Po nieudanym sezonie 2016/17 porozmawialiśmy z Dariuszem Motałą. Jest to pierwszy tak długi wywiad z menedżerem klubu, podczas którego poruszyliśmy wiele kwestii związanych z jego pracą w GieKSie. Jest to też jedna z dłuższych rozmów, którą przeprowadzili nasi redaktorzy – trwała prawie trzy godziny. Wywiad podzieliliśmy na dwie części. Dziś prezentujemy pierwszą, z której dowiecie się wszystkiego o poprzednim sezonie. Dlaczego przegraliśmy awans? Co się wydarzyło podczas meczu z Kluczborkiem i po spotkaniu w Grudziądzu? Czy trener Jerzy Brzęczek to był dobry wybór dla klubu? Jak ważny jest charakter, mentalność i psycholog? Po odpowiedzi na te pytania zapraszamy do lektury poniższego tekstu. Za kilka dni możecie spodziewać się kolejnej części. Z Dariuszem Motałą rozmawiali Błażej i kosa.
GieKSa.pl: Zacznijmy od pytania, które zadają sobie chyba wszyscy, którzy są związani z naszym klubem: dlaczego nie udało się awansować?
Dariusz Motała: Nie można dziś powiedzieć o jednej przyczynie, że akurat to czy tamto jest głównym powodem. Złożyło się kilka rzeczy. Pierwszą są na pewno mecze u siebie, gdzie nasz bilans był bardzo słaby w tej rundzie wiosennej. Po drugie w żadnym momencie, kiedy była możliwość zaakcentowania swojej dobrej formy i wskoczenia na wyższy poziom – to my tej możliwości nie umieliśmy wykorzystać. Trzecia sprawa to myślę, że trochę uśpiła nas jesień, gdzie po dobrej rundzie wszyscy nas chwalili za grę, bo ona rzeczywiście była dobra. W takim momencie być może straciliśmy czujność, ponieważ byliśmy chwaleni za tę pracę. Od początku pracy do rundy jesiennej wszystko to, co sobie założyliśmy z trenerem Brzęczkiem, było realizowane tak, jak powinno. W pierwszym sezonie wyciągnęliśmy maksa z tego zespołu, potem był czas na zmiany i transfery – 35 punktów, jakie zdobyliśmy, potwierdzało to, że idziemy w dobrym kierunku. W zimie niczego nam nie brakowało, jeśli chodzi o przygotowania i transfery. Wydawało się, że idziemy w jeszcze lepszą stronę, bo podniesiona została wartość zespołu. Życie na wiosnę zweryfikowało nasze myśli i oczekiwania. Moja osoba oczywiście jest współodpowiedzialna za taką sytuację, identyfikuje się z tym klubem, z wynikiem, i ta porażka będzie mnie długo uwierała. Gdy przychodziłem do GieKSy, to myślałem, że w sezonie 2017/18 będę w ekstraklasie wraz z klubem. Tak się jednak nie stało i musimy walczyć o ten cel kolejny raz. Taka jest smutna prawda i niestety z tym już nic nie zrobimy.
Czy gdzieś tam była obawa przed meczem z Bytovią, że do awansu może nam brakować tego punktu z Kluczborkiem?
Nie. My awans przegraliśmy, nie umiejąc zremisować z Sandecją, Miedzią, Górnikiem, Podbeskidziem itd. Nie umieliśmy odstawić zespołów, które walczyły z nami o awans. Ba, my im dawaliśmy nadzieję i je napędzaliśmy. To było przyczyną braku awansu. Nawet nie musieliśmy wygrywać — wystarczyły nam remisy…
W najważniejszym momencie zabrakło tego charakteru, o którym mówiono, gdy dobierano zawodników w lecie?
Nie sprowadzałbym tego tylko do charakteru. Trzeba zdać sobie sprawę z jednej rzeczy – ta grupa na jesień była w stanie zdobyć 35 punktów. Czy ona na wiosnę była słabsza? Moim zdaniem nie była. Nie zabrakło charakteru – zabrakło koncentracji i pazerności w chęci wejścia na szczyt. My mając przewagę i pozycję startową, będąc na szczycie, musieliśmy pokazywać swoją jakość, ponieważ od tego momentu byliśmy faworytem. Zawodnicy jednak tego nie unieśli, nie unieśli tego, że trzeba było obronić swoją pozycję. Nie powiedziałbym jednak, że w tym momencie zabrakło charakteru. Pojawiała się blokada, gdy przegrywaliśmy — traciliśmy pewność siebie. Wszystkie przegrane spotkania u siebie to pokazały. Osobną sprawą jest nasza gra w tych spotkaniach. Mieliśmy mnóstwo sytuacji bramkowych, nie strzelaliśmy goli. Bramki, które traciliśmy, nie powinny się zdarzyć. Rozumiem, jakbyśmy tracili gole po strzałach życia z 25-ciu metrów, nam się jednak zdarzyło parę razy wystawiać piłkę rywalowi. Zabrakło nam wyrachowania w pewnych momentach spotkań. Zawiedliśmy kibiców, samych siebie. Zaprzepaściliśmy doskonałą okazję.
Być może brakowało jednak w zespole jednostki, która potrafiłaby przemówić do zespołu w trudnych momentach? Już pod koniec jesieni był problem przy dwóch porażkach z rzędu.
Przegraliśmy te dwa spotkania i myśleliśmy, że może coś nam się wymyka, ale potem pokonaliśmy w trudnym spotkaniu Chrobrego. Drużyna pokazała, że jednak potrafiła się podnieść w tamtym okresie. Sztuką jest jednak, by nie pokazać tego w jednym meczu jak np. my w Mielcu. Sztuką jest tak się nakręcić, że w najważniejszym momencie sezonu jesteś rozpędzony i wygrywasz kilka spotkań. My nie mieliśmy takiego rytmu. Wszyscy przegrywali, a my, zamiast robić przewagę, to gubiliśmy punkty. Być może rzeczywiście zabrakło nam silnej jednostki. Presja? Daleki jestem od mówienia o presji. Jeśli ktoś sobie z tym nie radzi, to taki ktoś nie może przyjść do GieKSy. Są kluby mniejsze, gdzie można tak grać, ale nie u nas.
Czy jakiś piłkarz w trakcie sezonu przyszedł i powiedział, że nie radzi sobie z presją lub oczekiwaniami kibiców?
Nie, ale to nie znaczy, że tak nie było. Ba, sytuacja pokazała, że gdzieś musiał być problem, bo jeśli nikt nie zgłaszał trudności radzenia sobie z presją, a potem okazywało się na boisku, że jest inaczej, to znaczy, że jednak gdzieś ten problem był.
Rozmawialiśmy o mentalności, charakterze zawodników, ale może zabrakło po prostu psychologa? Może ten strach przed wygraną siedzi w głowach piłkarzy?
Ja się dziś zastanawiam nad wieloma rzeczami. Co mogliśmy zrobić inaczej, dlaczego przegraliśmy. Poziom organizacyjny, który stworzył nam klub, był perfekcyjny i do tego nie można mieć żadnych strzeżeń. Może jednak coś przeoczyłem? Może mogliśmy coś zrobić lepiej? Teraz czeka mnie wiele rozmów z trenerem i będziemy się zastanawiać jak zaradzić temu, co spotkało GKS w poprzednim sezonie. Na pewno będę chciał zmienić swoje podejście, by być bardziej stanowczym w niektórych relacjach z piłkarzami.
Spotkania z zespołami z czołówki, które teraz przegraliśmy, to nie jest kwestia jedynie tego sezonu. Od dawna nasz bilans w takich spotkaniach jest dramatycznie słaby. Kręgosłup zespołu oparty na Czerwińskim, Kamińskim, Goncerzu i Pielorzu się jednak nie zmienia. Wiadomo, że odejdzie Czerwiński – co z pozostałą trójką?
Kamiński ma nowy kontrakt, więc hipokryzją byłoby go teraz pożegnać i obarczyć winą za cały sezon.
Można jednak ograniczyć im role w zespole? W opinii wielu osób np. Goncerz nie powinien być kapitanem.
To jest jednak rola trenera z wyborem kapitana. Jeśli chodzi o tych zawodników, to oni nie mają patentu na granie w tym klubie. Uważam ich za profesjonalistów, jeśli chodzi o podejście do zawodu, ale będą musieli się pogodzić z tym, że jeśli przyjdą lepsi, to oni nie będą grać. Dziś moją rolą jest to, by tych teoretycznie lepszych ściągnąć do klubu. Jeśli jednak ktoś będzie chciał odejść, to droga wolna.
Czy nie było jednak takich sygnałów, że ten trzon zespołu nie jest w stanie utrzymać takiego poziomu? Nieoficjalnie niektórzy z piłkarzy przyznawali, że mentalnie ten zespół jest słaby.
Nie słyszałem takich wypowiedzi. Kiedy z nimi rozmawiam, to zawsze każdy jest pewny swego. Ściągnęliśmy do zespołu Nowaka i Foszmańczyka, by swoją postawą i doświadczeniem pomogli.
Cały czas pojawia się pytanie, czy nie zabrakło w tej szatni osoby z mniejszymi umiejętnościami, ale większym charakterem?
Na pewno nam zabrakło. Jednak nie było na rynku piłkarza o takiej charakterystyce, którego moglibyśmy pozyskać.
Kto jest takim zawodnikiem z charakterem?
Na przykład Sobolewski. Nie błyszczał w mediach, ale gdy trzeba było, to przemawiał w szatni oraz udzielał się na boisku. Takim liderem jest również Głowackim w Wiśle.
Wyjaśnijmy przy tej okazji, co z Trochimem. Komunikaty są różne po 1,5 roku. Trochim jasno powiedział w ostatnim wywiadzie, że nie odchodził z przyczyn rodzinnych.
Nie będę wchodzić w polemikę z piłkarzami przy okazji wywiadów, którzy po upływie czasu zmieniają wersje swoich wypowiedzi. To nie jest mój styl.
Przejdźmy do meczów z Kluczborkiem i Grudziądzem. Każdy wie, co się wydarzyło w tych spotkaniach.
To spotkanie jest dla mnie nie do wytłumaczenia. Choćbyście mnie pytali o nie cały dzień, to ja nie wiem, co się w nim wydarzyło. Nie znajduje na to uzasadnienia. Grudziądz? Chciałbym tutaj jedno stanowczo przekazać – to, co się wydarzyło po tym meczu, to jest coś, co się nie może powtórzyć. Celebrowanie radości po meczu, wywiad Tomasza Foszmańczyka. Pewne rzeczy, które się wydarzyły, są tutaj dla mnie nauczką. Także kilka sytuacji, które miały miejsca w mediach społecznościowych, nie powinny się powtórzyć. Wydawało mi się, że to, co przekazujemy z działem komunikacji piłkarzom, wystarczy do tego, by takie sytuacje nie miały miejsca. Okazuje się jednak, że nie zrobiliśmy wszystkiego w tej kwestii. Piłkarze są nieprzewidywalni. Żeby była jasność — takie wypowiedzi nie przeszkadzają na boisku, ale odpowiadają za to, jak my jesteśmy potem odbierani. Przegraliśmy na boisku i trzeba było zwiesić głowy i po prostu zejść do szatni. Krytyka była, jest i będzie częścią piłki. Ja sam dostałem wiele obelg za decyzje, które podjąłem i nie mam z tym problemu. Trzeba to przyjąć na siebie.
Wielu kibiców było przekonanych, że taka sytuacja może mieć miejsce w Grudziądzu, bo już raz tak piłkarze GieKSy zrobili (po wygranej w Rybniku za trenera Moskala). Jak to odebrano w klubie?
Dla mnie to był szok. Dobrze się stało, że tego nie widziałem na żywo, mimo iż byłem w Grudziądzu. Nie umiem powiedzieć, jakbym wtedy zareagował. Sprawa jest jasna – zawodnicy zrobili bardzo źle, ciesząc się na boisku. Taka rzecz się nie powtórzy.
Zawodnicy są w stanie zrozumieć ten błąd i go nie popełnić w przyszłości?
Tak, ja już z nimi o tym rozmawiałem. Trzeba mieć świadomość pewnych rzeczy. W tym zawodzie nie przyjmujesz jedynie dobrych stron, ale trzeba się zmierzyć również z tymi cięższymi. Mam swój pomysł jak to zmienić.
Ostra krytyka ze strony GieKSa.pl, z którą kibice się identyfikowali, była przesadzona?
Padły ostre słowa. Musimy jednak mieć świadomość, jaką my szansę przegraliśmy. Krytyka się należała – przegrywasz w klubie grającym o awans, to należy się krytyka. Ja odnośnie do tej sprawy nie chce stawać po stronie, czy to piłkarzy, czy waszej strony. Będę w tej ocenie neutralny, bo z jednej strony krytyka też musi być konstruktywna, a nie jedynie pisanie, że piłkarze nie mają ambicji. Z drugiej strony piłkarze nie mogą mówić, że się nic nie stało, bo przegraliśmy wielką szansę. Zawodnicy muszą w tej sytuacji mieć pokorę. Obie strony powinny się jednak zrozumieć. Będę zawsze bronić piłkarzy, bo z nimi pracuje cały czas. Będę z piłkarzami rozmawiać o tej sytuacji, niektóre oceny w moim odczuciu były przesadzone, ale ja potrafię z tym żyć. Być może to dla niektórych kwestia doświadczenia. Przed nami nowy sezon i idea tej rozmowy jest również taka, by pewne sprawy wyjaśnić. Nie chodzi o to, by to, co było minęło i uznać, że zamykany stare rany i gramy dalej, a ja zadzwonię do piłkarzy i powiem im, że pogadaliśmy i jest fajnie. Nie jest fajnie, bo ta porażka będzie tkwiła we wszystkich przez długi czas. Czasu jednak nie cofniemy. Rozpoczynamy nowy sezon, i to się liczy. Musimy się pozbierać i znowu walczyć o awans.
Może piłkarze, chcąc zakończyć krytykę, to powinni po prostu zacząć wygrywać i walczyć na boisku, a nie…
Na pewno przed pierwszym meczem Pucharu Polski przeprowadzimy poważną rozmowę z całym zespołem. Może nie wychowawczą, ale bardzo ważną, bo to od tego momentu zaczynamy walkę. Chcę, byście zrozumieli, że to nie chodzi o to, żeby się odciąć i zapomnieć, bo porażka jest czymś normalnym w sporcie. Jeśli ktoś ma charakter, to motywuje go to do pracy. Ja po prostu nie mogę się doczekać początku nowego sezonu, bo przez to niepowodzenie jestem jeszcze bardziej zmotywowany. Każdy GieKSiarz wie, że walczymy o awans i ja nie muszę składać żadnych deklaracji. Mnie często wkurza takie gadanie piłkarzy pod publiczkę o awansie. Przecież każdy, kogo sprowadzamy i mamy w drużynie wie, że gramy o awans i nie musi składać żadnych deklaracji. Takie tweety i rozmowy po wygranych meczach mnie strasznie wkurzają. Dopiero po trzydziestym czwartym meczu skaczmy z radości. To kibice i dziennikarze są od oceniania na bieżąco, a nie piłkarze. Naprawdę dla mnie nie liczy się wygrana np. z Sosnowcem w 10. kolejce. Bo co to za cel wygranie jednego meczu? Przecież to żaden cel. Cieszmy się po sezonie.
My się trochę piłkarzom nie dziwimy, bo media i kibice wymuszają poniekąd takie deklaracje o awansie. Wychodzi na to, że lepiej byłoby z nimi rozmawiać dopiero po ostatniej kolejce.
Nie! Mnie po prostu chodzi o to, że za dużo jest u nas radości po wygranej w pojedynczym meczu, ale też za dużo „jazdy” po jednej przegranej. Nie jest to wypośrodkowane, są skrajne emocje. Jednak nie jest to problem jedynie GKS Katowice, tylko w całym sporcie. Mało kto patrzy całościowo i nie skupia się na celu.
Proszę wyjaśnić kibicom, jak to było z zatrudnieniem trenera Brzęczka i rolą Dariusz Motały w tym zakresie. Czy szkoleniowiec został narzucony w pakiecie?
Trener Brzęczek był na rozmowach wcześniej. Moja kandydatura pojawiła się w późniejszych rozmowach i nie miałem wpływy na zatrudnienie trenera. To nawet trener Brzęczek, gdy dowiedział się, że jestem kandydatem do objęcia takiej funkcji w klubie, to wsparł moją kandydaturę. W tamtym momencie myślę, że trener Brzęczek był dobrym wyborem. Miał doświadczenie z ekstraklasy, miał doświadczenie na boisku.
Czy w trakcie rundy rozmawiano w klubie o możliwości zmiany trenera?
Nie było takich rozmów. Po fakcie można to oceniać, że ta zmiana była potrzebna, ale w którym momencie? Moim zdaniem był jeden taki moment, w którym można było o tym myśleć. Chodzi o spotkanie w Mielcu, gdybyśmy je przegrali. Jednak tam się podnieśliśmy w nieprawdopodobny sposób. Cały czas mieliśmy jednak kontakt z miejscem premiowanym awansem. Dla mnie takiej możliwości nie było i biorę odpowiedzialność co do tej decyzji na siebie.
Trener Brzęczek zostałby na stanowisku, gdyby jednak udało nam się doczłapać do ekstraklasy?
Tak. Specyfika gry w ekstraklasie jest zupełnie inna. Wiedzieliśmy, że gralibyśmy inaczej w tej lidze jako beniaminek, doszliby też nowi zawodnicy. Margines błędu były inny niż w I lidze. Dziś na trenera Brzęczka patrzy się przez pryzmat tego wyniku, ale mogę powiedzieć to z pełną świadomością – ten trener był w 100 proc. skupiony na tym awansie. Mam wrażenie, że czasem ta obsesja w awansie była większa niż u piłkarzy. Dla wszystkich awans wiązałby się ze skokiem wyżej w hierarchii sportowej. Myślę, że jego ekspresyjna decyzja po Kluczborku była właśnie związana z tym, że ten awans mu uciekł. Ja wiem, że wszyscy patrzą na to wszystko z perspektywy wyniku w tej rundzie i nie mam z tym problemu, ale czasem trzeba patrzeć szerzej i nie podejmować decyzji na gorąco.
Może jednak trzeba było podjąć w którymś momencie takie twarde decyzje?
Dziś można o tym mówić. Ludzie podpowiadają — tam wyrzucili i lepiej zaczęli grać. Moim zdaniem jednak nie tędy droga, by stosować takie środki. Nie mogę wyrzucić zawodnika po jednym meczu, podczas gdy daje im zaufanie przez wcześniejsze 20 miesięcy. Oczywiście, może zdarzyć się skrajna sytuacja jak w innych klubach, ale model karania w czasie rundy, to nie jest model kierowania zespołem, który ja chce reprezentować i wprowadzać. U nas problemem był fakt, że w kluczowych momentach kolejni zawodnicy popełniali błędy. Przegraliśmy wszystko z czołówką. Dla mnie mentalnie nie potrafiliśmy wejść na wyższy poziom wiosną.
Czy były próby wpłynięcia na trenera, aby nie rotował składem w tak dużym stopniu i nie zmieniał pozycji zawodnikom takim jak Foszmańczyk, Mandrysz, Prokić i Abramowicz?
Zawsze rozmawiam z trenerem o takich zmianach, ale nie na zasadzie: „trzeba było tego wstawić i by się udało”. Interesuje mnie, dlaczego trener tak zadecydował, gdy wystawiał danego zawodnika w konkretnym spotkaniu. W mojej strategii zarządzania to trener jest szefem drużyny i on wybiera 11-stkę na mecz. Om podejmuje decyzje i ponosi tego konsekwencje. Ja mam mu pomóc w budowaniu kadry i mogę się z nim spierać w tym zakresie. Kto potem będzie w 11-stce lub 18-stce meczowej, to już rola trenera. Ja nigdy nie będę sugerować rozwiązań. Oczywiście kibice mają prawo oceny tych decyzji – często wracał temat Foszmańczyka. Był sprowadzany na pozycję dziesiątki, ale trener widział to inaczej. Wiedzieliśmy, że Czerwiński gra wysoko i Foszmańczyk może schodzić do środka przez to. Taka była decyzja trenera. Trener chciał znaleźć miejsce również dla Goncerza oraz Lebedyńskiego. My tę wizję akceptowaliśmy i gdyby Foszmańczyk miał np. jedną bramkę i asystę, to byśmy powiedzieli od razu, że to nie ma sensu. Jednak on miał dziewięć bramek i kilka asyst.
Trzy z nich strzelił z karnych.
Tak, trzy zostały zdobyte z rzutów karnych, ale strzelanie karnych to też duża umiejętność. Patrząc na cały sezon, był to dla niego jeden z lepszych okresów pod względem statystyk.
Co z resztą? Prokić strzela tylko z kontry, Goncerz tylko słabym i jego wynik w rundzie, to zaledwie cztery bramki. Natomiast Lebedyński zdobył dwa gole z dobitki.
Jeśli mamy analizować ofensywę w tej rundzie, to wyróżnił się jedynie Prokić. Jóźwiak może grać jeszcze lepiej, wrócił teraz do Lecha, ale uważam, że jeśli zostałby z nami, to poszedłby jeszcze bardziej do przodu. Już teraz mogę powiedzieć, że będę czynić starania, by do nas wrócił. Zadanie będzie trudne, ale to nie jest niemożliwe. Nie jesteśmy zadowoleni z Lebedyńskiego, jeśli chodzi o statystyki bramkowe. Nie mam zastrzeżeń do jego gry i pracy na boisku, ale to liczby bronią napastników. Tak samo jest z Goncerzem, który strzelał tylko słabszym rywalom. Napastnicy to jest jedna kwestia, drugą jest nasza gra w obronie, do której mam spore pretensje po tej rundzie. Znowu musimy tutaj patrzeć na wszystkich, bo cały zespół gra w obronie. Zabrakło nam odpowiedzialności defensywnej w każdej postaci.
Prokić zagrał najlepiej, zostaje Goncerz i jest chęć ściągnięcia Lebedyńskiego. Czy to nie błąd, że znowu zamkniemy się w tych trzech nazwiskach? Goncerz i Lebedyński niewiele wnieśli do zespołu walczącego o awans. Mamy obawy, czy ta formacja nie potrzebuje większych zmian.
Dużo tutaj zależy od trenera i sposobu, w jaki będzie chciał grać. Mikołaj Lebedyński ma potencjał, by zdobyć 10-12 goli w sezonie. Być może pomoże mu, jeśli zmienimy system gry i on się w nim odnajdzie. Dla mnie zawodnik, o którym wiem, że ma potencjał, dobre podejście do treningu i gry, ale przydarzy mu się słabszy okres, jest lepszym wyborem niż sprowadzenie nowego napastnika za wszelką cenę. Popatrzmy na I ligę, ona jest mocno wymagająca i mało kto chce zejść do niej z ekstraklasy. Jest więcej przypadku, szczęścia. Na tę chwilę nie ma szans, by z wyższej ligi pozyskać takiego napastnika, który da gwarancje 15-20 goli w sezonie. Chciałbym bardzo np. Śpiączkę w GieKSie, ale to jest nierealne w tym momencie.
Jakie są opcje dla tej trójki? Czy ktoś z nich może odejść? Czy będzie czwarty napastnik?
Czwarty napastnik jest jedną z opcji. Możliwe jest również, że ktoś z tej trójki nie będzie grać w nowym sezonie w naszym zespole. Wiadomo, największy znak zapytania jest z Mikołajem Lebedyńskim. Informacja na dziś jest taka, że Wisła Płock go nie chce.
Jak wygląda sytuacja z obywatelstwem Prokicia?
Złożyliśmy wszystkie wymagane dokumenty do urzędu. Teraz wszystko jest w gestii osób decyzyjnych w tej sprawie. Nie mogę jednak powiedzieć, czy decyzja zapadnie przed pierwszym meczem, czy np. w środku sezonu. Nie ma sztywnych ram, jeśli chodzi o odpowiedź w tej sprawie. Prokić ma żonę Polkę i dzieci, pracuje tutaj oraz płaci podatki. Chciałbym, aby dostał obywatelstwo, ale to niestety nie moja decyzja.
Jacek M.
20 czerwca 2017 at 10:27
Bla, bla, bla. Mam nadzieje że w drugiej części będą jakieś konkrety.
Siemianowiczanin67
20 czerwca 2017 at 11:09
Panie Motała a mnie zależy na pokonaniu zagłębia i to bardzo !!!!
Dlaczego Pan się nie podał do Dymisji ? To Pan odpowiada za te transfery !!!
tomek
20 czerwca 2017 at 11:48
Co za bełkot. mnóstwo tekstu zero konkretów. podobnie jak z gra gks.Podziekowac motale bo to sltousty i nic wiecej
Mecza
20 czerwca 2017 at 12:43
Ja go będę bronił, jeszcze pół roku temu większość go wychwalała. Udane transfery przed sezonem i wzmocnienia przed rundą rewanżową. Na papierze wszystko wyglądało bardzo dobrze oczywiście na miarę możliwości klubu. Każdy mądry po fakcie ale to nie Motała biegał po boisku ani nie ustawiał taktycznie zespołu.
Jacek M.
20 czerwca 2017 at 14:18
Jakie są opcje dla tej trójki? Czy ktoś z nich może odejść? Czy będzie czwarty napastnik?
Czwarty napastnik jest jedną z opcji. Możliwe jest również, że ktoś z tej trójki nie będzie grać w nowym sezonie w naszym zespole. Wiadomo, największy znak zapytania jest z Mikołajem Lebedyńskim. Informacja na dziś jest taka, że Wisła Płock go nie chce.
—
Czy pan menadżer nie widzi problemu jak drużyna całą runde źle gra? Nieszło już szukać napastników? Skoro Lebedyńskiemu sie skończył kontrakt i Wisła go niechce to czemu my mamy chcieć? OUT, to będzie przestroga dla kopaczy że tak sie kończy olewanie swojej pracy.
tyta
20 czerwca 2017 at 16:34
…a ja też mam pytania do p.Motały:
1/ po co do klubu ściągnięto Ceremagicia skoro znane były zasady w 1 lidze ?
2/ czy dyrektor Motała nie przesadza mówiąc o zrobionych wzmocnieniach na awans na wiosnę ? Prócz Czerwińskiego, ktore ogniwo ze „wzmocnień” na wiosnę się sprawdziło ?
3/ czy dyrektor Motała może powiedzieć wprost że w klubie panuje atmosfera koleżeńska pomiędzy wszystkimi szczeblami w strukturze klubu ?
MilowiceZS
20 czerwca 2017 at 17:54
Co to za wasz cyganski Matol buhahaha
Eda67
20 czerwca 2017 at 18:13
Zaufajmy trenerowi Mandryszowi. Przyszedł do klubu, zna się na swojej robocie. Mam nadzieję ,że widzi to inaczej niż Motała czy Cygan. Moim zdaniem nie tylko Brzęczek zawinił. Niekompetencja wielu osób miała wpływ na marny wynik zespołu. Jeśli Mandrysz nie da się wciągnąć w te gierki wewnątrzklubowe tylko zastosuje własne środki to będzie dobrze. W innym przypadku przeżyjemy powtórkę z wiosny 2017. Moim zdaniem Cygana i Motały nie powinno już w tym klubie być. Mówienie o ich zasługach to czysty bełkot. Ruszy nowy sezon to zobaczymy jak będzie. Nie jestem optymistą choć osoba nowego trenera jest mi miła. Uważam, że to był dobry wybór. Tylko, że to piłkarze muszą ten awans chcieć wywalczyć. Trener może im tylko w tym pomóc.
tombotleg
20 czerwca 2017 at 18:53
Na razie to Prezes zostaje, Dyrektor zostaje, dobra ok, ale jak za chwilę się dowiemy że cała kadra tych opierdalaczy na czele z Goncerzem zostaje to ja wysiadam, kurwa wietrzenie tej szatni ma być, gdzie jest jakieś pierdolnięcie?, pogadanka przed pucharem Polski?, bez jaj, transfery!, a jak nie mamy kasy to grać juniorami trudno.
Irishman
21 czerwca 2017 at 07:39
Bardzo dyplomatyczn7y6 ten wywiad, dużo trzeba wyczytać między wierszami.
No ale w sumie z jednej strony dyrektor nie będzie przecież nadawał na tych, z którymi będzie nadal współpracował, a z drugiej zrzucić wszystko na Brzęczka, którego już nie ma (właśnie pod jego nieobecność) też byłoby nie do końca fair.
Z resztą było minęło i co by nie powiedzieć to już nie wróci. Dlatego bardziej interesuje mnie co dalej. Mam nadzieję, że o tym przeczytamy w drugiej części.
Kibic
21 czerwca 2017 at 10:29
Czysty bełkot zero konkretów i brania odpowiedzialności na siebie za słabe wyniki nieudane transfery (bezsensowne wypożyczenia ci zawodnicy mają gdzieś nasz klub)brak kontroli nad drużyna (trener powinien być zwolniony w trakcie sezonu jak i brak ukarania piłkarzy za brak zaangażowania się )jedno wielkie kolesiostwo i nowy trener tu nic nie zmieni i na koniec co ze sztabem szkoleniowym rezerw przeciesz od przegonienia tego towarzystwa trzeba zacząć
Irishman
21 czerwca 2017 at 11:38
@Kibic, przesadzasz. Moim zdaniem oczywiście dyrektor mówi tak trochę „na okrągło” ale wręcz za dużo odpowiedzialności bierze na siebie.
Mógłby np. przyznać otwarcie, że nie mógł nic zrobić w tym układzie, w którym się znalazł, a zamiast tego twierdzi, że jest współwinny. Przez to trzeba się raczej domyślać jak było.
Natomiast pełna zgoda, że chyba wszyscy mamy nadzieję na poważne zmiany także w drużynie rezerw. No i oczywiście, że tutaj dyrektor Motała powinien wziąć sprawy w swoje ręce. Nie może tak być, żeby była to jakaś „cicha przystań” dla kogokolwiek jeśli chcemy uchodzić za profesjonalny klub.
Moim zdaniem drużynę rezerw powinien prowadzić po prostu II trener, tak aby był na bieżąco jeśli chodzi o formę piłkarzy tam występujących, a z drugiej strony, aby realizował polecenia I trenera w stosunku do nich. Tylko wtedy będzie to w 100% zaplecze I drużyny, a nie jakiś osobny byt, nie wiadomo po co istniejący.
Johnny
21 czerwca 2017 at 13:21
Bełkot bełkot bełkot, praznowsky odchdzi wisio odchodzi, alan odchodzi kto w sandecji awansował dobrze wiemy. Jesteśmy bez obrony, może my kurwa barceloną jesteśmy? Czystki tak i dobrze że co nie którzy odchodzą, sam poszedł bym dużo dalej gdybym był szejkiem, oby miał pomysł, chciałem ich odejścia chce odejścia, i chce odejścia jeszcze więcej pseudo grajków i tak powinniśmy zrobić w tym roku spaść ale wrócić z ludźmi z jajami tylko 2 liga to nie jest ta sama co przed reformą, 1 2 liga jest nieraz trudniejsza niż ekstraklasa i pokazują to ligi zachodnie tu trzeba mieć jaja a my co mamy – kurwa jebany kabaret
Max
21 czerwca 2017 at 15:26
Analizując wypowiedzi pomeczowe najczęściej było mówione „nie patrzymy na innych-gramy swoje” . Gdyby nie sytuacja, że cała reszta ligi też traciła kupę punktów sytuacja awansu rozwiązałaby się długo w wcześniej. Jeśli umielibyśmy obiektywnie spojrzeć na grę na wiosnę to zmiany byłyby dużo wcześniej – co może przyniosłoby efekty. W przerwie zimowej priorytetem powinien być zakup napastnika, bo tego najbardziej brakowalo tej drużynie.
Mecza
21 czerwca 2017 at 16:29
@Max, gdyby Prokic grał wszystko po 90 minut strzeliłby przynajmniej 10 bramek na wiosnę. Napastnik nowy? Każdy by piał z zachwytu jakby zimą trafił do nas Sekulski i by było och, ach Motała. Gdyby strzelił 3 bramki by było do dupy transfer. Po fakcie każdy mądry. Nie ma wolnych napastników którzy prezentują jakiś poziom umiejętności stąd opcja z Lebedyńskim ciąg dalszy. Zauważcie że jak do nas trafił zapowiadało się dobrze, zresztą jak z każdym kto wydawał się wzmocnieniem. Ja liczę na to że doświadczony trener wydobędzie z nich to co potrafią albo podniosą swoje umiejętności. Praznovskiego bym nie skreślał.
Irishman
21 czerwca 2017 at 19:00
Ale zastanówcie się – po co mielibyśmy pozyskiwać zimą napastnika?
Jesienią pozyskaliśmy Lebedyńskiego, potem jeszcze Prokić pokazał, że jak dać mu szansę w ataku to może być klasyczna 9-tka. A i tak Brzęczek uparcie zaczynał ustalanie składu od coraz bardziej bezproduktywnego Goncerza!
Ja już przeżyłem w GieKSie różnych trenerów – wuefistów i trenerskie gwiazdy, zamordystów i taktyków, gawędziarzy i praktyków. Ale kurde takiego magika jak Brzeczek to jeszcze nie!
Mecza
21 czerwca 2017 at 19:37
@Irishman, zgadzam się z Tobą że nam napastnik nie jest potrzebny tylko trzeba poukładać grę tak że za chwilę nawet Goncerz strzeli 20 bramek a Prokić z Lebedyńskim dorzucą po 10. Moskal wymyślił Goncerza w ataku i ten zaczął strzelać ale to zależy w dużej mierze od taktyki itd. a mniej od zawodnika. Kiedyś napisałem że Messi u nas byłby transferowym niewypałem. Lewandowski też u Smudy i Fornalika nie strzelał.
@Johnny, również 100% zgody jakbym był szejkiem to bym wszystkich wymienił bo mam taki kaprys bo wszyscy zawiedli, a ma dodatek dożywotni zakaz stadionowy na mecze u siebie GKS, a co!
Pisałem na jesieni że żaden piłkarz od roku nie zrobił postępu pod okiem Brzęczka, teraz z perspektywy czasu widzę że był nim Alan ale mam wątpliwości czy to zasługa trenera. Ktoś pisał że Nawałka z przeciętnych zawodników którzy nie widzieli wypłaty na czas zrobił czołówkę w 1 lidze a Ci sami zawodnicy poza opieką tego trenera od razu zjazd. To jest właśnie to. Skoro właścicielem nie jest szejk trzeba korzystać z tego co się ma zatrudniając dobrego trenera. Sandecja i Górnik kadrowo był słabsze, efekty każdy zna. Kolejna sprawa, rezerwy powinny walczyć o 2 ligę bo kadrowo często były lepsze niż pierwsza drużyna zaczynająca od 4 ligi!!! Tutaj też musi być zmiana!!! Drugi trener I zespołu trenerem rezerw !!!
Mecza
21 czerwca 2017 at 20:06
Jeszcze jedna uwaga. Przez te kilka lat w GKS zmieniał się właściciel, prezes, zarząd, trener, piłkarze i wielu innych… Co do boiska to najważniejszy wg mnie jest trener i przez te wszystkie lata na zapleczu cieszyłem się z przyjścia Góraka i teraz z Mandrysza (pierwszy zrobił swoje chociaż wymagali cudów, mam nadzieję że kolejny sprawi grę na miarę możliwości w kolejnym sezonie, już nie piszę o awansie, to jest sport) Fajnie by było gdyby Mandrysz miał 100% poparcie wśród kibiców nawet jeśli miałoby się to skończyć 14 miejscem. Jak nie on przez najbliższe 2 lata to już nam zostaje liczyć na szejka i ściągnięcie Nawałki, może Mourinho, najlepiej obu. Do tego Ronaldo i inni przyjedzie bo będziemy płacili tak samo jak w Chinach to po co z UE wyjeżdżać.
tomek
21 czerwca 2017 at 21:18
Jeżeli wy wierzycie ze z tymi kopaczami mandrysz dokona cudu to sie zdziwicie. To dobry trener ale nie cudotwórca. kwestią czasu bedzie jak zaczną gra przeciw niemu. Bedzie presja i Cygan go poswieci. Myslę też ze kluczem do osiagania rezultatow sa madre kontrakty premiujace finansowo za wynik a nie za to ze sie jest. Jeśli zawodnik nie chce takiej umowy podpisac to nie ma sensu go brac bo z gory widac co go interesuje. Wzmocnien i to powaznych wymaga kazda formacja poza bramka. Wiecej odwagi w stawianiu na młodych w mysl zasady cudzych chwalicie swego nie znacie. Zawodnicy pozyskiwani nie musza miec glosnych nazwisk tylko umiejetnosci i moga byc nawet z okregowki byle je mieli. No ale motala takich nie znajdzie to pewne. Beda brani odpaleni z innych klubow. ten wariant z reguly nie sprawdza sie. Koniecznie podziekowac Napierale to jest skandal co ten czlowiek wyprawia z rezerwami. Jeszcze wiekszym skandalem jest brak zdecydowanej reakcji Cygana na to. Obawiam sie jednak ze Cygan czlowiek bez jaj nie zmieni tej sytuacji bo cale towarzystwo wie z kim ma przyjemnosc. No jak nie ma szefa na pokladzie to i zaloga nie widzi potrzeby starania sie. Podobnie jest z pracownikami na budowie jak nie maja ostrego szefa to sie opierdalaja ile sie da i na wszystko maja wytlumaczenie. Jesli jednak trafia na zdecydowanego goscia to praca idzie ze az milo patrzec. Problem tylko w tym ze tej ciamajdy prezesa nie da sie zrobic.