Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy naszym zdaniem, najciekawsze z nich.
Piłkarze GieKSy przegrali w trzeciej kolejce Fortuna I Ligi w wyjazdowym spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:1. Prasówkę po tym meczu przeczytacie TUTAJ. Zespół poznał rywali w rozgrywkach Pucharu Polski. W 1/32 finału drużyna zmierzy się z rezerwami Pogoni Szczecin, spotkanie zostanie rozegrane na przełomie sierpnia i września, dokładny termin zostanie podany wkrótce. Piłkarki w ramach przygotowań do nowego sezonu rozegrały mecz sparingowy z Rekordem Bielsko-Biała, który wygrały 5:0 (1:0). Do drużyny dołączyła Weronika Kamala. Stacja TVP Sport będzie transmitować spotkanie drugiej kolejki Ekstraligi Kobiet pomiędzy Czarnymi Sosnowiec i GKS-em Katowice. Mecz zostanie rozegrany we wtorek 23 sierpnia o godzinie 17:30.
Siatkarze do treningów wrócą trzeciego sierpnia. Wczoraj hokeiści rozpoczęli przygotowania do sezonu 2022/23. W wieku 82 lat zmarł Artur Hartman sześciokrotny medalista Mistrzostw Polski w hokeju z GieKSą.
PIŁKA NOŻNA
kobiecyfutbol.pl – Z Czarnych Sosnowiec do GKS-u Katowice
GKS Katowice ogłosił swoje kolejne letnie wzmocnienie. Nową piłkarką ekstraligowca została Weronika Kamala, która reprezentowała ostatnio Czarnych Antrans Sosnowiec.
18-latka w minionym sezonie nie rozegrała żadnego meczu w Ekstralidze. Regularnie występowała jednak w rezerwach sosnowieckiego klubu, gdzie zanotowała 17 występów w III lidze, strzelając jedną bramkę.
Teraz utalentowana pomocniczka o występy na najwyższym szczeblu będzie walczyć w barwach „GieKSy”
– Do składu zespołu dołączyła młoda pomocniczka, która dzięki regularnej pracy ma szansę na rozwinięcie skrzydeł i podniesienie swojego poziomu. Weronika już wcześniej miała okazję trenować z naszym zespołem i przyglądaliśmy się wtedy jej możliwościom, co pomogło nam w podjęciu decyzji o zakontraktowaniu zawodniczki – powiedziała Aleksandra Noras, menedżer sekcji piłki nożnej kobiet katowickiej ekipy cytowana przez klubową stronę.
Wcześniej śląski zespół zakontraktował Nicole Zając i Patrycję Kozarzewską. GKS opuściły natomiast Matylda Bujak – nowa piłkarka Sportisu KKP Bydgoszcz, Zuzanna Witek, która przeszła do Czarnych Antrans Sosnowiec, a także Emilia Zdunek oraz Alicja Dyguś, które przeniosły się do Pogoni Szczecin.
bts.rekord.com.pl – GKS Katowice – Rekord B-B 5:0 (1:0)
Trudy trzeciego tygodnia przygotowań dały się bielszczankom wyraźnie we znaki. Nawarstwiające się zmęczenie, kilka kontuzji w zespole, spowodowały że przez większą część spotkania nie były w stanie dotrzymać kroku wyżej notowanym katowiczankom. Ekipa ze stolicy Górnego Śląska na nieco więcej pozwoliła „rekordzistkom” dopiero w końcowych 20-stu minutach pierwszej połowy. W tym czasie testowana napastniczka obiła poprzeczkę bramki GKS-u. Parę razy katowicką defensywę nękała Wiktoria Nowak, a Katarzyna Moskała oddała groźny, niestety niecelny, strzał z ostrego kąta.
Po przerwie przewaga czwartej drużyny Ekstraligi ubiegłego sezonu nie podlegała już żadnej dyskusji, co zresztą w pełni dokumentuje końcowy rezultat. Dwa sprawdziany z zespołami z wyższej półki (środowe 1:1 z AZS UJ – przyp. TP), rozegrane w raptem trzy dni, to na ten moment trochę zbyt wysoko ustawiony próg wymagań dla I-ligowych „rekordzistek”.
24kurier.pl – Rezerwy Pogoni wylosowały GKS Katowice
Trzecioligowe rezerwy Pogoni Szczecin w pierwszej rundzie Pucharu Polski na szczeblu centralnym zagrają z pierwszoligowym GKS Katowice. Pierwsza drużyna portowców do rywalizacji włączy się dopiero w drugiej rundzie Pucharu Polski.
Trzecioligowcy z Twardowskiego prawo gry w tegorocznej edycji Pucharu Polski zapewnili sobie dzięki triumfowi w pucharze na szczeblu wojewódzkim. Szczecinianie okazali się najlepszym zespołem Pomorza Zachodniego, eliminując m.in. Flotę Świnoujście i Świt Skolwin, aby w finale pokonali beniaminka III ligi Vinetę Wolin 2:0
– Dla nas to fajna przygoda. W ubiegłym sezonie wygraliśmy wojewódzki Puchar, co dało nam przepustkę do pokazania się szerszej publiczności. Starcie z zespołem z I ligi na pewno będzie dobrą weryfikacją naszych umiejętności – mówi obrońca Pogoni II Wojciech Lisowski.
Pucharowy przeciwniki rezerw Pogoni udanie rozpoczął sezon w I lidze. Wygrał wyjazdowy mecz z ŁKS 2:0 i zremisował ze spadkowiczem z ekstraklasy Termaliką Nieciecza 3:3. Portowcy jeszcze nie rozpoczęli sezonu. Pierwszy mecz w swoje grupie III ligi rozegrają 6 sierpnia z Jarotą w Jarocinie, a przed Pucharem Polski będą już po pięciu ligowych kolejkach.
sportdziennik.com – Komentarz „Sportu”. Jaka moc bojkotu?
Decyzję o bojkotowaniu meczów przy Bukowej jedni określą słowem „Zły prezes!”, drudzy – „Źli kibole!”, ale w obu przypadkach byłoby to spłycenie tematu. Kiedy wokół GieKSy zrobi się normalnie?
Wczoraj na łamach „Sportu” głos w sprawie GieKSy zabrał Marcin Krupa. Prezydent Katowic wyraził nadzieję, że decyzja fanatyków o bojkocie i nieuczestecniczeniu w meczach przy Bukowej jest chwilowa, podkreślił poparcie dla prezesa Marka Szczerbowskiego oraz przekonywał, że miasto jako właściciel jest zadowolone z sytuacji sportowej i finansowej klubu. Dodał, że cieszy się ze stabilizacji, jaką wreszcie cechuje się GKS. Być może niektórzy czytelnicy, kibice, byli zawiedzeni, spodziewając się bardziej smakowitych kąsków z ust prezydenta, podczas gdy nie powiedział w zasadzie niczego nowego. Tyle że – niech nie umknie to naszej uwadze – nowe są okoliczności, decyzja o bojkocie w geście sprzeciwu wobec rządom Marka Szczerbowskiego została ogłoszona przez kibiców raptem 8 dni temu. Marcin Krupa jasno stanął tu po stronie innej niż kibice, chwaląc jednocześnie atmosferę panującą na Bukowej podczas niedzielnego spotkania z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza i przyznając, że czasem milej jest uczestniczyć w wydarzeniu sportowym tak, niż być świadkiem „wulgaryzmów czy kibolskich zachowań”.
Tu trochę kuchni: prezydenta zahaczyłem o GieKSę przy okazji poniedziałkowej prezentacji… muzycznego programu obchodów urodzin miasta. Nie pierwszy raz prosiłem o jakąś krótką wypowiedź podczas briefingu prasowego związanego z zupełnie innym tematem. Nigdy nie odmówił, nigdy też nie miałem wrażenia, by temat klubu piłkarskiego zapalał u niego samego czy u jego medialnych służb lampkę, nakazywał bardziej niż zwykle ważyć słowa. Może to tylko moja opinia, ale to świadczy, że w mieście na hasło „GKS” albo „kibice GKS-u” nie staje się z automatu na baczność. W gruncie rzeczy: trudno się temu dziwić. To tylko wykładnik mocy sprawczej szeroko pojętego piłkarskiego środowiska na samorząd. W poprzednim sezonie, według portalu 90minut.pl, średnia frekwencja na domowych spotkaniach GieKSy wyniosła 2200 widzów. W poprzednich wyborach do rady miasta więcej głosów niż 2200 uzyskało aż 13 radnych, a przecież nie wszyscy kibice odwiedzający Bukową to katowiczanie: jeździ się tu też z Jaworzna, Mysłowic, Imielina, Zabrza, Rybnika czy Ostrawy. Potrzeba jak najszybszego zażegnania konfliktu z kibicami nie jest publicznie artykułowana nawet teraz, gdy coraz bliższa staje się perspektywa wyborów samorządowych. O ile nie zostaną o kilka miesięcy odłożone, bo i o takim scenariuszu się słyszy, to dojdzie do nich już jesienią przyszłego roku.
Klub podał, że frekwencja na meczu z Bruk-Betem wyniosła 1021 osób. Trzymając się tych danych, wychodzi zatem nieco ponad połowę mniej niż średnia z poprzedniego sezonu. Rozmawiając nieoficjalnie z zaangażowanymi kibicami, słyszę, że zadali sobie trud policzenia publiki na podstawie zdjęć i ich zdaniem na meczu nie było więcej niż 700 osób, w tym „krewni i znajomi królika”, podopieczni akademii, drużyna piłkarek, sporo vip-ów, ludzi z branży. W ten sposób, podważając frekwencję, fanatycy tworzą oczywiście obraz siły bojkotu i wytykają klubowi kolejne błędy. Tyle że również im można wytknąć hipokryzję. Nie przeszkadzało im jakoś, gdy można było podejrzewać klub o podobne praktyki w przeszłości. Pamiętam, gdy po kilku pierwszych miesiącach kadencji Marka Szczerbowskiego umówiliśmy się na wywiad i w swoim gabinecie pokazywał mi dane z sezonu 2018/19. Sporo było tam frekwencji 3-cyfrowych. Ile razy taką ogłosił klub? Ani razu; poniżej tysiąca nie zjechał nigdy.
O bojkocie, całej tej sytuacji, jedni powiedzą: „Zły prezes!”, a drudzy: „Źli kibole!” i w obu przypadkach będzie to równie absurdalne spłycenie problemu, bo każda ze stron ma swoje racje.
Powtarzam, że jeśli kibice chcą, by zaczęto w mediach traktować ich w pełni poważnie, a nie z pogardą, politowaniem czy wyśmiewaniem, to muszą po prostu zacząć gadać. Wyjść do mediów. Nie twierdzę, że do mnie, bo znam swoje miejsce w szeregu. Ale minął ponad tydzień i nadal tak naprawdę nie wiemy, o co dokładnie im chodzi. Jakie mają warunki, po których spełnieniu bojkot zostanie zawieszony. Im dłużej nie będzie to podawane do publicznej wiadomości, tym bardziej w wielu obserwatorach tej sytuacji urośnie przekonanie, że po prostu coś ukrywają. Panowie, skoro nie piszecie swojej historii, to nie dziwcie się, że ktoś czyni to za was.
Do mediów przedostał się projekt porozumienia między klubem a kibicami, niezaaprobowany przez stowarzyszenie kibiców „SK1964”, które nie chce zgodzić się choćby na branie odpowiedzialności – finansowej, prawnej – za kary nakładane przez organy związkowe czy administracyjne za zachowanie widzów na trybunach. Rozumiem tu klub i rozumiem też kibiców, bo trudno ręczyć za każdego przybyłego na stadion; za to, że pan Kowalski rzuci sobie petardę z sektora nr 5.
Ta kość niezgody tylko dowodzi, jak bardzo te relacje na linii klub – kibice popękały. Przecież w normalnym klubie, przy normalnych relacjach fanatyków z zarządem, wszystko da się dogadać. Klub ma swoje racje, obawy i potrzeby, a kibice – swoje, nie zawsze mieszczące się 100-procentowo w granicach prawa. To normalna praktyka, że gdy poświecą sobie pirotechniką, to potem płacą za to rachunek. Ale do tego trzeba normalności, zaufania. A wokół GieKSy klimat jest taki, że to zaufanie w tej konfiguracji ludzkiej wydaje się już nie do odbudowania.
Fanatyków GieKSy ocenia się teraz wyłącznie przez pryzmat meczu z Widzewem, kiedy ostrzelany został sektor gości, co skutkowało zamknięciem Bukowej na 4 spotkania i karą finansową. Co tu kryć, rzecz haniebna. Nie rozumiem, czemu „SK1964” mimo wyraźnych próśb klubu i magistratu nie odcięło się od tamtych zdarzeń, choć tak po prawdzie, to nie rozumiem też, jakie konkretne owoce miałby wydać tego typu dyplomatyczny zabieg.
Kto chce, może cały czas przypominać o tej zadymie, acz nie jest to w pełni sprawiedliwe. Była to akcja chuligańska, a pod kątem zwykłej, przyziemnej „ultraski” miałem zawsze o kibicach dobre zdanie. Nieraz na Bukową przyjeżdżały mniejsze kibicowskie ekipy i im bardziej usiłowały sprowokować gospodarzy do słownego boksowania, tym mocniej, tym głośniej z „Blaszoka” wspierano swoją drużynę. Jasne, że kultury rodem z opery nie było, ale stadion to stadion. Zmierzam do tego, że na Bukowej znacznie częściej niż rzadziej panowała naprawdę świetna atmosfera, niezależnie od frekwencji, dlatego sprowadzanie „Blaszoka” tylko i wyłącznie do „kibolstwa” nie jest uczciwe, skoro częściej widowisku dodawał niż ujmował.
Sam w świetle obecnej wiedzy i milczenia kibiców mam problem z bojkotem. Pisaliśmy już w „Sporcie” o zarzutach kibiców względem zarządu, nie będziemy już powtarzać tych argumentów o kulejącym marketingu, zwolnieniach pracowników, wpadkach wizerunkowych itd. Nie wiem, czy te wszystkie minusy marketingowe, zarządcze, są powodem dostatecznie dużym, by bojkotować to, co dla klubu sportowego jest kluczowe i co ostatnio układa się należycie, czyli występy drużyn, mecze, dobre wyniki. Do tego dorzucić można nieprzeszkadzające w tym finanse czy zupełnie poprawną jak na I-ligowe standardy komunikację, stronę internetową, media społecznościowe, na czele z dobrą telewizją.
Mam przekonanie, że za kadencji prezesa Szczerbowskiego złapano w GieKSie sportową stabilizację, sięgnięto po hokejowe mistrzostwo Polski, piłkarze zrobili awans do I ligi, stają się coraz lepszym zespołem, trener Rafał Górak ma długi kontrakt, może pracować w spokoju. Po niemal dekadzie miotania się, zwalniania szkoleniowców, podejmowania nerwowych decyzji, teraz jest inaczej.
Czasem w rozmowach ze znajomymi dzielę się też opinią, z którą zagorzałym kibicom pewnie trudno się zgodzić, bo zawsze będą od swojego klubu wymagać. Ale dopóki w Katowicach nie będzie nowego stadionu, to ten klub jest poniekąd na „stendbaju”. Trudno tu o wielkie nakłady na marketing, kwestie pozasportowe, bo sufit jest nisko. Tak – to również wina Wasza, kibiców, że na Bukową chodzi Was tylu, ilu chodzi. Do kogo macie o to pretensje? Doskonale wiecie, co jest w obecnej sytuacji GKS-u najlepszym marketingiem: wyniki, ale nawet nie zawsze one, a po prostu cel. Stawka. Emocje. Zdajmy sobie sprawę, że po raz ostatni 4000 widzów na ligowym meczu GieKSy (tak, pamiętam mecz z Banikiem, organizowany w sporym zakresie przez kibiców, ale był on towarzyski, specyficzny) zasiadło w maju 2019, gdy po porażce z Bytovią spadała z I ligi! To było jak finał. Ludzie przyszli, bo grało się o coś. O utrzymanie.
Jestem sobie w stanie wyobrazić, że w tym sezonie GKS gra o awans. To nie jest drużyna gwiazd, ale Rafał Górak i Robert Góralczyk zbudowali tu fajną bandę. Z Kudłą, Jaroszkiem, Błądem, Tanżyną, Jędrychem; zawodnikami niezmanierowanymi, którym raczej trudno źle życzyć. Jeśli będą w czołówce tabeli, jeśli będą wyniki, jeśli będzie perspektywa walki co najmniej o baraże, to ludzie przyjdą. Mimo bojkotu – tym bardziej ogłoszonego i prowadzonego w takiej formie, którą trudno zrozumieć kibicom mniej „kumatym”.
*tekst napisany przed publikacją artykułu „Jak przez trzy lata wyglądała „współpraca” Marka Szczerbowskiego z kibicami?” na stronie kibiców gieksa.pl
Stadion droższy o 37 baniek
Katowicka rada miasta uchwaliła zmiany w budżecie, związane m.in. ze wzrostem kosztów budowy nowego kompleksu sportowego.
Już nie na 248,8, a 285,9 milionów złotych brutto określony został całkowity koszt budowy nowego stadionu, hali i dwóch boisk treningowych w Katowicach przy ul. Upadowej w sąsiedztwie autostrady A4. Na wczorajszej sesji rady miasta uchwalono zmiany w budżecie na 2022 rok oraz wieloletniej prognozie finansowej, których składową był m.in. stadion. Za przyjęciem poprawek do budżetu było 21 radnych, 7 wstrzymało się. Za przesunięciami w WPF opowiedziało się 20 radnych, 8 wstrzymało się: byli to radni Koalicji Obywatelskiej oraz niezrzeszony Dawid Durał. Głosowanie przebiegło bardzo sprawnie, nie będąc poprzedzone jakąkolwiek dyskusją.
Sytuacja na rynku budowlanym i inflacja nie mogła zostać bez wpływu na cenę nowego stadionu, który zdrożał o 37 mln zł brutto. Nowa, blisko 286 mln, tak jak zakładano pierwotnie zostanie pokryta z wyemitowania 150-milionowych obligacji oraz środków własnych, których będzie jednak nie 98,8 mln, a już 135,9 mln zł. Obserwując krajobraz gospodarczy trudno wykluczyć, że na tym koniec.
Widzimy, jak skoczyły koszty budowy tej infrastruktury od momentu otwarcia kopert z ofertami w postępowaniu przetargowym. Stało się to w kwietniu 2021 roku. Założony wtedy przez miasto budżet, 230 mln zł brutto, już został przekroczony o ponad 55 milionów, a oferta złożona przez głównego wykonawcę, NDI, wzrosła o 80 mln, bo pierwotnie wynosiła 205,2 mln zł brutto. Niektórzy wręcz śmiali się nerwowo, widząc wówczas, jaką ofertę – 305 mln zł brutto – przedstawiło Bielskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego, ale dziś inwestor, miasto Katowice, zapewne przyjęłoby taką cenę w ciemno. Minęło ledwie 15 miesięcy…
Budowa stadionu, hali i 2 boisko treningowych wraz z infrastrukturą towarzyszącą ruszyła na Upadowej w październiku ub. roku.
Prace toczą się. Jak informuje najnowszy Biuletyn Informacyjny Urzędu Miasta Katowice: „Trwa wykonywanie podbudowy pod drogę od ulicy Bocheńskiego, makroniwelacje pod parkingi oraz roboty związane z sieciami wodociągowymi, kanalizacyjnymi, teletechnicznymi i elektrycznymi. Prace związane są również z budową obiektów technicznych przy boiskach terenowych. Rozpoczęło się uzdatnianie gruntu pod halę sportową i stadion”.
Inwestycja ma zakończyć się w 2024 roku (wykonawca ma na to 3 lata, umowa została podpisana 31 sierpnia 2021). Trybuny stadionu pomieszczą blisko 15 tys., a hali – blisko 3 tys. widzów.
SIATKÓWKA
sportdziennik.com – Jeden z… „mafii”
Kolonia polskich trenerów współpracujących z innymi reprezentacjami siatkarskimi wciąż się powiększa.
Swego czasu była mafia włoska, a teraz jest polska – tak pół żartem, pół serio mówi się w siatkarskim środowisku o naszych statystykach, pracujących w reprezentacjach różnych krajów. Jednym z nich jest Damian Musiak, związany na co dzień – jako drugi trener – z GKS-em Katowice. Od połowy maja znajduje się on w sztabie szkoleniowym reprezentacji Australii. Jego przygoda wciąż trwa, bo drużynę tę czekają jeszcze dwa turnieje.
Dla Musiaka praca w okresie letnim z innymi reprezentacjami to nie nowość. Wcześniej spędził 2 sezony z reprezentacją Belgii, a ostatnie 3 z narodowym zespołem Białorusi. Oczywiście, musiał to uzgodnić z władzami GKS-u. Te nie widziały żadnych przeszkód, bo przecież takie wyzwania to zdobywanie nowych doświadczeń, co bez wątpienia może procentować w codziennym klubowym szkoleniu.
– Mateusz Nykiel, statystyk z Olsztyna, zatelefonował do mnie z informacją, że Australijczycy potrzebują do sztabu szkoleniowego tego rodzaju specjalisty i czy przypadkiem nie jestem zainteresowany – wyjaśnia początek swojej tegorocznej sportowej przygody trener Musiak.
– W czasie krótkiej rozmowy z trenerem reprezentacji Davidem Prestonem uzgodniliśmy szczegóły naszej współpracy, więc w połowie maja siedziałem w samolocie do Canberry, stolicy Australii. Tam w wielofunkcyjnym, świetnie wyposażonym ośrodku sportowym, mieliśmy pierwszy etap przygotowań. Nie ukrywam, że ucieszyłem się z tej posady, bo przecież dla mnie to nowe, a zarazem kolejne doświadczenie. Po 2 tygodniach treningów wyruszyliśmy w sportową podróż. Z Australii podróż na pierwszy turniej eliminacyjny do Brazylii trwała 54 godziny. Potem graliśmy na kolejnych kontynentach, najpierw w Sofii, a potem w Osace.
W Europie, po zakończeniu rywalizacji, zostaliśmy dłużej, w sumie uzbierało się 20 dni, i przygotowywaliśmy do występu w Japonii. Stamtąd do Australii już jest znacznie bliżej, bo 8-9 godzin lotu. Cała ekipa była długo poza domem, ale wynikało to logistyki. Nie było sensu, również ze względów ekonomicznych, by za każdym razem wracać do Australii.
Praca w nowym środowisku to spore wyzwania, nie może być zatem mowy o nudzie czy zmęczeniu. Mam okazję poznawać inne metody szkoleniowe, inne spojrzenie na naszą dyscyplinę, a ponadto spotkać nowych ludzi i wymieniać z nimi doświadczenia zawodowe. W sumie niewiele było czasu dla siebie, a i wypoczynek jest też dość specyficzny, tak daleko od własnego domu…
Siatkarze Australii podczas tegorocznej edycji Ligi Narodów byli zajęli ostatnie miejsce z dorobkiem zaledwie dwóch punktów.
– Szczerze? Nikt w ekipie australijskiej nie robił z tego powodu tragedii – dodaje szkoleniowiec. – W drużynie następuje zmiana pokoleniowa i w tegorocznej Lidze Narodów pojawiliśmy się drugim, a może nawet i trzecim składem. W reprezentacji było wielu młodych chłopaków, którzy jeszcze nie mieli okazji grać w profesjonalnym klubie. Dla nich rywalizacja na tym szczeblu to było zupełnie coś nowego i w ciągu tych 2 miesięcy zebrali nowe, bezcenne doświadczenie. Zdobyliśmy zaledwie 2 punkty, wygrywając z Bułgarami na ich boisku w Sofii.
Potem żartowaliśmy, że mamy taki sam dorobek jak w poprzednim sezonie, choć wówczas zespół był zdecydowanie silniejszy. Australijczycy nie ukrywają, że marzą o występie w igrzyskach w Paryżu, bo ten turniej dla nich ma największy prestiż.
Oczywiście, droga do tego daleka, bo przecież trzeba najpierw zdobyć kwalifikacje do eliminacji olimpijskich (decyduje ranking FIVB – przyp. red.), a potem przejść je szczęśliwie. Najpierw czekają mnie jednak inne wyzwania. Niebawem wylatuję do Seulu (rozmowa była na 2 dni przed odlotem – przyp. red.), gdzie rozegrany zostanie turniej challengerowy – w naszym przypadku o utrzymanie w siatkarskiej elicie. Natomiast dla kilku innych reprezentacji, m.in. Czech, Turcji czy gospodarzy o awans. A potem przenosimy się do Bangkoku, by rozegrać Puchar Azji. Jego wyniki zadecydują, czy Australia wystąpi w eliminacjach olimpijskich.
Początkowo te zawody był planowane w Chinach, ale ze względu na sytuację covidową przeniesiono je do Tajlandii.
Musiak zdobywa nowe doświadczenie, które na pewno zaprocentują w czasie sezonu w PlusLidze. Trochę się martwi, że nie będzie na początku przygotowań GKS-u, ale ma nadzieję, że zostanie mu to wybaczone. Początek zajęć to przede wszystkim praca nad motoryką, a to w „GieKSie” domena Piotra Karlika, trenera personalnego. Oczywiście, nad całością czuwają trener Grzegorz Słaby oraz fizjoterapeuta Grzegorz Rzetecki.
– Chyba jakoś będę musiał „wykupić” swoją nieobecność – śmieje się sympatyczny trener. – Podczas tegorocznej Ligi Narodów nasza grupa szkoleniowa była nader liczna, co najlepiej świadczy o sile naszej ligi oraz jak jesteśmy postrzegani przez siatkarski świat. Nic, tylko się cieszyć, że inne nacje sięgają po specjalistów z naszego kraju.
Michał Winiarski jest trenerem głównym reprezentacji Niemiec, Jakub Gniado odpowiada za przygotowanie fizyczne, zaś Dominik Posmyk (obaj Aluron CMC Warta Zawiercie) za statystyki. Wojciech Janas (pracował w Skrze oraz reprezentacji kraju) jest trenerem przygotowania motorycznego w drużynie Iranu, która tak dobrze spisywała się w tegorocznej edycji LN. Natomiast Bogdan Szczebak (Jastrzębski Węgiel) był jednym ze współpracowników Marka Lebedewa w reprezentacji Słowenii.
– No i jak tu nie mówić o siatkarskiej mafii? – śmieje się Musiak. – Ale tak na poważnie – to nie tylko sympatyczne spotkania na sportowym szlaku, ale również współpraca. Wymieniamy się informacjami, pomagamy sobie nawzajem, bo to specyficzna praca; wspólnie tworzymy taki rodzimy team. To niezwykle ważne w tej pracy.
To sympatyczne, że kilku naszych fachowców w okresie letnim znajduje prace w innych reprezentacjach. Jak wynika z naszych informacji, podczas mistrzostw świata, które będą rozgrywane w Katowicach, Gliwicach oraz Lublanie, to grono może jeszcze się powiększyć. I niech tak będzie, bo korzyści z tego może wynieść cała nasza rodzima siatkówka.
HOKEJ
hokej.net – Zmarł Artur Hartman. Trzykrotny mistrz Polski z GieKSą
Smutne wieści napłynęły z Katowic. Nie żyje Artur Hartman, były zawodnik katowickich klubów: Startu, Górnika i GKS-u oraz Zagłębia Sosnowiec. Miał 82 lata.
Artur Hartman swoją przygodę z hokejem rozpoczął w drużynie AZS-u Katowice. Największe sukcesy święcił jednak z GKS-em Katowice, z którym zdobył w sumie sześć medali mistrzostw Polski.
W 1965, 1968 i 1970 sięgnął po tytuł mistrzowski, w 1967 i 1969 na jego szyi zawisł srebrny medal, a w 1966 brązowy.
W sezonie 1970-71 zadebiutował w barwach Zagłębia Sosnowiec, w którym spędził cztery sezony. W debiutanckim sezonie w barwach Zagłębia uzyskał historyczny awans do pierwszej ligi strzelając w całym sezonie 6 goli.
– W 1974 zakończył hokejową karierę w Zagłębiu Sosnowiec. Potem zajął się szkoleniem młodzieży w sosnowieckim klubie. Następnie podjął pracę na kopalni KWK Sosnowiec jako górnik, aby potem przejść na zasłużoną emeryturę. Od 1981 roku mieszkał w Katowicach – wspomina Krzysztof Wojtanowski, kronikarz Zagłębia Sosnowiec.
Rodzinie oraz najbliższym Artura Hartmana składamy najszczersze kondolencje. Cześć jego pamięci!
Minister sportu potwierdza. Będą pieniądze dla polskich ekip występujących w europejskich pucharach
Kamil Bortniczuk w rozmowie z Interią potwierdził, że jeszcze w te wakacje prezydent Andrzej Duda podpisze projekt dotyczący zmiany ustawy o Polskiej Organizacji Turystycznej (POT). Polskie kluby sportowe walczące na arenie międzynarodowej otrzymają więc stosowne dofinansowanie.
To dobre informacje dla występujących w Hokejowej Lidze Mistrzów GKS-u Katowice i Comarch Cracovii, a także dla Re-Plast Unii Oświęcim, która będzie polskim przedstawicielem w rozgrywkach Pucharu Kontynentalnego.
Przypomnijmy, że idea tego rozwiązania została przedstawiona już w styczniu. Program Wsparcia Mistrzów miał na celu pomóc polskim klubom skuteczniej rywalizować na arenach międzynarodowych oraz promować polskie marki i regiony.
Realizacja tego zadań będzie odbywać się na podstawie umowy z ministrem sportu i turystyki, który będzie mógł udzielić Polskiej Organizacji Turystycznej dotacji z budżetu państwa.
Z kolei POT ma współpracować z klubami sportowymi w ramach takich dyscyplin, jak: piłka nożna, koszykówka, piłka ręczna, siatkówka, hokej na lodzie i najprawdopodobniej tenis stołowy.
– Projekt ministerstwa sportu i Polskiej Organizacji Turystycznej wyszedł już z Senatu, wkrótce będzie głosowany w Sejmie. Ustawa po podpisaniu przez Pana prezydenta wejdzie w życie jeszcze w wakacje tego roku – powiedział w rozmowie z Interią Kamil Bortniczuk, minister sportu i turystyki.
Amerykański napastnik na testach w GieKSie
Na treningu GKS Katowice pojawił się amerykański napastnik, który miał już okazję występować na polskich taflach. O kogo chodzi?
Devin Penzeca, bo o nim mowa, przez półtora roku z powodzeniem występował w pierwszoligowym Opolu HK. W poprzednim sezonie w 14 meczach zdobył 49 punktów za 23 bramki i 26 asyst. Natomiast sezon wcześniej w 7 meczach zainkasował 23 punkty.
Gdy 10 grudnia Polskę obiegła informacja o wycofaniu się opolskiego klubu z rozgrywek Młodzieżowej Hokej Ligi, 25-letni napastnik musiał poszukać sobie nowego pracodawcy. Trafił do szwedzkiego Söderhamn/Ljusne HC (Division 2 – piąty poziom rozgrywkowy). Tam w 14 meczach zdobył 31 punktów za 16 bramek i 15 asyst.
Panzeca w przeszłości był już testowany w Zagłębiu Sosnowiec i Comarch Cracovii. Czy tym razem przekona do siebie klub z Polskiej Hokej Ligi?
Ruszyły oficjalne przygotowania GieKSy
Hokeiści GKS-u Katowice oficjalnie rozpoczęli przygotowania do sezonu 2022/2023. Z zespołem trenują już wszyscy zawodnicy posiadający ważne kontrakty.
Bazą mistrzów Polski jest lodowisko „Jantor”, gdzie przyjdzie im rozgrywać też mecze Hokejowej Ligi Mistrzów. Wcześniej trenowali indywidualnie według specjalnie przygotowanych rozpisek. Dziś najpierw przeszli testy kondycyjne, a później trenowali już na lodzie.
Na zajęciach pojawili się wszyscy świeżo pozyskani gracze, a więc fiński obrońca Niko Mikkola, szwedzcy napastnicy Christian Blomqvist i Hampus Olsson oraz pierwszy Japończyk w historii GieKSy Shigeki Hitosato.
– W naszej kadrze zostało wielu chłopaków z poprzedniego sezonu. Fajnie, bo już się znamy, ale mam nadzieję, że nowi zawodnicy szybko się zaaklimatyzują i stworzymy drużynę, która będzie jeszcze lepsza niż ta z zeszłego sezonu – wyjaśnił Bartosz Fraszko, jeden z liderów katowickiego zespołu.
GieKSa będzie łączyć zajęcia na lodzie z pracą w siłowni. Rozegra też pięć meczów sparingowych. Przypomnijmy, że podopieczni Jacka Płachty dwukrotnie zmierzą się z Comarch Cracovią (10 i 16 sierpnia) i GKS-em Tychy (12 i 26 sierpnia), a raz skrzyżują kije z Re-Plast Unią Oświęcim (23 sierpnia).
Fjodor
2 sierpnia 2022 at 12:35
Kto napisał ten tekst w „Sporcie”? M. Grygierczyk? Powiedziałbym nawet, że dość wyważony…