Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka Szachy
Tygodniowy przegląd mediów: O co wiosną zagrają piłkarze, piłkarki, hokeiści i siatkarze?
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki, hokeja oraz drużyn młodzieżowych GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.
Na stronie Dziennika Zachodniego opublikowano materiał na temat sytuacji poszczególnych sekcji GieKSy. Sukcesy odnoszą drużyny młodzieżowe szachistów oraz piłkarzy.
Przygotowująca się do rundy rewanżowej drużyna kobiet, rozegrała w środę sparing z wicemistrzyniami Czech drużyną Sparty Praga, który wygrała 3:1 (0:0). Ostatni test-mecz przed wznowieniem rozgrywek zespół rozegra w sobotę z Medykiem Konin. Drużyna męska rozegrała pierwsze spotkanie w rundzie wiosennej Fortuna I Ligi z Bruk-Bet Termalica Nieciecza w którym zremisowała 1:1. Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Najbliższy mecz ligowy zespół rozegra w niedzielę z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Siatkarze swoje spotkanie rozegrali z z BBTS-em Bielsko-Biała, niestety przegrali 2:2. Kolejny mecz zespół zagra na wyjeździe ze Skrą Bełchatów w poniedziałek 20 lutego o godzinie 20:30.
Hokeiści kolejny, w Polskiej Hokej Lidze, mecz rozegrają jutro z Podhalem Nowy Targ. W wieku 87 lat zmarł Janusz Świerc – w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku bramkarz GieKSy, czterokrotny mistrz Polski.
KLUB
dziennikzachodni.pl – GKS Katowice: Co prezes sądzi o powrocie kibiców? O co wiosną zagrają piłkarze, piłkarki, hokeiści i siatkarze?
Piłkarki stoją przed historyczną szansą, piłkarze mają wykonać ważny krok, hokeiści mierzą w medal, siatkarze chcą uratować sezon, a kibice wracają na trybuny. W Katowicach zanosi się na duże sportowe emocje.
GKS Katowice rozpoczyna nową akcję marketingową „Kierunek GieKSa”. Jej celem jest promowanie wydarzeń we wszystkich klubowych sekcjach.
– Wchodzimy w decydujące fazy rozgrywek w hokeju i siatkówce, ale wiosenne miesiące to także najważniejsze chwile dla piłkarzy i piłkarek. To rywalizacja sportowa, ale wiem, że wszyscy dadzą z siebie maksimum – stwierdził Marek Szczerbowski, prezes klubu. – Ze swojej strony dołożymy starania, by stworzyć dobre i bezpieczne widowiska także organizacyjnie, mając nadzieję, że przyciągniemy nowych kibiców.
Piłkarze rozpoczęli rundę wiosenną od wyjazdowego remisu w Niecieczy. W niedzielę czeka ich domowe starcie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Zespół w tabeli Fortuna 1. Ligi zajmuje ósme miejsce, ze stratą dwóch punktów do strefy barażowej i przewagą jedenastu nad spadkową.
– W przerwie zimowej poddaliśmy analizie poprzednią rundę i uznaliśmy ją za dobrą, stanowiącą krok do przodu – stwierdził dyrektor sekcji, Robert Góralczyk. – Obserwowaliśmy też rynek transferowy. Tylko jeden klub wymienił trzech zawodników w podstawowej jedenastce, siedem sprowadziło jednego piłkarza. My definitywnie wykupiliśmy z Odry Mateusza Marca, debiut zaliczył też Daniel Tanżyna, co prawda zakontraktowany latem, ale względy zdrowotne uniemożliwiły mu wcześniejszą grę.
Jakie cele zostały postawione przed piłkarzami na rundę rewanżową?
– Podstawowym jest jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania, żeby uniknąć niepotrzebnych wrażeń – podkreśla Góralczyk. – Potem chcemy zacząć grać o to, co można nazwać celem ambitnym i ma stanowić krok do przodu. Czy to będzie oznaczać szóstkę w tabeli? Zobaczymy. Kroki milowe wykonuje się trudno, dla nas ważny jest progres krok po kroku.
Piłkarki GieKSy po rundzie jesiennej sensacyjnie prowadzą w Orlen Ekstralidze, z przewagą dwóch punktów nad Górnikiem Łęczna i siedmiu przewagi nad czwartym w tabeli AZS UJ Kraków. Zespół Karoliny Koch wygrał dziesięć meczów z rzędu. W ostatnim sparingu Ślązaczki wygrały z wicemistrzyniami Czech ze Sparty Praga.
– To spotkanie będzie stanowiło dla nas punkt odniesienia dla całej rundy – podkreśla menedżer sekcji, Aleksandra Noras. – Naszym celem jest pierwszy historyczny medal. Czy złoty? Powiem tak: jak najbardziej „błyszczący”. Mamy świadomość, że powtórzenie wyników jesiennych będzie bardzo trudne, nasza seria zwycięstw nie ma w lidze precedensu. Teraz każdy będzie chciał nas „bić”, a kadrowo nie jesteśmy niestety najmocniejsze.
Rewanżowe rozgrywki GKS zacznie od meczu z Krakowem.
– To jedyny rywal, który nas w tym sezonie pokonał, więc chcemy mu się zrewanżować – nie ukrywa menedżerka.
Pierwsze dwa domowe spotkania katowiczanki zagrają na Bukowej.
Katowiczanie bronią tytułu mistrzowskiego. Na trzy kolejki przed końcem sezonu zasadniczego zajmują czwarte miejsce.
– Nasz cel jest niezmienny od kilku sezonów, to gra o medale. Z pozycji, z jakiej prawdopodobnie wystartujemy do play off widać, że już ćwierćfinał będzie wyzwaniem – podkreśla dyrektor sekcji, Roch Bogłowski. – Mamy teraz mikrocykl trzech meczów, potem zacznie się gra o dużą stawkę. Zawodnicy potrafią mentalnie dobrze podejść do takich wyzwań, mamy bardzo doświadczoną drużynę. Na pewno niczego nie zaniedbamy w przygotowaniach. Mamy świadomość, że pięć klubów marzy o złocie i pozostałych medalach. Walka będzie twarda.
Po ubiegłorocznym pierwszym w historii udziale w play off, teraz GKS w PlusLidze zajmuje dwunaste miejsce ze stratą czternastu punktów do ósmego Ślepska Malow Suwałki.
– Występujemy w jednej z dwóch najlepszych lig na świecie – zaznacza dyrektor sekcji Jakub Bochenek. – Obecny sezon, w którym byliśmy nastawieni na stabilizację, okazuje się bardzo ciężki, głównie dlatego, że uciekło nam najważniejsze ogniwo zespołu (Micah Ma’a zerwał kontrakt i przeniósł się do Halkbanku Ankara – przyp. red.). Zostało sześć meczów, play offy odjechały, ale powalczymy o każde zwycięstwo i jak najlepsze miejsce w tabeli.
Kilka dni temu kibice GKS ogłosili koniec bojkotu domowych meczów na Bukowej i w hokejowej „Satelicie”.
– Bardzo się cieszę z tego powrotu. Już w Niecieczy pokazali świetny doping dla piłkarzy, chyba wszystkim nam o to chodziło. To krok w bardzo dobrym kierunku – stwierdził prezes Marek Szczerbowski. – Chcemy, by nasze widowiska miały dobrą otoczkę i były bezpieczne, z potencjałem dla pojawiania się kibiców, którzy do tej pory niebywali na takich wydarzeniach. Wiem, że nasze służby związane z organizacją imprez są w kontakcie mailowym z kibicami, nie wchodzę w to, ale słyszę, że wszystko wygląda tak, jak powinno.
W tej sytuacji dużym testem dla samych kibiców będzie frekwencja na niedzielnym meczu z Podbeskidziem (godz. 12.40).
PIŁKA NOŻNA
kobiecyfutbol.pl – Liderki ekstraligi wygrały z liderkami rozgrywek w Czechach
W stolicy Czech GKS Katowice rozegrał wczoraj sparing z liderkami rozgrywek za naszą południową granicą – Spartą Praga. Liderki Orlen Ekstraligi wygrały z wicemistrzyniami Czech 3:1.
Pierwsza połowa nie przyniosła goli. Worek z bramkami rozwiązała dopiero w 53. minucie Nicola Brzęczek, która wykorzystała podanie Nicole Zając. Szybko prowadzenie “GieKSy” podwyższyła Klaudia Maciążka. Gospodynie kontaktowe trafienie zanotowały w 74. minucie, kiedy na listę strzelczyń wpisała się Amerykanka Amber Tripp. Ostatnie słowo należało jednak do drużyny z naszego kraju. Triumf podopiecznych Karoliny Koch przypieczętowała w doliczonym czasie Amelia Bińkowska.
[…] Następnym towarzyskim rywalem zespołu z Katowic będzie Medyk POLOmarket Konin. Starcie to odbędzie się 18 lutego. Tydzień później, w sobotę 25 lutego o godzinie 10:45 GKS powróci do rywalizacji ligowej domowym meczem z AZS UJ Kraków. Spotkanie to będzie transmitowane w TVP Sport, o czym informowaliśmy TUTAJ. Na półmetku sezonu katowiczanki są liderem Orlen Ekstraligi z dwoma punktami przewagi nad Górnikiem Łęczna.
sportdziennik.com – Bramkarz z wynikiem europejskim
Dawid Kudła w rundzie jesiennej bronił z 80-procentową skutecznością. Jeśli GieKSa ma wiosną namieszać w pierwszej lidze, wiele będzie zależało od dyspozycji jej golkipera. – W tym zespole jest siła – mówi.
Ma za sobą udany indywidualnie poprzedni rok, a teraz chce jak najlepiej wejść w ten nowy. Dawid Kudła, bramkarz drużyny z Bukowej, na styczniowej gali „Złote Buki” odebrał statuetkę dla najlepszego piłkarza GieKSy 2022. – Doceniona została moja ciężka praca. Byłem zadowolony z samej nominacji. Z pewnością nie spodziewałem się, że wygram – przekonuje w skromnym tonie Kudła, który był nominowany do tej nagrody obok obrońcy Arkadiusza Jędrycha i Rafała Figla. – Jestem skromną osobą i naprawdę sądziłem, że wygra ktoś inny. Zachowam dla siebie i nie zdradzę, kogo mam na myśli, ale to zawodnik, który nawet nie był nominowany. Uważam, że wykonał największą dla GieKSy nie tylko na boisku, ale po prostu w całokształcie – mówi bramkarz katowickiego zespołu.
Dla Dawida Kudły, choć zawodnikiem GKS-u jest ledwie od początku poprzedniego sezonu, „Złote Buki” nie były pierwszą nagrodą w tej roli. Wcześniej – właśnie za poprzedni sezon – kibice uhonorowali go „Bukowymi Sztolami” za najwyższą średnią ocen wystawianych po każdym meczu na portalu gieksa.pl. – Fajnie, że jestem doceniany, ale nie wiem, czy dobrze to świadczy o nas, skoro wyróżnia się bramkarza – śmieje się 30-latek. – Może za rok padnie na kogoś innego, przede wszystkim młodszego… Życzę całej GieKSie, by było to ktoś z akademii. Młodzi chłopcy powolutku są wprowadzani do drużyny, oby któryś z nich także zapracował na takie statuetki – podkreśla nasz rozmówca.
Odbierając „Złote Buki”, bardzo dziękował Jarosławowi Salachnie, trenerowi bramkarzy GKS-u. Mówił, że to ich wspólna nagroda. – Trener przebywa ze mną najwięcej czasu, poświęca mi go. Cały czas razem pracujemy, analizujemy. W moich poprzednich klubach oczywiście też tak było, ale trenerzy nie byli w stanie tak do mnie dotrzeć. Dziękuję trenerowi za poświęcenie. Analizuje każdy mój ruch, każda uwaga jest cenna i staram się od razu wykorzystywać na boisku. Również dzięki trenerowi podejmuję dobre decyzje i z tego jestem zadowolony.
Wcześniej moje decyzje nie były tak kluczowe. Teraz wiem, że są bardzo ważne i pomagają zespołowi zdobywać punkty – opisuje Dawid Kudła, podkreślając rolę decyzji w bramkarskim fachu. – Na tym się to opiera: na decyzyjności. Musisz mieć automat, nie myśleć, tylko robić to, co masz do zrobienia. Dziękuję trenerowi za zaufanie. Chciałbym, by kolejne nagrody zdobywał ktoś inny, ale sądzę, że jeśli nie zejdę z pewnego poziomu, to może się to jeszcze powtórzyć. Właśnie dzięki trenerowi – przekonuje golkiper GieKSy.
Jak sam mówi, czuje się bramkarzem wszechstronnym. – Mówią, że gdy ktoś jest do wszystkiego, to jest do niczego, ale… w tym przypadku tak się chyba nie dzieje. Sam analizuję swoje spotkania, dokonuję samooceny. Widzę, że od momentu przyjścia do GieKSy sporo poprawiła się moja gra na linii. W rundzie jesiennej broniłem na 80-procentowej skuteczności, tyle celnych strzałów broniłem. To najlepszy wynik w lidze, nikt nie miał takiego; wynik wręcz europejski, bo porównywałem to sobie z szeregiem innych bramkarzy. To naprawdę spory sukces mój i trenera Salachny – opowiada Kudła.
Gdy pytamy go o najważniejszy moment poprzedniego roku, długo się nie zastanawia. – Rzut karny w kwietniowym meczu w Olsztynie. Megaważny moment, jechaliśmy tam po trzech z rzędu porażkach u siebie, z nożem na gardle. Wszyscy wiedzieli, w jakiej jesteśmy sytuacji. Przy stanie 0:0 mogłem pomóc drużynie. Wtedy mocno poczułem, jak mnie potrzebuje. Że rzeczywiście jestem ostatnią instancją, która jeszcze może zaradzić – wspomina Kudła, który w 69 minucie spotkania ze Stomilem obronił strzał Patryka Mikity z 11 metrów, a w końcówce do siatki trafił Filip Szymczak i GKS wygrał 1:0. – Od tego momentu nastąpiła może nie tyle nasza eksplozja punktowa, co nastała stabilność. To trwało aż do końca sezonu, bo już nie przegraliśmy żadnego meczu, a jesień też była solidna – zaznacza bramkarz pochodzący z Rudy Śląskiej.
Najlepsza parada z rundy jesiennej nie niesie już ze sobą aż tak miłych wspomnień. – Miała miejsce na Ruchu, na samym początku derbów. To był top topów, po strzale Szczepana. Sam zapytał mnie potem: „Jak ty to zrobiłeś? Jak ty to obroniłeś?”. Gdy usłyszałem z jego ust coś takiego, to wiedziałem, że była to interwencja mocna, światowa. Derby niestety przegraliśmy. Serducho po tym spotkaniu bolało najbardziej, ale jest jeszcze rewanż. Będziemy się chcieli odebrać i wierzę, że damy radę – nie kryje Dawid Kudła.
Podczas pobytu przy Bukowej nie przyzwyczaił do popełniania błędów. Jeśli mówić o tych, które kosztowały zespół punkty, na myśl przychodzi chyba jedynie sierpniowy wyjazdowy mecz z Wisłą Kraków, gdy skapitulował po strzale Luisa Fernandeza ze sporego dystansu. – Nie ma ludzi nieomylnych. Cały czas pracuję nad sobą. Zagrałem w GieKSie koło 50 meczów – nie wiem, nie liczę tego – i w każdym mogłem zachować się lepiej. Zawsze jest taka możliwość. Ale cechuje mnie stabilność. Błąd na Wiśle? Wiadomo, zdarza się, ale wiem też o innych sytuacjach, dzięki którym bramek mogło wpaść do naszej siatki jeszcze mniej. Dlatego jest nad czym pracować, a ja to uwielbiam. Będę nadal poświęcał się dla GieKSy, bo jeśli za coś się biorę, to na 100 procent. Taki mam charakter – mówi Kudła.
Jesienią katowiczanie uchodzili za czołową defensywę pierwszej ligi. Ten obraz zamazał dość drastycznie ostatni mecz, przegrany z liderującym ŁKS-em Łódź aż 1:5. Kudła nie zagrał w nim z powodu problemów zdrowotnych. Odejmując to spotkanie (bronił Patryk Kukulski) oraz remis 1:1 z GKS-em Tychy (między słupkami stał Patryk Szczuka), wychodzi na to, że Dawid Kudła skapitulował ledwie 12-krotnie w 16 jesiennych występach. – Dlatego wspominam o tej 80-procentowej skuteczności. To nie lada wyczyn. Chciałbym, by powtórzyło się to w następnej rundzie, choć wiem, że nie będzie to łatwe. Traktuję to jako wyzwanie – mówi bramkarz, którego z wyjściowego składu GieKSy mogą wyautować jedynie kontuzje. Młodzi, Patryk Kukulski i Patryk Szczuka, muszą czekać na swoją szansę.
– Znam swoje umiejętności i wiem, że mają się od kogo uczyć. Jestem dla nich zawsze przed każdym treningiem i po treningu. Sami podchodzą, podpytują. Mam takie może nie marzenie, ale przekonanie, że fajnie by było, gdyby któryś z nich stanął za jakiś czas w bramce, rozegrał dobrą rundę czy sezon i mógł zostać wytransferowany. Przed nami, bramkarzami, sporo pracy, ale tego im życzę – podkreśla Kudła.
Mówi tak, jakby miał zostać w GieKSie przez kolejnych 10 lat. – Jest mi tu dobrze, dostałem zaufanie ze sztabu, co jest kluczem dla bramkarza. Powiedzmy, że się spłacam. Ktoś powie, że jestem zdecydowanie numerem 1 – niech tak będzie, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Wykonujemy kolosalną robotę przed treningiem, w trakcie treningu, po treningu. Mam w sobie pełne poświęcenie dla klubu. Wiem, żę GKS może się piąć. Ja o tym marzę. Z taką ekipą, jaką mamy, wiem, że możemy spełniać marzenia – przekonuje golkiper.
I rozwija: – Mam już 30 lat, trochę w życiu widziałem. Dlatego mogę powiedzieć, że ta szatnia naprawdę jest wyjątkowa. Pod każdym względem, przede wszystkim charakterów ludzi, którzy ją tworzą. W tym zespole jest siła. Wiem, że prędzej czy później ta siła eksploduje. Mam nadzieję, że jak najprędzej. Byłem w kilku szatniach, było superfajnie, ale ta GieKSy naprawdę ma w sobie coś szczególnego – podkreśla Kudła.
Wychodząc na scenę podczas klubowej gali, odbierając statuetkę, mógł czuć, że poniekąd jest na świeczniku. A przecież niecałe dwa lata temu siedział w więzieniu, ostatecznie uniewinniono go z pomówień, bezpodstawnych zarzutów. – Życie to fala radości, rozczarowań, smutków, euforii. W piłce też tak jest. Możesz grać fatalnie, ale mieć wyniki i wtedy wszyscy będą cię klepać po plecach. A nawet grając dobrze, lecz przegrywając, będą wieszać na tobie psy. Wiem, na co stać mie w piłce. Albo ją kochasz i w nią grasz, albo jej nie kochasz, nie lubisz. Wtedy żaden trening nie pomoże – kończy Dawid Kudła.
46 MECZÓW ligowych rozegrał Dawid Kudła w GieKSie. Wpuścił 53 bramki.
17 CZYSTYCH KONT zanotował Kudła w katowickich barwach. 8 – w 16 występach minionej rundy jesiennej.
Czy Blaszok ich poniesie?
Kibice wracają na trybuny, a niemalże niezmieniona w okienku transferowym drużyna walczyć będzie o to, by Katowice po 18 latach wróciły do ekstraklasy.
To najważniejsza wiadomość przerwy zimowej, jaka napłynęła z Katowic – kibice tydzień temu oznajmili, że kończą bojkot i wracają na trybuny. Co prawda mają kontynuować protest przeciwko rządom prezesa Marka Szczerbowskiego, ale uczęszczając już na mecze, których otoczka jesienią była niezwykle ponura, a pustka stanowiła wierną imitację kuriozalnych pandemicznych obostrzeń.
Wkrótce „Blaszok” znów ma zakrzyknąć – pierwszy raz od ponad 10 miesięcy i pamiętnej zadymy z Widzewem, która stanowi ważny element na osi konfliktu między klubem a fanatykami GieKSy. To od nich zależy, jaki klimat stworzą i czy zachowają balans między zapowiadanym protestem przeciwko prezesowi a wspieraniem drużyny, która – czy pasuje im to do narracji, czy nie – jako zespół nr 7 pierwszoligowej tabeli jest jednym z kandydatów do awansu i może sprawić, że do Katowic po 18 latach wróci wreszcie ekstraklasa.
W trakcie rundy jesiennej kibice za pośrednictwem swoich mediów niemalże wymuszali na trenerze Rafale Góraku zadeklarowanie tego celu, a szkoleniowiec, który kroczy prostą drogą ku temu, by stać się nr 1 w historii GieKSy (w liczbie prowadzonych meczów goni już tylko Piotra Piekarczyka), przyznawał, że awans z GKS-em do elity to jego marzenie.
Wokół klubu dzieje się dobrze. Miasto, które na 2023 rok przeznaczyło dla sekcji piłkarskiej 7 milionów złotych, buduje nowy stadion, a roboty są coraz lepiej widoczne dla kierowców przemierzających autostradę A4. Pierwszy raz po 4 latach drużyna poleciała na zimowe zgrupowanie do Turcji. Poprzednim razem skończyło się zmianą klasy rozgrywkowej, tyle że… w dół. Jeśli teraz stanie się odwrotnie, kluczem do sukcesu okaże się stabilizacja. Górak zapowiadał, że jeśli GKS dokona tej zimy jakichś ruchów kadrowych, mają to być transfery z kategorii „top”.
Udowodnić będzie chciał to Mateusz Marzec, wykupiony dzięki klauzuli odstępnego z Odry Opole za 80 tysięcy złotych, który wzmocnił rywalizację na pozycji ofensywnego pomocnika. To jedyne nazwisko na liście katowickich nabytków. Z zespołu nie odszedł nikt istotny, wolną rękę na zmianę pracodawcy otrzymali Kacper Grzebieluch i Marcin Stromecki, a Daniel Dudziński, choć Zagłębie Lubin zdążyło nawet skrócić jego wypożyczenie, szybko wrócił na Bukową i wygląda na to, że wiosną znów będzie młodzieżowcem nr 1.
W tej sytuacji najpoważniejszym ubytkiem jest odejście Łukasza Czopika. Wiceprezes klubu został mianowany wicemarszałkiem województwa. Jak mówią w Katowicach – stracili mocnego pracownika, ale zyskali przyjaciela na zewnątrz.
W sparingach rozgrywanych w Turcji katowiczanie nie stracili gola, a właśnie gra defensywna była jesienią ich wizytówką i nie było przypadku w tym, że Dawid Kudła w styczniu odebrał „złotego buka” dla najlepszego piłkarza 2022 roku. Jeśli GieKSa ma się liczyć, nadal wiele będzie zależało od doświadczonego bramkarza. Dobrym miernikiem siły zespołu będą już dwa pierwsze mecze: z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza i Podbeskidziem.
Choć GieKSa sprowadziła tej zimy jedynie Mateusza Marca, to może liczyć na – ujmijmy to – transfer wewnętrzny? Daniel Tanżyna trafił do Katowic już latem – w dodatku z miejsca jako przedstawiciel rocznika 1989 zostając najstarszym zawodnikiem w zespole. Przez problemy z kręgosłupem, które od marca wyeliminowały go już z gry w Widzewie, nie było mu jednak dane nawet zadebiutować w GKS-ie. W poszukiwaniu zdrowia, za namową Bartosza Ławy, wyjechał do Szczecina. Tam wreszcie zdiagnozowano go właściwie i wyleczono. Patrząc na sparingi można wywnioskować, że „Dixon” ma duże szanse stać się podstawowym obrońcą – tworząc lewą stronę trójki stoperów, wraz z Arkadiuszem Jędrychem i Bartoszem Jaroszkiem. A gdyby problemy z plecami wróciły – zadeklarował i podpisał stosowny aneks, że za porozumieniem stron rozwiąże swój kontrakt obowiązujący do 30 czerwca 2024.
nowiny24.pl – GKS Katowice wygrywa ORLEN Beniaminek Cup U-10!
Kolejny wspaniały turniej ORLEN Beniaminek Cup zakończony! W Krośnie zagrały 24 drużyny w tym 8 z zagranicy z 6 krajów: Polski, Rumunii, Chorwacji, Czech, Słowacji i Węgier. Dwa dni rywalizacji przyniosły 96 piłkarskich spotkań, które w sumie trwały łącznie 21 godzin! W ORLEN Beniaminek Cup U-10 padło ponad 490 goli, a na murawie zaprezentowało się ponad 300 zawodników i zawodniczek. W całym turnieju zwyciężył GKS Katowice, drugie miejsce zajął Drukarz Warszawa, a na ostatnim stopniu podium stanęła pierwsza drużyna NK Lokomotiva Zagreb.
Wydarzenie miało szczególny charakter. Organizatorzy składają podziękowania, za bardzo pozytywny odbiór akcji charytatywnej #GramyDlaHenia. Podczas całego turnieju zebrano sporą sumę pieniędzy – 3 300 zł, która powędruje na leczenie Henia Rolewicza – ciężko chorego chłopca na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Drużyny biorące udział w turnieju również włączyły się w szczytny cel i przekazały na licytację klubowe pamiątki. To również dzięki ich dobrej woli udało się zebrać tyle pieniędzy. Podczas licytacji ludzi dobrego serca, chcących pomóc naszym wschodnim sąsiadom było naprawdę dużo.
Cały turniej rozgrywany był pod „balonem” na PROFBUD Arena w Krośnie, a grano systemem 6+1, równolegle na dwóch boiskach o wymiarach 45×30 metrów. Wszystkie drużyny zostały podzielone na cztery grupy po 6 ekip. Harmonogram gier składał się z sobotniej fazy grupowej i niedzielnej fazy finałowej turnieju. Dwie najlepsze drużyny z każdej z grup awansowały do ćwierćfinałów, w której rywalizowały o miejsca 1-8. Pozostałe zespoły biorąc pod uwagę zdobytą lokatę w swojej grupie, rywalizowały o miejsca 9-24.
W grupie A świetnie turniej rozpoczął Beniaminek PROFBUD Krosno I, który bez straty bramki wygrał wszystkie spotkania i z pierwszego miejsca awansował do ćwierćfinałów. Dalej za gospodarzem rywalizacja była bardziej zacięta. O drugie miejsce walczyli CFR 1907 Cluj i MKS Parasol Wrocław. W bezpośrednim starciu tych ekip, górą był zespół z Polski i to właśnie podopieczni trenera Mariusza Kota awansowali do najlepszej „ósemki” turnieju. W grupie B faworytem był FC Spartak Trnava. Słowacy dobrze rozpoczęli te zawody. Po czterech wygranych mogli być pewni awansu. Rozluźnienie przyszło w ostatniej kolejce, kiedy to przegrali z Jastrzębiem 0:2 i to GKS z lepszym bilansem od CFT Academy, mógł się cieszyć z ćwierćfinału. Drugi zespól Beniaminka mimo to, że przegrał tylko jeden mecz w fazie grupowej to niestety musiał pogodzić się z tym, że w niedziele zagra o miejsca 17-20. W grupie C prym wiodły dwa zespoły NK Lokomotiva Zagreb I i GKS Katowice, które na start pokazały się z bardzo dobrej strony. Kroku tym ekipom próbowały dotrzymać pozostałe drużyny, szczególnie mogli się podobać chłopcy z BVB im. Łukasza Piszczka. Ambitnie grał również Juventus Warszawa. Ostateczne rozstrzygnięcia sprawiły, że to zespół z Chorwacji oraz drużyna Katowic awansowały do najlepszej „ósemki” turnieju. W grupie D ciężko było szukać faworyta do awansu po pierwszych meczach. Każdy mógł wygrać z każdym. Świetnie turniej rozpoczął Drukarz Warszawa, który wygrał trzy mecze z rzędu. FC Baník Ostrava, Wisła Kraków i druga drużyna NK Lokomotiva Zagreb, próbowały dotrzymać mu kroku ale tylko „Białej Gwieździe” to zadanie się udało i razem z Drukarzem awansowali do gry o medale.
Na początku niedzielnej fazy pucharowej spotkały się zespoły z miejsc 5 i 6 w grupie, ale mimo wszystko ciekawych spotkań nie brakowało. O miejsca 21-24 niespodziewanie rywalizował FC Košice, który zmierzył się z węgierskim Olasz Focisuli-Debrecen, AP Sanok i Sandecją Nowy Sącz. W kolejnej grupie (o miejsca 17-20) mecze między sobą rozgrywały zespoły BSS Rzeszów, FA Stalowa Wola, Beniaminka PROFBUD Krosno II oraz Bruk-Betu Termalica Nieciecza. W spotkaniach o miejsca 13-16 mecze stały na dobrym poziomie, emocji w nich nie brakowało, a najwięcej powodów do radości po rozegranych spotkaniach mieli zawodnicy z Juventus Academy Warszawa, którzy w pokonanym polu zostawili FC Baník Ostrava, Aserekteam Gorlice i RKS Radomiak Radom. Ciekawe pojedynki kibice oglądali w grze o miejsca 9-12, gdzie spotkały się trzy zagraniczne ekipy: CFR 1907 Cluj, CFT Academy, NK Lokomotiva Zagreb II i Akademia BVB im. Łukasza Piszczka. Bardzo dobrze grający przez cały turniej Chorwaci i tym razem pokazali świetną dyspozycję wygrywając tą rywalizację.
Sobotnie zmagania w fazie grupowej wyłoniły pary ćwierćfinałowe, w których zagrały: Beniaminek PROFBUD Krosno I vs Wisła Kraków, FC Spartak Trnava vs GKS Katowice, NK Lokomotiva Zagreb I vs MKS Parasol Wrocław, Drukarz Warszawa vs GKS Jastrzębie. Poprzeczka już w tych spotkaniach o taką stawkę podskoczyła do góry. Najbardziej wszystkich kibiców interesowało spotkanie gospodarzy z Wisłą. Beniaminek po zaciętym meczu pokonał 1:0 zespół z Krakowa, a bramkę na wagę awansu do półfinału zdobył Jakub Kuliga. Pozostałe mecze ćwierćfinałowe kończyły się z większą przewagą bramkową. Po otwarciu wyniku mimo starań rywali zarówno GKS z Katowic, Drukarz jak i Lokomotiva, kontrolowały te pojedynki awansując do półfinału. Oba mecze półfinałowe to były najlepsze 28 minut jakie kibice zobaczyli przez dwa dni w Krośnie. W spotkaniu Beniaminka z GKS-em kibice zobaczyli łącznie aż 9 bramek, a o tą jedną więcej strzeli piłkarze Katowic, a dokładnie Fabian Bielecki – „Król Strzelców” w całym turnieju. Drugi półfinał to klasyczny mecz walki, który dobrze rozpoczęli zawodnicy Drukarza wychodząc na jednobramkowe prowadzenie. Kolejne minuty to ataki zarówno i z jednej jak i z drugiej strony, które nie przynosiły większych rezultatów, bo w bramce świetnie spisywali się obaj bramkarze – Kai Capan – „Najlepszy Bramkarz Turnieju” (NK Lokomotiva Zagreb I) oraz Adam Kopik (Drukarz Warszawa). Niespodziewanie do remisu na 5 minut przed końcem doprowadził zespół z Zagrzebia i o tym kto awansuje do finału decydowały rzuty karne, które lepiej wykonywali zawodnicy Drukarza i to oni zagrali o złoto. W finale pocieszenia, czyli meczu o 3 miejsce Lokomotiva 3:1 pokonała Beniaminka.
Finał turnieju – Katowice kontra Warszawa! Czarny koń turnieju według obserwatorów, czyli ekipa Drukarza Warszawa, spotyka się z najsolidniej grającym zespołem podczas dwudniowej rywalizacji, czyli GKS-em Katowice. Przy głośnym dopingu kibiców obu drużyn, wspieranym przez pozostałe drużyny, wspaniale oglądało się to widowisko. Pierwszy na dwubramkowe prowadzenie wyszedł Drukarz, ale szybko odpowiedział GKS trafieniem Patryka Snopkowskiego i trzykrotnie Fabiana Bieleckiego. Katowiczanie złapali wiatr w żagle i z każdą minutą grali co raz lepiej. Bezradny Drukarz zdołał strzelić jeszcze tylko jedną bramkę, a cały mecz zakończył się wynikiem 7:3. GKS Katowice zwycięża w całym turnieju i tym samym jest pierwszą drużyną, która zagra podczas grudniowej X edycji – PROFBUD Cup 2023.
Ceremonie zakończenia turnieju i dekoracje zwycięzców uświetnili znakomici goście, nagrody wręczali: Grzegorz Raus (Prezes Zarządu / Założyciel i Lider Akademii Piłkarskiej Beniaminek PROFBUD Krosno), Marek Adamiak (Dyrektor Sportowy Beniaminka i Vice-Dyrektor szkoły SMS), Jarosław Kwella (Dyrektor Zarządzający Akademią), dr. Dariusz Sobieraj (Radny Sejmiku Województwa Podkarpackiego) oraz Adam Onyszczuk (Działacz Sportowy). Tradycyjnie przez organizatora na zakończenie turnieju wybrana została drużyna „TOP 7”, czyli najlepszych zawodników turnieju „ORLEN Beniaminek Cup U10”, a znaleźli się w niej: Jan Łada (Drukarz Warszawa) – MVP Turnieju, Fabian Bielecki (GKS Katowice) – „Król Strzelców” (19 goli), Kai Caban (NK Lokomotiva Zagreb) – Najlepszy Bramkarz Turnieju, Lena Polek (Beniaminek PROFBUD Krosno), Jakub Płatek (Wisła Kraków), Grzegorz Dobiech (MKS Parasol Wrocław) i Radosław Miłkowski (GKS Jastrzębie).
Podczas ceremonii zakończenia turnieju wszyscy zawodnicy otrzymali pamiątkowe medale oraz upominki przygotowane przez sponsorów i partnerów turnieju: PKN Orlen, Energa SA, Podkarpacki Związek Piłki Nożnej, Krosno Glass S.A., Strefa Medali, HSports. Dla zawodnika MVP Turnieju Jana Łady (Drukarz Warszawa), powędrowała dodatkowo nagroda specjalna przygotowana przez firmę VIVALDI Meble – piękna i nowoczesna meblościanka. Dla „Króla Strzelców” Fabiana Bieleckiego (GKS Katowice), voucher na sprzęt sportowy przygotował Adam Onyszczuk (Działacz Sportowy).
[…] Klasyfikacja końcowa turnieju ORLEN Beniaminek CUP U-10:
1. GKS Katowice
2. Drukarz Warszawa
3. NK Lokomotiva Zagreb I
4. Beniaminek PROFBUD Krosno I
5. GKS Jastrzębie
6. Wisła Kraków
7. FC Spartak Trnava
8. MKS Parasol Wrocław
9. NK Lokomotiva Zagreb II
10. BVB im. Łukasza Piszczka
11. CFR 1907 Cluj
12. CFT Academy
13. Juventus Warszawa
14. FC Banik Ostrava
15. AserekTeam Gorlice
16. RKS Radomiak Radom
17. Beniaminek PROFBUD Krosno II
18. FA Stalowa Wola
19. Bruk-Bet Termalica Nieciecza
20. BSS Rzeszów
21. Olasz Focisuli-Decrecen
22. FC Kosice
23. AP Sanok
24. Sandecja Nowy Sącz
SIATKÓWKA
sportdziennik.com – Ambicja siatkarzy z Bielska-Białej nagrodzona
Zespoły GKS-u Katowice i BBTS-u Bielska-Białej w derbach regionu znów nas uraczyły siatkarskim maratonem.
Ambitna gra gości została nagrodzona i zwyciężyli po tie-breaku po raz trzeci w tym sezonie. Jest iskierka nadziei na utrzymanie się w lidze. Ale trzeba wygrywać za pełną pulę.
Wydawało się, że pod dwóch efektownych zwycięstwach GKS-u Katowice kibicom wydawało się, że z beniaminkiem wygrana nie powinna sprawić kłopotu. A tymczasem obie drużyny zafundowały nam festiwal błędów nie tylko w polu serwisowym, ale również w pozostałych elementach siatkarskiego rzemiosła. Goście wygrali pierwszą odsłonę, bo atak gospodarze niemal nie istniał. Skrzydłowi nie potrafili skończyć ataku, a przyjezdni zdobywali punkt po punkcie i zbudowali sobie solidną przewagę. Nie mieli żadnych problemów z wygraniem seta.
W kolejnej odsłonie GKS poprawił się w ataku i przyniosło to wymierne efekty. Gospodarze doprowadzili do remisu, zaś w kolejnym secie znów jedni i drudzy prześcigali się w błędach. Gospodarze mieli 3 piłki setowe, ale nie potrafili ich skończyć. Goście wykazali się większą cierpliwością, a przede wszystkim dokładnością i niespodziewanie objęli prowadzenie. A w czwartej partii prowadzili gospodarze 21:18, ale Radosław Puczkowski zdobył atakiem. W polu serwisowym pojawił się Amerykanin Jake Hanes i zaserwował 3 asy oraz skutecznie zaatakował. Goście objęli prowadzenie 23:21 i… w kolejnych akcjach 3 razy posłali piłkę w aut. Seta zakończył asem serwisowym Gonzalo Quiroga i doprowadził do tie-breaku. A w nim ambitnie grający goście od początku prowadzili i w pełni zasłużyli na wygraną.
GKS Katowice – BBTS Bielsko-Biała 2:3 (18:25, 25:22, 25:27, 25:23, 10:15)
HOKEJ
hokej.net – Zmarł Janusz Świerc
Smutne wieści napłynęły z Katowic. Nie żyje Janusz Świerc, jeden z legendarnych zawodników GKS-u Katowice. Miał 87 lat.
Janusz Świerc urodził się 19 czerwca 1935 roku i występował na pozycji bramkarza. Najpierw grał w Górniku Katowice, a następnie reprezentował barwy GKS-u Katowice.
Ten bramkarz aż czterokrotnie sięgnął po mistrzostwo Polski (1958, 1960, 1965, 1968), a na jego szyi zawisły też cztery srebrne medale (1956, 57, 59, 67).
Po zakończeniu kariery pracował jako trener młodzieży (1969-79). W 2018 roku został włączony do Galerii Sław GieKSy.
– Pogrzeb Janusza Świerca odbędzie się w najbliższą sobotę 11 lutego o godz. 11:30 w Parafii św. Jacka w Katowicach Ochojcu. Pochowany zostanie na cmentarzu przy ul. Panewnickiej 45 – informuje oficjalny serwis internetowy GieKSy.
Bliskim i rodzinie zmarłego składamy najszczersze wyrazy współczucia. Cześć jego pamięci!
SZACHY
radio90.pl – Tauron liga juniorska rozstrzygnięta. Zwycięża Hetman GKS Katowice. Srebro dla UKS Pionier Jastrzębie-Zdrój
Drużynowe Mistrzostwa Śląska Juniorów TAURON Liga Juniorów 2023 za nami. W niedzielę (12.02.) na Stadionie Śląskim odbył się ostatni zjazd wśród najmłodszych szachistów w naszym województwie. Pierwsze miejsce wywalczyli zawodnicy Hetmana GKS Katowice, srebro powędrowało do UKS Pionier Jastrzębie-Zdrój, brązowy medal zdobyła UKS Pałac Młodzieży Katowice.
Dzisiaj zakończyły się Drużynowe Mistrzostwa Śląska Juniorów- Tauron Liga Juniorów 2023. W Mistrzostwach rywalizowało 37 drużyn, które reprezentowały śląskie kluby. W najwyższym poziomie rozgrywek – Ekstraliga, pierwsze miejsce trzy miejsca wywalczyli:
- Hetman GKS Katowice I,
2. UKS Pionier Jastrzębie-Zdrój I,
3. UKS Pałac Młodzieży Katowice.
Dwie pierwsze drużyny wygrały wszystkie swoje mecze, a w bezpośrednim starciu szachiści z Katowic okazały się lepsze od zawodników z Jastrzębia. Brązowy medal zdobyła drużyna UKS Pałac Młodzieży Katowice.
Pozostałe miejsca:
4. MKSz Rybnik I
5. UKS Ognisko Ciepłownia Rydułtowy I
6. HETMAN GKS Katowice II
7. UKS Hetman Częstochowa I
8. UKS Pionier Jastrzębie Zdrój II
9. APA Smart Skoczek CZerwionka-Leszczyny I – spadek do I Ligi
10. KŚ AZS Politechniki Śląskiej Gliwice – spadek do I Ligi
[…] Z postawy swoich zawodników zadowolony był Michał Tworuszka, trener drużyny Hetman GKS Katowice:
Hetman GKS Katowice wygrał drużynowe mistrzostwa Śląska Tauron Ekstraligę. Obroniliśmy tytuł z zeszłego roku. W tym roku też wystawiliśmy najwięcej drużyn ze Śląska, co uważam za ogromny sukces. Rozgrywanie tego na Stadionie Śląskim jest wspaniałą promocją szachów wśród dzieci i młodzieży. Ogromne podziękowania dla Śląskiego Związku Szachowego, że to odbywa się tutaj.
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska
GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Piłka nożna
Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga
Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie, bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.
W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.
Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.
Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu z Motorem
Mecz z Motorem to już historia. Historia bardzo szczęśliwa dla nas, bo trzybramkowe zwycięstwo na wyjeździe nie zdarza się codziennie. Z początkiem nowego tygodnia wracamy jeszcze raz do piątkowych wydarzeń, ale za chwilę czekają nas kolejne wyzwania. Maraton z trzech meczów w ciągu tygodnia. Pierwszym akordem będzie spotkanie z Koroną Kielce. Wszyscy na Nową Bukową!
1. Wyjazd do Lublina był jednym z najdalszych w tej rundzie. Potem będziemy jeszcze mieli Białystok, a ponadto już niedalekie delegacje – do Łodzi, Niecieczy i Częstochowy.
2. Te piątki nam serwują niezwykle często. Dodatkowo mecz o osiemnastej wymagał wyjechania rano, choć nie jakoś bardzo wcześnie rano. Z Katowic wyjechaliśmy o 11.
3. Pojechaliśmy w czwórkę – ja, Misiek, Kazik i Mariusz, z którym nieraz jeździmy na wyjazdy i świadczymy sobie wzajemnie „samochodowe” przysługi. Przed nami było nieco ponad 4 godziny drogi.
4. Trasa przebiegała sprawnie. Było pochmurno, choć jeszcze nie deszczowo. Na to musieliśmy poczekać.
5. Wkrótce po odbiciu z autostrady udaliśmy się do Maka w Sokołowie Małopolskim. Mieliśmy co prawda w planie posilenie się już w Lublinie, ale chcieliśmy szybciej wziąć coś na ząb, bo Misiek nie jadł śniadania, a skoro tak – wykorzystaliśmy sytuację, by zaspokoić łakomstwo. Symbolicznie.
6. W Lublinie byliśmy około 15.30. Mogliśmy podziwiać tak nieczęste w Polsce trolejbusy. Znamy je doskonale z Tychów, ale naprawdę niewiele jest miejsc, w których one jeżdżą. Z pamięci kojarzę Grudziądz, ale mogę się mylić.
7. Z polecenia pojechaliśmy do „Bistro przy peronie”, czyli jak sama nazwa wskazuje jadłodajni przy dworcu i jednocześnie bardzo niedaleko stadionu. Tutaj czekał nas właściwy posiłek.
8. Chłopaki wzięli różnie – rybę, kurczak, schaboszczak… Ja zdecydowałem się na Zapiekaperon, czy coś takiego. Na zdjęciu ładnie wyglądało, smakowało nieźle, ale bez szału. Natomiast frytki od Miśka choć mrożone, były idealnie zrobione – co rzadko się zdarza w knajpach, więc nie omieszkałem mu kilku zwędzić.
9. Łakomstwo skutkowało tym, że wzięliśmy także zupę. Co prawda w menu było napisane, że szparagowa, ale przytomnie zapytałem pani sprzedającej, czy to rzeczywiście szparagowa czy z fasolki szparagowej. Istotnie to drugie.
10. No i na koniec byliśmy już pełni. Dobrze, że stadion był niedaleko. Wkrótce zaczęliśmy kierować się ku obiektowi Motoru.
Nie wiem, czy to nasza pamięć zawiodła, ale jakoś chyba w innym miejscu niż ostatnio były do odebrania akredytacje. Dlatego najpierw musieliśmy zaparkować samochód z jednej strony stadionu, potem go obejść (stadion, nie samochód – nie jesteśmy jeszcze tak szaleni, żeby obchodzić samochody) i wrócić do wejścia dla mediów. Przechodząc m.in. obok efektownego muralu.
11. Zazwyczaj to jest tak, że parkujemy/wjeżdżamy i już z tobołami odbieramy akredytacje. Teraz zrobiliśmy sobie trochę wycieczek. W końcu jednak odebraliśmy wejściówki.
12. Przed stadionem stały gęsiego autokary Motoru i GieKSy. Potem nasz autokar widzieliśmy jeszcze raz, w zupełnie innym miejscu.
13. Wkrótce już znaną drogą udałem się na chwilę na salę konferencyjną, gdzie pogadałem chwilę z miejscowym dziennikarzem. Potwierdzał, że pod Mateuszem Stolarskim jest gorący stołek. Dla obu klubów było to niezwykle ważne spotkanie. Kazik w tym czasie wypuścił drona i zrobił efektowne ujęcia.
14. Po zrobieniu herbaty poszedłem już na prasówkę. Zawsze lubię być zarówno na stadionie, jak i na sektorze prasowym odpowiednio wcześniej. Można się usadowić, zająć dobre miejsce i też obejrzeć jeszcze niezapełniony stadion. Jeszcze przy lekkim świetle dziennym, choć już z jupiterami.
15. Na obiekcie był pewien relikt kilkuletniej przeszłości. Otóż przy wejściu na prasówkę znajdowały się dwie kartki z hasłem do WiFi. Problem jednak polegał na tym, że jedna z nich to była kartka z… finału Pucharu Polski 2021. Ciekawe to, czy tam nikt nigdy z klubu się nie zapuścił, by ją zdjąć? A może to po prostu pamiątka?
16. Miejsca prasowe są kompletnie oddzielone od reszty. Ciekawe jest to miejsce na stadionie Motoru. Posadzka z płyt chodnikowych, ogólnie stan niemal surowy, ale przejścia wygodne. Najbardziej rozśmieszają mnie numerowane krzesełka na kółkach, których jest mniej niż stolików. Tym bardziej, trzeba wcześniej zająć.
17. Ja wybrałem miejsce nieopodal komentatorów Canal Plus, których jeszcze nie było na stanowisku. Dlatego też mogłem podejrzeć i podsłuchać na żywo wywiady z trenerami. Zawsze są one nagrywane ponad godzinę przed meczem i puszczane z odtworzenia we „Wstępie do meczu”. Tutaj już doskonale wiedziałem od razu, jakie mają nastawienie obaj szkoleniowcy.
18. Zasiadłem do swojego stanowiska. Do wyboru są dwa rzędy, jeden ze sztywnymi stolikami, drugi z rozkładanymi. Minus tych pierwszych jest taki, że są w rzędzie dolnym i mają przed sobą szybkę z pleksi. To zawsze daje takie wrażenie odgrodzenia od boiska i pewnej nienaturalności. Zająłem więc miejsce na górze.
19. Blat w porządku, minimalnie pochylony, ale nie na tyle, żeby zsuwały się rzeczy, tak jak na niektórych stadionach. Miejsca wystarczająco, kontakty są, widoczność znakomita. Nie pozostawało nic, jak czekać na rozpoczęcie spotkania.
20. Kibice powoli zaczęli się schodzić, piłkarze mieli rozgrzewkę. Pod jej koniec spiker wyczytywał składy, a w międzyczasie Arkadiusz Najemski, obrońca Motoru, został uhonorowany pamiątkową tablicą za setny mecz w Motorze. Problem w tym, że nic sobie z tego nie robił tenże spiker i czytał dalej zestawienia, więc sporo osób pewnie nie zauważyło, że taka ceremonia ma miejsce.
21. A potem mieliśmy już granie. Powiedziałbym, że przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy GKS od początku atakował, gdyby to była prawda. Znamy ten schemat choćby z meczów z Legią czy Cracovią. Problem był taki, że przewaga nie była udokumentowana bramką. Tutaj była – i to dwoma trafieniami. Kibice obu drużyn od początku oglądali bardzo ciekawy mecz.
22. Co do pierwszej bramki GKS, to boisko w Lublinie najwyraźniej służy Bojrsze Galanowi. Zawodnik praktycznie nie strzela goli, ale na stadionie Motoru trafił już drugi raz. Tak to bywa w piłce.
23. Adam Zrelak strzelił bramkę ręką. Na szczęście nie swoją, więc to nie była boska ręka Jasia Furtoka. Dopomógł jednak wspomniany Arek Najemski. Tak więc, gratulacje Arek! I jeszcze raz dzięki!
24. Nadal jednak musieliśmy być czujni, bo przecież w poprzednim sezonie też w dziewiątej minucie prowadziliśmy, a to jednak Motor wygrał 3:2. Tu mieliśmy dwubramkowe prowadzenie, ale dalecy byliśmy od przypisywania sobie trzech punktów, bo… to jest GieKSa, która zawsze potrafi spłatać figla.
25. No i spłatała. Łatwo dała sobie wbić dwie bramki, bo już nie było więcej miejsca, żeby się cofnąć na boisku (dalej były już tylko trybuny). Z dobrego prowadzenia zrobił się remis, a w zamieszaniu Motor był bliski trzeciej bramki.
26. Nie jestem w stu procentach przekonany, że to Czubak strzelił pierwszego gola. Sam zawodnik mówił, że raczej nie dotknął piłki. Powtórki są bardzo mylące, bo na niektórych jest wrażenie, że dotknął, na innych całkowicie nie. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze z linijką sprawdzi. Ja bym zaliczył bramkę Wolskiemu.
27. Na szczęście Łabojce przepaliły się styki i sfaulował Zrelaka przy linii autowej. Choć eksperci stwierdzają, że druga żółta kartka nie była potrzebna. Bez przesady. Czyste i zasłużone żółtko. To zawodnik powinien uważać, a nie liczyć na litość sędziego.
28. Swoją drogą zaledwie dwie sekundy były potrzebne, by Marten Kuusk po swoim wejściu odmienił losy meczu. To właśnie po zmianie, w której zastąpił Czerwińskiego, Estończyk wykonywał aut do Słowaka i nastąpił ten faul.
29. Druga połowa to był już koncert GieKSy. Nasze armaty na dobre się odblokowały. Zrelak strzelił już gola nogą, a nie ręką rywala i katowiczanie szybko znów byli na prowadzeniu. To drugie trafienie Słowaka w tym sezonie.
30. A potem show dał Ilja Szkurin. Białorusin strzelił swoje pierwsze dwie bramki w lidze dla GKS, a w sumie ma już trzy trafienia, bo przecież zdobył gola także w Pucharze Polski. Jaka szkoda, że nie wykorzystał tej sytuacji sam na sam, bo drugi hat-trick zawodnika GKS w tym sezonie to byłoby coś.
31. Hat-trick asyst mógł mieć Bartosz Nowak, ale dwie właśnie były prawowite, a trzecia (pierwsza w kolejności) to była ta przy drugim golu GKS w tym meczu. Bramka była samobójcza, więc asysty nie ma.
32. Z czasem nie było już zagrożenia, że GieKSie może coś się stać. Dużo wnieśli zmiennicy, jak wspomniany Ilja, a także Sebastian Milewski czy Marcel Wędrychowski.
33. Tym samym GKS zdobył pięć goli na wyjeździe pierwszy raz od ubiegłorocznego meczu z Puszczą. Kibice natomiast zwracają uwagę, że ostatni mecz z kibicami, w którym zespół zdobył pięć bramek w delegacji to spotkanie sprzed… 20 lat, kiedy GieKSa wygrała w czwartej lidze z Czarnymi Sosnowiec 5:2. Wówczas hat-tricka zaliczył Sebastian Gielza.
34. W końcu mieliśmy odrobinę radości. Po meczu oczywiście nagrałem swoją nagrywkę, a z racji tego, że byliśmy – jak wspomniałem – nieopodal komentatorów, zaprosiłem Tomasza Wieszczyckiego do wywiadu. Były reprezentant Polski zgodził się i przeprowadziliśmy sympatyczną, krótką rozmowę. Wieszczu zapowiedział, że za tydzień będzie na meczu z Koroną.
35. Mecz skomentował także Tomasz Witas, który zadebiutował w tej roli w Canal Plus. Wyszło mu całkiem dobrze, słyszałem jego emocje na żywo, a potem przewijając sobie mecz mogłem stwierdzić, że dał radę. Może to będzie szczęśliwy komentator dla GieKSy?
36. A co do Wieszcza, to trzeba powiedzieć, że w poprzednim sezonie pamiętam, że komentował mecz z Puszczą u siebie (3:1), a w obecnym z Wisłą w Płocku (1:1). Więc też całkiem nieźle.
37. Potem oczywiście udałem się na konferencję prasową. Jak zwykle zadawałem pytania trenerowi Górakowi, ale przy pierwszym z nich tak się zamotałem, że musiałem gdzieś odkręcić, żeby w gruncie rzeczy powiedzieć, o co mi chodzi 😉
38. Mateusz Stolarski natomiast wyglądał jak cień człowieka. Taka piłkarska depresja. Mieliśmy to kiedyś w GieKSie, tak w swoim czasie wyglądał Piotr Mandrysz, a będąc uczciwym, takie wrażenie w pewnym momencie sprawiał także Rafał Górak – w czasach okrzyków o walizkach i fatalnych wyników. Trener też się na szczęście odkręcił z tej sytuacji i to dawna sprawa.
39. Ciężki czas przeżywa jednak trener Motoru. Próbował odpowiadać, ale widać było wielki żal – niewypowiedziany całkowicie żal tak naprawdę do zawodników. Szkoleniowiec chyba też wie, że prezesi różnie lubią reagować. A Zbigniew Jakubas przecież chciał pucharów…
40. GieKSa wygrywając 5:2 wyprzedziła Motor w tabeli. Brawo!
41. Po konferencji zostaliśmy jeszcze jakiś czas na sali. I znów muszę to powiedzieć. My naprawdę po 19 latach w pierwszej lidze mamy dużo pokory, nawet jeśli chodzi o ludzi zajmujących się mediami. Przy jednym stoliku siedzieli sobie ludzie z oficjalnej strony klubu, przy innym my. I u wszystkich pełen spokój, oczywiście że dobre humory, ale nie ma tego cwaniakowania, co w innych klubach, tego śmieszkowania i kumatości, tak żeby cały Lublin słyszał. Lubię to u nas. Nie robimy z siebie nie wiadomo jakich gwiazd. Za dużo wszyscy w Katowicach przeszliśmy.
42. Wkrótce udaliśmy się do samochodu, by wrócić do Katowic. Czekało nas kolejne ponad cztery godziny drogi. Pogoda była kiepska, padało lub siąpiło niemal cały czas.
43. W Brzesku jeszcze wstąpiliśmy na kurczaki z KFC, bo byliśmy po wielu godzinach już głodni – a było już po północy. To była jedyna dostępna strawa o tej porze. Od razu przypomnieliśmy sobie, że już niedługo mecz z Piastem.
44. Dla mnie to był piąty mecz w Lublinie, z czego drugi na nowym stadionie. Bilans jest bardzo zadowalający – zobaczyłem trzy zwycięstwa, jeden remis i jedną porażkę. W tych spotkaniach widziałem także aż jedenaście bramek GieKSy.
45. Na powrocie jeszcze mijaliśmy autokar GieKSy. To zdecydowanie stały fragment gry podczas powrotów z wyjazdów.
46. W Katowicach byliśmy około drugiej w nocy. W końcu, w szóstym meczu w delegacji zdobyliśmy trzy punkty!
47. Do zobaczenia w sobotę na Koronie!













































Najnowsze komentarze