Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Wreszcie na zero – doniesienia mass mediów na temat GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ostatniego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

Zespoły piłkarek oraz piłkarzy przygotowują się do startu rundy wiosennej rozgrywek. Panie rozegrały wczoraj przedostatni sparing przed startem rozgrywek rundy wiosennej z MŠK Žilina, remisując 2:2. Za dwa tygodnie (w sobotę 26 lutego) ostatni sprawdzian ze Skrą Częstochowa. Piłkarze również rozegrali przedostatni sparing, przed pierwszymi wiosennymi meczami ligowymi z Garbarnią Kraków. GieKSa wygrała 3:0. Ostatni test-mecz zespół rozegra w najbliższą sobotę (19 lutego) z Odrą Opole. Klub przedłużył kontrakt z trenerem Rafałem Górakiem do 2024 roku.

Siatkarze dopiero dzisiaj wieczorem (o 20:30) zmierzą w Radomiu z Czarnymi. Przeciwnik GKS-u zajmuje trzynastą (przedostatnią) pozycję w tabeli, z szesnastoma punktami, GieKSa zajmuje ósme miejsce w tabeli z dwudziestoma trzema punktami. Transmisję z tego spotkania przeprowadzi kanał Polsat Sport. Kolejny mecz siatkarze rozegrają, u siebie, z ostatnią w tabeli drużyną Stali Nysa, w najbliższą sobotę.

Hokeiści w ubiegłym tygodniu nie rozegrali żadnego spotkania, przygotowując się do końcówki sezonu zasadniczego PHL. W nadchodzącym tygodniu zespół ma do rozegrania trzy spotkania: najbliższe, jutro, (15 lutego, w Satelicie) z liderem rozgrywek Unią Oświęcim. Następne, w piątek, z Ciarko Sanok (również w Satelicie) i w niedzielę, w Sosnowcu, z Zagłębiem.

 

PIŁKA NOŻNA

dziennikzachodni.pl – Fundacja Sportowe Katowice rozwija młodych adeptów w trzech dyscyplinach sportu. Tu szkolą się piłkarze, hokeiści i tenisiści

Wśród licznych fundacji zarejestrowanych w naszym kraju można doszukać się takich, które wyróżniają się na tle innych. Jedną z nich jest fundacja „Sportowe Katowice”, która dba o sportowy rozwój młodych chłopców i dziewczyn.

Sportowe Katowice to fundacja, która wspiera proces szkolenia młodych sportowców wielosekcyjnej akademii “Młoda GieKSa”. Prowadzona jest z myślą o dzieciach, które pragną trenować i rozwijać swoje pasje w GKS-ie Katowice. Aktualnie pod opieką blisko 50 trenerów fundacji szkoli się ponad 600 dzieci, od 4. do 18. roku życia, w trzech dyscyplinach sportu – piłka nożna, hokej i tenis. Co warte podkreślenia są to zarówno chłopcy i dziewczyny, którzy mogą pochwalić się osiągnięciami w skali kraju.

Fundacja “Sportowe Katowice” cały czas stara się udoskonalać i poszerzać swoją działalność. Dzięki temu powstają nowe projekty. Najnowszym z nich jest “Serduszko GieKSy” program stworzony we współpracy z GKS-em Katowice skierowany do dzieci z katowickich przedszkoli.

Aktualnie rozwijamy projekt Serduszko GieKSy. To program skierowany do przedszkoli, ponieważ staramy się trafić do jak najmłodszych dzieci. Są to zajęcia, które prowadzą trenerzy z fundacji – opisuje Kinga Pajerska-Krasnowska, prezes zarządu fundacji “Sportowe Katowice”.

Serduszko GieKSy to zajęcia zabawowo-sprawnościowe dla chłopców i dziewczynek od 3. do 6. roku życia, rozwijające: koordynację, postrzeganie, czucie, umiejętność pracy w grupie, nawyki prawidłowej postawy. W trakcie zajęć kadra trenerska dba o wszechstronny rozwój dzieci poprzez ćwiczenia sportowe, przekazywanie podstawowej wiedzy teoretycznej o sporcie i promowanie zdrowego stylu życia.

Zdecydowanie najliczniejsza grupa podopiecznych fundacji “Sportowe Katowice” to młodzi adepci piłki nożnej. Fundacja mocno stawia nie tylko na rozwój chłopców, ale i dziewcząt. Zarówno jedni, jak i drudzy z powodzeniem radzą sobie na szczeblu wojewódzkim i ogólnopolskim.

Podopieczni fundacji na swoim koncie mają takie osiągniecia jak Mistrzostwo Polski w Centralnej Lidze Juniorek u-15 w 2021 roku, Mistrzostwo Polski w Futsalu Kobiet u-14 w 2020 roku czy awans do Centralnej Ligi Juniorów u-15 w 2020 roku. W CLJ utrzymujemy się i gramy do dnia dzisiejszego – informuje Marcin Cudnowski, kierownik biura zarządu fundacji “Sportowe Katowice”.

Jednak nie same sukcesy młodych sportowców są najważniejsze, a ich rozwój. Szkolenie piłkarek i piłkarzy z Katowic od kilku lat docenia i wyróżnia Polski Związek Piłki Nożnej.

Po raz kolejny otrzymaliśmy złotą gwiazdkę w programie certyfikacji PZPN, która potwierdza jakość szkolenia zawodników piłki nożnej. Myślę, że tę certyfikację możemy traktować jako sukces. Fakt, że otrzymaliśmy ją po raz kolejny potwierdza, że szkolenie w fundacji “Sportowe Katowice” cały czas jest utrzymywane na wysokim poziomie – dodaje Cudnowski.

Szkółek piłkarskich w województwie śląskim jest bardzo wiele. O wybór trudniej chcąc szkolić dzieci w innych dyscyplinach sportu, a już na pewno w hokeju, dlatego powstała sekcja hokeja funkcjonująca od 5 lat. Jest to najmłodsza sekcja w wielosekcyjnej akademii “Młoda GieKSa”.

Zaczynaliśmy od jednej drużyny, a dziś wystawiamy w rozgrywkach drużyny w pięciu kategoriach wiekowych. Stawiamy na jakość. Na każdych zajęciach chcemy mieć jak największą liczbę trenerów. W najmłodszych grupach podstawą są zabawa i pasja. W starszych grupach dochodzą do tego dyscyplina oraz nauka gry. Pracujemy w oparciu o cztery słowa: dyscyplina, jakość, radość, klub. W naszej pracy cele długoterminowe to podstawa – mówi Witold Hornik, menedżer sekcji hokeja.

Poza sportami zespołowymi – piłką nożna i hokejem – w fundacji “Sportowe Katowice” rozwijają się także osoby, które stawiają na sport indywidualny. W sekcji tenisa trenuje aktualnie aż 40 dzieci. Szkolenie w tej dyscyplinie sportu w Katowicach przynosi efekty, bo już teraz młodzi podopieczni sekcji tenisa osiągają sukcesy. Maks Żurek został Mistrzem Śląska w grze pojedynczej i podwójnej w kategorii do lat 12, Aleksandra Leś Mistrzynią Śląska do lat 12 i 14, a Pola Janik może pochwalić się mianem finalistki zawodów Talentiada, dla najlepszych zawodników z rocznika 2012.

Fundacja “Sportowe Katowice” stara się ciągle rozwijać swoją działalność. Co jakiś czas organizowane są nabory do wielosekcyjnej akademii “Młoda GieKSa” prowadzonej przez fundację. W planach jest udoskonalanie wszystkich sekcji, podnoszenie jakości sportowej wychowanków i trenerów oraz wsparcie rozwoju podopiecznych fundacji. Dużą pomoc w rozwoju młodych sportowców stanowi przekazanie 1% podatku na rzecz “Sportowych Katowic”.

Środki, które są przekazywane do nas z 1% podatku, mają szansę być wykorzystane na dobry cel, na szkolenie dzieci i młodzieży. I to moim zdaniem nie tylko w perspektywie ogromnych sukcesów, ale również w celu aktywizacji dzieci, wyciągnięcia ich z domu, nauki zdrowej rywalizacji, pokazania, że sport może być dobrą zabawą i okazją do nawiązania przyjaźni. Fundusze, które pochodzą z 1%, pozwalają przyciągnąć większą grupę dzieci, którym możemy stwarzać coraz lepsze warunki do uprawiania sportu. Te pieniądze pozwalają nam na zakup sprzętu, na wynajem obiektów, tak żeby większa liczba dzieci mogła z nich korzystać i szkolić się w fundacji “Sportowe Katowice” – kończy Kinga Pajerska-Krasnowska, prezes zarządu fundacji “Sportowe Katowice”.

Fundacja Sportowe Katowice posiada status Organizacji Pożytku Publicznego, dzięki czemu każdy może przekazać 1 procent podatku na rzecz Wielosekcyjnej Akademii “Młoda GieKSa”. Przekazując 1% podatku na Młodą GieKSę można wesprzeć rozwój młodych zawodników i zawodniczek – numer KRS: 0000400821.

 

sportdziennik.com – Rafał Górak 2024!

O 2 lata przedłużony został kontrakt z trenerem drużyny z Bukowej. Jeśli go wypełni, przejdzie do historii.

Potwierdziło się to, o czym pisaliśmy w „Sporcie” jeszcze w grudniu. Rafał Górak przedłużył kontrakt z GieKSą. Wcześniejsza umowa szkoleniowca, automatycznie odnowiona po wywalczonym przed rokiem awansie do I ligi, wygasa 30 czerwca tego roku. Nowa obowiązywać będzie o 2 lata dłużej, aż do połowy 2024 roku. Jeśli szkoleniowiec ją wypełni, przejdzie do historii katowickiego klubu.

Drużynę z Bukowej poprowadził już w 171 meczach o ligowe punkty. Pod tym względem lepszy od niego jest tylko Piotr Piekarczyk, który w czterech kadencjach (między 1993 a 2015 rokiem) czynił to 225 razy. Górakowi do legendarnego „Orzecha” brakuje zatem 54 spotkań. Nieco ponad półtora sezonu…

[…] To jego druga katowicka kadencja. Ta pierwsza przypadła na lata 2011-13 i zakończyła się jedynym zwolnieniem w jego trenerskiej karierze. Inne kluby – Ruch Radzionków, GKS Tychy, BKS Stal Bielsko-Biała, Elanę Toruń – opuszczał na własnych warunkach. W tym sezonie jego posada chwiała się na przełomie września i października, bo po 10 kolejkach zespół wyrżnął o dno I-ligowej tabeli, ale potem nastąpił przełom. Choć 13. miejsce, na którym GKS spędza zimę, obliguje wszystkich przy Bukowej do zachowania czujności, to trudno wyobrazić sobie, by mogła znów spaść na trzeci poziom rozgrywkowy.

[…] Jego drużyna w tym okresie przygotowawczym nie poniosła porażki. Pokonała Rekord Bielsko-Biała, GKS Jastrzębie, LKS Goczałkowice i Hutnika Kraków, a zremisowała z Podbeskidziem. Sparingowy serial zakończy za tydzień spotkaniem z Odrą Opole. Poprawia się sytuacja kadrowa zespołu. Nadal po zerwaniu więzadeł rehabilituje się Dominik Kościelniak, ale przed tygodniem na boisko wrócił Oskar Repka, a w pełnym treningu jest też inny zawodnik, który w końcówce rundy jesiennej doznał kontuzji, czyli Bartosz Jaroszek.

 

Wreszcie na zero

Katowiczanie pewnie pokonali na „Rapidzie” II-ligową Garbarnię. Dwa gole strzelił wracający do zdrowia Oskar Repka. Po dłuższej przerwie na murawie zameldował się Bartosz Jaroszek.

Defensywa była przez sporą część rundy jesiennej piętą achillesową GieKSy, a tej zimy traciła gole w każdym z wcześniejszych pięciu sparingów. Po jednej bramce aplikowali jej nawet III-ligowcy z Goczałkowic i Bielska-Białej, podobnie jak Hutnik czy Jastrzębie, zaś konfrontacja z Podbeskidziem zakończyła się remisem 2:2. Tej soboty nie dość, że zachowała status zespołu niepokonanego w okresie przygotowawczym (5 zwycięstw, 1 remis), to wreszcie zachowała czyste konto, a w końcówce pomógł w tym stojący między słupkami Dawid Kudła.

Strzelanie z 8. drużyną II-ligowej tabeli rozpoczął Adrian Błąd, strzałem z pierwszej piłki wieńcząc indywidualną akcję i dogranie Patryka Szwedzika. Potem dublet zapisał na swoim koncie Oskar Repka. 23-letni defensywny pomocnik nie grał od października z powodu problemów z plecami. Wrócił przed tygodniem, na mecz kontrolny z Hutnikiem, a z innym II-ligowcem z Krakowa aż 2-krotnie wpisał się na listę strzelców. W obu przypadkach – po dośrodkowaniach Marcina Urynowicza ze stałych fragmentów gry.

Pierwsze, dochodzące, z rzutu rożnego, wykończył głową. Drugie, odchodzące, z rzutu wolnego – już nogą.

[…] Długo na powrót do grania czekał też tej zimy Bartosz Jaroszek. 28-latek w ostatnim ligowym meczu, z Podbeskidziem, doznał pęknięcia kości strzałkowej. Wystąpił już przed tygodniem z Hutnikiem. W sobotę zagrał przez 80 minut, ale nie tam, gdzie zwykle, czyli pozycji defensywnego pomocnika. Tym razem trener Rafał Górak (przedłużył kontrakt z klubem do połowy 2024 roku) wystawił go na środku obrony.

Jak wyszło? Najlepiej przemawiają efekty, czyli zero w tyłach… Dodajmy, że GieKSa pierwszy raz zagrała na „Rapidzie”, którego murawa została zmodernizowana przez miasto za blisko 4 mln zł. Ostatni sparing – w najbliższą sobotę z Odrą Opole, prawdopodobnie już na naturalnej nawierzchni. Miejsce pozostaje do ustalenia. A potem liga… To, że się zbliża, pokazywał też skład katowiczan. Jedynie na ostatnie 10 minut do boju zostali posłani Alan Bród i Norbert Warmuz, juniorzy z akademii trenujący tej zimy z I zespołem.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Micah Ma’a na dłużej w GKS-ie Katowice

W składzie GKS-u Katowice na sezon 2022/2023 PlusLigi ponownie zobaczymy amerykańskiego rozgrywającego Micaha Ma’a. Klub zdecydował się na przedłużenie umowy z zawodnikiem.

[…] 25-letni Micah Ma’a rozgrywa swój pierwszy sezon w polskiej lidze i trzeci poza granicami swojego kraju – w latach 2019-2021, Amerykanin reprezentował francuskie Stade Poitevin.

Do największych sukcesów w dotychczasowej karierze Amerykanina należy zaliczyć srebro akademickich rozgrywek NCAA (2018) w barwach UCLA Bruins, tytuł najlepszego rozgrywającego tych rozgrywek w sezonie 2017/2018, a także srebro Ligi Narodów i brąz Pucharu Świata (2019) w czasie występów w seniorskiej reprezentacji USA.

Pochodzący z Hawajów siatkarz świetnie zadebiutował w PlusLidze, zdobywając nagrodę MVP w pierwszym meczu sezonu 2021/2022 z Treflem Gdańsk (3:2). W 17 rozegranych meczach obecnego sezonu Ma’a zdobył 60 punktów, w tym 20 asów serwisowych i 22 punktowe bloku. Zagraniczny rozgrywający zbiera dobre recenzje za swoją nieszablonową i szybką grę oraz boiskową energię pomagającą GieKSie w zdobywaniu cennych punktów.

– Micah bardzo szybko wkomponował się w drużynę i całe rozgrywki PlusLigi. Jest graczem młodym, a już posiadającym spore doświadczenie, grającym niekonwencjonalnie i odważnie. Już po pierwszych tygodniach współpracy wiedzieliśmy, że chcemy ją kontynuować w sezonie 2022/23. Bardzo cieszymy się, że ten doskonały gracz, ale przede wszystkim świetny człowiek zostaje z nami na kolejny sezon – powiedział dyrektor siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice Jakub Bochenek.

 

HOKEJ

hokej.net – Uraz katowickiego obrońcy. Konieczna operacja

Dawid Musioł nie będzie miło wspominał niedzielnego meczu z KH Energą Toruń. GKS Katowice przegrał na wyjeździe, a 24-letni obrońca nabawił się poważnego urazu.

– Dawid Musioł doznał złamania obojczyka. We wtorek zawodnik przejdzie operację i czeka go kilkutygodniowa rehabilitacja – czytamy w oficjalnym serwisie internetowym GieKSy.

Musioł rozegrał w tym sezonie 36 meczów, ale nie zdobył żadnego punktu. Trener Jacek Płachta ustawiał go głównie w czwartej formacji, a więc czas na lodzie urodzonego w Katowicach obrońcy był mocno ograniczony. Dodajmy, że na ławce kar spędził 4 minuty, a w klasyfikacji plus/minus wypadł na +3.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Był Ajax… czas na AEK Katowice?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.

Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.

Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.

A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.

Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.

Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.

Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.

Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.

Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.

Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?

W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.

To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.

Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.

GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.

Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Łódzka lekcja futbolu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ciężko się zabrać za pisanie tego felietonu, bo im więcej czasu mija od zakończenia meczu z Widzewem, tym bardziej stwierdzam, że wczoraj na boisku w Łodzi nie mieliśmy czego szukać. Może nawet i dobrze, że mecz zakończył się porażką 0:3, a nie 0:1, bo przy jednobramkowej prawdopodobnie słyszelibyśmy narrację, że było bardzo blisko i gdyby nieco więcej opanowania pod bramką, to moglibyśmy wywieźć punkt lub punkty i w ogóle byliśmy lepsi (!) od Widzewa.

Nie, nie byliśmy. Byliśmy w każdym aspekcie od Widzewa gorsi. I należy to sobie jasno powiedzieć, bo jeżeli będziemy mydlić oczy tym, że więcej mieliśmy piłkę (57%) czy oddaliśmy niemal tyle samo celnych strzałów (trzy przy czterech Widzewa), to nie wyciągniemy mitycznych wniosków, tylko będziemy się pławić w samozadowoleniu.

Niektórzy kibice mówią, że Widzew był słaby i każda inna drużyna by ten mecz z łodzianami wygrała. No niech będzie, że Widzew słaby i każdy by z nimi wygrał. Tylko zwróćmy uwagę na to, że są jeszcze kwestie taktyczne, gra się tak, jak przeciwnik pozwala itd. I mając przeciw sobie bezzębnego rywala, gospodarze mogli sobie pozwolić na taką, a nie inną grę, niby się przyczajając, a gdy mieli już piłkę przy nodze, to zagrożenie pod naszą bramką wzrastało wielokrotnie.

Z jednej strony może i fajnie, że GKS miał tak dużo piłkę, sporo przebywał na połowie rywala i rozgrywał atak pozycyjny. Problem w tym, że nie stworzyliśmy absolutnie żadnego zagrożenia pod bramką przeciwnika. Zero. Kikolski był bezrobotny. Wydawało się, że najgroźniejsza akcja GKS to była ta, gdy Wasielewski podawał do Rosołka, a ten fatalnie nie trafił dobrze w piłkę, choć wydaje się, że w tej sytuacji i tak rysowaliby linie i prawdopodobnie byłby spalony. Bo jakie inne? Jak Gruszkowski uderzał z woleja, mając przed sobą trzech Widzewiaków? Serio, to jedyne sytuacje, które przychodzą do głowy. Poza tym nic. Przy 57% posiadania, GKS stworzył sobie xG na poziomie 0,76.

Nie mamy na ten moment ofensywy. Nowi zawodnicy nie dają kompletnie nic (jedynie Wędrychowski robi trochę wiatru, ale w Łodzi nic z tego nie wynikało). A „starzy”? Obniżyli loty w porównaniu do poprzedniego sezonu. Optycznie może to nawet nie wyglądało najgorzej, rozgrywanie w środku boiska, transport piłki na skrzydła. Ale tacy zawodnicy jak Galan, Wasyl, Kowal czy Bartosz Nowak nie dają tego, co w poprzednim sezonie, czyli realnych, wymiernych korzyści – nie mówię tu nawet o golach, tylko o wykreowanych groźnych sytuacjach. Jak już Galan miał dobrą sytuację w polu karnym, to pakował się zwodem w trzech rywali, a jak Wasyl stał dwadzieścia sekund niepilnowany w polu karnym, to wszyscy byli odwróceni do niego plecami i nie widzieli, że należy zagrać mu piłkę. W tej sytuacji wyglądało to tak, że choć wiara kibica była taka, żeby siłą woli wepchnąć tę piłkę do siatki, to po prostu z obrazu gry absolutnie się na to nie zanosiło. Nawet na jednego gola, który byłby raczej łutem szczęścia niż czymś co wynika z przebiegu meczu.

A gdy Widzew już postanowił przyatakować, to można się było modlić, żeby zaraz nie wyciągać drugi raz piłki z siatki. Szalał Akere, którego nie potrafili upilnować nasi obrońcy, przeciętnego na razie Fornalczyka też łapał Kowalczyk i na szczęście dla niego nie dostał żółtej kartki. Przede wszystkim jednak dwie wybitne interwencje zanotował niezawodny Dawid Kudła i to choćby wystarczy, żeby powiedzieć, że to był cud, że do 87. minuty nie przegrywaliśmy dwiema bramkami. Nie mówiąc o absurdalnej decyzji Bartosza Frankowskiego o nieuznaniu gola dla Widzewa w drugiej minucie drugiej połowy. My się oczywiście cieszyliśmy, ale tak naprawdę to była radość z błędu VAR-u, bo jak oni się tam dopatrzyli ręki, to naprawdę ciężko zrozumieć.

Niestety nasi obrońcy też nie za bardzo pomogli. Te odbijanki, dziwne straty, które dobrze znamy, znów dały o sobie znać. Już nie mówię o samobóju Kowala, bo to akurat może się każdemu zdarzyć i jest to pech. Ale naprawdę trudno zrozumieć ustawiczne stawianie na Lukasa Klemenza, który nie za dobrze sobie radzi na tym poziomie rozgrywkowym i trzymanie Martena Kuuska na ławce. Nie mówię, że Estończyk będzie zbawieniem, bo też swoje miał za uszami, ale Lukas to jest tykająca bomba zegarowa, w większości meczów ma jakieś kuriozalne zagrania i często jedyne, co mu dobrze wychodzi, to w ostatecznej sytuacji jakieś rzucenie się ciałem i zablokowanie piłki czy nawet wybicie z linii bramkowej. Jednak błędy, które popełnia przeważają nad korzyściami i na dłuższą metę z tym zawodnikiem będziemy raczej tracić bramki niż zapobiegać ich utracie. Alan Czerwiński tym razem zagrał dużo słabiej i też przepuścił dziwną piłkę do Alvareza na 3:0, a wcześniej nie był pewny. Jednak patrząc nawet na źródła groźnych sytuacji Widzewa, to nie może być tak, że w straszny sposób Bartosz Nowak traci piłkę i z tego padał niedoszły gol na 2:0. Podobną stratę miał Wędrychowski z Lubinem i tam też było bardzo groźnie.

I teraz sam już się trochę gubię, bo z jednej strony nie chcę, żebyśmy byli jeźdźcami bez głowy, a z drugiej jednak naprawdę ukłuło mnie, gdy mieliśmy przewagę, przycisnęliśmy ten Widzew na początku meczu, mieliśmy serię stałych fragmentów gry i nagle… trener wycofał Klemenza i Jędrycha do obrony. Tak jakby dał sygnał „hej, za bardzo atakujecie, opanujcie się”. Nie wiem, czy nie zadziałało to na podświadomość naszych zawodników, bo tak naprawdę po chwili straciliśmy gola po PIERWSZEJ akcji Widzewa w tym meczu. No i właśnie, rozumiem tę chłodną głowę, ale nie chciałbym, żebyśmy jednak stracili to ofensywne DNA z poprzedniego sezonu na rzecz nadmiernej asekuracji czy wręcz asekuranctwa, bo w historii mojego zainteresowania piłką, takie rzeczy zazwyczaj kończyło się wtopami. Mam na myśli wiele meczów, w których drużyna w końcówce rozpaczliwie cofała się robiła obronę Częstochowy. Czasem to wyszło, częściej nie. Czy ultradefensywa Franka Smudy w meczu z Czechami na Euro 2012. Czy wcześniejsza ultradefensywa Janusza Wójcika na Wembley, co Scholes nam strzelił trzy bramki (jedną notabene ręką, nie jak Shehu).

Tu oczywiście sytuacja to pojedynczy niuans meczowy i zupełnie inna sytuacja. Bo potem niby GKS znów chodził do przodu. Ale tak się to zgrało z tą utratą bramki, że trudno przejść obojętnie.

Trener mówi, że zespół jest po przebudowie. Trochę tak, trochę nie. Tak, bo straciliśmy trzon zespołu, czyli przede wszystkim Oskara Repkę, no i napastnika – jak się okazuje niezłego – Sebastiana Bergiera. Tylko to zaledwie częściowo tłumaczy tę naszą słabą postawę na początku sezonu. Bo Repka Repką, ale nikt nie broni właśnie Galanowi, Wasylowi, Kowalowi czy Nowakowi być co najmniej tak efektywnymi jak w poprzednim sezonie. Ci zawodnicy obniżyli loty i to przede wszystkim na tym trzeba się skupić, żeby wrócili do swojej gry. Wasyl w Łodzi jeszcze nie grał najgorzej, ale w poprzednim sezonie był lepszy. Bo na razie okazuje się, że na wzmocnienia nie mamy co liczyć, jeśli nowi piłkarze nie zaczną funkcjonować tak, jak każdy nowy zawodnik powinien, czyli na motywacji i maksymalnym zaangażowaniu. Na czele z napastnikami, bo całe trzy mecze, w których prezentowali się Maciej Rosołek i Aleksander Buksa to póki co jakieś nieporozumienie. Chłopaki obudźcie się.

Widzew nas pokonał jakością piłkarską. Wiedzieli, co zrobić z piłką, wiedzieli jak wykorzystać nasze słabe punkty. To mocna drużyna. Choć nie jest powiedziane, że inni nie znajdą na nią sposobu, ale dali nam solidną lekcję gry w piłkę. Piłkę, która nie polega na prostym kopaniu i posiadaniu jej, tylko wiedzy i umiejętności, co z nią zrobić, gdy ma się ją przy nodze.

GieKSa jest w niełatwym położeniu, bo okazuje się, że większość ligi na początku sezonu gra dobrze i już nam odjeżdżają w tabeli. Z kimkolwiek wygrać będzie bardzo trudno. A punkty trzeba gromadzić od początku i to co jakiś czas trzy. Żeby nie obudzić się w sytuacji Śląska Wrocław, który po jesieni miał dziesięć oczek i mimo że wiosną grał dobrze – do utrzymania zabrakło.

A terminarz nam nie sprzyja. Bo teraz Legia w Warszawie.

Niech więc każdy robi swoje – trenerzy i piłkarze pracujcie, my relacjonujmy, a kibice dopingują.

I cokolwiek by się nie działo – wierzymy w zwycięstwo przy Łazienkowskiej!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga