Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Media o GieKSie: Szczęśliwy „Spodek” dla GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Na pierwszy plan w doniesieniach medialnych, w dalszym ciągu wysuwa się sprawa stadionu, pojawiają się nowe komentarze zaistniałej sytuacji.

Siatkarze rozegrali w minionym tygodniu jedno spotkanie ligowe, wygrywając w spodku z Aluron Virtu CMC Zawiercie 3:1. Następny mecz siatkarze rozegrają na wyjeździe, czwartego stycznia, z Ślepsk Malow Suwałki.

Hokeiści w PHL rozegrali dwa spotkania. W piątek, drużyna wygrała w Satelicie z Zagłębiem Sosnowiec 3:1, wczoraj niestety, przegrała w Tychach z GKS-em 1:2.

 

PIŁKA NOŻNA

tylkokobiecyfutbol.pl – Certyfikacja … złote gwiazdki po kobiecemu

Na początku zapowiadała się iście piłkarski przewrót. W pierwszych wersjach wymagań w programie certyfikacji szkółek były punkty, które mówiły o posiadaniu kobiecej drużyny. Niestety szybko jednak się z tego pomysłu wycofano. Przedostało się jednak parę wyjątków od reguły.

Dwanaście szkółek spośród stu siedemnastu posiada kobiece zespoły na poziomie przynajmniej ligowym. Spośród ekstraligowych ekip to tylko SMS Łódź i GieKSa Katowice.

[…] Program Certyfikacji PZPN dla szkółek piłkarskich to projekt skierowany do podmiotów prowadzących szkolenie dzieci. Jego ideą jest wyznaczanie standardów pracy z młodymi zawodnikami, pomoc w ich szkoleniu, dofinansowanie oraz weryfikacja szkółek. Oprócz złotych gwiazdek przyznano także srebrne i brązowe. Certyfikaty będą obowiązywać do czerwca 2021 roku, przez cały ten okres kluby mają być pod stałą kontrolą PZPN.

Złote gwiazdki PZPN po ‚kobiecemu’:

MUKS Warta Gorzów Wlkp

Stilon Gorzów Wlkp

UKS SMS Łódź

Resovia Rzeszów

Akademia Piłkarska LG Gdańsk

BTS Rekord Bielsko-Biała

GKS Gieksa Katowice S.A.

GKS Rozbark Bytom

KS Skra Częstochowa S.A.

KS Polonia Środa Wlkp

TP Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp.

KS Grom Wolsztyn

 

2×45.pl – Po co ściągać szrot z zagranicy, skoro w II lidze są ciekawi zawodnicy? TOP 10 zawodników, którzy zasługują na transfer wyżej

Bardzo często nasze kluby – mówiąc kolokwialnie – olewają niższe ligi i wolą ściągać zagraniczny szrot. Jesienią na boiskach drugiej ligi nie brakowało zawodników, którzy swoją grą zasługują na transfer do wyższej ligi.

[…] Bartosz Mrozek (GKS Katowice) – młody bramkarz w tej rundzie spisywał się bardzo dobrze w bramce GKS-u Katowice. Jest wypożyczony z Lecha Poznań, więc prędzej czy później zapewne zadebiutuje w bramce „Kolejorza”. Już kilka tygodni temu mówiło się, że poznaniacy mogą skrócić wypożyczenie i ściągnąć swojego golkipera.

 

sportdziennik.com – Mikołaj Machulik: Nie można pędzić bez kontroli

Rozmowa z Mikołajem Machulikiem, prezesem katowickiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich, o budowie kompleksu sportowego w Katowicach

Czy możliwe jest wybudowanie 15-tysięcznego stadionu, 3-tysięcznej hali, sześciu boisk treningowych oraz infrastruktury drogowej za 185 milionów złotych?
Mikołaj MACHULIK: – W optymalnych okolicznościach można tak przyjąć. Wiele zależy od przyjętych rozwiązań projektowych oraz czynników zewnętrznych. Na etapie przygotowania konkursu, nie wszystkie uwarunkowania są możliwe do przewidzenia.

Czyli maksymalny kosztorys katowickiego kompleksu sportowego, na który powołuje się miasto w sporze z projektującą te obiekty firmą RS Architekci, to coś przystającego do rzeczywistości?
Mikołaj MACHULIK: – To wszystko są szacunki. Miasto musi ze swojej strony znaleźć budżetowanie na inwestycję i sprawdzić, czy da się ją wykonać w określonej kwocie. My jako Stowarzyszenie Architektów Polskich stwierdzamy to dość ogólnie, na podstawie doświadczenia z różnych innych konkursów na koncepcję czy stadionów, jakie wybudowano w Polsce w ostatnim czasie. Również uczestnicy konkursu, w tym doświadczeni w projektowaniu obiektów sportowych, nie zgłaszali uwag w zakresie kosztów realizacji, które zgodnie z prawem zamówień publicznych należy podać w konkursie. Bywa, że czasem takie uwagi uczestników padają w pytaniach składanych w procedurze konkursowej, choć ostatnio coraz rzadziej.

[…] Czy w szacunkowym kosztorysie zakładanym na etapie „przedprojektowym”, czyli konkursu na koncepcję architektoniczną stadionu, nie powinno się uwzględniać tych zmiennych? I zatem kwota 185 milionów w odniesieniu do katowickiego kompleksu sportowego była po prostu zbyt niska?
Mikołaj MACHULIK: – Zarówno projektanci, inwestorzy, jak i my jako organizator wykonawczy konkursu, jesteśmy wtłoczeni w ramy polskiego prawa zamówień publicznych. Dobrze wiemy, jak mało jest elastyczne i jak mało odporne na uwarunkowania zewnętrzne. Trudno przykładowo przewidzieć, że rząd podniesie minimalną płacę, a wzrost cen na rynku budowlanym – na przestrzeni 1,5 roku – wyniesie nawet 30 procent.

[…] RS Architekci przedstawili kosztorys załączony do projektu w wysokości nie 185, a około 398 milionów złotych. Słysząc o tym, był pan zdziwiony?
Mikołaj MACHULIK: – Odpowiedzieliśmy miastu, że jesteśmy równie mocno co ono zaskoczeni kwotą kosztorysową. Trudno się do tego odnieść, bo nie mamy wglądu do dokumentacji. Być może cząstkowe wzrosty powodują przyjęte rozwiązania projektowe, materiałowe, różne inne czynniki, związane z gruntami, drogami, ale też zmieniające się standardy federacji sportowych. Tego nie jesteśmy w stanie ocenić bez szczegółowej analizy. Z pewnością przy tak dużej inwestycji, cały proces projektowy powinien podlegać etapowej weryfikacji.

[…] Jak skomentuje pan tę wcześniejszą „excelowską” pomyłkę projektantów kompleksu sportowego? Tłumaczyli, że w przedstawionym miastu kosztorysie zamiast 398 milionów pierwotnie pojawiła się kwota 561 milonów, bo źle postawiono przecinek przy wycenie posadzek.
Mikołaj MACHULIK: – Moja pierwsza uwaga podczas rozmów z miastem była taka, by podeszło do sytuacji spokojnie. Powinno sprawdzić, zweryfikować, czy nie doszło do jakiejś pomyłki „księgowej”, pisarskiej. Inna rzecz, że kosztorys przedstawiany przez projektantów też musi być przez nich zweryfikowany. Nie powinno się go wydawać tuż po otrzymaniu. Najwyraźniej kolegom zabrakło czasu, by sprawdzić… Zresztą, miastu chyba też.

[…] Czy często zdarzają się spory między inwestorem a projektantem podobne do tych, które teraz mają miejsce w Katowicach?
Mikołaj MACHULIK: – Często, bo gminy przyjmują na inwestycje zbyt niskie budżety. Powtórzę, że proces projektowy powinien być kontrolowany pod kątem kosztów. Tego nie da się zrobić, jeśli projektant zrobi jeden kosztorys na końcu zamiast sporządzić wcześniej dwa czy nawet trzy „przybliżające”.

[…] Jaką widzi pan przyszłość przed tą inwestycją, wokół której zrobiła się burza medialna, a ze strony miasta oraz projektanta padło wiele gorzkich słów?
Mikołaj MACHULIK: – Ta cała sprawa wynikła prawdopodobnie z braku dostatecznej komunikacji między miastem a projektantami. Raz jeszcze podkreślę, że przy tak dużej inwestycji cały proces projektowy powinien być kontrolowany, monitorowany przez inwestora.

 

Stadion GieKSy. Miasto jest zdeterminowane

Katowiccy radni wyrazili zgodę na zaciągnięcie kredytu, z którego ma być współfinansowana budowa stadionu i reszta kompleksu sportowego, ale zasypali też prezydentów wieloma pytaniami. – Być może będziemy w sporze prawnym z projektantem – przyznał wiceprezydent Bogumił Sobula.

W poniedziałek, 9 grudnia, wezwaliśmy wykonawcę do poprawienia przedłożonej dokumentacji w wynikającym z umowy terminie 21 dni, by była zgodna z regulaminem konkursu na koncepcję urbanistyczno-architektoniczną kompleksu sportowego stadionu miejskiego. Po dziesięciu dniach nie otrzymaliśmy odpowiedzi – powiedział Bogumił Sobula, wiceprezydent Katowic, na sesji rady miasta, podczas której radni przez kilkadziesiąt minut dyskutowali o tej bardzo ważnej inwestycji i związanej z nią sporem z projektantem, firmą RS Architekci z Rudy Śląskiej.

[…] Jak ujawnił Bogumił Sobula, cena projektu (której miasto jeszcze nie uregulowało, nie przyjmując go) w umowie z RS Architekci wynosi 7,0848 mln zł. Ta umowa została podpisana 28 września 2018 roku, miała być realizowana przez okres 14 miesięcy, a jej ostatni etap to przedstawienie kosztorysu inwestorskiego.

– W ciągu tych 14 miesięcy miasto i wykonawca utrzymywali stały kontakt roboczy. Odbyło się osiem spotkań koordynacyjnych, dotyczących całości zadań związanych z projektowaniem. Na żadnym z nich projektant nie zgłosił zagrożenia wzrostu kosztów inwestycji. Po tych 14 miesiącach, 28 listopada, projektant przekazał całość dokumentacji wraz z kosztorysami dla poszczególnych branż i części inwestycji. Te kosztorysy nie były zsumowane. 2 grudnia Wydział Inwestycji Urzędu Miasta Katowice dokonał zsumowania. Otrzymano kwotę 561 milionów 267 tysięcy 137 złotych brutto – wyliczał wiceprezydent.

Sekwencję pytań otworzył radny Józef Zawadzki, zagadując włodarzy miasta, czy budowa stadionu w ogóle jest potrzebna i czy nie lepiej byłoby przeznaczyć te środki na remonty dróg. Inne kwestie podnoszone do mikrofonów były bardziej szczegółowe. Przewijała się w nich kwota kosztorysu około 390 milionów złotych, czyli ta skorygowana już w przestrzeni publicznej przez projektantów, ale miasto nadal odnosi się do przedstawionych w kosztorysie 561 milionów.

[…] Teoretyzowano, czy miasto byłoby gotowe wybudować stadion za te 390 milionów.

– Oczekujemy realizacji podpisanej umowy. Mamy determinację, by wybudować stadion. Pan prezydent Marcin Krupa powiedział wyraźnie, że w Katowicach powinien powstać taki stadion, jakiego potrzebujemy. Nowoczesny. Nie chodzi tylko o zawodowych sportowców, ale też o oczekiwania mieszkańców, którzy na tym kompleksie rekreacyjnym będą mogli całymi rodzinami spędzać czas.

[…] Miasto poszło z projektantem na zwarcie. Jeśli ten nie poprawi kosztorysu i miasto będzie mogło dochodzić swych praw na mocy kar umownych, to kibicom za wiele to nie da, bo stadionu jak nie było – tak nie będzie. Radni dociekali o scenariusz na wypadek braku porozumienia z firmą RS Architekci.

– Być może będziemy w sporze prawnym z wykonawcą, który z pewnością ogląda te obrady. Pozdrawiam go serdecznie! Informuję jednak, że nie możemy w tej chwili mówić, jakie działania prawne mamy zamiar podjąć. Jeśli nie będzie przeszkód formalnych i taktycznych, to o tym powiemy – stwierdził Bogumił Sobula.

Radny Bartosz Wydra zauważył, że miasto nie może nawet wystąpić o pozwolenie na budowę stadionu, bo… nie jest właścicielem gruntu, na którym na stanąć stadion!

– Teren to ponad 20 hektarów. Jedna działka – o wielkości 0,06 hektara – jest w tej chwili formalnie we władaniu Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Mamy ustaloną ścieżkę postępowania, pewne uzgodnienia z SRK zostały dokonane. One sprawiają, że na dzień uzyskania pozwolenia na budowę ten teren stanie się formalnie własnością miasta – zaznaczył Sobula.

Pytano też, jaka przyszłość czeka obiekty przy Bukowej, gdy powstanie już stadion na Załęskiej Hałdzie. Radny Dawid Durał dociekał, kto wytnie z działki 15 hektarów drzew i wysuszy dwa stawy. Bogumił Sobula zapowiedział, że do wszystkich tych kwestii odniesie się pisemnie.
Na razie radni zapalili zielone światło dla stadionu, wyrażając zgodę na zaciągnięcie 170-milionowego kredytu z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Ma być z niego współfinansowana budowa nie tylko kompleksu sportowego, ale też stadionu w Piotrowicach dedykowanego Rozwojowi.

204 MILIONY ZŁOTYCH zapisano w Wieloletniej Prognozie Finansowej miasta Katowice na budowę stadionu.
170 MLN ZŁ ma wynosić kredyt, z którego współfinansowana będzie budowa kompleksu sportowego.
170 TYSIĘCY ZŁOTYCH zapłaciło miasto Stowarzyszeniu Architektów Polskich za konkurs na koncepcję architektoniczną stadionu.
7,1 MILIONÓW ZŁOTYCH kosztuje projekt kompleksu sportowego zamówiony u firmy RS Architekci, którego nie przyjęło miasto.

 

dziennikzachodni.pl – Radni zgodzili się na kredyt na stadion GKS Katowice. 170 mln złotych z Banku Rozwoju Rady Europy

Podczas czwartkowej sesji Rady Miasta przyjęto uchwałę, na mocy której Katowice zaciągną kredyt 170 mln zł z Banku Rozwoju Rady Europy. Pieniądze będą przeznaczone na budowę nowego stadionu GKS Katowice, ale również budowę kompleksu sportowego przy ulicy Asnyka w Piotrowicach.

Według uzasadnienia uchwały kredytem współfinansowane będą strategiczne dla rozwoju miasta zadania inwestycyjne: „Katowicka Infrastruktura Rowerowa, budowa kompleksu sportowego przy ul. Asnyka oraz budowa stadionu miejskiego w Katowicach i układ drogowy dla obsługi komunikacyjnej stadionu miejskiego w Katowicach”. 19 radnych głosowało za przyjęciem uchwały, 3 było przeciw, a 6 się wstrzymało.

[…] W przyszłym roku pieniądze z kredytu będą przeznaczone na kompleks przy Asnyka i Katowicką Infrastrukturę Rowerową. Na stadion GKS Katowice przewiduje się 44 mln zł w 2021 roku i 66 mln w 2022.

 

weszlo.com – Plaga kontuzji nas wzmocniła, wyrzucenie czterech piłkarzy również

Rafał Górak w 2013 roku odchodził z GKS-u Katowice z poczuciem olbrzymiego niedosytu. Miał przekonanie, że zostało wiele niezapisanych kartek w tej historii i kiedyś jeszcze na Bukową wróci. Stało się to tego lata, po sensacyjnym spadku klubu do II ligi. Górak z beniaminkiem Elaną Toruń omal na zaplecze Ekstraklasy nie awansował, jego pozycja była tam mocna, ale gdy zadzwonili z Katowic, w zasadzie od razu był zdecydowany. Początki sezonu okazały się bardzo trudne, trzeba było mierzyć się nie tylko ze sprawami czysto piłkarskimi, ale gdy wreszcie przełamano trwającą ponad rok niemoc w domowych meczach, drużyna nabrała rozpędu i zatrzymała się na trzecim miejscu w tabeli.

[…] Obecna sytuacja w tabeli cokolwiek zmienia jeżeli chodzi o cele i deklaracje? Przed startem rozgrywek często powtarzał pan, że nie będzie rozmów o awansie, a gdyby ktoś w klubie tak postawił sprawę, nie byłoby wam po drodze. 

Przed podpisaniem kontraktu długo rozmawialiśmy jak to wszystko miałoby funkcjonować. Właściciele od początku wskazywali nam kierunek, by było cierpliwiej i spokojniej, bardziej merytorycznie i metodycznie. Z takim zamysłem zaczęliśmy pracować. Dziś odczuwamy wielką satysfakcję nie tylko z samego wyniku, ale przede wszystkim z faktu, że wiele meczów rozegraliśmy tak, jak życzylibyśmy sobie jeszcze przed podjęciem tego wyzwania. Zakładaliśmy, że taka gra może nastąpić później.

Pytanie, czy oczekiwania wobec drużyny pozostaną takie same? Wiadomo, jak to jest z rosnącymi apetytami, łatwo zapomina się o punkcie wyjścia. 

Trzeba uważać, można wpaść w błędne koło rozmyślając dziś już nawet o tym, kiedy klub wróci wreszcie do Ekstraklasy. Musimy pamiętać, w jakich okolicznościach zaczynaliśmy. Dla mnie najważniejsze słowo to „cierpliwość”, będę się go trzymał na każdym kroku. Nie stanę się niecierpliwy, bo będąc trzeci chcę być zaraz drugi, tylko będę systematycznie pracował, żeby drużyna grała lepiej i wiosną 14 razy była gotowa na wygranie najbliższego meczu. Takie są nasze cele.

Czyli trudno zakładać, żeby komuś z klubu jednoznacznie wymsknęło się, że wiosną walczycie o awans?

Byłoby to niepotrzebne wyrywanie się do przodu. Po co o tym mówić? Każdy zaczynając rywalizację ma prawo ją wygrać.

[…] Czego spodziewa się pan po zimowym oknie transferowym? Jeżeli wszyscy są zdrowi, dysponujecie szeroką kadrą.

Zdrowie chłopaków to kluczowy warunek. Odczuwamy dużą radość, bo ludzie, na których postawiliśmy w zdecydowanej większości zdali egzamin. A wiadomo, że selekcjonowaliśmy z różnych miejsc i nie wiedzieliśmy, kiedy dokładnie jeden czy drugi zaczną się rozwijać. Skoro się sprawdzili, dostaną kolejne szanse w drugiej rundzie, dlatego nasze cele transferowe na zimę są bardzo precyzyjnie określone, dokładnie wiemy, czego szukamy. Nie zawsze chodzi o transfer mający być z założenia numerem jeden na danej pozycji. Czasami potrzeba uzupełnienia składu, chłopaka do rywalizacji.

To czego szukacie na zimę?

We wszystkich klubach powoli zapadają decyzje odnośnie kształtu wiosennych kadr, nasze rozmowy są na zaawansowanym etapie, dlatego w tym momencie wolę nie rozwijać wątku. Jak mawiają mądrzejsi, transfery lubią ciszę.

Kibice bardziej powinni spodziewać się 1-2 transferów czy 4-5?

Wydaje mi się, że bliższa prawdy będzie pierwsza wersja.

[…] BKS najmocniej pana zahartował? Cztery lata w III lidze, musiał pan poznać od podszewki realia niższych szczebli.

Dokładnie. Tam musiało się być alfą i omegą, znać się na wszystkim.

A był pan już przecież po pierwszoligowych doświadczeniach w Radzionkowie i Katowicach. Takie zejście dla wielu mogłoby być nie do przyjęcia i oznaczałoby obrażenie się na świat.

Rynek fatalnie mnie zweryfikował (śmiech). Pierwsze dni po rozstaniu z GieKSą kosztowały wiele nerwów i zdrowia psychicznego. Odchodząc z Katowic czułem się totalnie niespełniony, klub dopiero co pozyskał obecnego właściciela i stanął na nogi. Przez większość czasu pracowałem jeszcze w innym układzie właścicielskim. Dlatego gdy pojawiła się oferta z BKS-u, poszedłem tam na złość wszystkim. Chciałem też zyskać trochę spokoju w pracy i go dostałem. Jestem bardzo wdzięczny temu klubowi, czasu nie straciłem. Przeszliśmy przez reorganizację rozgrywek, musieliśmy być na czołowych miejscach, żeby nie spaść i to zrealizowaliśmy. Walkę o awans przegrywaliśmy z idącą wtedy do góry Polonią Bytom i dzisiejszymi pierwszoligowcami – Odrą Opole i GKS-em Jastrzębiem. Nam ciągle nieco do tych klubów brakowało, zajmowaliśmy drugie lub trzecie miejsce.

[…] Podczas pierwszego pobytu przy Bukowej musiał pan godzić ogień z wodą. To był jeszcze czas dużych zaległości w wypłatach i strajków piłkarzy, ale oczekiwania wobec drużyny były już podobne jak w późniejszych latach.

W tamtym momencie ludzie zostali sprowokowani do wymyślenia słynnego już hasła „Ekstraklasa albo śmierć”. A przecież pieniędzy praktycznie w ogóle nie było. Przez pierwszych dwanaście miesięcy dostałem bodajże cztery pensje. Chcę jednak podkreślić, że drużyna ani razu wtedy nie strajkowała. Pojawiały się takie myśli, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby piłkarze nie wyszli na trening. Przez dwa lata pracy w karkołomnych warunkach utrzymywaliśmy GieKSę w I lidze i to bez wielkiego stresu. Odbierano to jednak jako wyniki poniżej oczekiwań, bo GKS powinien bić się o awans. Trudno było wymyślić większą bzdurę. W klubie panowała organizacyjna tragedia. Zespół i sztab kapitalnie się trzymał, dzięki czemu unikano spadków. Normalność nastąpiła dopiero wiosną 2013 i za ten okres bylibyśmy na piątym miejscu w tabeli. Wydawało się, że wreszcie możemy pójść do góry. Niestety w trzecim sezonie nie dane mi było kontynuować dzieła, po czterech kolejkach zostałem zwolniony. Ale to już historia.

[…] Odchodząc z GieKSy czuł pan, że ma tu jeszcze coś do zrobienia, że nie wszystkie karty zostały zapisane?

Dokładnie. Byłem bardzo rozczarowany, że tak to się potoczyło. Tydzień później GKS grał z Miedzią Legnica. Nie byłem na tyle mocny, żeby pojawić się na stadionie, oglądałem w domu. Kibice wywiesili transparent „Rafał Górak, dziękujemy”. Oni mnie wtedy uspokoili, ciśnienie zeszło. Nie wiedziałem, w jakiej roli, ale byłem przekonany, że do klubu wrócę. No i stało się.

Wsparcie trybun ma pan ewidentne. Piotr Koszecki, prezes SK1964, pytany przez nas, kogo kibice wspominają najmilej w ostatnich kilkunastu latach, w pierwszej kolejności wskazał pana, a dopiero potem na Alana Czerwińskiego.

Chyba nic mocniej nie mobilizuje do pracy w sporcie jak zaufanie kibiców i dobry odzew z ich strony. To jest koło napędowe do działania, czuje się jeszcze większą odpowiedzialność i tym bardziej nie chce zawieść. Czytałem tamten wywiad i przyznaję, że miło się poczułem.

Nigdy nie ukrywał pan, że zawsze odczuwał szczególną sympatię do GKS-u Katowice. Pytanie, z jakiego powodu, skoro jest pan z Bytomia, grał pan w Polonii, Szombierkach czy Szczakowiance Jaworzno, a z GieKSą przed pracą trenerską nie miał nic wspólnego.

Nie wiem, nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Może chodzi o ten zwycięski dwumecz z Bordeaux w Pucharze UEFA z sezonu 1994/95. Przy Bukowej GKS wygrał 1:0, a w składzie gości Zidane, Lizarazu czy Dugarry, późniejsi mistrzowie świata i Europy. Już w tamtym czasie te nazwiska robiły wrażenie. Obejrzałem przez lata niezliczoną ilość meczów, ale ten do dziś ma wyjątkowe miejsce w mojej pamięci. To był ostatni znaczący sukces śląskiego klubu w europejskich pucharach.

[…] Był pan zaskoczony, gdy latem odezwano się z Bukowej? W momencie spadku klubu przeszło od razu przez myśl, że to mogą być dobre okoliczności dla pana powrotu?

Nie zakładałem takiego scenariusza. Skończyliśmy z Elaną Toruń sezon w II lidze i praktycznie miałem już wszystko przygotowane pod kątem letniego obozu. Nawet jadąc do domu tydzień po ostatnim meczu byłem przekonany, że po urlopie wracam do Torunia. W życiu nie spodziewałbym się, że sprawy tak szybko się potoczą. Po spadku GieKSy wydawało mi się, że dopiero teraz zrobi się w niej bałagan, bo często tak się dzieje w takich sytuacjach. A tu nagle jeden, drugi, trzeci telefon i błyskawicznie okazało się, że jesteśmy blisko porozumienia. Pozostawała kwestia mojego odejścia z Elany, która mogła stanowić zaporę. Obowiązywał mnie jeszcze dwuletni kontrakt.

No i trzeba było za pana zapłacić. To ogólnie rzadkość na rynku trenerskim w Polsce, a już na szczeblu drugoligowym absolutny ewenement. 

Od pierwszych minut rozmów z prezesem czy właścicielami wyczuwałem, że naprawdę chcą mojego powrotu. Zapewniano mnie, że klub dogada się z Elaną. Może jest w tym trochę próżności, ale bardzo spodobało mi się takie podejście. Miałem pewność, że mnie tu chcą, że nie jestem kandydatem numer dziesięć, z którym zaczęto rozmawiać po dziewięciu odmowach. A gdy jeszcze później pojawiła się kandydatura trenera Roberta Góralczyka na stanowisko dyrektora sportowego, poczułem, że to właśnie ten moment, o którym gdzieś w głębi serca myślałem.

[…] Ale jednocześnie przyznał pan, że GKS Katowice dziś już samą marką nie straszy.

Bo tak wygląda rzeczywistość. To się może zmienić dopiero wyżej, dziś nikt się nas nie przestraszy. Prawie każdy mecz rozgrywaliśmy na styku wynikowym, często decydowały szczegóły, jeden gol. Na ten moment jako GKS Katowice obawiamy się każdego rywala i jeżeli przyjeżdża do nas Gryf Wejherowo, nie zakładamy z marszu, że go rozniesiemy.

Zimą nie jedziecie na zagraniczny obóz. To pana decyzja czy zadecydowały kwestie ekonomiczne?

Zdecydowanie moja decyzja. Nawet gdybyśmy mieli dwie bańki w kasie, a dyrektor sugerowałby, że tylko czekają na wydanie na obóz, to wolałbym je wydać inaczej. Na razie pojedziemy w góry do Wałbrzycha, na ciepłe kraje przyjdzie czas. Jak wszędzie, najpierw trzeba coś osiągnąć, potem można jechać na wczasy.

[…] Jako zawodnik w Ekstraklasie spędził pan aż jeden sezon czy tylko jeden sezon?

Aż! Biorąc pod uwagę moje umiejętności, zdecydowanie aż. Spełniłem wielkie marzenie, żeby zagrać choćby minutę na najwyższym poziomie. Udało się rozegrać 23 mecze i nawet strzelić gola w szalonym spotkaniu z Ruchem Chorzów, wygranym 6:2. Poczułem się wtedy spełniony. Na nic więcej nie byłoby mnie stać, ewentualnie na jeszcze 1-2 sezony, ale na pewno nie biłbym żadnych rekordów w liczbie meczów. Zwyczajnie byłem na to za słaby piłkarsko. Wszystko do czego doszedłem zawdzięczałem pracowitości, a nie talentowi.

[…] Rafał Górak-piłkarz w Ekstraklasie się pokazał. Prędzej czy później przyjdzie czas na Rafała Góraka-trenera?

Muszę sobie do niej sam awansować z prowadzoną przez siebie drużyną. Tym szlakiem idę. Mam nadzieję, że kiedyś się uda.

Nie zakłada pan, że ktoś bezpośrednio się na pana skusi?

Staram się twardo stąpać po ziemi. Dupę mam już bardzo twardą, parę razy na niej wylądowałem.

 

SIATKÓWKA

sportdziennik.com – Szczęśliwy „Spodek” dla GieKSy

Czwarte ligowe zwycięstwo odnieśli siatkarze GKS- Katowice na parkiecie w „Spodku”, wygrywając z lokalnym rywalem Aluronem Virtu CMC Zawiercie 3:1.

To były ważne punkty dla katowiczan, którzy w lepszych nastrojach będą się przygotowywali do świąt.

[…] Dariusz Daszkiewicz, trener gospodarzy, wystawił zgodnie z przewidywaniami „żelazny”, z kolei jego vis-a-vis Mark Lebedew nieco go zmienił w porównaniu z ostatnimi potyczkami pucharowymi. Siatkarze GKS-u przystąpili do meczu z mocnym postanowieniem dyktowania warunków na parkiecie. Dysponowali niezłą zagrywką, dobrze funkcjonował blok i stąd też szybko objęli prowadzenie 7:3. I potem przez cały I set utrzymywała się przewaga kilku punktów. Tylko dwa razy goście zbliżyli się na 2 „oczka” (16:18 i 20:22), ale gospodarze szybko „wyprostowali” tę sytuację.

[…] Gospodarze byli nadal skupieni i w kolejnej odsłonie starali się ograniczyć błędy własne do minimum, choć w polu serwisowym nie zwalniali ręki i mocno ryzykowali. Goście, początek mieli obiecujący, ale potem brak komunikacji sprawił, że popełnili dwa błędy i zapisali na koncie stratę 6:10. Gospodarze swoją zagrywką odrzucili rywali, którzy pogłębiali się w swoim kryzysie. Po błędzie serwisowym Grzegorza Boćka gospodarze prowadzili 22:16 i pewnie sięgnęli po wygraną w drugiej partii.

Goście III seta zaczęli w zmienionym składzie z australijskim rozgrywającym Arshdeep Dosnanjhem, atakującym Grzegorzem Boćkiem, środkowym Marcinem Kanią oraz libero Krzysztofem Andrzejewskim. I rozpoczęła się gra na całego, bo goście wcale nie zamierzali rezygnować z wygrania tego seta. Podopieczni trenera Lebedwa zyskali 2 pkt przewagi i skrzętnie ja utrzymywali. Po akcji Nowakowskiego, asie Jarosza oraz skutecznym bloku gospodarze objęli prowadzenie 21:20. Końcowe fragmenty tej odsłony były emocjonujące i po ataku Kani piłka od rąk wylądowała na aucie. I w ten oto sposób goście zniwelowali straty i pewnie katowickiego zespołu trochę się zaniepokoili, mając w pamięci poprzednie potyczki.

W IV odsłonie o każdy punkt jednej i drugiej stronie nie było łatwo. Gospodarze zdołali sobie wypracować 5 pkt przewagę (12:7), ale szybko została ona zniwelowana. W drugiej części rozgorzał prawdziwy bój. Przy jednej z obron Dustin Watten nie tylko przewrócił krzesła, ale zdemolował bandę reklamową i było 20:18. Przy stanie 22:18 czerwoną kartke otrzymał Grzegorz Bociek, a potem zawiercianie popełnili dwa błędy, wyrzucając piłkę na aut.

GKS Katowice – Aluron Virtu CMC Zawiercie 3:1 (25:20, 25:18, 23:25, 25:18)

 

HOKEJ NA LODZIE

hokej.net – GieKSa lepsza od Zagłębia

[…] Dla ekipy Piotra Sarnika była to szansa na odkucie się po dwóch porażkach z rzędu. Ze składu wypadł Jakko Turtiainen, który leczy uraz pachwiny. W mecz katowiczanie nie mogli wejść lepiej. Szymon Mularczyk wykorzystał doskonałe podanie zza bramki i w 3. minucie dał GKS-owi prowadzenie. Nie była to jednak zapowiedź dominacji gospodarzy. Zagłębie Sosnowiec stworzyło sobie kilka okazji do wyrównania. Najlepszą miał Oriechin, który po błędzie obrony wyjechał sam na sam z Robinem Rahmem. Jego strzał minął jednak słupek bramki.
Na drugą tercję GieKSa wracała więc z jednobramkowym prowadzeniem. Katowiczanie próbowali za wszelką cenę narzucić własne warunki, ale agresywna obrona przeciwnika skutecznie im to utrudniała. Skorzystaliśmy jednak na grze w przewadze. Tukka Rajamäki był najsprytniejszy w zamieszaniu pod bramką, choć sędziowie musieli sprawdzić, czy gol został zdobyty prawidłowo. Po analizie nie mieli wątpliwości. Nacisk ze strony rywala powodował, że ten częściej łamał przepisy. Na trzecią tercję wracaliśmy z wynikiem 2:0.
Zagłębie miało okazję na gola kontaktowego, gdy na ławkę kar zjechał Patryk Wajda. Jednak przed końcem kary zawodnika GieKSy, przepisy złamał Tomasz Kozłowski i to znów GKS znalazł się w lepszej sytuacji. Jednak w 53. minucie Zagłębie wykorzystało grę 5 na 3. Idealnie po podaniu kolegi przymierzył Dominik Nahunko redukując stratę. To zwiastowało bardzo nerwową dla GKS-u końcówkę tego meczu. Wynik ostatecznie ustalił Grzegorz Pasiut, który na 56 sekund przed końcem trafił do pustej bramki Zagłębia. GieKSa rok 2019 w “Satelicie” pożegnała zwycięstwem.

GKS Katowice – Zagłębie Sosnowiec 3:1 (1:0, 1:0, 1:1)

 

Tyszanie lepsi od GieKSy

[…] Katowiczanie do meczu przystąpili w nieco okrojonym składzie. Wszak musieli sobie radzić bez Dušana Devečki, Miiki Franssili, Teddy’ego Da Costy i Jaakko Turtiainena.

[…] Pierwszą tercję tyszanie zaczęli z wysokiego „c”. Już w czwartej minucie gry Gleb Klimienko znakomicie obsłużył Aleksija Jefimienkę. Rosjanin strzelił w samo okienko katowickiej bramki. Kolejne minuty również należały do trójkolorowych, ale próby Radosława Galanta czy Michaela Cichego okazały się nieskuteczne. Katowiczanie grali dwukrotnie w przewadze, ale w tej tercji wyrównać im się nie udało. Najbliżej doprowadzenia do remisu był Oskar Krawczyk, który strzelił w słupek bramki „Jaśka Murarza”.

Druga odsłona nie zmieniła obrazu gry. Nadal częściej przy krążku byli gospodarze. Swoją przewagę przypieczętowali kolejnym golem. W 33. minucie Christian Mroczkowski podał zza bramki do Alexandra Szczechury, a ten strzałem w krótki róg pokonał Robina Rahma. Tuż przed drugą przerwą doszło do małych spięć. Najpierw Michał Kotlorz „czysto” obalił rywala, a następnie Jakub Witecki starł się z Filipem Starzyńskim.

Trzecia odsłona była już nieco łagodniejsza. Katowiczanie nieco przycisnęli gospodarzy, gdyż musieli gonić wynik. W 44. minucie Grzegorz Pasiut zmniejszył różnicę bramkową, popisując się dobrym strzałem z nadgarstka. Goście mogli jeszcze wyrównać, bo mieli ku temu okazje. Piotr Sarnik pod koniec meczu poprosił o czas i ściągnął bramkarza do boksu. To jednak nic nie dało i mecz zakończył się zwycięstwem GKS-u Tychy.

[…] GKS Tychy – GKS Katowice 2:1 (1:0, 1:0, 0:1)

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga