Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Śląski Klasyk w 1/32 finału Pucharu Polski!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują sekcję piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Piłkarki rozegrały ostatni sparing przed starem rozgrywek sezonu 2023/24, w którym przegrały 0:1 (0:1) z mistrzyniami Czech, Slavią Praga. Pierwsze spotkanie ligowe mistrzynie Polski rozegrają w sobotę 19 sierpnia o godzinie 14:20, na Bukowej, z Czarnymi Sosnowiec. Mecz będzie transmitowany na antenie TVP Sport. Piłkarze w ramach czwartej kolejki Fortuna I Ligi, wygrali ze spadkowiczem Wisłą Płock 4:1 (2:0). Prasówkę po tym spotkaniu znajdziecie TUTAJ. Następny mecz zespół rozegra w poniedziałek, 21 sierpnia o godzinie 18:00 z beniaminkiem ligi Zniczem Pruszków. Rywalem drużyny w I rundzie zmagań w Pucharze Polski będzie Górnik Zabrze. Rozegranie meczy tej rundy planowane jest w dniach 26 – 28 września.

Siatkarze wrócili do treningów 10 sierpnia. W dniach 17 – 20 sierpnia drużyna weźmie udział w turnieju PreZero Grand Prix, rozgrywanym w Gdańsku. Mistrzowie Polski w hokeju na lodzie, wygrała w dwóch pierwszych sparingach przed nowym sezonem z HC RT Torax Poruba oraz Zagłębiem Sosnowiec w identycznym stosunku 4:2. W rozpoczętym tygodniu zespół rozegra kolejne dwa test-mecze: z AZ Havirov (17 sierpnia) oraz Sokołem Kijów (19 sierpnia). GieKSa podpisała roczny kontrakt z amerykańskim obrońcą Ryanem Cook.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Czeszki lepsze od Polek

W ostatnim sparingu piłkarki GKSu Katowice wybrały się za południową granicę do Slavkova koło Brna. Ich rywalkami były mistrzynie Czech, Slavia Praga.

Po wyrównanym początku to Czeszki trafiły do bramki GKSu w 8 minucie, a strzelczynią  była Surnovska. Czeszki “poczuły krew” starając się zepchnąć katowiczanki do defensywy. Mistrzynie Polski starały się odpowiedzieć kontratakami, jednak nie udało się trafić do siatki Slavii. Pierwszej połowy na boisku nie zakończyła młoda zawodniczka GKSu, Dominika Misztal, która z powodu urazu musiała zejść.

Po przerwie obie drużyny próbowały zmienić wynik spotkania. W 66 minucie bliskie podwyższenia wyniku były Czeszki, jednak piękny strzał głową wybroniła Weronika Klimek. Mimo kilku kolejnych sytuacji z obu stron wynik meczu się nie zmienił. Czeszki wygrały minimalnie z zespołem Katowic 1:0.

roosevelta81.pl – Śląski Klasyk w 1/32 finału Pucharu Polski!!

W piątek w siedzibie Polskiego Związku Piłki Nożnej odbyło się losowanie par 1/32 finału Totolotek Pucharu Polski. Piłkarzom Górnika Zabrze los przydzielił GKS Katowice. Zatem przed nami Śląski Klasyk, który rozegrany zostanie przy Bukowej. Terminy spotkań tej fazy rozgrywek zaplanowane zostały na koniec września.

Przypomnijmy, że w poprzedniej edycji Pucharu Polski Górnik rywalizował z GieKSą na etapie 1/16. Po trudnym meczu i dwóch golach Lukasa Podolskiego, do następnej rundy awansowali „Trójkolorowi”.

sportdziennik.com – Karny defekt GieKSy

Żaden pierwszoligowiec nie egzekwował w 2023 roku tylu rzutów karnych, co GieKSa. Żaden też równie często się w tym elemencie nie mylił. To niepokojący karny defekt GieKSy. Siedem zespołów strzeliło w tym roku kalendarzowym tyle samo lub więcej goli z rzutów karnych, co GieKSa. Jednak żaden nie egzekwował ich tak wielu! Siedem z siedmiu prób wykorzystali piłkarze Chrobrego Głogów, stuprocentową skuteczność przy 6 uderzeniach z „wapna” miała też – choć nie uratowało jej to przed spadkiem – Chojniczanka, 4 z 4 strzałów na bramki zamieniło Podbeskidzie, 4 z 5 – Stal Rzeszów czy obecni beniaminkowie ekstraklasy z Chorzowa i Niepołomic, zaś 4 z 6 – Arka Gdynia. Katowiczanie też trafili do siatki z 11 metrów czterokrotnie. Ale przy ledwie 50-procentowej skuteczności, bo potrzebowali do tego aż 8 prób! 7 z nich miało miejsce w rundzie wiosennej. „Karne demony” w nowym sezonie szybko dały o sobie znać przy okazji niedzielnego remisowego spotkania w Lublinie.

W poprzedniej rundzie GKS-owi zdarzyła się nawet seria trzech zmarnowanych karnych. O ile Arkadiusz Jędrych trafił do siatki w Sosnowcu, redukując rozmiary porażki z otwierającym nowy stadion Zagłębiem na 1:2, o tyle potem mylili się: Jakub Arak z Sandecją Nowy Sącz, Jędrych z Resovią (ich strzały bronili bramkarze) oraz Sebastian Bergier w Głogowie (uderzył nad bramką). Te pudła kosztowały drużynę punkty, bo zamiast prowadzić z Sandecją 2:0, skończyło się remisem 1:1, zamiast zremisować z Resovią 1:1, skończyło się 0:1 i zamiast wygrać w Głogowie 1:0, padł bezbramkowy remis.

Impas przełamał dopiero Arak, wyrównując w końcówce na 1:1 ze Stalą Rzeszów, a potem zrehabilitowali się też Jędrych i Bergier, nie myląc się z 11 metrów w kończącym sezon i również remisowym – 3:3 – wyjazdowym spotkaniu z Chojniczanką. Nie zmieniło to faktu, że kwestia „jedenastek” była podnoszona w Katowicach nawet podczas letniej przerwy w rozgrywkach.

– Wykorzystanie trzech niestrzelonych w rundzie wiosennej rzutów karnych spowodowałoby, że mielibyśmy 7 punktów więcej, a to dałoby miejsce w szóstce. To pokazuje, że od barażów nie dzieliła przepaść, choć nasz budżet wcale nie był tak wysoki, a adekwatny do miejsca zajmowanego w lidze – mówił Krzysztof Nowak, wiceprezes klubu, do radnych na Komisji Kultury, Promocji i Sportu.

Na swojej pierwszej konferencji prasowej przy Bukowej przyznał zaś później: – Podobno jestem nielubiany, że na komisji sportu powiedziałem, iż to nie Rafał Górak nie strzelał, nie wykorzystał w rundzie wiosennej trzech rzutów karnych. No nie strzelał! A gdyby wpadły te karne, to może bylibyśmy w tym roku w okolicach strefy barażowej.

W niedzielę znów można było mówić o rzutach karnych i zastanawiać się, co by było, gdyby… W 71 minucie meczu z Motorem, przy stanie 1:1, Jakub Arak wykorzystał nieporozumienie między Łukaszem Budziłkiem a Sebastianem Rudolem i uzyskał jedenastkę. Świetnie dysponowany tego dnia golkiper lublinian próbował zdekoncentrować napastnika GKS-u, ten przed gwizdkiem nawet nie patrzył w jego stronę, ale przegrał ten pojedynek. Płaskie uderzenie padło łupem Budziłka i GieKSie – mimo bardzo dobrego, a w I połowie wręcz świetnego występu – uciekły 2 punkty.

– Najbardziej dedykowany do strzelania jedenastki jest Arek Jędrych, który jednak zgłosił niedyspozycję. Drugi w kolejności to Sebastian Bergier, ale nie było go już na boisku. Dalej są Kuba Arak i Mateusz Mak. W pierwszej chwili widziałem, że Mateusz bierze piłkę w ręce i powiem szczerze, że uspokoiło mnie to. Potem między zawodnikami doszło jednak do innych ustaleń, Kuba przejął piłkę. To już ich decyzja, zmienników, kto pewniej się czuje. Nie mam pretensji, bo wziąć na siebie odpowiedzialność to jedno, a nie wykorzystać sytuacji – to drugie.

– To była bardzo dobra interwencja bramkarza. Pewnie byśmy to spotkanie wygrali… Gdy nie strzela się karnego, zawsze jest przykro i źle, zawodnika trzeba wspomagać i wspierać. Tak też będziemy czynić – trener GieKSy, Rafał Górak, dodawał otuchy Jakubowi Arakowi, ale wydaje się, że po drugiej w tym roku pomyłce napastnik z tego elementu gry został na jakiś czas wyleczony.

SIATKÓWKA

polsatsport.pl – PreZero Grand Prix siatkarzy

W dniach 17–20 sierpnia siatkarze rozegrają turniej PreZero Grand Prix Polskiej Ligi Siatkówki. Szesnaście drużyn PlusLigi zaprezentuje się na Energa Stadionie Letnim w Gdańsku.

[…] W turnieju PreZero Grand Prix Polskiej Ligi Siatkówki zagra szesnaście klubów PlusLigi. Uczestników podzielono na cztery grupy po cztery drużyny w każdej. Po dwie najlepsze uzyskają awans do ćwierćfinałów.

Kilka klubów wystąpi pod nowymi nazwami. Niektóre z nich zmieniły nazwę jedynie na rozgrywki PreZero Grand Prix PLS (Trefl Royal Seafood Gdańsk, Immergas Warszawa).

PreZero Grand Prix PLS to turniej rozgrywany na plaży. Drużyny liczą po czterech zawodników. Pierwszą edycję rozegrano w 2020 roku. Dotychczasowi triumfatorzy: Jastrzębski Węgiel (2020), Indykpol AZS Olsztyn (2021), LUK Lublin (2022).

PreZero Grand Prix PLS siatkarzy – podział na grupy:

grupa A: Grupa Azoty Kędzierzyn-Koźle, KGHM Cuprum Lubin, Trefl Royal Seafood Gdańsk, PGE GiEK Skra Bełchatów

grupa B: Jastrzębski Węgiel, Enea Czarni Radom, PSG Stal Nysa, Bogdanka LUK Lublin

grupa C: Asseco Resovia, Norwid Częstochowa, Ślepsk Malow Suwałki, Indykpol AZS Olsztyn

grupa D: Aluron CMC Warta Zawiercie, Barkom-Każany Lwów, Immergas Warszawa, GKS Katowice.

PreZero Grand Prix siatkarzy – terminarz, daty, godziny, transmisje meczów:

[…] 2023-08-17: Immergas Warszawa – GKS Katowice (czwartek, godzina 17.45; transmisja – Polsat Sport Premium /grupa D

[…] 2023-08-18: Barkom-Każany Lwów – GKS Katowice (piątek, godzina 14.00; transmisja – Polsat Sport) /grupa D

[…] 2023-08-19: GKS Katowice – Aluron CMC Warta Zawiercie (sobota, godzina 12.45; transmisja – Polsat Sport) /grupa D

[…] 2023-08-20: 1A – 2B (niedziela, godzina 9.00; transmisja – Polsat Sport) /ćwierćfinał

2023-08-20: 1D – 2C (niedziela, godzina 10.15; transmisja – Polsat Sport) /ćwierćfinał

2023-08-20: 1B – 2A (niedziela, godzina 11.30; transmisja – Polsat Sport) /ćwierćfinał

2023-08-20: 1C – 2D (niedziela, godzina 12.45; transmisja – Polsat Sport) /ćwierćfinał

2023-08-20: (niedziela, godzina 14.00; transmisja – Polsat Sport News) /półfinał

2023-08-20: (niedziela, godzina 15.15; transmisja – Polsat Sport News) /półfinał

2023-08-20: (niedziela, godzina 16.30; transmisja – Polsat Sport News) /mecz o 3. miejsce

2023-08-20: (niedziela, godzina 17.45; transmisja – Polsat Sport News) /FINAŁ.

HOKEJ

sportdziennik.com – Cel zawsze ten sam

Ekipa trenera Jacka Płachty chce grać w czołowej czwórce i o medale. GKS Katowice ma na to pewne szanse, których nie chce zmarnować.

GKS Katowice, obrońca tytułu mistrzowskiego, zaliczył spore kadrowe zmiany w okresie letnim. Z drużyny odeszło ośmiu zawodników i na ich miejsce pojawiło tylu samo nowych. Jak twierdzi trener Jacek Płachta, to naturalna kolej rzeczy. Działacze wraz z trenerami działali roztropnie i nie spieszyli się z podpisywanie kontraktów. Starali się stworzyć kadrę o podobnej strukturze jak w poprzednim sezonie. Teraz, już w czasie zajęć na lodzie, są dobrej myśli.

W kadrze GKS-u jest obecnie 20 zawodników: dwóch bramkarzy, siedmiu obrońców oraz jedenastu napastników. Zostanie ona uzupełniona jeszcze dwoma młodymi hokeistami, którzy trenują z zespołem. Obrońcą Błażejem Chodorem oraz napastnikami Karolem Mosiem i Jakubem Musiołem. Po serii meczów kontrolnych szkoleniowcy zdecydują kto z młodzieży zostanie na najbliższy sezon. W poprzednim na takich zasadach terminował w GKS-ie Piotr Ciepielewski, który wyjechał do Finlandii i teraz rywalizuje o miejsce w młodzieżowym zespole Kiekko-Espoo. Kto wie, czy po drugiej stronie Bałtyku nie zostanie na dłużej.

– Poruszaliśmy się w określonych realiach finansowych i każdy transfer był szczegółowo analizowany – mówi dyrektor sekcji hokejowej, Roch Bogłowski. – Przede wszystkim zdecydowaliśmy się mocno przebudować defensywę, bo z tej formacji odeszło czterech hokeistów. Wartościowych, rodzimych obrońców brak i w tej sytuacji szukaliśmy zagranicznych. Wydaje się, że trafiliśmy na właściwych, o odpowiednich parametrach fizycznych, ale zobaczymy, co pokażą na lodzie. Z napastników pożegnaliśmy m.in. Brandona Magee, Teemu Pullkinena oraz Patryka Krężołka. Ich miejsce zajęli zawodnicy, którzy powinni spełnić nasze oczekiwania. Do zespołu powrócił z Krakowa Mateusz Michalski.

W ostatnim tygodniu lipca treningi na „Jantorze” były dobrowolne, dlatego uczestniczyła w nich połowa kadry, bez obcokrajowców. W ostatnim dniu lipca przeprowadzono testy motoryczne, które w opinii szefa sekcji wypadły lepiej niż dobrze. Zagraniczni hokeiści w kontrakcie mają klauzulę, że jeżeli przygotowanie fizyczne będzie poniżej oczekiwań, to wówczas można zerwać umowę. Do takich rozwiązań nie doszło i stąd też wnioskujemy, że obcokrajowcy prezentują się zadowalająco.

Trenerzy przewidzieli osiem meczów kontrolnych, a pierwsze dwa są dzisiaj z Porubą oraz jutro z Zagłębiem Sosnowiec. – To wystarczy, żeby jak najlepiej się przygotować do ligowych rozgrywek – twierdzi dyrektor Bogłowski. – Ten sezon różni od poprzedniego, bo wówczas uczestniczyliśmy w eliminacjach grupowych Ligi Mistrzów. Teraz ten początek będzie zdecydowanie mniej intensywny.

Wprawdzie hokeiści trenują na gościnnym „Jantorze”, a w poprzednich sezonach rozpoczynali sezon od sesji wyjazdowej, bo nie mogli grać w „Satelicie”z powodu braku lodu. – Tym razem spotkała nas miła niespodzianka – uśmiecha się szef sekcji. – Mamy zapewnienie, że na początku września będzie już tafla lodowa w „Satelicie” i będziemy mogli zainaugurować sezon 10 września spotkaniem z GKS-em Tychy.

Rywalizacja zapowiada się niezwykle ciekawie, bo drużyny dokonały ciekawych transferów. Będzie do końca walka o jak najwyższe miejsce w play offie. Dystans między poszczególnymi zespołami na pewno się zmniejszył. Jedynie szkoda, że nie dołączyła jeszcze jedna drużyna do ekstraklasy, ale może nastąpi to w kolejnym sezonie. Nie chcemy wytwarzać presji na zespole, ale cel jest niezmienny od kilku sezonów, pragniemy awansować do czołowej czwórki i rywalizować o medale. Zdajemy sobie sprawę, że to trudne zadanie. W poprzednim sezonie byliśmy blisko odpadnięcia w ćwierćfinale play off, ale potem zdobyliśmy mistrzostwo.

GKS Katowice, oprócz rywalizacji ligowej, w listopadzie czeka występ w półfinale Pucharu Kontynentalnego.

hokej.net – Cook nowym defensorem GieKSy. Ma dobre warunki fizyczne

Szefostwo GKS-u Katowice dokonało ósmego transferu przed rozpoczęciem sezonu 2023/2024. Do ekipy mistrzów Polski dołączył Ryan Cook, który podpisał roczny kontrakt.

Cook urodził się w Lancaster, w stanie Nowy Jork. Ma 28 lat i operuje prawym uchwytem kija. Jest graczem silnym, zdecydowanym, który potrafi zrobić użytek ze swoich gabarytów. Mierzy 191 centymetrów i waży 100 kilogramów.

Jego poważna przygoda z hokejem zaczęła się od występów w akademickiej NCAA. Rozegrał tam 99 spotkań i zgromadził w nich 13 punktów za 6 bramek i 7 asyst. Na ławce kar spędził 117 minut karnych, a w klasyfikacji plus/minus wypadł na -13. W zespole Niagara University występował razem z Benem Sokayem i Noahem Delmasem, którzy przed obecnym sezonem również dołączyli do GieKSy.

Ostatnie trzy sezony amerykański obrońca spędził w East Coast Hockey League, która stanowi trzeci poziom rozgrywkowy za oceanem po NHL i AHL. Wystąpił w sumie w 128 meczach, notując w nich 6 bramek i 25 kluczowych zagrań. Sędziowie nałożyli na niego 81 minut karnych.

W poprzednich rozgrywkach Ryan Cook reprezentował dwóch drużyn ECHL: Kalamazoo Wings (47 konfrontacji, 3 bramki + 9 asyst) oraz Reading Royals (19 meczów, 1 bramka, 6 asyst).

– Pozyskaliśmy obrońcę dysponującym bardzo dobrymi warunkami fizycznymi, dodatkowo z prawym uchwytem kija, co powinno dać sztabowi szkoleniowemu większy komfort przy zestawieniu formacji defensywnych. Cook to zawodnik, który przede wszystkim realizuje się w zadaniach defensywnych, jednak potrafi również z powodzeniem wyprowadzić krążek z własnej tercji i rozpocząć akcję ofensywną – powiedział Roch Bogłowski, dyrektor hokejowej sekcji GKS-u Katowice.

Pierwsze szlify GieKSy na plus

W pierwszym meczu towarzyskim przez zbliżającym się sezonem hokeiści Mistrzów Polski odnieśli zwycięstwo. GieKSa pokonała w czwartkowy meczu na Jantorze czeskiego pierwszoligowca HC RT TORAX Poruba 4:2.

Spotkanie rozpoczęło się od sporej walki w tercji neutralnej, żadnej ze stron nie udawało się dłużej pozostać przy krążku. Próby zaskoczenia bramkarzy ograniczały się do strzałów spod niebieskiej linii, które jednak w żaden sposób nie sprawiały trudności formacjom defensywnym.

Więcej dynamiki w rozegraniu można było dostrzec po stronie katowiczan, którzy zaczęli coraz pewniej czuć się w okolicach bramki strzeżonej przez Daniela Dolejša. Po odesłaniu na ławkę kar Jana Pohla mistrzowie Polski mieli okazję zagrać po raz pierwszy w przewadze, z której jednak nie potrafili wypracować sobie klarownych sytuacji strzeleckich. W 9. minucie spotkania poczynania ofensywne gospodarzy przyniosły wymierny skutek. W szybkim rozegraniu akcji Bartosz Fraszko obsłużył Mateusza Bepierszcza, a ten otworzył wynik spotkania. Zdobyty gol zdecydowanie dodał animuszu zawodnikom GieKSy, którzy dominowali w fizycznych pojedynkach, a największą aktywnością w tym okresie gry wykazywał się szukający swych okazji strzeleckich z dystansu Santeri Koponen. Pomimo optycznej przewagi GKS-u w 12. minucie Czesi zdobyli bramkę wyrównującą. Chwilę po tym, jak swojej okazji nie wykorzystał Mychajło Kowalczuk, Jiří Klimíček dostrzegł przed bramką Andreja Adamca, który nie miał problemów z umieszczeniem gumy w bramce.

Druga tercja rozpoczęła się od mocnego nacisku ze strony GKS-u na rozgrywających krążek zawodników Poruby. Najwięcej trudności w tym zakresie sprawiali obrońcom szczególnie Grzegorz Pasiut oraz Kacper Maciaś, którzy przejmując krążek wykreowali pozycję strzelecką dla Macieja Kruczka, jednak temu nie udało się mocnym strzałem z dystansu pokonać Dolejša.

W miarę upływu czasu do głosu zaczęli dochodzić goście, szczególnie za sprawą Tomasa Šoustala, który wziął na siebie ciężar rozegrania kreując swoim kolegom coraz lepsze sytuacje. Najwięcej na tym korzystał Ondřej Šedivý, któremu na drodze do bramki stanął słupek. Grający w pierwszej przewadze w tym spotkaniu goście przez długi czas nie potrafili wykreować sobie dogodnej pozycji do zamknięcia katowiczan we własnej tercji, aż do momentu obsłużenia świetnym podaniem Razgalsa, który doszedł do sytuacji sam na sam z Johnem Murrayem, górą jednak pozostał reprezentant Polski.

Po stronie katowiczan sporo pracy na lodzie wykonywał Ben Sokay, który nie bał się samodzielnych wypadów pod bramkę rywali. Na obraz gry z całą pewnością wpłynęły nałożone na Mateusza Michalskiego w krótkim odstępie od siebie dwie dwuminutowe kary. Podczas kolejnych gier w przewadze czeski zespół czuł się dużo swobodniej, przyspieszając rozegranie krążka, a duet Šedivý i Střondala sprawdzał czujność Murraya w coraz dogodniejszych dla siebie sytuacjach.

Trzecia odsłona spotkania mogła rozpocząć się od niezwykle szybkiego wyjścia na prowadzenie gospodarzy. Już dzisieć sekund po wznowieniu gry Maciej Kruczek świetnym podaniem otworzył drogę do bramki Grzegorzowi Pasiutowi, który jednak w sytuacji sam na sam z Dolejšem skierował krążek w poprzeczkę bramki.

Następne minuty to okres znów dobrze czytających grę katowiczan, którzy każdą z akcji drużyny Poruby potrafili błyskawicznie przeciąć. Po wykluczeniu na dwie minuty Andreja Adamca, mistrzowie Polski bardzo dobrze zaczęli rozgrywać przewagę, największy udział w tym przypadał Santeri Koponenowi oraz Aleksi Vartinenowi. Ten drugi zdecydował się w końcu na strzał spod niebieskiej linii, krążek mijając bramkę odbił się od bandy, a gdy wrócił pod bramkę najszybciej dopadł do niego Hamus Olsson i w 46. minucie było 2:1 dla GKS-u Katowice.

Po wykluczeniu Lukáša Doudery i Vojtěcha Střondala GieKSa pozostawała w okresie gry 5 na 3, w okresie przewag świetnie zarysowywała się współpraca tercetu Monto – Varttinen – Koponen. I tak o ile na taflę zdążył wrócić Střondal, o tyle w grze 5 na 4 katowiczanie dopięli swego, a premierowego gola w nowych barwach w 53. minucie zdobył Olli Iisakka, który najlepiej odnalazł się w zamieszaniu przed bramką.

Odpowiedź gości przyszła niezwykle szybko, bo już minutę później Petr Mrázek, dostrzegł Šoustala, który nie dał szans strzałem przy krótkim słupku, próbującemu nadążyć za podaniem Murrayowi. Ostatnie słowo należało jednak do mistrzów Polski. Krążek za bramkę wprowadził Ben Sokay, który dostrzegł dobrze ustawionego przed bramką Jakuba Wanackiego, a ten precyzyjnym strzałem na cztery minuty przed końcem, ustalił wynik spotkania.

GieKSa znów zwycięska

Drugi sparing i drugie zwycięstwo – na dodatek w takich samych rozmiarach. Hokeiści GKS-u Katowice po wygranej z HC RT TORAXEm Poruba pokonali Zagłębie Sosnowiec 4:2.

Od pierwszego bulika spotkanie charakteryzowało się dobrym tempem i sporą walką. Nieco lepiej w tej wymianie ciosów odnaleźli się zawodnicy Zagłębia, którzy za sprawą Damiana Tyczyńskiego sprawdzili w bramce gotowość Michała Kielera. Drużyna z Katowic próbowała wypracowywać sobie swoje okazję za sprawą długich podań, jednak przy wykończeniu tych akcji nie miał żadnych problemów strzegący bramki gości Patrik Spěšný.

Po stronie mistrzów Polski na wyróżnienie zasługiwała praca pierwszej formacji, czego dowodem była świetna okazja Mateusza Bepierszcza, który po otwierającym podaniu Grzegorza Pasiuta nie zdołał jednak skierować krążka w światło bramki. W 9. minucie GKS Katowice otworzył wynik spotkania. Po wygranym buliku w tercji Zagłębia krążek trafił na kij Aleksi Varttinena, który zdecydował się zagrać wzdłuż niebieskiej linii do Santeriego Kopoena, a ten mocnym strzałem pokonał Patrika Spěšnego. Chwilę później mogło być już 2:0. Katowickiej publiczności po raz kolejny z dobrej strony pokazał się tercet Koponen-Varttinen-Monto, lecz ten ostatni musiał uznać wyższość sosnowieckiego golkipera. Objęcie prowadzenia wprowadziło zdecydowanie więcej spokoju w poczynania podopiecznych Jacka Płachty, którzy zdominowali ten okres gry, co raz zmuszając do pracy Spěšnego.

W 12. minucie sekundzie GKS udokumentował swoją przewagę zdobywając drugą bramkę. Krążek do tercji Zagłębia wprowadził Grzegorz Pasiut, który wykazując się świetnym przeglądem sytuacji na tafli wypatrzył Bartosza Fraszkę, a ten za sprawą pewnego uderzenia wpisał się na listę strzelców.

Najlepszą okazją do zdobycia bramki dla gości była dwójkowa akcja Patryka Krężołka i Damiana Tyczyńskiego, którzy stanęli oko w oko z Michałem Kielerem, jednak w tej sytuacji zabrakło pomysłu na wykończenie akcji.

W przerwie Piotr Sarnik podjął decyzję o zmianie bramkarza i tak wraz z początkiem drugiej odsłony między słupkami Zagłębia mogliśmy obserwować Mikołaja Szczepkowskiego. Przebieg gry w drugiej tercji przebiegał głównie pod znakiem dobrej pracy obu golkiperów. Michałowi Kielerowi we znaki szczególnie wdał się dobrze pracujący duet Krężołek-Tyczyński, blisko pokonania katowickiego bramkarza był również Michał Kotlorz, jednak po jego strzale, guma uderzyła w słupek.

Początek trzeciej tercji nie obfitował w klarowne sytuacje dla żadnej ze stron. W 45. minucie spod linii niebieskiej kropnął Santeri Koponen, zdobywając trzeciego gola dla GieKSy. Niespełna dwie minuty później próbą dobrego rozegrania popisał się Hampus Olsson, a jego akcję na raty wykończył Sam Marklund, podwyższając wynik na 4:0.

Stracone bramki jednak nie ostudziły jednak ofensywnych zapędów Zagłębia Sosnowiec. Już po minucie na mocne uderzenie z okolic koła bulikowego zdecydował się Oskar Krawczyk i umieszczając krążek bezpośrednio pod poprzeczką nie pozostawił Michałowi Kielerowi najmniejszego pola manewru, otwierając tym samym dorobek bramkowy gości. W 51. minucie w trakcie próby rozegrania we własnej tercji katowiczanie stracili krążek na rzecz rywala, co finalnie wykorzystał Dominik Nahunko zdobywając bramkę na 4:2.

Za sprawą wykluczenia dla Hampusa Olssona, oraz nałożonej kary technicznej na drużynę GKS-u za nadmierną liczbę graczy na lodzie drużyna Zagłębia przez moment przebywała na lodzie w podwójnej przewadze, jednak po strzale Marek Charvát na drodze do kontaktowej bramki po raz kolejny stanął słupek, a w kolejnej sytuacji Ryley Lingren nie znalazł sposobu na zaskoczenie Michała Kielera.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Arka Gdynia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Fani Arki Gdynia są weteranami polskich trybun. Mogą pochwalić się zorganizowanym ruchem kibicowskim już w połowie lat 70. Kiedy w wielu polskich miastach nie istniał nawet zalążek kibicowania, to Arkowcy na początku lat 80. ściągali kibiców do Gdyni na Zjazd Klubów Kibica. Na początku lat 80. słynna „Górka” dopingowała już swoich zawodników. Wejście na legendarną trybunę było od strony lasu, w tyle Bałtyk – klimat nie do powtórzenia w dzisiejszych czasach. Później Arka przeniosła się w miejsce, w którym swój stadion miał Bałtyk Gdynia. Natomiast na Górce co roku spotykają się pokolenia fanów MZKS-u. 

Liczba zgód Arki jest ogromna. Ich najstarsza przyjaźń, która przetrwała do dziś, to Polonia Bytom (1974 rok). Inne bardzo stare zgody Arkowców to Zaglębie Lubin (1983), Cracovia (1988) czy Gwardia Koszalin (1989). W 1996 roku związali się sztamą z Lechem Poznań, co równolegle utworzyło tzw. Wielką Triadę. Najmłodsza przyjaźń to KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2004), choć z perspektywy czasu to już stara zgoda – ma przecież 21 lat. Arkowcy mają pod sobą również fan cluby, które działają prężnie pod skrzydłami Arki. Są to Gryf Wejherowo, Kaszubia Kościerzyna i Orkan Rumia.

W przypadku kibiców Gryfa warto na chwilę się zatrzymać. Jeszcze w 2004 roku dla naszego magazynu „Bukowa”, zaprezentowali się jako… kibice GieKSy. Obecnie działają już na innej płaszczyźnie, tworząc „sportowy” skład, dzięki któremu dorobili się zgody z Gwardi. Mimo tego, że Gwardia jest sztamą Arki, to wciąż są postrzegani jako fan club, ale czasy się zmieniają i coraz częsciej mówi się po prostu „rodzina”.

W pewnym okresie Arka posiadała tak wiele zgód równolegle, że powstała flaga „Arka Przymierza”, ale nie wszystkie relacje przetrwały próbę czasu. W przypadku Górnika Wałbrzych czy Polonii Warszawa to były również bardzo stare przyjaźnie.

Mieli również epizod jednej zagranicznej zgody, jakim było związanie się ze słynnym Olimpique Marsylia, co na tamte czasy (choć zapewne i w obecnych) było czymś głośnym.

Arka, oprócz wczesnego zapoczątkowania swojego kibicowskiego rzemiosła na trybunach, była również od samego początku organizatorem Zjazdów Klubu Kibica. Dbano na nich o swoich gości, a spotkanie nie kończyło się na wymianie pamiątek klubowych. Fani Arki zabierali przyjezdnych nad Morze Bałtyckie, pokazywali marynarkę wojenną czy udawali się pod pomnik Westerplatte.

Na początku 1995 roku Arka była inicjatorem turnieju kibiców, na którym utworzony został pakt na reprezentację. Ustalono wtedy:

„1. Na meczach reprezentacji następuje rozejm pomiędzy zwaśnionymi kibicami poszczególnych klubów. Dotyczy to zarówno spotkań wyjazdowych, jak i rozgrywanych w kraju.
2. Ustalenie to dotyczy również tras dojazdowych.
3. Na spotkaniach wyjazdowych z uwagi na ograniczoną ilość miejsca, fajni jednego klubu będą mieli prawo do wywieszania tylko jednej flagi.
4. Zaprzestaje się niszczenia pozostających na parkingach pojazdów fanów innych drużyn.
5. Kibice klubów, które nie zechcą zastosować się do powyższych ustaleń będą traktowani „po staremu” przez wszystkie umawiające się strony aż do chwili przyjęcia tych zasad.
6. Zebrani i uchwalający powyższe ustalenia zdają sobie sprawę, że podczas spotkań wyjazdowych reprezentacji ze ścisłym przestrzeganiem ustalonych reguł nie będzie kłopotów, choćby dlatego, że umawiający stanowią znaczny procent polskiej publiczności na trybunach. Z pewnością ustalenia te spotkają się z oporem w czasie rozgrywania meczów na terenie kraju, lecz będą one konsekwentnie wdrażane w życie.
7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.
8. Wszystkie powyższe ustalenia dotyczą spotkań reprezentacji narodowej. W spotkaniach drużyn ligowych zachowanie kibiców nie ulegnie zmianie.”

Pakt nie przetrwał próby czasu, bo dojeżdżanie na kadrze cały czas trwało i co chwilę pojawiały się wzajemne zarzuty. Na meczach kadry działo się naprawdę wiele i Arka, zanim jeszcze przystąpiła do paktu i Wielkiej Triady, naprawdę tam namieszała, czym zyskała uznanie w całej Polsce. Ich fenomen polegał na tym, że jechali na mecz reprezentacji do Chorzowa lub Zabrza, i mimo odległości potrafili się znakomicie pokazać i zlać wiele ekip. Na meczu z Rumunią pojechało 300 osób do bicia, a ich flaga „Ultras Arka” wisiała obok naszej barwówki. Nie inaczej było na wyjazdach kadry. Później Polska rozgrywała mecze na stadionie Legii Warszawa i tam również wyjaśniano swoje waśnie, mając mocno na pieńku z Legią i Zagłębiem Sosnowic. Arka miała ten „problem”, że grając na poziomie obecnej drugiej ligi (trzecim poziom rozgrywkowy), nie miała za wiele możliwości do spotkań z ekipami z wyższych lig. Mecze reprezentacji stały się dla nich miejscem, gdzie mogli wyjaśniać swoje sprawy ze znienawidzonymi ekipami, między innymi Legią czy Śląskiem Wrocław.

W 1997 roku Polska grała w Ostravie. Na ten mecz wiele ekip ostrzyło sobie i coraz więcej z nich chciało trafić legendarną Arkę. Wyjątkowo ciśnienie miało na nich Zagłębie Sosnowiec, które stoczyło tam starcie z Arką&Lechem oraz nami. O nas było wyjątkowo głośno tego dnia. Nie było wówczas Internetu i szybkiego rozpowszechniania wieści, jakie mamy obecnie. Pod koniec 1996 roku powstała pierwsza międzynarodowa zgoda – GieKSy i Banika. W marcu na meczu Czechy – Polska ekipa GieKSy, która przyjechała w 80 głów, zasiadła wspólnie z Banikiem na jednym sektorze wywieszając flagę „GKS Katowice”. Dzięki temu pozostałe ekipy z naszego kraju dowiedziały się o nowej sztamie.

Co do naszej styczności z kibicami Arki, to była ona bardzo słaba. W połowie lat 80. przez zgodę z Górnikiem Zabrze, mieliśmy chwilową sztamę z Arkowcami, ale była to bardzo krótka relacja. Arka z Górnikiem do połowy lat 90. miała bardzo dobre relacje – w młynie MZKS-u przewijały się szale Górnika, a znana flaga „Hooligans From Arka” wisiała na Roosevelta. Na początku lat 90., kiedy Arkowcy przyjeżdżali do Tychów, Rydułtowy czy Wodzisławia Śląskiego, to właśnie KSG dawało wsparcie Arce. Wszystko zakończył miraż „Śląskiej siły”, czyli utworzenie zgody Górnika z Ruchem Chorzów na mecz kadry. Arka ostro na nim dymiła, co w Bytomiu przyjęto z ogromnym entuzjazmem.

Z Arką graliśmy wiele spotkań ze sobą w latach 70., ale świadomie (mimo przecinania się na meczach kadry w latach 90.), trafiliśmy ich w Pucharze Polski jesienią 1995 roku. Na 1/16 rozgrywek wyruszyło 8 fanatyków GieKSy, ale zostali rozkminieni i obici. Arka doceniła jednak ich poświęcenie i dała możliwość obejrzenia meczu. Gospodarze niespodziewanie wyeliminowali GKS i w następnej rundzie zagrali właśnie z Górnikiem Zabrze, na którym definitywnie zakończyła się zgoda MZKS i KSG.

Po 8 latach ponownie zagraliśmy z Arkowcami i znowu w Pucharze Polski. Jednak wtedy jechaliśmy już jako inna ekipa, która zaczynała budować swoją pozycję na Górnym Śląsku, słynąca z zaliczenia wszystkich wyjazdów. Przez renomę, jaką wówczas miała Arka, ciśnienie na wyjazd było potężne. We wrześniu 2003 roku do Gdyni pojechało 361 głów, co na środę było fenomenalnym wynikiem. Mało tego i dla porównania – w całym sezonie 2003/2004 naszym najlepszym wyjazdem był… Górnik Zabrze w 270 głów. To tylko pokazuje jaką rangę miał wyjazd Gdyni i to mimo meczu w środku tygodnia. Było o nas głośno na tym wyjeździe i to nie tylko przez liczbę. Wszystko za sprawą sytuacji po meczu rozgrywanym kilka dni wcześniej w Łęcznej, na którym nie mogliśmy się pojawić przez remont sektora gości. Piłkarze po laniu 1:4 zastali na parkingu klubowym komitet powitalny chuliganów. Wypłacono kilka strzałów, a TVN zrobił z tego ogólnopolską aferę. Ich dziennikarze dotarli do Gdyni, prosząc o wypowiedź do kamery, ale zostali z niczym. GKS wygrał 1:0 i awansował dalej.

W sezonie 2007/2008 spotkaliśmy się w pierwszej lidze. Wyjazd mimo środy cieszył się u nas sporym zainteresowaniem i do Trójmiasta wybrało się 334 fanatyków, w tym 13 Banik Ostrava. Rekordu sprzed 4 lat nie udało się pobić, ale Arkowcy chwalili nas za liczbę (to była środa), jak i całą prezentację. Piłkarze przegrali 2:3.

Wiosną 2008 graliśmy u siebie. W marcu niestety, podczas powrotu ze Stalowej Woli, miały miejsce w wydarzenia znane później jako „Mydlniki”. To właśnie na krakowskiej stacji kolejowej zostaliśmy skatowani przez policję, a kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych na kilka miesięcy. Na wielu stadionach wisiały wtedy transparenty „Stop policyjnej prowokacji”. Nie inaczej było w sektorze gości, a kibice Arki zrobili zrzutkę we własnym gronie i przekazali nam pieniądze na pomoc prawną. Tego dnia zawitali w rekordowe 1000 głów, w tym 340 Polonia Bytom, co do dzisiaj jest ich najlepszą liczbą wyjazdową w Katowicach. Po meczu zgody się rozdzieliły  – Arka pomaszerowała na Stadion Śląski wspierać Lecha Poznań, który grał z Ruchem (wówczas też wynajmowali ten stadion). Piłkarze wygrali 3:2.

Kolejne nasze spotkanie to sezon 2011/2012. Te mecze odbyły się jedynie na murawie. Na Bukowej graliśmy w październiku 2011 roku, ale przez wyłączoną Trybunę Północną nie mogliśmy przyjmować kibiców gości i spotkania na Bukowej zaczynały tracić na wartości. Arki zabrakło, a na murawie dostaliśmy nudne 0:0.

W maju 2012 roku graliśmy w Gdyni, ale mecz nie miał charakteru święta na trybunach. Arka od dłuższego czasu walczyła z zarządem o dobro klubu (podobny scenariusz co my z Markiem Szczerbowskim), więc cały zorganizowany ruch kibicowski na Arce zawiesił działalność. GieKSiarze uszanowali sytuację Arki i nie pojechali do Trójmiasta. Na murawie było 1:1.

W październiku 2012 roku graliśmy ponownie w Gdyni. Początkowo mieliśmy informację, że sektor gości będzie zamknięty (Arka zakończyła bojkot, wróciła na trybuny), ale chwilę przed meczem okazało się, że zostaniemy wpuszczeni. Przełożyło się to na naszą liczbę – do Gdyni pojechało 140 fanatyków GieKSy, w tym 33 Górnik Zabrze i 3 JKS Jarosław. GieKSa niespodziewanie wygrała 2:1.

W maju 2013 roku ponownie zabrakło fanów Arki. Tym razem mieli zakaz wyjazdowy, a 3 przedstawicieli zasiadło gościnnie na naszych sektorach. Ultras GieKSa świętowała 10-lecie działalności i zaprezentowała oprawę: „Wszyscy jedziemy na wózku wspólnym, reprezentujemy GieKSę to powód do dumy”, z użyciem flag z nazwami dzielnic i fan clubów. GieKSa niestety przegrała 1:2.

Jesienią 2013 roku ponownie podejmowaliśmy Arkę. Goście mogli wreszcie przyjechać do Katowic. Środowy termin sprawił, że na stadionie pojawiło się tylko 2200 widzów. W tej liczbie było 220 kibiców gości, z czego 150 stanowiła Polonia Bytom. GKS wygrał 2:0.

Wiosną 2014 graliśmy z Arką na wyjeździe. Sobotni termin sprawił, że pobiliśmy nasz rekord wyjazdowy do Gdyni – pojawiliśmy się liczbie 425 osób, w tym 44 fanów Górnika Zabrze. Arkowcy świętowali tego dnia 40-lecie zgody z Polonią. Piłkarze gospodarzy zlali naszych 3:0.

W listopadzie 2014 roku graliśmy ponownie w Gdyni, ale po awanturze z GKS-em Tychy PZPN przywalił nam półroczny zakaz wyjazdowy, więc zabrakło nas nad Bałtykiem. Arka wygrała 2:1.

Z Arką kończyliśmy sezon 2014/2015, Na mecz przyszło 1900 fanatyków, z czego 100 Arkowców. Po problemach z ochroną, która nie pozwoliła wnieść płótna Pasów „Jude Gang” doszło kłótni i goście opuścili przedwcześnie stadion. Na murawie nudne 0:0.

Chwilę po rozpoczęciu ligi w sezonie 2015/2016 graliśmy w sierpniu w Gdyni, ale wciąż wiszący na nas zakaz wyjazdowy sprawił, że zabrakło tam kibiców GieKSy. GKS przegrała 0:1.

W marcu 2016 roku na inaugurację rundy wiosennej zmierzyliśmy z Arką. Do tego po blisko pół roku mogliśmy wrócić na Blaszok (awantura z Zagłębiem Sosnowiec), więc głód dopingu był ogromny. Ultras GieKSa stworzyła ogromną sektorówkę „GieKSiarze – Zawsze Wierni”, która była nawiązaniem do repliki flagi, mającej swój debiut na tym meczu. Arkowcy przyjechali w komplecie, wykorzystując pulę 409 biletów. W tej liczbie tradycyjnie znalazła się Polonia Bytom, tym razem w 100 osób. Arka wygrała pewnie 2:0 i ostatecznie zameldowała się w Ekstraklasie.

Nasza późniejsza rozłąka była dłuższa. Arka pograła w Ekstraklasie i spadła do pierwszej ligi, ale w tym czasie po nieudolnych podejściach i nadziejach, że w końcu się uda, spadliśmy do drugiej Ligi na dwa sezony. W 2021 roku, czyli po 7 latach, Arka znowu mogła zawitać do Katowic. Goście w tamtym okresie wpadli w spory kryzys wyjazdowy, ale mimo meczu w czwartek o 18:00 nikt nie pomyślałby, że ich zabraknie. Przyjęliśmy to ze sporym szokiem i postanowiliśmy wbić szpilkę nieobecnym, wywieszając transparent: „Mieliście być tutaj wy, a są tylko świnki trzy.”, a towarzyszyły temu powiewające trzy świnki Peppa. Arka pokonała nas 4:2, ale wyjazdowe „zero” będzie im wypominane przy każdej okazji. W trakcie tego meczu pojawił się transparent w kierunku zarządu, a relacje między kibicami a klubem zaczynały się psuć.

W marcu 2022 roku mogliśmy po 8 latach pojechać do Gdyni, choć wszystko stało pod znakiem zapytania. Był to czas covidowych obostrzeń. Na szczęście wszystko się udało i pojechaliśmy w 361 osób, w tym 10 Górnik Zabrze. Gospodarze w 89. minucie strzelili bramkę na 2:1, ale… w 97. minucie Arkadiusz Jędrych doprowadził do wyrównania.

W sezonie 2022/2023 wiele się u nas wydarzyło. Podjęliśmy decyzję o bojkocie (Szczerbowski ciągnął klub na dno) i na meczach domowych pojawialiśmy się jedynie pod stadionem. Arka przyjechała wspierać swoich zawodników – pojawili się w 470 osób, w tym 300 Polonia Bytom. Goście wygrali 1:0.

W kwietniu 2023 roku graliśmy w Gdyni. Początkowo dostaliśmy 300 biletów, ale dzięki uprzejmości kibiców Arki mogliśmy pojawić się w 621 osób, w tym 40 Górnik Zabrze, 12 Banik Ostrava i 4 JKS Jarosław, co było naszą najlepszą liczbą w historii wizyt w Trójmieście. Gospodarze uczcili 20. rocznicę śmierci śp. Mariego, który zginął w awanturze na Grabiszyńskiej. Na murawie 2:2.

W sezonie 2023/2024 wydarzło się coś niezwykłego. Podejmowaliśmy Arkę w grudniu, a goście mimo liderowania w tabeli i sobotniego terminu, zawitali tylko w… 8 osób. GKS, w akrtycznych warunkach, zremisował 1:1, a Dawid Kudła wybronił rzut karny. Osatecznie ten 1 punkt miał ogromny wpływ na mecz w Gdyni…

Ostatnia kolejka sezonu i wiedzieliśmy, że w najgorszej opcji czekają nas baraże. Do Gdyni pojechaliśmy w 724 osoby, w tym 9 Górnik Zabrze i 19 ROW Rybnik. GieKSa po golu Adriana Błąda wygrała 1:0 i po 19 latach wróciła do upragnionej Ekstraklasy.

Arka Gdynia po 5 latach wróciła do Ekstraklasy i pierwszy raz od 1980 roku zagramy ze sobą mecz ligowy na najwyższym ligowym poziomie.

Wracając na koniec do fanów Arki, nie można zapomnieć o ich ikonie ruchu kibicowskiego – Zbyszku Rybaku. Rybak to Arka, Arka to Rybak. Legenda nie tylko kibiców Arki, ale całej polskiej sceny kibicowskiej. Budził strach i szacunek, a jego występ w słynnym filmie „Pod napięciem” jest już nieśmiertelny i znany każdemu kibicowi bez względu na wiek. Miał ogromny wpływ na utworzenie sekcji rugby, która nie dość, że zbudowała mistrzowską ekipę w tej dyscyplinie, to dorobiła się również stadionu, na którym reprezentacja Polski rozgrywa mecze w rugby. Polecam dokument „To My, rugbiści”, w którym można wczuć się w klimat tej zajawki. Jego kibicowski dorobek oraz sportową pasję do rugby można również poznać w książce „Zbigniew Rybak Syn Józefa”, którą wydał w 2022 roku. Wspomniał w niej także o GieKSie:

”Jakiś czas temu miałem też fajne spotkanie z kilkoma chuliganami GKS-u Katowice. W zasadzie byli to znajomi mojego dobrego kumpla, z którym pojawili się u mnie na sali treningowej. W trakcie treningu łatwo można poznać, z kim ma się do czynienia. Wystarczy zobaczyć, jak ktoś się zachowuje. W tym wypadku z chłopakami nie było żadnych problemów. Kultura i szacunek.”

Niestety ledwo po premierze książki, w dniu 21 grudnia 2022 roku, 49-letnia kibicowska Legenda odeszła do Valhalli. Dla mnie była to ogromna strata, a dedykacja od ikony trybun w książce jest jedną z moich najcenniejszych pamiątek w kibicowskich zbiorach. Zbyszek Rybak – szacunek na zawsze!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga