Dołącz do nas

Piłka nożna

Analiza formacji cz. 2 – obrońcy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po rundzie wiosennej można powiedzieć, że formacja defensywy w GKS Katowice ustabilizowała się. Gdy przypomnimy sobie problemy obrony, a zwłaszcza jej flanek, w rundzie jesiennej, to można powiedzieć, że sztab szkoleniowy znalazł niezłe rozwiązania. Na plus dla obrońców, ale także i całego zespołu, jest liczba straconych bramek – zaledwie 11. I chociaż nasz zespół nie ustrzegł się błędów, a w końcówce sezonu nieraz dawał się zdominować, to poczynania obrońców trzeba uznać za pozytywne. Jak dawno nie było, tak teraz możemy w końcu wymienić czterech stałych podstawowych obrońców: Dominik Sadzawicki, Mateusz Kamiński, Adrian Napierała i Bartłomiej Chwalibogowski. Ta czwórka najczęściej rozpoczynała mecze i była „żelazną”. Oto jak wyglądała linia obrony w poszczególnych meczach na wiosnę (od prawej strony, w nawiasach zawodnik, który wszedł na daną pozycję w trakice meczu):

ŁKS: Sadzawicki, Kamiński, Napierała, Chwalibogowski
Warta: Sadzawicki, Kamiński, Napierała, Ratajczak (Chwalibogowski)
Cracovia: Sadzawicki, Kamiński, Napierała, Chwalibogowski
Łęczna: Sadzawicki (Czerwiński), Kamiński, Napierała, Chwalibogowski
Zawisza: Sadzawicki, Kamiński, Napierała, Chwalibogowski
Nieciecza: Sadzawicki, Kamiński, Napierała, Chwalibogowski
Flota: Sadzawicki, Kamiński, Napierała, Chwalibogowski
Polonia: Sadzawicki, Kamiński, Napierała, Chwalibogowski
Kolejarz: Sadzawicki (Czerwiński), Kowalczyk, Napierała, Chwalibogowski
Sandecja: Czerwiński, Kamiński, Napierała, Chwalibogowski
Tychy: Czerwiński, Kamiński, Cholerzyński, Chwalibogowski
Miedź: Sadzawicki, Kamiński, Cholerzyński (Kowalczyk), Chwalibogowski
Okocimski: Sadzawicki, Kamiński, Napierała, Chwalibogowski
Arka: Sadzawicki, Kamiński, Napierała, Chwalibogowski
Olimpia: Sadzawicki (Czerwiński), Kamiński (Cholerzyński), Napierała, Sobotka
Stomil: Czerwiński (Sadzawicki), Cholerzyński, Napierała, Sobotka (Chwalibogowski)
Dolcan: Sadzawicki, Kamiński, Napierała, Chwalibogowski

Stoperzy:
Tutaj żelazną dwójkę od początku rundy tworzyli Mateusz Kamiński i Adrian Napierała. Ci zawodnicy już grali ze sobą w rundzie jesiennej, co wówczas wynikało w pewnej mierze z braku piłkarzy na tę pozycję (kontuzja Beliancina, dyskwalifikacja Kowalczyka). Spisali się wówczas jednak w oczach trenera na tyle, że miejsca nie oddali, gdy wspomniani w nawiasie zawodnicy wrócili do treningów i gry. Zarówno Kowalczyk, jak i Beliancin grali więcej w rezerwach, choć temu drugiemu incydentalnie zdarzyły się występy w pierwszej drużynie.

Kamiński i Napierała stanowili trudny do przejścia monolit na początku rundy. Co prawda zwłaszcza w przypadku Kamyka – jeden poważniejszy błąd na mecz wówczas się pojawiał, ale pozostawał on bez większych konsekwencji. W pierwszych siedmiu meczach GKS stracił dwa gole, w których stoperzy nie zawinili – rykoszet na Cracovii i strzał z dystansu w Niecieczy. De facto jeśli mówić o jakiejś większej winie tej dwójki przy straconych bramkach, musimy przejść aż do końcówki rundy wiosennej. Problem w tym, że te błędy się nasiliły. W spotkaniu z Arką złe ustawienie Adriana Napierały (choć nie miał asekuracji), a przy drugim golu Mateusza Kamińskiego doprowadziły do utraty bramek. W Grudziądzu natomiast niewiarygodnie wysoko ustawiona linia obrony (ostatni zawodnik – Kamiński niemal na linii środkowej boiska) doprowadziły do tego, że jedno długie podanie rozmontowało całą naszą defensywę. W drugiej fazie wiosny trochę błędów się Napierale i Kamińskiemu zdarzały, ale jak się okazuje, były one bez większych konsekwencji. Obaj zawodnicy też mieli mecze przerwy – Napierała z powodu choroby nie wystąpił z Tychami i Miedzią, Kamiński z powodu kartek z Kolejarzem oraz już decyzją trenera ze Stomilem, a we wcześniejszym meczu z Olimpią zszedł w przerwie. O ile Napierała był pewniakiem na 100% to wspomniane dwie (a w zasadzie półtorej) niekartkowe absencje Kamyka dały sygnał, że jednak na wszelki wypadek trener szuka jakiejś alternatywy, ale oczywiście nie zmienia to mocnej pozycji zawodnika w wyjściowej jedenastce. I dodajmy, że ci zawodnicy zawsze coś ustrzelą – Napierała zdobył dwie bramki (Polonia i Okocimski), a Kamiński jedną, ale bardzo ważną, bo zwycięską z Zawiszą.

Na środku obrony występowali też Kamil Cholerzyński i Jacek Kowalczyk. Cholerzyński zastąpił chorego Napierałę z Tychami i spisał się więcej niż dobrze. W meczu z Miedzą również grał solidnie, ale w drugiej połowie przeszedł do pomocy i tam dopiero zobaczyliśmy jego możliwości. Co prawda w meczu ze Stomilem Kamil nie do końca pewnie interweniował w swoim polu karnym, ale bramka nie padła. Trzeba docenić, że z marszu wszedł na obronę w spotkaniu z Tychami i nie okazał się gorszy od Napierały czy Kamińskiego. Co do Kowalczyka to zagrał dwa mecze – cały w Stróżach i drugą połowę z Miedzią. W Stróżach zawalił gola, bo kryjąc Macieja Kowalczyka dał się jak junior odepchnąć i napastnik rywala miał praktycznie pustą bramkę. W Legnicy wszedł w ramach roszady taktycznej – czyli przesunięcia Cholerzyńskiego do pomocy i zastąpienia go w obronie właśnie Kowalczykiem. Zawodnik był nieco elektryczny, ale i tu gospodarze gola nie zdobyli, w czym duża zasługa… szczęścia.

Boczni obrońcy:
To była dość newralgiczna pozycja w rundzie jesiennej – zarówno prawa strona, jak i lewa. Na jesieni po prawej grywali Michal Farkas i Alan Czerwiński, po lewej Damian Kaciczak, Bartosz Sobotka i Bartłomiej Chwalibogowski. O ile na prawej wydawało się, że w końcówce rundy świetnie swoją szansę wykorzystał Farkas i będzie pewniakiem na wiosnę, to na lewej stronie wszyscy grali źle i to ta flanka wymagała wzmocnienia na pierwszym miejscu.

W przerwie zimowej do klubu zostali ściągnięci Dominik Sadzawicki (prawa) i Jarosław Ratajczak (lewa). Obaj dobrze spisywali się w sparingach, a Ratajczak potrafił nawet pokazać kilka bardzo dobrych wrzutek. Wydawało się, że będzie podstawowym zawodnikiem. Tymczasem w pierwszym meczu z ŁKS niespodziewanie na boisko wybiegł Chwalibogowski i miał udział przy akcji bramkowej. Tak naprawdę było widać, że trener ma spory zgryz, co zrobić, bo z jednej strony nie po to ściągał Rataja, żeby ten nie grał, z drugiej gdzieś trzeba było „upchnąć” Chwalibogowskiego. „Upchnąć”, bo inaczej nie da się nazwać wystawienia Chwaliboga na… prawej pomocy w meczu z Wartą. Ratajczak zagrał jednak pół meczu i to było na tyle, jeśli chodzi o rundę wiosenną tego piłkarza w pierwszym zespole. Na lewą obronę szybko wrócił Chwalibogowski i można śmiało powiedzieć, że była to dobra runda zawodnika i problem lewej obrony na tę chwilę zniknął. Raz zawodnik bardziej udzielał się ofensywnie, raz mniej, ale trzymał poziom. Jedynie w końcówce rundy nieco jego forma opadła, oprócz meczu z Olimpią Grudziądz, kiedy wszedł po przerwie na boisko i grał bardzo dobrze, choć to akurat było wyjątkowo w pomocy. Na lewej stronie w końcówce rundy był próbowany Bartosz Sobotka, ale grał niemrawo, przeciętnie i raczej swojej szansy nie wykorzystał.

Na prawą stronę przyszedł młody Sadza i z marszu wywalczył miejsce w podstawowym składzie. Co prawda początki były trudne i zawodnik popełniał nieco błędów, ale z każdym meczem jego gra zyskiwała na solidności, choć i błędy dalej się zdarzały, jak z Kolejarzem, kiedy gola zdobył Giesa. W meczu z Flotą pokazał też swoje drugie oblicze – zawodnika ofensywnego, gdy w końcówce szalał na prawym skrzydle, czego efektem była asysta i kilka strzałów. Piłkarz dopiero zaczyna przygodę w seniorskiej piłce, więc trudno o ideał, ale naprawdę jak na pierwszą rundę na tym szczeblu rozgrywek, to wyglądało to bardzo dobrze. Końcówka rundy to już trochę więcej błędów, także w ustawieniu, ale trudno się dziwić, skoro cała wiosna piłkarska trwała niecałe trzy miesiące. Gdy nie mógł grać Sadzawicki, jego miejsce na obronie zajmował Alan Czerwiński. Wiele napisaliśmy już na jego temat po meczach, więc tutaj nie będziemy się powtarzać i pastwić. Trener Górak straszy, że dalej będzie Alana wystawiał na prawej obronie, ale żeby tak zrobić, to przede wszystkim pewnych rzeczy musi go nauczyć. Bo gdyby w jego grze chodziło nam o jakieś błędy techniczne czy przegrane pojedynki 1 na 1, to jest moglibyśmy to przełknąć, bo to są rzeczy, które raz wyjdą, raz nie. To co jednak najbardziej raziło w jego grze to notoryczne błędy w ustawianiu, a wręcz brak tego ustawiania się. Jaskrawo to było widać w meczu w Olsztynie, gdzie gdy piłka poleciała na nasze lewe skrzydło, Alan sobie hasał w środku boiska, a na swojej pozycji był po 10 sekundach. W ten sposób trudno się dziwić, że Stomilowcy dośrodkowywali celnie aż miło, bo mieli tak wiele czasu, żeby sobie piłkę ułożyć na nodze, spojrzeć i celnie wstrzelić. Dlatego Alan na prawej obronie OK, ale niech się najpierw nauczyć trzymać swojej pozycji i bierze za nią odpowiedzialność. Ale nie w taki sposób jak w Jaworznie, kiedy rzeczywiście uciekł na swoją pozycję, ale tym samym po prostu uciekł z akcji, po której Tychy strzeliły gola. Żeby było jasne, jako zawodnika Alana się nie czepiamy, bo na pozycji prawego pomocnika mógł się podobać. I jeśli już ma grać to lepiej tam. Ale trener ściągnął go jako obrońce i zapewne tego się będzie niestety trzymał, choć na razie to Sadzawicki jest nr 1.

Podsumowanie:
Linia obrony ustabilizowała się. Sadzawicki, Kamiński, Napierała i Chwalibogowski to prawdopodobnie ci piłkarze, którzy wyjdą na pierwszą kolejkę w przyszłym sezonie. Wszyscy mieli lepsze i gorsze momenty w rundzie wiosennej, ale ogólnie trzeba powiedzieć, że cała defensywa spisała się dobrze. Przydałyby się jednak wzmocnienia – zmiennicy dla Sadzy i Chwaliboga, bo na tę chwilę takowych wartościowych nie ma, oraz dla stoperów, bo posyłanie Cholerzyńskiego do obrony, to łatanie dziury pomocnikiem. Do poprawy są indywidualne błędy, które się przydarzają obrońcom. To poprawił Chwalibogowski, który takie kiksy miał na jesieni, a wiosną już nie. Tak więc można optymistycznie patrzeć w przyszłość, ale nie można się zadowolić tym co jest, tylko cały czas poprawiać jakość poczynań defensywnych.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Z Puszczą Piotr Rzucidło

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Najbliższe spotkanie GieKSy poprowadzi Piotr Rzucidło. Jego asystentami będą Marcin Lisowski i Tomasz Niemirowski. Sędzią technicznym będzie Rafał Rokosz. Arbitrami VAR będą Szymon Marciniak i Tomasz Listkiewicz.

Piotr Rzucidło swoją sędziowską karierę rozpoczął w sezonie 2015/16 w 3. lidze i na tym poziomie pracował aż do sezonu 2021/22 kiedy to zadebiutował w 2. lidze. W kolejnych rozgrywkach poprowadził swój pierwszy mecz na zapleczu Ekstraklasy, a na najwyższym poziomie rozgrywkowym zadebiutował w bieżącym sezonie.

W sezonie 2024/25 Piotr Rzucidło poprowadził do tej pory 1 mecz towarzyski reprezentacji młodzieżowych, 1 mecz CLJ, 1 mecz w 3. lidze, 1 mecz w Pucharze Polski oraz 12 spotkań w 1. lidze. W Ekstraklasie poprowadził 2 mecze, w których pokazał 11 żółtych kartek, 1 czerwoną po dwóch żółtych i podyktował 1 rzut karny.

Mecze GieKSy, które poprowadził Piotr Rzucidło:

Sezon 2023/24
Wisła Płock – GKS Katowice 2:1 (3 żółte kartki, rzut karny wykorzystany przez Jędrycha)

Bilans: 0 zwycięstw, 0 remisów, 1 porażka. Bramki 1:2.

Raport kartkowy

Rafał Górak nie będzie mógł skorzystać z Mateusza Kowalczyka, który w Szczecinie obejrzał 4. żółtą kartkę w sezonie.

Oskar Repka – 5 ŻK
Mateusz Kowalczyk – 4 ŻK
Adrian Błąd – 3 ŻK
Borja Galán – 3 ŻK
Lukas Klemenz – 3 ŻK
Märten Kuusk – 3 ŻK
Marcin Wasielewski – 3 ŻK
Sebastian Bergier – 3 ŻK
Alan Czerwiński – 2 ŻK
Arkadiusz Jędrych – 2 ŻK
Aleksander Komor – 2 ŻK
Mateusz Mak – 2 ŻK
Adam Zreľák – 2 ŻK
Bartosz Nowak – 1 ŻK
Filip Szymczak – 1 ŻK
Dawid Kudła – 1 ŻK
Grzegorz Rogala – 1 ŻK

Pogoda

Nie przewiduje się opadów deszczu, prognozowana temperatura w trakcie meczu to 14 stopni Celsjusza przy zachmurzonym niebie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga