Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu Chrobry-GKS: Sroga lekcja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mass mediów na temat wczorajszego meczu I ligi Chrobry Głogów – GKS Katowice. GieKSa przegrała na wyjeździe 0:4 (0:2).

 

sportdziennik.com – Sroga lekcja

Katowiczanie na pustym polkowickim stadionie stracili 4 gole, 3 punkty i 1 zawodnika.

GieKSa fatalnie będzie wspominać wczorajszą wyprawę do Polkowic, gdzie mecz z nią zorganizował Chrobry, na którego stadionie trwa instalacja systemu podgrzewania murawy. Została rozgromiona przez mających swoje problemy „gospodarzy”, którzy grali dotąd wyłącznie na wyjazdach, mają bardzo wąską kadrę, a na domiar tego trener Ivan Djurdjević – wracający na ławkę po problemach zdrowotnych – nie mógł skorzystać z pauzujących za kartki Michała Ilków-Gołąba, Tomasza Cywki i Oliviera Praznovsky’ego. Głogowianie kończyli to spotkanie pięcioma młodzieżowcami!

[…] Beniaminek stworzył na Dolnym Śląsku sporo sytuacji, ale był nieskuteczny, a w dodatku jego gra obronna wołała o pomstę do nieba. Jej podsumowaniem była bramka nr 4, zdobyta przez Mateusza Machaja z rzutu karnego, którego wywalczył wprowadzony z ławki Hubert Turski. Młodzieżowca nie zatrzymał ani Arkadiusz Woźniak, ani Arkadiusz Jędrych, a Grzegorz Janiszewski uczynił to dopiero faulem. Gol nr 1? Woźniak ograny przez Dominika Piłę, brak asekuracji na przedpolu i Mikołaj Lebedyński uderzający bez presji przeciwnika z 10. metra. Gol nr 2? Danian Pawłas nastrzelił Marcela Ziemanna, piłka trafiła do Mateusza Bochnaka, a ten mając sporo czasu umieścił ją w siatce. 3:0? Nikt nie doskoczył do Ziemanna, dlatego ten ze spokojem przymierzył tuż sprzed „szesnastki”.

Z taką grą w defensywie GKS-owi będzie trudno o regularne punktowanie, choć swoje atuty niewątpliwie w przodzie ma. Dał temu wyraz i wczoraj w Polkowicach. Arkadiusz Jędrych spudłował w czystej pozycji po dograniu Arkadiusza Woźniaka, Marcin Urynowicz strzałem nad poprzeczką zmarnował idealne podanie Kościelniaka, Arkadiusz Woźniak ostemplował słupek, główkę Filipa Kozłowskiego obronił Rafał Leszczyński. Głogowianie byli dużo skuteczniejsi.

 

infokatowice.pl – Wysoka porażka GieKSy z Chrobrym

GieKSa zagrała najsłabsze spotkanie w tym sezonie i przegrała z Chrobrym Głogów aż 0:4.

Już pierwsza akcja Chrobrego w 4 min. zakończyła się rozmontowaniem katowickiej obrony i bramką grającego kilka lat temu w GieKSie Lebedyńskiego. Goście próbowali doprowadzić do wyrównania i niemal przez całe 45 min. przebywali na połowie rywala.

[…] Zamiast tego jedna z nielicznych akcji gospodarzy zakończyła się trafieniem Bochnaka i po pierwszej odsłonie Trójkolorowi przegrywali 0:2.

Druga odsłona to zdecydowanie najsłabsza gra GieKSy w tym sezonie. Katowiczanie zupełnie nie byli sobie w stanie poradzić z dobrze ustawionym przeciwnikiem. Na dodatek w końcówce stracili kolejne dwie bramki i ostatecznie przegrali całe spotkanie aż 0:4.

 

polsatsport.pl – GKS Katowice rozbity. Chrobry Głogów z trzema punktami

[…] Po przerwie GKS rzucił się do ataku. Ekipa z Katowic coraz częściej zapuszczała się pod pole karne rywali. Mimo tego dobrze zorganizowany w obronie Chrobry nie pozwalał na zbyt wiele podopiecznym Rafała Góraka. Jeżeli chodzi o grę ofensywną gospodarze graniczyli się do wyprowadzania kontrataków. Ta postawa poskutkowała bramką na 3:0.

[…] W 90. minucie goście popełnili jeszcze jeden błąd. W polu karnym sfaulowany został Hubert Turski. Do wykonania „jedenastki” podszedł Mateusz Machaj, który pewnie umieścił piłkę w siatce.

 

chrobry-glogow.pl – Debiut juniora i ważne zwycięstwo

[…] GKS – jeśli chodzi o utrzymywanie się przy piłce i obecność na połowie rywali – zdominował pierwsze minuty. Chrobry potrzebował szybkiego uspokojenia gry i zrobił to w najlepszy z możliwych sposobów. W 5 minucie ruszył z szybką akcją, Dennis van der Heijden zgrał piłkę do Dominika Piły, po czym ten wycofał ją później w okolicę „szesnastki”, skąd Mikołaj Lebedyński trafił na 1:0.

Po tym dwie dobre akcje przeprowadzili przyjezdni. W 15 minucie głową niecelnie uderzył jednak Arkadiusz Jędrych, a w 31 minucie kończący wolejem wrzutkę Macel Urynowicz również nie trafił w światło bramki.

Stuprocentową skuteczność miał za to Chrobry, który w 34 minucie zrobił użytek nawet z rzutu z autu. To po nim w polu karnym szarżował Mateusz Bochnak, który zdołał pokonać bramkarza GKS-u i tym samym zdobyć swojego trzeciego gola w pomarańczowo-czarnych barwach.

Po chwili w słupek trafił Arkadiusz Woźniak, a po dobitce interweniował Rafał Leszczyński. W końcówce swoje okazje mieli jeszcze głogowianie. Po jednej z nich – ładnym strzale Marcela Ziemanna z kilkunastu metrów – futbolówka obiła poprzeczkę. Po pierwszej połowie dysponujący dużą skutecznością Chrobry był na dwubramkowym prowadzeniu.

W drugiej połowie Chrobry w pełni kontrolował przebieg wydarzeń, a w końcówce dobił rywala. W 81 minucie z dystansu wstrzelił się Marcel Ziemann. Po chwili w podobny sposób mógł Mateusz Machaj, lecz pechowo trafił w słupek. Z kolei w 90 minucie w polu karnym faulowo Huberta Turskiego. Do ustawionej na jedenastym metrze futbolówki podszedł wyraźnie szukający swojej szansy po kilkumeczowej, spowodowanej kontuzją pauzie Mateusz Machaj i ustalił rezultat pojedynku na 4:0.

 

sportslaski.pl – Do przerwy znów 0:2… Ale nic dwa razy się nie zdarza

Podbudowani efektowną przemianą w meczu z Zagłębiem Sosnowiec, kibice GKS-u Katowice nawet w przerwie niedzielnego meczu z Chrobrym nie tracili nadziei na końcowy sukces. Tym razem katowiczanie nie zdołali powtórzyć wyczynu sprzed tygodnia i na pierwszą bramkę wyjazdową w tym sezonie muszą jeszcze poczekać. – My jeszcze jesteśmy niepoprawni, trochę zakochani w tych dwóch sezonach, kiedy to dużo rzeczy potrafiliśmy odrobić – podsumował porażkę 0:4 z Chrobrym trener Rafał Górak.

Kibice GKS-u Katowice po poprzednich meczach życzyli sobie, by dreszczowce z udziałem ich drużyny się skończyły. Bo właściwie – prócz spotkania z Miedzią Legnica – w każdym innym gracze ze stolicy Górnego Śląska do ostatnich sekund nie mogli być pewni swego. Złośliwi mogą powiedzieć, że tym razem życzenie fanów się spełniło.

[…] Katowiczanie rozpoczęli wyjazdowe granie od dwóch porażek, w których nie zdobyli nawet punktu. Ale tak wcale być nie musiało, gdyż zespół trenera Góraka w ciągu 90 minut kilka groźnych sytuacji sobie stworzył. – Jakbyśmy wykorzystali nasze okazje, to ten mecz mógłby się inaczej ułożyć. Tydzień temu się cieszyliśmy, ale piłka jest tak brutalna, że nie pamiętam, czy przegrałem kiedyś tak wysoko. Mocna lekcja pokory… – mówił po meczu Adrian Błąd. – Straciliśmy w pierwszej połowie dwie bramki, to nie pomaga zespołowi, staraliśmy się odrobić w drugiej połowie, ale nie byliśmy w stanie – dodaje trener Górak.

Ale sam wynik meczu w Polkowicach, bo tam obecnie rozgrywa domowe spotkania Chrobry, to nie jedyna zła wiadomość dla kibiców z Katowic. Najprawdopodobniej dłuższa przerwa czeka Dominika Kościelniaka. – Na ten moment sytuacja wygląda bardzo źle. Wygląda to na poważny uraz kolana. Szczegóły po rezonansie – mówi trener GKS-u, pocieszając się tym, że na najbliższy ligowy mecz powinien być gotowy Bartosz Jaroszek, który również opuścił boisko z bólem.

 

sportowefakty.wp.pl – Fortuna I liga: dwie demolki jednego dnia. GKS Katowice dostał lanie

4:0 – takim wynikiem zakończyły się spotkania Chrobry Głogów kontra GKS Katowice oraz Podbeskidzie Bielsko-Biała kontra Puszcza Niepołomice.

[…] Chrobry Głogów gościł GKS Katowice w Polkowicach. Na jego stadionie trwa modernizacja, mecz na obiekcie zastępczym rozegrano bez udziału publiczności. Kibice z Głogowa mogli żałować, że nie widzieli meczu na żywo. Chrobry ograł beniaminka aż 4:0. W obu połach strzelił po dwa gole, a każdy miał innego autora. Łupem bramkowym podzielili się doświadczeni Mikołaj Lebedyński i Mateusz Machaj z młodymi Mateuszem Bochnakiem i Marcelem Ziemannem.

 

dziennikzachodni.pl – Chrobry Głogów – GKS Katowice 4:0. Czołówka zaczyna uciekać

Piłkarze GKS Katowice zostali rozbici w Głogowie przez Chrobrego. Porażka 0:4 jest najwyższą od 24 listopada 2018, gdy w takim samym stosunku ekipę z Bukowej pokonał GKS Tychy.

[…] Sytuację zespołu z Bukowej dodatkowo skomplikowała kontuzja Dominika Kościelniaka. Uraz wyglądał na poważny, ale diagnozę lekarzy poznamy zapewne dopiero w poniedziałek.

W drugiej połowie głogowianie kontrolowali grę nie dopuszczając do groźnych sytuacji pod swoją bramką. Ten klincz trwał aż do 80 minuty, ale wtedy Chrobry znów podkręcił tempo, co przyniosło mu dwa gole.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga