W niedzielę 6 października hokeiści GKS-u Katowice zmierzyli się na własnym lodzie z KH Energą Toruń. Choć Katowiczanie wciąż nie ponieśli porażki, to do meczu przystąpili będąc jedynie pozycję wyżej w tabeli od Torunian – ma to związek z mniejszą liczbą rozegranych meczów — przypomnijmy, że nie odbył się piątkowy mecz z JKH GKS-em Jastrzębie.
Inicjatywa od pierwszego wznowienia należała do GieKSy, co poskutkowało bramką już w 2. minucie. Kamil Paszek uderzył pomiędzy parkanami Patrika Spesnego. Jednobramkowe prowadzenie oczywiście nie zadowoliło naszych hokeistów, którzy szukali kolejnych goli. Torunianie próbowali odpowiadać jedynie kontratakami, ale w 7. minucie było już 2:0. Po wrzutce spod niebieskiej krążek został strącony przez Michalskiego przed bezradnym Spesnym. Ledwo minęła kolejna minuta, a było już 3:0. Tym razem bramkarza naszych rywali pokonał Miika Franssila. Nieco groźniej pod naszą bramką zrobiło się dopiero w 10. minucie, ale podanie Bartosza Fraszki nie znalazło adresata, z kolei kilkanaście sekund później skutecznie interweniował Rahm. Druga część pierwszej tercji była już nieco bardziej wyrównana, ale Katowiczanie wciąż dosyć łatwo dochodzili do pozycji strzeleckich, jak między innymi Patryk Wajda w 15 minucie po podaniu Da Costy. Ten sam zawodnik był bliski zdobycia bramki w 18. minucie, oddał wówczas strzał z niebieskiej, a Spesny miał ograniczone pole widzenia, ale zdołał odbić krążek. Jeszcze w ostatnich kilkunastu sekundach bardzo groźne uderzenie z pierwszego krążka oddał Da Costa, ale Spesny był szybszy.
Drugą tercję ponownie lepiej rozpoczęła GieKSa, jednak w 23. minucie na ławkę kar odesłany został Paszek. Goście dopiero w ostatnich sekundach przewagi zdołali założyć zamek. Chwilę po zakończonej karze kolejną bramkę dla GieKSy mógł zdobyć Da Costa, lecz uderzył prosto w bramkarza. W 28. minucie tym razem to GieKSa otrzymała okazję do gry w przewadze, a karę otrzymał Sergushkin. Spesny, który słabo wszedł w ten mecz, tym razem kilkukrotnie interweniował bez zarzutu. GKS oddawał sporo strzałów, ale brakowało w nich nieco więcej precyzji, jednak skoro prowadziliśmy już 3:0, to nie można było narzekać. Od czasu do czasu Robin Rahm również musiał się nieco bardziej wysilić. W ostatnich sekundach tercji nieco zagotowało się pod naszą bramką, ale ostatecznie w tej części meczu nie oglądaliśmy żadnych goli i po 40 minutach dalej prowadziliśmy 3:0.
Trzecia tercja była jeszcze bardziej wyrównana. Obu drużynom zależało na posiadaniu inicjatywy, pamiętały jednak także o defensywie, przez co mało było czystych sytuacji strzeleckich. Oczywiście z uwagi na wynik to Toruń był nieco bardziej nastawiony ofensywnie. Cały czas bardzo solidnie spisywał się Rahm, który nie dawał możliwości dobitek. Z minuty na minutę hokeiści GieKSy coraz bardziej skupiali się na obronie korzystnego wyniku, nie było jednak mowy o żadnej obronie Częstochowy, ponieważ często naciskaliśmy na rywala już w jego tercji defensywnej oraz w strefie neutralnej. Dopiero w 57. minucie Torunianie zdołali pokonać naszego bramkarza. Dokonał tego były zawodnik GieKSy Jakub Jaworski. Na 2,5 minuty przed końcem trzeciej tercji na ławkę kar sędziowie odesłali Martina Cakajika za trzymanie. Dopiero na ostatnie 30 sekund przewagi do boksu zjechał Spesny. Mimo gry 6 na 4 nie potrafili stworzyć żadnej groźniejszej sytuacji. Spesny powrócił do bramki na ostatnie 15 sekund meczu, który zakończył się zwycięstwem GieKSy 3:1.
Po meczu powiedzieli:
Bartosz Fraszko (Kapitan KH Energa Toruń) – Podobnie jak w meczu z Tychami przespaliśmy pierwszą tercję spotkania, a z tak klasową drużyną, jak GieKSa nie da się wygrać, grając dobrze przez jedną tercję meczu. Najważniejsze, że w trzeciej tercji pokazaliśmy charakter i zagraliśmy, tak jak potrafimy. Przyjechaliśmy tu wygrać, a naszą grą w trzeciej tercji udowodniliśmy, że w lidze potrafimy wygrać z każdym. Sam chciałem zagrać jak najlepiej, a GieKSie mogę podziękować za dwa lata gry w Katowicach.
Kamil Paszek (napastnik GKS Katowice) – W drugiej i trzeciej tercji powinniśmy zagrać tak, jak w pierwszej stwarzając sytuacje bramkowe i zakończyć mecz zdobywając kolejne bramki i zamknąć spotkanie. Niestety nie strzeliliśmy i do końcowej syreny musieliśmy walczyć o 3 punkty w tym meczu. Fajnie, że chłopaki wybronili osłabienie w końcówce, a teraz myślimy już o kolejnym spotkaniu we wtorek w Gdańsku.
GKS Katowice – KH Energa Toruń 3:1 (3:0, 0:0, 0:1)
1:0 Kamil Paszek (Oula Uski, Oskar Jaśkiewicz) 1:42
2:0 Mateusz Michalski (Jusso Salmi, Oskar Jaśkiewicz) 6:37
3:0 Miika Franssila (Filip Starzyński, Patryk Krężołek) 7:46
3:1 Jakub Jaworski (Yegor Feofanov, Daniel Minge) 56:08
Strzały: 33 – 25
GKS Katowice: Rahm (Kieler) – Cakajik, Devecka, Da Costa, Pasiut, Kolusz – Franssila, Wajda, Lahde, Makkonen, Michalski – Salmi, Jaśkiewicz, Paszek, Uski, Cimzar – Tomasik, Mularczyk, Starzyński, Krężołek
KH Energa Toruń: Spesny (Bojanowski) – Shkodenko, Kozlov, Sokolov, Fraszko, Kalinowski – Yeryomenko, Gazda, Pzdnyakov, Sadretdinov, Sergushkin, Zieliński, Jaworski Adrian, Volzhankin, Feofanov, Minger – Smirnov, Skólmowski, Dołęga, Jaworski Jakub, Olszewski
Najnowsze komentarze