Dołącz do nas

Felietony

Poprawili defensywę, czas na decyzyjność i skuteczność

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Mecz w dalekim Wejherowie dał nam kolejnych kilka informacji o nowej drużynie GKS Katowice. I pokazał nam ten zespół od trochę podobnej strony, co w spotkaniu ze Zniczem, a jednocześnie, zupełnie innej. Summa summarum trzeba jednak powiedzieć, że znad morza wracaliśmy zadowoleni i optymistycznie nastawieni, bo GKS nie tylko wygrał, ale był po prostu drużyną lepszą.

Oczywiście trzeba tu wziąć pod uwagę bardzo mizerny poziom Gryfa, zespół ten był prawdopodobnie jedną z najsłabszych ekip, z jaką mierzyliśmy się w ostatnich latach. Ale przecież pamiętać należy, że po pierwsze, my ze słabymi ekipami regularnie dostawaliśmy bęcki, a po drugie – naprawdę mamy nową drużynę i wyniki oraz jakoś gry – jeśli są dobre – są dużym powodem do zadowolenia niezależnie od klasy przeciwnika.

To, co było podobne w tej drużynie do meczu ze Zniczem, to w sumie coś absolutnie podstawowego i kluczowego. Trener Górak nazwał to „iskrą w oczach” i to najlepiej oddaje sens tego podobieństwa. Widać było, że zespół po prostu chce i zespołowi „się chce”. Starali się jak mogli, nawet mimo niepowodzeń w wielu akcjach, błędów, niewykorzystanych sytuacji. GKS grał swoją grę przez większość meczu i nawet przy stanie 2:0 dążył do strzelenia kolejnego gola. Jeśli taki poziom zaangażowania trenerowi uda się utrzymać i jeśli to będzie znak firmowy tej drużyny, to naprawdę będziemy mogli być zadowoleni, a dodatkowo – za tym przyjdą wyniki.

Oczywiście na razie za wcześnie jest, by prognozować, jak to będzie w dalszej części sezonu, bo nasze katowickie powietrze nieraz nauczyło nas, że choć początkowo wywołuje euforię, to ostatecznie okazywało się prawie zawsze zatrute. Metoda prób i błędów (czyli w tym przypadku systematyczne wymienianie kadr) za każdym razem daje nam jednak nadzieję, że to powietrze zostało oczyszczone całkowicie i tym razem już w żadnym momencie nie okaże się toksyczne, a my będziemy mogli bez obaw oddychać pełną piersią.

Szkoleniowiec zdecydował się na brak zmian w składzie, co było lekko zaskakujące, bo kilku zawodników ze Zniczem nie zaprezentowało się najlepiej. Dlatego tym bardziej cieszy, że ta sama ekipa poprawiła swój poziom. Od początku do końca meczu katowiczanie byli lepsi, stworzyli sporo sytuacji bramkowych i praktycznie nie dopuścili do tego, byśmy z czegokolwiek mogli zapamiętać… Bartosza Mrozka.

Wyglądało to całkiem dobrze, natomiast rozpatrując to szczegółowo, trzeba krytycznie podejść do kilku spraw, które co prawda w tym meczu ostatecznie nie miały znaczenia, natomiast w kolejnych spotkaniach mogą decydować o tym, że nawet grając dobrze, punkty będą nam uciekać.

Bardzo ważne jest to, że defensywa poprawiła swoją grę i tym razem nie mieliśmy poważniejszych błędów. Jakieś pojedyncze się zdarzyły, jak na przykład strata Michalskiego na kontrę w drugiej połowie, ale grunt, że zawodnik wrócił i potrafił to naprawić. Gdzieś tam przez kilkanaście minut lekko pogubił się Jędrych, nawet nie tyle w kontekście błędów, ale tak jakby nieco odcięło mu prąd i ze dwa razy nie nadążał nad rywalem. Ponadto jednak Arkadiusz gra bardzo dobrze, dodatkowo udziela się w ofensywie i nie chodzi tylko o gole (choć to jest wielki plus), co o udział w akcjach, zapoczątkowywaniu ich, wiele widzi i na przykład świetnie obsłużył Rumina, wyprowadzając go sam na sam. Ale ważne jest też, że i środek naszej pomocy nie był już taką dziurą i zarówno Gałecki, jak i Stefanowicz solidnie zapracowali, by nie było zagrożenia środkiem boiska.

Jeśli chodzi o skrzydła, to… sporo gramy skrzydłami, ale widnieją tutaj olbrzymie indywidualne rezerwy. Powiedzmy sobie szczerze, że gdyby nasi zawodnicy byli bardziej odważni, rozważni i ogarnięci, to na stadionie Gryfa moglibyśmy strzelić i pięć bramek. Mowa głównie o Kiebzaku i Rogali, którzy mieli w swoich akcjach bokiem boiska odsłonięte korytarze, wbiegali w pole karne, a potem strasznie psuli akcje, podczas, gdy wystarczyłoby tylko popatrzeć i po ziemi podać do wbiegających w szesnastkę zawodników. Na czele z akcją Kiebzaka, który wbiegł w jej obręb i mógł pytać bramkarza, czy ma mu strzelić pod poprzeczkę, obok słupka czy może obsłużyć Rumina, który strzeliłby do pustej bramki. Nasz zawodnik pogubił się i wybrał podanie w eter. Rogala również kilkukrotnie mógł zrobić z piłką coś więcej. Jeśli chodzi o Kacpra Michalskiego, to tym razem decyzję podejmował o kilka nanonsekund szybciej, ale nadal potrzebuje więcej odwagi i szybszego myślenia. Udowodnił bowiem choćby ze Zniczem, że dobrze dośrodkować jednak potrafi, a z Gryfem oddał atomowy strzał, po którym bramkarz miał na tyle problemów, że gospodarze stracili bramkę. Niech te pojedyncze sytuację dadzą obrońcy informację, że po prostu trzeba grać, a nie zastanawiać się i układać pół godziny piłkę do dośrodkowania.

Na razie wielkim problemem zespołu jest skuteczność. Ten mecz do 45. minuty śmiało kandydował do jednego z najbardziej kuriozalnych spotkań w historii GieKSy, kiedy mając kilka stuprocentowych sytuacji nie strzelamy gola, a znając naszą historię, było ryzyko klęski w drugiej połowie. Na szczęście Jędrych strzelił bramkę do szatni i katastrofy nie było. Ale sytuacje, które mieli Wroński i Rumin, a potem Jędrych (dobitka po Dejmku) po prostu muszą być wykorzystywane. Rumin niestety zaczyna irytować zmarnowanymi setkami tak, jak na początku poprzedniego sezonu, kiedy – powiedzmy sobie jasno – jeśli chodzi o wyniki meczów, miał swój spory udział w tym, że GKS nie wygrywał. Teraz zaczyna się to powtarzać i zarówno ze Zniczem, jak i z Gryfem Daniel miał setki, których na gole nie zamienił. Trudno to zrzucać tylko na umiejętności, trzeba chyba popracować nad głową.

Ale żeby nie było, że zawodnika za ten mecz tylko krytykuję, to powiem odmiennie, że bardzo mocno pokazał się z zupełnie nowej strony, w sposób zaskakujący, a jednocześnie bardzo pozytywny. Wydawało się nam, że jest to typowy napastnik, egzekutor (abstrahując od tego, że jako kat byłby pewnie nieskuteczny w swoim zawodzie). Praca, jaką wykonał w drugiej połowie, gdy cofał się do linii pomocy, grając tyłem do bramki, zastawiał się, przyjmował i odgrywał była naprawdę miła dla oka. Co prawda nie zawsze to odegranie było jeszcze skuteczne, ale widać było pracę i sens tej pracy. Dzięki takiej grze strzeliliśmy druga bramkę. Minusem jest, że jeśli nikt nie uzupełni luki w napadzie, to będzie trzeba czekać na… Rumina. Trener Górak pytany, na ile to było celowe, a na ile decyzja piłkarza dał wyraz, że jednak to drugie, choć z jego wypowiedzi na konferencji nie wynika jednoznacznie, czy przypadkiem zawodnik nie będzie tych nowych zadań przypadkiem dalej kultywował. Na razie jednak piłkarz musi dojść do siebie, po przy jednym z fauli rywali odniósł kontuzję.

Jeśli chodzi o wklejanie się do innej linii niż macierzysta, to warto jeszcze wspomnieć o Gałeckim, który w ataku GieKSy, gdy boczni obrońcy grali bardzo szeroko i do przodu, wklejał się mocno pomiędzy Dejmka i Jędrycha. Taktycznie wyglądało to bardzo dobrze.

Przy pisaniu artykułu o notach zastanawialiśmy się, jaką stałą i żelazną notę przyznać takiemu zjawisku, które nazywa się „Typowy Błąd”. Tak, żeby potem już nie musieć rozważać, na jaką ocenę zawodnik zasłużył. Bo Adrian po raz kolejny był zaangażowany, ale wielu kluczowych akcji nie miał, nie spełniał za bardzo oczekiwań, jeśli chodzi o grę, a ostatecznie strzelił ważnego gola i przyczynił się do wygranej. No, typowy Błąd.

Druga kolejka za nami, GKS wygrał w Wejherowie i pokazał się z lepszej strony, optymistycznej. Teraz – powtórzę to, co napisałem po Zniczu – ważne jest, żeby pielęgnować to, co dobre – a było tego już więcej oraz eliminować mankamenty, które nie pozwalają nam cieszyć się wcześniej z wyniku oraz zyskiwać więcej spokoju. Ale progres został wykonany – a czy będzie utrzymywany? To pokaże nam mecz z Bytovią, który na kilku płaszczyznach będzie meczem bardzo istotnym.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    Irishman

    4 sierpnia 2019 at 20:12

    Nie chcę tutaj siać jakiegoś defetyzmu, bo sam ciągle powtarzam, że nasza drużyna będzie grać z meczu na mecz lepiej.
    Ale tak jak nie wpadałem w pesymistyczne tony po Zniczu, który pokazał, że jest bardzo dobrym, poukładanym zespołem, tak tez patrzę na naszą lepszą grę także przez pryzmat bardzo słabego Gryfa.
    No i faktycznie z niecierpliwością czekam na Bytovię, która pokaże gdzie faktycznie jestesmy.

    Jeśli chodzi o Błąda, to mam wrażenie, że on gra najlepiej wtedy, kiedy nie obciąża się go jakakolwiek odpowiedzialnością. Wtedy może pokazać te swoje….. „szaleństwo” i w jakiś niekonwencjonalny sposób może strzelić na bramkę.

  2. Avatar photo

    gosciu nasz

    4 sierpnia 2019 at 23:04

    A jojuz mom dosc tego tego waszego niby publicystycznego pierdolenia na temat gry Gieksy. Wyscie som jak tyn zarzad od lat. Czas zmieniec ton chyba. Aczkolwiek kochom ta strona. Ave.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Odra Opole Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

13.04.2023 Katowice

GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)

Bramki: Jaroszek (55)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76)

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala– Błąd (86. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (86. Pietrzyk) – Bergier

Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński

Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński

Sędzia: Piotr Urban (Warszawa)

Widzów: 5467

 

     

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    Odra Opole zakończyła serię GieKSy

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Kolejne spotkanie GieKSa rozgrywała przy Bukowej, tym razem w Katowicach zjawiła się Odra Opole. Mecz przy akompaniamencie głośnego dopingu rozpoczął się o godzinie 15:00.

    Rafa Górak musiał dokonać dwóch zmian w swojej żelaznej wiosennej jedenastce. Kontuzjowanego Komora zastąpił Jaroszek, natomiast za pauzującego Kuuska pojawił się Shibata, który rozpoczął  mecz na pozycji 6, a Repka został przesunięty na stopera. Mecz od pierwszych minut nie porywał, w jednej z pierwszych akcji ucierpiał zawodnik Odry, który dłuższą chwilę był opatrywany na murawie. Co ważne każde wyjście z piłką z własnej połowy bardzo mocno ożywiało trybuny, które wierzyły, że są w stanie wpłynąć na zespół głośnym dopingiem. Pierwszy groźny strzał oddali Trójkolorowi, po rzucie rożnym głową strzelił Repka, ale prosto w bramkarza, który pewnie złapał piłkę. Arbiter po chwili użył gwizdka i wskazał na przewinienie zawodnika gospodarzy. Było to pierwsze ostrzeżenie dla Halucha. W kolejnej akcji ponownie uderzył Repka zza pola karnego, ale nad bramką. W 18. minucie groźną stratę zanotował ten sam zawodnik na lewej stronie. Po szybkiej kontrze opolanie oddali strzał, ale piłka powędrowała daleko od bramki Kudły. W 26. minucie Odra przerwała passę 12 bramek z rzędu katowiczan. Po wrzuceniu piłkę w polu karnym i zamieszaniu najbardziej zorientowany był Piroch, który wpakował piłkę w okienko bramki. GieKSa dalej starał się grać swoje. W 33. minucie ładną dla oka kombinacyjną akcję na strzał zamienił Bergier, jednak ponownie w tym spotkaniu zabrakło precyzji. Odra miała w dalszej fazie dwa groźne strzały – z jednym Kudła spokojnie sobie poradził, ale drugi wypluł przed siebie, jednak naprawił błąd, wyjmując piłkę spod nóg nabiegającego rywala. W doliczonym czasie świetną akcję na lewej stronie rozegrali katowiczanie, ale ostatecznie podanie Rogali na niecelny strzał zamienił Błąd, a był już blisko bramki rywala.

    Drugą połowę rozpoczęli ci sami zawodnicy z obu stron, trenerzy spokojnie podeszli w przerwie do korygowania swojego planu na to spotkanie. Po rzucie rożnym groźnie uderzył z ostrego kąta Repka, ale piłka nieznacznie minęła przeciwny słupek bramki. GieKSa starała się atakować, ale korzystając z prowadzenia regularnie i dość często kradli czas goście, leżąc na murawie po starciach. W 52. minucie Wasielewski doszedł do piłki na prawej stronie i dośrodkował spod końcowej linii, piłka przelobowała bramkarza, ale nie wpadła do siatki mimo dobrej rotacji. W 56. minucie po ogromnym zamieszaniu w polu karnym tym razem GieKSa zdobyła bramkę, piłka wręcz spadła pod nogi Jaroszka, a ten wpakował piłkę do siatki. Odra w drugiej połowie raczej nie zatrudniała Kudły, to katowiczanie mieli częściej piłkę pod nogą i raz po raz próbowali sforsować dobrze dysponowaną w tym dniu obronę gości. W 74. minucie po odbiorze na własnej połowie Kozubalowi piłki w dość agresywny sposób Odra wyprowadziła ten jeden atak w drugiej połowie, który doskonałym, technicznym strzałem zza pola karnego zamienił na bramkę Continella. Dwie minuty później po zagraniu na wolne pole sytuację sam na sam z ostrego kąta wykorzystał Sarmiento. Kudła popełnił błąd, był bardzo niezdecydowany przy wyjściu do piłki. Na Bukowej zapadła konsternacja po tych dwóch szybkich, mocnych ciosach. W 83. minucie Błąd, chcąc uspokoić grę, zagrał do Kudły tak, że piłka po koźle przelobowała naszego bramkarza, ale szczęśliwie nie leciała w światło bramki. Zamieszanie we własnym polu karnym w 88. minucie cudem wybronili gospodarze, których każda minuta oddalała od odrobienia dwubramkowej straty. Do końca doliczonego czasu gry żaden z zespołów nie stworzył okazji. Świetna seria GieKSy dobiegła końca.

    13.04.2023, Katowice
    GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)
    Bramki: Jaroszek (56)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76).
    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala – Błąd (87. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (87. Pietrzyk) – Bergier.
    Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński.
    Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński.
    Sędzia: Piotr Urban (Warszawa).
    Widzów: 5467.

    Kontynuuj czytanie

    Hokej

    GieKSa hokejowym wicemistrzem Polski

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Ostatnie spotkanie finałowe nie zawiodło nikogo. Obie drużyny prezentowały dojrzały hokej, o czym świadczy fakt, że w regulaminowym czasie gry nie obejrzeliśmy bramek i o tym, która drużyna została Mistrzem Polski, rozstrzygnęła dogrywka. W niej złotego gola zdobył Kaleinikovas zapewniając Re-Plast Unii Oświęcim tytuł Mistrza Polski w hokeju na lodzie.

    Świadome wagi spotkania obie drużyny od początku starały się narzucić przeciwnikowi swój styl gry, jednak dobrze w obu ekipach spisywały się formacje defensywne. W 5. minucie Kaleinikovas i Dziubiński sprawdzili dyspozycję Murraya. W odpowiedzi Kovalchuk, który rozgrywał bardzo dobre zawody, dograł do Hitosato, lecz uderzenie Japończyka obronił Lundin. Z upływem czasu częściej przy krążku utrzymywali się katowiczanie, a oświęcimianie próbowali wyprowadzać szybkie kontry. Mimo prób Maciasia, Iisakki, Pasiuta po stronie GieKSy oraz Heikkinena, Ackereda, Denyskina i Dyukova po stronie Re-Plast Unii Oświęcim bramek w pierwszej tercji nie obejrzeliśmy. Natomiast równo z syreną za grę wysokim kijem do boksu kar został odesłany Marklund.

    Drugą tercję rozpoczęliśmy od gry w osłabieniu. Pierwszą minutę dobrze się broniliśmy, ale w drugiej minucie tego osłabienia groźne strzały oddali Sadłocha i Ahopelto, które obronił Murray. Po wyrównaniu sił na lodzie mecz się wyrównał, a obie drużyny grały uważnie w defensywie. W 30. minucie na ławkę kar został odesłany Heikkinen. Podczas okresu gry w przewadze Lundina próbowali pokonać Hitosato i Monto. W ostatnich pięciu minutach drugiej tercji mecz nabrał rumieńców. Najpierw w 36. minucie Marklund trafił w słupek, a w odpowiedzi Heikkinen przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem GieKSy. Dwie minuty później Murray z kłopotami obronił strzał Ackereda. Druga tercja zakończyła się także wynikiem bezbramkowym.

    Początek trzeciej tercji należał do GieKSy, ale krążek po uderzeniach Michalskiego i Isakki minął bramkę Lundina, ale podobnie jak to było w poprzednich tercjach, z biegiem czasu mecz się wyrównał. W 50. minucie Murray obronił uderzenia Karjalajnen, Kowalówki i Sołtysa. Podobnie jak dwie poprzednie tercje, również trzecia zakończyła się wynikiem 0:0, a zatem o tytule Mistrza Polski rozstrzygnęła dogrywka.

    Dogrywkę rozpoczęliśmy od dwóch niewykorzystanych sytuacji.  Najpierw bliski pokonania Lundina był Koponen, a chiwlę później po uderzeniu Iisakki krążek minimalnie minął oświęcimską bramkę. W odpowiedzi Ackered trafił w obramowanie naszej bramki. Sytuacja ta była jeszcze sprawdzana na wideo.  W 66. minucie groźnie strzelał Ackered, a chwilę później Murray uprzedził Sadłochę, który znalazłby się w sytuacji sam na sam. O tytule Mistrza Polski zdecydowała sytuacja z68. minucie, kiedy Kaleinikovas strzałem po dalszym słupku pokonał Murraya.

    GKS Katowice – Re Plast Unia Oświęcim 0:1 (0:0, 0:0, 0:0 d. 0:1)

    0:1 Mark Kaleinikovas  (Elliot Lorraine) 66:21

    GKS Katowice: Murray, (Kieler) – Delmas, Kruczek, Bepierszcz, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Iisakka, Monto, Lehtimaki – Wanacki, Cook, Smal, Michalski, Marklund – Lebek, Chodor, Hitosato, Maciaś, Kovalchuk.

    Re-Plast Unia Oświęcim: Lundin, (Kowalówka R.) – Dyukov, Jakobsons, Sadłocha, Dziubiński, Kaleinikovas – Valtola, Uimonen, Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuska, Ackered, Kowalówka S., Lorraine, Denyskin – Noworyta, Łukawski, Wanat, Krzemień, Sołtys.

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga