Dołącz do nas

Piłka nożna

Sprintem przez rundę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Za nami aż 20 jesiennych meczów. GKS Katowice rozegrał w tym sezonie 17 spotkań rundy jesiennej, 2 mecze awansem z rundy wiosennej i w nieco „zamierzchłej przeszłości” była jeszcze potyczka w Pucharze Polski. Teraz piłkarze powoli szykują się do odpoczynku, na pewno ten odpoczynek mają kibice. Sztab szkoleniowy natomiast poszukuje i miejmy nadzieję, że te poszukiwania będą owocne. Przyjrzyjmy się, jak wyglądała  jesień 2016 w pigułce w wykonaniu GieKSy.

Falstart w Radomiu
GKS Katowice startował do nowego sezonu meczem w Pucharze Polski z Radomiakiem.  To był mecz w którym po pierwsze musieliśmy sobie radzić bez pauzujących za kartki Alana Czerwińskiego czy Grzegorza Goncerza, po drugie – startowaliśmy z wieloma nowymi zawodnikami – aż sześcioma w pierwszej jedenastce. Nie wypaliło – GKS zagrał bardzo słaby mecz i po szybkiej bramce z karnego już się nie pozbierał. Puchar Polski przeszedł do historii szybciej niż się nam pojawił.

Falstart na Bukowej
O ile jednak porażkę pucharową mogliśmy przełknąć, tak przegrana na początek z Wigrami Suwałki była już bardzo przykrą sprawą. Poważny błąd w obronie doprowadził do utraty bramki, a fakt, że nie potrafiliśmy w stanie gola zdobyć spowodował utratę kompletu punktów. Marnym pocieszeniem było to, że Wigry okazały się rewelacją rozgrywek, bo po kilku kolejkach… nie potrafili wygrać przez dziesięć kolejnych spotkań.

Najważniejsze zwycięstwo?
Może to brzmi przewrotnie, ale wygrana w Głogowie w drugiej kolejce była być może najważniejszym triumfem w całym sezonie – zarówno pod kątem czysto piłkarskim, jak i mentalnym. Umówmy się – GKS nie był w najwyższej formie i straty punktów w pierwszych dwóch kolejkach mogłyby być brzemienne w skutkach. Pamiętajmy, że na obecny dorobek punktowy składa się także zwycięstwo w tamtym trudnym momencie. Po drugie – nastroje kibiców – w przypadku drugiej porażki w lidze (plus puchar) – mogłoby się zrobić nerwowo już na starcie. Nowi – Abramowicz i Zejdler – załatwili sprawę, strzelając bramki.

Obraz poprzednich sezonów
Mecz z Chojniczanką był dość toporny – choć GKS zdobył szybko bramkę, równie szybko ją stracił. Nie było widać jednak wielkiej jakości, gra GKS przypominała bicie głową w mur z poprzednich sezonów. Oczywiście patrząc na wyczyny Chojniczanki z całego sezonu wynik z perspektywy czasu należy uznać za przyzwoity, wówczas jednak nie mogliśmy być specjalnie zadowoleni. Postawa naszych zawodników nie wyglądała specjalnie optymistycznie.

Przełom w Olsztynie
To właśnie po meczu ze Stomilem złapaliśmy optymizm i to przez duże O. GKS szybko stracił bramkę, ale potem zaczął dominować i tak naprawdę stłamsił Stomil. Gol padł co prawda w kuriozalnych okolicznościach, ale katowiczanie często przedostawali się pod bramkę rywala, a gdyby nie pech, to w 90. minucie Mateusz Kamiński zdobyłby zwycięską bramkę. Ten mecz pokazał coś bardzo pozytywnego w naszym zespole.

Pechowo-szczęśliwie z Sosnowcem
Mecz z Zagłębiem Sosnowiec był jednym z najważniejszych – wiadomo było, że obie ekipy mogą bić się o awans. GKS zagrał dobry mecz, stworzył sobie sporo sytuacji, ale zawodziła skuteczność, ostatnie podanie, wykończenie. Nasz zespół był lepszy od Zagłębia Jacka Magiery i powinniśmy byli to spotkanie wygrać. Kilka minut przed końcem to goście mieli jednak rzut karny, ale Sebastian Dudek strzelił nad bramką. Ostatecznie jednak trzeba było ten punkt cenić.

50. gol Goncerza
Mecz ze Zniczem nie był wybitny, ale ostatecznie okazał się jednym z najspokojniejszych w tym sezonie. Do przerwy prowadziliśmy 2:0 po golach Grzegorza Goncerza i Tomasza Foszmańczyka. Dla Gonza to był jubileuszowy gol, po którym wręczyliśmy zawodnikowi pamiątkową antyramę. Katowiczanie zgarnęli trzy punkty i w dobrych nastrojach mogliśmy udać się do Bielska.

Ekstraklasa na boisku i trybunach
Kapitalnym – najlepszym w tym sezonie meczu z Podbeskidziem – GKS dał całej Polsce sygnał, że w tym sezonie walczymy o ekstraklasę. Nasz zespół zagrał (zwłaszcza w drugiej połowie) dojrzale i efektownie,a gdyby lepsza skuteczność – można by było wygrać znacznie wyżej. Świetnie pokazali się kibice i to była prawdziwa piłkarsko-kibicowska jedność. Poziom ekstraklasowy!

Horror z happy endem
Wszyscy z niecierpliwością oczekiwaliśmy kolejnego spotkania – z Wisłą Puławy. Tymczasem goście podeszli do tego meczu bez kompleksów i nie dość, że szybko zdobyli bramkę, to jeszcze raz po raz bardzo groźnie kontrowali i naprawdę robiło się gorąco. Dodatkowo w ofensywie nie istnieliśmy i nie wyglądało to dobrze. Na szczęście zryw katowiczan, fantastyczna moment Grzegorza Goncerza doprowadził do dwóch bramek w ciągu trzech minut i katowiczanie wygrali to spotkanie. I mimo uderzenia rywala w doliczonym czasie w poprzeczkę – mogliśmy na koniec zrobić – uff…

Charakter katowiczan i pech
W meczu w Legnicy mieliśmy odwrotną sytuację, co z Zagłębiem. GKS przegrywał już 0:2 i na dobrą sprawę w większości poprzednich sezonów w takich sytuacjach było już pozamiatane. Z Miedzią katowiczanie się nie załamali tylko po prostu szybko odrobili straty, a potem do końca meczu mieli jeszcze wiele sytuacji na wyjście na prowadzenie. Można było ten mecz przegrać ze względu na dwubramkowy debet. Ale tym razem to nam na sam koniec nie sprzyjało szczęście – w samej końcówce bowiem Grzegorz Goncerz nie wykorzystał rzutu karnego. Niedosyt po tym pojedynku pozostał wielki.

Szybki strzał i na tym koniec
W meczu ze Stalą Mielec szybko, bo już w 3. minucie GKS objął prowadzenie. To jednak nie był dobry mecz, zwłaszcza w drugiej połowie. Goście – okupujący przecież dolne rejony tabeli – grali bez kompleksów i wcale to zwycięstwo katowiczan nie było pewne. To był jeden z meczów na styku w tej rundzie, ale na szczęście po końcowym gwizdku mogliśmy się cieszyć.

Perfekcja Radzewicza
Mecz derbowy z Tychami był słaby z obu stron. Taka raczej drugoligowa kopanina, bez wielu sytuacji, sporo walki i chaosu na boisku. Niestety w meczu dwóch słabych drużyn lepsza o tę jedną bramkę okazała się ekipa GKS Tychy, która zdobyła gola po perfekcyjnym, ale bardzo szczęśliwym strzale Marcina Radzewicza. Szkoda było utraty punktów, ale pocieszeniem było to, że przeciwnicy – również je tracili.

Wytrzymali ciśnienie
Na Bukową przyjechała mocna w tym sezonie Pogoń Siedlce. Rywal pokazał sporą jakość piłkarską, ale dobrze grający defensywnie katowiczanie nie dali się zaskoczyć. W końcu jedna szybka akcja w drugiej połowie, mądre zachowanie Mikołaja Lebedyńskiego i wykończenie Pawła Mandrysza dały bardzo ważne trzy punkty naszemu zespołowi.

Grande Mateusz
Mecz z Sandecją był jednym z najtrudniejszych i najbardziej szczęśliwych. Niestety najpierw Gonzo znów nie wykorzystał karnego i przypomniał się przegrany 0:4 mecz z poprzedniego sezonu. Tym razem jednak wyszliśmy na prowadzenie po dalekim wrzucie Dawida Abramowicza i samobójczej bramce gospodarzy. Potem Sandecja cisnęła i raz po raz miała sytuacje bramkowe, ale fenomenalne interwencje zaliczał Mateusz Abramowicz. To dzięki golkiperowi GieKSa zgarnęła cenne zwycięstwo.

Śląski Klasyk – bardziej na trybunach
Mecz z Górnikiem był kolejnym z gatunku bardzo trudnych. To piłkarze z Zabrza byli lepsi w pierwszej fazie meczu i szybko objęli prowadzenie. Wielkim szczęściem było to, że udało się szybko wyrównać, bo równie dobrze mogło być 0:2. GieKSie zabrakło nieco jakości, ale w końcówce mogliśmy wygrać – Tomasz Foszmańczyk nie wykorzystał bardzo dobrej sytuacji. Cenny punkt – jak mawiają trenerzy. I skoro meczu nie da się wygrać, trzeba go było zremisować.

Pełna dominacja w Kluczborku
W starciu z outsiderem GKS był zespołem zdecydowanie lepszym i wygrana nie podlegała dyskusji. Nasz zespół zagrał spokojnie, pewnie i strzelił dwie bramki, choć ta Łukasz Zejdlera była dość kuriozalna. Katowiczanie pokazali jak należy grać z zespołem słabszym, co nie było regułą w poprzednich sezonach. Pewne trzy punkty.

Mamy lidera
O ile po meczu w Nowym Sączu GKS „na chwilę” wdrapał się na szczyt tabeli, to po meczu z Olimpią i całej kolejce nasz zespół był samodzielnym liderem. Spotkanie z Olimpią było trudne i jednobramkowe, ale udało się dociągnąć jakże cenną wygraną do końca. Swojego gola zdobył Dawid Abramowicz po błędzie bramkarza, który „zawoźniakował”. Mamy lidera!

Arktyczne warunki i wynik
W Bytowie GKS został zaskoczony szybkimi atakami Bytovii od początku spotkania. Szybko straciliśmy gola, ale potem po stałych fragmentach stworzyliśmy sobie całe multum sytuacji. Pech – to najlepiej obrazowało fakt, że nie zdobyliśmy bramki. W drugiej połowie umiejętności zostały niestety w szatni i nie mieliśmy atutów. GKS przegrał swoje trzecie spotkanie i nie został mistrzem jesieni.

Dziurawy skład i defensywa
W wyjazdowej potyczce z Wigrami GKS grał osłabiony brakiem Bartłomieja Kalinkowskiego. Ze składu wypadli młodzieżowcy – Damian Garbacik i Paweł Mandrysz. Trener kombinował, kombinował i… przekombinował. O ile kilka zmian było uzasadnionych, to niestety wystawienie np. Łukasza Pielorza na prawej obronie okazało się niewypałem. GKS tracił kuriozalne bramki po kuriozalnych błędach w środku boiska. Zawodnicy byli pogubieni i to był najgorszy defensywnie mecz GieKSy na jesieni, a może i w całym roku 2016.

Grande, grande, grande!
O ile mecz z Sandecją Abramowicz wybraniał nam przy stanie 1:0, to z Chrobrym bronił setki przy stanie 0:0. Gdyby nie Mateusz to tego meczu byśmy nie wygrali, to co wyprawiał w bramce było fantastyczne. A pozostałe aspekty tego meczu? Walczyliśmy i w końcu wpadło. Ale najważniejszy był charakter po utracie gola – kapitalne parcie do przodu i efektem drugi gol. Rok zakończyliśmy zwycięstwem!

GieKSa miała bardzo udaną jesień, ale wiele meczów było stykowych. Większość z nich udało się jednak wygrać – dzięki żelaznej defensywie, super bramkarzowi czy szczęściu. To była bardzo fajna dla kibiców runda – wiele radości, euforii po końcowych gwizdkach. Oby to samo w rundzie wiosennej – najlepiej z wyższymi i pewniejszymi zwycięstwami!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Irishman

    6 grudnia 2016 at 11:42

    Ta runda pokazała, jak bardzo złudne były nasze nadzieje na awans w poprzednich sezonach gdy graliśmy drużyną, która… chyba przyzwyczaiła się do walki o miejsce w środku stawki.
    Im odważniej trener zaczął stawiać na nowych zawodników tym gra była lepsza, a za tym przyszły w końcu i wyniki. Kluczowe było tu oczywiście uporządkowanie naszej gry w środku, przed naszym polem karnym, co było naszą piętą achillesową od początku naszych występów w I lidze.

    Z drugiej strony, nawet czytając tylko to podsumowanie trzeba zauważyć, że nie wszystko jeszcze funkcjonuje jak powinno – na miarę faworyta do awansu. To miejsce w tabeli jest PIĘKNE i oczywiście wspaniale wypracowane przez drużynę ale też w jakiejś mierze „podarowane” przez rywali, którzy solidarnie tracili punkty.
    Na wiosnę już tak łatwo nie będzie, więc jeśli nie znajdziemy się w gronie drużyn, które od początku będą regularnie punktować, to ewentualne straty mogą szybko stać się nie do odrobienia.

    Podsumowując jest wspaniale ale niech to będzie tylko zachęta do tego, aby zrobić wszystko, żeby było jeszcze lepiej.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Hokej

GieKSa hokejowym wicemistrzem Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ostatnie spotkanie finałowe nie zawiodło nikogo. Obie drużyny prezentowały dojrzały hokej, o czym świadczy fakt, że w regulaminowym czasie gry nie obejrzeliśmy bramek i o tym, która drużyna została Mistrzem Polski, rozstrzygnęła dogrywka. W niej złotego gola zdobył Kaleinikovas zapewniając Re-Plast Unii Oświęcim tytuł Mistrza Polski w hokeju na lodzie.

Świadome wagi spotkania obie drużyny od początku starały się narzucić przeciwnikowi swój styl gry, jednak dobrze w obu ekipach spisywały się formacje defensywne. W 5. minucie Kaleinikovas i Dziubiński sprawdzili dyspozycję Murraya. W odpowiedzi Kovalchuk, który rozgrywał bardzo dobre zawody, dograł do Hitosato, lecz uderzenie Japończyka obronił Lundin. Z upływem czasu częściej przy krążku utrzymywali się katowiczanie, a oświęcimianie próbowali wyprowadzać szybkie kontry. Mimo prób Maciasia, Iisakki, Pasiuta po stronie GieKSy oraz Heikkinena, Ackereda, Denyskina i Dyukova po stronie Re-Plast Unii Oświęcim bramek w pierwszej tercji nie obejrzeliśmy. Natomiast równo z syreną za grę wysokim kijem do boksu kar został odesłany Marklund.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od gry w osłabieniu. Pierwszą minutę dobrze się broniliśmy, ale w drugiej minucie tego osłabienia groźne strzały oddali Sadłocha i Ahopelto, które obronił Murray. Po wyrównaniu sił na lodzie mecz się wyrównał, a obie drużyny grały uważnie w defensywie. W 30. minucie na ławkę kar został odesłany Heikkinen. Podczas okresu gry w przewadze Lundina próbowali pokonać Hitosato i Monto. W ostatnich pięciu minutach drugiej tercji mecz nabrał rumieńców. Najpierw w 36. minucie Marklund trafił w słupek, a w odpowiedzi Heikkinen przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem GieKSy. Dwie minuty później Murray z kłopotami obronił strzał Ackereda. Druga tercja zakończyła się także wynikiem bezbramkowym.

Początek trzeciej tercji należał do GieKSy, ale krążek po uderzeniach Michalskiego i Isakki minął bramkę Lundina, ale podobnie jak to było w poprzednich tercjach, z biegiem czasu mecz się wyrównał. W 50. minucie Murray obronił uderzenia Karjalajnen, Kowalówki i Sołtysa. Podobnie jak dwie poprzednie tercje, również trzecia zakończyła się wynikiem 0:0, a zatem o tytule Mistrza Polski rozstrzygnęła dogrywka.

Dogrywkę rozpoczęliśmy od dwóch niewykorzystanych sytuacji.  Najpierw bliski pokonania Lundina był Koponen, a chiwlę później po uderzeniu Iisakki krążek minimalnie minął oświęcimską bramkę. W odpowiedzi Ackered trafił w obramowanie naszej bramki. Sytuacja ta była jeszcze sprawdzana na wideo.  W 66. minucie groźnie strzelał Ackered, a chwilę później Murray uprzedził Sadłochę, który znalazłby się w sytuacji sam na sam. O tytule Mistrza Polski zdecydowała sytuacja z68. minucie, kiedy Kaleinikovas strzałem po dalszym słupku pokonał Murraya.

GKS Katowice – Re Plast Unia Oświęcim 0:1 (0:0, 0:0, 0:0 d. 0:1)

0:1 Mark Kaleinikovas  (Elliot Lorraine) 66:21

GKS Katowice: Murray, (Kieler) – Delmas, Kruczek, Bepierszcz, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Iisakka, Monto, Lehtimaki – Wanacki, Cook, Smal, Michalski, Marklund – Lebek, Chodor, Hitosato, Maciaś, Kovalchuk.

Re-Plast Unia Oświęcim: Lundin, (Kowalówka R.) – Dyukov, Jakobsons, Sadłocha, Dziubiński, Kaleinikovas – Valtola, Uimonen, Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuska, Ackered, Kowalówka S., Lorraine, Denyskin – Noworyta, Łukawski, Wanat, Krzemień, Sołtys.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Każdy popełnia jakieś błędy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu konferencji prasowej po remisie 2:2 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą.

Rafał Górak: Dobry wieczór. Niewątpliwie, mecz jakby o dwóch historiach i nad tym ubolewam, bo wydaje mi się, że gdyby nas było po równo, to wyjechalibyśmy stąd z trzema punktami. Wyjeżdżamy z jednym punktem i również, wydaje mi się, należy to w jakiś sposób przyjąć. Wszelkie złości i wszelkie jakieś trudności trzeba wystudzić, schować dzisiaj do kieszeni i zabrać punkt z trudnego terenu. Po prostu przeanalizować spotkanie, w czwartek już kolejne i trzeba, wydaje mi się, pozytywnie nastawiać na to, co przed nami. Niestety, każdy popełnia jakieś błędy, myśmy się ich nie ustrzegli. Ta czerwona kartka, podyktowana oczywiście słusznie, to błąd naszego zawodnika, no i cóż zrobić. Nie jestem od tego, aby go ganić, wprost przeciwnie, zawsze będę zawodników podnosił na duchu i w jakiś sposób rozumiał emocje. Szkoda, bo wydaje mi się, tak jak powiedziałem na początku, że wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami. 

Pytanie: Ten mecz pan traktuje jako wygrany jeden punkt, czy jednak mimo wszystko przegrane dwa, biorąc pod uwagę tę pierwszą połowę? 2:0 wynik, praktycznie czerwona kartka już w doliczonym czasie, ale patrząc stricte na statystyki z całego meczu, to GieKSa powinna się cieszyć z tego, że wywozi stąd jeden punkt. Czy tym spotkaniem Dawid Kudła troszeczkę odkupił winy ze spotkania z Odrą Opole?

Górak: Sumarycznie, gdyby zobaczyć, to tak, jak mówię: gdyby mówić tylko o samej grze i o samej historii tego spotkania to wydaje mi się, że grę mieliśmy pod kontrolą, w szczególności, że prowadziliśmy 2:0 do przerwy. Jeżeli utrzymalibyśmy równowagę, osobową wydaje mi się, że nie udałoby się rywalom zdobyć dwóch bramek, a wydaje mi się, ze my byśmy cały czas dążyli do tego, by strzelić kolejną. To jest finał tych dywagacji, po prostu przyjmuję ten punkt, biorę go na klatę, bo zdaję sobie sprawę, że statystyki całego meczu po stracie zawodnika leciały na łeb, na szyję i na pewno tutaj należy podkreślić dominację Termaliki i to, że stwarzała sytuację, że było bardzo, bardzo groźnie. Dawid dzisiaj zagrał bardzo dobre spotkanie, ja nie winiłem go z punktu widzenia zero-jedynkowego za to spotkanie z Odrą, myśmy tam też zawalili w innych aspektach. Tam nie było akurat tej bezpośredniej winy Dawida, a dzisiaj bronił bardzo dobrze i na pewno to był jego dobry występ. Bierzemy ten punkt z pokorą, nie cieszymy się i nie jest to dla nas jakaś wielka sprawa, ale tez nie popadamy w jakiś smutek. Po prostu skończyło się remisem i taki jest stan faktyczny. 

***

Marcin Brosz: Oglądaliśmy naprawdę emocjonujące widowisko i to tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, aż szkoda, że się skończyło. Patrząc na przebieg meczu, graliśmy z jednym z zespołów, który aspiruje do tego, by w przyszłym sezonie występować w Ekstraklasie. To, co łączy ten mecz i poprzedni, to mieliśmy dużo sytuacji bramkowych z meczu, i to strzałów groźnych, i to stwarzanych takich groźnych sytuacji. Bardzo dużo. To, co podkreślam, posiadanie piłki, tak chcemy grać. Wiadomo, na końcu jest ta najważniejsza rubryczka: bramki i jedna droga: tu trzeba konsekwentnie pracować nad wykończeniem, bo widać, że jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, natomiast ta finalizacja to jest praca na treningach. Widać progres, natomiast to nie jest tak, że z treningu na trening będzie tak łatwo wykonywany, więc to jest moment, nad którym pracujemy. Podsumowując: ciekawe widowisko, dużo emocji, dużo pojedynków jeden na jeden, to co kibice lubią. Do końca mecz trzymał w napięciu i w emocjach. 

Pytanie: Po pierwszej połowie wydawało się, że trudno wam będzie wrócić do gry. Było 2:0, po przerwie przejęliście inicjatywę. Bramka w 93. minucie, daje dużo radości, czy niedosyt zostaje?

Brosz: Wartość dodana, to to, że po raz któryś do końca gonimy, wierzymy w to, że jesteśmy w stanie odwrócić wynik meczu i tu widać, że jest duży progres. Ta pierwsza połowa, przegrywaliśmy 2:0, te bramki… Też wiemy, jak padały, jakby je wziąć, ten mecz był bardzo dobry, z jednej i drugiej strony. Naprawdę to było dobre widowisko na dobrym poziomie. Były te sytuacje, których musimy zdecydowanie unikać, i pierwsza i druga bramka. Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Podział punktów, i my i GKS walczyliśmy o trzy, nie rozpatrywałbym w tych kategoriach. Dla nas jest ważne to, że po raz kolejny z zespołem, który walczy o najwyższe cele, byliśmy w stanie i nawiązać na boisku bardzo równą walkę, jak również udało nam się strzelić dwie bramki. Mieliśmy sytuację na zdobycie kolejnych.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga