Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Multisekcyjny przegląd mediów: GieKSa znowu razi nieskutecznością i przegrywa z Jastrzębiem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Piłkarze w minionym tygodniu rozegrali dwa spotkania: oba z drużyną Stali Stalowa Wola. W środę w ramach rozgrywek Pucharu Polski (GieKSa odpadła po serii rzutów karnych ) oraz w sobotę, w ramach rozgrywek II ligi. W lidze GKS wygrał 2:1 (0:0). Prasówkę o tych meczach znajdziecie tutaj i tutaj.

W ekstralidze kobiet trwa przerwa reprezentacyjna: drużyna przygotowuje się do spotkania z Hiszpanią w ramach eliminacji mistrzostw Europy. Do składu reprezentacji została powołana Joanna Olszewska z GieKSy.

Siatkarze rozegrali w ubiegłym tygodniu dwa spotkania PlusLigi: na wyjeździe ze Skrą Bełchatów i w Katowicach z Treflem Sopot. Niestety oba mecze GieKSa przegrała po tie-breaku 2:3.

Hokeiści rozegrali trzy spotkania: we wtorek przegrali na wyjeździe z Podhalem 1:6 (0:1, 0:3, 1:2). W sobotę i niedzielę drużyna rozegrała spotkania z ekipą JKH GKS-u Jastrzębie. W sobotnim spotkaniu nasi hokeiści przegrali 0:2 (0:0, 0:0, 0:2), w niedzielnym, niestety również 2:3 (0:1, 0:0, 2:2). Mecze z Jastrzębiem miały podwójne znaczenie gdyż grano o ligowe punkty oraz o awans do finału Pucharu Wyszechradzkiego.

 

PIŁKA NOŻNA

sportdziennik.pl – GKS Katowice. Chłodne podejście

Nie ma w nas zadry ani chęci rewanżu za puchar – mówi Grzegorz Janiszewski, obrońca GKS-u Katowice, przed drugim w tym tygodniu meczem ze Stalą Stalowa Wola.

[…] W katowickich barwach wystąpił dotąd 6-krotnie. Ma z kim walczyć o skład, bo Jędrych czy Dejmek to przecież stoperzy z przeszłością w ekstraklasie.

– Po to przyszedłem do GKS-u, by rywalizować z takimi piłkarzami, środkowymi obrońcami tego pokroju, mającymi duże doświadczenie. Chcę się od nich uczyć. Na razie tę jesień oceniam na plus. Wszystko układa się tak, jak chciałem. Wiadomo, że w meczach, w których zagrałem, pojawiały się błędy; zarówno drużynowe, jak i indywidualne. Nie ustrzegłem się ich i zdaję sobie z tego sprawę, ale nie mam też do siebie żadnego żalu. To bardzo fajne, że jesteśmy zespołem, w którym każdy czuje się potrzebny. Nikt nie obraża się, że jest rezerwowym, a walczy o miejsce w składzie. Najważniejsze, że jak na razie dobrze nam idzie. To przyjemne dla wszystkich, zarówno tych grających więcej, jak i mniej – przekonuje obrońca GieKSy.

 

sportslaski.pl – Skrzydłowy śrubuje w „GieKSie” życiówkę. „Zawsze to może wyglądać jeszcze lepiej”

[…] W rozmowie z naszym portalem Szymon Kiebzak, uznawany za jeden z kluczowych elementów drugoligowca przyznaje m.in. co przekonało go do przyjęcia oferty GKS-u, czy pobyt w Katowicach uznaje za szkołę życia oraz jakie jest jego najbardziej traumatyczne przeżycie w dotychczasowej karierze.

[…] Często wspominasz o bardzo dużym potencjale drużyny. Ale co przede wszystkim uznałbyś za najmocniejszą stronę obecnej „GieKSy”?

Na pewno naszym atutem jest cierpliwość w dążeniu do celu i chęć wygrywania każdego spotkania. Dodatkowo na każdym treningu bardzo ciężko pracujemy i jest spora rywalizacja o wyjściowy skład. Ale to dobrze dla każdego z nas, bo jest to motywacją do dalszego rozwoju i podążania do przodu. Mamy bardzo szeroką kadrę, a jeżeli któryś z piłkarzy wypada z gry bądź po prostu schodzi z boiska, zmiennicy są w stanie dać odpowiednią jakość. I dzięki połączeniu tego wszystkiego, jesteśmy w stanie osiągać obecne wyniki. 

[…] Skupiając się teraz na Tobie – od momentu transferu wystąpiłeś w barwach GKS-u we wszystkich spotkaniach sezonu. Przed przyjściem na Bukową właśnie te regularne występy były dla Ciebie celem podstawowym?

Tak, przede wszystkim chciałem regularnie grać. Wiedziałem jaką osobą jest trener Rafał Górak i do tego widziałem, że przy Bukowej tworzy się coś naprawdę ciekawego – fajny projekt. Otrzymaną ofertę przeanalizowałem wraz ze swoim menedżerem i jeszcze z tego co wiem, dyrektor sportowy Robert Góralczyk rozmawiał na ten temat z Michałem Probierzem. Ostatecznie podjąłem decyzję, że przejście do GKS-u będzie najlepszą możliwością dla kontynuowania mojej kariery. Po czasie uważam, że to był słuszny wybór. Cieszę się na jakich ludzi tutaj trafiłem, a za dane mi zaufanie staram się odpłacać w postaci zdobywanych goli oraz zaliczanych asyst. 

[…] GKS jest dla Ciebie pierwszym klubem w karierze poza Twoją rodzinną Małopolską. Przyjazd tutaj traktowałeś jako małą szkołę życia? 

Na pewno jest to dla mnie całkowicie nowe przeżycie. Wcześniej faktycznie grałem tylko w małopolskich klubach – Gościbii Sułkowice, Cracovii i Garbarni, gdzie właściwie na każdy trening dojeżdżałem od siebie z domu. Teraz mieszkam już jednak w Katowicach ze swoją narzeczoną i naprawdę bardzo fajnie się tu czuje. Proces aklimatyzacyjny przeszedł w moim przypadku bardzo szybko. Wszystko tutaj na razie układa się dobrze i oby tak było dalej.

Na razie trafiłeś do GKS-u na roczne wypożyczenie z Cracovii. Zaczynasz już jednak powoli zastanawiać nad swoją przyszłością i ewentualnym powrotem do Krakowa? 

W tym momencie o tym nie myślę. Liczy się tylko GKS i nie skupiam się na tym, co ewentualnie może się wydarzyć. Na razie dążę do realizacji celów, które ustaliłem sobie przed przyjściem do Katowic. 

Ale dla zawodnika, który lwią część swojej kariery spędził właśnie przy Kałuży, możliwość zagrania w Ekstraklasie w barwach „Pasów” można by było uznać za pewne spełnienie marzenia. 

Byłoby to dla mnie wielkie przeżycie, ale nie chce specjalnie za daleko wybiegać w przyszłość. Do wszystkiego podchodzę w ten sposób, że jak będzie mi dopisywało zdrowie to wszystko powinno być super.

 

SIATKÓWKA

plusliga.pl – Środa z PlusLigą: PGE Skra Bełchatów – GKS Katowice 3:2

[…] Początek pierwszego seta był bardzo wyrównany, a gdy tylko Grzegorz Łomacz miał dobre przyjęcie, a miał często, to wykorzystywał swoich środkowych, czyli Karola Kłosa i Jakuba Kochanowskiego. Z czasem to jednak katowiczanie zaczęli być skuteczniejsi, a przy stanie 10:12 trener Gogol poprosił o czas. Doskonałe przyjęcie GKS, które umożliwiało skuteczny atak, przyczyniło się do zwycięstwa przyjezdnych 25:19.
Drugi set był jeszcze bardziej wyrównany, bo bój toczył się do samego końca. Z dobrej strony pokazywał się Mariusz Wlazły, kapitan PGE Skry, który był skuteczny szczególnie na kontrach i seryjnie zdobywał punkty. Nieco słabszy dzień miał Milad Ebadipour, ale PGE Skra ponownie udowodniła, że ma szeroką ławkę – Irańczyka zastąpił Milan Katić i PGE Skra utrzymała koncentrację w końcówce. Wygrała 26:24 i wyrównała stan meczu!
Zawodnicy z Katowic wciąż prezentowali wysoką jakość w przyjęciu, co przekładało się na solidne rozegranie i skuteczny atak. Choć PGE Skra starała się wywrzeć presję zagrywką, to nie bardzo to gospodarzom wychodziło. Jeśli chodzi o atak, to w bełchatowskim zespole dobrze prezentował się Artur Szalpuk i wciąż brylował Wlazły. Tym razem to jednak katowiczanie okazali się lepsi i wiadomo było, że dzięki zwycięstwu w tej partii wywiozą z Bełchatowa co najmniej punkt.
Czwarty set układał się po myśli bełchatowian, którzy wreszcie uruchomili swój blok (Grzegorz Łomacz i Karol Kłos), a błędy popełniali też zawodnicy GKS. PGE Skra osiągnęła wysoką przewagę, bo po asie serwisowym Kochanowskiego było już 12:5. Wtedy w grze bełchatowian coś się zacięło… Zaczęli tracić przewagę, a w pewnym momencie zrobiło się 13:11. Potem było już tylko lepiej – w ataku szaleli Wlazły i Szalpuk, a wtórowali im środkowi, czyli Kłos i Kochanowski. Efekt? Zwycięstwo 25:19 i tie-break!
W piątym, decydującym secie, od początku PGE Skra narzuciła swoje tempo. Punktowali zarówno Kłos, Szalpuk, jak i Kochanowski.  Katowiczanie nie powiedzieli jednak ostatniego słowa i wciąż walczyli i co najważniejsze skutecznie. Doprowadzili do stanu 11:11 i końcówka była naprawdę gorąca. Siatkarze PGE Skry nie zawiedli jednak swoich kibiców i zwyciężyli 16:14, a w całym meczu 3:2.

PGE Skra Bełchatów-GKS Katowice 3:2 (19:25, 26:24, 22:25, 25:19, 16:14)

 

siatka.org – PL: Podział punktów w Katowicach. Trefl Gdańsk zwycięski

Kibice z pewnością nie mogą narzekać na nudę. W 3. kolejce PlusLigi doszło do kolejnego podziału punktów. Tym razem do końca o zwycięstwo walczyli siatkarze GKS-u Katowice oraz Trefla Gdańsk. Zwycięsko ze starcia w stolicy Śląska wyszli siatkarze prowadzeni przez Michała Winiarskiego.

Początek spotkania miał niezwykle wyrównany przebieg. Gra toczyła się punkt za punkt i żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie przewagi.

[…] As serwisowy Rafała Szymury zmniejszył nieco straty, ale kiwka Pawła Halaby nie została obroniona i ponownie gdańszczanie uzyskali trzy punkty różnicy. Gospodarze próbowali ją zmniejszyć, ale za każdym razem przewaga ta powracała. Po zagraniu Jakuba Jarosza zrobiło się 22:23 i trener Michał Winiarski poprosił o przerwę. Zaraz po niej jego siatkarze zrobili przejście i utrzymali prowadzenie do końca. Skuteczne uderzenie Halaby z lewego skrzydła dało jego drużynie zwycięstwo w premierowej odsłonie spotkania 25:23.

Początek drugiej partii należał do miejscowych. Po wygraniu walki na siatce przez Adriana Buchowskiego oraz skończeniu kontry przez tego zawodnika zrobiło się 5:2. Dodatkowo blok Jakuba Jarosza na Pawle Halabie oraz atak z szóstej strefy Rafała Szymury zwiększyły prowadzenie katowiczan do pięciu ,,oczek”.

[…] Błędy własne gospodarzy pozwoliły zawodnikom Trefla nawiązać kontakt punktowy, ale kiedy kilka akcji później Paweł Halaba zaatakował w antenkę, różnica ponownie wynosiła trzy punkty (18:15). Do końca drugiego seta nic się już nie zmieniło. Wprawdzie gdańszczanie mieli jeszcze szansę na odrobienie strat, ale nie potrafili wykorzystać nadarzających się kontr. Kiedy Szymura trafił w pomarańczowe, jego drużyna miała aż cztery piłki setowe. Skończyli drugą, a dokładnie Szymura, który zagraniem po ciasnym skosie dał katowickiej drużynie wyrównanie w całym meczu.

Trzeci set od początku przypominał pierwszy. Punkty były zdobywane naprzemiennie, drużyny nie mogły wypracować sobie choćby dwupunktowego prowadzenia, które zmieniało się kilkukrotnie. Dopiero obicie rąk blokujących przez Jana Firleja dało miejscowym dwa punkty przewagi i utrzymywała się ona do stanu 12:12. Wtedy to Ruben Schott zahaczył o dłonie Jakuba Jarosza, czym doprowadził do wyrównania. Kibice zgromadzeni w hali w Szopienicach oglądali ciekawy i wyrównany pojedynek, w którym przewidzieć zwycięzcę było niezwykle trudno.

[…] Końcówka trzeciej partii przyniosła sporo emocji. Kiedy Kevin Sasak zatrzymał pojedynczym blokiem Szymurę, wydawało się, że goście zdołają rozstrzygnąć ją na swoją korzyść. Siatkarze GKS-u walczyli do końca i doprowadzili do gry na przewagi. W ostatnich piłkach nie do zatrzymania był Bartosz Filipiak i to w dużej mierze dzięki niemu ,,gdańskie lwy” ostatecznie rozstrzygnęły ją na swoją korzyść (27:25).

Z każdą rozegraną akcją poziom zaangażowania zawodników obu ekip wzrastał, co przekładało się na bardzo dobre spotkanie. Gdy po jednej z dłuższych wymian pomylił się Bartosz Filipiak, a dodatkowo w kontrze trafił Adrian Buchowski na tablicy wyników było 9:6. To właśnie dzięki błędom własnym zawodnicy Trefla tracili dystans do przeciwników.

[…] Po zatrzymaniu pojedynczym blokiem Szymona Jakubiszaka jeszcze wzrosła (22:15). Zawodnik ten miał ogromne problemy, aby przedrzeć się przez ręce blokujących także w kolejnej wymianie. Dzieła dopełnił Jan Nowakowski, którego ,,czapa” zakończyła czwartego seta, doprowadzając tym samym do piątej partii.

Lepiej w nią weszli zawodnicy Trefla. Świetna gra w bloku sprawiła, że objęli prowadzenie 4:1, zatrzymując najpierw Jakuba Jarosza, a zaraz potem Adriana Buchowskiego. Katowiczanie szybko odpowiedzieli tym samym, dzięki czemu nawiązali kontakt punktowy (3:4), a po skończeniu przechodzącej piłki przez Emanuela Kohuta doprowadzili do remisu. Przy zmianie stron już prowadzili, gdyż Paweł Halaba zerwał atak. Na ponowne prowadzenie wyszli gdańszczanie po wykorzystaniu kontry przez Rubena Schotta. Kiedy Rafał Szymura nie trafił w pomarańczowe, a Marcin Janusz posłał asa serwisowego, sytuacja przyjezdnych stawała się wyśmienita (11:8). Przewagi nie oddali do końca i po pewnym uderzeniu Bartosza Filipiaka zwyciężyli w tie-breaku do 11, a w całym spotkaniu 3:2.

GKS Katowice – Trefl Gdańsk 2:3 (23:25, 25:21, 25:27, 25:15, 11:15)

 

HOKEJ NA LODZIE

hokej.net – Halny na polskich lodowiskach przebiera na sile!

[…] We wtorkowej 17 kolejce „Szarotki” odniosły już siódmą z rzędu wygraną, ogrywając w świetnym stylu na własnym lodowisku drużynę GKS Katowice. Aż pięć bramek gospodarze zdobyli w przewadze.
Pierwsza tercja dobra z obu stron. Gola cieszyli się w niej jednak tylko nowotarżanie, którzy w 4 min wykorzystali swoją jedyną w tej odsłonie grę w liczebnej przewadze. Akcję rozprowadził Alexander Pettersson, dograł przed bramkę do Richarda Jenčíka, a ten uderzył pierwszego na tyle mocno i precyzyjnie, że Robin Rahm w bramce Katowic nie zdążył zareagować.
Gra w liczebnej przewadze okazała się także kluczowa w tercji drugiej. Nowotarżanie w taki właśnie sposób zdobyli kolejne trzy gole, wykazując się 100 procentową (!) skutecznością w tym elemencie.

[…] W trzeciej tercji katowiczanie jeszcze podjęli próbę pościgu za Podhalem. Zyskali sporą optyczną przewagę, ale długo wymiernych efektów z tego nie mieli. Równo 7 minut przed końcem szkoleniowiec gości zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza i wtedy do bramki Podhala trafił po solowej akcji Teddy Da Costa. Zapędy katowiczan ostudził jednak szybko Dziubiński,który po przechwycie krążka umieścił go w pustej już bramce. Wygraną gospodarzy na 5 sekund przed syreną końcową przypieczętował Tomas Franek. I znów w tej sytuacji nowotarżanie wykorzystali grę w liczebnej przewadze.

 

Zaległości nadrobione. Jastrzębie lepsze od „GieKSy”

W zaległym meczu z 7. kolejki Polskiej Hokej Ligi hokeiści JKH GKS Jastrzębie pokonali GKS Katowice 2:0. Zwycięskiego gola zdobył Radosław Sawicki a czyste konto zachował Ondrej Raszka, który obronił wszystkie 32 strzały. Mecz był także rozgrywany jako pierwszy półfinał Pucharu Wyszehradzkiego.

Już pierwsza tercja pokazała, że żadna z drużyn nie ma zamiaru odstawiać kija. Spotkanie toczone było w bardzo szybkim tempie i naprawdę mogło się podobać. W połowie premierowej odsłony zarysowała się przewaga gospodarzy, którą podopieczni Roberta Kalabera udokumentowali groźnymi strzałami Radosława Nalewajki, Kamila Wałęgi i Dominika Jarosza, którzy sprawdzili formę Robina Rahma. W końcówce tej partii goście „odgryźli się” dogodną sytuacją Jaakko Turtiainena, którą wybronił Ondrej Raszka.
W drugiej odsłonie więcej z gry mieli katowiczanie, ale wynikało to głównie z kar nałożonych na zespół gospodarzy. Gdy na ławce kar przebywali Patryk Matusik i Tomasz Kulas goście szybko zakładali zamek, ale nie potrafili znaleźć sposobu na Raszkę, który wygrał pojedynki z Miiką Franssilą i Filipem Starzyńskim. W 40. minucie jastrzębianie mieli szansę na odpowiedź, ale Jesse Rohtla i Martin Kasperlik nie zdołali pokonać Rahma.
W trzeciej tercji stroną zdecydowanie lepszą był JKH GKS Jastrzębie. W 41. minucie przy grze w pięciu na czterech Maciej Urbanowicz był bliski pokonania Rahma, mając odsłoniętą drogę do bramki. Niebawem potężnymi strzałami z dystansu Szweda niepokoili kolejno Jesse Rohtla i Henrich Jabornik. Napór przyniósł skutek w 43. minucie, gdy krążek szczęśliwie znalazł drogę do bramki po strzale z bliska Radosława Sawickiego. W 51. minucie gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie, ale najpierw szarżującego Martina Kasperlika nieprzepisowo zatrzymał Patryk Wajda, a następnie w konsekwencji tej sytuacji rzutu karnego nie wykorzystał Artem Iossafov. W 55. minucie mogło być 2:0, jednak Kamilowi Wałędze i Janowi Sołtysowi zabrakło nieco zdecydowania w sytuacji praktycznie sam na sam z Rahmem.

 

infokatowice.pl – GieKSa znowu razi nieskutecznością i przegrywa z Jastrzębiem

[…] Przez większość część spotkania obie drużyny toczyły szybki, wyrównany pojedynek, z dużą ilością sytuacji podbramkowych. Katowiczanie, podobnie jak w większości poprzednich meczów tego sezonu, długo razili jednak nieskutecznością. Goście za to już w pierwszej tercji wyszli na prowadzenie po trafieniu Sawickiego, który po trzech latach gry w Katowicach, tuż przed sezonem przeszedł do Jastrzębia. W trzeciej tercji przyjezdni dołożyli kolejne dwa gole i po 48 minutach było już 0:3.

W 51 min. w okresie gry w przewadze GieKSa w końcu pokonała Raszkę, a strzelcem bramki został Makkonen. Ten gol dodał skrzydeł podopiecznym trenera Risto Dufvy, którzy w ostatnich 9 minutach praktycznie nie schodzili z tercji obronnej przeciwnika. W 59 min. Lahde zdobył kontaktowego gola, ale na wyrównanie zabrakło już czasu i ostatecznie GieKSa przegrała z GKS-em Jastrzębie 2:3, nie tylko tracą punkty w lidze, ale równocześnie odpadając w półfinale Pucharu Wyszechradzkiego.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga