Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Sadowskiego do składu!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Wielu kibiców w swoich wypowiedziach (głównie na forum) wielokrotnie wyrażało opinię, że w kontekście zakończonej już matematycznie (a wcześniej praktycznie) walki o utrzymanie, zrodziła się idealna okazja do testowania dublerów, zawodników drugiego planu, którzy chcieliby aspirować do pierwszej jedenastki. W poprzednich sezonach różnie z takim komfortem w postaci wczesnego utrzymania było, natomiast w tym sezonie – oczywiście nie zaniedbując za bardzo wyników – można było się pokusić o pewne eksperymenty.

I tak w ostatnich kolejkach trener Rafał Górak próbował Bartosza Sobotkę na obronie i w pomocy, w większym wymiarze Grzegorza Goncerza, próbował Arkadiusza Kowalczyka w ataku. Było jeszcze kilka innych roszad jeśli chodzi o ustawienie zawodników.

Szkoleniowiec usilnie jednak w swoich zestawieniach meczowych (a nawet osiemnastce meczowej) pomija od początku rundy Rafała Sadowskiego.

Jakie szkoleniowiec może mieć argumenty przeciw grze popularnego Messiego? Wydają się one chyba dość oczywiste – zawodnik regularnie obserwowany jest na treningach, gra także w rezerwach i jego postawa nie jest na tyle dobra, aby załapać się do osiemnastki meczowej.

Oczywiście taki argument można wykorzystać zawsze i wszędzie, niezależnie od tego czy ma on solidne podstawy czy nie. To trener widzi treningi, a nie my, więc to on ocenia zawodników pod względem przydatności meczowej.

Jednak nawet gdy założymy, że taka ocena w oczach szkoleniowca jest negatywna, to wydaje się, że nie ma u każdego zawodnika bezpośredniego przełożenia postawy na treningu (dobrej lub złej) na postawę w meczu, a nawet postawy w rezerwach na grę w pierwszej drużynie. Pewne jest jednak to, że gdy dobrze się gra w rezerwach, powinno się dostać szansę w pierwszym zespole.

Nic tak nie wyzwala motywacji u zawodnika jak gra w pierwszej drużynie. Rezerwy to zawsze mentalnie była, jest i będzie kara i zesłanie dla zawodnika z pierwszej drużyny. Trzeba sobie tylko zadać pytanie, czy na takie zesłanie dany zawodnik zasłużył. Schemat powinien być taki: gra w pierwszym zespole, gra słabo, nie mieści się w pierwszej jedenastce, osiemnastce, trafia do rezerw i tam ma się odbić od dna. U Sadowskiego to jest tak, że szansy nie dostał w pierwszym składzie w ogóle, za to ciągle gra w rezerwach i strzela bramki – jak widać więc ten zawodnik musiałby wyczyniać jakieś wielkie cuda, aby otrzeć się o pierwszy skład. A może mimo wielu goli chodzi o to, że zawodnik według trenera nie gra na miarę swoich możliwości albo po prostu jest słaby?

Ktoś może zarzucić piłkarzowi, że skoro jest profesjonalistą, to powinien dawać z siebie maxa niezależnie od tego czy gra w pierwszej drużynie czy rezerwach. To jednak frazes. Jeden z wielu powtarzanych zarówno przez środowisko piłkarskie, jak i kibicowskie. Innym jest na przykład to, że „prawdziwy profesjonalista” powinien grać na maxa niezależnie od tego, czy gra mecz o bardzo wysoką stawkę, czy jest końcówka sezonu i mecz o pietruszkę. „Herb klubu na piersi zobowiązuje”… Albo, że jeśli piłkarz w klubie nie ma płacone, to jako „prawdziwy profesjonalista” powinien zapierdzielać na maxa, bo przecież i tak te pieniądze dostanie – za 10, 20 lat, ale dostanie. Albo jako „prawdziwy profesjonalista” (celowo powtarzane) powinien wypruwać z siebie flaki, aby pokazać się innym klubom. I tak dalej, i tak dalej, buzie mamy wypchane frazesami, które nijak nie mają się do rzeczywistości.

Pomijamy tu bowiem bardzo ważny aspekt – ludzką psychikę i naturę. I nie chodzi tu o kwestie świadome – bo ktoś naprawdę przed meczem może się motywować bardzo mocno – chodzi raczej o kwestie, które są poza świadomością i których po prostu się nie przeskoczy. I to dotyczy WSZYSTKICH piłkarzy na świecie. Nawet tych, o których mówi się, że są „wzorem profesjonalizmu”. Weźmy takiego Messiego (tego prawdziwego). Czy skoro w lidze strzelił w minionym sezonie 46 bramek, to oznacza, że w rezerwach zaliczy tych goli powiedzmy 75? Teoretycznie powinien, bo powinien grać tak samo na maxa, a przecież rywale słabsi. Albo jakaś drużyna – faworyt – odpada z wielkiego turnieju po dwóch meczach i ma przed sobą jedynie spotkanie o honor. Czy tam będą grać na maxa i wypruwać żyły, wiedząc, że nic im już to nie da?

Takie przykłady można mnożyć. Chcę przez to powiedzieć, że to iż Rafał Sadowski nie pokazuje pełni swoich możliwości w IV lidze jest czymś zupełnie naturalnym. Mimo to jak wspomniałem stosunkowo sporo bramek w tej rundzie nastrzelał, więc nie można powiedzieć, że w drugiej drużynie grał na tyle fatalnie, by nie dostać szansy w pierwszym zespole. Gra przyzwoicie i nie strzela fochów, czym pokazuje swój profesjonalizm.

My Sadowskiego poznaliśmy w sezonie, w którym trenerem był Wojciech Stawowy. Oczywiście megaefektowna bramka Messiego (do obejrzenia tutaj) nie przełożyła się na rewelacyjną postawę piłkarza, ale choćby w Szczecinie wygrał GieKSie przegrany mecz, bo miał udział we wszystkich trzech bramkach w końcówce. To były epizody, ale pokazujące jego nieprzeciętny potencjał.

Dużo było w tym pierwszym sezonie zarzutów dotyczących jego dyspozycji fizycznej, a konkretnie tego, że odbijał się od przeciwników i się przewracał. Mieliśmy okazję bardzo dobrze obserwować zawodnika na obozie na Węgrzech i było widać, że w tym aspekcie zrobił postępy. W tamtych sparingach w Telki pokazał się również piłkarsko z niezłej strony. Potem przyszła kontuzja i półtoraroczna przerwa. Co było dalej – trener Górak wpuścił go na ostatnie 10 (słownie: dziesięć) minut plus czas doliczony, w których od razu gra GKS zyskała w meczu z Dolcanem. Zawodnik po tak długiej przerwie potrafił od razu niekonwencjonalnymi dryblingami zrobić jedną dobrą akcję i zarobić rzut wolny z bardzo dobrej pozycji dla GKS. Potem mieliśmy zimowe sparingi, w których Rafał spisywał się znów naprawdę nieźle.

Przyszła wiosna i spodziewaliśmy się, że jeśli nie od pierwszych minut, to na pewno będziemy obserwować zawodnika nieraz jako wchodzącego z ławki. Zawiedliśmy się. Piłkarz nie dostał ani jednej szansy.

Podsumowując okres Sadowskiego w GKS za trenera Góraka: dobre sparingi na Węgrzech, długa kontuzja i rekonwalescencja, dobre 10 minut z Dolcanem, dobre sparingi w zimie, niezła skuteczność w rezerwach. I zero szans na wiosnę w pierwszej lidze. Gdzie tu sens, gdzie logika?

Dodatkowo widać było podczas rundy, że na skrzydłach w pomocy żaden zawodnik zarówno na prawej, jak i lewej stronie nie jest w stanie sobie ustabilizować pozycji i ciągle piłkarze są zmieniani. Zarówno Czerwiński, Kowalczyk, Goncerz, jak i Wołkowicz czy Gancarczyk nie potrafili przekonać na 100% do siebie szkoleniowca. Dlaczego więc ani razu nie dostał w obliczu takiej jakościowej posuchy (mimo ilościowego bogactwa) szansy nie dostał w 1-2 meczach Sadowski?

Dlatego choć to już za późno na jakieś wprowadzanie do składu, bo przed nami ostatnia kolejka, postuluję, aby Rafał Sadowski znalazł się w składzie na Dolcan i w końcu dostał szansę. Nie ma gwarancji, że wypadnie dobrze, może wypaść nawet beznadziejnie, ale na szansę najzwyczajniej zasługuje. Choćby za to, że wrócił po ciężkiej kontuzji i strzela bramki w rezerwach.

I tak, jeśli zawodnik nie pozostanie w GKS, to będzie można mówić, że nie dostał szansy. Ale w tym meczu z Dolcanem powinien wystąpić i spróbować udowodnić, że jest temu zespołowi potrzebny i z nim w składzie GKS w rundzie wiosennej osiągałby jeszcze lepsze rezultaty… A najlepiej dać mu szansę i poważniej potraktować w przyszłym sezonie. Będzie słaby – out. Ale spróbować takiego zawodnika trzeba.

Sadowski do składu na Dolcan!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

3 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

3 komentarze

  1. Avatar photo

    Luke Skywalker

    6 czerwca 2013 at 22:16

    W 100% popieram! Messi do składu !!!
    Jeśli przez brak szans od nas odejdzie, to stracimy nieoszlifowany diament, o którego pozyskanie też trzeba było się napracować.

  2. Avatar photo

    bascik

    7 czerwca 2013 at 08:21

    popieram !!!

  3. Avatar photo

    Wojtas

    7 czerwca 2013 at 12:25

    Ja też popieram powinien dostać szansę tym bardziej że o nic nie gramy.Pamiętacie Pawłowskiego tego wypożyczonego z Jagi też nie dostał prawdziwej szansy grał ogony po 5-10 minut a co teraz w Widzewie wyprawia.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga