Sporo nowym graczy pojawiło się w klubie w ostatnim okienku transferowym. Z jednym z nich umówiliśmy się w ostatnim czasie na nieco dłuższą niż pomeczowa wypowiedź rozmowę. Poznajcie bliżej Bartłomieja Kalinkowskiego.
GieKSa.pl: Trenujesz już karne?
Kalinkowski: Nie (śmiech). Ja do rzutów karnych się nie zabieram. W juniorach na turniejach podchodziłem do nich, ale strzelałem ze zmiennym szczęściem. To zdecydowanie nie jest moja mocna strona.
Wydawałoby się, że to może być Twoja mocna strona, bo generalnie często zawodnicy ze środka pola nawet z pozycji defensywnych dobrze wykonują takie 11stki.
Problem w karnych pojawia się wtedy, gdy podchodzę do piłki. Zwykle ci, którzy dobrze strzelają karne mają wybrany z góry wybrany róg, w który będą strzelać. Ja mam za dużo myśli wtedy, gdzie i jak uderzyć.
Zacznijmy więc od początku, długo zastanawiałeś się nad propozycją GieKSy w lecie?
Dla mnie to była prosta sprawa. Po Suwałkach miałem rok kontraktu z Legią, ale wiedziałem, że w tamtej chwili nie będzie dla mnie miejsca w tej drużynie. Szukałem bez powodzenia gry w ekstraklasie. GKS był bardzo zdeterminowany,by mnie pozyskać, co bardzo mi zaimponowało. W dwa dni załatwiliśmy wszystkie formalności między sobą, a i kwestie finansowe między klubami nie były przeszkodą. Z perspektywy czasu jestem bardzo zadowolony z tego kroku.
Ten piłkarski początek do łatwych nie należał bo przegraliście w Radomiu.
Tamten mecz jest do wymazania. Przegraliśmy go grając w składzie, który na tamtą chwilę był mocno eksperymentalny. Kontuzje i kartki wykluczyły 5 graczy, którzy teraz grają w podstawowym składzie. Do tego w tym zestawieniu graliśmy nasz pierwszy mecz „o punkty”. Z perspektywy czasu – mimo odpadnięcia – dobrze się stało, że taki mecz nam się przytrafił w tamtym momencie. Po tym meczu zdaliśmy sobie sprawę, że to nie będzie tak łatwo wyglądało jak wszyscy myśleli.
Dla Ciebie chyba podwójny zimny prysznic bo zostałeś zmieniony w przerwie
GieKSa nie ściągałaby mnie, gdyby nie widziała mnie w składzie. Jeden mecz nie mógł o tym decydować, byłem przekonany, że dostanę jeszcze swoją szansę. W Radomiu zostałem zmieniony w przerwie, bo miałem od 3 minuty kartkę na koncie, a mecz był agresywny w środku pola. Trener wyjaśnił mi od razu, że nie chciał ryzykować czerwonej kartki. Nie mogłem mieć żadnych pretensji do trenera, nasza gra nie była na najwyższym poziomie. Musiałem poczekać na swoją szansę, ale taka jest piłka. Teraz, gdy gramy dobrze, czekają inni. Gdyby coś się załamało w naszej grze, to też pewnie będą jakieś zmiany w składzie. Trzeba być na to przygotowanym i nikt się na to, że nie gra nie może obrażać. Normalną sprawą jest jednak to, że każdy chce grać.
Czekają inni, ale trzeba przyznać, że w składzie jest przewaga nowych graczy w porównaniu do zeszłych sezonów. Zaskoczyło Cię to, że tak się to udało od początku poukładać?
Wszystko wymaga czasu. Przede wszystkim dla sztabu szkoleniowego, który ma nowych graczy, ale jeszcze musi ich wpasować do drużyny. Musi zadecydować, kto ma grać, a kto siedzi na ławce i wchodzi do gry. Wiem, że apetyty rosną, ale wydaje mi się, że jeszcze potrzebujemy czasu, by grać lepiej. Póki co, w którymś momencie to wszystko powoli zatrybiło. Ukłony dla dyrektora Dariusza Motały i jego planu. Naprawdę trzeba było włożyć ciężką pracę i do tego mieć rozeznanie co do zawodników, w to by w ten sposób poukładać drużynę.
Kluczowy był mecz w Olsztynie? Bo nam się wydaje, że tam był pierwszy sygnał do tego, że zaczynacie dobrze grać.
Przeciwko Stomilowi na pewno pierwszy raz wyszliśmy takim składem. Zabrakło nam trochę szczęścia w tym meczu, chociaż gra rzeczywiście była dobra. Krok po kroku z każdym meczem nasza gra była lepsza, zaczęliśmy przede wszystkim dochodzić do sytuacji strzeleckich. Teraz największą bolączką jest nasza skuteczność, ale wierzę, że ona przyjdzie i trafią się takie mecze, że bramek będzie więcej.
Apetyty mocno wzrosły po waszej grze wśród kibiców. Co trzeba zrobić by taką dyspozycję utrzymać?
Jeśli chodzi o szatnię to trzeba powiedzieć, że mamy teraz fajną grupę ludzi, która jest zdeterminowana do tego, by grać jak najlepiej. Z mojej perspektywy wydaje mi się, że może to dobrze, że nie wszystko nam jeszcze wychodzi na boisku. Być może, gdyby tak było od razu to niektórzy pomyśleliby, że jesteśmy już gotową drużyną, a to jest często zgubne. W szatni mamy doświadczonych graczy takich jak Grzegorz Goncerz, Tomasz Foszmańczyk czy Sebastian Nowak. Oni to wszystko trzymają i czuwają nad tym byśmy nie odlecieli. Wszystko jeszcze kontroluje sztab szkoleniowy z trenerem Jerzym Brzęczkiem na czele.
W Legii wchodziłeś do drużyny, w Suwałkach gra o utrzymanie a potem środek tabeli teraz pierwszy raz w GieKSie grasz na poważnie o coś?
Wchodząc do drugiej drużyny Legii myślałem, że tam jest presja. Dziś jednak wiem, że tej presji tam nie ma. W Wigrach człowiek się uczył, bo tam dobrze zaczęliśmy, a potem nastąpił spadek formy. Doświadczenia, które zbieram pozwalają mi spokojniej podchodzić do tego, co spotkałem w GieKSie. W Legii zawsze jest presja, wymaga się wygranych. Tutaj na Śląsku jest trochę inny rodzaj presji, bo też jest wiele klubów. Jest zainteresowanie kibiców i mnie takie coś bardzo odpowiada. Lubię kiedy coś się dzieje, gdy ludzie interesują się drużyną, gdy po prostu jest dla kogo grać. Nie uważam by taka sytuacja miała nam splątać nogi.
Mimo młodego wieku wydaje się, że sporo już przeszedłeś jako piłkarz. Czujesz, że dorastanie było przyśpieszone?
Okres w Legii dał mi bardzo dużo pod jednym względem. Musiałem sam dojść do wszystkiego ciężką pracą. Nigdy nie byłem tam uważany za najlepszego zawodnika z danego rocznika chociaż w juniorach młodszych zdobyłem wicemistrzostwo polski, w juniorach starszych mistrzostwo. Mimo tego, że się wyróżniałem, to do Młodej Ekstraklasy nie trafiłem. Okres juniorski musiałem przejść do samego końca, by trafić do drugiej drużyny. Niektórzy koledzy trafiali do Młodej Ekstraklasy w wieku 16 lat. Ja cały czas grałem w juniorach, co w tamtym momencie bardzo mi przeszkadzało, byłem wtedy strasznie niecierpliwy. Każdy ma inną ścieżkę rozwoju. Myślę, że moja była dla mnie korzystna. Nawet wypożyczenie do Suwałk traktuje bardzo dobrze, bo zobaczyłem ile jeszcze czeka mnie pracy,by grać nawet na poziomie pierwszoligowym. To nie jest tak, że przychodzę z Legii i wszystko przyjdzie mi łatwo i przyjemnie, trzeba dawać z siebie cały czas 100%. Można powiedzieć, że z Legii zszedłem poziom niżej do Wigier a teraz nowe wyzwanie GKS. Bardzo się cieszę z tego powodu, bo to po Wigrach na pewno krok do przodu, walczę o zupełnie inne cele.
Pierwsza liga to dobry pomysł dla takich graczy jak Ty, którzy nie mieszczą się w kadrze ekstraklasy? Wiemy, że nie wszyscy chcą schodzić niżej.
Myślę, że dla takich młodych graczy jest to dobra droga do rozwoju. I liga się rozwija, coraz więcej drużyn gra fajną piłkę, można zdobyć doświadczenie, zobaczyć jak wygląda szatnia w seniorach i jakie panują tu zasady. Trzeba nauczyć się cierpliwości, tego by ważyć słowa, by nie być porywczym jak w juniorach. Dochodzi też presja wyniku, więc to wszystko na pewno jest dobrym doświadczeniem dla młodych graczy.
Ty w ekstraklasie debiutowałeś, ale wspominałeś, że niedosyt był. Z perspektywy czasu byłeś już wtedy gotowy na grę?
Trenowałem wtedy z pierwszą drużyną, która w tamtym okresie biła się w Lidze Europy, walczyła realnie mocno o mistrzostwo. Wychodziłem na treningi i nie odstawałem w rywalizacji z takimi zawodnikami jak Vrdoliak czy Jodłowiec. Nie było powodu, by myśleć, że nie dam sobie rady z innymi zawodnikami w lidze. Zagrałem w lidze i w tych meczach, w których zagrałem zebrałem dobre oceny. W jednym meczu nawet bardzo dobre. Bolało mnie jednak to, że gdy dostałem powołanie do młodzieżowej reprezentacji, to po powrocie z niej nagle straciłem miejsce nawet w osiemnastce. Nie miałem już możliwości walki o skład. Oczywiście prędzej czy później z Legii bym musiał odejść wobec innych transferów. Uważam jednak, że gdyby trener Berg dałby mi więcej pograć, to skorzystałbym na tym jako zawodnik.
Jak wspominasz te powołanie do reprezentacji?
Grając w juniorach denerwowałem się, że nie dostaję powołań nawet do kadry Mazowsza. Nigdy w niej nie zagrałem. Dziś inaczej patrzę na to, szczególnie gdy widzę, gdzie teraz grają zawodnicy, którzy wtedy występowali w tej kadrze. Moment, gdy dostałem powołanie do reprezentacji był dla mnie szczególny. Zawsze walczyłem o to, by w niej grać, bo to super sprawa i wielki zaszczyt. Nawet moi rodzice pofatygowali się na ten mecz, by zobaczyć mój debiut. Dla mnie to wyróżnienie móc reprezentować kraj.
W jednym z wywiadzie mówiłeś, że słyszałeś różne opinie o kibicach GieKSy. Więc powiedz, jakie to były opinie i jak to się ma do Twoich doświadczeń?
Gdy reprezentowałem Wigry trener uczulał mnie na trybuny, gdy graliśmy w Katowicach. Wtedy pomyślałem sobie, że skoro przyszedłem z Legii i grałem przy większej ilości kibiców, to nic mnie nie zaskoczy. Muszę jednak przyznać, że w czasie meczu kibice z Blaszoka stworzyli bardzo dobry doping i na boisku to się czuło. Pierwsze wrażenie było pozytywne i zdziwiłem się, gdy usłyszałem, że kibice w Katowicach potrafią po 20 minutach „jechać po piłkarzach”. Od momentu w którym jestem w Katowicach czegoś takiego nie zauważam i jestem pod wrażeniem zachowania kibiców. Wyniki nie były na początku dobre, były przetasowania w kadrze. Być może gdyby zachowanie kibiców było inne na początku rozgrywek, to my dziś byśmy byli niżej w tabeli z zupełnie inną grą. Kibice nam zaufali i chyba nie są zawiedzeni naszą postawą. Uważam, że dalej musimy to wszyscy ciągnąć w jednym kierunku. Klub jest dobrze poukładany, mamy dobrą drużynę i wierzę, że wszyscy razem, razem z kibicami możemy ten awans wywalczyć. Trzeba jednak pamiętać, że do tego jeszcze długa droga.
Jak ocenisz swoją postawę w tych meczach? Naszym zdaniem brakuje jeszcze akcentów w ofensywie. Pytanie tylko czy Twoją rolą na boisku jest szukanie ofensywnych rozwiązań w ustawieniu w którym gramy?
Na pewno muszę popracować nad strzałami z dystansu. Każdy zawodnik, który gra na pozycji defensywnego pomocnika powinien mieć dobry taki strzał. Ja muszę nad tym popracować, bo jak pokazał np. mecz w Bielsku-Białej jeszcze trochę mi brakuje w tym elemencie. Czy jestem niewidoczny? Ja swoją rolę widzę nieco inaczej. Trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Ktoś to pierwsze podanie wprowadzające musi wykonać, czy to do ataku czy do pomocy. Uważam, że w tym elemencie jestem dobry. To może być niewidoczne dla kibiców, ale jeśli dzięki temu możemy wygrywać mecze to mi taka rola pasuje. Podziwiam za grę Toniego Krossa, dla mnie ten człowiek nie jest niewidoczny na boisku, ale dla mnie bez niego Real Madryt nie istnieje. To jest zawodnik, który ma podania wprowadzające, przyśpieszające, do niego zespół nie boi się grać, bo ma zaufanie, że on zrobi coś pożytecznego. Zgadzam się, że patrząc w statystyki niewiele daję zespołowi jeśli chodzi o asysty i gole, ale też gram na pozycji numer 6, gdzie jestem dalej od bramki. Gdy gram z Łukaszem Zejdlerem to mi przypada więcej zadań defensywnych.
Ostatnio czytaliśmy opinię, że patrząc na to w jakim tempie rozwija się GieKSa to jest to zdecydowanie kurs na ekstraklasę. Pomijając boisko, które jest zawsze najmniej przewidywalne to jakie jest Twoje zdaniem na ten temat?
Mamy wszystko, czego nam potrzeba. Są boiska treningowe przy klubie, dobre boisko główne. Cieszy to, że wszystko jest na miejscu i możemy korzystać z siłowni, czy też odnowy biologicznej. Zaplecze medyczne jest na wysokim poziomie i wiele tutaj znaczy osoba Wojtka Hermana, który współpracuje z kadrą. Jeśli chodzi o taką otoczkę medialno-marketingową, to widzę, że w GieKSie też to się mocno rozwija. Nic tylko trenować i dążyć do tego celu.
Przed wami mecze ze Stalą a potem Tychy .
O Tychach w ogóle nie myślimy, choć zdążyłem się przekonać, jak ważny będzie to mecz dla kibiców. Jeśli chodzi o Stal to wiemy, że zmieniła trenera i jak czasem działa efekt nowej miotły, ale mam nadzieję, że tym razem się o niej nie przekonamy. To będzie trudny mecz, bo będziemy grać atakiem pozycyjnym z zespołem, który nie notuje dobrych wyników. Musimy być skoncentrowani przez całe spotkanie.
Z tego co wiemy dużo czytasz biografii sportowców. Co byś teraz polecił kibicom?
Aktualnie przeczytałem książkę Suareza. Bardzo cenię tego zawodnika za jego postawę na boisku, uważam, że jako napastnik jest w tym co robi najlepszy na świecie. Dużo dają również takie książki jak np. trenera Szamotulskiego. Wiadomo można się czasem pośmiać z tych historyjek piłkarskich, ale one jednak młodym graczom powinny dać do myślenia, że nie wszystko jest takie kolorowe w karierze piłkarskiej i trzeba zadbać o przyszłość.
Najnowsze komentarze