Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: GieKSa jeszcze nie spadła z ligi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

W najbliższą sobotę o 10:30 wyjazdowym meczem z Grotem SMS-em Łódź piłkarki rozpoczną rundę rewanżową w Orlen Ekstralidze Kobiet. Trzy młodzieżowe zawodniczki GieKSy otrzymały powołanie do reprezentacji Polski U-17. Drużyna męska w kolejnym spotkaniu PKO BP Ekstraklasy przegrała na wyjeździe z Motorem Lublin 2:3. Prasówkę po tym spotkaniu możecie przeczytać TUTAJ. W najbliższą niedzielę 2 marca o 17:30 zespół zmierzy się na wyjeździe z Jagiellonią.

Siatkarze rozegrali w ubiegłym tygodniu jedno spotkanie – wygrane ze Stilonem Gorzów 3:2. Kolejny mecz zaplanowano na niedzielę 2 marca na 17:30 – przeciwnikiem będzie Trefl, a spotkanie zostane rozegrane w Gdańsku. Na cztery kolejki przed końcem rundy zasadniczej drużyna zajmuje przedostatnie miejsce, z czternastoma punktami. Zespół posiada jeszcze matematyczne szanse na utrzymanie w PlusLidze.

Hokeiści rozegrali w I rundzie play-off rozgrywek dwa pierwsze spotkania. Nasza drużyna wygrała z Zagłębiem 8:0 i 7:2. Kolejne mecze zostaną rozegrane dzisiaj i jutro (26 i 27 lutego w Sosnowcu) oraz ewentualnie w niedzielę (2 marca w Satelicie). Początek spotkań w Sosnowcu zaplanowano na godzinę 18:00.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Powołania na turniej kwalifikacyjny do mistrzostw Europy do lat 17

Selekcjonerka reprezentacji Polski do lat 17 kobiet Paulina Kawalec powołała zawodniczki na zgrupowanie i turniej kwalifikacyjny do mistrzostw Europy.

Biało-Czerwone, które w pierwszej fazie eliminacji w swojej grupie zajęły drugie miejsce za Szkocją, w turnieju kwalifikacyjnym zagrają z Turcją, Węgrami oraz Szwajcarią.

W pierwszym spotkaniu, które rozegrane zostanie 11 marca o godzinie 13:00 rywalkami naszej reprezentacji będą gospodynie turnieju – Turczynki. Trzy dni później Biało-Czerwone zagrają z Węgierkami (10:00), a na zakończenie turnieju zmierzą się ze Szwajcarią (17 marca, godzina 13:00).

Awans na mistrzostwa Europy uzyska najlepszy zespół turnieju.

Powołane zawodniczki:

Małgorzata Rogus (1KS Ślęza Wrocław), Wiktoria Zgrzeba (Akademia Małego Piłkarza Sępólno Krajeńskie), Kinga Klimczak (AP Orlen Gdańsk), Hanna Buchta, Julia Sikora, Natalia Skrok (BTS Rekord Bielsko-Biała), Patrycja Matuszczyk (FSA Kraków), Zuzanna Błaszczyk, Julia Szymczyk, Alicja Wojas (GKS GieKsa Katowice), Julia Ostrowska, Wiktoria Skrzypczak (GKS Górnik Łęczna), Natalie Bandura (Glasgow Rangers), Zofia Burzan (KKS Czarni Antrans Sosnowiec), Amelia Guzenda, Liwia Prochwicz (KKS Lech Poznań), Zofia Świtała (KKS Polonia Tychy), Lena Świrska (Pogoń Szczecin), Blanka Zając (TS Iskra Tarnów), Dominika Lemańczyk, Zuzanna Miązek (UKS SMS Łódź).

transfery.info – GKS Katowice przeprowadzi transfer za milion euro?! Gruby plan beniaminka

GKS Katowice w przypadku utrzymania w Ekstraklasie może przeprowadzić rekordową transakcję. Mowa o skorzystaniu z klauzuli wykupu, która zawarta jest w umowie wypożyczenia Mateusza Kowalczyka z Brøndby IF. Beniaminek musiałby wyłożyć milion euro i niewykluczone, że to zrobi – przekazał Tomasz Włodarczyk na kanale Meczyki.pl.

Mateusz Kowalczyk na zagraniczny transfer zapracował naprawdę szybko, bo już po 39 występach zanotowanych w koszulce ŁKS-u Łódź zgłosiło się po niego duńskie Brøndby IF.

Utalentowany środkowy pomocnik nie zwlekał z podjęciem decyzji i w połowie 2023 roku za kwotę w wysokości 1,2 miliona euro przeprowadził się do jedenastokrotnego mistrza kraju.

Był to dla Kowalczyka duży krok, a można nawet pokusić się o stwierdzenie, że aż za duży. W Danii od samego początku ciężko mu było zakotwiczyć w pierwszym zespole, dla którego zdołał rozegrać tylko trzy mecze. Minionego lata obie strony postanowiły rozwiązać sytuację, wysyłając Polaka na wypożyczenie.

Ten na wspomnianej zasadzie trafił do GKS-u Katowice. Beniaminek zagwarantował sobie posiadanie byłego gracza ŁKS-u do końca trwającego sezonu z możliwością późniejszego wykupu.

Dla 20-latka był to udany ruch. Teraz może regularnie występować i na ekstraklasowych boiskach wygląda naprawdę dobrze. Potwierdzają to choćby trzy gole oraz cztery ostatnie podania. GKS również sporo zyskał pod kątem sportowym i niewykluczone, że w przyszłości pojawi się również korzyść finansowa.

Z najnowszych informacji podanych przez Tomasza Włodarczyka z Meczyki.pl wynika, że działacze katowickiego zespołu rozważają wykup Kowalczyka. To wiązałoby się z wydatkiem w wysokości miliona euro. Dla beniaminka byłby to wielki zakup, największy w historii klubu, ale w krótkim odstępie czasu mógłby przynieść zysk ze sprzedaży. Warunkiem jest jednak utrzymanie w Ekstraklasie. Bez tego GKS o definitywnym transferze urodzonego w Warszawie gracza będzie mógł zapomnieć.

SIATKÓWKA

siatka.org – GKS Katowice pokazał charakter i nadal jest w grze o utrzymanie!

PlusLiga nie zawodzi. W sobotę mogliśmy poznać drugiego spadkowicza. GKS Katowice pokazał jednak ogromne serce do walki. Był blisko porażki 1:3, która skazywałby zespół na spadek, ale doprowadził do tie-breaka. W nim okazał się minimalnie lepszy od Cuprum Stilon Gorzów.

Gorzowianie przywitali się z rywalem asem serwisowym i prowadzeniem 3:1. GKS szybko jednak doprowadził do wyrównania, a po punktowej zagrywce Alexandra Bergera miał dwa „oczka” zapasu. Set toczył się równym rytmem bez widowiskowych akcji. Później obie ekipy szukały ryzyka w polu zagrywki, co z reguły kończyło się błędami. Na półmetku przyjezdni mieli szansę na remis, ale w przeciwieństwie do rywali nie popisali się w ofensywie. Zrobiło się 17:14, co tylko napędziło podopiecznych Emila Siewiorka. Do końca seta wynik pozostał po stronie gospodarzy, a decydujący punkt wywalczył Aymen Bouguerra.

Miejscowi wciąż obnażali kłopoty w przyjęciu rywali, co jakiś czas posyłając mocne zagrywki. Vuk Todorović poratował trochę blokiem (3:3), ale zaraz znów odrobił to Berger na zagrywce – 7:4. Stilon tak naprawdę walczył sam ze sobą. Cały czas musiał gonić potencjalnych outsiderów, bo po skutecznym ataku Łukasza Usowicza było 15:10 dla GKS-u. Wtedy w polu serwisowym zjawił się Kamil Kwasowski. Kapitan ekipy z Gorzowa sprawił, że straty zmalały do jednego „oczka”. Znów jednak błędy własne nadszarpnęły szansę gości na wyrównaną końcówkę – 20:17. Na szczęście z odsieczą przyszedł wracający po kontuzji Robert Taht i wszystko rozstrzygało się na przewagi. Lepsi okazali się goście po nieczystym zagraniu Bouguerry.

Zupełnie inną atmosferę dało się wyczuć w szeregach Stilonu w kolejnej odsłonie. Błąd serwisowy Joshuy Tuanigi dał rywalom zapas 4:2. Gospodarze potrafili się podnieść i znów można było obserwować wyrównany fragment gry. Trochę poprawił swoją skuteczność Chizoba Neves Atu, a niepewnie grał Berger i znów na 16:14 odskoczyli gorzowianie. Większy luz w grze im się opłacił. Gdy asem popisał się Kwasowski, przewaga wzrosła do pięciu „oczek”. Choć cały czas starał się ratować sytuację Bartosz Gomułka, to ostatnia akcja nie poszła po jego myśli. Potrójny blok na młodym atakującym zaważył o całym secie.

Pracę na siatce Stilon przeniósł do kolejnej partii. W ataku nie mylił się Seweryn Lipiński, w swoim stylu grał też Taht. Do tego gorzowianie dołożyli trzy punktowe bloki z rzędu i różnica punktowa zrobiła się już poważna – 8:3. Pojedyncze dobre akcje pozwoliły gospodarzom na delikatne zniwelowanie strat. W połowie seta wszystko jeszcze było możliwe. Oba zespoły ryzykowały w polu serwisowym, choć nikt nie przekuł tego w punkty. Dopiero wszystko samodzielnie rozstrzygnął Gomułka – 23:20. Goście próbowali to jeszcze uratować, ale ostatecznie nie uchronili się przed tie-breakiem.

Na 2:0 gospodarzom pomógł wyjść Łukasz Usowicz. Potem cztery kolejne akcje wygrali gorzowianie, świetnie pracując blokiem. Rywalizacja wciąż miała wyrównany charakter. Po błędzie serwisowym Krzysztofa Gibka było po 7. Akcje nie porywały, a zwycięzcę wyłoniły niuanse. Mecz zakończył blok na Kwasowskim.

MVP: Bartosz Gomułka

GKS Katowice – Cuprum Stilon Gorzów 3:2 (25:21, 30:32, 18:25, 25:23, 16:14)

GieKSa jeszcze nie spadła z ligi i walczy do końca. – „Nie pozwolę zwiesić głów”

GKS Katowice po sobotniej wygranej nad Cuprum Stilonem Gorzów wciąż mają szansę na pozostanie w lidze. Zadanie łatwe nie będzie, ale jak podkreślił w rozmowie z klubowymi mediami trener Emil Siewiorek, nastawienie musi być tylko jedno – wiara.  Szkoleniowiec zapewnił, że jego zespół będzie walczył do samego końca.

Starcie z Cuprum Stilonem Gorzów było dla katowiczan bardzo istotne. Porażka przekreślała ich szanse na pozostanie w lidze. Po trudnym boju GKS jednak zanotował bezcenne zwycięstwo.  – Emocje na pewno były. To było spotkanie z gatunku tych o życie. Każda porażka skazywała nas na spadek do ligi niżej. Całe szczęście wygraliśmy, odwróciliśmy losy spotkania. Przez półtora seta to my kontrolowaliśmy spotkanie, potem nastąpił odwrót i to przeciwnik dominował, czuł się luźno, swobodnie do tego dołożył mocną zagrywkę. Pokazaliśmy jednak charakter i wróciliśmy do tego spotkania. Tie-break wiadomo to jest krótki set, kto popełni mniej błędów, zagra lepiej taktycznie, ten wygrywa – nie ukrywał po meczu trener Emil Siewiorek.

Zwycięstwo nad Cuprum Stilonem na pewno dodało katowiczanom skrzydeł.  Ich sytuacja, jeżeli chodzi o pozostanie w lidze jest jednak nadal bardzo trudna.  Przed nimi wyjazdy do Gdańska i Suwałk. GKS nie ma już praktycznie żadnego marginesu błędu.  – Ja nie pozwolę zwiesić głów, my cały czas mamy mieć głowy uniesione do góry, bo cały czas mamy szansę i z takim nastawieniem mamy wychodzić na każdy mecz, na każdy trening – zapewnił Emil Siewiorek, trener GKS.  Zespół jest świadomy swojej sytuacji i wie, jakie zadanie przed nim stoi, ale jak podkreślił szkoleniowiec, najważniejsze jest wierzyć w sukces  do samego końca. – Musimy wygrywać i to za trzy punkty i taki jest nasz cel. Nie mamy marginesu błędu. To trudne zadanie, ale nie niemożliwe. Jedziemy tym samym cyklem treningowym z wiarą w to, że się da wykonać ten plan. Ciężki, ale się da. Ja też w to wierzę i nie odpuścimy do samego końca – zapewnił Emil Siewiorek.

HOKEJ

hokej.net – Z kontry i w przewadze. Koncertowe otwarcie

GKS Katowice w meczu otwierającym ćwierćfinałowe zmagania rozbił 8:0 EC Będzin Zagłębie Sosnowiec. O losach spotkania w głównej mierze zadecydowały wydarzenia drugiej tercji, w której wicemistrzowie Polski aż pięciokrotnie pokonywali Patrika Spěšnego. Podopieczni Jacka Płachty imponowali świetną efektywnością podczas gier w przewagach oraz zimną krwią w wykończeniu kontrataków.

Cóż lepszego może spotkać kibiców hokeja niż weekend otwierający play-offową rywalizacje, okraszony pojedynkiem lokalnych rywali, w którym aż kipi od regionalnych animozji i wzajemnych uszczypliwości? Kolejny rok z rzędu rezultaty sezonu zasadniczego jednoznacznie dały do zrozumienia, że GieKSa posiada patent na Zagłębie. Jednak bogatsi o doświadczenia ubiegłorocznych play-offów powinniśmy pamiętać, że nie warto dzielić skóry na niedźwiedziu.

Kibice do samego końca wyczekiwali komunikatów dotyczących powrotu kontuzjowanych graczy. W Katowicach wszyscy zdążyli już oswoić się ze świadomością, że na tym etapie rozgrywek trener Płachta nie będzie mógł skorzystać z usług swojego najlepszego snajpera- Bartosza Fraszki. Sosnowieckich fanów najbardziej z pewnością ucieszyła wiadomość o powrocie do bramki Patrika Spěšnego, który niejednokrotnie udowadniał, że stać go aby w pojedynkę utrzymywać swój zespół w grze.

Presja play-offowej rywalizacji udzieliła się nie tylko kibicom, lecz również głównym aktorom dzisiejszego widowiska. Zawodnicy nie zamierzali w pierwszych minutach popełniać naiwnych błędów, po których rywal mógłby otworzyć wynik spotkania. Wydarzenia toczyły się zgodnie z przedmeczowymi przewidywaniami- nie brakowało twardej gry, na pograniczu wykluczeń i walki na bandach. Okazjami do otwarcia wyniku były okresy gier w przewagach, jednak żadnej ze stron nie udało się zamienić liczebnej przewagi na bramkę.

Wydarzenia drugiej tercji okazały się zgoła odmienną historią. Ledwie 26 sekund po wznowieniu gry do boksu kar został oddelegowany Matt Sozański. Gospodarze z każdym podaniem podkręcali tempo rozegrania akcji, aż w końcu krążek trafił na kij Albina Runessona, który soczystym strzałem pokonał Spěšnego. W momencie, gdy wydawało się, że to Zagłębie rozpocznie ataki w poszukiwaniu wyrównującej bramki, sprawy w swoje ręce wziął Patryk Wronka. „Wronczes”po przejęciu krążka na własnej połowie, zdobył tercję rywala i dokładnym uderzeniem podwyższył prowadzenie. W 31. minucie GieKSa kolejny raz zaimponowała grą w kontrataku. Atak rywala rozbił Albin Runesson, krążek trafił do Grzegorza Pasiuta, który znajdując się w sytuacji sam na samze Spěšnym, pewnym wykończeniem zdobył trzecią bramkę dla gospodarzy. Niespełna 90 sekund później wicemistrzowie Polski celebrowali bramkę autorstwa Travisa Vervedy, który zrobił użytek ze świetnego podania Mateusza Bepierszcza. W 37. minucie Jean Dupuy niczym Anatolij Kaszpirowski zahipnotyzował rywali, którzy pozwolili mu bez większego oporu pokonać z krążkiem całe lodowisko. Kanadyjczyk mając tak sporą swobodę był wręcz zobligowany aby umieścić krążek w bramce. Ta akcja okazała się ostatnim akcentem w bramce Zagłębia Patrika Spěšnego, którego decyzją trenera Lehtonena zastąpił Mikołaj Szczepkowski.

Hokeiści Zagłębia ewidentnie nie wyciągnęli wniosków z początku drugiej odsłony i również trzecią tercję rozpoczęli szybkim wykluczeniem- w 43. minucie w boksie kar zasiadł Jan Sołtys. Katowiczanie skrzętnie wykorzystali kolejny power play. Strzałem z prawego bulika po raz drugi na listę strzelców wpisał się Pasiut. Historia powtórzyła się również w 46. minucie. Z gry został wykluczony Roman Szturc, a koronkowe rozegranie krążka przyniosło następne trafienie gospodarzom. Santeri Koponen posłał uderzenie, które ostemplowało słupek bramki Szczepkowskiego. Odbity krążek trafił wprost na kij Brandona Magee, który zaadresował go do siatki. Ostatni bramkowy akcent nastąpił w 54. minucie. Wywalczony na bandzie krążek Bepierszcz podał do Stephena Andersona, który mocnym uderzeniem ustanowił wynik spotkania na 8:0.

Choć prali się jak Indianery, to GieKSa znów rozbiła Zagłębie

Nie zwalnia tempa GKS Katowice. Podopieczni Jacka Płachty w drugim ćwierćfinałowym pojedynku pokonali EC Będzin Zagłębie Sosnowiec 7:2. Spotkaniu towarzyszyło sporo emocji, które znalazły swoje ujście w trzeciej odsłonie spotkania. Bohaterem katowiczan został Mateusz Bepierszcz, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców.

O tym, że pojedyncze, chociażby najbardziej efektowne zwycięstwo nie przesądza o losach play-offowych batalii, kibiców hokeja z pewnością nie trzeba przekonywać. Drugi akt katowicko-sosnowieckiej rywalizacji miał nam zatem odpowiedzieć na pytanie, czy obie ekipy faktycznie dzieli tak spora różnica, na jaką wskazywałby wynik inauguracyjnego spotkania.

Jeżeli podopieczni trenera Lehtonena wyciągnęli wnioski po wczorajszej przegranej, to nie dali tego poznać po sobie w pierwszych sekundach. Karceni wczoraj kilkukrotnie podczas gry w osłabieniu goście już w 19. sekundzie za sprawą kary nałożonej na Sozańskiego zmuszeni byli zmierzyć się z liczebną przewagą GieKSy. Niewiele brakowało, aby Zagłębie za tą niesubordynację zapłaciło słoną cenę. Silny strzał Koponena ostemplował słupek- arbitrzy poddali tą sytuację nawet analizie wideo- jednak bez cienia wątpliwości- krążek nie przekroczył linii bramkowej. Wydarzenia 15. minuty dały nam jasno do zrozumienia, jaki przebieg będzie miał dzisiejszy mecz. Posypały się pierwsze indywidualne wykluczenia, w które dzisiejsze spotkanie zresztą obfitowało. W 16. minucie katowicka karuzela nabrała tempa. Po szybkim rozegraniu próbował interweniować Spěšný, lecz krążek ostatecznie przejął Anderson i bez większych problemów otworzył wynik spotkania. Ostatnie 30 sekund pierwszej tercji wstrząsnęło Satelitą. Najpierw, jak na króla strzelców przystało, krążek do siatki przekierował Patryk Krężołek. W momencie, gdy większość kibiców rozpamiętywała jeszcze stratę wyrównującej bramki, Zagłębie na prowadzenie wyprowadził Damian Tyczyński.

Wraz z początkiem drugiej tercji najwięcej pracy miały osoby odpowiedzialne za otwieranie drzwi boksu kar. W 21. minucie uwagi między sobą postanowili wymienić kapitanowie obu ekip, trzy minuty później drogą Pasiuta i Kotlorza kroczyli Norberg i Shin. W 26. minucie GieKSa znów stanęła przed sposobnością gry w przewadze, gdy goście popełnili błąd przy wymianie zawodników, dysponując do gry 6 zawodników. Choć z tej opresji sosnowiczanie wyszli obronną ręką, to chwilę po wyrównaniu formacji GKS zdołał wyrównać. Mateusz Michalski zerwał się prawym skrzydłem, zbity z jego kija krążek trafił do Jonasza Hofmana, który niewiele myśląc posłał strzał. Chwilę później żaden z defensorów Zagłębia nie przejął bezpańskiego krążka, co skrzętnie wykorzystał Bepierszcz, wyprowadzając ponownie GieKSe na prowadzenie. Zespół Jacka Płachty czując krew, napierał na rywali w dalszym ciągu. Spory głód strzelecki czuł Bepierszcz. W 33. minucie przytomnie podążał do końca za akcją swojego zespołu. Jego ruch przytomnie dostrzegł Kallionkieli obsługując go podaniem zza bramki, które „Bepi” zamienił na czwartą bramkę dla gospodarzy. Kolejne trzy minuty brutalnie obdarły z nadziei na korzystny rezultat drużynę Zagłębia. Piątą bramkę niemal z zerowego kąta przy krótkim słupku zdobył Pasiut, a po chwili Dante Salituro przy bramce na 6:2 skopiował wczorajszą akcję Patryka Wronki.

Gdy mogło się wydawać, że wszystko co najlepsze już za nami, nadeszła ostatnie 10. minut które przyniosło ogrom emocji. W 54. minucie Runesson i Sołtys postanowili za pomocą kilku mocniejszych wyjaśnić nieporozumienia. Chwilę później Christian Mroczkowski zdobył siódmą bramkę, wykorzystując fakt, że obrona gości kompletnie się pogubiła dając katowiczanom mnóstwo przestrzeni we własnej tercji. W 55. minucie spełniło się to, na co zapowiadało się od dłuższego czasu. Zawodnicy nie zamierzali dłużej stosować półśrodków i postanowili wszystkie animozje zakończyć w indywidualnych pojedynkach. Karami meczu za tą inicjatywę zostali wykluczeni z gry Anderson, Tyczyński oraz Sanghoon Shin. Choć gospodarze rozgrywali jeszcze 5. minutową przewagę, to nie zdołali już zmienić wyniku spotkania.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Pewne utrzymanie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GKS Katowice utrzymał się w Ekstraklasie.

To, co od dłuższego czasu było „pewne” (dla jednych już po Górniku, dla innych po Puszczy, a dla każdego po Wrocławiu) dziś zostało formalnie potwierdzone. Po stracie punktów przez Puszczę Niepołomice w meczu z Pogonią Szczecin (4:5) GieKSa oficjalnie utrzymała się w Ekstraklasie.

Po wielkosoboniej wygranej we Wrocławiu Śląsk stracił szansę na dogonienie nas w tabeli. W miniony wtorek Stal Mielec, po remisie z Górnikiem Zabrze, także przestała nam „zagrażać”. Dziś do tej dwójki dołączyła Puszcza Niepołomice, która nie może nas już wyprzedzić w tabeli.

Przypomnijmy, że nasza drużyna ani razu w tym sezonie nie znajdowała się na miejscu spadkowym, a matematyczne utrzymanie na początku 30. kolejki to duże osiągnięcie, które potwierdza tylko, jak świetny sezon rozgrywa GieKSa.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Świętowanie mistrzostwa jednak w Katowicach?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa nie potrafiła przez 90 minut pokonać bramkarki rywalek, a po naszej stronie pojawiło się zbyt wiele błędów indywidualnych. Tym samym celebracja mistrzostwa musi jeszcze poczekać, a szansa na takową fetę będzie już za tydzień przy Bukowej.

Klaudia Słowińska w Łęcznej doczekała się powrotu na pozycję skrzydłowej. Świetną akcję ujrzeliśmy już w pierwszej minucie – Katarzyna Nowak odważnie wyprowadziła na skrzydło, a centrę Julii Włodarczyk przecięła Natalia Piątek. W 7. minucie Jagoda Cyraniak powstrzymała nacierającą Klaudię Lefeld po dużym błędzie Klaudii Słowińskiej. Odpowiedziała Kozak sytuacyjnym strzelam z dystansu, mocno niecelnie. Blisko zdobycia pierwszej bramki z dystansu była Włodarczyk, golkiperka wzniosła się na wyżyny umiejętności. Na kilkanaście następnych minut walka skupiła się w środku pola, obejrzeliśmy po jednym bardzo nieudanym strzale z obu stron. W 26. minucie Katja Skupień dograła do Pauliny Tomasiak, zupełnie niepilnowanej w polu bramkowym. Ta zgrała piłkę do Julii Piętakiewicz, a Kinga Seweryn była bez szans. Blisko było odpowiedzi po trąceniu piłki w powietrzu Cyraniak, Kinga Kozak nie zdołała wepchnąć piłki obok bramkarki. W 33. minucie Piątek znów uratowała swoją drużynę, ściągając piłkę z nogi rozpędzonej Vuskane, której podawała Kinga Kozak. Po rzucie różnym główkowała Słowińska, wysoko nad bramką. Na zakończenie pierwszej części Julia Piętakiewicz huknęła w samo okienko, Kinga Seweryn udowodniła swoją klasę, broniąc strzał.

W 47. minucie strzał oddała Gabriela Grzybowska, trafiając w wybiegającą Vuskane. Łęczna wyprowadziła kontratak, a centrę Piętakiewicz wybiła Marlena Hajduk na rzut rożny. W 54. minucie Seweryn na przedpolu uratowała swój zespół, nie dając szans Skupień na sfinalizowanie akcji. GieKSa w zasadzie nie miała pomysłu na konstrukcję ataków, nawet kontry kończyły się niecelnymi podaniami. W 58. minucie Kaczor odnalazła długim podaniem Włodarczyk, a Klaudia Słowińska po zgraniu uderzyła w golkiperkę. Pięć minut później Anita Turkiewicz zdołała powstrzymać pędzącą Skupień, nadrabiając dystans. W 69. minucie Katja Skupień padła w szesnastce Kingi Seweryn, arbiter od razu pokazała kartkę za próbę wymuszenia. Minutę później Kinga Kozak miała dobrą okazję po wrzutce Marleny Hajduk, trafiła wprost w bramkarkę. W 79. minucie Jagoda Cyraniak bez zdecydowania podała do Kingi Seweryn, a nasze rywalki skrzętnie tę okazje wykorzystały – pusta bramka i 0:2.

Mistrzostwo Polski musi poczekać. Może się ziścić już jutro, jeśli Czarni przegrają w Szczecinie. W innym wypadku poczekać będziemy musieli do soboty 3 maja. Wtedy o 10:45 na Bukowej zagramy z Pogonią Tczew. Wstęp darmowy – zapraszamy do świętowania mistrzowskiego tytułu z uKOCHanymi. 

Łęczna, 26.04.2025
Górnik Łęczna – GKS Katowice 2:0 (1:0)
Bramki: Piętakiewicz (26), Tomasiak (79).
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Hajduk, Cyraniak (80. Bednarz) – Włodarczyk, Grzybowska, Kaczor (61. Nieciąg), Turkiewicz – Kozak, Vuskane (61. Langosz), Słowińska.
AP Orlen Gdańsk: Piątek – Skupień (84. Ostrowska), Kazanowska, Piętakiewicz (65. Sikora), Lefeld, Ratajczyk, Zawadzka, Głąb, Kłoda, Kirsch-Downs, Tomasiak.
Żółte kartki: Skupień, Głąb – Nowak, Grzybowska, Słowińska, Włodarczyk.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Osłabiona Legia przed meczem z GieKSą

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Drużyna Legii w sezonie 2024/25 rozegra największą liczbę spotkań z całej stawki zespołów PKO BP Ekstraklasy – aż 55. Na to składają się mecze w polskiej lidze, europejskich pucharach oraz Pucharze Polski. Najbardziej intensywnymi miesiącami pod tym względem były sierpień (9 rozegranych spotkań), oraz kwiecień – mecz z GieKSą będzie dla Legii siódmym w tym okresie. 

Taka liczba spotkań rzutuje na postawę drużyny w rozgrywkach ligowych. Legia zajmuje piątą pozycję z 47 punktami (bilans 13-8-8, bramki 52-38). Goście do trzeciego miejsca tracą 8 punktów, a do lidera 12. Legia jest drużyną własnego stadionu – na boiskach przeciwników zdobyła 17 punktów (bilans 4-5-5, bramki 22-23). Bilans ligowych wyjazdów przedstawia poniższa tabela (pogrubioną czcionką wyróżniono wygrane przez Legię mecze):

W ostatnich trzech spotkaniach ligowych na wyjeździe Legia zmierzyła się kolejno z Motorem, Rakowem i Górnikiem. W meczu z Motorem goście przez pierwsze dwa kwadranse przeważali, ale Motor po wyrównaniu w 37. minucie zaczął śmielej atakować. Początek drugiej połowy wyglądał jak pierwszej minuty meczu: Legia miała sporą przewagę i dwukrotnie prowadziła. Gola na 3:3 Motor strzeli po dobitce rzutu karnego w ostatniej akcji meczu. W spotkaniu z Rakowem Legia przegrywała po 47 minutach gry 0:3. Przy takim prowadzeniu Medaliki oddały inicjatywę gościom i na efekt nie trzeba było długo czekać. W 50. minucie padła pierwsza bramka dla Legii, która coraz bardziej zaczęła przeważać… Drugą bramkę przyjezdni strzelili na pięć minut przed końcem spotkania, jednak Raków nie dał sobie wbić gola dającego remis. W ostatnim wyjazdowym meczu Legia w pierwszej połowie nie miała zbyt wiele do powiedzenia – Górnik osiągnął sporą przewagę, jedna strzelona bramka był najmniejszym wymiarem kary. Drugą połowę obie drużyny rozpoczęły bardzo spokojnie od długich ataków pozycyjnych. Prawie po kwadransie Legia wyrównała, a KSG stracił animusz z pierwszej połowy. W 67. minucie Legia strzeliła drugiego gola i Górnik nie miał specjalnie pomysłu jak wyrównać.

Od 10 kwietnia ubiegłego roku trenerem Legii jest kontrowersyjny Gonçalo Feio. Co jakiś czas, według doniesień medialnych, okazuje się, że dalsza praca z drużyną z Warszawy staje pod znakiem zapytania. Jak na razie pozycja trenera, mimo wszystko, wydaje się być niezagrożona. Oczywiście, może się to zmienić w przypadku braku awansu Legii do europejskich pucharów. Ostatnie doniesienia sprzed około tygodnia mówią, że zarząd Legii już wybrał następcę: zostanie nim Białorusin Aleksiej Szpilewski.

Z 52 bramek strzelonych przez Legię, 9 zdobył Bartosz Kapustka, 7 Marc Gual, a następny na liście z 6 trafieniami jest Luquinhas. Najdokładniej podający to Rúben Vinagre z 5 asystami, Ryōya Morishita z 4 oraz Paweł Wszołek, Luquinhas i Kacper Chodyna z 3 ostatnimi podaniami.

Sytuacja kadrowa ze względu na kontuzje jest mocno komplikowana: najlepszy strzelec gości Bartosz Kapustka doznał urazu kolana i nie zagra do końca sezonu. Najprawdopodobniej również do końca sezonu nie zagra Paweł Wszołek, który naderwał mięsień dwugłowy uda. Z kolei Juergen Elitim we wcześniejszych trzech meczach grał ze złamaną ręką, przeszedł operację i podobno może zagrać w sobotnim meczu. Marc Gual, który na początku kwietnia doznał urazu uda, po rehabilitacji wraca do zdrowia i rozpoczął treningi z drużyną. Podobnie bramkarz Gabriel Kobylak, po przejściu zabiegu stawu skokowego wrócił do treningów.  Obrońca Jan Leszczyński zerwał więzadło krzyżowe we wrześniu, do końca sezonu nie pojawi się boisku.

Ze względu na nadmiar kartek nikt z zawodników gości nie pauzuje.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga