Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Piłkarki GKS Katowice mają znikomy budżet, ale marzą o złocie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Przygotowująca się do rundy rewanżowej drużyna kobiet, rozegrała w sobotę sparing z Medykiem Konin. Zespół GieKSy wygrał 2:0 (1:0). Inauguracja rozgrywek rundy wiosennej w wykonaniu GKS-u nastąpi w sobotę 25 lutego o godzinie 10:45 w meczu z AZS-em UJ Kraków. Mecz odbędzie się na stadionie przy Bukowej i zostanie z niego przeprowadzona transmisja przez kanał TVP Sport. Młodzieżowy zespół dziewcząt U15 weźmie udział w finałowym turnieju Młodzieżowych Mistrzostw Polski w futsalu. Na łamach Dziennika Zachodniego została opublikowana rozmowa z Aleksandrą Noras, menedżerką sekcji piłki kobiecej. Drużyna męska rozegrała drugie spotkanie w rundzie wiosennej Fortuna I Ligi. Przeciwnikiem był zespół Podbeskidzia Bielsko-Biała, Spotkanie zakończyło się remisem 1:1 (0:0). Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Kolejny mecz ligowy zespół rozegra w sobotę z Zagłębiem Sosnowiec, na wyjeździe.

Siatkarze swoje spotkanie rozegrali ze Skrą Bełchatów, w którym wygrali po tie-breaku 3:2. Kolejny mecz zespół zagra w hali w Szopienicach ze Stalą Nysa, szóstego marca (poniedziałek za dwa tygodnie) o godzinie 20:30. Drużyna obecnie zajmuje 12 lokatę w tabeli – do zakończenia rundy zasadniczej siatkarzom pozostało do rozegrania pięć spotkań.

Hokeiści zakończyli rundę zasadniczą sezon meczami z Podhalem (wygrana 8:0), Zagłębiem (wygrana po rzutach karnych 3:2) oraz przegraną z Energą Toruń (po dogrywce 4:5). Ostatecznie zespół zajął czwarte miejsce w tabeli i w ćwierćfinale zmierzy się z JKH GKS-em Jastrzębie. Pierwsze dwa spotkania odbędą się w Satelicie. Mecze odbędą się w najbliższy czwartek i piątek, początek spotkań o godzinie 18:30. Do półfinału awansuje drużyna, która wygra cztery spotkania.

 

PIŁKA NOŻNA

lm.pl – Porażka Medyka Konin w próbie generalnej przed ligą

Mecz z GKS-em Katowice dla Medyka Konin był ostatnim w ramach przygotowań do rundy wiosennej. Piłkarki Romana Jaszczaka okazały się słabsze od lidera tabeli.

Wynik w 26. minucie otworzyła Klaudia Maciążka i do przerwy katowiczanki prowadziły 1:0. Po zmianie stron w końcówce swoje trafienie zaliczyła osiemnastoletnia Dominika Misztal, zawodniczka Akademii Młoda GieKSa.

 

kobiecyfutbol.pl – Znamy wszystkie zespoły MMP U15 w Poznaniu

W pierwszy weekend marca na hali Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu rozegrany zostanie turniej Młodzieżowych Mistrzostw Polski w Futsalu do lat 15. Pewne gry w tym turnieju były gospodynie – UAM Poznań, oraz obrońcy tytułu z 2022 roku, ekipa Czarni Sosnowiec. Kto jeszcze zagra w turnieju głównym?

Eliminacje MMP U15 podzielone był aż na 3 rundy eliminacyjne. W tej decydującej w każdej z siedmiu grup awans uzyskiwały po dwie najlepsze, a doliczając UAM Poznań oraz Czarne Sosnowiec dawało nam to komplet 16 ekip.

W grupie pierwszej z przyjazdu do Bydgoszczy zrezygnowała Pogoń Szczecin, co oznaczało że w tej trzy zespołowej grupie bez grania awans do finałów uzyskała Tęcza Bydgoszcz oraz Sparta Miejska Górka.

Z turnieju grupy 2, z Olsztyna awans uzyskały bezkonkurencyjny tego dnia Orlen Gdańsk oraz gospodynie Stomilanki Olsztyn, które bilansem bramkę okazały się lepsze od Ekosport Białystok. Bez punktów w tej grupie MOSiR Łomża.

Grupę 3 w cuglach wygrały Diamonds Academy wygrywając wszystkie trzy spotkania, nie tracąc przy tym żadnej bramki. W pokonanym polu pozostały Mazovia Grodzisk Mazowiecki oraz MUKS Praga Warszawa, a drugą ekipą z awansem było Mundialito Grójec.

Z awansu w grupie nr 4. cieszyć mogą się futsalistki SMS Łódź oraz Unia Opole. Choć niemal do końca liczyła się także wrocławska Ślęza. Z jedną bramką czwarta lokata w eliminacjach przypadłą Astorii Junior Szczerców.

W Tychach rozgrywano eliminacji w grupie 5. Najlepsza okazała się drużyna GKS-u Katowice, która w meczu zamykającym te grupę pokonał 3:0 Polonię Tychy. Oba zespoły zobaczymy w Poznaniu. Ambitnie walcząca Skra Częstochowa w ostatnim swoim występie pokonała UKKS Katowice, ale oba zespoły pożegnał się z turniejem.

 

dziennikzachodni.pl – Piłkarki GKS Katowice mają znikomy budżet, ale marzą o złocie. Rozmowa z menedżerką Aleksandrą Noras

Rozmowa z Aleksandrą Noras, menedżerką sekcji piłki kobiecej GKS Katowice. Katowiczanki po rundzie jesiennej prowadzą w tabeli Orlen Ekstraligi.

Jesienią GKS Katowice wygrał dziesięć meczów z rzędu. Co było kluczem do sukcesu?

Ciężka praca zawodniczek i sztabu, organizacja treningu i zespołowość. Patrząc na kadrę nie ma w niej nic nadzwyczajnego, mamy mało reprezentantek w porównaniu do kilku innych klubów, ale pot wylewany na zajęciach przyniósł świetne efekty.

Czy pozycja liderek tabeli jest też odzwierciedleniem budżetu sekcji?

Zdecydowanie gramy ponad stan finansowy. To widać chociażby po wspomnianych problemach transferowych. Nasz budżet jest znikomy.

Mając szansę na złoto nie dostałyście pieniędzy mogących w dużej mierze zagwarantować sięgnięcie po mistrzostwo, a nie robiących zapewne większego wrażenia w kontekście wydatków na piłkę mężczyzn?

Przemilczę odpowiedź.

Jak wyglądają wasze kontakty z kolegami po fachu?

Trenujemy i częściowo gramy na tym samym obiekcie, kibicujemy sobie nawzajem, absolutnie nie rywalizujemy. Czerpiemy z ich doświadczeń.

Co w takim razie czeka wiosną dziewczyny z GKS-u?

Bardzo, bardzo trudne wyzwanie. Każdy w lidze będzie chciał nas „bić”. Niestety, w porównaniu do oczekiwań, mamy dużo węższą kadrę, bo ubyły nam cztery zawodniczki. Nie mamy kim ich zastąpić, braki nie zostały uzupełnione, a zmęczenie w trakcie sezonu będzie narastać.

Swoje mecze będziecie rozgrywać na Bukowej?

Chciałybyśmy, ale nasze mecze pokrywają się z meczami mężczyzn w I lidze. A jak wiadomo to oni mają priorytet. Na razie mamy potwierdzone pierwsze dwa spotkania.

Będzie duży niedosyt, jeśli nie uda się zdobyć mistrzostwa?

Każdy medal będzie sukcesem, przecież nigdy jeszcze nie udało się GKS-owi stanąć na podium. Wierzymy, że to się uda osiągnąć, ale wszystko jak zawsze zweryfikuje boisko. Ale marzenia mamy wielkie.

A w nich Liga Mistrzów na Bukowej?

Tak, ale bez pozyskania zewnętrznego sponsora, albo większego zastrzyku finansowego z miasta Liga Mistrzów będzie tylko doświadczeniem. Bronimy się swoją pracą, ale nie zauważamy większego zainteresowania ze strony sponsorów.

 

sportdziennik.com – Pauza zamiast karnego

Adrian Błąd występ w Niecieczy przypłacił urazem barku, którego doznał w sytuacji, w której katowiczanie domagali się „jedenastki”. Zamiast rzutu karnego i zwycięskiej bramki jest kilkutygodniowa pauza.

Adrian Błąd mimo dobrej gry nie będzie wspominał dobrze niedzielnego meczu w Niecieczy, którym GieKSa inaugurowała rundę wiosenną. W 85 minucie przy stanie 1:1 pomocnik został powalony przez Wiktora Biedrzyckiego, który zaatakował jego kark. Gwizdek sędziego milczał, a Błąd ucierpiał na tyle, że z urazem barku musiał opuścić boisko. Teraz czeka go rozbrat z boiskiem.

– Dopiero czas ostatecznie zweryfikuje, jak długa będzie przerwa, ale zakładając optymistyczny scenariusz potrwa co najmniej 3-4 tygodnie. Do początku marca na pewno go nie ujrzymy – mówi Robert Góralczyk, dyrektor sportowy GKS-u. – Często widzimy, że dyktuje się bardziej niejasne rzuty karne. Wydaje się, że przez zawodnika Biedrzyckiego została użyta duża siła, pojedynek był nieczysty, ale sędzia podjął inną decyzję, a sędziowie na VAR-ze jej nie zmienili, nie sugerowali inaczej. Nie ma już co do tego wracać, można jedynie wierzyć, że kiedyś się to nam zbilansuje i życie w przyszłości odda – przyznaje dyrektor klubu z Bukowej.

Uraz z pewnością nie pomoże w sytuacji 31-letniego Błąda, którego kontrakt z katowickim pierwszoligowcem wygasa 30 czerwca i na razie nie został prolongowany. – Adrian otrzymał od nas propozycję przedłużenia kontraktu o rok z opcją, ale jej nie przyjął, miał na to inne spojrzenie i dlatego na razie rozmowy zostały zawieszone – informuje Robert Góralczyk.

Po remisie w Niecieczy – mimo że GieKSa grała na terenie spadkowicza, kandydata do awansu i jednego z najbogatszych pierwszoligowców – pozostał niedosyt. Katowiczanie byli lepsi, prowadzili, no i doszła jeszcze do tego ta opisana wyżej kontrowersja.

– Myślę, że rozegraliśmy dobry mecz, na który mieliśmy pomysł, co było widoczne i realizowane – ocenia dyrektor GKS-u. – W ostatecznym rozrachunku i tak wszystko sprowadza się do bramek. Stworzyliśmy jeszcze kilka sytuacji do ich zdobycia, Szkoda, że którejś nie wykorzystaliśmy, szczególnie w pierwszej połowie, ale nawet w drugiej była sytuacja z rzutem karnym, strzał Kościelniaka czy dobitka Figla, a przy straconej bramce mogliśmy inaczej zareagować. Była możliwość wygranej, dlatego zgadzam się z trenerem, że to pewnego rodzaju niedosyt. To już za nami, trzeba myśleć o tym, co przed nami, a układ dalszych spotkań jest ciekawy.

W niedzielne południe GKS przy Bukowej podejmie Podbeskidzie, licząc, że do tego dnia będzie mu dane wybiec już na naturalne boisko. – Poza obozem w Turcji, jeszcze nie mieliśmy takiej okazji. Trenujemy na „Rapidzie” na sztucznej nawierzchni. Zgodnie z ustaleniami, w czwartek pierwszy raz powinniśmy wybiec na naszą główną płytę. Przydatność boiska treningowego warunkuje pogoda, bo gdy przyjdzie mróz, to nie będzie się tam dało pracować, jako że nie jest podgrzewane. Jeśli jednak aura będzie sprzyjać, a takie są prognozy, to wkrótce będziemy mogli się tam przenieść – wyjaśnia Góralczyk.

W ostatnich dniach przy Bukowej trwały jeszcze ostatnie porządki kadrowe, zamykające temat zimowego okienka. W poniedziałek za porozumieniem stron kontrakt rozwiązał Marcin Stromecki. Środkowy pomocnik został wystawiony w styczniu na listę transferową. Trafił do GKS-u rok temu, wykupiony ze Skry Częstochowa, ale nie wywalczył miejsca w składzie. Teraz ma wylądować w jednym z drugoligowców.

Możliwe, że w niedzielę z Podbeskidziem debiut w katowickich barwach zanotuje Sebastian Bergier. Napastnik ściągnięty ze Śląska Wrocław (w drugą stronę powędrował Patryk Szwedzik) w w Niecieczy nie zasiadł nawet wśród rezerwowych.

– Przed niedzielnym meczem był tylko na jednym treningu, sobotnim, dlatego trener nie chcąc nikomu zabierać miejsca nie zdecydował się wziąć go do kadry – wyjaśnia dyrektor GKS-u. – Sebastian jest jednak zgłoszony do rozgrywek i brany pod uwagę. Teraz bierze udział w mikrocyklu, ma pięć treningów, by przekonać sztab do tego, że warto postawić na niego czy to w wyjściowym składzie, czy w roli zmiennika.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Katowiczanie z wygraną i dwoma punktami w Bełchatowie, rywale bez przełamania

Nie obyło się bez walki w Bełchatowie. Aż trzy partie musiała tam rozstrzygać gra na przewagi. W dodatku, mimo że katowiczanie mieli swoje szanse na zgarnięcie kompletu punktów za to spotkanie, o jego losach zdecydował ostatecznie tie-break. W  niego lepiej weszli siatkarze GKS-u, którzy poszli za ciosem i zgarnęli cenne dwa oczka za mecz, pozostawiając rywali bez przełamania w PlusLidze.

Przy pierwszych wymianach katowicki zespół zaczął wykorzystywać swój blok, dzięki czemu objął prowadzenie 5:4. Kolejny blok podwyższył przewagę GKS-u, ale Filippo Lanza z pola zagrywki od razu odrobił straty, a blok Aleksandara Atanasijevicia odzyskał lekką nadwyżkę dla Skry (8:7). W kolejnych akcjach gra bełchatowian opierała się na Dicku Kooyu, który kończył kolejne ataki, a miejscowi mieli długi czas dwupunktową nadwyżkę. Wszystko zmieniło się, gdy set wszedł w decydującą fazę. Bełchatowianie zaczęli się mylić, a kontra Jakuba Szymańskiego dała prowadzenie ekipie z Katowic (21:20). Kolejny punkt dołożył Kania i było 23:21 dla gości. Kooy i Bieniek jeszcze wyrównali, ale Domagała zachował zimną krew w polu zagrywki i stamtąd zakończył seta.

Na początku kolejnego Domagała po udanym ataku powędrował w pole zagrywki i utrudnił mocno rywalom grę. GKS odskoczył na 4:1, ale błędy gości szybko dały remis po 6. W kolejnych akcjach prowadzenie zmieniało co trochę strony boiska, a Skra nadal mogła liczyć na pomyłki rywali. Przy zagrywce Lanzy miejscowi prowadzili 11:9, ale stracili je dość szybko. Blokował Gonzalo Quiroga, a kontrę wykorzystał Domagała. Co jakiś czas goście powiększali przewagę, a to po bloku Seganowa, a po punktującej zagrywce Szymańskiego (19:16). Jeszcze Bieniek serwisem próbował coś wskórać, ale odpowiedział tym samym Domagała i GKS był bliski wygranej w tej odsłonie (22:19). Katowiczanin w ważnym momencie się jednak pomylił, a kontrę wykorzystał Wiktor Musiał i gra rozpoczęła się tak naprawdę od nowa (22:22),  a walka rozgorzała w najlepsze. W decydującym momencie w ataku pomylił się Szymański, a Lanza w kolejnej akcji dał remis w całym meczu.

Trzeciego seta otworzyła wymiana ataków i delikatne prowadzenie PGE Skry, gdyż goście mylili się w ataku. Kiedy jednak długą akcję blokiem zakończył Kania, GKS objął dwupunktowe prowadzenie 8:6. Dobrze atakował jednak Lanza, a zagrywał Bieniek i przeszło ono szybko na bełchatowską stronę boiska  (10:9). Dobrze w polu serwisowym spisywał się też Musiał, a przewaga gospodarzy rosła (13:10). Ci nie utrzymali jej jednak długo. W ofensywie dobrze spisywał się Szymański, ważną piłkę skończył też Domagała (16:16). Cały czas piłki dostawał i kończył też Sebastian Adamczyk, a kiedy też punktował blokiem sytuacja była już zupełnie inna i to GKS prowadził 23:20. Nie pomogła przerwa dla bełchatowian, dwie kolejne akcje to błędy w ataku miejscowych i koniec seta.

Już w pierwszej akcji następnego pomylił się w ataku Domagała, a blok Karola Kłosa dał Skrze prowadzenie 3:1. Cały czas różnie w ataku radzili sobie goście i gdy kontrę wykorzystał Lanza było już 9:5. Grę przerwał trener GKS-u, a po czasie jego zespół zaczął odrabiać straty. Kluczowe punkty zdobywał blokiem i zagrywką Adamczyk i niedługo później doprowadził do remisu 12:12. Gra się wyrównała, choć zagrywka Lanzy znowu pozwoliła miejscowym prowadzić dwoma punktami. To się zmieniło, gdy również Domagała zaczął punktować tym elementem. Katowicki zespół odzyskał wtedy prowadzenie Od razu podwyższył je też uderzeniem Saganow (19:17). Adamczyk miał szansę na podwyższenie przewagi, ale nie wykorzystał piłki przechodzącej. Serwis był kluczowym elementem w tym secie i gdy Kłos ułatwił nim sprawę Skrze i w kontrze atakował Lanza znowu był remis (21:21). Kłos zagrywał dalej i wyprowadził PGE Skrę na 23:21, ale znowu GKS wyrównał – a dokładnie Kania blokiem (23:23). Walka trwała, mały kroczek z przodu byli gospodarze, ale po kontrze Domagały, to katowicka ekipa miała piłkę meczową (27:26). Na setową dla Skry zamienił ją blokiem Łomacz (28:27), a chwilę później Vasina uderzył w kontrze, kończąc seta i doprowadzając do tie-breaka.

GKS od początku piątego seta grał swoje, ale mógł liczyć też na błędy rywali i to w dużej mierze ten aspekt pozwolił im prowadzić 6:3. Kontra Quirogi dała sygnał do zmiany stron boiska przy stanie 8:4. Po niej Lukas Vasina wykorzystał kontrę, ale po wymianie ataków, w kolejnej próbie się też pomylił, mocno zbliżając przyjezdnych do wygranej w całym meczu (12:8). Siatkarze GKS-u utrzymali koncentrację i dograli seta, jak i całe spotkanie do końca, bez większych nerwów. Ostatni punkt padł po błędzie gospodarzy.

MVP: Damian Domagała

PGE Skra Bełchatów – GKS Katowice 2:3 (25:27, 26:24, 20:25, 29:27, 11:15)

 

HOKEJ

sportdziennik.com – Miarka z „czystym” kontem

Gospodarze są myślami przy play offie, w którym czeka ich duże wyzwanie, którym będzie obrona mistrzostwa.

Nikt nie miał wątpliwości kto zwycięży w meczu GKS-u Katowice z Podhalem Nowy Targ. Ostatecznie zakończyło się na ośmiu golach dla gospodarzy, ale te mogliśmy oczekiwać. Obrońcy tytułu mistrzowskiego są już myślami przy play offie i w nim dopiero będzie się działo!

Obie drużyny znajdują się w zupełnie innym miejscu pod każdym względem. GKS przygotowuje się do obrony tytułu mistrzowskiego, zaś „Szarotki” niemal od początku walczą – dosłownie – o przetrwanie. Nowotarżanom ubywa zawodników i na finiszu rozgrywek sięgają po młodzież, by dokończyć sezon choćby w kadłubowym składzie. Katowiczanie wystąpili bez dwóch reprezentacyjnych obrońców: Macieja Kruczka oraz Patryka Wajdy, ale za to z Kacprem Maciasiem od początku meczu. Mathias Lehtonen przechodzi rehabilitację po kontuzji, ale na pewno będzie gotowy na play off, a może będzie nawet do dyspozycji trenerów już w ten weekend. Ale chyba nie ma takiej potrzeby i Fin powinien spokojnie dojść do pełnej formy. W bramce gospodarzy pojawił się natomiast Maciej Miarka, a John Murray mógł sobie spokojnie popatrzeć na poczynania znacznie młodszego kolegi.

Przewaga GKS-u nie podlegała dyskusji. Jedyną zagadką tej potyczki były tylko rozmiary zwycięstwa „GieKSy”. Oczywiście, mogło ono być bardziej okazałe, ale nie wybrzydzajmy, bo i tak wpadło ich dużo. W pierwszych dwóch tercjach skończyło się na czterech golach. Szybkie prowadzenie gospodarzy sprawiło, że mieliśmy wrażenie, że katowiczanie nieco zlekceważyli gości. W 16 min Jakub Malasiński uderzył w stronę Miarki i nawet podniósł ręce w górę na znak zdobycia gola, ale sędzia pilnujący bramki rozłożył ręce, a to był znak, że gola nie było. W odpowiedzi Grzegorz Pasiut, lider i kapitan GKS-u, uderzył w słupek, powstało zamieszanie, ale krążek został wystrzelony na uwolnienie.

Kolejna odsłona przyniosła kolejne bramki dla gospodarzy. Jednak sami na początku drugiej tercji przeżywali trudne chwile, bowiem przez 82 sekundy grali w podwójnym osłabieniu. W boksie kar przebywali Bepierszcz i Varttinen, ale gospodarze wyszli z tej opresji obronną ręką. A potem do bramki Pawła Bizuba trafiali gospodarze. Ich przewaga była wręcz przygniatająca i kolejne gole były kwestią czasu. Przy prowadzeniu 4:0 kibice mieli już komfort oglądania tego spektaklu, choć był on tylko z nazwy. W ostatniej odsłonie goście mocno byli już zmęczeni i nie mieli żadnych argumentów. A gospodarze pewnie punktowali i zaliczyli, zgodnie z założeniami, komplet punktów.

 

Karna kompania z Katowic

Obrońcy tytułu mistrzowskiego z Katowic wreszcie mogli wystąpić niemal przy komplecie publiczności. Jednak kibicom towarzyszyły niesłychanie emocje, bo ich pupile przegrywali 0:2, a o ich wygranej zadecydowały karne. To zwycięstwo sprawiło, że katowiczanie awansowali na trzecie miejsce w tabeli i mogą uniknąć starcia w z JKH GKS-em Jastrzębie.

Piotr Sarnik, powracający do boksu, tym razem Zagłębia Sosnowiec, przed meczem z GKS-em Katowice zdecydowanie chłodził emocje i, jak sam twierdził, nie odczuwał presji i też nie narzucał jej zespołowi. Już w 3 min doszło do bójki między Brandonem Magee oraz Jakubem Michałowskim, a sędziowie obu krewkich zawodników odesłali do szatni. Trener Sarnik dokonał zmian w poszczególnych formacjach, a na dodatek między słupkami zdecydował się na młokosa Mikołaja Szczepkowskiego. Patrik Speszny leczy złamany nadgarstek i nie wiadomo czy zdąży się wykurować na play offy.

Goście grali bez żadnych kompleksów i w pełni zasłużenie prowadzili po 1. tercji dwoma golami. Oba były zdobyte w podobnym stylu. Z lewej strony tafli najpierw Szwed Tim Friberg, a potem Michał Kotlorz, którzy tym samym pokonali Johna Murraya. Sosnowiczanie solidnie prezentowali w grze defensywnie i w pełni zasłużenie prowadzili.

Obrońcy tytułu posiadają w swoich szeregach wielu doświadczonych zawodników i w końcu złamali opór gości. Trudno się dziwić, skoro gospodarze osiągnęli sporą przewagę i w końcu doprowadzili do remisu. Najpierw Shigeki Hitosato, pozostawiony bez opieki nie dał szans Szczepkowskiemu, a wyrównał Marcin Kolusz, który w trudnych chwilach, jak się później okazało, zawsze zachowuje spokój.

Po tym trafieniu goście sprawiali wrażenie nieco załamanych. O wszystkim miała zadecydować ostatnia odsłona, ale nie przyniosła rozstrzygnięcia, choć oba zespoły szukały swojej szansy.

W karnych doświadczenie gospodarzy wzięło górę i do bramki Zagłębia trafiali: Kolusz i Grzegorz Pasiut (Hitosato i Fraszko nie strzelili). Goście zaliczyli cztery pudła i w rezultacie przegrali to spotkanie. Jednak zasłużyli na słowa uznania, wszak dzielnie stawili czoła GKS-owi, który ponownie jest kandydatem do mistrzostwa.

 

hokej.net – Torunianie strącili katowiczan z podium!

W ostatniej kolejce Polskiej Hokej Ligi rozgrywanej w Toruniu miejscowa KH Energa wygrała z GKS-em Katowice w dogrywce, pozbawiając go tym samym prawa wyboru przeciwnika w play-off.

Wygrana GKS-u Katowice w Toruniu miała sprawić, że najlepsza drużyna poprzedniego sezonu zakończy fazę zasadniczą na najniższym stopniu podium. Jednak zupełnie inne plany mieli od początku meczu hokeiści KH Energii Toruń, którzy już po 20 sekundach wyszli na prowadzenie. Adrian Jaworski wrzucił niesygnalizowanie krążek z niebieskiej linii i zmusił Johna Murray’a do kapitulacji. Gospodarze dobrze wyglądali od początku spotkania na tle bezbarwnych katowiczan. W 10. minucie Aleksi Varttinen stracił gumę we własnej tercji, a z tego skorzystał duet braci Kalinowskich. Sprytnie Kamil Kalinowski nabił golkipera GieKSy, a ten sam wpakował sobie krążek do bramki, a asystę przy golu brata zanotował Michał Kalinowski. Mistrzowie Polski odpowiedzieli w 15. minucie za sprawą Macieja Kruczka, który po wygranym buliku przez gości bez zastanowienia uderzył i pokonał Markusa Ekholma Roséna. Radość katowiczan trwała 14 sekund, bo już po chwili uderzenie Nikiego Koskinena dobijał Elias Elomaa i torunianie ponownie byli na trzybramkowym prowadzeniu.

Po obiecującej pierwszej tercji obfitującej w bramki w drugiej odsłonie nie oglądaliśmy żadnego trafienia. Więcej z gry w drugich dwudziestu minutach mieli katowiczanie, ale ich akcję nie przyniosły żadnego efektu. Jako pierwsi okazję do gola w przewadze mieli gospodarze, jednak nie udało jej się wykorzystać. Później pod koniec drugiej tercji swoją szansę dostali goście, którym zabrakło czasu i w trzecią tercję wchodzili z jednym zawodnikiem więcej na lodzie.

W trzeciej tercji katowiczanie złapali kontakt w 48. minucie po wykorzystanej podwójnej przewadze, którą sfinalizował Mateusz Bepierszcz po składnej akcji. Ponownie radość z bramki nie trwała długo, bo w 50. minucie swoją przewagę wykorzystały „Stalowe Pierniki” i Elomaa znowu wyprowadził swój zespół na dwubramkowe prowadzenie. Mistrzów Polski było stać na odpowiedź w 52. minucie kiedy, to Marcin Kolusz huknął z niebieskiej i zdobył trzecie trafienie dla przyjezdnych. Wydawało się, że to gospodarze zgarną komplet punktów, jednak prawie równo z syreną Grzegorz Pasiut doprowadził do wyrównania.

W dogrywce szybko Mikałaj Syty przesądził o wyniku i dwa punkty zostały w Toruniu, a mało znaczący punkt powędrował do Katowic. GieKSa spadła z trzeciego miejsca po wygranej GKS-u Tychy w Sanoku.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga