Dołącz do nas

Piłka nożna

Trzy punkty zostają w Białymstoku

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GKS Katowice w ramach 23. kolejki PKO BP Ekstraklasa mierzył się na wyjeździe z obecnym Mistrzem Polski  – Jagiellonią Białystok. Spotkanie zaplanowano na niedzielne popołudnie i był to drugi wyjazd z rzędu dla drużyny z Katowic. W rundzie jesiennej GieKSa sensacyjnie wygrała na Bukowej 3:1, natomiast gospodarze chcieli odegrać się nie tylko za pierwszy mecz, ale również za porażkę w Warszawie w ramach Pucharu Polski.

Pierwszą połowę rozpoczęli zawodnicy GieKSy i mimo szybkiej straty piłki na połowie gospodarzy, to przez pierwsze trzy minuty nie wypuściliśmy rywali ze swojej połowy, stosując wysoki pressing. Po chwili Jagiellonia doszła do piłki i ruszyła z szybką akcją, a o strzał nad poprzeczką pokusił się Oskar Pietruszewski. W 6. minucie Wojtuszek zagrał prostopadle w pole karne GieKSy i tylko bierna postawa zawodników gospodarzy uchroniła GieKSę od utraty bramki. W 10. minucie meczu kibice Jagiellonii zaczęli prezentację oprawy, na którą składało się godło Polski wśród biało-czerwonej kartoniady oraz napis na płocie – „Nic dla siebie, wszystko dla Ojczyzny”. W trakcie odprawy odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego, do którego dołączyli się również kibice GieKSy. Pięć minut później Nowak zagrał na prawą stronę boiska do niepilnowanego Wasielewskiego, niestety jego dośrodkowanie było zbyt płaskie i zatrzymało się na pierwszym obrońcy. W 20. minucie strzał Romańczuka z czternastu metrów zatrzymał się na obrońcach. W kolejnych minutach goście nie mieli pomysłu na rozegranie ataku pozycyjnego, więc w pewnym momencie Nowak pokusił się o dalekie zagranie do Bergiera, jednak ten nie miał szans dobiec do piłki przed Abramowiczem. W 30. minucie Imaz ruszył z szybką kontrą, początkowo jeden na jeden. Pierwszy strzał tego napastnika został zablokowany przez obrońców GieKSy, a druga próba po rykoszecie odbiła się od poprzeczki i gospodarze wznawiali od rzutu rożnego, z którego nie stworzyli większego zagrożenia. W kolejnych minutach gospodarze dłużej utrzymywali się przy piłce i stwarzali okazje strzeleckie. Wynik spotkania w 36. minucie otworzył Taras Romanczuk, któremu na głowę, przy próbie wybicia zagrał Marten Kuusk. Pomocnik Jagiellonii z bardzo bliskiej odległości wbił piłkę do bramki Kudły. Mimo niekorzystnego wyniku GieKSa w końcówce pierwszej połowy starała się doprowadzić do wyrównania, jednak brakowało konkretnych argumentów.

Trener Rafał Górak w przerwie meczu zmienił aż trzech zawodników w swoim zespole. Boisko opuścili Kuusk, Kowalczyk i Bergier, a w ich miejsce zameldowali się Klemenz, Szymczak i Drachal. Drugą połowę zaczęła Jagiellonia i od razu zepchnęła drużynę z Katowic do głębokiej defensywy. W 52. minucie obrona GieKSy tak strasznie się pogubiła, że przy próbie wyjścia ze swojej szesnastki, zagrała piłkę do zawodników gospodarzy – na szczęście bez konsekwencji. Chwilę później Filip Szymczak pokusił się o strzał zza pola karnego, który przeleciał minimalnie obok prawego słupka. W 56. minucie Miki Villar wyszedł sam na sam z Kudłą, ale Galan wrócił na czas i zdołał wypić mu piłkę w ostatniej chwili. Po godzinie gry GieKSa coraz częściej zaczęła kreować akcje pod bramką Abramowicza. Najpierw Galan wbiegł w pole karne, ale nie miał do kogo zagrać, a po chwili strzał Błąda został zablokowany przez obrońców. W 66. minucie Alan Czerwiński dośrodkował w pole karne gospodarzy, a Klemenz przeniósł piłkę głową nad bramką. Kolejne dziesięć minut to bardzo szarpana gra ze sporą niedokładnością po obu stronach. W 78. minucie Arkadiusz Jędrych zagrał zbyt słabo do Klemenza i z kontrą ruszył Diaby-Fadiga, którego w ostatnim momencie zablokował Jędrych. Trzy minuty później Darko Chrlinov posłał mocne uderzenie ze skraju pola karnego prosto w poprzeczkę. W 88. minucie piłkę do siatki Abramowicza skierował Galan, jednak sędzia odgwizdał wcześniej faul Repki na bramkarzu i wynik pozostał bez mian. W końcówce spotkania nic specjalnego się już nie wydarzyło i komplet punktów został w Białymstoku.

Białystok, 2.03.2025
Motor Lublin – GKS Katowice 1:0 (1:0)
Bramki: Romanczuk (36).
Jagiellonia Białystok: Abramowicz – Polak, Romanczuk (64. Flach), Pululu (71. Diaby-Fadiga), Imaz (86. Rybak), Kubicki (71. Silva), Wojtuszek, Villar, Ebosse, Skrzypczak, Pietruszewski (63. Churlinov).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski (71. Gruszkowski), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (46. Klemenz), Galan – Błąd (82. Marzec), Kowalczyk (46. Drachal), Repka, Nowak – Bergier (46. Szymczak).
Żółte kartki: Repka.
Sędzia: Wojciech Myć (Lublin).
Widzów: 14271 (1009 kibiców GKS Katowice).

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Brytyjskie docinki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Znów można powiedzieć „jak ten czas leci”… Dopiero co rywalizowaliśmy z Motorem na zapleczu ekstraklasy, a przecież już mecz w elicie jest dla nas tak odległy, bo miał miejsce w środku lata. Wtedy obie ekipy dopiero raczkowały w ekstraklasie, szersza publiczność dopiero poznawała, na co stać piłkarzy Rafała Góraka i Mateusza Stolarskiego. I to był jeszcze moment, w którym obie ekipy nie pokazały tego, co najlepsze w rundzie jesiennej, choć faktem jest, że zaprezentowały się przyzwoicie i wstydu nie przyniosły. GieKSa miała na koncie zwycięstwo w Mielcu, Motor w Gdańsku.

Spotkanie zostało zakwalifikowane do Super Piątku, co przecież w ramówce Canal Plus jest całkiem konkretną nobilitacją. I… było to widowisko z gatunku tych, że oczy bolał czy tam krwawiły, jak to mówi trener Jacek Zieliński. Bezbramkowy remis, gra nieatrakcyjna dla widza, no i jeszcze fura szczęścia po naszej stronie, bo VAR nie uznał gola Ndiayie, a potem okazało się, że jednak bramka była prawidłowa, co wielokrotnie na antenach Canal Plus przypominali komentatorzy podczas różnych meczów.

Potem jednak obie ekipy wystrzeliły. GieKSa wcześniej, Motor później. O beniaminkach zaczęło się mówić dobrze i ciepło. Choć na początku o GKS bardziej, co bolało nieco szkoleniowca lublinian, który czuł, że jego zespołu się nie docenia, a przecież też gra bardzo dobrze. Przy okazji była to lekka szpileczka wbita naszemu klubowi. Potem za grą Motoru poszły wyniki i rzeczywiście piłkarska Polska zaczęła się zachwycać ekipą z Lubelszczyzny. Motor dużo strzelał i dużo tracił, ale wychodziło na plus. Wrażenie zrobiło zwycięstwo w Poznaniu, a potem cztery wygrane z rzędu i remis na koniec w Częstochowie. Tak – tutaj już trener Stolarski na pewno był „dopieszczony” (cytat z Rafała Dębińskiego), a komentatorzy zaczęli się rozpływać nad grą tego zespołu.

GieKSa natomiast – kilka punktów za Motorem w tabeli – ale jednak te swoje punkciki ciułała, czasem wygrywając, czasem przegrywając. Jesień ostatecznie skończyła się tak, że o Motorze było głośno, o naszym zespole natomiast… bardzo cicho. Trochę tak, jakby stał się przezroczysty. Nasi zawodnicy nie trafiali ani do jedenastek kolejki czy rundy, ani do najgorszych jedenastek. Staliśmy się typowym średniakiem w tabeli i nawet spektakularne przecież mecze – jak choćby ten z Cracovią – jakoś specjalnie nie poruszały serc dziennikarzy sportowych. Wszyscy zapatrzeni byli w ekipę z Lublina – cel trenera Stolarskiego został osiągnięty.

Obie drużyny jeszcze mogły się spotkać na jesieni – w meczu przy Bukowej – gdyby Motor nie przegrał z Unią Skierniewice w Pucharze Polski. Tymczasem lublinianie „oddali” nam tego rywala, spowodowali, że zamiast u siebie, graliśmy kolejny mecz pucharowy na wyjeździe i… też z tą Unią przerżnęliśmy. Można więc powiedzieć, że Kamil Socha, opiekun Unii, pogodził obu beniaminków i ze swoim trzecioligowym zespołem dał dwóm drużynom z ekstraklasy lekcję pokory.

Wszystko to idzie w zapomnienie w obliczu poniedziałkowego meczu, bo właśnie ze względu na wypowiedź trenera Stolarskiego, jest to mecz z podtekstem. Jak widać w wielu wypowiedziach kibiców GKS, fani z Bukowej o tym pamiętają i podchodzą do tej sprawy ambicjonalnie. Jak to kibice, takie smaczki zawsze dodają kolorytu piłce nożnej. Nasz trener odżegnuje się od analizowania, który beniaminek jest lepszy czy gorszy – i dobrze, niech drużyna robi swoje i gra jak najlepiej. Jak pokazał cały poprzedni rok, skupienie się tylko na meritum, czyli metodycznej pracy piłkarskiej i niezajmowanie się rzeczami dookoła, dało pozytywny skutek. Natomiast cała zabawa dla kibiców polega na tych niuansach okołomeczowych.

Trochę też nawiązując do wypowiedzi szkoleniowca o „wyspiarskim meczu” z Piastem, trzeba powiedzieć, że takie przepychanki słowne, animozje, wypominanie sobie wywiadów i wypowiedzi rywali, nawiązywanie do tego, również w przyśpiewkach na trybunach to coś brytyjskiego tak bardzo, że nie ma nic bardziej brytyjskiego. Więc i my ludzie z Bukowej, z tego „brytyjskiego stadionu”, na co przecież zwracał uwagę niegdyś również Adam Nawałka, a nasz fotoreporter Kazik zrobił fenomenalne zdjęcie podczas ostatniego meczu, chcemy w tych wymianach uprzejmości i sprawach ambicjonalnych uczestniczyć. Z klasą (a niektórzy czasami bez), ale z emocjami nie tylko boiskowymi.

Poniedziałkowe spotkanie będzie idealną okazją do kolejnych dyskusji na temat, który to beniaminek lepiej sobie radzi. I mieć okazję do docinek. Przy czym i tak jest to takie docinanie bez większego antagonizmu, bo przecież jest coś, co łączy kibiców GieKSy i Motoru bardziej niż kogokolwiek innego.

Arka Gdynia.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Derby z Górnikiem w niedzielę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Departament Logistyki Rozgrywek opublikował terminarz 26. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy.

GieKSa swój mecz z Górnikiem rozegra w niedzielę 30 marca o godzinie 17:30. Poprzednie spotkanie z drużyną z Zabrza zakończyło się wynikiem 0:3, a gole zdobywali dwukrotnie Podolski (4 i 64) oraz Josema (48). Będzie to pierwsze spotkane na nowym stadionie. 

26. kolejka:

28 marca (piątek)

Piast Gliwice – Widzew Łódź, godz. 18:00
Legia Warszawa – Pogoń Szczecin, godz. 20:30

29 marca (sobota)

Cracovia – Puszcza Niepołomice, godz. 14:45
Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok, godz. 17:30
Śląsk Wrocław – Lech Poznań, godz. 20:15

30 marca (niedziela)

Korona Kielce – Radomiak Radom, godz. 12:15
Motor Lublin – Stal Mielec, godz. 14:45
GKS Katowice – Górnik Zabrze, godz. 17:30

31 marca (poniedziałek)

Zagłębie Lubin – Raków Częstochowa, godz. 19:00

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Powtarzalność w innej galaktyce

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zdania co do wczorajszego meczu (niektórzy nawet nie chcą tak wczorajszego wydarzenia nazywać) są mocno podzielone. Jedni uważają, że było to spotkanie beznadziejne i oczy krwawiły, inni twierdzą, że taka była specyfika tych derbów i nie za bardzo jest się czego czepiać.

Faktem jest, że zmierzyliśmy się z drużyną solidną. Taką, która nie błyszczy, ale bardzo trudno jest z nią grać w piłkę. Piast podobnie jak GKS przed meczem miał cztery mecze z rzędu bez porażki (teraz już pięć), dodatkowo w spotkaniach tych stracił zaledwie jedną bramkę. Można więc sobie mówić, że gliwiczanie grają topornie. Ale taka statystyka straconych goli daje informację, że w defensywie spisują się bardzo dobrze.

Trafił swój na swego. Oprócz podobnej liczby meczów bez porażki, także i GieKSa ma na koncie bardzo dobrą statystykę straconych bramek w pięciu ostatnich meczach, bo są to tylko dwie piłki przepuszczone do bramki przez Dawida Kudłę. Delikatnie mówiąc – wstydu nie ma.

Każdy ostatecznie zdaje sobie sprawę, że dla kibica na stadionie czy przed TV do oglądania był to mecz dość paskudny. Mało sytuacji, dużo walki, dużo fizyczności. Nawet zawodnicy czy trenerzy nie dorabiali jakichś wielkich teorii, tylko niemal puszczając oczko, lekko sarkastycznie Rafał Górak mówił o „wyspiarskim meczu”, a Jakub Czerwiński, że spotkanie mogło podobać się koneserom. Bartosz Nowak zdaje sobie sprawę, że z piłką był to mecz dość słaby w wykonaniu GKS.

Jest jednak pewna uniwersalna prawda o piłce. Takie mecze po prostu się zdarzają. Nawet Manchesterowi City czasem (rzadko) zdarza się zagrać nudne 0:0. Na naszym podwórku przypomina mi się mecz z końcówki jesieni, kiedy to właśnie ten Piast zremisował z strasznie nudnym meczu z Lechem 0:0. A Lech był dosłownie tydzień po kapitalnym, dynamicznym i szybkim meczu w swoim wykonaniu z GKS.

Najważniejsze, że GKS się temu Piastowi pożreć nie dał. Ekipa Aleksandara Vukovića jawi się jako bardzo niewdzięczny rywal do gry w piłkę. Przekonała się o tym ostatnio Legia Warszawa. I choć piłkarze z Okrzei są w środku stawki, najprawdopodobniej napsują jeszcze krwi niejednemu przeciwnikowi z czołówki. GKS poszedł na tę wymianę ciosów (ale nie w postaci sytuacji bramkowych) i trochę się z tym Piastem ponaparzał. Czasem boisko bardziej przypominało ring, choć w ramach przepisów.

Mecz był bardzo wyrównany, choć był okres – w końcowej fazie meczu – kiedy to rywale natarli nieco bardziej i jeśli ktoś miał ten mecz przepchnąć, to bardziej Piast. Dobra praca w obronie i standardowo postawa Dawida Kudły pozwoliła nam utrzymać remis. Naszą jedyną sytuacją, która mogła przesądzić o losach meczu, była ta Borjy Galana. Wielka szkoda, że nie strzelił tego lepiej, być może był bardziej zaskoczony pozycją, w której się znalazł, niż Marcin Wasielewski w spotkaniu ze Stalą Mielec.

Oczywiście trener i kibice zwracali uwagę na brak Oskara Repki, ale wyróżniłbym tutaj Sebastiana Milewskiego, który swoją ofiarnością pokazał, że charakterologicznie pasuje do tej ekipy. Wsadzał głowę tam, gdzie inni boją się włożyć nogę i… przypłacił to urazem. Mamy nadzieję, że szybko dojdzie do siebie, bo po niemrawym początku w GieKSie zawodnik wskoczył na dobre tory i jest solidnym wzmocnieniem.

Gdzieś czytałem opinię, że postawa GKS w tym meczu jest niepokojąca. Czasem w pewne rzeczy nie mogę uwierzyć. Zespół wygrywa w bieżącym roku dwa pierwsze mecze, pokonuje Raków na wyjeździe, u siebie remisuje z ekipą, która dwa razy wygrała z Legią i ktoś mówi, że źle się dzieje. Idąc tym tokiem myślenia, katowiczanie muszą zdobyć mistrzostwo, bo każde potknięcie w tej drodze będzie symptomem jakiegoś kryzysu.

Rok temu, po 21 kolejkach, GKS Katowice miał 30 punktów, z bilansem zwycięstw, remisów i porażek: 8-6-7. Niebywałe jest to, że teraz ten bilans jest… identyczny. Nawet bramki podobne – wtedy 31:24, teraz 30:26. Można by rzec powtarzalność. Tyle tylko, że ligę wyżej. Nie w zaścianku polskiej piłki, bo teraz patrząc z perspektywy i tego, co się dzieje w ekstraklasie, tak można ocenić jej zaplecze. Pierwszą ligą nie interesuje się pies z kulawą nogą. No chyba, że trzeba zrobić program o Wisełce, to tak. Ale poza tym to nie. Jeśli więc po roku GKS ma identyczny bilans w ekstraklasie, to wiedz, że jesteśmy w innej galaktyce. Lata świetlne od tej pierwszoligowej.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga