Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Sensacja w Katowicach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ostatniego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

W przedostatniej kolejce rozgrywek Ekstraligi nasz zespół sensacyjnie przegrał ze zdegradowaną drużyną Rekordu Bielsko-Biała 0:1 (0:1). Na zakończenie rozgrywek piłkarki zagrają w Sosnowcu z Czarnym. Mecz rozpocznie się w niedzielę 29 maja o godzinie 10:15. Piłkarze zakończyli rozgrywki w Fortuna I Lidze na ósmym miejscu. W ostatnim spotkaniu pokonali ŁKS Łódź 2:0 (1:0). Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Jakub Jarosz podsumował miniony sezon w wykonaniu drużyny siatkarzy. W drużynie hokejowego Mistrza Polski trwają transfery: z drużyny odeszli Oskar Krawczyk i Szymon Mularczyk, z kolei kontrakty przedłużyli John Murray, Jakub Wanacki i Mateusz Bepierszcz.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Sensacja w Katowicach

W Katowicach spotkały się drużyna, która otarła się w tym sezonie o podium i spadkowicz z Ekstraligi. Spotkanie przebiegało zgodnie z oczekiwaniami, GieKSa przeważała, katowiczanki częściej były przy piłce, oddawały więcej strzałów, zamykały drużynę gości na ich połowie, Rekord bronił się i szukał okazji do kontry. Jedną z takich okazji udało się zamienić na bramkę i po bohaterskiej obronie wyniku bielszczanki nieoczekiwanie zwyciężyły 1:0.

Gdy zebrani na stadionie w Katowicach miejscowi kibice czekali, aż przewaga GKS zostanie udokumentowana golem, niespodziewanie to bielszczanki objęły prowadzenie. W 32.minucie Klaudia Adamek pokonała Kingę Seweryn. Katowiczanki rzuciły się do odrabiania strat, nierzadko przez długie minuty nie opuszczając połowy drużyny gości. Zawodniczki Rekordu heroicznie jednak broniły się do końca i wywożą z Katowic sensacyjne zwycięstwo.

bts.rekord.com.pl – GKS Katowice – Rekord B-B 0:1 (0:1)

Jeśli żegnać się z ekstraligą, to „z przytupem”!

[…] Najwyraźniej z takiego założenia wyszły biało-zielone na konfrontację z katowiczankami. Oczywiście, że w wygranej zespołu gości niemało było boiskowego fartu, że wspomnimy o czterech uderzeniach gospodyń w poprzeczkę. Jednak końcowy rezultat został poparty niemal tytaniczną pracą i sercem, które „rekordzistki” zostawiły w Katowicach-Podlesiu.

Nie ma co ukrywać, ogólna perspektywa spotkania bliższa była pucharowemu starciu sprzed kilku miesięcy, kiedy bielszczanki po dramatycznym boju i skutecznie egzekwowanych rzutach karnych wyeliminowały ekipę ze stolicy Górnego Śląska. Ligowe starcie z I rundy sezonu było już jednostronnym popisem GieKSy.

W niedzielne przedpołudnie bielszczanki postawiły na uważną defensywę, która funkcjonowała bez większych zarzutów. Oczywiście, katowiczanki miał szereg bramkowych okazji i szans, ale każda z niewykorzystanych wydawała się „nakręcać” zespół gości. Należycie swoją bramkarska pracę wykonała również Klaudia Ciupa. Częściej niż w listopadowym mecz PP zawodniczki Michała Majnusza, prowadzącego drużynę w zastępstwie (względy rodzinne) Mateusza Żebrowskiego, starały się kąsać katowicką obronę. Było kilka prób uderzeń z dystansu, czy sytuacji sam na sam – głównie w drugiej części – za bramkarką.

Kluczową dla rezultatu spotkania okazał się 32. minuta. Po długim podaniu Martyny Gąsiorek w okolice pola karnego rywalek znakomicie „dwójkową akcję rozegrały – Katarzyna Moskała z Klaudią Adamek. Strzał w tzw. krótki róg, jak się okazało, miał wagę trzech punktów i drugiej wygranej bielszczanek w sezonie, drugiej na wyjeździe…

sportdziennik.com – Marek Szczerbowski: Otrzymuję setki głosów wsparcia

Rozmowa z Markiem Szczerbowskim, prezesem GKS-u Katowice.

Sezon jeszcze trwa, ale czy już można powiedzieć, jak dużo nerwów kosztował?

Marek SZCZERBOWSKI: – Bardzo dużo – dlatego, że podchodzę do rozgrywek emocjonalnie. Gdy zaczyna się mecz, staję się kibicem. To w połączeniu z tym, co wynika z pełnionej przeze mnie funkcji, jest obciążające w stopniu, którego sobie nie wyobrażałem. Wiedziałem, że będę w GKS-ie zmagał się ze wszystkim tym, z czym rzeczywiście się zmagam, ale nie wiedziałem tylko, jak będzie reagował mój organizm.

[…] Więcej zdrowia traci się na meczach piłkarzy czy hokeistów?

Marek SZCZERBOWSKI: – Największe nerwy były w ostatnim meczu półfinału hokejowego z Tychami, zakończonym eksplozją po golu Jakuba Wanackiego w dogrywce. Generalnie jednak więcej emocji budzą mecze piłkarskie. Co do zasady, sezon zasadniczy w hokeju nie generuje aż takiego napięcia, skoro na samym końcu są jeszcze play offy.

Hokeiści zdobyli mistrzowski tytuł, piłkarze utrzymali się w Fortuna 1. Lidze. Były o nich obawy?

Marek SZCZERBOWSKI: – Rozsądek wskazywał, że być ich nie powinno, ale emocje zawsze dawały swój margines. Logika dowodziła, że wszystko idzie dobrze. Sezon można podzielić na obszary. Pierwszy to 10 meczów, średnia punktów 0,7, 23 stracone gole. Potem nastąpiła zmiana stylu, szliśmy w granicach 1,4 punktu, statystycznie zmierzało to w dobrą stronę. Jestem zadowolony z pracy Roberta Góralczyka, Rafała Góraka.

Niejeden klub przez takie 3 sezony, jakie za wami, nie wytrzymałby ciśnienia i w którymś momencie trener Górak pewnie pracę by stracił. Momentów ku temu nie brakowało, nawet wiosenne trzy domowe porażki z rzędu można zaliczyć do newralgicznych. Na ile sztuką było to wytrzymać?

Marek SZCZERBOWSKI: – To chyba jedno z największych niewidzialnych osiągnięć – umiejętność racjonalnego podejmowania decyzji pomimo emocji i potężnej presji. Gdybym pokazał, jakie dostaję wiadomości i ile razy – zdaniem specjalistów – powinienem dokonać zmian… Ja to ewidencjonuję, inwentaryzuję. I kiedyś być może pokażę.

Kontrakt trenera Góraka został zimą przedłużony do połowy 2024 roku. Jaki cel stawia pan przed szkoleniowcem?

Marek SZCZERBOWSKI: – Z każdym rokiem budować silniejszą drużynę, która będzie podnosiła swój poziom sportowy, co powinno przekładać się na lepsze wyniki i lepsze położenie w tabeli. Ale pamiętajmy, że to jest sport, inni generalnie też się wzmacniają. Doceniajmy stabilizację. Ona nie tyle daje gwarancję, co uprawdopodabnia, że założone cele, podnoszenie poziomu sportowego, będą realizowane.

Trener Górak powiedział, że miał w głowie 3-letni plan: awans i utrzymanie GieKSy w 1. lidze. Pytanie, co dalej?

Marek SZCZERBOWSKI: – My generalnie też mieliśmy taki plan. Utrzymaliśmy się na trzy kolejki przed końcem, ale w przyszłym sezonie nie chcemy myśleć tylko o tym. Utrzymanie ma być znacznie, znacznie wcześniej. A gdzie nas to poniesie? To sport. Zobaczymy.

Czy w pańskiej ocenie dużo musiałoby się zmienić, by GieKSa była w stanie zaatakować ekstraklasę? Wiele wam brakuje? Patrzymy w tabelę, choćby na pewną już udziału w barażu Odrę Opole…

Marek SZCZERBOWSKI: – Tak, tylko trzeba myśleć szerzej o tym, co dalej. Tu chodzi o infrastrukturę, budowanie potencjału kibicowskiego, biznesowego. To wszystko stanowi proces. My o tym wiemy, wie o tym trener Górak, pan prezydent, mądrzy ludzie. Staramy się być rozsądni, ale po to się gra, by wygrywać.

Przejeżdża pan czasami przez Upadową, gdzie powstaje nowy stadion?

Marek SZCZERBOWSKI: – Oczywiście, że tak! Mam tam akurat zaprzyjaźniony warsztat samochodowy, niedawno byłem, lusterko musiałem wymienić. Dzieje się tam na placu budowy.

Najlepiej byłoby zaatakować ekstraklasę, gdy plac budowy będzie już ogarnięty?

Marek SZCZERBOWSKI: – Ale to sport. Nie można mówić „nie możemy”. Angażowane siły i środki będą adekwatne do miejsca, w którym jesteśmy. Będziemy cały czas próbowali robić postęp sportowy w rozumieniu jakości, organizacji gry.

[…] Warunkuje to obecność na giełdzie.

Marek SZCZERBOWSKI: – Pokazujemy te kwestie wprost. Ale pamiętajmy, że nasz klub jest podzielony na sekcje.

Pierwsza liga rośnie. To już nie te czasy, że przelew z Urzędu Miasta Katowice gwarantował z miejsca walkę o awans.

Marek SZCZERBOWSKI: – Proszę zobaczyć, jakie marki tu grają, jakie są stadiony. A za chwilę będzie kolejny, w Sosnowcu.

Liczycie w letnim okienku transferowym na zysk ze sprzedaży Patryka Szwedzika?

Marek SZCZERBOWSKI: – Nie myślimy o tym w ogóle. Jeszcze jesteśmy w trakcie sezonu, walczymy z Patrykiem na pokładzie i chcemy budować z nim GKS w przyszłym sezonie.

Wielkim wydarzeniem będzie udział w hokejowej Lidze Mistrzów. Gdzie najlepiej byłoby ją rozegrać?

Marek SZCZERBOWSKI: – Duże wydarzenie powinno być w dużym obiekcie. Chcieliśmy, aby mecze odbywały się w „Spodku”. Po konsultacji z operatorem hali wiemy jednak ostatecznie, że wyłączenie jej na dłuższy okres, czego wymagałoby przygotowanie lodowiska, jest niemożliwe ze względu na podjęte wcześniej zobowiązania. Kluczem pozostaje dążenie do tego, by mecze rozegrać w Katowicach.

Trudno pracuje się panu zderzając z taką niechęcią kibiców, stawiających pod klubem taczki, nawołujących wprost do dymisji?

Marek SZCZERBOWSKI: – Sport i zmiany generują skrajne emocje. Jedni manifestują w jeden sposób, inni – w inny. Proszę mi wierzyć, że otrzymuję setki głosów wsparcia. Dlatego to pozwala funkcjonować tak, by podejmować racjonalne decyzje w oparciu o swoją wiedzę, umiejętności, kompetencje. Mam taki zespół ludzi, z jakim jeszcze nie pracowałem. Dziś GKS Katowice to nie jest prezes Marek Szczerbowski, tylko grupa ponad 20 osób pracujących przy organizacji, komunikacji, w sztabach szkoleniowych. Jeśli z tej strony nie byłoby zrozumienia, to uznałbym, że misja jest generalnie skończona.

Stara się pan rozumieć zarzuty kibiców?

Marek SZCZERBOWSKI: – Należy analizować, czytać, słuchać. To, co słuszne – wdrażać, a to, co wynika z postaw, które nie mają merytorycznego podłoża – po prostu przyjmować i starać się obsługiwać.

Echem odbił się list otwarty przedstawicieli dawnego Klubu Biznesu do Urzędu Miasta. Zwracają uwagę, że na zaniedbaniu tej idei spółka straciła 300 tysięcy złotych w skali roku.

Marek SZCZERBOWSKI: – Podpisuję się pod tym, co powiedział wiceprezes Łukasz Czopik. GKS Katowice jest klubem sportowym i musi skupić się na tym, by oferować najlepszy możliwy produkt sportowy. Ostatni sezon w hokeju pokazał, że komercjalizacja i wynik sportowy muszą iść w parze. Największa frekwencja na lodowisku po reaktywacji tej sekcji przełożyła się na największe przychody. Ta kwota przekroczyła pół miliona złotych. Współpraca biznesowa ma sens wtedy, gdy przynosi klubowi wymierne korzyści finansowe. Obecni partnerzy klubu mają z nami właśnie takie umowy. Koszt utrzymania Klubu Biznesu w dawnym kształcie znacznie przekraczał 300 tysięcy złotych. List otwarty traktuję jako deklarację chęci pomocy. Zachęcamy wszystkich do współpracy.

Trudno patrzy się na mecze GieKSy przy pustych trybunach? Sporo tego było za pańskiej kadencji. Pandemia, teraz zamknięty stadion…

Marek SZCZERBOWSKI: – Bardzo trudno, ale dużo gorzej – na mecze, podczas których są akty agresji.

Ma pan żal o to, co stało się na meczu z Widzewem?

Marek SZCZERBOWSKI: – Jestem profesjonalistą. Nie rozpatruję tego w kategoriach żalu, a zadania, które trzeba obsłużyć.

Dwa mecze kary za zadymę nałożył PZPN, potem wojewoda dorzucił kolejne dwa. Pojawiały się głosy, że to pan wychodził tę karę u wojewody.

Marek SZCZERBOWSKI: – Nie spotkałem się z wojewodą.

Czy dało się z Jastrzębiem i ŁKS-em zagrać nie przy pustych trybunach, a 999 osobach, w formie imprezy niemasowej?

Marek SZCZERBOWSKI: – Stanowisko prawników było jasne: w świetle obowiązującego prawa było to niemożliwe.

GKS Katowice. Czas ustaleń

W najbliższych dniach będzie jasne, kto po dobrym sezonie zakończonym na 8. miejscu rozstanie się z Bukową. Zawodnicy na urlopy rozjadą się dopiero w piątek.

Dwa i pół tygodnia potrwają urlopy w obozie GieKSy, która jako beniaminek zakończyła mijający sezon Fortuna 1 Ligi względnie spokojnym utrzymaniem i serią 7 meczów bez porażki, a przygotowania do kolejnego rozpocznie 13 czerwca. Zawodnicy rozjadą się w swoje strony dopiero w piątek. – Od wtorku do czwartku będziemy jeszcze spotykać się, podejmować ustalenia, ale i wychodzić na boisko, by trochę pocieszyć się grą w piłkę. Będą grali trenerzy, fizjoterapeuci. Ja może będę sędzią, albo napastnikiem – śmieje się trener Rafał Górak.

Jest co ustalać, bo też całkiem spore rozmiary ma lista zawodników z kończącymi się kontraktami, a widnieją na niej obok zawodników doświadczonych, jak Arkadiusz Woźniak, Michał Kołodziejski, Bartosz Jaroszek czy Marcin Urynowicz m.in. niełapiący ostatnimi czasy wielu minut Krystian Sanocki, Filip Kozłowski, Grzegorz Janiszewski, dochodzący do zdrowia po poważnej kontuzji Dominik Kościelniak czy wypożyczeni z innych klubów Patryk Królczyk, Hubert Sadowski i Filip Szymczak, wracający do Lecha Poznań.

– Dość długo walczyliśmy, by osiągnąć cel wyznaczony na ten sezon, dlatego rozmawiałem z piłkarzami i prosiłem, by zachowali zimną głowę do ostatniej kolejki – mówi Górak.

– Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj w naszej kadrze nie każdy zawodnik jest zadowolony. Nawet jeśli ktoś ma ważną umowę, ale grał mniej, może mi powiedzieć w oczy, że chciałby zmienić klub, bo jego ego, umiejętności czy wiara we własnej siły są o wiele wyższe niż świadczą o tym minuty, które dostał w GKS-ie Katowice.

Wkrótce będziemy po rozmowach indywidualnych z każdym z zawodników, choć oczywiście nie jest tak, że w ogóle z nikim wcześniej nie rozmawiałem. Teraz wyjaśnimy sobie wszystko zero-jedynkowo: to, z kim nie przedłużymy kontraktu oraz to, kto będzie chciał z klubu odejść. Wtedy otrzymamy jasny obraz. Prace nad tym, by do drużyny doszli nowi zawodnicy, trwają – zaznacza szkoleniowiec.

Dzięki niedzielnej wygranej z ŁKS-em, GieKSa przesunęła się w tabeli na 8. miejsce – najwyższe niemal od początku sezonu i zarazem najwyższe spośród wszystkich przedstawicieli województwa śląskiego. Od października lepiej od niej punktowały tylko trzy zespoły. To jasno pokazuje, że w kolejnych rozgrywkach powinna mierzyć w coś więcej niż tylko zachowanie ligowego bytu.

– O cele i to, co przed nami, proszę pytać moich zwierzchników – podkreśla Górak. – Oni będą je wyznaczać, ale wszystko będzie oczywiście przedyskutowane, omówione. Trzeba zachowywać chłodną głowę, myśleć przede wszystkim o rozwoju. Kończę swój trzeci sezon w GKS-ie. Dziękuję wszystkim, że dziś tu jesteśmy, ale wydaje mi się, że śmieszne byłoby, gdybyśmy nie byli. Przecież zrealizowaliśmy wszystkie cele, o których mówiliśmy 3 lata temu.

Musimy teraz patrzeć na to, co dalej. Pierwsza liga będzie w przyszłym sezonie dużo silniejsza. Spadają mocne zespoły, mocne firmy, będą silni beniaminkowie, do czego mogą jeszcze doprowadzić baraże. Drużyny, które są w lidze, umocowały się i wiedzą, że z banalnym budżetem nie ma tu czego szukać. Moim zdaniem dziś pierwsza liga stoi w Polsce na bardzo wysokim poziomie. Wiadomo, że cel, który w tym sezonie osiągnęliśmy, w kolejnym będziemy chcieli uzyskać szybciej. A do czego nas to zaprowadzi, to zobaczymy – dodaje szkoleniowiec GKS-u.

SIATKÓWKA

siatka.org – Jakub Jarosz: wszyscy możemy być zadowoleni z końcowego rezultatu

– Myślę, że w kolejnym sezonie, w którym nasz zespół będzie bardzo podobny do tego z ostatniej edycji PlusLigi, nasze notowania wśród ekspertów mogą nieco wzrosnąć, ale nie wiem, czy to dla nas ma jakiekolwiek znaczenie. W poprzednim sezonie udowodniliśmy swoją jakość, ale już niedługo trzeba będzie zacząć ciężką pracę, by potwierdzić swoje możliwości. My jako GKS musimy być przede wszystkim gotowi na to, by pokazywać nasz charakter i utrzymać kierunek, w jakim idziemy. Istotne jest, żebyśmy byli głodni progresu i z każdym sezonem walczyli o coś więcej – powiedział Jakub Jarosz, atakujący GKS-u Katowice.

Przyszły sezon będzie dla ciebie czwartym z rzędu w barwach GKS-u Katowice.

Jakub Jarosz: Taka sytuacja mówi sama za siebie. Nie muszę wymyślać czegoś na nowo ani szukać, bo jest mi tutaj, w Katowicach bardzo dobrze i tak samo czuję się w klubie. Jeśli jestem zadowolony z dotychczasowej współpracy z GKS-em, a klub z mojej postawy, to mamy mocne podstawy do kontynuacji obranego kierunku.

Jak ocenisz swoją postawę w minionym sezonie PlusLigi? Statystycznie rozegrałeś jeden z najlepszych sezonów w całej dotychczasowej karierze.

– Gdybym miał sam sobie wystawić ocenę za ten sezon – chociaż wiadomo, że sportowcy tego nie lubią, bo od oceniania są inni – to byłaby to ocena bardzo dobra. Ale nie ze względu na to, że zdobyłem więcej punktów niż w poprzednich sezonach albo z powodu innych czynników niezależnych ode mnie. Taka ocena wynika z faktu, że jako drużyna osiągnęliśmy więcej, niż można było przypuszczać przed samym startem rozgrywek. Wynik drużyny był bardzo dobry, bo historyczny dla siatkarskiej sekcji Klubu, a ocena zespołu wpływa na moją.

Osiągnęliście świetny rezultat na koniec sezonu, tym bardziej, że po drodze napotkaliście dużo trudności i nie byliśmy typowani do realizowania wyższych celów w lidze.

– Bądźmy szczerzy: nie tylko eksperci w mediach i ludzie bawiący się w typowanie końcowej klasyfikacji ligi, ale my sami także zakładaliśmy na samym początku, jeszcze przed rozpoczęciem ligi, że naszym celem będzie utrzymanie w lidze. Kiedy w zespole zmienia się tylu zawodników naraz, jego postawie w lidze zawsze towarzyszy mniejsza czy większa niewiadoma. Kiedy zobaczyliśmy, że grupa dobrze współpracuje ze sobą i to, co sobie założyliśmy przed sezonem, po prostu działa, zaczęliśmy stawiać sobie odpowiednio wyższe cele. Wszyscy możemy być zatem zadowoleni z końcowego rezultatu. A że w trakcie sezonu przychodzi wiele różnych trudności albo słyszy się rożne opinie i przewidywania dotyczące drużyn do spadku z ligi – to na pewno wpływa motywująco na postawę na boisku. Czytałem zresztą wywiad trenera Gheorghe Cretu, który powiedział, że najlepsze, co mogło przydarzyć się dla ZAKSY przed sezonem, to opinie osób, które nie wierzyły w tę drużynę. W naszym przypadku mogło być podobnie.

Kiedy przyszedł moment, kiedy powiedzieliście sobie: stać nas na zdecydowanie więcej niż walkę o utrzymanie?

– Określenie wyższych celów dla naszej grupy przyszło później, ale pierwsze dwa mecze w sezonie i spektakularna wygrana z Asseco Resovią dały nam sporo wiary, że jesteśmy w stanie dobrze grać. Kiedy szybko dopadł nas trudny moment naznaczony kłopotami zdrowotnymi, my wracaliśmy wtedy pamięcią właśnie do dwóch pierwszych meczów w sezonie, by pamiętać o tym, że zdążyliśmy pokazać swoją jakość w lidze i po prostu musimy do niej na spokojnie, cierpliwie wrócić. Mieliśmy bardzo dobry start, który był bardzo pomocny dla nas w dalszej części sezonu pod względem mentalnym.

Zaraz po dobrym rozpoczęciu ligi przyszedł mecz w Zawierciu, którego nie będziesz wspominał wyjątkowo dobrze…

– Zaraz po świetnym meczu z Asseco Resovią zagraliśmy w sumie dobry mecz w Zawierciu, ale tam przydarzyła mi się kontuzja kciuka. Pamiętam, że po tamtej sytuacji było mi przede wszystkim przykro, że po naprawdę fajnym początku sezonu odniosłem uraz, który może dużo pokrzyżować całej drużynie i trudno powiedzieć, co będzie dalej. Ostatecznie po naszych poszukiwaniach ze sztabem medycznych znaleźliśmy rozwiązanie i grałem do końca sezonu w specjalnej ortezie kciuka. Z początku nie było to dla mnie naturalne, ale z biegiem sezonu przyzwyczaiłem się do nowej sytuacji i nie przeszkadzało mi to w jakimkolwiek stopniu.

O waszym awansie do play-off decydowało ostatecznie ratio setów, co pokazuje, jak zażarta była walka o miejsce w ósemce.

– Nie da się wyróżnić jednego spotkania, które zaważyło o naszym miejscu w ósemce, bo jak się okazało na sam koniec rundy, o naszym awansie do play-off decydował właściwie każdy set i każdy punkt, jaki wywalczyliśmy wcześniej. W sezonie, by osiągnąć swoje cele, trzeba grać możliwie jak najrówniej i najlepiej, to daje wtedy efekty. Kiedy tylko byliśmy zdrowi i gotowi w stu procentach do rywalizacji, stać nas było właśnie na tę regularność. O naszym sukcesie nie zadecydował jeden mecz, tylko cały sezon.

Powołanie do kadry narodowej dla Jakuba Szymańskiego sprawiło ci dużo radości? Sam Kuba mówił o tobie we wcześniejszym wywiadach jako siatkarskim mentorze, z którym ma bardzo dobry kontakt.

– Kiedy dołączałem do GKS-u trzy lata temu jako zawodnik z kręgu tych bardziej doświadczonych, starałem się wspierać młodszych zawodników i wspierać ich na tyle, na ile mogłem. Od samego początku widziałem w Kubie Szymańskim spory potencjał sportowy, tym bardziej cieszy mnie, że nawiązaliśmy tak dobry kontakt i koleżeństwo. Mam nadzieję, że wszystkie historie z siatkarskiego doświadczenia i rady, jakie mu przekazuję, pomagają mu i bardzo cieszę się z jego rozwoju oraz sukcesu, jakim było powołanie do reprezentacji Polski. Czuję, że taka pomoc jest konieczna z mojej strony jako kapitana drużyny i jeżeli ona miała jakikolwiek wpływ na to, że Kuba robi kroki do przodu w karierze, to bardzo się z tego powodu cieszę.

Od lat docenia się waleczność i boiskowy charakter siatkarskiego GKS-u Katowice. Myślisz, że w kolejnym sezonie zostanie doceniona także sportowa jakość tej grupy?

– Myślę, że w kolejnym sezonie, w którym nasz zespół będzie bardzo podobny do tego z ostatniej edycji PlusLigi, nasze notowania wśród ekspertów mogą nieco wzrosnąć, ale nie wiem, czy to dla nas ma jakiekolwiek znaczenie. W poprzednim sezonie udowodniliśmy swoją jakość, ale już niedługo trzeba będzie zacząć ciężką pracę, by potwierdzić swoje możliwości. My jako GKS musimy być przede wszystkim gotowi na to, by pokazywać nasz charakter i utrzymać kierunek, w jakim idziemy. Istotne jest, żebyśmy byli głodni progresu i z każdym sezonem walczyli o coś więcej.

Wspomniałeś o stabilizacji, na jaką postawiono w kolejnym sezonie. Co stanowi twoim zdaniem o wewnętrznej sile drużyny?

– Przed sezonem mówiłem, że do właściwego funkcjonowania grupy potrzebne jest wzajemne zadowolenie z wykonywanej pracy. Zawsze jest tak, że ktoś gra mniej lub więcej albo ktoś jest mniej czy bardziej doceniany, ale kluczowe jest to, by każdy zawodnik w grupie czuł się potrzebny, miał swoją określoną rolę i nie wpływał na grupę swoim niezadowoleniem czy rozczarowaniem. U nas nie było osób, które psioczyłyby na kogoś z zespołu lub na za mało czasu spędzanego na boisku. Stanowimy bardzo fajną grupę ludzi idącą w jednym kierunku i cel drużyny był nadrzędny.

Jakie masz osobiste oczekiwania związane z kolejną ligową kampanią?

– Najważniejsze jest zdrowie i jeżeli tylko ono mi dopisze w wieku 35 lat, wszystko będzie w porządku. Na tę chwilę fizycznie czuję się doskonale i mam nadzieję, że tak jak w ostatnim sezonie będę mógł wspierać zespół w jak największej liczbie spotkań.

HOKEJ

hokej.net – Oficjalnie. Murray z nową umową

John Murray, zgodnie z naszymi wczorajszymi informacjami, zostaje w drużynie GKS-u Katowice. 35-letni golkiper podpisał dziś dwuletni kontrakt.

– John w całym mistrzowskim sezonie potwierdził swoje ogromne umiejętności i był kluczowym ogniwem drużyny zarówno w pierwszej części rozgrywek, jak i w fazie play-off. Bardzo cieszymy się, że tak ważna postać zespołu i tak doświadczony zawodnik pozostanie z nami na dwa kolejne sezony i wciąż będzie stanowił o sile obsady naszej bramki wraz z Maciejem Miarką, który ma ważny kontrakt z naszym klubem – powiedział Roch Bogłowski, dyrektor hokejowej sekcji GKS-u Katowice.

„Jasiek Murarz”, bo tak nazywają go kibice, w sezonie zasadniczym wystąpił w 38 spotkaniach, w których interweniował ze skutecznością oscylującą w granicach 92,7 procent i wpuszczał średnio 2,08 bramki na mecz. Trzykrotnie kończył mecz z czystym kontem.

W fazie play-off jeszcze mocniej wyśrubował statystyki. W 15 starciach wpuszczał średnio 1,97 gola na mecz, a na jego koncie widniały też dwa shutouty i uwaga – 93,5 procentowa skuteczność interwencji.

W reprezentacji Polski rozegrał 31 meczów i walnie przyczynił się do awansu reprezentacji Polski na zaplecze Elity w tegorocznych Mistrzostwach Świata IB rozgrywanych w Tychach. Został wybrany najlepszym bramkarzem turnieju.

Krawczyk żegna się z GieKSą

Oskar Krawczyk po sześciu latach pożegnał się z GKS-em Katowice. 27-letni obrońca rozwiązał za porozumieniem stron umowę z GieKSą.

Krawczyk do Katowic trafił w sezonie 2016/2017. W 226 spotkaniach zdobył 11 bramek i zanotował 22 asysty.

W tym czasie występował też w Polonii Bytom, a pół ostatniego sezonu spędził w Zagłębiu Sosnowiec (23 spotkania, 1 bramka i 4 asysty).

– Dziękuję GieKSa za wspólne 6 sezonów. To była przyjemność być częścią tego projektu. Dziękuję wszystkim zawodnikom, których miałem okazję poznać przez ten czas, całemu Zarządowi oraz wszystkim kibicom za niepowtarzalny doping. To będzie niezapomniane 6 lat! – napisał na swoim facebooku 27-letni obrońca. Krawczyk prawdopodobnie na stałe wróci do macierzystego klubu z Sosnowca.

Wanacki zostaje w GieKSie. Dwuletni kontrakt doświadczonego obrońcy

To z pewnością dobra informacja dla kibiców GKS-u Katowice. W ekipie mistrzów Polski nadal będzie występował Jakub Wanacki, który przedłużył swój kontrakt z GieKSą o kolejne dwa lata.

Wanacki wrócił do GieKSy po dwóch sezonach spędzonych w Re-Plast Unii Oświęcim. 31-letni obrońca okazał się ważnym ogniwem katowickiej drużyny, będąc jednym z czołowych defensorów. Zresztą świetnie obrazują to statystyki.

„Wanawa” rozegrał 56 meczów, w których strzelił 2 bramki i zanotował 10 asyst. W klasyfikacji plus/minus, z której w pierwszej kolejności powinno rozliczać się defensorów, wypadł na +20, a na ławce kar spędził 42 minuty.

To właśnie wychowanek Orlika Opole był autorem pamiętnego trafienia w ostatnim, siódmym meczu serii półfinałowej z GKS-em Tychy, które dało katowickim hokeistom awans do wielkiego finału rozgrywek.

– Wszyscy pamiętamy historycznego gola w dogrywce siódmego spotkania z GKS-em Tychy, który dał nam awans do finału rozgrywek. Decyzja o jego powrocie do GKS-u Katowice w pełni się wybroniła, co pokazał cały miniony sezon ze szczególnym uwzględnieniem fazy play-off – wyjaśnia Roch Bogłowski, dyrektor hokejowej sekcji GieKSy.

– Po problemach zdrowotnych Jakuba nie ma już śladu, dzięki czemu może on prezentować swoje duże możliwości i liczymy na jego duże wsparcie podczas wyzwań, jakie czekają nas w dwóch kolejnych sezonach – dodał.

Mularczyk odchodzi z GieKSy. Kontrakt rozwiązany

Szymon Mularczyk rozstał się z GKS-em Katowice. 22-letni napastnik występował w ekipie z alei Korfantego przez ostatnie trzy sezony.

„Mular”, bo tak nazywają go koledzy, w ekipie GieKSy rozegrał w sumie 114 ligowych spotkań. Zdobył w nich 5 bramek i zanotował 10 asyst. Warto jednak zaznaczyć, że występował głównie w niższych formacjach.

W poprzednim sezonie wystąpił w 32 meczach, gromadząc na swoim koncie jednego gola i jedno kluczowe zagranie. W klasyfikacji plus/minus wypadł na -3.

Nowa umowa Bepierszcza

Mateusz Bepierszcz zostaje w ekipie GKS-u Katowice. 31-letni napastnik przedłużył swój kontrakt z drużyną mistrza Polski o kolejne dwa lata.

31-letni skrzydłowy trafił do GieKSy przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu z Tauron Podhala Nowy Targ. Trzeba przyznać, że dobrze odnalazł się w klubie z alei Korfantego, w którym miał już okazję występować przed ośmiu laty.

W sezonie regularnym rozegrał 40 meczów, w których zdobył 13 punktów za 6 bramek i 7 asyst., z kolei w 16 spotkaniach fazy play-offach dołożył 10 „oczek (1 gol, 9 asyst). Warto zaznaczyć, że występował przeważnie w trzecim ataku.

– Mateusz pokazał się w tym sezonie z dobrej strony, zwłaszcza w fazie pucharowej ligi. Jego inteligentna i ambitna postawa przysłużyła się mistrzowskiej drużynie i mamy nadzieję, że utrzyma on wysoki poziom gry w dwóch kolejnych sezonach – powiedział Roch Bogłowski, dyrektor sekcji hokeja na lodzie GKS-u Katowice.

Z GieKSy do STS-u?

Działacze Ciarko STS-u Sanok zarzucili sieci na zawodnika aktualnych mistrzów Polski. Trwają zaawansowane rozmowy z defensorem GKS-u Katowice.

Sanoczanie chcą wzmocnić swoją formację obronną i rozglądają się za zawodnikiem, który potrafi dać zespołowi jakość podczas gier w przewadze. Nic więc dziwnego, że na ich celowniku znalazł się Kalle Valtola, który jest ofensywnie usposobionym obrońcą.

27-letni Fin ma w swoim dorobku 62 mecze w rodzimej Liidze, w których zdobył 7 bramek i zanotował 11 asyst. Znakomite liczby zanotował na jej bezpośrednim zapleczu. W 127 spotkaniach zgromadził aż 93 punkty za 32 gole i 61 kluczowych zagrań.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Hokej

GieKSa hokejowym wicemistrzem Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ostatnie spotkanie finałowe nie zawiodło nikogo. Obie drużyny prezentowały dojrzały hokej, o czym świadczy fakt, że w regulaminowym czasie gry nie obejrzeliśmy bramek i o tym, która drużyna została Mistrzem Polski, rozstrzygnęła dogrywka. W niej złotego gola zdobył Kaleinikovas zapewniając Re-Plast Unii Oświęcim tytuł Mistrza Polski w hokeju na lodzie.

Świadome wagi spotkania obie drużyny od początku starały się narzucić przeciwnikowi swój styl gry, jednak dobrze w obu ekipach spisywały się formacje defensywne. W 5. minucie Kaleinikovas i Dziubiński sprawdzili dyspozycję Murraya. W odpowiedzi Kovalchuk, który rozgrywał bardzo dobre zawody, dograł do Hitosato, lecz uderzenie Japończyka obronił Lundin. Z upływem czasu częściej przy krążku utrzymywali się katowiczanie, a oświęcimianie próbowali wyprowadzać szybkie kontry. Mimo prób Maciasia, Iisakki, Pasiuta po stronie GieKSy oraz Heikkinena, Ackereda, Denyskina i Dyukova po stronie Re-Plast Unii Oświęcim bramek w pierwszej tercji nie obejrzeliśmy. Natomiast równo z syreną za grę wysokim kijem do boksu kar został odesłany Marklund.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od gry w osłabieniu. Pierwszą minutę dobrze się broniliśmy, ale w drugiej minucie tego osłabienia groźne strzały oddali Sadłocha i Ahopelto, które obronił Murray. Po wyrównaniu sił na lodzie mecz się wyrównał, a obie drużyny grały uważnie w defensywie. W 30. minucie na ławkę kar został odesłany Heikkinen. Podczas okresu gry w przewadze Lundina próbowali pokonać Hitosato i Monto. W ostatnich pięciu minutach drugiej tercji mecz nabrał rumieńców. Najpierw w 36. minucie Marklund trafił w słupek, a w odpowiedzi Heikkinen przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem GieKSy. Dwie minuty później Murray z kłopotami obronił strzał Ackereda. Druga tercja zakończyła się także wynikiem bezbramkowym.

Początek trzeciej tercji należał do GieKSy, ale krążek po uderzeniach Michalskiego i Isakki minął bramkę Lundina, ale podobnie jak to było w poprzednich tercjach, z biegiem czasu mecz się wyrównał. W 50. minucie Murray obronił uderzenia Karjalajnen, Kowalówki i Sołtysa. Podobnie jak dwie poprzednie tercje, również trzecia zakończyła się wynikiem 0:0, a zatem o tytule Mistrza Polski rozstrzygnęła dogrywka.

Dogrywkę rozpoczęliśmy od dwóch niewykorzystanych sytuacji.  Najpierw bliski pokonania Lundina był Koponen, a chiwlę później po uderzeniu Iisakki krążek minimalnie minął oświęcimską bramkę. W odpowiedzi Ackered trafił w obramowanie naszej bramki. Sytuacja ta była jeszcze sprawdzana na wideo.  W 66. minucie groźnie strzelał Ackered, a chwilę później Murray uprzedził Sadłochę, który znalazłby się w sytuacji sam na sam. O tytule Mistrza Polski zdecydowała sytuacja z68. minucie, kiedy Kaleinikovas strzałem po dalszym słupku pokonał Murraya.

GKS Katowice – Re Plast Unia Oświęcim 0:1 (0:0, 0:0, 0:0 d. 0:1)

0:1 Mark Kaleinikovas  (Elliot Lorraine) 66:21

GKS Katowice: Murray, (Kieler) – Delmas, Kruczek, Bepierszcz, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Iisakka, Monto, Lehtimaki – Wanacki, Cook, Smal, Michalski, Marklund – Lebek, Chodor, Hitosato, Maciaś, Kovalchuk.

Re-Plast Unia Oświęcim: Lundin, (Kowalówka R.) – Dyukov, Jakobsons, Sadłocha, Dziubiński, Kaleinikovas – Valtola, Uimonen, Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuska, Ackered, Kowalówka S., Lorraine, Denyskin – Noworyta, Łukawski, Wanat, Krzemień, Sołtys.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Każdy popełnia jakieś błędy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu konferencji prasowej po remisie 2:2 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą.

Rafał Górak: Dobry wieczór. Niewątpliwie, mecz jakby o dwóch historiach i nad tym ubolewam, bo wydaje mi się, że gdyby nas było po równo, to wyjechalibyśmy stąd z trzema punktami. Wyjeżdżamy z jednym punktem i również, wydaje mi się, należy to w jakiś sposób przyjąć. Wszelkie złości i wszelkie jakieś trudności trzeba wystudzić, schować dzisiaj do kieszeni i zabrać punkt z trudnego terenu. Po prostu przeanalizować spotkanie, w czwartek już kolejne i trzeba, wydaje mi się, pozytywnie nastawiać na to, co przed nami. Niestety, każdy popełnia jakieś błędy, myśmy się ich nie ustrzegli. Ta czerwona kartka, podyktowana oczywiście słusznie, to błąd naszego zawodnika, no i cóż zrobić. Nie jestem od tego, aby go ganić, wprost przeciwnie, zawsze będę zawodników podnosił na duchu i w jakiś sposób rozumiał emocje. Szkoda, bo wydaje mi się, tak jak powiedziałem na początku, że wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami. 

Pytanie: Ten mecz pan traktuje jako wygrany jeden punkt, czy jednak mimo wszystko przegrane dwa, biorąc pod uwagę tę pierwszą połowę? 2:0 wynik, praktycznie czerwona kartka już w doliczonym czasie, ale patrząc stricte na statystyki z całego meczu, to GieKSa powinna się cieszyć z tego, że wywozi stąd jeden punkt. Czy tym spotkaniem Dawid Kudła troszeczkę odkupił winy ze spotkania z Odrą Opole?

Górak: Sumarycznie, gdyby zobaczyć, to tak, jak mówię: gdyby mówić tylko o samej grze i o samej historii tego spotkania to wydaje mi się, że grę mieliśmy pod kontrolą, w szczególności, że prowadziliśmy 2:0 do przerwy. Jeżeli utrzymalibyśmy równowagę, osobową wydaje mi się, że nie udałoby się rywalom zdobyć dwóch bramek, a wydaje mi się, ze my byśmy cały czas dążyli do tego, by strzelić kolejną. To jest finał tych dywagacji, po prostu przyjmuję ten punkt, biorę go na klatę, bo zdaję sobie sprawę, że statystyki całego meczu po stracie zawodnika leciały na łeb, na szyję i na pewno tutaj należy podkreślić dominację Termaliki i to, że stwarzała sytuację, że było bardzo, bardzo groźnie. Dawid dzisiaj zagrał bardzo dobre spotkanie, ja nie winiłem go z punktu widzenia zero-jedynkowego za to spotkanie z Odrą, myśmy tam też zawalili w innych aspektach. Tam nie było akurat tej bezpośredniej winy Dawida, a dzisiaj bronił bardzo dobrze i na pewno to był jego dobry występ. Bierzemy ten punkt z pokorą, nie cieszymy się i nie jest to dla nas jakaś wielka sprawa, ale tez nie popadamy w jakiś smutek. Po prostu skończyło się remisem i taki jest stan faktyczny. 

***

Marcin Brosz: Oglądaliśmy naprawdę emocjonujące widowisko i to tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, aż szkoda, że się skończyło. Patrząc na przebieg meczu, graliśmy z jednym z zespołów, który aspiruje do tego, by w przyszłym sezonie występować w Ekstraklasie. To, co łączy ten mecz i poprzedni, to mieliśmy dużo sytuacji bramkowych z meczu, i to strzałów groźnych, i to stwarzanych takich groźnych sytuacji. Bardzo dużo. To, co podkreślam, posiadanie piłki, tak chcemy grać. Wiadomo, na końcu jest ta najważniejsza rubryczka: bramki i jedna droga: tu trzeba konsekwentnie pracować nad wykończeniem, bo widać, że jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, natomiast ta finalizacja to jest praca na treningach. Widać progres, natomiast to nie jest tak, że z treningu na trening będzie tak łatwo wykonywany, więc to jest moment, nad którym pracujemy. Podsumowując: ciekawe widowisko, dużo emocji, dużo pojedynków jeden na jeden, to co kibice lubią. Do końca mecz trzymał w napięciu i w emocjach. 

Pytanie: Po pierwszej połowie wydawało się, że trudno wam będzie wrócić do gry. Było 2:0, po przerwie przejęliście inicjatywę. Bramka w 93. minucie, daje dużo radości, czy niedosyt zostaje?

Brosz: Wartość dodana, to to, że po raz któryś do końca gonimy, wierzymy w to, że jesteśmy w stanie odwrócić wynik meczu i tu widać, że jest duży progres. Ta pierwsza połowa, przegrywaliśmy 2:0, te bramki… Też wiemy, jak padały, jakby je wziąć, ten mecz był bardzo dobry, z jednej i drugiej strony. Naprawdę to było dobre widowisko na dobrym poziomie. Były te sytuacje, których musimy zdecydowanie unikać, i pierwsza i druga bramka. Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Podział punktów, i my i GKS walczyliśmy o trzy, nie rozpatrywałbym w tych kategoriach. Dla nas jest ważne to, że po raz kolejny z zespołem, który walczy o najwyższe cele, byliśmy w stanie i nawiązać na boisku bardzo równą walkę, jak również udało nam się strzelić dwie bramki. Mieliśmy sytuację na zdobycie kolejnych.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga