Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Słodko-gorzki weekend GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ostatniego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Początek minionego weekendu wypadł bardzo dobrze w wykonaniu poszczególnych drużyn.

W piątek siatkarze wygrali na wyjeździe z drużyną Projektu Warszawa 3:0. Następne spotkanie zespół rozegra w Katowicach z trzecią drużyną w tabeli Skrą Bełchatów. Mecz rozpocznie się o godzinie 20:30 w piątek, 25 marca. Siatkarze są bardzo blisko zakończenia rywalizacji sezonu zasadniczego na ósmej pozycji dającej prawo do gry w play-offach Plus Ligi. Godzinę po siatkarzach do rywalizacji przystąpili hokeiści, którzy pokonali w pierwszym meczu półfinałowym Polskiej Hokej Ligi drużynę GKS-u Tychy 2:0. Niestety, w sobotę popołudniu zespół przegrał po dogrywce 2:3. Rywalizacja przenosi się teraz do Tychów: następny mecz zostanie rozegrany już jutro, kolejny w środę. Spotkania rozpoczną się o godzinie 18:00. Spotkanie numer pięć zostanie rozegrane w sobotę (26 marca) w Katowicach. W sobotnie południe kobieca drużyna piłkarska GieKSy pewnie pokonała na wyjeździe AP Lotos Gdańsk 4:1 (2:0). Kolejne spotkanie zespół rozegra w sobotę (26 marca) w Katowicach. Mecz rozpocznie się o godzinie 12:00. W ubiegłym tygodniu z drużyną kobiet pożegnał się dotychczasowy trener Witold Zając. Piłkarze zremisowali z Arką Gdynia 2:2. Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Następny mecz piłkarze rozegrają na Bukowej (ze względu na przełożone spotkanie z Widzewem), za prawie dwa tygodnie, w sobotę drugiego kwietnia z Górnikiem Polkowice. Początek spotkania o godzinie 18:00.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Witold Zając i GKS Katowice na rozstajnych drogach

Jak informuje oficjalna strona katowickiej GieKSy, Witold Zając przestał być trenerem piłkarek z Górnego Śląska.

Witold Zając zastąpił Szymona Tabackiego na stanowisku trenera katowickiego klubu, gdy ten uzyskał awans do 1 ligi. Podczas swojej pracy wprowadził GKS do Ekstraligi. Strona katowickiego klubu poinformowała, że „Kontrakt z trenerem został rozwiązany z przyczyn leżących po stronie trenera.”.

Obowiązki Witolda Zająca przejęła jego grająca asystentka, Karolina Koch. GKS Katowice po 13 kolejkach zajmuje czwarte miejsce, ze stratą dziewięciu punktów do lidera, SMS Łódź. Zespół odniósł sześć zwycięstw, odniósł trzy porażki i czterokrotnie zremisował.

 

sport.poinformowani.pl – Piłka nożna kobiet: wyjazdowe sensacje – Medyk i Górnik tracą punkty

Czternasta kolejka sezonu kobiecej Ekstraligi przyniosła dwie niespodzianki. Beniaminek z Tarnowa ograł Medyk Konin 2:1 na własnym obiekcie. Piłkarki AZS UJ Kraków powtórzyły wyczyn z rudny jesiennej, pokonując faworyzowaną ekipę Górnika Łęczna. W pozostałych spotkaniach triumfowali faworyci – Czarne Sosnowiec wygrały z Olimpią Szczecin, GKS Katowice wbił cztery gole AP Lotosowi Gdańsk, a UKS SMS Łódź uporał się ze Sportisem Bydgoszcz.

[…] W sobotę na piłkarki GKS-u Katowice czekał pierwszy wyjazdowy mecz w rundzie wiosennej. Podopieczne trener Karoliny Koch udały się na Pomorze, by stawić czoła ekipie AP Lotosu Gdańsk. Zawodniczki GieKSy ze zdobywaniem goli długo czekać nie zamierzały. Rezultat starcia otworzyły w trzeciej minucie, za sprawą trafienia Kateriny Vojtkovej, która popisała się rajdem lewą stroną boiska, zakończonym mierzonym uderzeniem obok wychodzącej z bramki Jessiki Ludwiczak. Miejscowe szukały swoich szans w grze z kontrataku, ale defensywa ekipy z Katowic była czujna. Na domiar złego dla gdańszczanek w 28. minucie meczu pechową interwencję przy próbie oddalenia zagrożenia z własnego pola karnego zanotowała Julia Ignatowicz. Defensorka gospodyń wpakowała futbolówkę do własnej bramki i przyjezdne prowadziły już różnicą dwóch trafień. Taki stan rzeczy utrzymał się do końca pierwszej odsłony. Druga połowa stała pod znakiem pełnej kontroli nad przebiegiem boiskowych wydarzeń przez katowiczanki, które nie pozwalały rywalkom zbliżyć się do bramki strzeżonej przez Weronikę Klimek. W 80. minucie w polu karnym gdańszczanek dobrze odnalazła się Klaudia Maciążka. Pomocniczka GKS-u miała wystarczająco dużo czasu i miejsca, by przyjąć futbolówkę na linii pola karnego i precyzyjnie uderzyć przy słupku. W poczynania podopiecznych trener Koch wkradło się nieco rozluźnienia, a to wykorzystały zawodniczki AP Lotosu Gdańsk. Trzy minuty po golu Maciążki, szans na zachowanie czystego konta Weronikę Klimek pozbawiła Roksana Polańska. Ostatni akord w tym spotkaniu należał do ekipy z Katowic, pewne zwycięstwo w doliczonym czasie gry przypieczętowała Weronika Kłoda, popisując się ładnym uderzeniem z dystansu. GKS Katowice umocnił się na czwartej lokacie w tabeli, a AP Lotos Gdańsk wciąż nie może być spokojny o swoją przyszłość w kobiecej Ekstralidze.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – GKS Katowice pomimo osłabienia pokonał Projekt Warszawa

GKS Katowice przystąpił do starcia z Projektem Warszawa osłabiony wirusem, jednak w premierowej odsłonie zupełnie nie było to widoczne. Podopieczni Grzegorza Słabego wypracowali sobie przewagę i choć rywale w końcówce odrobili straty, to jednak przyjezdni rozstrzygnęli na swoją korzyść pierwszego seta. Po zmianie stron warszawianie prowadzili już 6:1, ale GKS grał konsekwentnie, a swoje zrobiły zagrywki Szymańskiego i Ma’a. Katowiczanie utrzymali dobry rytm i w pełni zasłużenie zgarnęli komplet oczek.

[…] MVP: Jakub Jarosz

Projekt Warszawa – GKS Katowice 0:3 (22:25, 23:25, 21:25)

 

sportdziennik.com – Blisko coraz bliżej…

Siatkarze GKS-u są blisko spełnienia swoich sportowych marzeń i awansu do play offu!

Kto zagrywa, ten wygrywa – to ulubiony zwrot powtarzany w środowisku siatkarskim niemal przy każdej okazji. Znalazł on potwierdzenie w zwycięskim meczu GKS-u w Warszawie. Ekipa z Katowic zaliczyła 10 asów (5 – Ma’a, 4 – Jarosz, 1 – Szymański) tylko przy 14 błędach. Natomiast zespół Projektu zaliczył 17 pomyłek i bez punktowej zagrywki! To zestawienie statystyczne na pewno znajdzie odzwierciedlenie w podsumowani sezonu. Wygrana GKS-u 3:0 sprawia, że są coraz bliżej awansu do play offu i osiągnięcia historycznego sukcesu.

Artur Szalpuk, mistrz świata z 2018 r., dołączył do stołecznego zespołu. 26-letni przyjmujący do końca sezonu będzie występował Projekcie. „Szalupa”, jak nazywają go koledzy, do tej pory występował w ukraińskim zespole Epicentr-Podolany Horodok, który musiał przedwcześnie zakończyć rozgrywki z powodu rosyjskiej agresji na Ukrainie. Szalpuk pojawił się w składzie, ale obserwował poczynania kolegów z kwadratu dla rezerwowych.

A w GKS-ie znów plaga chorób i zespół pojawił się w Warszawie bez 3. zawodników: przyjmujących Tomasa Rousseauxa i Damiana Koguta oraz środkowego Jakuba Lewandowskiego. Dawid Ogórek, drugi libero, z konieczności wystąpił w koszulce przyjmującego. Mimo wielu problemów ekipa trenera Grzegorza Słabego od pierwszej piłki starała się wywierać presję zagrywką.

I to przynosiło efekty punktowe i GKS prowadził 11:8, 18:14 oraz 21:27. Jednak 3 błędy gości sprawiły, że gospodarze odrobili straty i mieli nadzieję na odwrócenie losów tej partii. Michał Superlak po 2. udanych akcjach zepsuł zagrywkę. Zwycięski punkt silny atakiem Gonzalo Quiroga. Dobra gra katowiczan dawała promyk nadziei na kolejne odsłony.

Siatkarze ze stolicy byli mocno poirytowani przegraniem 1. seta i stąd 2. zaczęli w imponującym stylu i objęli prowadzenie 6:1 i10:5. Goście szybko się otrząsnęli z letargu i zaczęli mozolnie odrabiać straty. Zdobyli 4 „oczka” z rzędu i w rezultacie straty zostały niemal odrobione. A potem rozpoczęła się uporczywa gra punkt za punkt i po 2. asach świetnie spisującego się Jakuba Jarosza GKS objął prowadzenie 18:17 i cierpliwość siatkarzy została nagrodzona. Znów zwycięskie punkty zdobył Quiroga argentyński przyjmujący, który może nie grał błyskotliwie, lecz niezwykle solidnie.

W 3. partii od remisu 16:16 siatkarze GKS-u pokazali dojrzałą grę oraz niezwykłe opanowanie nerwowe. Jakub Szymański 2. atakami wyprowadził zespół na prowadzenie 23:19 i chyba w tym momencie gospodarze zwątpili, że w tym meczu mogą cokolwiek zrobić. I tak też było. Niespodziewane, wręcz sensacyjne, ale w pełni zasłużone zwycięstwo GieKSiarzy. Brawa nie tylko dla siatkarzy, ale również całego sztabu, bo wykonali gigantyczną pracę. A przyniosła wymierne efekty. Blisko zrealizowania swoich sportowych marzeń!

 

HOKEJ

infokatowice.pl – Pierwszy krok w drodze do finału

GieKSa na własnym lodowisku pokonała w pierwszym półfinałowym pojedynku GKS Tychy 2:0.

Początek spotkania należał do gospodarzy, którym w 6 minucie udało się umieścić krążek w siatce, ale gol Pasiuta nie został uznany. Z czasem do głosu zaczęli dochodzić tyszanie. Najbliżej pokonania Murraya był 8 min. Smirnov, którego strzał odbił się od słupka oraz w 10 min. Starzyński, który jednak przegrał pojedynek sam na sam z katowickim golkiperem.

Druga odsłona zaczęła się wyśmienicie dla podopiecznych trenera Jacka Płachty. W 23 min. Mateusz Michalski objechał Fucika i otworzył wynik spotkania. Ten gol dodał tylko katowiczanom skrzydeł. Pomimo kilku dogodnych sytuacji golkiper przyjezdnych nie dał się jednak zaskoczyć. Murray także zachował czyste konto i po 40 minutach GieKSa prowadziła jedną bramką.

W trzeciej tercji to nadal gospodarze byli stroną przeważającą. Nie potrafili jednak odskoczyć tyszanom, choć kilka razy grali w przewadze jednego, a nawet dwóch zawodników. W końcówce spotkania goście wycofali bramkarza, co zakończyło się drugim trafieniem dla GieKSy, którego autorem został kapitan drużyny Grzegorz Pasiut. Pierwszy półfinałowy pojedynek skończył się więc zwycięstwem katowiczan 2:0.

 

sportdziennik.com – Tyszanie wyrównali rywalizację

Najpierw Bartłomiej Pociecha na 58 sek. przed końcową syreną wyrównał, zaś w 4 min dogrywki drugi Bartłomiej Jeziorski zdobył gola i doprowadził do wyrównania w tej ciekawej półfinałowej rywalizacji play-offu.

A wydawało się, że katowiczanie mają wszystko pod kontrolą i znów będą świętowali zwycięstwo. Jednak szalona determinacja tyszan sprawiła, że przechylili losy meczu na swoją korzyść.

W rewanżowym meczu w „Satelicie” znów oglądaliśmy wyrachowany hokej. Jedni i drudzy więcej myśleli o obronie, niż próbowali skonstruować jakąś zaskakującą akcję. Oczywiście, również czyhali na błąd rywali. Tempo akcji było więcej niż przyzwoite i było kilka gorących momentów pod bramkami. Długo musieliśmy czekać na pierwszego gola i w 19 min zaskakującym uderzeniem popisał się Maciej Kruczek. Gospodarze zjeżdżali zadowoleni, ale to trafienie to było zaledwie preludium tego, co się działo w kolejnej odsłonie. Goście za sprawą Jeana Dupuy wyrównali. Kanadyjczyk otrzymał krążek z własnej strefy, przejechał pół lodowiska i zwiódł rywala. Natychmiast oddał strzał i krążek wpadł w spojenie słupka z poprzeczką. W 36:31 min kolejną karę otrzymał Filip Starzyński, zaś 8 sek. Biro za kłucie kijem pod swoją bramką Anthona Erikssona otrzymał 5 min i karę meczu.

Tyszanie mieli grać przez 112 sek. w podwójnym osłabieniu. Dzielnie się bronili przez 64 sek, ale w końcu Matias Lehtonen zdołał zdobyć gola. W ostatniej odsłonie trwała uporczywa walka, ale gospodarze umiejętnie się bronili, choć pod bramką Johna Murraya dochodziło do gorących spięć. W 53:27 min sędziowie odgwizdali faul Dupuy’ego w strefie neutralnej, ale Kanadyjczyk oraz bramkarz Tomáš Fučik mocno protestowali. Ten pierwszy dostał 4 min, zaś Czech karę mniejszą. Gospodarze mieli grać przez 2 min w podwójnej przewadze, zaś kolejne w przewadze. W tym momencie wydawało się, że katowiczanie mają wszystko pod kontrolą. Tyszanie w trójkę grali z nadzwyczajnym poświęceniem i zdołali się obronić. Gdy Denis Sergiuszkin opuścił boks kar, pomknął lewą stroną i w tercji gospodarzy podał do Bartłomieja Pociechy, a ten niewiele się namyślając, potężnie uderzył w stronę bramki. Murray nawet nie zareagował. I o wszystkim miała zadecydować dogrywka. A w niej Bartłomiej Jeziorski w 64 min posłał silny strzał i krążek wpadł do siatki. Tak więc tyszanie zdołali wyrwać ważne zwycięstwo, a teraz rywalizacja przenosi się do Tychów.

 

hokej.net – Jeziorski daje tyszanom wyrównanie stanu rywalizacji!

Katowiczanie po szalonym drugim meczu półfinałowym, przegrywają z Tychami 2:3. W całym meczu nie zapowiadało się na wygraną ekipy Andrieja Sidorienki, lecz złotego gola w 63 minucie, na wagę zwycięstwa zdobył Bartłomiej Jeziorski.

Pierwszą tercję lepiej rozpoczęli zawodnicy z Katowic. Grali bardzo wysokim pressingiem i agresywnie. Byli konsekwentni w swojej grze. Nie pozwalali tyszanom na wyjście z ich tercji. Tyski GKS oddawał niegroźne strzały z niebieskiej linii, które nie były w stanie zagrozić bramce Johna Murraya. Pierwszą bramkę w tym spotkaniu zdobył Maciej Kruczek w 18 minucie, który strzałem z bulika zaskoczył po krótkim rogu Fučíka. „GieKSa” doprowadziła jednobramkową przewagę do przerwy. Była w zdecydowanie lepszych nastrojach niż ekipa z Tychów ponieważ następną tercję rozpoczynali w przewadze. Pod koniec pierwszej odsłony meczu, drużynę z Tychów osłabił Dienis Sierguszkin.

Kolejną odsłonę meczu rozpoczęli lepiej zawodnicy Andreia Sidorenki. Gola wyrównującego w 27 minucie zdobył Jean Dupuy. Kanadyjczyk samodzielnie przeprowadził akcję na bramkę Katowic i mocnym strzałem po lodzie zaskoczył bramkarza „GieKSy”. Tyszanie doprowadzili do wyrównania, lecz tylko na 10 minut. W 36 minucie meczu Marek Biro został ukarany karą meczu 5 minut za kłucie przeciwnika kijem plus automatycznie 20 minutową karę meczu za niesportowe zachowanie. Sędzia Michał Baca uznał, że kij słowackiego defensora powędrował pomiędzy nogi Anthona Erikssona. Zawodnicy Jacka Płachty wykorzystali tą sytuację i w 37 minucie znowu wyszli na prowadzenie za sprawą Lehtonena. Fiński napastnik huknął pod poprzeczkę z pierwszego krążka zza bulika.

Trzecią tercję obie drużyny zaczęły od agresywnej i nieustępliwej gry. W 44 minucie obie drużyny grały w osłabieniu. Na ławkę kar udali się Wanacki i Starzyński za ostrość w grze. Do końca regulaminowego czasu gry mogliśmy obserwować hokej na bardzo wysokim poziomie. Ostatnie cztery minuty spotkania dla tyszan były wielką niewiadomą. Tomáš Fučík został ukarany za niesportowe zachowanie a Dupuy dostał cztery minuty kary za spowodowanie upadku przeciwnika i niesportowe zachowanie. Tyszanie grali w osłabieniu, ale ku zdziwieniu wszystkich zgromadzonych na „Satelicie” zdołali wyrównać po golu Pociechy. Tyski obrońca zdołał wyrównać wynik spotkania w ostatniej minucie podstawowego czasu gry.

Doliczony czas gry padł łupem GKS-u Tychy. Zawodnicy z „Piwnego Miasta” potrzebowali trzech minut by rozstrzygnąć dzisiejsze spotkanie. Bartłomiej Jeziorski cieszył się ze złotego gola gdy po podaniu od Jasona Seeda, posłał silny strzał po lodzie w stronę bramki „Jaśka Murarza”.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga