Dołącz do nas

Siatkówka

[WYWIAD] Trzy sety z Grzegorzem Słabym – Set 1: Zagraliśmy tak jak… planowaliśmy!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Pierwszy rok siatkarskiej GieKSy już za nami, więc najwyższa pora na podsumowanie sezonu przez trenera GKS-u. Zapraszam na ciekawą lekturę, a dziś część pierwsza…

 

Jesteśmy już kilka dni po ostatnim meczu, zdobyliście mistrzostwo ligi, na dodatek jako beniaminek, oswoił się już Pan z tą myślą?

– No jasne, że się oswoiłem, fajne uczucie wygrać tę ligę. Powiedzmy sobie szczerze, że był to nasz cel od początku do końca, wiedzieliśmy, że stać nas na to żeby to zrobić. Natomiast podstawą było zrobienie tej pierwszej czwórki, w momencie kiedy osiągnęliśmy pierwszą czwórkę no to, nawet nie trzeba było mówić w szatni o tym, że naszym następnym celem jest wygranie ligi, bo każdy to rozumiał doskonale. Cieszymy się, że cele które przedstawił przed nami zarząd klubu i cele które postawiliśmy sami przed sobą, udało się zrealizować.

Jak świętowaliście sukces?

– Chłopcy pewnie zebrali się tam na jakąś imprezę, ja powiem szczerze, że z rodziną spędziłem wieczór po meczu finałowym. Wiadomo, że tak jak większość zespołów świętowaliśmy. Najbardziej nam się podobało świętowanie wspólnie na hali, bo nie dość że gramy dla siebie, to przede wszystkim gramy dla kibiców. Rewelacyjne w tym wszystkim było to, że tak się poukładały te mecze, chociaż tego nie planowaliśmy, że mogliśmy świętować w Katowicach. Raz, to jest fajnie, że razem z rodzinami jesteśmy, a dwa, że z własnymi kibicami, którzy chodzili cały sezon na nasze mecze.

Wielu sympatyków drużyny zastanawiało się, dlaczego w play offie w słabszej dyspozycji był nasz najlepiej punktujący siatkarz rundy zasadniczej, Jan Król, aż w końcu posadził go Pan na ławce?

– Trzeba powiedzieć sobie szczerze, że szczyty formy były tak planowane, żebyśmy najlepiej grali w tej pierwszej fazie play-offów, gdzie wpierw graliśmy ze Siedlcami, a potem ze Szczecinem. Wiedzieliśmy też o tym, że w tych finałach będziemy lecieć też na takich już oparach. Janek grał cały sezon bardzo dobrze, ale nie jest możliwe, aby w sezonie nie przychodziły jakieś delikatne kryzysy formy. Karol Butryn trenował wzorowo przez cały ten okres i gdzieś ta szansa dla Karola musiała nadejść i nadeszła w finałach. Cały sezon walczył o to, żeby wyjść na to boisko. Janek swoją grą w zasadzie nie pozwalał mu na to, aby się na tym boisku pokazał publiczności. Gdzieś tam te zmiany dokonywaliśmy podwójne czasami, ale dostał swoją szansę w finale, bo Janek miał też problem delikatny z plecami i po prostu troszeczkę słabiej w tym okresie wyglądał. Karol wyglądał dobrze więc skorzystaliśmy z jego usług, tym bardziej, że wiele zespołów też się nastawia na jakiegoś konkretnego gracza drużyny przeciwnej, nas też te zespoły rozpisują. Myślę, że dużą niewiadomą dla SMS-u Spała na początku mógł być Karol Butryn, bo tych meczów nie rozegrał aż tak dużo i nie mieli aż takiej ilości materiałów do przeanalizowania z grą tego zawodnika, jakby mieli z Jankiem Królem. Natomiast tak jak mówię, po to mieliśmy dwóch równorzędnych atakujących, żeby oni się uzupełniali. Uzupełnili się w najważniejszym momencie, bo była taka potrzeba i zespół potrzebował tego. Zagrał Karol i wywiązał się ze swoich zadań znakomicie, a trzeba przypomnieć, że on ma tylko 23 lata, za dużo jeszcze nie pograł, ale pokazał się z super strony. Bardzo się cieszymy, że tak to zafunkcjonowało, Janek pociągnął wózek, praktycznie aż do finału, a w finale pałeczkę od niego przejął Karol i dokończył dzieła. Fajnie, że tak wyszło.

A nie jest łatwo przecież wejść nagle do składu, kiedy wcześniej cały sezon spędziło się w kwadracie dla rezerwowych, a to co zagrał w finałowym meczu decydującym, to po prostu mistrzostwo świata.

– Jest to bardzo ciężkie, wiadomo, że on tam też jakieś szanse swojej gry dostawał, ale było tego mało, no nie ma co się oszukiwać. Jak pyka, to się tego nie tyka, a nam pykało przez cały sezon dość dobrze, więc zmian w zespole zbyt dużo w trakcie sezonu nie było. Natomiast widzieliśmy w jakiej dyspozycji Karol był na treningach, w bardzo dobrej formie przez większość sezonu i wiedzieliśmy jak nadejdzie taki moment, że będzie konieczność dokonania zmiany, to on spokojnie podoła zadaniu. Cieszy mnie bardzo, że on wytrzymał to przede wszystkim psychicznie, bo to jest najważniejsze. To, że umiejętności i motorykę ma niesamowitą, jeżeli chodzi o skoczność i siłę, to wiedzieliśmy i że z tym będzie dobrze, natomiast udźwignąć w takim momencie ciężar grania i zakończyć tak jak zakończył finałowy mecz asem, to tylko czapki z głów. To znaczy, że jemu głowa podaje, albo nie myśli w tych najważniejszych momentach zbyt dużo i wie co ma robić, poszedł strzelił asa, super sprawa, tylko bić brawo.

Jak ogólnie oceni Pan postawę drużyny w play-offie?

– Uważam, że drużyna zagrała tak jak się tego spodziewaliśmy, jak planowaliśmy. Najważniejsze były te pierwsze mecze, czyli Siedlce wyjazd, to też taka na początku była niewiadoma, bo nie wiedzieliśmy dokładnie jak oni zagrają, my wiedzieliśmy jak się zaprezentujemy, bo byliśmy w dobrej formie i że jedziemy tam po zwycięstwo. A Siedlce grały w tym momencie w kratkę raz dobrze, a raz gorzej, raz wygrywały, a raz przegrywały. Cieszyliśmy się już bardzo po tej pierwszej rundzie play-off, że zrealizowaliśmy cel, który postawił przed nami klub, natomiast potem jak już dostaliśmy Szczecin i graliśmy te pierwsze dwa mecze u siebie, to widzieliśmy na treningach, że ta dyspozycja jest utrzymywana na dobrym poziomie i jakichś większych obaw nie mieliśmy, bo graliśmy w tym momencie naprawdę dobrą siatkówkę. Uważam, że mieliśmy takie dwa okresy, kiedy graliśmy naprawdę dobrą siatkówkę, mecze z Siedlcami i Szczecinem w play-offie i chyba tam był taki okres w styczniu, gdzie wygraliśmy u siebie 3:1 z Suwałkami, potem wygraliśmy też u siebie ze Szczecinem 3:1, tam naprawdę i fizycznie wyglądaliśmy rewelacyjnie bo kopaliśmy na zagrywce i tu było podobnie. Jak doszliśmy do finału ze Spałą, to już było widać, że wszystko tak już troszeczkę usiadło i powiem szczerze, że jak po meczach w Katowicach było 1:1, to ja się cieszyłem, bo mogliśmy równie dobrze drugi mecz przegrać, w czwartym secie goniliśmy wynik i to nam się na szczęście udało. Ten finał mógł się różnie potoczyć, bo nasza gra już wtedy dość mocno falowała i nie wyglądało to ciekawie. Wiedzieliśmy natomiast, że po to cały sezon się wspinaliśmy w rundzie zasadniczej, że jak wrócimy do Katowic i ten finał będzie u nas, no to chłopcy na tej adrenalinie i dla tej publiczności która nas poniosła i której w imieniu własnym i zawodników chciałbym też podziękować, że jesteśmy w stanie to zrobić, fajnie, że tak to się skończyło.

A jak Pan oceni samą rundę zasadniczą, w której ponieśliście tylko pięć porażek?

– Wynik bardzo dobry, ja uważam, że dość szybko złapaliśmy wiatr w żagle, bo wyglądaliśmy bardzo dobrze tuż przed ligą i te dwa tygodnie jak graliśmy tam sparingi różne, czy tam z Lokomotiwem Charków czy z innymi uznanymi zespołami klasy europejskiej i graliśmy z nimi na równo i nawet wygrywaliśmy, więc ta forma od początku ligi była dość dobra i nagle przyszło takie załamanie po czterech wygranych meczach, gdzie mieliśmy serię trzech porażek. Wtedy to nie wyglądało za różowo, bo mimo wszystko każdy liczył tu na wynik i każdy wiedział po co ten zespół był tworzony i te trzy porażki w tamtym momencie nas mocno zabolały. Odbudowaliśmy się od razu chyba w środę w meczu z Kętami i potem jak już poszło, to poszło z grubej rury, bo tam mieliśmy serię zwycięstw dość długą. Natomiast zaczęliśmy grać dobrą siatkówkę w tym momencie, wygraliśmy 3:2 w Krakowie i potem 3:2 w Spale i to wszystko ruszyło. Złapaliśmy taki fajny rytm grania, bo graliśmy tak środa-sobota, środa-sobota w tamtym okresie, gdzie kończył się mecz i już przygotowywaliśmy się do następnego, nam to bardzo pasowało, taka intensywność grania. I w Pucharze Polski przeszliśmy wszystkich rywali w tej fazie wstępnej bez problemu i to w fajnym rytmie szło, że mieliśmy dwa treningi-mecz i dwa treningi-mecz, tam dzień przerwy potem znowu i tak się to dobrze toczyło. Jesteśmy mega zadowoleni, bo wygraliśmy 32 spotkania, 5 spotkań w zasadniczym przegraliśmy, 2 w play-offach i 1 z Resovią czyli 8 meczy przegraliśmy ze 40 spotkań no to wynik jest rewelacyjny. Ja uważam, że w tym sezonie, ten zespół nie mógł osiągnąć nic więcej, chociaż jak pamiętam, chłopcy potem się śmiali, że brakło gdzieś tam żebyśmy powalczyli z Resovią, no ale to już było wiadomo czego by od nas ludzie nie oczekiwali i sami od siebie. Sezon był rewelacyjny, spełnienie marzeń, no bo co można zrobić więcej, wygrać rundę zasadniczą, wygrać ligę, być w ćwierćfinale Pucharu Polski i odpaść dopiero z mistrzem Polski. Przed sezonem jakby nam ktoś powiedział, że taki będziemy mieć wynik, to każdy z nas brałby to w ciemno i teraz należy się tylko cieszyć, że nam się to tak wszystko poukładało.

Z jakiego elementu siatkarskiego rzemiosła jest Pan zadowolony szczególnie, biorąc pod uwagę cały sezon.

– Wiadomo tę fazę break-point mieliśmy bardzo dobrą, bo kopaliśmy na zagrywce, zespół był ukierunkowany, żeby na zagrywce było duże ryzyko. Przecież w kadrze tej z trzynastu zawodników, tylko Kornel Przystał grał flota, ale grał też takiego agresywnego z rotacją, więc praktycznie wszyscy grali zagrywkę z wyskoku. Musieliśmy nad tym elementem pracować w szczególności, tak aby nie tracić tego rytmu na zagrywce, bo jak wiadomo, że jak jest ryzyko duże na zagrywce to często zdarzają się serie psutych serwisów, które wytrącają zespół z grania. Natomiast my tą zagrywką ustawialiśmy sobie wielokrotnie przeciwnika, gdzieś ktoś musiał grać często na wysokich piłkach albo oddawał nam punkt bezpośrednio po przyjęciu. Z zagrywki jesteśmy bardzo zadowoleni, no a na przestrzeni całego sezonu, to granie po przyjęciu mieliśmy dość stabilne, czyli dość szybko udawało się nam robić przejście przy własnym przyjęciu. W siatkówce jest wszystko zależne od dwóch elementów, od zagrywki i od przyjęcia, bo jak zagrywkę mieliśmy dobrą to automatycznie pojawiała się nam relacja blok-obrona, a w szczególności obrona. Zawsze mieliśmy praktycznie większą ilość piłek obronionych niż drużyna przeciwna, natomiast jeżeli chodzi o przyjęcie zagrywki to jak dostarczyliśmy tylko piłkę rozgrywającemu do siatki, czy to był Fijałek czy Jurkojć, to też byliśmy przekonani o tym, że sobie poradzimy. Gdybym miał powiedzieć na jakie najważniejsze elementy chcielibyśmy zwrócić uwagę, no to właśnie zagrywka i przyjęcie. Wiadomo jak się nie ma dobrej zagrywki, to nie ma się dobrego przyjęcia, bo tą zagrywką ćwiczy się na treningu przyjęcie, więc jak na treningu dysponowaliśmy mocnym strzałem z zagrywki, to wiadomo, że nasi przyjmujący też się przyzwyczajali do zagrywki agresywnej, która może sprawić problem każdemu przyjmującemu. Gdy na treningu nie ma zagrywki, to przyjęcia też się nie będzie miało w meczu, jak ktoś zagra zdecydowanie mocniej, więc ten element zagrywka-przyjęcie to była podstawa naszego grania, bo to też jest podstawa gry w siatkówkę i na to kładliśmy największy nacisk.

A który element wymaga poprawy i widzi Pan w nim tkwiące rezerwy.

– Każdy, każdy, to nie można tak powiedzieć, który nie wymaga, a który wymaga, bo były mecze w których bardzo dobrze funkcjonował nam blok, a zagrywka nie funkcjonowała aż tak dobrze, a były też mecze na odwrót. Powiem szczerze, że mieliśmy też problem z atakiem w pewnym momencie, w niektórych meczach przegrywaliśmy skutecznością ataku na piłce wysokiej i na błędach własnych w ataku. Tu na pewno jest pole do manewru, żeby grać troszkę mądrzej na tych wysokich piłkach, myślę, że właśnie tutaj są te rezerwy, ale nie ma co się tu wdawać w szczegóły, bo to każdy mecz jest inny.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga