Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka
Tygodniowy przegląd doniesień mass mediów na temat GieKSy: Szok i niedowierzanie

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.
Piłkarki i piłkarze w miniony weekend rozpoczęli rozgrywki rund rewanżowych. Piłkarki uległy na wyjeździe drużynie Czarnych Sosnowiec 0:4 (0:2). Piłkarze zremisowali na Bukowej z Błękitnymi Stargard 2:2 (2:2). Prasówkę o meczu z Błękitnymi znajdziecie tutaj.
Siatkarze rozegrali dwa spotkania z drużynami z pierwszych miejsc w tabeli: najpierw z Mistrzem Polski, drużyną ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3, następnie z liderem rozgrywek ekipą VERVA Warszawa ORLEN Paliwa 2:3. Następny mecz siatkarze rozegrają w niedzielę, z Jastrzębskim Węglem, w hali w Szopienicach.
Hokeiści, w ćwierćfinale rozgrywek Polskiej Hokej Ligi, pokonali Podhale Nowy Targ trzy razy: 3:2 i 4:3 (oba mecze po dogrywce) oraz wczoraj 5:1. Stan rywalizacji 3:2 dla GieKSy.
PIŁKA NOŻNA
dziennizachodni.pl – Derby dla sosnowiczanek
W meczu inaugurującym rundę wiosenną ekstraligi kobiet Czarni Sosnowiec rozgromiły GKS Katowice 4:0. Hat-trickiem w spotkaniu rozgrywanym na stadionie im. Jana Ciszewskiego popisała się Katarzyna Daleszczyk.
[…] Kibice zgromadzeni na stadionie im Jana Ciszewskiego spodziewali się więc zaciętego spotkania sąsiadów zza miedzy, a tymczasem wyższość Czarnych w derbach nie podlegała żadnej dyskusji.
[…] Katowiczanki starały się odrobić straty. Miały swoje okazje, ale grały nieskutecznie. Nie potrafiły wykorzystać nawet rzutu karnego, który zmarnowała Agata Sobkowicz. Okazałe zwycięstwo Czarnych przypieczętowała Dorota Hałatek.
sportdziennik.pl – Marek Szczerbowski: Wiedziałem, w jak trudny projekt wchodzę
Rozmowa z Markiem Szczerbowskim, prezesem wielosekcyjnego GKS-u Katowice.
Trudno namówić pana na wywiad…
Marek SZCZERBOWSKI: – Prezes nie jest od tego, by non stop udzielać wywiadów. Nie można na nich budować swojej pozycji. Szkielety byłych szefów, którzy opierali swoją rzeczywistość o wywiady, są rozsiane po całej Polsce. I nie chodzi tylko o kluby sportowe.
[…] Na przykład redukcja o kilkadziesiąt procent kosztów w klubowej administracji. Na ile były to po ludzku trudne decyzje?
Marek SZCZERBOWSKI: – Atestacja stanowisk zawsze jest bardzo trudna. Każą decyzję, którą podejmowałem, szeroko uzasadniałem. Dzisiaj nie postąpiłbym inaczej. Mimo że było to naprawdę trudne.
Można mówić o jakiejś liczebności zatrudnienia? Ile osób tworzyło administrację spółki pół roku temu, a ile teraz?
Marek SZCZERBOWSKI: – Moim celem było dopasowanie zadań do ludzi i ich kompetencji. Wydaje się, że zamiar ten został osiągnięty.
[…] Na ile ruchy kadrowe w administracji są już zakończone?
Marek SZCZERBOWSKI: – Pracuję dziś z najlepszym zespołem, z jakim kiedykolwiek i gdziekolwiek pracowałem. Mogę to powiedzieć publicznie.
Kibice troszczą się o markę GKS-u. Nieobca im była też kwestia aut służbowych, z których pańską decyzją zrezygnowano.
Marek SZCZERBOWSKI: – Mówiąc pół serio: auta byłyby przydatne w sekcji motoryzacyjnej, a takiej w GKS-ie nie mamy. Uważam, że w klubie sportowym elementem jakości jest wynik sportowy.
[…] Dosyć odważnie mówi pan, że gdy budowa stadionu będzie sztucznie przeciągana, to odejdzie pan z klubu.
Marek SZCZERBOWSKI: – Bo wiem, że nie jest przeciągana; że prezydent Marcin Krupa, Urząd Miasta, chcą to zrealizować. Rozmawiamy bardzo często. Władze robią wszystko, by ten kompleks powstał. Budowa profesjonalnego klubu musi się opierać o podstawy infrastrukturalne. Wiem, co mówię. W tej historii nie ma żadnego ukrytego elementu, oni chcą to zrobić! Czasem przy dużych procesach inwestycyjnych, gdy na różnych etapach jest zaangażowanych mnóstwo ludzi, popełnia się niedociągnięcia. Jestem przekonany, że prezydent Krupa pragnie wybudować stadion.
Zmartwiła pana grudniowa wieść o rażąco zbyt wysokim kosztorysie inwestorskim stadionu, przedstawionym przez projektantów?
Marek SZCZERBOWSKI: – Zmartwiło mnie, że gruchnęła ta wiadomość. Zakręty są w każdym procesie inwestycyjnym. Trzeba uspokajać. Powtarzam: miasto Katowice chce stadionu i rozwoju GieKSy.
[…] Co z sekcją szachów?
Marek SZCZERBOWSKI: – Oczywiście, można budować przestrzeń w oparciu o współpracę z różnymi podmiotami zewnętrznymi – a takim są szachy, jako stowarzyszenie działające niezależnie pod szyldem Hetmana. Tak występuje choćby o dotację z miasta. Nie wykluczamy, że jeśli szachiści zechcą dalej z nami współpracować, to się to stanie. Trzeba jednak ustalić generalne zasady. Albo jest perspektywa bycia w jednej strukturze, albo niech to funkcjonuje oddzielnie.
Czyli w tym momencie szachów w GKS-ie nie ma.
Marek SZCZERBOWSKI: – Nigdy nie było. Tylko współpraca – słuszna, wykorzystująca pewne zasoby związane z GKS-em. Działamy na podstawie ustawy o sporcie. Jesteśmy finansowani z budżetu miasta i dlatego nie możemy utrzymywać z tej dotacji innej organizacji. Medialnie coś wybrzmiało, że było razem, lecz od strony formalno-prawnej tak naprawdę było osobno.
Czy mocna wielosekcyjna GieKSa jest możliwa bez silnej piłki nożnej?
Marek SZCZERBOWSKI: – Nie, bo ona stanowi podstawę, o czym świadczy frekwencja, zaangażowanie władz miasta, zainteresowanie mediów, ogólna popularność futbolu, historia… W hokeju ona też nie jest najgorsza, a można powiedzieć, że wręcz lepsza. Historycznie jednak bardziej zapisał się GKS Katowice piłkarski niż hokejowy – tyle że z rangi dyscypliny niż samych rezultatów.
Jak ważny dla przyszłości sekcji piłkarskiej jest awans do I ligi?
Marek SZCZERBOWSKI: – Dziś sekcja piłki nożnej daje radość kibicom. A nie zawsze dawanie radości wiąże się z bezpośrednim awansem.
Czasem męczysz się w ekstraklasie, a uśmiechasz w II lidze.
Marek SZCZERBOWSKI: – Tak jest! Jeżeli piłkarze będą dawać radość kibicom, będziemy widzieć stały wzrost, to pewne jest, że w perspektywie czasu wynik przyjdzie. Nie musi koniecznie teraz. Chodzi o zbudowanie zespołu, stabilizację, posiadanie polityki działania i jej rozwijanie. To, co zostało dotąd zaplanowane, wdrożyliśmy. Teraz chodzi o to, by to utrzymać. Spotkamy się 30 czerwca i ocenimy, czy drużyna dawała radość kibicom. To cel dla piłkarzy na wiosnę.
Trochę spuszcza pan powietrze z balonu.
Marek SZCZERBOWSKI: – Nie patrzę tymi kategoriami. Prawdą jest, że spodziewaliśmy się progresu, ale nie tak szybkiego. Sądziliśmy, że ta drużyna będzie grała – ale nie, że aż tak. Nie chodzi mi nawet o wyniki, co postawę, walkę do końca. Wiadomo było, że latem trzeba było to pozbierać; że to wszystko może dłużej trwać. Zobaczymy, czy poziom z jesieni utrzymamy wiosną.
Co chciałby pan sobie pomyśleć w czerwcu?
Marek SZCZERBOWSKI: – Czas przyszły – niepewny, zawsze to powtarzam. Chcę, by wszystkie sekcje dawały nam radość.
SIATKÓWKA
sportdziennik.com – Niespokojny los
Katowiczanie nie zdołali urwać nawet seta mistrzom Polski z Kędzierzyna-Koźla. To ich druga porażka do zera. Czy to początek kłopotów ekipy trenera Dariusza Daszkiewicza?
Takiej „serii” siatkarze z Katowic w tym sezonie jeszcze nie mieli. Przyzwyczaili swoich kibiców do zaciętych spotkań, często kończących się tie breakiem. Choć nie każdy z nich wygrywali, to niemal w każdym punktowali. Komplet w starciach z katowiczanami zdobyły jedynie PGE Skra Bełchatów, Cerrad Czarni Radom oraz Cuprum Lubin, Teraz do tego grona dołączyła Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
[…] Perspektywa gry w play offie, która jeszcze nie tak dawno wydawała się niemal oczywista, teraz wcale nie jest już taka pewna. Prawdopodobnie o być albo nie być w czołowej ósemce zdecydują ostatnie mecze sezonu zasadniczego, które GKS zagra z drużynami z Radomia i Suwałk. Wczorajsze spotkanie w szopienickiej hali nie miało większej historii. Mistrzowie Polski górowali nad gospodarzami w każdym elemencie. Gospodarze wyrównaną walkę potrafili nawiązać jedynie w pierwszym secie. W nim od początku gra toczyła się punkt za punkt. Katowiczanie dwukrotnie potrafili odrobić dwupunktową stratę. Przy stanie 22:22 trener GKS-u Dariusz Daszkiewicz zdecydował się na podwójną zmianę, ale zamiast pomóc, kompletnie wybiła z rytmu jego zespół. W kolejnych dwóch partiach przy świetnym przyjęciu rozgrywający ZAKSY Benjamin Toniutti robił, co chciał i równo rozdzielał piłki pomiędzy kolegów. W efekcie po 80 minutach gry było już po wszystkim.
– ZAKSA była zdecydowanie lepsza. Wiedzieliśmy, że musimy ryzykować na zagrywce, ale nic to nie zmieniło, bo rywale bardzo dobrze przyjmowali i grali na siatce. Niczego jeszcze nie możemy być pewni. Przed nami bardzo ciężka walka. O miejsce w ósemce będziemy walczyć do ostatniej kolejki. Nie składamy broni, choć zdajemy sobie sprawę z renomy najbliższych rywali – podsumował Dariusz Daszkiewicz, szkoleniowiec GKS-u Katowice.
GKS Katowice – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (22:25, 20:25, 20:25)
plusliga.pl – Sobota z PlusLigą: VERVA Warszawa ORLEN Paliwa – GKS Katowice 3:2
[…] Mecz rozgrywany był nietypowo, bo nie w stolicy, lecz w Płocku w ORLEN Arenie. Widać było bo drużynie z Warszawy, że nowy dla niej obiekt nie jest atutem w starciu z GKS-em Katowice. Goście wreszcie zagrali lepiej niż w poprzednich spotkaniach, prezentując się odważnie w polu serwisowym i ataku.
Katowiczanie niespodziewanie zdominowali VERVĘ, gospodarze nie potrafili wejść na wysokie obroty. Prezentowali się, w dwóch pierwszych setach, jeszcze trochę słabiej niż w ostatnim starciu w Rzeszowie. Znowu bardzo słabo radził sobie Artur Udrys (2 skończone ataki na 11 prób), pozostali skrzydłowi także nie zachwycali. W GKS-ie liderowali Rafał Szymura i Jakub Jarosz, którzy wyprowadzili swoją drużynę na prowadzenie 2-0.
Trenera Andrea Anastasi zdecydował się na zmiany, Andrzeja Wronę zastąpił Patryk Niemiec, a Jan Król zmienił Udrysa. Warszawianie zaczęli grać lepiej w każdym elemencie, podczas gdy impet przyjezdnych malał. Bardzo dobrze w zespole VERVY prezentował się Piotr Nowakowski, coraz lepiej grał Bartosz Kwolek. Dzięki poprawie gry zespół ze stolicy doprowadził do tie-breaka.
W piątym secie warszawianie mieli inicjatywę, ostatnią akcję wykończył Kwolek. VERVA utrzymała pozycję lidera, wygrywając 21 mecz w sezonie.
polsatsport.pl – VERVA Warszawa odwróciła losy meczu z GKS-em Katowice
W meczu 22. kolejki PlusLigi Verva Warszawa Orlen Paliwa wygrała z GKS-em Katowice 3:2. Faworyt zwyciężył, ale „królowie tie-breaków” sprawili, że gospodarze musieli wznieść się na wyżyny swoich umiejętności.
[…] VERVA Warszawa Orlen Paliwa – GKS Katowice 3:2 (19:25, 17:25, 25:21, 25:23, 15:13)
HOKEJ NA LODZIE
dziennikzachodni.pl – Fani Gieksy wywiesili transparent i cieszyli się ze zwycięstwa
W trzecim meczu ćwierćfinałowym play off Polskiej Hokej Ligi GKS Katowice pokonał po dogrywce Podhale Nowy Targ 3:2.
[…] Rywalizacja w Katowicach była bardzo zacięta. W szatni Podhala od niedzieli panuje epidemia. Na szczęście nie jest to koronawirus, a tylko grypa żołądkowa, ale i tak działacze “Szarotek” wystąpili z prośbą o przełożenie środowego spotkania na piątek, bo zaraziło się nią aż 12 hokeistów z Nowego Targu. GieKSA na to nie przystała, bo w piątek w Spodku zaczyna się międzynarodowy turniej e-sportowy IEM Katowice 2020, a komisarz Polskiej Hokej Ligi Marta Zawadzka stwierdziła, że regulamin play off nie przewiduje przełożenia meczu.
Pojedynek odbył się więc zgodnie z planem, a goście w Satelicie wystawili do gry pełne cztery piątki, więc widać stan zdrowia ich hokeistów szybko się poprawił. Katowiczanie musieli odrabiać straty po dwóch porażkach w Nowym Targu, więc nic dziwnego, że od początku ruszyli do natarcia. Ne efekty nie trzeba było długo czekać. Najpierw podanie Grzegorza Pasiuta wzdłuż bramki na gola zamienił Patryk Krężołek, a później Mateusz Michalski dobił strzał Marcina Kolusza. Warto zaznaczyć, że dwaj ostatni zawodnicy są wychowankami Podhala. Goście odpowiedzieli trafieniem Tomasa Franka, który wykorzystał fatalny obrońców błąd GieKSy.
Zaraz na początku III tercji Podhale wyrównało wykorzystując okres gry w przewadze. Zwycięzcę wyłoniła więc dopiero dogrywka. Obydwa zespoły grały w niej w czteroosobowych składach, ale dopiero po 14 minutach katowiczanom udało się zdobyć gola na wagę wygranej. Jego autorem był Oskar Jaśkiewicz.
GKS Katowice – Podhale Nowy Targ 3:2 (2:1, 0:0, 0:1, d. 1:0)
infokatowice.pl – Udane urodziny GieKSy. Zwycięstwo z Podhalem Nowy Targ
GieKSa obchodzi dzisiaj swoje 56 urodziny. Hokeiści sprawili wszystkim kibicom najlepszy z możliwych prezent, wygrali z Podhalem Nowy Targ i tym samym po czterech spotkaniach w ćwierćfinale play-off remisują ze swoim rywalem 2:2.
Spotkanie rozpoczęło się od naporu nowotarżan, którzy już w pierwszej minucie mogli objąć prowadzenie, ale silny strzał z bliskiej odległości wybronił Rahm. Praktycznie przez całą pierwszą odsłonę goście dominowali na lodzie i tylko świetnej postawie szwedzkiego golkipera katastrofalnie grający katowiczanie zawdzięczają, że nie stracili żadnej bramki. Jeśli chodzi o grę ofensywną GieKSy, to poza 6 minutami gry w przewadze ani razu nie byli w stanie zagrozić stojącemu między słupkami Odrobnemu. Najlepszą okazję dla gospodarzy zmarnował w 10 min. Makkonen, który tylko w sobie znany sposób przestrzelił stojąc kilkadziesiąt centymetrów od pustej bramki.
Druga tercja znowu zaczęła się od ataków przyjezdnych, którzy w 23 min. w końcu znaleźli drogę do siatki i objęli w pełni zasłużone prowadzenie. Ten gol obudził podopiecznych trenera Piotra Sarnika z letargu. Od tego momentu to gospodarze zaczęli dyktować warunki na lodzie i już w 28 min. Krężołek doprowadził do wyrównania. W kolejnych minutach gra katowiczan nadal mogła się podobać, a ich starania zostały nagrodzone w 38 min., kiedy gola w przewadze zdobył Franssila. Niestety kilkadziesiąt sekund później role się odwróciły. Na ławce kar siedział Krężołek, a Petterson doprowadził do stanu 2:2.
Przez całą trzecią część obie drużyny toczyły zażarty pojedynek o każdy centymetr lodowiska. W 6 min. po raz kolejny w tym spotkaniu na prowadzenie wyszli nowotarżanie. Trzy minuty później na tablicy świetlnej widniał już jednak remis, a Odrobnego po raz drugi pokonał Krężołek. W ostatnich sekundach grająca w przewadze GieKSa mogła jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale goście się wybronili i podobnie jak wczoraj o losach pojedynku zadecydowała dogrywka, w której po raz kolejny lepsi okazali się gospodarze. Tym razem złotą bramkę w 75 min. zdobył Da Costa. Tym samym po czterech spotkaniach GieKSa remisuje w ćwierćfinale play-off z Podhalem 2:2.
GKS Katowice – Podhale Nowy Targ 4:3 (0:0, 2:2, 1:1, d. 1:0)
sportowepodhale.pl – Szok i niedowierzanie
Nie tak miała wyglądać piąta potyczka górali z katowiczanami. Nie na to liczyła szczelnie wypełniająca trybuny widownia. A jednak, to katowiczanie są o krok od gry w półfinale play off.
„Szarotki” rozpoczęły bardzo nerwowo. Dały się zepchnąć do defensywy i pod bramką Odrobnego dochodziło do gorących spięć. Katowiczanie przewagę udokumentowali w 5 minucie. Akcję zainicjował Kolusz, który zagrał do Wajdy na skrzydło, a ten wcielił się w napastnika. Minął obrońcę i backhandem wpakował krążek pod poprzeczkę. Chwilę później goście mogli prowadzić 2:0, gdyby Tomasik wygrał pojedynek oko w oko z nowotarskim golkiperem. Podhalanie byli w szoku, a katowiczanie na fali. Przez kolejne 5 minut kręcili góralami w ich tercji, a pod bramką Odrobnego raz za razem się kotłowało. Były momenty, że nowotarżanie wystrzeliwali krążek na uwolnienie. Dopiero po 10 minutach gospodarze się otrząsnęli, ale nadal nie potrafili zawiązać akcji zaczepnej. Jeżeli już wtargnęli do tercji przeciwnika, to nie potrafili oddać strzału, z którym Rahm miałby kłopoty. Przyjezdni byli o ułamek sekundy szybsi w pojedynkach jeden na jeden, w starcia pod bandą. W 15 min. Rajamaki przegrał pojedynek sam na sam z Odrobnym, ale jego drużyna utrzymała się przy krążku w tercji rywala. Rajamaki spod bandy zagrał na drugi słupek do Makkonena, a ten trafił do pustej bramki. Za moment górale powinni stracić kolejnego gola, gdyby Cimzar zachował więcej zimnej krwi pod bramką.
Katowiczanie nadal kontrolowali grę po przerwie. Mieli sytuacje, a Podhale momentami nie istniało, a jednak zdobyło gola. Po starciu za bramką, dwóch katowiczan się wywróciło, Franssila odpuścił Willicka, który zagrał na drugi słupek, a Jenczik posłał krążek do pustej bramki. Tenże Franssila za moment powędrował na ławkę kar i kibice liczyli, że ich pupile doprowadzą do wyrównania. Tymczasem stracili krążek w tercji ataku, pognał z nim Pasiut, zagrał do tyłu do Kolusza, który za moment utonął w objęciach kolegów.
W trzeciej tercji górale postawili wszystko na jedną kartę. Atakowali, ale były to ataki chaotyczne, często próbowano indywidualnych rozwiązań, a to było wodą na młyn dobrze grającej defensywy gości. Ci spokojnie czekali na swoją szasnę i doczekali się. Zdobyli gola w przewadze. Ponad 2 minuty do końca Barski wycofał bramkarza i Pasiut strzałem do pustej bramki ustalił wynik spotkania.
KH Podhale Nowy Targ – GKS Katowice 1:5 (0:2, 1:1, 0:2)
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Najnowsze komentarze