucharach.
Z wielką pomocą Johna Reddy jesteśmy szczęśliwi, że mamy możliwość gry na Penydarren Park, dzięki czemu możemy zapamiętać wasze wielkie wsparcie oddane swojej drużynie.
Mamy nadzieję, że w trakcie sezonu będziecie podążać za nami z takim samym entuzjazmem.
Chciałbym bardzo serdecznie powitać naszych gości z UEFA, a także naszych rywali Katowice z Polski i mam nadzieję, że będziecie cieszyć się walijską gościnnością”.
Na kolejnych stronach zamieszczono między innymi zdjęcia zawodników naszej drużyny, a także całej kadry na sezon 1994/95.
.
.
Nie obyło się oczywiście bez przekręconych polskich nazwisk. W gazetce możemy natknąć się na takie kwiatki jak: Henryk Gornick, czy Marion Dziurosicz.
Idąc dalej mamy opisaną historię klubu oraz podaną ówczesną kadrę GieKSy.
.
”GKS Katowice został utworzony 5 listopada 1964 jako związek wielu klubów sportowych: Górnik 20 Katowice, Rapid Wełnowiec, KS Koszutka, Katowicki Klub Łyżwiarski, Katowicki klub Saneczkarski, Katowicki Klub Żeglarski i Dąb Katowice. W trakcie 30 letniego istnienia klubu było uprawianych wiele dyscyplin sportowych w GKS-ie. Zapaśnicy osiągali wiele sukcesów włącznie z medalami Mistrzostw Świata, drużyna hokeja na lodzie trzykrotnie była Mistrzem Polski, a Barbara Piecha została Mistrzynią Świata w saneczkarstwie.
Dziś GKS to klub wyłącznie piłkarski z nowym stadionem, halą sportową i kompleksem hotelowym. Od 1982 roku drużyna gra w Polskiej Pierwszej Lidze, a w 1986 pokonali Górnik Zabrze w finale Pucharu Polski.
Ich pierwsza przygoda w europejskich pucharach miała miejsce w 1970, kiedy przegrali 4:2 w dwumeczu w Pucharze Miast Targowych z hiszpańskimi gigantami FC Barceloną. Następnie musieli czekać kolejne 16 lat, aby znów posmakować europejskich pucharów. W sezonie 87/88 pierwszy raz grali w Pucharze UEFA, odpadając po przegranej 3:2 w dwumeczu ze Sportulem Studentesc Bukareszt z Rumunii, a w następnym roku zostali pokonani 5:2 w dwumeczu przez Glasgow Rangers. Ponownie zakwalifikowali się do pucharów w sezonie 89/90 przegrywając z fińskim Rovaniemi Palloseura 2:1 w dwumeczu, a sezon później po raz pierwszy awansowali do drugiej rundy Pucharu UEFA po zwycięstwie z Turun Palloseura (Finlandia), jednakże w drugiej rundzie przegrali wysoko 6:1 z topową niemiecką drużyną – Bayerem Leverkusen. Ich ostatni występ w Pucharze UEFA miał miejsce w sezonie 92/93, kiedy odpadli z Galatasaray Stambuł po przegranej 2:1 w dwumeczu.
GKS w ostatnich latach brał udział także trzykrotnie w rozgrywkach Pucharu Zdobywców Pucharów. W sezonie 1986/87 doszli do drugiej rundy dzięki wygranej 4:0 w dwumeczu nad Framem Reykjavik, ostatecznie odpadając ze szwajcarskim FC Sion po przegranej 5:2 w dwumeczu. W sezonie 91/92 szkocki Motherwell został pokonany przez nich dzięki zasadzie bramek zdobytych na wyjeździe, zanim zostali wyeliminowani w drugiej rundzie przez belgijski Club Brugge, przegrywając 4:0 w dwumeczu.
W ostatnim sezonie GKS rywalizował po raz trzeci w Pucharze Zdobywców Pucharów i przegrał tylko 2:1 w dwumeczu z Benficą Lizbona, a dzisiejszy mecz będzie dla klubu 9 rokiem z kolei w Europejskich Pucharach. W trakcie tego okresu stali się najregularniej grającym polskim klubem w Europie, rozgrywając 24 spotkania we wszystkich europejskich rozgrywkach, w których odnieśli 5 zwycięstw, 4 remisy i 15 porażek, bilans bramek 22:36”.
.
Sermak Show
Spotkanie na Penydarren Park w Merthyr rozpoczęło się o 19.30 czasu miejscowego, a zespoły wystąpiły w następujących składach:
Inter Cardiff: Wood; Lewis; Knight, Batchelor, O’Brien, John; L Jones, Beattie, Thomas; Paul Evans (Williams,69), Taylor (Burrows,61).
GKS Katowice: Jojko; Świerczewski; Maciejewski, Węgrzyn; Strojek, Widuch, Sermak, Borawski; Wolny, Janoszka (Walczak,44), Kucz (Nikodem,86).
Od pierwszego gwizdka hiszpańskiego arbitra Juana Ansuátegui Rocy zarysowała się przewaga drużyny Piotra Piekarczyka. Już w 8. minucie spotkania bardzo aktywny tego dnia Andrzej Sermak przetestował groźnym strzałem z ok. 18 metrów umiejętności bramkarskie Wooda. Jednak po całkiem dobrym początku, kibice nie oglądali zbyt wielu ciekawych sytuacji w pierwszej części meczu. Warte odnotowania było jeszcze tylko minimalnie niecelne uderzenie Sermaka przed samym zejściem piłkarzy na przerwę.
Ten sam zawodnik kolejną swoją szansę na bramkę miał kilka chwil po wznowieniu gry w drugiej połowie. Niestety Andrzej Sermak w dogodnej sytuacji trafił tylko w boczną siatkę bramki strzeżonej przez byłego reprezentanta Szkocji. Wynik remisowy w dalszym ciągu się utrzymywał, a swoją szansę wypracowali sobie także gospodarze. W 70. minucie meczu po niskim dośrodkowaniu prawego obrońcy Rossa Knighta niewiele pomylił się Willie Batchelor i piłka po jego uderzeniu minęła bramkę Janusza Jojki. W ostatnich 10 minutach spotkania GieKSa zaprezentowała się jednak niczym wytrawny bokser, zadając dwa zabójcze ciosy, odzierając tym samym z jakichkolwiek nadziei walijskich amatorów.
W roli głównej wystąpił oczywiście nie kto inny jak świetnie dysponowany tamtego wieczora Andrzej Sermak. Najpierw na 7 minut przed końcem meczu otworzył wynik mocnym uderzeniem lewą nogą z ponad 20 metrów, a następnie ze stoickim spokojem sfinalizował dobre podanie Strojka z prawej strony boiska. GieKSa pomimo ambitnej postawy amatorów zdołała wywieźć zadowalający rezultat z Walii i mogła ze spokojem przygotowywać się do rewanżu na Bukowej.
Bramki Andrzeja Sermaka można zobaczyć na tym krótkim filmiku:
.Brytyjskie media w relacji pomeczowej zwróciły uwagę na dzielną postawę walijskich amatorów w starciu z doświadczonym polskim zespołem w europejskich pucharach. Podkreślono jednak stratę drugiego gola w samej końcówce meczu, który sprawia, że rewanż w Katowicach będzie tylko formalnością.
..
Czy wiesz, że..
Jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w kadrze Interu – Mickey Thomas w momencie dołączenia do zespołu Lyna Jonesa, był na zwolnieniu warunkowym z więzienia po odbyciu 9 z 18 miesięcy wyroku , na które został skazany za obrót fałszywymi banknotami i pranie brudnych pieniędzy. Thomas wystąpił w pierwszym meczu z GieKSą w Cardiff, ale kurator sądowy zabronił mu jechać na rewanż do Polski. Obawiano się, że pomocnik Interu zdecyduje się „nawiać” zaraz po przylocie do Katowic.
.
Bramkarz walijskiej drużyny George Wood w książce “Looking for the Toffees: In Search of the Heroes of Everton” wspomina o sytuacji, która miała miejsce podczas przerwy w rewanżowym meczu na Bukowej. Był to moment, który ogromnie wpłynął na jego późniejszą decyzję o tym aby zostać trenerem.
.
„Pamiętam graliśmy z polskim zespołem, Katowice w Polsce (…) Przegrywaliśmy 3:0 do przerwy, a manager drużyny podszedł do mnie i powiedział: Dalej Woody, jesteś najbardziej doświadczonym zawodnikiem, co według Ciebie powinienem teraz zrobić ? (…) Powiedziałem: Mówiąc szczerze szefie, to ty tutaj jesteś szefem. Wtedy jednak podjąłem decyzję o tym, ze chcę zostać trenerem. Pomyślałem, że jeśli on to potrafi robić to ja też.”
Grzegorz Borawski w takich słowach wypowiedział się przed rewanżem z Walijczykami:
„Jakbyśmy mieli nie awansować, to bym chyba przestał grać w piłkę”
Teraz wyobraźmy sobie jakby w dzisiejszych czasach przed każdym meczem ze słabym zespołem w europejskich pucharach zawodnicy w polskich klubach wypowiadali podobne słowa, to przykładowo w takiej Legii Warszawa wszyscy zmuszeni byliby co sezon kończyć kariery… 🙂
Kolo
11 kwietnia 2020 at 12:49
Byłem na tym meczu. Stacjonowałem wtedy w wakacje w jakiejś szkole językowej w Oxfordzie, wypożyczyłem auto za ostatnie pieniądze i pojechałem. Koledzy się dziwili, że mi się chce, ale oni nie wiedzieli co to jest serce kibica. Atmosfera na szpilu była piknikowa, było naszych może z 10 osób,głównie mieszkających na co dzień w GB, ale warto było. Mam gdzieś nawet jakieś fotki z tego wyjazdu. Fajnie Roberts, że to przypomniałeś. Pozdro.
kosa
11 kwietnia 2020 at 18:44
@Kolo jak znajdziesz fotki i je zeskanujesz, to bardzo chętnie wrzucimy na stronę. Podaję maila redakcji: gieksainfo[at]gmail.com
Suporterwnc
23 kwietnia 2020 at 19:40
Niesamowity artykul. Cos pieknego. Wspaniala robota. Gratuluje!
Czacha
24 kwietnia 2020 at 21:10
Artykul zloto!