Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.
Drużyna kobiet zakończyła rundę jesienną rozgrywek piłkarskich zajmując drugą pozycję w Orlen Ekstralidze oraz awansując do 1/8 finału Pucharu Polski. Piłkarze, rozegrali w sobotę spotkanie z Arką Gdynia, zanotowano remis 1:1. Kolejne spotkanie drużyna rozegra w najbliższą niedzielę, na Bukowej, z Miedzią Legnica.
Siatkarze po poniedziałkowej przegranej z AZS-em Olsztyn 0:3, pokonali w piątek, drużynę Exact-u Systems Hemarpol Częstochowa 3:2. Była to pierwsza wygrana drużyny w trwającym sezonie. We wtorek (piątego grudnia) zespół zmierzy się, na wyjeździe z Asseco Resovią. Z kolei w sobotę, w hali w Szopienicach, zespół rozegra spotkanie ze Skrą Bełchatów. Początek spotkań o odpowiednio o godzinie 18:30 i 17:30.
Hokeiści rozegrali trzy spotkania ligowe. W pierwszym z nich – wyjazdowym z JKH GKS-em Jastrzębie drużyna przegrała 3:4, w drugim z Ciarko Sanok zespół pewnie wygrał 6:1. W ostatnim z nich hokeiści przegrali na wyjeździe z Energą Toruń 2:7.w rozpoczętym tygodniu zaplanowano dwa mecze, we wtorek (piątego grudnia), z JKH GKS-em Jastrzębie oraz w piątek, z Zagłębiem. Mecze zostaną rozegrane w Satelicie i rozpoczną się o godzinie 18:30.
PIŁKA NOŻNA
sportdziennik.com – Gęsta atmosfera
Dramatyczna porażka w Krakowie spotęgowała fatalne nastroje wokół katowickiego zespołu.
GKS Katowice po raz kolejny w tym sezonie zawiódł. W spotkaniu z Wisłą Kraków wszystko układało się po myśli zespołu ze stolicy województwa śląskiego aż do doliczonego czasu gry. GieKSa wygrywała 2:1, a w ostatnich minutach straciła dwie bramki, ostatecznie kończąc rywalizację bez zdobyczy punktowej. Kolejny nieudany mecz w tym sezonie wywołał lawinę komentarzy ze strony poirytowanych kibiców, którzy mają już dość oglądania katowickiego zespołu, który w taki sposób traci punkty. Z pewnością fanom przypomniał się niedawny pojedynek ze Stalą Rzeszów, w którym podopieczni Rafała Góraka mieli dwubramkową przewagę, którą zaprzepaścili, tylko remisując. Czara goryczy została przelana. Do końca rundy pozostały 3 spotkania, a GieKSa ciągle nie wyszła z kryzysu. Od początku września zespół wygrał zaledwie jedno spotkanie z mocno osłabionym GKS-em Tychy.
Za fatalne wyniki katowiczan w ostatnich miesiącach winą obciążany jest szkoleniowiec zespołu. To w końcu na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za to, jak gra drużyna. Od tygodni kibice domagają się zmiany na stanowisku trenera. W trakcie meczu z tyszanami wywiesili nawet transparent z napisem „Nawet jak wygramy do zera, oczekujemy zmiany trenera”. Po sobotnim pojedynku w sieci pojawiły się komentarze o złych decyzjach kadrowych w trakcie 90 minut rywalizacji w Krakowie. Szczególnie zmiany w końcówce spotkania wywołały kontrowersje, bo to po nich zespół stracił 2 gole. Zastanawiające było również to, jak wpłynęła długa – wymuszona przez użycie środków pirotechnicznych na trybunach – przerwa na zawodników z Górnego Śląska.
– Doskonale wiedziałem, co dzieje się z danymi zawodnikami. Mieliśmy kontakt i nawet w trakcie przerwy dostawaliśmy sygnały o tym, że trzeba zrobić zmiany. Wiadomo, że na boisku cały czas musi być też młodzieżowiec. Nie były to wymuszone zmiany, ale zaplanowane. Ci zawodnicy, którzy weszli, powinni sobie w tym momencie bezapelacyjnie poradzić i nie ma żadnego alibi – stwierdził trener Górak po meczu.
Na oficjalnym koncie kibiców GKS-u Katowice na Facebooku świeżo po spotkaniu pojawił się post skierowany do prezesa klubu Krzysztofa Nowaka. We wpisie zadano kilka pytań do sternika, m.in. o zwolnienie trenera, czy o podejmowanie męskich decyzji, czy o to, kto ma w klubie decydujący głos. Prezes udzielił odpowiedzi w sekcji komentarzy. „Niedługo odniosę się publicznie do wszystkich zarzutów, pretensji i hejtu. Rzetelnie i obiektywnie bez obrażania kogokolwiek odpowiem na KAŻDE, nawet najtrudniejsze pytanie. Nie będę chował głowy w piasek i przed niczym nie będę uciekał. Nie jestem przyspawany do stołka Prezesa GKSu i jeśli będzie taka potrzeba nie zobaczycie telenoweli z moim odejściem i nie jestem tu dla kasy. Mam tylko jeszcze jedną prośbę. Do końca rozgrywek w tym roku zostały 3 kolejki. Nie możecie pokazać takiej klasy jak na początku sezonu i jeszcze dwa razy wesprzeć naszą drużynę? Wszak do zdobycia jest jeszcze 9 punktów…” – napisał Krzysztof Nowak.
Sytuacja w otoczeniu klubu jest więc napięta i nie może ona dziwić. Fani GieKSy nie dość, że czekają od prawie 20 lat na powrót do ekstraklasy, to na dodatek muszą czekać na moment, w którym zespół wygrzebie się z aktualnego kryzysu. Na razie nie widać nawet małej nadziei na to, że cokolwiek może się zmienić. Nawet jedno zwycięstwo sprzed ponad dwóch tygodni nie było na tyle przekonujące, żeby można było stwierdzić, że zespół powoli wychodzi na prostą. Kompromitująca porażka z Wisłą Kraków tylko potwierdziła to, w jakim miejscu jest zespół z Katowic i nie jest to położenie, do którego warto się przyzwyczajać.
Z pewnością przyszedł czas poważnych decyzji. Być może władze klubu zdecydują się na ich podjęcie dopiero podczas zimowej przerwy, obserwując to, co jeszcze wydarzy się w trakcie grudniowych starć. Jednak trudno liczyć na poprawę rezultatów, jeśli w najbliższej kolejce drużyna Rafała Góraka mierzyć się będzie z liderem tabeli, rozpędzoną Arką Gdynia.
SIATKÓWKA
siatka.org – Pełna dominacja AZS-u. Katowiczanie nadal bez zwycięstwa
GKS Katowice nadal nie odniósł zwycięstwa w sezonie 2023/2024 PlusLigi. Katowiczanie przegrali w Iławie z Indykpolem AZS-em Olsztyn, który pewnie rozprawił się z ekipą ze Śląska, a zarazem ją odprawił.
[…] Bardzo dobre wejście w mecz zaliczyli olsztynianie, którzy po serii Moritza Karlitzka w polu serwisowym ustawili szczelny blok (4:0). Na odpowiedź GKS-u nie trzeba było długo czekać, wszak podopieczni Grzegorza Słabego zrewanżowali się również dwoma blokami z rzędu (5:6). Bardziej konsekwentni w tym elemencie pozostawali katowiczanie, którzy po asie Piotra Fenoszyna i bloku Bartłomieja Krulickiego na Karlitzku wygrywali 9:8. Jeszcze przez moment wynik oscylował wokół remisu, ale do prezentacji swoich dział przeszli gospodarze. Objęli pokaźne prowadzenie po kończeniu swoich ataków, kontr i błędach przeciwników. Dołożyli jeszcze zagrywkę i na tablicy wyników pojawiło się 20:14. W końcówce nie wstrzymywali ręki w ataku Karlitzek oraz Alan Souza, który jeszcze zablokował Jakuba Jarosza (25:18).
Druga odsłonę lepiej rozpoczęli gracze GKS-u, którzy po skutecznym ataku, bloku oraz asie wygrywali 3:0. Jak się chwilę później okazało – jedynie kwestią czasu było wejście Souzy, wszak ten atakował raz po raz. Olsztynianie punktowali również blokiem, dzięki czemu to oni wysunęli się na prowadzenie (7:5). Ślązacy miewali problemy ze skończeniem pierwszego ataku, za to w kontrach robili to Karlitzek, który wcześniej także popisał się asem oraz Nicolas Szerszeń, który dołożył punktowy blok (17:10). Nieustannie kłopoty ze skończeniem bądź przedarciem się na drugą stronę mieli podopieczni trenera Słabego – blok na Damianie Domagale (24:15). Ostatnie oczko dla AZS-u zdobył Szerszeń (25:16).
W pierwotnych fragmentach trzeciej partii katowiczanie często grali środkiem, punktowali naprzemiennie Łukasz Usowicz i Bartłomiej Krulicki (4:2). Im dalej w las, tym większe problemy ekipy z Katowic w ofensywie. Wyższy bieg w ataku włączyli Karlitzek wraz z Souzą. Olsztynianie blokiem sprawiali wiele błędów przeciwnikom, a kiedy doszło do dwukrotnego bloku z rzędu, tablica wyników wskazała na 11:7 dla AZS-u. Nie potrafili jednak goście znaleźć skutecznego sposobu na rozpędzonego Karlitzka (18:14). W dodatku popełniali błędy, co tylko przybliżało gospodarzy do końcowego triumfu. Kropkę nad “i” w dłuższej akcji atakiem ze środka postawił Cezary Sapiński (25:16)
Indykpol AZS Olsztyn – GKS Katowice 3:0 (25:18, 25:16, 25:16)
dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – Exact Systems Częstochowa: Wielkie emocje i pierwsza wygrana katowiczan
W rozegranym 1 grudnia meczu 9. kolejki PlusLigi siatkarze GKS Katowice pokonał Exact Systems Hemarpol Częstochowa 3:2. To była pierwsza wygrana katowiczan w tym sezonie, którzy ogrywając beniaminka sprawili wielką radość swoim fanom.
Siatkarze GKS Katowice liczyli na pierwszą wygraną w tym sezonie. W 9. kolejce PlusLigi podopieczni trenera Grzegorza Słabego podejmowali w piątkowy wieczór w hali w Szopienicach Exact Systems Hemarpol Częstochowa i stoczyli z beniaminkiem bardzo zacięty pojedynek.
Katowiczanie przed tym spotkaniem wzmocnili skład podpisując kontrakty z włoskim rozgrywającym Davide Saittą oraz norweskim przyjmującym Jonasem Kvalenem, który ma zastąpić Jakuba Szymańskiego. W pojedynku z częstochowianami od początku zagrał ten pierwszy, natomiast Norweg, który do GKS przeniósł się z Asseco Resovii, był rezerwowym i na boisku pojawił się tylko w trzecim secie.
Pierwsza partia tego spotkania dostarczyła widzom mnóstwa emocji i trwała ponad 40 minut. GKS prowadził w niej 24:21, ale nie wykorzystał kolejnych setboli i pozwolił dogonić się częstochowianom, którzy mieli pięć piłek setowych. W zaciętej końcówce więcej zimnej krwi wykazali gospodarze, którzy wykorzystali szóstego setbola i wygrali 33:31.
Kolejne dwa sety toczyły się pod dyktando Exactu. Goście szybko obejmowali prowadzenie i odskakiwali na kilka punktów, a później powiększali przewagę za sprawa ataków Damiana Koguta, Dawida Dulskiego i Rafała Sobańskiego.
Czwarta partia znów była bardzo zacięta, a grę katowiczan ciągnęli Jakub Jarosz i Marcin Waliński. GKS prowadził 24:22, ale goście odrabiali straty i dopiero piąta piłka setowa pozwoliła gospodarzom doprowadzić do tie-breaka. W decydującym secie gospodarze od stanu 5:5 zdobyli trzy punkty z rzędu i utrzymali bezpieczny dystans do końca, a ostatni punkt zdobył blokiem Łukasz Usowicz. MVP trwającego 2,5 godziny meczu wybrany został atakujący GKS Jakub Jarosz.
Mecz siatkarzy był pierwszym z cyklu #SportowaSzychta przygotowanym przez dział marketingu katowickiego klubu. W ramach tej akcji każdy Andrzej i każda Barbara mogli obejrzeć to spotkanie za darmo. Wszyscy kibice posiadający bilet na ten pojedynek, bez względu na imię, mogli także skorzystać z bezpłatnego autobusu i przejechać z centrum miasta do Szopienic i z powrotem bez dodatkowych kosztów.
W katowickiej hali pojawiła się także grupka sympatyków drużyny z Częstochowy, którzy do stolicy Górnego Śląska nie mieli daleko. Fani Norwida dopingowali swój zespół. Kibiców nie było w sumie jednak zbyt wielu, bo piątkowe starcie oglądało w sumie tylko 327 widzów.
GKS Katowice – Exact Systems Częstochowa 3:2 (33:31, 18:25, 19:25, 28:26, 15:11)
HOKEJ
hokej.net – Jastrzębska metamorfoza! Popis słowackiego weterana
Hokeiści JKH GKS-u Jastrzębie w najlepszy możliwy sposób zareagowali na wysoką porażkę z PZU Podhalem Nowy Targ! W meczu 23. kolejki TAURON Hokej Ligi podopieczni Róberta Kalábera pokonali GKS Katowice 4:3. Trzy bramki dla jastrzębian zdobył Rastislav Špirko, który jest najstarszym zawodnikiem występującym w naszej ekstralidze.
Początek spotkania jednoznacznie wskazywał na dyspozycję obu drużyn w ostatnim czasie. Katowiczanie starali się jak najszybciej uspokoić grę i przejść do realizacji swoich założeń. Gospodarzom ciężko było się przeciwstawić mistrzom Polski, którzy wychodzili górą z większości fizycznych pojedynków i rywalizacji na bandach. W 4. minucie na dłużej zagościliśmy w jastrzębskiej tercji i na efekty nie trzeba było długo czekać. Noah Delmas spod niebieskiej linii wrzucił krążek na bramkę, którego lot zdążył przeciąć Hampus Olsson, czym nie dał szans na interwencję Maciejowi Miarce. Drużyna Róberta Kalábera próbowała błyskawicznie odpowiedzieć na straconą bramkę. W 7. minucie kolejny cios, zadali jednak mistrzowie Polski. Wjeżdżający do jastrzębskiej tercji Maciej Kruczek, został obsłużony podaniem na kij przez Joonę Monto i swoim firmowym, silnym uderzeniem pokonał Macieja Miarkę. Wydarzenia pierwszej tercji upłynęły pod zdecydowane dyktando gości z Katowic, którzy w pełni kontrolowali przebieg gry.
Czy w przerwie pomiędzy tercjami w jastrzębskiej szatni padły przysłowiowe „męskie słowa”? Być może, bowiem można było odnieść wrażenie, że w jasnych trykotach na druga tercję wyjechała inna drużyna. Gospodarzom nie tylko udało się przeciwstawić sile ofensywnej GieKSy, ale również przejść do kontrofensywy. Przełomowym momentem spotkania okazały się wydarzenia z 25. minuty spotkania. Aleksi Varttinen został ukarany dwuminutową karą mniejszą. Grający w przewadze jastrzębianie w końcu zdołali szybciej pograć krążkiem w katowickiej tercji, dochodząc do dobrych pozycji strzeleckich. Równo z powracającym na lód Varttinenem, do katowickiej bramki wpadł krążek, za sprawą strzału Tuukki Rajamäkiego. Kontaktowa bramka uskrzydliła nieco ospałych w pierwszej tercji gospodarzy. W 31. minucie Kamil Górny odebrał krążek we własnej tercji zawodnikom GKS-u Katowice. Guma trafiła do Emila Bagina, który dostrzegł na środku tafli dobrze ustawionego pomiędzy katowickimi obrońcami Rastislav Špirko. Doświadczony napastnik ruszył na bramkę Johna Murraya i ze stoickim spokojem dał gospodarzom wyrównujące trafienie. Do końca drugiej odsłony spotkania, obie strony starały się przejąć inicjatywę nad wydarzeniami na lodzie, jednak bez wymiernego zagrożenia.
Początek trzeciej tercji, to w dalszym ciągu wyrównana gra z obu stron, choć ataki jastrzębian wydawały się być nieco bardziej wyraziste. W 45. minucie katowicka defensywa ratowała się przekroczeniem przepisów, interweniując wobec stającego oko w oko z Johnem Murrayem, JakubaIžackiego.Arbitrzy zadecydowali o przyznaniu gospodarzom karnego, jednak sam poszkodowany przegrał swój najazd z Murrayem. Akcje szybko toczyły się pomiędzy tercjami. Drużyny starały się przede wszystkim zadbać o odpowiedzialną grę w obronie, wiedząc, że kolejne trafienie, może okazać się na wagę trzech punktów. W 51. minucie JakubIžacký w tempo posłał krążek do Rastislava Špirko, który schodząc na kolano umieścił krążek precyzyjnie, pod samą poprzeczką. Szukający wyrównania goście, zmuszeni byli 55. minucie bronić osłabienia. Jastrzębianie z kolei zamierzali jak najszybciej przesądzić o losach spotkania. Na bohatera spotkania wyrósł Špirko, który najlepiej odnalazł się pod katowicką bramką i przejął bezpański krążek zdobywając swojego pierwszego na polskich taflach hat tricka. Po czwartym trafieniu va banque zagrał Jacek Płachta, który podjął decyzję o wycofaniu z bramki Johna Murraya. Na 30 sekund przed końcem spotkania, na ławkę kar został odesłany Filip Starzyński. Natychmiastowo, bo już po 4 sekundach z gry w przewadze skorzystał Bartosz Fraszko zdobywając kontaktową bramkę. To jednak był ostatni akcent tego spotkania, na więcej mistrzom Polski zabrakło czasu, a chwilę później gospodarze mogli celebrować wspólnie ze swoimi kibicami zwycięstwo.
Wydarzenia pod kontrolą. GieKSa z pełną pulą
GKS Katowice pokonał przed własną publicznością Marme Ciarko STS Sanok 6:1. Ambitnie walczący goście starali się rzucić wyzwanie liderowi THL, ale grający konsekwentnie mistrzowie Polski byli poza zasięgiem podopiecznych Elmo Aittoli.
W dobrym tempie rozpoczęło się piątkowe spotkanie w „Satelicie”. Po wstępnym badaniu dyspozycji rywala, pierwsi do głosu doszli gospodarze. Ben Sokay rozgościł się z krążkiem w sanockiej tercji, lecz z jego próbą niesygnalizowanego uderzenia poradził sobie do współpracy ze słupkiem Dominik Salama. Podopieczni Elmo Aittoli nie zamierzali jednak pozostać bierni, próbując inicjować swoje ataki. Akcje na dobrej intensywności toczyły się pomiędzy tercjami. Z upływem czasu mistrzowie Polski wykazywali wyższą kulturę w rozegraniu. Szczególnie aktywni pozostawali zawodnicy mający sporo siły na kiju. Z dystansu Dominika Salame próbowali zaskakiwać Noah Delmas, Jakub Wanacki czy Santeri Koponen.
Sporo biedy sanoczanie mogli sobie napytać nierozważnym operowaniem krążkiem we własnej tercji. Szczęśliwie, dla drużyny z Podkarpacia, gospodarze nie zdołali tego wykorzystać. Kulminacja emocji nastąpiła pod koniec pierwszej tercji. W 17. minucie łupem GieKSy padło wznowienie w tercji gości. Krążek został wycofany na niebieską linię, do Santeri Koponena. Fiński defensor wrzucił gumę w światło bramki, gdzie Mateusz Bepierszcz zdołał ją zaadresować wprost do siatki. Ledwie 60 sekund upłynęło na zegarze odmierzającym czas gry, a Dominik Salama zmuszony był znów szukać krążka we własnej bramce, po strzale Joony Monto. W 19. minucie nadeszła odpowiedź sanoczan. Po wygranym buliku, krążek przejął Lauri Huhdanpää, który zdecydował się na wykończenie akcji przy krótkim słupku. Wydawało się, że krążek został pod parkanem Michała Kielera, jednak ostatecznie znalazł on drogę do bramki.
Zdobyta w końcówce pierwszej tercji bramka z pewnością podbudowała morale sanoczan. Goście dobrze weszli w drugą tercję spotkania, szukając swoich szans w katowickiej tercji. W 27. minucie mistrzowie Polski stanęli przed świetną szansą aby podwyższyć prowadzenie, jednak nikomu spośród podopiecznych Jacka Płachty nie udało się dobić krążka do odsłoniętej bramki, po interwencji Salamy.
Wraz z upływem czasu wzrastała przewaga GKS-u. W 37. minucie przypomniał o sobie koronny atak GieKSy. Bartosz Fraszko, dostrzegł na lewym skrzydle pozostawionego bez opieki obrońców Grzegorza Pasiuta. „Profesor”, w dogodnej dla siebie sytuacji, nie miał większych problemów z pokonaniem Dominika Salamy. Jeszcze przed przerwą grający w przewadze katowiczanie zdołali zdobyć kolejną bramkę. Jak po sznurku wędrował krążek z kija na kij, aż trafił do Sama Marklunda, który nie dał żadnych szans na reakcje Salamie.
Teatrem jednego aktora okazały się wydarzenia trzeciej tercji. Mistrzowie Polski w pełni przejęli kontrolę nad wydarzeniami na lodzie. Ku uciesze miejscowej publiki, gospodarze nie odpuszczali swoich ofensywnych zapędów. W 44. minucie Kacper Maciaś wprowadził krążek do tercji rywala, defensor pokusił się o indywidualne wykończenie akcji, czego efektem była niezwykle efektowna bramka dla GieKSy. Ręce same składały się do oklasków.
Sanoczanie z każdą minutą, mieli coraz większe problemy, aby nadążyć nad tempem jakie narzucał GKS, który na dobre zadomowił się już w tercji rywala. W 53. minucie Mateusz Michalski swoim trafieniem przypieczętował dominacje GKS-u i ustalił wynik spotkania. Nie sposób w dzisiejszym spotkaniu było odmówić ambicji i woli walki gościom z Sanoka, jednak więcej jakości zaprezentował GKS Katowice, który w pełni zasłużenie sięgnął po trzy punkty.
Grad bramek na Tor-Torze. „Stalowe Pierniki” rozbiły GieKSę
Po bardzo dobrym spotkaniu zawodnicy KH Energi Toruń pokonali GKS Katowice 7:2. O losach spotkania zdecydowało ostatnie pięć minut, w których podopieczni Juhy Nurminena zdołali zdobyć aż cztery bramki! Dla katowiczan to trzecia, wyjazdowa porażka z rzędu.
Początek pierwszej tercji zwiastował, że możemy być świadkami naprawdę dobrego spotkania na toruńskim Tor-Torze. Mistrzowie Polski, choć zmuszeni byli radzić sobie bez Bartosza Fraszki, pierwsi przejęli inicjatywę nad wydarzeniami. Toruńska defensywa jednak równie dobrze weszła w niedzielne spotkanie, nie dając gościom wiele możliwości do popisu. Na pierwszy bramkowy akcent musieliśmy czekać do 8. minuty, kiedy to Olli Iisakka, zdołał urwać się spod opieki obrońców i stając oko w oko z toruńskim golkiperem, technicznym strzałem posłał krążek w samo okienko bramki. Do końca pierwszej odsłony, dłużej przy krążku utrzymywali się podopieczni Jacka Płachty, jednak nie zdołali się pokusić o podwyższenie prowadzenia.
Z dużo większym animuszem na drugą tercję wyjechał zespół Juhy Nurminena. Efekt? Wyrównanie w 24. minucie. Michał Kalinowski wyprowadzając dwójkowy atak gospodarzy, pokusił się o indywidualne wykończenie akcji i kąśliwym uderzeniem pokonał Michała Kielera. Choć torunianie po zdobyciu bramki starali się wyprowadzać kolejne ataki, to w 27. minucie GKS ponownie wyszedł na prowadzenie. Po interwencji Pohjanoksy, żaden z obrońców nie zainteresował się krążkiem, który przejął ostatecznie Ben Sokay i umieścił w toruńskiej bramce. W 34. minucie role się odwróciły. Po okresie gry, w którym częściej atakowali goście, bramkę zdobyli torunianie. Michał Kalinowski zza bramki zaadresował krążek przed bramkę do swojego brata Kamila, który wyrównał wynik rywalizacji. Remis ewidentnie był wynikiem, który nie zadowalał żadnej ze stron, czego efektem był okres szybkich ataków po obu stronach lodowiska.
Podobnie jak końcówka drugiej, wyglądał początek trzeciej odsłony spotkania. Krążek szybko wędrował z tercji do tercji. W 44. minucie Jakub Prokurat został odesłany na ławkę kar. Za sprawą swoich specjalistów od gier w przewagach, katowiczanie próbowali ponownie objąć prowadzenie. Najlepszą sposobność do zdobycia bramki miał Santeri Koponen, najpierw silnym uderzeniem zmuszając do interwencji Pohjanoksę, a chwilę później mając przed sobą otwartą bramkę, przeniósł krążek ponad poprzeczką. W 48. minucie karą „2+2” ukarany został Ryan Cook za niebezpieczną grę wysoko uniesionym kijem. Równo z upływem pierwszej dwuminutowej kary, Djenis Fjodorovs wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Po jego uderzeniu z prawego bulika, krążek odbił się od kija interweniującego Kielera, jednak w tak niefortunny sposób, że wpadł do bramki, tuż za plecami bramkarza.
Ostatnie 5 minut spotkania, to okres, który wstrząsnął GKS-em Katowice. W 55. minucie najprzytomniej pod katowicką bramką zachował się Michał Kalinowski, dając torunianom dwubramkowe prowadzenie. Niespełna minutę później Baszirow do spółki ze Sytym rozklepał katowicką obronę, a Mirko Djumić wykończył tą koronkową akcję. W 57. minucie na ławkę kar został oddelegowany Kamil Kalinowski. Trener Jacek Płachta, postanowił rzucić wszystko na jedną szalę i wycofał z bramki Michała Kielera, dając swoim podopiecznym możliwość gry 6/4. GieKSa nie zdołała jednak wykorzystać gry w podwójnej przewadze, a po powrocie Kamila Kalinowskiego na lód, torunianie za sprawą Danila Larionovsa strzałem do pustej bramki zadali kolejny cios. 10 sekund później będących wciąż jeszcze w szoku katowiczan dobił Mikalai Syty, który na 50 sekund przed końcemustalił wynik spotkania.
Najnowsze komentarze