Dołącz do nas

Kibice Piłka nożna

Mój pierwszy mecz na GieKSie…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Nasza redakcyjna rozpiska newsów zawsze zimą przyprawia mnie o delikatny zawrót głowy. Kiedy naczelny przypisuje Cię do jakiegoś dnia i oczekuje tekstu a tematów brakuje, to sytuacja robi się napięta. W zimie zbyt wiele ciekawych rzeczy się nie dzieje, więc o ciekawego newsa trudno. Z pomocą przyszło mi jednak forum GieKSy, na którym nasi kibice opisują swój pierwszy mecz na GieKSie. Można się pośmiać, powspominać i samemu przypomnieć sobie swoją pierwszą wizytę na Bukowej 1. Poniżej najciekawsze w mojej ocenie wpisy:

– Suchy64:

„U mnie nie bylo typowo, bo nie jestem z Katowic, bylem juz stary chop w sumie, chcialem zobaczyc ekstraklase gdzies w okolicy. Bilety dostalem z Canal+, byl kiedys taki bonus dla abonentow jak sie rano w poniedzialek zadzwonilo. Ruch mi sie zawsze zle kojarzyl, Gornik wygladal jak bieda z nedza wtedy, Zaglebia nie cierpialem od kiedy pamietam wiec pojechalem na GieKSe i od razu atrakcje, pamietny mecz z Widzewem.

-KristVB:

„Pierwszy jaki pamiętam (wynik, kibice, reakcje itd.) i przy okazji debiut na Blaszoku 😉 – Jesień 1986r GieKSa :Pogoń Sczecin, 1:1 Bukowa

Pierwszy bez rodzica – Jesień 1988 r – GieKSa : Glasgow Rangers,  2:4 St. Śląski „

-Krzyś:
„Zabrał mnie vater, dostał bilety ze Spółdzielni (kiedyś były takie turniej piłkarskie które urządzała min. SM Górnik dla młodzieży).
Ja wtedy jeszcze kibicem GieKSy nie byłem (wtedy to jako bajtel kibicowałem innemu klubowi w Polsce, ale to inny temat i chyba tylko wytrawni forumowicze wiedzą komu 🙂 ).
To był mecz z Legią wygrany 1-0.
Kibice gości siedzieli wtedy na D (Blaszok), a młyn GKS był na głównej na S6.
Była wtedy jeszcze dziura pod nową Trybunę Północną.
Potem był mecz z Glasgow Rangers (w sektorze szkotów – smrody) i tym meczem właśnie chwyciłem bakcyla na GKS :)”

-Kmwtw:
„Mój pierwszy mecz na Bukowej to 2 listopada 1996 z Górnikiem Zabrze wygranym przez nas 1-0.
Wtedy też została podbita sztama z Banikiem !
Byłem z ojcem na głównej z racji tego, że miałem wtedy 9 lat i to co pamiętam do dziś, to wejście na sektor przy świecących reflektorach, co zrobiło na mnie duże wrażenie.

A jeśli chodzi o samotny wojaż na Bukową to było to w II lidze- sezon 1999-00, graliśmy z Jeziorakiem Iława wygraliśmy 1-0 w samej końcówce. Miałem iść z kumplem po kryjomu nic nie mówiąc rodzicom, ale kumpel coś przekombinował i nie mógł wyjść z domu, więc miałem do wyboru pójść sam albo wrócić do domu, zaryzykowałem i nie żałuję. Pamiętam z tego meczu awanturę z ochroną na blaszoku i oklaski przez nas do ekipy, która ją przegoniła :)”

-Lars:
„Mój pierwszy mecz na Bukowej był w 1996r. z Mołdawią 🙂 na Gieksę poszedłem rok później, Widzew, chyba 2:2. Nigdy nie zapomnę tego jaka to dla mnie była nowość i wydarzenie i nie zapomnę jak w podstawówce uczyliśmy się przyśpiewek na sucho w szkole, wyniki czytało się w telegazecie, a skróty oglądało na tvp3. Wizyta na Bukowej to było jak pasowanie na rycerza/chrzest/przepustka do marzeń. Kurwa, 20 lat… Ile poznanych ludzi, na których można polegać. Mnóstwo wspomnień, odśnieżanie, krzesełka, imprezy, sylwester, srebrny tukan. Tylko raz w życiu rzygałem do reklamówki zawieszonej na uszach…W drodze do Nowej Soli…”

-Cinkowski:

„Mnie na pierwszy mecz zabrał kuzyn z Tauzena. Wygrana za trzy pkt chyba z Jagą 7:1 … 1992 ??
Potem w szkole średniej do klasy chodziłem z chłopakiem co flagę swoją wieszał (nieduża Kostek i Stachu), okazało się wówczas że z Dąbrowy jeździ trochę ludzi …. i tak zostałem …”

-Scarface1964:
„Mój pierwszy mecz : GKS Katowice – Bayer Leverkusen 95r. I pamiętny Ulf Kirsten oraz „Schwarze Wolffe” na sektorze gosci. Jako że byłem malolacik (13lat) na ten mecz wybrałem się z ojcem, wujkiem i „ziomeczkiem” z Giszowca. Z uwagi na range spotkania występ w Pucharze UEFA (ceny) mecz oglądałem z blaszoka. Niezapomniane wrażenia mimo porażki 1-4. Milosc do klubu była od zawsze, ale prawdziwa przygoda zaczęła się od tego dnia. Z owym „ziomeczkiem”
(wlaść. przyjacielem) jeździmy do dziś. Dziś też inaczej wygląda rozkład sił na naszej dzielnicy. Z trojkokolorowym pozdrowieniem GzG!”

-Eric Cantona:
„Mój pierwszy mecz, Legia Warszawa w 1994 roku. Wygrana 3:1, najbardziej utkwiła mi jazda pod kasami, jak Legia z Zagłębiem Sosnowiec albo źle była eskortowana albo zrobili po prostu wjazd pod kasy. Miałem wtedy 7 lat, ojciec mnie z bratem pod pachą ewakuował, taki popłoch był.
Od sezonu 1999 roku, stałem się wtedy tzw. szalikowcem, czyli koszulka, szalik Całe nasze życie, to GKS Katowice i sektor C godzinę przed meczem.
Bilety wtedy na Blaszok po 4 zł, więc jak babcia sypła 20 zł, w głowie wesoły kalkulator, że na 5 meczy do przodu na bilet mam.
Uwierzcie mi, że to były przepiękne czasy. Na Dębie, wielkie żółte plakaty i zrywało się z chirurgiczną precyzją, żeby nie utargać plakatu.”

-BGC64:
„No a tak serio to pierwszy mecz który pamiętam to Wisła Kraków bodajże w 2001 roku. Oczywiście Blaszok z tatą( nie lubiłem chodzić na Blaszok bo chuja widziałem,ale stary mnie siłą ciągnął) była wtedy haja z psiarnią gdzie psy strzelały w dach na Blaszoku i w chuj ludzi pitało pod ławki. Ja się wtedy w chuj bałem i też spierdoliłem pod ławkę, a starszy skakał jak pojebany po Blaszce i pyskował do psiarni, że jak są odważni to go mają zastrzelić i takie tam( ja, syneczek koło 9 lat siedze posrany pod ławką). Prosto ze szpilu poszliśmy do babci która mieszkała obok stadionu, a tam ciotka i mama, więc pierwsze co to szybki donos, że stary pojebany i że nie chce już nigdy na Blaszok, bo psy strzelają, ludzię wariują, ojciec skoko jak małpka. Poszła reprymenda od rodziny i przez pare miesięcy nie zabierał mnie na mecze, ale jakoś mnie zaczęło ciągnąc znowu na szpil, ale oczywiście na główną bo na Blaszoku jedyne co widziałem to plecy innych kibiców, czasami mnie ojciec brał na barana, ale się meczył po 5 minutach, musiał se zakurzyć i ściepywał. Poszliśmy na szpil ze Śląskiem Wrocław na Główną pare miesięcy później i oczywiście zaś była haja. psiarnia strzelała wtedy w Sektor2 jak dobrze pamiętam, bo tam wtedy siedzieliśmy. Generalnie zaś haja. Starszy mnie wtedy ewakuował z trybuny bo zaś siedziałem posrany ze strachu i w ten sposób moja kibicowska kariera na kilka grubych lat została przerwana. Potem co jakiś czas(raz na rok) chodziłem na mecz z ojcem, ale to były jakieś mecze które w ogóle nie zapadły mi w pamięć. Tak samo wcześniejsze mecze, wiem że coś było, ale kompletnie nie wiem co się działo(Blaszok). Potem jakies 11-12 lat temu zaczęły się tworzyć jakieś zbiórki na Bogucicach które ogarniały osoby mniej więcej w moim wieku, przyszła IV liga która wszystkich zmobilizowała i tak już zostałem do dziś. W tych dziecięcych latach zaliczałem więcej hokeja niż piłki nożnej, co na Bogucicach wcale nie jest jakoś specjalnie dziwne i w sumie wydaje mi się, że to hokej bardziej mnie w to wkręcił niż piłka nożna
PS. mogę się mylić co do dat konkretnych meczów, bo nie mam do tego w ogóle pamięci.”

-Szwedzik:
„Na pierwszy mecz pojechałem dzięki kuzynowi z Brynowa, mecz chyba z KSZO, miałem może 8 lat na pewno nie więcej, wsadzali mnie rodzice do PKS Chmielnik i jechałem prawie 2,5 godziny samemu ze Świętokrzyskiego do Katowic gdzie odbierał mnie kuzyn,szliśmy na mecz i od tej pory się zaczęło że takie trasy jako gówniarz przebywałem częściej. Jakiś czas temu zaraziłem tym moja kobietę , siostrę, kuzynów… Czasami nawet się jedzie na dwa auta na mecz,jak tylko jest czas czy to piłka nożna czy siatkówka. Na hokeju nigdy nie byłem. „

-m1964:

„1.09.1984 samotny debiut na meczu u siebie z Łódzkim Klubem Sportowym!
wtedy wyciagnał mnie kumpel z osiedla który smigał ze swoim Ojcem.
z tego co wiem kilku moich Kolegów również debiutowalo na tym szpilu.
wyjazdowo debiutowałem w 1987 roku czyli w tym sezonie miałem 30 lat wyjazdów!!!
w ten piatek moj mlodszy syn Marcel zaliczyl debiut wyjazdowy z Banikiem na slavii!!!”

-Fuhrer:
17 marca 1985 – niedziela. Mecz ze Śląskiem zremisowany 1-1. Tak właściwie, to pół meczu, bo przyszedłem dopiero w przerwie, na drugą połowę. Nie widziałem bramek, bo obydwie padły w pierwszej połowie. Kurde, nie pamiętam w takim razie mojej pierwszej bramki na GieKSie. Nie wiedziałem nawet, gdzie jest dokładnie stadion. Kumple, którzy byli za GieKSą poinstruowali mnie gdzie iść i muszę przyznać, że trafiłem bez problemu. 🙂

A jaki był Wasz pierwszy mecz na GieKSie? Dajcie znać w komentarzach!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

8 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

8 komentarzy

  1. Avatar photo

    Berol

    13 grudnia 2017 at 19:46

    Puchar UEFA 1991 0-1 z belgijskim FC Brugge

  2. Avatar photo

    Solski

    13 grudnia 2017 at 20:51

    Mój pierwszy mecz to 1 maja 1986 na śląskim i finał z Górnikiem. Miałem wtedy 11 lat i zabrałem się z osiedla z kolegami (tata kolegi był taryfiarzem i tym samochodem dojechaliśmy na stadion)
    W tamtych latach przez Ligotę ciężko było w barwach przejechać. Szalik najczęściej obwijało się wokół brzucha pod bluzą.
    A na GieKSie debiut był chyba rok później GieKSa grała z Olimpią Poznań (1:1). Pamiętam, że zabrałem ze soba kumpla (który kibicował Górnikowi Zabrze, ale na Górniku nigdy nie był na meczu) i od tamtej pory został kibicem GieKSy jeżdżącym w późniejszym okresie na większość wyjazdów po Polsce. Przemek (Ruby, Kibol) jak to czytasz to pozdrawiam (Gija)

  3. Avatar photo

    Solski

    13 grudnia 2017 at 20:53

    a 18 urodziny obchodziłem na stadionie podczas meczu GieKSy z Benficą

  4. Avatar photo

    Mecza

    14 grudnia 2017 at 08:09

    Prawdopodobnie GKS-Pogoń Szczecin w 1986. Co ciekawe najbardziej pamiętam z tego meczu Marka Leśniaka, wygraliśmy chyba 1:0. Młyn był na 5 sektorze, chyba.

  5. Avatar photo

    Maro

    14 grudnia 2017 at 21:23

    GieKSa – Znicz Pruszków 8.Sierpień.2007r. Jako młody bajtel 11 lot miołech somsiod plac w plac wzion mie na GieKSa przegrali my wtedy chyba 2:1 ale nie wynik był najważniejszy! pokochołech te barwy, tyn stadion, tyn klub.! kupiłech se szalik wtedy i Fater prziwiesił mi go nad łóżkiym i ściągołech ino na szpil. Jezdziłech już potym na kożdy prawie mecz i tak je do tera, terozki biera moigo bajtla 2.5 roku na kożdy mecz i mom nadzieja, że chyci bakcyla tak jak i jo 🙂

  6. Avatar photo

    Seth

    15 grudnia 2017 at 04:18

    1986-08-09 GKS Katowice 5-2 Legia Warszawa… Niespełna 5 latek a wydaje się jakby to było wczoraj ????????

  7. Avatar photo

    bozus78

    16 grudnia 2017 at 22:47

    Mój pierwszy mecz na GieKSie pamiętam bardzo dobrze, mialem 13 lat, graliśmy z Pogonią, zwały śniegu wokół boiska, i bramka Marka Świerczewskiego. Wygraliśmy 1-0, 4000 ludzi na stadionie.

  8. Avatar photo

    Marcin

    19 grudnia 2017 at 12:05

    Mój pierwszy to z FC Motherwell wygrany 2:0(oczywiście na blaszoku) Pamiętam, że ojcu ściemniłem, a było to w 8 klasie podstawowej, że jadę do sklepu rowerowego do Będzina :-).

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Odra Opole Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

13.04.2023 Katowice

GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)

Bramki: Jaroszek (55)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76)

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala– Błąd (86. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (86. Pietrzyk) – Bergier

Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński

Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński

Sędzia: Piotr Urban (Warszawa)

Widzów: 5467

 

     

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    Odra Opole zakończyła serię GieKSy

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Kolejne spotkanie GieKSa rozgrywała przy Bukowej, tym razem w Katowicach zjawiła się Odra Opole. Mecz przy akompaniamencie głośnego dopingu rozpoczął się o godzinie 15:00.

    Rafa Górak musiał dokonać dwóch zmian w swojej żelaznej wiosennej jedenastce. Kontuzjowanego Komora zastąpił Jaroszek, natomiast za pauzującego Kuuska pojawił się Shibata, który rozpoczął  mecz na pozycji 6, a Repka został przesunięty na stopera. Mecz od pierwszych minut nie porywał, w jednej z pierwszych akcji ucierpiał zawodnik Odry, który dłuższą chwilę był opatrywany na murawie. Co ważne każde wyjście z piłką z własnej połowy bardzo mocno ożywiało trybuny, które wierzyły, że są w stanie wpłynąć na zespół głośnym dopingiem. Pierwszy groźny strzał oddali Trójkolorowi, po rzucie rożnym głową strzelił Repka, ale prosto w bramkarza, który pewnie złapał piłkę. Arbiter po chwili użył gwizdka i wskazał na przewinienie zawodnika gospodarzy. Było to pierwsze ostrzeżenie dla Halucha. W kolejnej akcji ponownie uderzył Repka zza pola karnego, ale nad bramką. W 18. minucie groźną stratę zanotował ten sam zawodnik na lewej stronie. Po szybkiej kontrze opolanie oddali strzał, ale piłka powędrowała daleko od bramki Kudły. W 26. minucie Odra przerwała passę 12 bramek z rzędu katowiczan. Po wrzuceniu piłkę w polu karnym i zamieszaniu najbardziej zorientowany był Piroch, który wpakował piłkę w okienko bramki. GieKSa dalej starał się grać swoje. W 33. minucie ładną dla oka kombinacyjną akcję na strzał zamienił Bergier, jednak ponownie w tym spotkaniu zabrakło precyzji. Odra miała w dalszej fazie dwa groźne strzały – z jednym Kudła spokojnie sobie poradził, ale drugi wypluł przed siebie, jednak naprawił błąd, wyjmując piłkę spod nóg nabiegającego rywala. W doliczonym czasie świetną akcję na lewej stronie rozegrali katowiczanie, ale ostatecznie podanie Rogali na niecelny strzał zamienił Błąd, a był już blisko bramki rywala.

    Drugą połowę rozpoczęli ci sami zawodnicy z obu stron, trenerzy spokojnie podeszli w przerwie do korygowania swojego planu na to spotkanie. Po rzucie rożnym groźnie uderzył z ostrego kąta Repka, ale piłka nieznacznie minęła przeciwny słupek bramki. GieKSa starała się atakować, ale korzystając z prowadzenia regularnie i dość często kradli czas goście, leżąc na murawie po starciach. W 52. minucie Wasielewski doszedł do piłki na prawej stronie i dośrodkował spod końcowej linii, piłka przelobowała bramkarza, ale nie wpadła do siatki mimo dobrej rotacji. W 56. minucie po ogromnym zamieszaniu w polu karnym tym razem GieKSa zdobyła bramkę, piłka wręcz spadła pod nogi Jaroszka, a ten wpakował piłkę do siatki. Odra w drugiej połowie raczej nie zatrudniała Kudły, to katowiczanie mieli częściej piłkę pod nogą i raz po raz próbowali sforsować dobrze dysponowaną w tym dniu obronę gości. W 74. minucie po odbiorze na własnej połowie Kozubalowi piłki w dość agresywny sposób Odra wyprowadziła ten jeden atak w drugiej połowie, który doskonałym, technicznym strzałem zza pola karnego zamienił na bramkę Continella. Dwie minuty później po zagraniu na wolne pole sytuację sam na sam z ostrego kąta wykorzystał Sarmiento. Kudła popełnił błąd, był bardzo niezdecydowany przy wyjściu do piłki. Na Bukowej zapadła konsternacja po tych dwóch szybkich, mocnych ciosach. W 83. minucie Błąd, chcąc uspokoić grę, zagrał do Kudły tak, że piłka po koźle przelobowała naszego bramkarza, ale szczęśliwie nie leciała w światło bramki. Zamieszanie we własnym polu karnym w 88. minucie cudem wybronili gospodarze, których każda minuta oddalała od odrobienia dwubramkowej straty. Do końca doliczonego czasu gry żaden z zespołów nie stworzył okazji. Świetna seria GieKSy dobiegła końca.

    13.04.2023, Katowice
    GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)
    Bramki: Jaroszek (56)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76).
    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala – Błąd (87. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (87. Pietrzyk) – Bergier.
    Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński.
    Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński.
    Sędzia: Piotr Urban (Warszawa).
    Widzów: 5467.

    Kontynuuj czytanie

    Hokej

    GieKSa hokejowym wicemistrzem Polski

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Ostatnie spotkanie finałowe nie zawiodło nikogo. Obie drużyny prezentowały dojrzały hokej, o czym świadczy fakt, że w regulaminowym czasie gry nie obejrzeliśmy bramek i o tym, która drużyna została Mistrzem Polski, rozstrzygnęła dogrywka. W niej złotego gola zdobył Kaleinikovas zapewniając Re-Plast Unii Oświęcim tytuł Mistrza Polski w hokeju na lodzie.

    Świadome wagi spotkania obie drużyny od początku starały się narzucić przeciwnikowi swój styl gry, jednak dobrze w obu ekipach spisywały się formacje defensywne. W 5. minucie Kaleinikovas i Dziubiński sprawdzili dyspozycję Murraya. W odpowiedzi Kovalchuk, który rozgrywał bardzo dobre zawody, dograł do Hitosato, lecz uderzenie Japończyka obronił Lundin. Z upływem czasu częściej przy krążku utrzymywali się katowiczanie, a oświęcimianie próbowali wyprowadzać szybkie kontry. Mimo prób Maciasia, Iisakki, Pasiuta po stronie GieKSy oraz Heikkinena, Ackereda, Denyskina i Dyukova po stronie Re-Plast Unii Oświęcim bramek w pierwszej tercji nie obejrzeliśmy. Natomiast równo z syreną za grę wysokim kijem do boksu kar został odesłany Marklund.

    Drugą tercję rozpoczęliśmy od gry w osłabieniu. Pierwszą minutę dobrze się broniliśmy, ale w drugiej minucie tego osłabienia groźne strzały oddali Sadłocha i Ahopelto, które obronił Murray. Po wyrównaniu sił na lodzie mecz się wyrównał, a obie drużyny grały uważnie w defensywie. W 30. minucie na ławkę kar został odesłany Heikkinen. Podczas okresu gry w przewadze Lundina próbowali pokonać Hitosato i Monto. W ostatnich pięciu minutach drugiej tercji mecz nabrał rumieńców. Najpierw w 36. minucie Marklund trafił w słupek, a w odpowiedzi Heikkinen przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem GieKSy. Dwie minuty później Murray z kłopotami obronił strzał Ackereda. Druga tercja zakończyła się także wynikiem bezbramkowym.

    Początek trzeciej tercji należał do GieKSy, ale krążek po uderzeniach Michalskiego i Isakki minął bramkę Lundina, ale podobnie jak to było w poprzednich tercjach, z biegiem czasu mecz się wyrównał. W 50. minucie Murray obronił uderzenia Karjalajnen, Kowalówki i Sołtysa. Podobnie jak dwie poprzednie tercje, również trzecia zakończyła się wynikiem 0:0, a zatem o tytule Mistrza Polski rozstrzygnęła dogrywka.

    Dogrywkę rozpoczęliśmy od dwóch niewykorzystanych sytuacji.  Najpierw bliski pokonania Lundina był Koponen, a chiwlę później po uderzeniu Iisakki krążek minimalnie minął oświęcimską bramkę. W odpowiedzi Ackered trafił w obramowanie naszej bramki. Sytuacja ta była jeszcze sprawdzana na wideo.  W 66. minucie groźnie strzelał Ackered, a chwilę później Murray uprzedził Sadłochę, który znalazłby się w sytuacji sam na sam. O tytule Mistrza Polski zdecydowała sytuacja z68. minucie, kiedy Kaleinikovas strzałem po dalszym słupku pokonał Murraya.

    GKS Katowice – Re Plast Unia Oświęcim 0:1 (0:0, 0:0, 0:0 d. 0:1)

    0:1 Mark Kaleinikovas  (Elliot Lorraine) 66:21

    GKS Katowice: Murray, (Kieler) – Delmas, Kruczek, Bepierszcz, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Iisakka, Monto, Lehtimaki – Wanacki, Cook, Smal, Michalski, Marklund – Lebek, Chodor, Hitosato, Maciaś, Kovalchuk.

    Re-Plast Unia Oświęcim: Lundin, (Kowalówka R.) – Dyukov, Jakobsons, Sadłocha, Dziubiński, Kaleinikovas – Valtola, Uimonen, Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuska, Ackered, Kowalówka S., Lorraine, Denyskin – Noworyta, Łukawski, Wanat, Krzemień, Sołtys.

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga