Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Jeden gol wystarczył – opinie mass mediów po meczu Miedż-GieKSa 1:0

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mass mediów na temat wczorajszego meczu I ligi Miedź Legnica – GKS Katowice. GieKSa przegrała na wyjeździe 0:1 (0:1).

sportdziennik.com – Jeden gol wystarczył

GKS Katowice wrócił z Legnicy z pustymi rękami, chociaż lider nie zagrał oszałamiająco.

Pierwsi okazję do zdobycia mieli gospodarze, ale po strzale Maxime’a Domingueza (13 min) z 16 metrów kapitalną interwencją popisał się bramkarz GieKSy,Dawid Kudła. Niewiele brakowało, by 3 minuty później to goście objęli prowadzenie. Arkadiusz Woźniak dośrodkował z lewej strony, a Filip Szymczak efektowną przewrotką trafił piłką w słupek! Dobitkę obronił bramkarz Miedzi, Paweł Lenarcik.

W 35 minucie sędzia Łukasz Szczech podyktował rzut karny dla legniczan, uznając, że Dominguez był popychany w polu karnym gości. Po weryfikacji VAR arbiter zmienił decyzję, bo wcześniej faulowany był piłkarz GKS-u Katowice. Kibice w końcu doczekali się gola – w 38 minucie Krzysztof Drzazga zagrał w środek dośrodkowaną z rzutu wolnego piłkę, a Patryk Makuch szczupakiem skierował ją do siatki. Niewiele brakowało, by w 41 minucie Miedź podwoiła zaliczkę, ale po podaniu Makucha Dominguez strzelił nad poprzeczką…

Po przerwie podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego robili wszystko, by strzelić drugiego gola i „zamknąć” mecz. Nie potrafili jednak wypracować sobie klarownych sytuacji do strzelenia bramki – Marcin Garuch (56 min) uderzył z dystansu nad bramką, a najbardziej aktywny tego dnia w zespole Miedzi Makuch w 75 minucie również chybił celu, strzelając z prawej strony pola karnego. Cztery minuty później – po dośrodkowaniu Juricha Caroliny – Makuch oddał groźny strzał głową, ale Kudła zażegnał niebezpieczeństwo, instynktownie odbijając piłkę jedną ręką.

gol24.pl – Pierwsza porażka katowiczan po awansie

Miedź Legnica pokonała GKS Katowice 1:0 w meczu 2. kolejki Fortuna 1. Ligi. Była to pierwsza porażka katowiczan po awansie na zaplecze PKO Ekstraklasy.

[…] Katowiczanie szybko mogli objąć prowadzenie. Po kwadransie gry po strzale przewrotką Filipa Szymczaka piłka trafiła jednak w słupek, a później 19-letni napastnik GieKSy nie zdążył z dobitką. Później do głosu doszła Miedź. Za pierwszym razem katowiczanom pomógł VAR wprowadzony w tym sezonie na zapleczu PKO Ekstraklasy, Sędzia już podyktował karnego dla gospodarzy, ale po obejrzeniu całej sytuacji na monitorze odwołał swoją decyzję.

Chwilę później legniczanie objęli jednak prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego z bliska piłkę głową do siatki skierował Patryk Makuch. Dla grającego w Legnicy od początku roku 22-letniego pomocnika było to trzecie ligowe trafienie w barwach Miedzi.

Piłkarze Wojciecha Łobodzińskiego do przerwy prowadzili zasłużenie, ale po zmianie stron katowiczanie ruszyli do odrabiania strat. Najpierw świetną okazję miał Rafał Figiel. Później do remisu mógł doprowadzić Arkadiusz Woźniak. Doświadczony pomocnik najpierw nie wykorzystał kiksu bramkarza legniczan, a potem jego strzał z 16 m obronił Paweł Lenarcik.

GKS atakował i obrońcy gospodarzy po rzucie wolnym omal nie strzelili sobie samobója. Piłkarze trenera Góraka nacierając zapomnieli jednak o obronie i świetną okazję na podwyższenie wyniku mieli w 80 minucie legniczanie. Po centrze z rogu strzelał Jon Aurtenetxe, ale znakomitą interwencją popisał się Dawid Kudła.

weszlo.com – Miedź przed przerwą – do awansu. Miedź po przerwie – do zapomnienia

Czy można było spędzić sobotnie południe lepiej niż oglądając starcie Miedzi z GKS-em Katowice? Oczywiście, że tak. Mamy na to jakieś tysiące pomysłów. Natomiast to nie znaczy, że kto siedział w sobotę z pierwszą ligą jest skończonym frajerem – mecz w Legnicy oglądało się całkiem przyjemnie.

Miedź nieco ugrzęzła na zapleczu, ale ma całkiem sporo argumentów, by walczyć o awans. To się ostatnio nie udawało, władze postawiły na Wojciecha Łobodzińskiego, więc cóż – ryzyko. „Łobo” umiał szarpnąć skrzydłem, natomiast jak u niego z trenerką, no, na tym poziomie trudno powiedzieć. Jeśli jednak jego Miedź ma grać tak jak dziś w pierwszej połowie, to jesteśmy w stanie to kupić.

Gospodarze podchodzili wysoko pod rywala, pressowali go, chcieli zaznaczyć, że przeciwnik jest w gościach i musi się zachowywać. Pierwsze ostrzeżenie, po ładnym uderzeniu Domingueza, zostało wybronione przez dobrą interwencję Kudły. Drugie – przez VAR. Makuch był popychany i sędzia wskazał na wapno, natomiast z rywalem chwilę wcześniej to samo robił Aurtenetxe, więc arbiter Szczech cofnął swoją decyzję. Natomiast trzeciego ostrzeżenia już nie było.

Szybko rozegrany rzut wolny, GKS jeszcze na wakacjach, dośrodkowanie i gol Makucha, powiedzmy, szczupakiem. Wściekli na siebie byli katowiczanie, ale cóż się dziwić – zaprezentowali wówczas kompletną plażę. Jeszcze się zastanawiali, gdzie stanąć i po co, a rywal po prostu rozegrał ten stały fragment. Bardzo skutecznie.

Za to o co mamy pretensje do Miedzi? O drugą połowę. Oddała pole katowiczanom. Oni w pierwszej części właściwie nie istnieli. Owszem, mieli słupek Szymczaka po ekwilibrystycznym uderzeniu, ale to był raczej wypadek przy pracy Miedzi niż logiczna całość. A w drugiej, cóż, Miedź zbyt szybko chciała bronić wyniku. Właściwie nie istniała z przodu – był jeden celny strzał Makucha głową i to tyle. Legniczanie szybko pozbywali się piłki, oddawali inicjatywę GKS-owi, a zupełnie niepotrzebnie. To beniaminek. Miedź ma przecież spore ambicje.

Tymczasem w swoim polu karnym miała pożar. Groźnie uderzał Jędrych, po strzale z dystansu musiał się sprężać Lenarcik, a w pewnym momencie było rozpaczliwie. Mijusković, leżąc już, ostatkiem sił wybijał piłkę z linii bramkowej. Ostatecznie GKS-owi nic nie wpadło, ale jeszcze w ostatnich sekundach kotłowało się w polu karnym gospodarzy.

Z kimś lepszym ta piłka po prostu wpadnie do siatki, więc Miedź nie może grać tak jak w drugiej połowie. Pierwsza była naprawdę porządna, toteż nie rozumiemy tej bojaźni i cofnięcia się, jakby trzeba było bronić 1:0 niczym niepodległości. Miedź sprzed przerwy może powalczyć o awans. Miedź po przerwie znów będzie rozczarowaniem.

polsatsport.pl – Skromne zwycięstwo Miedzi Legnica z GKS Katowice

[…] W Legnicy faworytami wydawali się gospodarze i to oni od początku zaatakowali przyjezdnych. W 13. minucie ładnie zza pola karnego uderzył Maxime Dominguez, ale świetnie interweniował Dawid Kudła.

W odpowiedzi Filip Szymczak w ekwilibrystyczny sposób złożył się do strzału w polu karnym, ale trafił tylko w słupek. W 35. minucie sędzia odgwizdał rzut karny dla gospodarzy, ale po wideoweryfikacji VAR zmienił swoją decyzję.

Nieznaczną przewagę piłkarze z Legnicy potwierdzili chwilę później. Sprytnie rozegrany rzut wolny na gola zamienił Patryk Makuch i Miedź schodziła na przerwę ze skromną zaliczką.

miedzlegnica.eu – Drugi komplet punktów na koncie Miedzi!

[…] Miedź od początku spotkania starała się narzucić swoje warunki. W 4 minucie tuż po rzucie rożnym z dystansu uderzał Jurich Carolina, ale jego strzał został zablokowany. Trzy minuty później Patryk Makuch strzelał lewą nogą z szesnastego metra, ale znów na drodze piłki stanął jeden z obrońców. Wraz z upływem minut GKS ruszył śmielej do przodu, ale defensywa Miedzi nie pozwalała katowiczanom na stworzenie większego zagrożenia.

W 13 minucie pięknym uderzeniem z okolic szesnastki popisał się Maxime Dominguez, ale Dawid Kudła efektowną paradą zatrzymał strzał szwajcarskiego pomocnika. Trzy minuty później bliscy gola byli podopieczni trenera Rafała Góraka. Arkadiusz Woźniak dośrodkował z lewej strony, a Filip Szymczak efektowną przewrotką trafił w słupek. Z dobitką leżącego już na murawie młodzieżowca gości Paweł Lenarcik nie miał już problemów.

Mijało pół godziny gry, gdy Miedź przeprowadziła szybki atak. Krzysztof Drzazga dograł z prawej strony pola karnego, ale Patryk Makuch wślizgiem minął piłkę. W 34 minucie Maciej Śliwa strzelał z kilku metrów z prawej strony pola karnego, ale został zablokowany i skończyło się tylko kornerem. Chwilę później w zamieszaniu w polu karnym padł jeden z naszych graczy. Arbiter początkowo wskazał na „wapno”, ale po wideo weryfikacji zmienił decyzję.

Miedź dopięła swego w 38 minucie. Krzysztof Drzazga zgrał do środka dośrodkowaną z rzutu wolnego piłkę, a Patryk Makuch szczupakiem umieścił futbolówkę w siatce. W 41 minucie zielono-niebiesko-czerwoni powinni podwyższyć. Makuch zagrał przed bramkę, ale Dominguez wbiegając na pełnej szybkości posłał piłkę nad poprzeczką.

W 56 minucie Marcin Garuch uderzył z dystansu nad bramką. Katowiczanie kilka minut później odpowiedzieli groźną główką obok bramki. W 70 minucie Kamil Zapolnik główkował obok bramki po dograniu Śliwy. Pięć minut później Makuch uderzył prawej strony nad bramką. W 79 minucie legniczanie znów byli bliscy trafienia. Jurich Carolina zagrał do środka z lewej strony pola karnego, a z bliska główkował Makuch. Golkiper katowiczan instynktowną interwencją uratował jednak swój zespół. W drugiej minucie doliczonego czasu gry piękny strzał z dystansu oddał Kamil Zapolnik, ale piłka przeleciała nad poprzeczką.

sport.interia.pl – Miedź Legnica wygrała z GKS-em Katowice

Miedź Legnica ma dobry start sezonu. Po zwycięstwie na wyjeździe z Odrą Opole, teraz wygrała u siebie z GKS-em Katowice

Początek należał do Miedzi. Podopieczni trenera Wojciecha Łobodzińskiego mogli wyjść na prowadzenie w 13.minucie: Szwajcar Maxime Dominguez uderzył lewą nogą z powietrza, ale Dawid Kudła świetnie obronił. W rewanżu Szymczak mógł wbić bramkę w fantastyczny sposób: uderzył przewrotką, piłka trafiła w słupek. Szymczak próbował dobijać, ale na leżąco o to trudno i tak zrobił w tej sytuacji wszystko co mógł.

[…] W drugiej połowie GKS próbował wyrównać. Po kwadransie świetną okazję miał Arkadiusz Jędrych, ale po rzucie rożnym jego strzał głową był niecelny. Niedługo potem gola mógł zdobyć Arkadiusz Woźniak. Nie wykorzystał jednak błędu bramkarza Miedzi, bo odskoczyła mu piłka. Katowiczanie osiągnęli przewagę w polu, ale nie potrafili jej wykorzystać.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga