Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Bezbramkowy remis po bezbarwnym meczu GieKSy z Termalicą

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu GKS Katowice – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0:0.

 

dziennikzachodni.pl – Kibice GKS Katowice nie zobaczyli goli na meczu z Termalicą Nieciecza

Zespół GKS Katowice bezbramkowo zremisował z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Wynik oddaje boiskowe wydarzenia, ale lekką przewagę mieli goście.

Niewiele ponad 2.000 kibiców pojawiło się na Bukowej, by zobaczyć mecz GKS Katowice z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Najwierniejsi z fanów zobaczyli bezbramkowy remis, stanowiący ilustrację do przebiegu spotkania. Zespół zatrzymał na dwóch licznik kolejnych porażek, ale w ostatnich pięciu meczach zdobył w sumie dwa punkty.

Na murawie lepiej prezentowali się goście, którym zdarzało się zamykać katowiczan na ich połowie. GKS grał bez pokutujących za kartki Shuna Shibaty i Arkadiusza Jędrycha. Oba zespoły probowały atakować, ale albo piłka mijała bramkę, albo napastnicy byli na spalonym.

W drugiej połowie Termalica nieco podkręciła tempo i pierwszoplanową postacią był Dawid Kudła. Największe brawa bramkarz dostał w 65 i 88 minucie po interwencjach przy strzałach Jakuba Braneckiego. Piłkę meczową miał jednak po drugiej stronie boiska Mateusz Marzec, ale przestrzelił będąc sam przed golkiperem gości.

 

sportdziennik.com – Wciąż bez zwycięstwa

Kibice przy Bukowej goli nie zobaczyli, a GKS wciąż nie pokazał niczego nadzwyczajnego.

Na ostatni mecz przed przerwą reprezentacyjną kibice GieKSy byli pełni nadziei na wygraną. Ich zespół nie był w stanie wygrać od początku września, a pojedynek z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza teoretycznie mógł być tym „na przełamanie”. Co prawda niecieczenie nieźle radzą sobie w tym sezonie na wyjeździe, ale ich forma wciąż jest nieustabilizowana. W tym można było widzieć szanse katowiczan na zwycięstwo w niedzielę.

Jednak pierwsza połowa meczu nie pokazała zbyt dużej chęci GKS-u na zwycięstwo. Podopieczni Rafała Góraka przede wszystkim starali się nie popełniać głupich błędów w obronie (które przydarzyły się tydzień wcześniej w Opolu). Zachowawcza gra spowodowała, że emocji podczas pierwszej części gry nie było zbyt wiele. Zarówno jedna, jak i druga strona nie chciały się otworzyć, a ponadto często po obu stronach pojawiały się niedokładności. Ostatecznie po pierwszych 45 minutach bardziej zawiedzeni z boiska do szatni schodzili gospodarze. Katowiczanie stworzyli dwie groźne sytuacje, które mogły, a być może nawet powinny zakończyć się golem. Przy pierwszej sytuacyjny strzał Rafała Figla minął słupek, przy drugiej Adrian Błąd nieznacznie się pomylił, gdy otrzymał doskonałe dośrodkowanie z prawej strony boiska. Po drugiej stronie murawy Dawid Kudła nie miał dużo pracy, dlatego przed przerwą utrzymywał się bezbramkowy remis.

Mecz ożywił się nieco w drugiej połowie, a to za sprawą piłkarzy z Niecieczy. Już na początku pierwszej połowy GieKSę uratował słupek. Na pierwszy rzut oka widać było, że nastawienie gości jest zupełnie inne niż przed przerwą. Jednak to nie oznaczało, że zdominowali oni katowiczan. Drużyna trenera Góraka również miała swoje sytuacje – najlepszą zmarnował Marcin Wasielewski, który po rajdzie skrzydłem zszedł do środka i… uderzył bardzo niecelnie.

Odpowiedz niecieczan była szybka. W 64 minucie Jakub Branecki wyszedł sam na sam z Dawidem Kudłą. Powinien strzelić gola, jednak golkiper GieKSy stanął na wysokości zadania i nie pozwolił napastnikowi na zdobycie gola. Był to jednak sygnał ostrzegawczy, bo goście zaczęli się rozkręcać. Coraz częściej meldowali się w polu karnym GKS-u, a wejście na boisko Morgana Fassbendera tylko wspomogło ataki Bruk-Bet Termaliki. Jednak wynik 0:0 wciąż się utrzymywał, a napięcie rosło z każdą minutą, gdyż jedna bramka mogła zadecydować o przydziale punktów za to spotkanie. Ona jednak nie padła, pomimo tego, że nawet w doliczonym czasie gry Mateusz Marzec miał doskonałą okazję na gola. GKS tylko zremisował. Wciąż utrzymuje długą serię spotkań bez zwycięstwa.

 

igol.pl – Quo vadis, GKS-ie?

GKS zremisował bezbramkowo z Termaliką i leci na łeb na szyję w ligowej tabeli. To szósty mecz katowiczan bez zwycięstwa.

„Mamy kryzys, kryzys, kryzys” – brzmiał Mezo w jednym ze swoich hitów. Podobne słowa moglibyśmy obecnie usłyszeć przy Bukowej w Katowicach. GKS nie wygrał sześciu kolejnych spotkań z rzędu. Jest źle.

 

infokatowice.pl – Bezbramkowy remis po bezbarwnym meczu GieKSy z Termalicą

Nielicznie zgromadzona na stadionie przy ul. Bukowej publiczność zobaczyła kolejny słaby pojedynek GieKSy. Tym razem katowiczanom udało się jednak zdobyć punkt po bezbramkowym remisie z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza.

W pierwszej połowie z boiska wiało nudą. Obie drużyny rzadko przedostawały się pod pole karne rywala, a kiedy ta sztuka już się im udawała, to zawodnicy razili nieporadnością. Najlepszą okazję do zdobycia gola miał w 26 min. Hilbrycht, ale jego strzał z dystansu nieznacznie minął słupek Kudły.

W drugiej odsłonie gra nieco się ożywiła. Na początku kilkoma szybkimi akcjami popisali się Trójkolorowi, ale nie przyniosły one większego zagrożenia pod bramką rywala. Później zaatakowali goście, ale Karasek trafił w słupek, a w 65 min. zwycięsko z sytuacji sam na sam z Breneckim wyszedł Kudła. Na największe emocje kibicom przyszło czekać aż do doliczonego czasu gry. Najpierw katowicki golkiper sparował uderzenie Braneckiego. Potem przed świetną okazją stanął Marzec, który będąc kilka metrów od pustej już bramki fatalnie przestrzelił. W ostatniej minucie blisko trafienia do siatki był jeszcze Janiszewski, ale tym razem dobrą interwencją popisał się Loska. Stające na bardzo niskim poziomie spotkanie zakończyło się więc bezbrakowym remisem.

 

gazetakrakowska.pl – Bruk-Bet Termalica Nieciecza remisuje w Katowicach. Mnóstwo chęci, ale efektów mało

To nie był taki zły mecz. Obie strony były nastawione ofensywie, obie miały swoje okazje na gole. Żaden jednak nie padł i GKS Katowice bezbramkowo zremisował z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza.

To był mecz o doskoczenie do strefy barażowej w I lidze. Tabela jest tak spłaszczona w tym momencie, że jedno, drugie zwycięstwo może dać szybki awans. I w poczynaniach obu zespołów było widać od pierwszych minut, że mają tego świadomość. Widać też było, że obie strony chcą wygrać, że nie grają na zasadzie, żeby tylko gola nie stracić. Był tylko jeden problem, obie drużyny grały w bardzo zdyscyplinowany sposób w defensywie. To powodowało, że choć chęci nie brakowało, dośrodkowań w pole karne również, to sytuacje bramkowe z tego w pierwszej połowie raczej się nie rodziły. Ot było jedno, drugie zamieszanie w polu karnym i tyle. Ta pierwsza połowa miała też swoje fazy. Bo raz lepiej wyglądali gospodarze, a za moment inicjatywę przejmowali niecieczanie i to oni mocniej naciskali. Bramek to jednak nie przyniosło ani jednym, ani drugim.

W drugą połowę lepiej weszły Katowice, bo to gospodarze zaatakowali jako pierwsi. Trwało to jednak raptem kilka minut, a Bruk-Bet odpowiedział o wiele konkretniej, bo w 49 min mogło, a nawet powinno być 0:1. Świetną okazję miał Kacper Karasek, ale piłka po jego strzale wylądowała tylko na spojeniu bramki GKS-u. „Słonie” mogły gola strzelić również w 65 min, gdy w sytuacji sam na sam z Dawidem Kudłą znalazł się Jakub Branecki. Bramkarz Katowic wygrał jednak ten pojedynek. Ożywienie do gry Bruk-Betu wniósł Morgan Fassbender. Niemiec zaraz po tym jak pojawił się na boisku, miał dwie szanse na gola, ale był blokowany. Katowice nie tylko jednak się broniły. Przykładowo w 76 min Tomasz Loska musiał naprawdę mocno się wyciągnąć, żeby odbić piłkę po mocnym, celnym strzale z dystansu Adriana Błąda.

W końcowych minutach obie strony szukały gola. Akcja przenosiła się od bramki do bramki. Dużo w tym wszystkim jednak było niedokładności. Wciąż też dobrze i szczęśliwie spisywały się obie formacje obronne. W pierwszej doliczonej minucie sprawę mógł załatwić Branecki. Znów stanął oko w oko z Kudłą i… strzelił wprost w bramkarza Katowic. To mogło zemścić się błyskawicznie, bo GKS dosłownie chwilę później wyprowadził szybki atak i sam przed Loską znalazł się Mateusz Marzec. Uderzył fatalnie, obok bramki. A w czwartej doliczonej minucie głową po rzucie rożnym strzelał jeszcze Antoni Kozubal. I tylko świetnej interwencji Tomasza Loski goście zawdzięczali, że w ostatniej akcji meczu nie stracili choćby remisu.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum z wyjazdu do Krakowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Za nami kolejny wyjazd na stadion Cracovii, tym razem na mecz z prawdziwym gospodarzem tego obiektu. Czas na tradycyjne „Post scriptum”.

  1. Na wyjazd do Krakowa złożyliśmy cztery wnioski o akredytację i bez problemu zostały nam przyznane: Madziara i Kazik (foto), Shellu i ja (press).
  2. Dzień przed wyjazdem napisał do mnie Łukasz, który w zeszłym sezonie kilkukrotnie pisał dla Was relację tekstową na żywo z pierwszoligowych boisk. Później w oczekiwaniu na nowe okulary musiał na chwile zaprzestać jeżdżenia. Oznajmił, że mógłby czasami pomóc, na co mu odpisałem – że będę miał go na uwadze i jakby była taka potrzeba, to będę dzwonił.
  3. Chciałbym widzieć jego zdziwienie, gdy w sobotę przed godziną ósmą dostał ode mnie wiadomość: czy nie chciałby pojechać do Krakowa? Shellu obudził się z wysoką gorączką. W momencie, kiedy Łukasz wyraził chęć, zacząłem ogarniać mu akredytację.
  4. Równo o godzinie dziewiątej wykręciłem numer do Marzeny Młynarczyk-Warwas, która pełni rolę rzecznika pasowego w Cracovii. Przedstawiłem jej sytuację i poprosiłem o przyznanie akredytacji Łukaszowi, a anulowanie Shellowi. Muszę przyznać, że wiele klubów powinno się uczyć od tej pani podejścia do człowieka. Była bardzo życzliwa i nie widziała żadnych problemów, aby podmienić akredytację. W wielu klubach zostalibyśmy zrugani, że w ogóle dzwonimy.
  5. Do Krakowa dojechaliśmy godzinę przed meczem, sprawnie zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się po akredytację. Ja z Łukaszem odebraliśmy je bardzo szybko, ale Magda z Kazikiem mieli je w innym miejscu, którego musieli się trochę naszukać.
  6. W tym dniu pod stadionem odbywały się obchody z okazji 106. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Dla kibiców była grochówka z kotła, sporo pojazdów wojskowych i żołnierzy w pełnym umundurowaniu. Dodatkowy akcent mieliśmy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem: żołnierze wynieśli na murawę 80-metrową biało-czerwoną flagę i zostały odśpiewane trzy zwrotki Mazurka Dąbrowskiego.
  7. Z Łukaszem udałem się na sektor prasowy, a Madziara z Kazikiem postanowili jeszcze pokrążyć pod stadionem, aby popstrykać trochę fotek i polatać dronem.
  8. Spotkanie rozpoczęło się dla nas bardzo dobrze i z niedowierzaniem oglądaliśmy poczynania naszych piłkarzy, którzy bez problemu stwarzali sobie sytuacje bramkowe, a to, co robił Mateusz Mak, przechodziło nasze najśmielsze oczekiwania.
  9. W drugiej połowie Adrian Błąd zdobył bramkę kolejki, którą zobaczyłem dopiero z odtworzenia, bo w trakcie meczu mi umknęła.
  10. Końcówka spotkania to istny rollercoaster, z którego wyszliśmy obronną ręką. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewał się, po utracie bramki w 93. minucie, że jeszcze wygramy ten mecz.
  11. Po meczu poszedłem do mix zony, aby przeprowadzić wywiad z Adrianem Błądem, który możecie przeczytać TUTAJ, a reszta ekipy udała się na konferencję.
  12. Po konferencji podszedłem do pani rzecznik, aby osobiście podziękować za przyznanie akredytacji na ostatnią chwilę – co ją niezmiernie zdziwiło. Stwierdziła, że takie drobnostki to ona załatwia od ręki i była zdziwiona, że w innych klubach tak to nie działa.
  13. Następnie udaliśmy się w kierunku Katowic. Ostatnia osoba (ja ;)) zameldowała się w domu po godzinie 20:00.
  14. Teraz trochę przerwy na mecze naszych „Orłów”, a następnie udamy się na wyjazd do Poznania.
Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Czas odświeżyć pamięć #16 – Lech Poznań

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Lech Poznań to rywal, z którym – z obecnego grona ekstraklasowiczów – nie graliśmy najdłużej. Od czasu spadku w 2005 roku nie było nam dane spotkać się w żadnej lidze, a w losowaniach Pucharu Polski także nie mieliśmy szczęścia. Na przebudowanym stadionie Lecha GieKSa wystąpi po raz pierwszy w spotkaniu z gospodarzami, ale wizytowaliśmy go już przy okazji spotkań z Wartą Poznań w I lidze. 

#1 – Da Silva – Wiele osób pamięta mecz i bramkę, w której było coś „magicznego”. GieKSa przed sezonem sprowadziła do ataku Brazylijczyka Leonardo Da Silvę i z miejsca stał się on ulubieńcem Bukowej. Wielu miało nadzieję, że rodzi nam się wielki talent na miarę możliwości R9.

Da Silva jedną z kilku bramek, strzelił właśnie w spotkaniu z Lechem. Zimowy wieczór na Bukowej uatrakcyjnił jednym z najładniejszych goli w historii spotkań pomiędzy ekipami. Zobaczcie poniżej, jak pięknie uderzył z popularnej „kapy”.

#2 – Ecik ogrywa Mistrza – Do sezonu 1992/93 Lech Poznań przystępował jako Mistrz Polski. Spotkanie rozgrywane było w marcu w Poznaniu i GieKSa po niezłym meczu pokonała Lecha 2:1. Ozdobą były bramki Maciejewskiego oraz Ecika Janoszki, który tradycyjnie już uderzeniem głową zapewnił GieKSie punkty i wygraną w ostatniej sekundzie spotkania. Nie mielibyśmy nic przeciwko, by to GieKSa w sobotni wieczór cieszyła się z wygranej w takich okolicznościach.

#3 Wojciech Show i zielone koszulki – Końcówka sezonu 1994/95 to remis GieKSy z Lechem na Bukowej. Mecz warty zapamiętania z uwagi na bramkę Wojciechowskiego, który po raz kolejny potwierdził, że był wielkim specjalistą, jeśli chodzi o rzuty wolne. Warte zapamiętania były również wyjazdowe koszulki z tamtego okresu. U siebie graliśmy tego dnia w zielonych trykotach i trzeba przyznać, że prezentowały się one świetnie.

#4 – Gajtkowski pokarał Lecha – W sezonie 2003/2004 GieKSa była przez niektórych skazywana na spadek, a mimo to całkiem nieźle radziła sobie w lidze. W 7. kolejce graliśmy na stadionie Lecha Poznań i mecz ten był wyjątkowy dla Krzysztofa Gajtkowskiego. Zawodnik, jeszcze kilka kolejek wcześniej był zawodnikiem Lecha Poznań, ale nie spełnił pokładanych w nim nadziei i wrócił w trakcie sezonu do Katowic. Powrót był całkiem udany, choć nie aż tak bardzo, jak wszyscy sobie tego życzyli. Gajtkowski zdobył kilka bramek, w tym na Lechu, która dała nam wygraną 2:1. Był to jeden z tych momentów, w których to rywale narzekali, że „byli gracze strzelają im bramki”.

#5 – Półfinał Pucharu Polski – Sezon 2003/04 to jeden z ostatnich „sukcesów” GieKSy w Pucharze Polski. Drużyna, która w sezonie zajęła 10. miejsce z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową, dotarła do półfinału Pucharu Polski. Biorąc pod uwagę dzisiejsze realia i nasze występy w tych rozgrywkach, to wynik ten jest abstrakcją. Abstrakcją tym większą, jeśli spojrzy się skład, którym graliśmy w tamtym okresie. Katowiczanie półfinał rozegrali z Lechem i pierwszy mecz przegraliśmy 1:2 (bramka Gajtka), a w rewanżu przegraliśmy 2:4. Nasz skład z tego drugiego mecz: Klytta – Sadzawicki, Pluta, Markowski, Adżem, Fonfara, Adamczyk, Widuch, Bała, Brożek, Gajtkowski.

***

Bilans spotkań z Lechem jest całkiem niezły – 17-13-18. Co ciekawe, mamy dodatni bilans bramkowy – 60-55. Był taki okres w historii naszej rywalizacji, w którym wygraliśmy wynikami 4:1, 3:0, 4:0. Miejmy nadzieję, że w sobotę zdobędziemy kolejne punkty w ligowej tabeli.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga