Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: GieKSa wicemistrzem Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki, hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Drużyna kobiet w sobotę pokonała na wyjeździe Medyk Konin 3:0 (1:0). Następne spotkanie zespół rozegra 20 kwietnia, na Bukowej z Pogonią Tczew. Mecz rozpocznie się o godzinie 13:00. Drużyna męska w 27. kolejce Fortuna I Ligi przegrała z Odrą Opole 1:3 (0:1). Kolejne spotkanie ligowe GieKSa rozegra w niedzielę 21 kwietnia, na wyjeździe z Bruk-Betem Nieciecza. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 18:00.

Siatkarze dzisiaj (15 kwietnia) i w przyszły poniedziałek rozegrają dwa ostatnie spotkania ligowe. Stawką będzie zajęcie 13. miejsca w rozgrywkach. Dzisiejsze spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:30 w hali w Szopienicach.

Dobiegły końca rozgrywki THL – nasza drużyna zdobyła tytuł wicemistrza Polski. W ostatnich trzech spotkaniach GieKSa najpierw pokonała Unię Oświęcim 3:2, by w kolejnych dwóch spotkaniach przegrać 0:5 i 0:1.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Bez niespodzianki w Koninie

W meczu inaugurującym 16. kolejkę Orlen Ekstraligi GKS Katowice wygrał 3:0 z Medykiem Konin.

W pierwszym meczu 16. kolejki Orlen Ekstraligi naprzeciwko siebie stanęły ekipy o zgoła odmiennych celach: gospodynie z Konina walczą o utrzymanie, zaś Gieksa celuje w obronę krajowego tytułu. Faworyt tego spotkania mógł być tylko jeden – zespół z Katowic

Od początku meczu Katowiczanki były aktywne w ofensywie i już w 8. minucie spotkania wyszły na prowadzenie za sprawą Julii Włodarczyk. Zgodnie z przewidywaniami, to podopieczne Karoliny Koch prowadziły grę i tworzyły sytuacje bramkowe, jednak można było mieć zastrzeżenia co do skuteczności piłkarek Gieksy. Golkiperka Medyka, Samantha Castaneda miała bardzo dużo pracy i kilkukrotnie ratowała swój zespół przed stratą gola. W 37. minucie Medyczki miały świetną okazję, aby zdobyć bramkę na 1:1. Grigoria Pouliou przymierzyła z dystansu, a Kinga Seweryn z niemałymi problemami zatrzymała ten strzał. Po pierwszych 45. minutach utrzymywało się jednobramkowe prowadzenie Katowiczanek.

Zaledwie półtorej minuty po rozpoczęciu drugiej części meczu Anita Turkiewicz podwyższyła prowadzenie Gieksy. Julia Włodarczyk dograła do niekrytej Dżesiki Jaszek, jednak ta nie trafiła w piłkę. Do futbolówki dopadła Anita Turkiewicz, która umieściła ją w siatce przy bliższym słupku. Przebieg spotkania łudząco przypominał ten z pierwszej połowy – GKS kontrolował to, co działo się na boisku i tworzył sytuacje strzeleckie, choć nie forsował tempa gry. W 84. minucie Klaudia Słowińska zdobyła trzecią i ostatnią bramkę w tym spotkaniu. Gospodynie kończyły w dziesiątkę, po tym jak Zuzanna Kogutek w 88. minucie wyleciała z boiska za dwie żółte kartki.

GKS Katowice przewodzi w ligowej tabeli z dorobkiem 38 punktów, zaś Medyk Konin wciąż zajmuje przedostatnią lokatę.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Doświadczony rozgrywający wróci do Włoch

Wiele wskazuje na to, że włoski rozgrywający Davide Saitta, po kilku miesiącach gry w Polsce, wróci do Włoch. Saitta dołączył w grudniu do GKS-u Katowice i znacznie przyczynił się do utrzymania drużyny w PlusLidze. Teraz ma powrócić do Włoch z misją awansu do Serie A1.

[…] Obecny sezon Saitta rozpoczął jako zawodnik Cisterny Volley we włoskiej Serie A1. W trakcie sezonu, skorzystał on z opcji transferu do GKS-u Katowice, który poszukiwał wzmocnień po odejściu Łukasza Kozuba. Włoski rozgrywający dobrze wkomponował się w zespół i wypełnił swoją misję, pomagając drużynie utrzymać się w PlusLidze.

 

W PlusLidze nie tylko faza play-off. Na jakich zasadach wyłonione zostaną zespoły z miejsc 9-14

W PlusLidze rozpoczęła się już faza play-off, w której rywalizuje osiem najlepszych zespołów po sezonie zasadniczym. Nie oznacza to jednak, że pozostałe drużyny zakończyły już swoje zmagania. Ekipy z miejsc 9-14 stoczą jeszcze dwa pojedynki, po których będzie możliwe wskazanie na jakiej pozycji ostatecznie zakończą sezon 2023/2024 PlusLigi. Poniżej przedstawiamy zasady rywalizacji o niższe lokaty. Przypominamy, że zmagania na 15. miejscu zakończyli częstochowianie, natomiast radomianie spadli do TAURON 1 ligi.

W rywalizacji o miejsca 9-14 weźmie udział sześć zespołów, które po sezonie zasadniczym zajęły miejsca 9-14. Drużyny z miejsc 9-10 zagrają o miejsce 9, 11-12 o miejsce 11, a 13-14 o miejsce 13. Rywalizacja toczyć się będzie na zasadzie dwumeczu, gdzie gospodarzami pierwszych spotkań będą zespoły, które po fazie zasadniczej rozgrywek zajęły niższe miejsce w tabeli. Rewanż odbędzie się na boiskach rywali, czyli drużyn wyżej notowanych.

Zespół wygrywający spotkanie w stosunku 3:0 lub 3:1 otrzymuje za zwycięstwo 3 punkty meczowe, a przegrywający 0 punktów meczowych. Za zwycięstwo w stosunku 3:2 drużyna wygrywająca otrzymuje 2 punkty meczowe, a przegrywająca 1 punkt meczowy. W przypadku równej liczby punktów meczowych po rozegraniu dwóch spotkań, o wygraniu rywalizacji zdecyduje zwycięstwo w tzw. „złotym secie”, który rozgrywany jest do 15 punktów.

Jeszcze do niedawna starcie PGE GiEK Skry Bełchatów i Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle uznano by za hit rozgrywek i wielu mogłoby pomyśleć, że to para półfinałowa, bądź nawet finałowa PlusLigi. Nic bardziej mylnego. Tym razem drużyny te zagrają dopiero o miejsca 9-10, co z pewnością należy uznać za sporą porażkę obu zespołów. Żadna z nich tego sezonu nie może uznać za udanego i wygrania tego dwumeczu zapewne nic nie zmieni.

O miejsca 11-12 powalczą ekipy Barkomu Każany Lwów ze Ślepskiem Malow Suwałki. Lwowianie mają czego żałować, gdyż finisz rozgrywek mieli znakomity i niewiele im zabrakło, aby awansować do najlepszej ósemki. Wydaje się, że to oni będą faworytem tego dwumeczu.

O lokaty 13-14 powalczą zawodnicy KGHM Cuprum Lubin i GKS-u Katowice. Dla obu ekip priorytetem było utrzymanie się w lidze, a to im się udało, więc zwycięży ta drużyna, która wykrzesze z siebie więcej motywacji i energii w tych dwóch pojedynkach.

 

HOKEJ

hokej.net – Trzecia z rzędu dogrywka daje zwycięstwo GieKSie!

Kolejny raz potrzeba było dogrywki, aby wyłonić zwycięzce w finałowej rywalizacji. W tej lepsi okazali się zawodnicy GKS-u Katowice. Autorem złotego gola w 79. minucie spotkania został Sam Marklund. Już w najbliższy piątek zespół Jacka Płachta stanie przed szansą na zapewnienie sobie trzeciego z rzędu tytułu mistrzowskiego.

Ciężar gatunkowy dzisiejszego spotkania zdawał się od pierwszych sekund wpływać na styl jaki zaprezentowały obie ekipy. Na powtórkę z niedzielnej strzelaniny próżno było dzisiaj liczyć. Drużyny wyjechały na lód z mocnym postanowieniem uszczelnienia szyków obronnych, pod żadnym pozorem nie dopuszczając do zagrożenia pod własną bramką lekkomyślnym rozegraniem krążka. Pierwszy akcent ofensywny nadszedł ze strony przyjezdnych. Już w 1. minucie Kamil Sadłocha dał popis swojej szybkości, zrywając się spod opieki katowickiej obrony. Nie zdołał on jednak wymanewrować interweniującego Murraya, a chwilę później poruszona bramka sprawiła, że arbitrzy zmuszeni byli przerwać akcję. Już w 31. sekundzie po raz pierwszy otworzyły się drzwi katowickiego boksu kar, gdy zmuszony był zająć w nim miejsce Miro Lehtimäki. Oświęcimianie nie zdołali jednak nawiązać do dobrze rozgrywanych przewag z poprzednich spotkań, kilkukrotnie pozwalając rywalowi na uwolnienie krążka z własnej tercji. Wraz z upływem kolejnych sekund do głosu zaczęli dochodzić zawodnicy GKS-u. Pomysłem na zagrożenie oświęcimskiej bramce były mocne strzały w pakiecie z intensywną pracą na bramkarzu. W 8. minucie przypomniała o sobie trzecia formacja GieKSy. Hampus Olsson dobrze wypuścił Mateusza Michalskiego, który w charakterystycznym dla siebie stylu objeżdżając bramkę próbował zaskoczyć Lundina. W 15. minucie wykluczony z gry za przeszkadzanie został Carl Ackered. Za sprawą swoich skandynawskich specjalistów od rozgrywania przewag, katowiczanie zdołali zamknąć Unię we własnej tercji. W 17. minucie z krążkiem na bramkę zabrał się Olli Iisakka, który wrzutką z backhandu próbował zaskoczyć Lundina. Krążek po interwencji bramkarza, pozostał niezamrożony pomiędzy jego parkanem, a słupkiem. Najszybciej dostrzegł to Joona Monto, który dopadając do krążka zdołał wepchnąć go do oświęcimskiej bramki. Sędziowie podjęli jeszcze decyzję o analizie video, jednak podtrzymali decyzję o zaliczeniu bramki, co nie może budzić kontrowersji. W 19. minucie przed świetną okazją do wyrównania stanął Erik Ahopelto, który po podaniu Henryego Karjalainena miał otwartą drogę do bramki. Jego strzał z prawego koła bulikowego najwyższej klasy interwencją zatrzymał jednak przesuwający się za krążkiem John Murray. W ostatnich sekundach pierwszej odsłony kolejny raz z dobrej strony pokazał się Mateusz Michalski, który indywidualnie wprowadził krążek do tercji rywala.

Pierwszym akcentem drugiej tercji było kolejne tego wieczoru wykluczenie nałożone na Carla Ackereda. Grający w osłabieniu goście bliscy byli wyprowadzenia skutecznej kontry. Twarzą w twarz z Murrayem stanął Karjalainen, jednak ten zamiast pokusić się o próbę strzału, niepotrzebnie w tej sytuacji szukał za swoimi plecami Erika Ahopelto. W kolejnych minutach gra się wyrównała, a wydarzenia na lodzie toczyły się w ekspresowym tempie to w jednej, to w drugiej tercji. W 29. minucie z prawego bulika próbę nieprzyjemnego uderzania przy krótkim słupku podjął Jan Sołtys, pełną czujność w bramce zachował jednak John Murray. Po nadanym sygnale do ataku przez Sołtysa, nastąpił okres lepszej dominacji Unii, która zdołała zamknąć katowiczan w ich własnej tercji. Przyjezdnym nie udało się jednak wypracować okazji bramkowej. Z kolei chęć prowadzenia gry sprawiła, że więcej miejsca na lodzie zrobiło się dla zawodników GKS-u, którzy próbowali przenosić akcję długimi podaniami.

Na 14 sekund przed końcem drugiej tercji faulu w ataku dopuścił się Santeri Koponen, co wiązało się dla katowiczan z koniecznością obrony osłabienia przez przeszło 100 sekund wraz z początkiem trzeciej odsłony. Choć zespół Jacka Płachty zdołał wyjść obronną ręką z tych opresji to w 44. minucie GieKSa musiała kolejny raz radzić sobie w liczebnym osłabieniu, gdy na ławce kar zasiadł Mateusz Michalski. Gdy wydawało się, że gospodarze zdołali zażegnać całe zło, w ostatniej sekundzie wykluczenia Michalskiego, do boksu dołączył Marklund. Kolejny okres gry w przewadze na bramkę zmaterializował Krystian Dziubiński. W obliczu niemocy strzeleckiej wobec świetnej postawy Johna Murraya, kapitan Unii na prawym skrzydle przytrzymał krążek, sygnalizując chęć jego dogrania przed bramkę. Następnie z ostrego kąta puścił szybki, niesygnalizowany strzał przy krótkim słupku, czym zupełnie zaskoczył Murraya. W 51. minucie pieczęć na swoim dobrym występie mógł postawić Mateusz Michalski. Jednak krążek po jego strzale jedynie wybrzmiał na słupku. W 52. minucie z gry został wykluczony Roman Diukow. Kolejny okres gry w przewadze przyniósł kolejne trafienie. Mocny strzał spod niebieskiej linii posłał Aleksi Varttinen, a zasłonięty przez Olssona Lundin nie zdołał interweniować. W 56. minucie otworzyły się drzwi katowickiego boksu kar, a na jego ławce zasiadł Olli Iisakka. Grający w przewadze goście zdołali wyrównać za sprawą uderzenia z lewego bulika Marka Kaleinikovasa. Ostatnie dwie minuty trzeciej upłynęły pod znakiem szalonego naporu gospodarzy. Kolejny raz z gry został wykluczony Carl Ackered. Grający w przewadze katowiczanie rzucili wszystkie siły do ataku, kolejnymi strzałami sprawdzając czujność Linusa Lundina. Seria ataków, nie przyniosła jednak trafienia, w związku z czym czekała nas kolejna dogrywka.

Rozgrywana w formacjach „trzech na trzech” dogrywka upływała pod znakiem okazji to z jednej, to z drugiej strony. Kolejne minuty nie przynosiły jednak upragnionej bramki. Emocje sięgnęły zenitu w 79. minucie, gdy strzał z lewego bulika Sama Marklunda przyniósł katowiczanom złotą bramkę

 

Unia rozbiła GKS! Będzie siódmy mecz finału

Mistrza Polski sezonu 2023/2024 wyłoni siódmy mecz! W szóstym starciu Re-Plast Unia Oświęcim pewnie pokonała GKS Katowice 5:0, choć grała z nożem na gardle.

Tak prezentującą się Unię jej kibice chcieliby oglądać zawsze. Podopieczni Nika Zupančiča niczym rasowy bokser wypunktowali katowiczan, dając pokaz dojrzałej gry w destrukcjii skutecznej w ataku. Z dobrej strony zaprezentował się też Linus Lundin, który był mocnym punktem swojego zespołu i zachował trzecie czyste konto w fazie play-off.

Katowiczanie o tym meczu będą chcieli jak najszybciej zapomnieć, bo popełnili w nim wiele prostych błędów i zbyt często odwiedzali ławkę kar. W 51. minucie nieodpowiedzialny faul popełnił Hampus Olsson, który uderzył kijem w krocze Carla Ackereda. Za to zagranie otrzymał karę większą i karę meczu. Nie można wykluczyć, że zostanie też zawieszony na ostatni mecz finału.

Trener Jacek Płachta nie zmienił zwycięskiego składu. Na zmiany w formacjach musiał zdecydować się Nik Zupančič, a miało to związek z chorobą Erika Ahopelto. Do składu wrócił Daniel Olsson Trkulja, który został ustawiony na środku czwartego ataku. Szwed rozegrał jednak tylko kilka zmian.

Oba zespoły zdawały sobie sprawę z powagi sytuacji. Wiedziały, że każdy – nawet najmniejszy – błąd może okazać się fatalny w skutkach.

Początek był z obu stron nerwowy, a pierwszą groźną okazję miał Bartosz Fraszko. Skrzydłowy GieKSy przejął krążek po niedokładnym zagraniu Kallego Valtoli i znalazł się w sytuacji sam na sam z Linusem Lundinem. Szwedzki golkiper popisał się świetnym refleksem i uratował skórę fińskiemu defensorowi.

Później dwie dobre okazje wykreowali sobie oświęcimianie. John Murray sparował jednak kąśliwie uderzenia Kristapsa Jākobsonsa i właśnie Valtoli.

W 9. minucie na ławkę kar trafił Aleksi Varttinen i gospodarze znów sprawdzili czujność katowickiego bramkarza. Najbliżej szczęścia był Mark Kaleinikovas, bojego uderzenie ostemplowało słupek. Gdy fiński golkiper wrócił do gry, podanie Elliota Lorraine’a na bramkę zamienił najbardziej doświadczony zawodnik finału Sebastian Kowalówka i tym samym uszczęśliwił oświęcimską publiczność.

Gospodarze poszli za ciosem i chwilę później na 2:0 podwyższył Krystian Dziubiński, popisując się precyzyjnym uderzeniem z nadgarstka. Sęk w tym, że arbitrzy anulowali to trafienie. Tym razem – po przewinieniu Grzegorza Pasiuta – zbyt szybko i niezgodnie z sędziowską sztuką przerwali grę. „Profesor” nie miał bowiem żadnej kontroli nad przejętym krążkiem i gra powinna toczyć się dalej. Niesmak znów pozostał.

Biało-niebiescy ważny krok w kierunku zwycięstwa wykonali w drugiej odsłonie. W 26. minucie drugiego gola dołożył Andrij Denyskin, który odważnie wjechał do tercji, a następnie zdjął pajęczynę z okienka katowickiej bramki. Kibice Unii znów oszaleli ze szczęścia i zaczęli domagać się kolejnych trafień.

Cztery minuty później kontaktowego gola mógł zdobyć Noah Delmas, ale uderzony przez niego krążek zatrzymał się na słupku. Później katowiczanie zbyt często odwiedzali ławkę kar i była to woda na młyn dla coraz śmielej poczynających sobie sobie oświęcimian.

Podczas gry w przewadze na 3:0 podwyższył Kamil Sadłocha. Skrzydłowy, obchodzący dziś 25. urodziny, zmieścił gumę między słupkiema interweniującym Johnem Murrayem.

– Nie mogę narzekać, to były udane urodziny– uśmiechnął się zawodnik występujący z jedenastką na plecach.

Trzybramkowa zaliczka dała oświęcimianom spory komfort gry. Nie zmąciła go nawet sytuacja z 44. minuty, kiedy krążek w bramce gospodarzy umieścił Grzegorz Pasiut. Sędziowie dla pewności sprawdzili zapis wideo i uznali, że szarżujący Mateusz Michalski przeszkodził w interwencji Linusowi Lundinowi. Bramka nie została więc zaliczona.

Później byliśmy świadkami pojedynku pięściarskiego pomiędzy Henrym Karjalainenem i Mirem Lehtimäkim i wzajemnych prowokacji pomiędzy Carlem Ackeredem a Hampusem Olssonem, które zakończyły się karami. Olsson zakończył udział w tym meczu z karą meczu, a jego koledzy skazani byli na obronę pięciominutowego wykluczenia.

Podczas wydłużonego power playa gospodarze zadali jeszcze dwa ciosy. W 52. Minucie czwartego gola dołożył Krystian Dziubiński, który wykorzystał dogranie Kamila Sadłochy. Z kolei kropkę nad „i”, podczas gry 5 na 3, postawił Ackered. Mistrza Polski wyłoni więc dopiero siódmy mecz, który odbędzie się już w niedzielę w Katowicach.

 

Koniec wielkiego grania! Re-Plast Unia Oświęcim mistrzem Polski

Nie chcieli żegnać się z kibicami zawodnicy obu ekip rywalizujących w finale TAURON Hokej Ligi. Do rozstrzygnięcia losów siódmego spotkania znów potrzebna była dogrywka. W tej, więcej wyrachowania wykazali hokeiści Re-Plast Unii Oświęcim. O tytule mistrzowskim przesądził gol Marka Kaleinikovasa z 67. minuty. Tym samym biało-niebiescy po dwudziestu latach przerwy zasiedli na mistrzowskim tronie.

Trener Jacek Płachta musiał zestawić skład GieKSy bez Hampusa Olssona, który w poprzednim spotkaniu zarobił karę meczu za uderzenie w krocze Carla Ackereda i został zawieszony przez komisarz TAURON Hokej Ligi. Sztab szkoleniowy przemeblował formacje tak, że w trzeciej linii znalazł się Igor Smal, a na środku czwartego ataku ponownie zagrał nominalny obrońca Kacper Maciaś.

Kosmetyczne zmiany nastąpiły też składzie Unii. Miały one związek z powrotem do gry Erika Ahopelto oraz absencją Daniela Olssona Trkulji. Znaczącą zmianą było też to, że na środku trzeciego ataku zagrał nie Łukasz Krzemień, a Elliot Lorraine.

Oba zespoły zdawały sobie sprawę z ciężaru gatunkowego tego spotkania. Wiedziały, że każdy – nawet najmniejszy – błąd może okazać się fatalny w skutkach i sprawić, że złote medale zawisną na szyjach rywali.

W pierwszej odsłonie nie oglądaliśmy bramek, co było zasługą dobrze interweniujących golkiperów obu drużyn. John Murray zatrzymał kąśliwy strzał szarżującego Marka Kaleinikovasa, a Linus Lundin obronił uderzenia Bartosza Fraszki i Grzegorza Pasiuta.

Trzeba jednak dodać, że w pierwszej odsłonie więcej hokejowych konkretów zaprezentowali katowiczanie, którzy zagrali agresywniej i sprawniej rozprowadzali krążek.

Drugą odsłonę goście zaczęli od przewagi, ale nie zdołali jej zamienić na gola. Katowiczanie skutecznie przewidywali ich zamiary. Poza uderzeniem Erika Ahopelto nie wydarzyło się w tym power playu nic szczególnego.

Najlepszą okazję do otworzenia wyniku spotkania miał w 36. minucie Sam Marklund. Szwedzki napastnik sprawnie złożył się do strzału, ale uderzony przez niego krążek odbił się od słupka. Chwilę później kontrę wyprowadził Andrij Denyskin, ale „Jasiek Murarz” nie dał się pokonać. W trzeciej odsłonie serca wielu kibiców z pewnością zaczęły jeszcze mocniej bić. Oba zespoły rozegrały partię hokejowych szachów. Długą, wyczerpującą, ale bez rozstrzygnięcia.

To nastąpiło dopiero w dogrywce. W dodatkowym czasie gry najpierw świetną okazję miał Olli Iisakka, ale po jego uderzeniu Linus Lundin zdołał sparować strzał. Później uderzenie Carla Ackereda zatrzymało się na słupku i o sporym szczęściu mogli mówić gospodarze.

O losach siódmego meczu przesądził Mark Kaleinikovas. Najlepszy snajper fazy play-off odważnie wjechał do katowickiej tercji i przymierzył z nadgarstka w długi róg. John Murray nie zdążył skutecznie interweniować i mała hala „Spodka” zamarła. Oświęcimianie mogli zacząć świętować zdobycie tytułu mistrzowskiego. Pierwszego od dwudziestu lat i dziewiątego w historii klubu. Oświęcim dzisiaj nie zaśnie.

 

dziennikzachodni.pl – Złoty gol Kaleinkovasa na wagę złota. Oświęcimianie zostali mistrzami Polski

[…] Dopiero siódmy meczu finałowy, a konkretniej jego dogrywka, wyłonił mistrza Polski w hokeju. Tytuł wywalczyła Re-Plast Unia Oświęcim pokonując na lodowisku w Satelicie GKS Katowice i wygrywając rywalizację o złoto w play off 4:3.

To dziewiąte złoto w historii oświęcimskiego klubu. Unia czekała na ten sukces dokładnie 20 lat, a w niedzielny wieczór przerwała dominację katowiczan.

Spotkanie w Katowicach rozpoczęło się od wspólnego odśpiewania Mazurka Dąbrowskiego. Później oglądaliśmy na tafli małej hali Spodka zaciętą walkę. Na lodzie często iskrzyło i nikt nie odpuszczał, bo zarówno jednak jak i druga drużyna doskonale zdawała sobie sprawę ze stawki tego pojedynku.

W I tercji inicjatywa należała do katowiczan wspieranych gorącym dopingiem przez blisko 1,5 tysiąca kibiców w komplecie wypełniających trybuny Satelity. Linus Lundin radził sobie jednak ze strzałami graczy GieKSy. Unia atakowała głównie z kontry, lecz też bez efektu.

II tercję goście zaczęli w przewadze, bowiem po zakończeniu pierwszej części na ławkę kar odesłany został Sam Marklund. Świetną okazję miał Erik Ahoppelto, ale John Murray nie dał się pokonać.

Katowiczanie również nie wykorzystali osłabienia rywali, ale w końcówce tej odsłony mocno nacisnęli na rywali. Drogi do siatki nie znalazła jednak dobitka Mateusza Bepierszcza strzału Jakuba Wanackiego, a Santeri Koponen i Sam Martkund obili krążkiem słupek bramki Unii.

W III tercji przewaga GKS jeszcze wzrosła. Na bramkę oświęcimian sunął atak za atakiem, lecz szwedzki bramkarz gości spisywał się bez zarzutu. Unia miała problemy w wyjściem z własnej tercji, ale udało jej się wyprowadzić kilka kontr i sam na sam z Murrayem znalazł się Jan Sołtys.

Gola się jednak nie doczekaliśmy, bo obie drużyny grały bardzo uważnie w obronie i po raz czwarty w finałowej serii konieczna była dogrywka. W niej musiało paść rozstrzygnięcie, bo regulamin rozgrywek nie przewidywał w meczu decydującym o złocie karnych.

W dogrywce Carl Ackered trafił w słupek, a sędziowie długo analizowali na wideo czy nie było bramki dla gości. Później indywidualną akcją popisał się Mark Kaleinkovas i to właśnie gol Litwina przesądził o tytule mistrzowskim dla Unii.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna kobiet

Mistrzowska galeria!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do obejrzenia galerii z pogromu 7:2 Pogoni Tczew oraz świętowania drugiego tytułu mistrzowskiego przez GKS Katowice. 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga