Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka
Wreszcie na zero – doniesienia mass mediów na temat GieKSy
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ostatniego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.
Zespoły piłkarek oraz piłkarzy przygotowują się do startu rundy wiosennej rozgrywek. Panie rozegrały wczoraj przedostatni sparing przed startem rozgrywek rundy wiosennej z MŠK Žilina, remisując 2:2. Za dwa tygodnie (w sobotę 26 lutego) ostatni sprawdzian ze Skrą Częstochowa. Piłkarze również rozegrali przedostatni sparing, przed pierwszymi wiosennymi meczami ligowymi z Garbarnią Kraków. GieKSa wygrała 3:0. Ostatni test-mecz zespół rozegra w najbliższą sobotę (19 lutego) z Odrą Opole. Klub przedłużył kontrakt z trenerem Rafałem Górakiem do 2024 roku.
Siatkarze dopiero dzisiaj wieczorem (o 20:30) zmierzą w Radomiu z Czarnymi. Przeciwnik GKS-u zajmuje trzynastą (przedostatnią) pozycję w tabeli, z szesnastoma punktami, GieKSa zajmuje ósme miejsce w tabeli z dwudziestoma trzema punktami. Transmisję z tego spotkania przeprowadzi kanał Polsat Sport. Kolejny mecz siatkarze rozegrają, u siebie, z ostatnią w tabeli drużyną Stali Nysa, w najbliższą sobotę.
Hokeiści w ubiegłym tygodniu nie rozegrali żadnego spotkania, przygotowując się do końcówki sezonu zasadniczego PHL. W nadchodzącym tygodniu zespół ma do rozegrania trzy spotkania: najbliższe, jutro, (15 lutego, w Satelicie) z liderem rozgrywek Unią Oświęcim. Następne, w piątek, z Ciarko Sanok (również w Satelicie) i w niedzielę, w Sosnowcu, z Zagłębiem.
PIŁKA NOŻNA
dziennikzachodni.pl – Fundacja Sportowe Katowice rozwija młodych adeptów w trzech dyscyplinach sportu. Tu szkolą się piłkarze, hokeiści i tenisiści
Wśród licznych fundacji zarejestrowanych w naszym kraju można doszukać się takich, które wyróżniają się na tle innych. Jedną z nich jest fundacja „Sportowe Katowice”, która dba o sportowy rozwój młodych chłopców i dziewczyn.
Sportowe Katowice to fundacja, która wspiera proces szkolenia młodych sportowców wielosekcyjnej akademii “Młoda GieKSa”. Prowadzona jest z myślą o dzieciach, które pragną trenować i rozwijać swoje pasje w GKS-ie Katowice. Aktualnie pod opieką blisko 50 trenerów fundacji szkoli się ponad 600 dzieci, od 4. do 18. roku życia, w trzech dyscyplinach sportu – piłka nożna, hokej i tenis. Co warte podkreślenia są to zarówno chłopcy i dziewczyny, którzy mogą pochwalić się osiągnięciami w skali kraju.
Fundacja “Sportowe Katowice” cały czas stara się udoskonalać i poszerzać swoją działalność. Dzięki temu powstają nowe projekty. Najnowszym z nich jest “Serduszko GieKSy” program stworzony we współpracy z GKS-em Katowice skierowany do dzieci z katowickich przedszkoli.
Aktualnie rozwijamy projekt Serduszko GieKSy. To program skierowany do przedszkoli, ponieważ staramy się trafić do jak najmłodszych dzieci. Są to zajęcia, które prowadzą trenerzy z fundacji – opisuje Kinga Pajerska-Krasnowska, prezes zarządu fundacji “Sportowe Katowice”.
Serduszko GieKSy to zajęcia zabawowo-sprawnościowe dla chłopców i dziewczynek od 3. do 6. roku życia, rozwijające: koordynację, postrzeganie, czucie, umiejętność pracy w grupie, nawyki prawidłowej postawy. W trakcie zajęć kadra trenerska dba o wszechstronny rozwój dzieci poprzez ćwiczenia sportowe, przekazywanie podstawowej wiedzy teoretycznej o sporcie i promowanie zdrowego stylu życia.
Zdecydowanie najliczniejsza grupa podopiecznych fundacji “Sportowe Katowice” to młodzi adepci piłki nożnej. Fundacja mocno stawia nie tylko na rozwój chłopców, ale i dziewcząt. Zarówno jedni, jak i drudzy z powodzeniem radzą sobie na szczeblu wojewódzkim i ogólnopolskim.
Podopieczni fundacji na swoim koncie mają takie osiągniecia jak Mistrzostwo Polski w Centralnej Lidze Juniorek u-15 w 2021 roku, Mistrzostwo Polski w Futsalu Kobiet u-14 w 2020 roku czy awans do Centralnej Ligi Juniorów u-15 w 2020 roku. W CLJ utrzymujemy się i gramy do dnia dzisiejszego – informuje Marcin Cudnowski, kierownik biura zarządu fundacji “Sportowe Katowice”.
Jednak nie same sukcesy młodych sportowców są najważniejsze, a ich rozwój. Szkolenie piłkarek i piłkarzy z Katowic od kilku lat docenia i wyróżnia Polski Związek Piłki Nożnej.
Po raz kolejny otrzymaliśmy złotą gwiazdkę w programie certyfikacji PZPN, która potwierdza jakość szkolenia zawodników piłki nożnej. Myślę, że tę certyfikację możemy traktować jako sukces. Fakt, że otrzymaliśmy ją po raz kolejny potwierdza, że szkolenie w fundacji “Sportowe Katowice” cały czas jest utrzymywane na wysokim poziomie – dodaje Cudnowski.
Szkółek piłkarskich w województwie śląskim jest bardzo wiele. O wybór trudniej chcąc szkolić dzieci w innych dyscyplinach sportu, a już na pewno w hokeju, dlatego powstała sekcja hokeja funkcjonująca od 5 lat. Jest to najmłodsza sekcja w wielosekcyjnej akademii “Młoda GieKSa”.
Zaczynaliśmy od jednej drużyny, a dziś wystawiamy w rozgrywkach drużyny w pięciu kategoriach wiekowych. Stawiamy na jakość. Na każdych zajęciach chcemy mieć jak największą liczbę trenerów. W najmłodszych grupach podstawą są zabawa i pasja. W starszych grupach dochodzą do tego dyscyplina oraz nauka gry. Pracujemy w oparciu o cztery słowa: dyscyplina, jakość, radość, klub. W naszej pracy cele długoterminowe to podstawa – mówi Witold Hornik, menedżer sekcji hokeja.
Poza sportami zespołowymi – piłką nożna i hokejem – w fundacji “Sportowe Katowice” rozwijają się także osoby, które stawiają na sport indywidualny. W sekcji tenisa trenuje aktualnie aż 40 dzieci. Szkolenie w tej dyscyplinie sportu w Katowicach przynosi efekty, bo już teraz młodzi podopieczni sekcji tenisa osiągają sukcesy. Maks Żurek został Mistrzem Śląska w grze pojedynczej i podwójnej w kategorii do lat 12, Aleksandra Leś Mistrzynią Śląska do lat 12 i 14, a Pola Janik może pochwalić się mianem finalistki zawodów Talentiada, dla najlepszych zawodników z rocznika 2012.
Fundacja “Sportowe Katowice” stara się ciągle rozwijać swoją działalność. Co jakiś czas organizowane są nabory do wielosekcyjnej akademii “Młoda GieKSa” prowadzonej przez fundację. W planach jest udoskonalanie wszystkich sekcji, podnoszenie jakości sportowej wychowanków i trenerów oraz wsparcie rozwoju podopiecznych fundacji. Dużą pomoc w rozwoju młodych sportowców stanowi przekazanie 1% podatku na rzecz “Sportowych Katowic”.
Środki, które są przekazywane do nas z 1% podatku, mają szansę być wykorzystane na dobry cel, na szkolenie dzieci i młodzieży. I to moim zdaniem nie tylko w perspektywie ogromnych sukcesów, ale również w celu aktywizacji dzieci, wyciągnięcia ich z domu, nauki zdrowej rywalizacji, pokazania, że sport może być dobrą zabawą i okazją do nawiązania przyjaźni. Fundusze, które pochodzą z 1%, pozwalają przyciągnąć większą grupę dzieci, którym możemy stwarzać coraz lepsze warunki do uprawiania sportu. Te pieniądze pozwalają nam na zakup sprzętu, na wynajem obiektów, tak żeby większa liczba dzieci mogła z nich korzystać i szkolić się w fundacji “Sportowe Katowice” – kończy Kinga Pajerska-Krasnowska, prezes zarządu fundacji “Sportowe Katowice”.
Fundacja Sportowe Katowice posiada status Organizacji Pożytku Publicznego, dzięki czemu każdy może przekazać 1 procent podatku na rzecz Wielosekcyjnej Akademii “Młoda GieKSa”. Przekazując 1% podatku na Młodą GieKSę można wesprzeć rozwój młodych zawodników i zawodniczek – numer KRS: 0000400821.
sportdziennik.com – Rafał Górak 2024!
O 2 lata przedłużony został kontrakt z trenerem drużyny z Bukowej. Jeśli go wypełni, przejdzie do historii.
Potwierdziło się to, o czym pisaliśmy w „Sporcie” jeszcze w grudniu. Rafał Górak przedłużył kontrakt z GieKSą. Wcześniejsza umowa szkoleniowca, automatycznie odnowiona po wywalczonym przed rokiem awansie do I ligi, wygasa 30 czerwca tego roku. Nowa obowiązywać będzie o 2 lata dłużej, aż do połowy 2024 roku. Jeśli szkoleniowiec ją wypełni, przejdzie do historii katowickiego klubu.
Drużynę z Bukowej poprowadził już w 171 meczach o ligowe punkty. Pod tym względem lepszy od niego jest tylko Piotr Piekarczyk, który w czterech kadencjach (między 1993 a 2015 rokiem) czynił to 225 razy. Górakowi do legendarnego „Orzecha” brakuje zatem 54 spotkań. Nieco ponad półtora sezonu…
[…] To jego druga katowicka kadencja. Ta pierwsza przypadła na lata 2011-13 i zakończyła się jedynym zwolnieniem w jego trenerskiej karierze. Inne kluby – Ruch Radzionków, GKS Tychy, BKS Stal Bielsko-Biała, Elanę Toruń – opuszczał na własnych warunkach. W tym sezonie jego posada chwiała się na przełomie września i października, bo po 10 kolejkach zespół wyrżnął o dno I-ligowej tabeli, ale potem nastąpił przełom. Choć 13. miejsce, na którym GKS spędza zimę, obliguje wszystkich przy Bukowej do zachowania czujności, to trudno wyobrazić sobie, by mogła znów spaść na trzeci poziom rozgrywkowy.
[…] Jego drużyna w tym okresie przygotowawczym nie poniosła porażki. Pokonała Rekord Bielsko-Biała, GKS Jastrzębie, LKS Goczałkowice i Hutnika Kraków, a zremisowała z Podbeskidziem. Sparingowy serial zakończy za tydzień spotkaniem z Odrą Opole. Poprawia się sytuacja kadrowa zespołu. Nadal po zerwaniu więzadeł rehabilituje się Dominik Kościelniak, ale przed tygodniem na boisko wrócił Oskar Repka, a w pełnym treningu jest też inny zawodnik, który w końcówce rundy jesiennej doznał kontuzji, czyli Bartosz Jaroszek.
Wreszcie na zero
Katowiczanie pewnie pokonali na „Rapidzie” II-ligową Garbarnię. Dwa gole strzelił wracający do zdrowia Oskar Repka. Po dłuższej przerwie na murawie zameldował się Bartosz Jaroszek.
Defensywa była przez sporą część rundy jesiennej piętą achillesową GieKSy, a tej zimy traciła gole w każdym z wcześniejszych pięciu sparingów. Po jednej bramce aplikowali jej nawet III-ligowcy z Goczałkowic i Bielska-Białej, podobnie jak Hutnik czy Jastrzębie, zaś konfrontacja z Podbeskidziem zakończyła się remisem 2:2. Tej soboty nie dość, że zachowała status zespołu niepokonanego w okresie przygotowawczym (5 zwycięstw, 1 remis), to wreszcie zachowała czyste konto, a w końcówce pomógł w tym stojący między słupkami Dawid Kudła.
Strzelanie z 8. drużyną II-ligowej tabeli rozpoczął Adrian Błąd, strzałem z pierwszej piłki wieńcząc indywidualną akcję i dogranie Patryka Szwedzika. Potem dublet zapisał na swoim koncie Oskar Repka. 23-letni defensywny pomocnik nie grał od października z powodu problemów z plecami. Wrócił przed tygodniem, na mecz kontrolny z Hutnikiem, a z innym II-ligowcem z Krakowa aż 2-krotnie wpisał się na listę strzelców. W obu przypadkach – po dośrodkowaniach Marcina Urynowicza ze stałych fragmentów gry.
Pierwsze, dochodzące, z rzutu rożnego, wykończył głową. Drugie, odchodzące, z rzutu wolnego – już nogą.
[…] Długo na powrót do grania czekał też tej zimy Bartosz Jaroszek. 28-latek w ostatnim ligowym meczu, z Podbeskidziem, doznał pęknięcia kości strzałkowej. Wystąpił już przed tygodniem z Hutnikiem. W sobotę zagrał przez 80 minut, ale nie tam, gdzie zwykle, czyli pozycji defensywnego pomocnika. Tym razem trener Rafał Górak (przedłużył kontrakt z klubem do połowy 2024 roku) wystawił go na środku obrony.
Jak wyszło? Najlepiej przemawiają efekty, czyli zero w tyłach… Dodajmy, że GieKSa pierwszy raz zagrała na „Rapidzie”, którego murawa została zmodernizowana przez miasto za blisko 4 mln zł. Ostatni sparing – w najbliższą sobotę z Odrą Opole, prawdopodobnie już na naturalnej nawierzchni. Miejsce pozostaje do ustalenia. A potem liga… To, że się zbliża, pokazywał też skład katowiczan. Jedynie na ostatnie 10 minut do boju zostali posłani Alan Bród i Norbert Warmuz, juniorzy z akademii trenujący tej zimy z I zespołem.
SIATKÓWKA
siatka.org – Micah Ma’a na dłużej w GKS-ie Katowice
W składzie GKS-u Katowice na sezon 2022/2023 PlusLigi ponownie zobaczymy amerykańskiego rozgrywającego Micaha Ma’a. Klub zdecydował się na przedłużenie umowy z zawodnikiem.
[…] 25-letni Micah Ma’a rozgrywa swój pierwszy sezon w polskiej lidze i trzeci poza granicami swojego kraju – w latach 2019-2021, Amerykanin reprezentował francuskie Stade Poitevin.
Do największych sukcesów w dotychczasowej karierze Amerykanina należy zaliczyć srebro akademickich rozgrywek NCAA (2018) w barwach UCLA Bruins, tytuł najlepszego rozgrywającego tych rozgrywek w sezonie 2017/2018, a także srebro Ligi Narodów i brąz Pucharu Świata (2019) w czasie występów w seniorskiej reprezentacji USA.
Pochodzący z Hawajów siatkarz świetnie zadebiutował w PlusLidze, zdobywając nagrodę MVP w pierwszym meczu sezonu 2021/2022 z Treflem Gdańsk (3:2). W 17 rozegranych meczach obecnego sezonu Ma’a zdobył 60 punktów, w tym 20 asów serwisowych i 22 punktowe bloku. Zagraniczny rozgrywający zbiera dobre recenzje za swoją nieszablonową i szybką grę oraz boiskową energię pomagającą GieKSie w zdobywaniu cennych punktów.
– Micah bardzo szybko wkomponował się w drużynę i całe rozgrywki PlusLigi. Jest graczem młodym, a już posiadającym spore doświadczenie, grającym niekonwencjonalnie i odważnie. Już po pierwszych tygodniach współpracy wiedzieliśmy, że chcemy ją kontynuować w sezonie 2022/23. Bardzo cieszymy się, że ten doskonały gracz, ale przede wszystkim świetny człowiek zostaje z nami na kolejny sezon – powiedział dyrektor siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice Jakub Bochenek.
HOKEJ
hokej.net – Uraz katowickiego obrońcy. Konieczna operacja
Dawid Musioł nie będzie miło wspominał niedzielnego meczu z KH Energą Toruń. GKS Katowice przegrał na wyjeździe, a 24-letni obrońca nabawił się poważnego urazu.
– Dawid Musioł doznał złamania obojczyka. We wtorek zawodnik przejdzie operację i czeka go kilkutygodniowa rehabilitacja – czytamy w oficjalnym serwisie internetowym GieKSy.
Musioł rozegrał w tym sezonie 36 meczów, ale nie zdobył żadnego punktu. Trener Jacek Płachta ustawiał go głównie w czwartej formacji, a więc czas na lodzie urodzonego w Katowicach obrońcy był mocno ograniczony. Dodajmy, że na ławce kar spędził 4 minuty, a w klasyfikacji plus/minus wypadł na +3.
Piłka nożna Wywiady
Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca
W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.
Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.
A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.
Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.
Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.
„Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.
Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…
Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.
Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).
W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.
Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.
Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.
Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.
W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.
Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.
Kibice Klub Piłka nożna
Puchar Polski dla wyjazdowiczów
Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.
Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.
To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).
Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).
Piłka nożna
Nowa Bukowa pisze swoją historię
Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.
Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.
Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.
W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.
W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.
W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉
Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.
Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.
Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!
Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.
Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.
Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.
Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…
Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉
Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.
W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.
Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.



Najnowsze komentarze