Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

[FELIETON] Nie poniesiesz porażki, jeśli nie będziesz mieć celu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Co jakiś czas zdarza się, że GKS Katowice kończy rundę „ciekawym” wywiadem lub wydarzeniem. Było „kółeczko” w Grudziądzu czy „zasłużone wakacje” Mateusza Abramowicza. Tym razem padło na Jakuba Araka.

Jeśli ktoś jest nie w wątku – po przegranym 1:5 meczu z ŁKS-em dowiedzieliśmy się, że „przed sezonem nikt nie oczekiwał od GKS-u tak wysokiej pozycji w tabeli”. W trakcie pisania tego tekstu trwają jeszcze ostatnie mecze 1 ligi, wiadomo już jednak, że GKS zakończy 2022 rok na 7. miejscu w tabeli, a realnie na 8. – mamy tyle samo punktów co Podbeskidzie, przed rewanżem ważniejszy jest łączny bilans bramkowy, ale w Bielsku-Białej ulegliśmy gospodarzom.

Z reguły unikam czytania czy słuchania jakichkolwiek wywiadów przed- lub pomeczowych – większość piłkarzy podchodzi do nich jak do przykrego obowiązku, który trzeba odbębnić i kompletnie się temu nie dziwię. Rozmiar porażki z ŁKS-em spowodował jednak, że postanowiłem poczekać po meczu te kilka minut, by usłyszeć, co któryś z naszych zawodników będzie mieć do powiedzenia. O ile dwie wspomniane sytuacje ze wcześniejszych lat uważam za przemyślane i przedstawiające mentalność konkretnie piłkarzy – tak tym razem nie mam pretensji konkretnie do Jakuba Araka. Jest bowiem znacznie gorzej – nie przedstawił mentalności wyłącznie piłkarzy, a całego klubu. Dla wielu kibiców Arak od początku był na przegranej pozycji – jedno to jego przeszłość klubowa, a drugie – dorobki bramkowe w ostatnich sezonach. Osobiście na poprzednie kluby zawodnika nigdy nie zwracam uwagi (bo nie sądzę, by chociażby w Chorzowie mieliby się obawiać o cokolwiek, wystawiając Kacpra Michalskiego w składzie na derby). Jego pojedyncze gole na przestrzeni ostatnich kilku lat rzeczywiście mogły być powodem do niepokoju, ale mowa tu o Ekstraklasie.

O ile pierwsza połowa tej rundy potwierdzała słuszność opinii, że Arak to typ „defensywnego napastnika”, tak zakończył ją w niezłym stylu. Pięć goli to oczywiście żaden wielki wyczyn, ale solidny wynik. Często mówi się, że napastnik jest od strzelania goli. Ja nie do końca się z tym zgadzam – napastnik, jak każdy inny zawodnik na boisku jest od realizowania konkretnych zadań. W przypadku tak grającego piłkarza nie można pomijać jego pracy w pressingu czy wywalczonych fauli, kończących się kartkami dla rywali i stałymi fragmentami gry. Arak to idealny przykład zawodnika, który wpisuje się w powtarzane przez kibiców powiedzenie „może zabraknąć umiejętności, ale nie zaangażowania”. Gdyby nie wcześniej wspomniana przeszłość klubowa i długie oczekiwanie na pierwszego gola w barwach GieKSy – mógłby być ulubieńcem kibiców. Nic w jego dotychczasowej karierze piłkarskiej nie wskazuje na to, by byłby to zawodnik pozbawiony ambicji. A jednak to właśnie z jego ust padły tak absurdalne słowa o wysokim miejscu w tabeli.

Kibice hokeja z pewnością pamiętają, jakie oburzenie wśród kibiców innych drużyn spowodował wywiad Matiasa Lehtonena w styczniu dla portalu hokej.net. Hokejowa GieKSa była po nieudanym turnieju finałowym Pucharu Polski, a w tabeli PHL zaciekle walczyła o pole position z Unią Oświęcim. Nie przeszkodziło to jednak Lehtonenowi w udzieleniu takiej odpowiedzi:

„Czyli wierzysz, że uda wam się sięgnąć po złoty medal?
– Oczywiście! Od początku w to wierzę. Jesteśmy, moim zdaniem, najlepszą drużyną w tej lidze i jeśli tylko zdołamy utrzymać nasz potencjał, to osiągniemy nasz cel.

W czasach, gdy treningi mentalne u sportowców są często tak samo oczywiste, jak praca na siłowni, a wielu zawodników opowiada, jak wiele pomogło im uwierzenie we własne umiejętności, w GKS-ie Katowice postanowiono wmawiać zawodnikom, że o wysokich celach nawet nie warto myśleć, bo są za słabi.

Jestem w stanie sobie wyobrazić okoliczności, w których nikt nie narzeka na 7-8. miejsce na koniec rundy jesiennej w drugim sezonie po awansie. Tych okoliczności jednak nie ma – ponad rok „uczyliśmy się ligi” (trener Górak stwierdził, że nauczyliśmy się jej na konferencji po zremisowanym meczu z Sandecją), by później tylko cud uchronił nas przed porażką z jednym beniaminkiem. Z drugim beniaminkiem tego cudu zabrakło.

Uważam, że klub piłkarski może mieć trzy różne cele – grać, by wygrywać teraz; grać, by wygrywać w przyszłości lub grać, by promować zawodników i zarabiać. Aktualnej drużyny GieKSy niestety nie można przypasować do żadnej z tych opcji. Nikt nie kryje, że nie należymy do pierwszej grupy. Czy do drugiej? Nie wskazuje na to wiek naszych podstawowych zawodników, którzy w zdecydowanej większości są już po swoim prime-time. A skoro bardzo nie chcieliśmy sprzedawać Patryka Szwedzika, by potem od początku września wystawić go zaledwie 4-krotnie w pierwszym składzie, to rozwój młodych zawodników, by później zarabiać na ich transferach, też nas nie interesuje. Jedynym celem sekcji piłkarskiej GKS-u Katowice jest aktualnie przekazywanie miejskich pieniędzy na konta zawodników.

Zwyczajnie przykre jest to, w którą stronę poszedł projekt duetu Górak-Góralczyk. W pierwszym sezonie po spadku nawet po wyłączeniu obowiązkowo grających młodzieżowców średnia wieku reszty najczęściej grającej 11-stki zawodników wynosiła 24,7. W bieżącym sezonie najmłodszym zawodnikiem spośród topowej 10-tki pod względem rozegranych minut jest… 26-letni Marcin Urynowicz. Jedynymi zawodnikami poniżej 25 lat, którzy jednocześnie nie są młodzieżowcami są Patryk Szwedzik, Oskar Repka i Zbigniew Wojciechowski. A gdy już sięgamy po młodych zawodników – przez trzy okienka z rzędu sięgaliśmy po zawodników, z których rezygnowaliśmy po mniej niż pół roku. O ile jestem dosyć wyrozumiały w kwestii transferów i wiem, że wpadki zdarzają się na całym świecie, tak hat-trick Gierach-Karbownik-Krasucki jest ciężki do wytłumaczenia. Trener Górak lubi nazywać swoich zawodników ,,młodymi ludźmi” – skoro sam jestem w podobnym wieku do zawodników, to nie wypada mi się z tym nie zgodzić, nie są już natomiast młodymi piłkarzami. Skoro tak doświadczona drużyna nie ma na celu walki o awans, to strach pomyśleć, jak będzie wyglądać zespół, który ten cel już dostanie.

Pion sportowy nie tylko musi szukać opcji, jak zbliżyć się do osiągnięcia celu, ale przede wszystkim najpierw zastanowić się co jest tak naprawdę celem? Po optymizmie i wierze w nowy start po drugoligowej przygodzie zostali już tylko starsi o kilka lat zawodnicy. W sporcie nie ma miejsca na wegetację.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    psz

    17 listopada 2022 at 09:35

    Co my tu pieprzymy o zwycięstwach i porażkach, jak na meczach nie ma kibiców. Ta jesień jest jeszcze bardziej depresyjna niż najgorsze jesienie z ostatnich kilkunastu lat.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga