Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna kobiet

Tytuł Mistrzyń Polski zagrożony?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Fot. Marcin Drogosz

Niedawno skończyła się runda jesienna rozgrywek Orlen Ekstraligi, w międzyczasie katowiczanki zanotowały historyczne zwycięstwo w europejskich pucharach, a także przeszły dwie rundy krajowego pucharu. W lidze tracimy trzy punkty do liderek ze Szczecina; uKOCHane złapały lekką zadyszkę po świetnym wejściu w sezon i trzykrotnie dały sobie urwać punkty na wyjeździe.

Oczekiwania po zeszłosezonowym sukcesie były ogromne. Ponadustawowa liczba kibiców na ostatnich spotkaniach, kilkutysięczna widownia przed ekranami, grupy fanów świętujące pod stadionem zdobyty tytuł – wszyscy mieli apetyty na powtórzenie tego wyczynu. Wiadomo było, że potrzebne są wzmocnienia, jednak oczywiste było, że po powrocie do zdrowia, wysoko w hierarchii będą Maciążka, Bińkowska i Kozarzewska. W obliczu tej sytuacji postawiono na zawodniczki grające na wielu pozycjach, a do tego Dżesikę Jaszek, która miała za zadanie wypełnić rolę klasycznej dziewiątki, której tak brakowało. Plan minimum wydawał się prosty: jesienią pokazać się z dobrej strony w pucharach i skończyć w czołowej trójce ligi z minimalną stratą. Kontuzje i urazy nie ułatwiły tego zdania, ale udało się ten cel osiągnąć.

W Lidze Mistrzyń… Cóż, dobre wejście w mecz, a potem kanonada Anderlechtu. Dlaczego nasze piłkarki tak głęboko się cofnęły? Nikt tego nie wie, trzymajmy się wersji, że to trema przed występem na wielkiej scenie futbolowej. W meczu z Łokomotiwem to GieKSa była stroną dominującą, ale znów brakowało tej pewności siebie. Tego kompleksu nie miała Anna Krakowiak: weszła, strzeliła zwycięskiego karnego i „do widzenia” – proste. W lidze tryumfy są efektem dobrego dobrania zespołu, każda zawodniczka ma jasno określone zadanie, a w trudnych momentach zwykle znajduje się osoba (a może i osoby?) ciągnące zespół za uszy. Jasne, kilka momentów było fatalnych i aż strach je wspominać, ale jednak nie zapominajmy o mocno osłabionym ataku. Miejmy nadzieję, że na wiosnę zespół będzie już w pełni sił i nie będzie notował takich spadków formy.

Ostatecznie bilans prezentuje się następująco:
Puchar: 2 zwycięstwa; bramki 8:2.
Liga: 8 zwycięstw, 2 remisy, 1 porażka; bramki 25:10 – Brzęczek 6 trafień, Hajduk i Jaszek 4 trafienia.
Liga Mistrzyń: 1 porażka, 1 zwycięstwo po karnych.

Jak spisały się poszczególne zawodniczki?

Trener Koch miała przed sobą trudne zadanie. Kontuzje Maciążki i Bińkowskiej miały być szansą dla Oliwi Malesy na indywidualne popisy, jednak rozegrała ona ledwie kilka minut i dołączyła do koleżanek na trybunach z kontuzją więzadeł. Można zarzucić, że drużyna przez kilka miesięcy nie wypracowała alternatywnego systemu, jednak od ponad roku nie ma do dyspozycji optymalnego składu. Ciężko w takich warunkach o jednoczesną walkę w czołówce tabeli i wypracowywanie schematów, koniecznym było wybranie jednego. Małym minusem dla trenerki jest zbyt wiele szans dla Karoliny Bednarz i Nicoli Brzęczek w jednym składzie – dwie wybitne zawodniczki, o świetnej technice i strzale z dystansu, jednak brakuje im agresji i wkładu w fazę odbioru piłki. W efekcie mogliśmy podziwiać spektakularne akcje cieszące kibiców przy dominacji GieKSy (spektakularne pierwsze mecze w wykonaniu napastniczek), ale też bezradność w momentach, gdy to przeciwnik przejmował inicjatywę. Z drugiej strony trzeba było szukać rozwiązań, które pozwoliłyby na chwilę odpoczynku wahadłowym, jednak próba zakończyła się niepowodzeniem.

Najpewniejszymi punktami bez wątpienia były Kinga Seweryn i Weronika Klimek, które toczą ze sobą rywalizację w, kolokwialnie mówiąc, ilości wyciągniętych setek. Ileż to razy broniły rzuty karne, instynktownie wybijały futbolówki na linii bramkowej czy opuszczały posterunek skutecznie przerywając kontrataki. Nie ma sensu dłużej się nad nimi rozpisywać, regularne oklaski z trybun mówią same za siebie.

Cały tercet defensywny świetnie się uzupełniał: Hajduk z Tkaczyk na zmianę wychodziły wyżej, wspierając drugą linię, a Joanna Olszewska wykonywała „brudną” robotę, wślizgami przerywając ataki rywalek. Każda z nich zagrała kilka celnych, długich podań z pominięciem środka pola, a razem zdobyły w tym sezonie aż 9 bramek.  Pomimo obiektywnie solidnej postawy, Hajduk z Tkaczyk pozwoliły sobie na kilka momentów rozluźnienia, tracąc piłki we własnym polu karnym i dodając niepotrzebnych emocji do rozgrywek. Aleksandra Lizoń również solidnie prezentowała się jako zmienniczka, jednak w meczu ze Śląskiem, który rozpoczęła w podstawowej 11, zaliczyła kilka poważnych wpadek.

Kto w trudnych momentach brał na siebie rozbudzenie zespołu? Dżesika Jaszek, a wraz z nią Klaudia Słowińska. Pisząc o transferze tej drugiej, wspominałem o spektakularnej bramce z poprzedniej kampanii – w ostatnim spotkaniu swoją petardą w okienko zdecydowanie ją przebiła. Oczywiście zdarzyły im się 2-3 słabsze występy, ale nie zapominajmy, że to był początek ich przygody w Trójkolorowych barwach. Przepychankami, wybiciami, skokami pressingowymi i twardą grą w trudnych chwilach wybijały rywalki z rytmu, skupiając ich uwagę na sobie i otwierając pole do gry koleżankom. Niemalże w każdej akcji piłka musiała przejść przez jedną z nich – czy to zgraniem „na ścianę” do Jaszek, czy to przejęciem Słowińskiej w środku pola, ewentualnie jej świetnym wykonaniem stałego fragmentu gry. Jaszek, po zgraniu się z koleżankami, świetnie czuje grę, w odpowiednich momentach schodzi do środka boiska i utrudnia rozegranie przeciwniczkom, które naciskane przez m.in. właśnie Słowińską tracą posiadanie, a najwięcej zyskują na tym skrzydłowe, mając przed sobą 20-30 metrów wolnej przestrzeni. Nieco więcej czasu na adaptację potrzebowała Aleksandra Nieciąg, która na początku sezonu dublowała rolę Słowińskiej, później zniknęła z radarów kibiców, by pod koniec rundy pokazać swoją najlepszą dyspozycję. Przebojem do drużyny przebiła się też Anna Krakowiak, w wieku zaledwie 16 lat strzelając zwycięskiego karnego z Łokomotiwem.

Najwięcej na wąskiej ławce straciły Anita Turkiewicz i Julia Włodarczyk, a także wracająca po kontuzji Anna Konkol. Bazujące na swojej szybkości oraz wysokim pressingu zawodniczki potrzebują odpoczynku, czego brakowało przy napiętym terminarzu. Mimo to, większość spotkań rozegrały na najwyższym poziomie, nadrabiając zaangażowaniem brak pełni sił. Włodarczyk wkręciła w ziemię niejedną rywalkę, Turkiewicz swoją determinacją w każdą akcję zmuszała przeciwniczki do wylewania siódmych potów, a Konkol, bez zaskoczeń, fantastycznie obsługiwała nasze napastniczki w polu karnym swoimi centrami. Brak pełni sił szczególnie widać było po Turkiewicz, która bazuje na swojej wszechstronności i pojawianiu się w każdej strefie, a z każdym kolejnym meczem w podstawowym składzie była coraz mniej widoczna.

Czy potrzebne są jakieś zmiany?

Stricte personalnie – zdecydowanie nie. Kadra jest bardzo dobrze zbudowana, Karolina Koch ze sztabem zrobiły naprawdę dobrą robotę. Problemami są niedostępne piłkarki w trakcie leczenia, ale i wiara w siebie, której czasem brakuje naszym zawodniczkom. Na razie można optymistycznie patrzeć w przyszłość, po powrocie liderek do grania będzie można wyciągać szersze wnioski na temat budowy kadry. Do pozytywów na pewno należy wysoki pressing, w którym podopieczne Koch czują się bardzo dobrze i dobrze współgrają (o ile siły im na to pozwalają). Dobre wrzutki w pole karne są zapewnione, mamy kilka specjalistek w tej dziedzinie. W dryblingach świetnie spisują się Włodarczyk, Bednarz czy Brzęczek, ale potrzebują dużo wolnego miejsca. Nie chcę się powtarzać, ale naprawdę, brak możliwości odpoczęcia na ławce dla Turkiewicz i Konkol odbiera drużynie 10-15 proc. całkowitego potencjału, tak świetnie wpasowują się w taktykę Karoliny Koch.

Nieco więcej życia przydałoby się nie tylko na boisku, ale też w marketingu i szeroko pojętej pracy mediów klubowych. Jako klub miejski na pewno można postarać się o dotacje na jakieś akcje dla dzieciaków, wyprawka szkolna wyszła naprawdę świetnie, a walka o młodego kibica na każdym osiedlu trwa po ostatnich przespanych latach. Kobiecy sezon ma dłuższe przerwy od męskiego, może w tym czasie zrobić jakieś miniturnieje dla najmłodszych, którzy mogliby trenować i spędzić czas na boisku z naszymi zawodniczkami? Dziewczynom też będzie łatwiej grać przy pełnych trybunach.

Podsumowując: Jak na trudną sytuację kadrową, wyniki są naprawdę dobre, choć gra momentami jest toporna i trudna do oglądania. Moim zdaniem wynika to właśnie z braku wypoczętych skrzydłowych, co jest kluczowe przy naszym stylu gry. Nieliczne wpadki nie powinny być powodem do większych zmartwień, najważniejsze jest to, że wyciągamy z nich wnioski. Cel na wiosnę, czyli obrona tytułu, jest na wyciągnięcie ręki, jednak trzeba uniknąć kolejnych kontuzji i nie pozwalać sobie już na taki brak koncentracji, jak choćby we Wrocławiu. Przy szerszej ławce zawodniczki, szczególnie z bocznych stref, będą mogły dawać z siebie 100 proc., nie przejmując się brakiem odpoczynku, co na pewno pozwoli zniwelować duże odstępy pomiędzy formacjami. 

Poza aspektami sportowymi, na plus można zaliczyć Was, którzy przychodzicie na Bukową i wspieracie zawodniczki, za co regularnie dziękują po seryjnych zwycięstwach w Katowicach. Marketingowo wygląda to już mniej okazale: fani kobiecej piłki odnajdą materiały bardzo dobrej jakości, choć nie bezbłędne, jednak mniej wprowadzeni w świat kobiecej piłki kibice, również ci najmłodsi, nierzadko nawet nie słyszeli o Lidze Mistrzyń przy Bukowej. Oczywiście, nasz Klub jest prawdopodobnie najlepiej zorganizowanym, jeśli chodzi o sekcję kobiecą w Polsce, zapewniając transmisje, zapowiedzi meczowe i herbatę w trakcie zimy, jednak naszym celem powinny być wyższe standardy, godne Trójkolorowych barw.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Jacob

    8 grudnia 2023 at 11:47

    Super!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Stal Rzeszów Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

04.05.2023 Katowice

GKS Katowice – Stal Rzeszów 8:0 (5:0)

Bramki: Kozubal (1), Bergier (12), Mak (14),(25),(27), Repka (62), Marzec (75), Arak (87) –

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski (60. Krawczyk), Jędrych, Jaroszek (72. Shibata), Komor, Repka, Mak (76. Aleman)– Błąd (76. Baranowicz), Kozubal, Marzec – Bergier(60. Arak)

Stal Rzeszów: Raciniewski – Warczak, Kościelny, Śimcak, Diaz (60. Wachowiak), Thill (75. Danielewicz), Łysiak, Kądziołka (46.Bukowski), Paśko, Łyczko (46. Synoś), Prokić (75. Plichta)

Żółte kartki: – Krawczyk

Czerwona kartka: – Kościelny

Sędzia: Damian Kos (Gdańsk)

Widzów:

    Kontynuuj czytanie

    Galeria Piłka nożna

    Szalone zwycięstwo w Warszawie

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Zapraszamy do obszernej galerii z wyjazdu do Warszawy. GieKSa po szalonej końcówce pokonała Polonię 2:1. Zdjęcia przygotowała dla Was Madziara.

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    Rafał Górak: „To jest piłka nożna, najpiękniejszy sport na świecie”

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Prezentujemy zapis tekstowy z konferencji prasowej po meczu ze Stalą Rzeszów, w którym GieKSa wygrała aż 8:0.

    Marek Zub: Nie miałem okazji robić jako trener komentarza do takiego meczu, ale czasami taka sytuacja się pojawia. Sroga lekcja dla nas, dużo nas kosztująca. Z jednej strony wymiar tej porażki na pewno zdeterminowany i pierwszą akcją przeciwnika, która skończyła się bramką, czyli takim mocnym gongiem, i prostymi błędami później, kończymy pierwszą połowę z czerwoną kartką. Dla nas, dla struktury naszej drużyny takie lekcje są potrzebne, natomiast zadaje sobie pytanie, czy aż tak duże, jest to niecodzienny wynik w naszej lidze. Z drugiej strony patrząc na to, że kilka dni temu wygraliśmy z liderem, tym bardziej robi się to absurdalne. Patrząc tylko na naszą drużynę, to tego typu wahania na pewno się zdarzają, szczególnie w momencie, kiedy zanim mecz się rozpocznie, przegrywa się już trzema bramkami. Ciężko było się drużynie pozbierać. Wydaje mi się, że GKS zmierza do Ekstraklasy. Osobiście cieszę się, że ta ekipa wraca do Ekstraklasy. Ja kiedyś osobiście jako piłkarz miałem okazję rozegrać tu jeden z moich ostatnich meczów. Przyjechałem na stadion, który niewiele się zmienił przez te lata [śmiech].

    Pytanie: wspomniał pan o absurdalności tego wyniku, czy istnieje racjonalne wyjaśnienie?
    Zub: Ja to wytłumaczę w jeden sposób – po prostu taka jest siła mentalna młodych, niedoświadczonych zawodników. Jeśli wszystko się układa zgodnie z planem, a czasami nawet ponad, to łatwo to utrzymać. Spodziewając się zachowania GieKSy w 100 proc. w pierwszej akcji dajemy sobie strzelić bramkę, w zasadzie nie dotknęliśmy piłki, a już mieliśmy dwie w naszej siatce. Kilka bramek piłkarze GieKSy strzelili w sposób nieprawdopodobny.

    Pytanie: Czy ułatwieniem było dla młodzieży, że grali ostatnio przed własną publicznością?
    Nie wydaje mi się, żeby w przypadku naszych młodych graczy miało duże znaczenie, czy grają u siebie, czy na wyjeździe, im zawsze ten szum pomaga. Wszyscy wiedzą, że biorąc pod uwagę tego typu sytuacje, dysponujecie tego typu zawodnikami, gdzie ta siła fizyczna jest bardzo trudna do wybronienia.

    ***

    Rafał Górak: No cóż, chciałbym pogratulować drużynie i sztabowi dobrze podrobionej lekcji, bo przyjeżdżała tutaj drużyna rozpędzona, bardzo groźna, ostatnia seria i sposób punktowania była sygnałem do tego, że będziemy grali bardzo ciężki bój. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani, weszliśmy w mecz dość mocno, chłopcy byli dzisiaj naprawdę okej. O 15:00 w poniedziałek akcja Tychy zostanie rozpoczęta i to nie będą przelewki.

    Pytanie: Czy rozdzieliłby pan te 8 goli na kolejne trzy mecze?
    Górak: Tak z przekory nie lubię dzielić ani marzyć, nie ma co o tym w ten sposób mówić, trzeba być dobrze przygotowanym do tych meczów, spokojnym i skromnym. Nie chcę tego rozdrabniać, nie chcę tego ujmować, również wielkie zadowolenie miałbym z tego, gdybyśmy wygrali 1:0.

    Pytanie: Jak to zmienić, walczyło się o baraże, apetyt rósł, potem walczyło się o trzecie miejsce. Jak odciągnąć od tego piłkarzy?
    Górak: Uczę zawodników racjonalnego spoglądania na sprawę, czy to jest model, czy to jest przypadek, dużo nad tym z zawodnikami rozmawiałem, to nie jest niekiedy takie łatwe, czasem zadawali pytania trudne. Ta drużyna ma do mnie ogromne zaufanie, a ja mam do niej, to jest nasza siła, to nas w tym sezonie prowadzi. Wiem, że moi zawodnicy być może się teraz radują, w niedzielę sami przyjdą, by się przygotować do następnego meczu.

    Pytanie: Jakie ma dla pana znaczenie ten finisz? Czy to nie jest tak, że GieKSą odzyskała coś, co było jej zabrane w Krakowie na jesień?
    Górak: To jest piłka nożna, najpiękniejszy sport na świecie. Dlatego jest tak kochana przez kibiców, bo czasem coś stracisz, a niekiedy coś zyskasz. Sztuką jest nie odchylić się za bardzo.

    Pytanie: Co wydarzyło się w perspektywie tego tygodnia? Zobaczyliśmy zupełnie inny zespół?
    Górak: Nic się nie wydarzyło, zupełnie nic. To był kolejny mikrocykl, to jest równa liga, niekiedy ma takie odchylenia wynikowe. Nie wydarzyło się nic, jesteśmy w procesie, w cyklu pracy.

    Pytanie: Gdzie znajdzie pan miejsce dla Rogali? Mateusz Mak świetnie spisuje się na wahadle?
    Górak: Wydaje mi się, że w rywalizacji zespołu jest siła. Jeśli nie ma rywalizacji zdrowej, to nie bylibyśmy tak dobrzy. Grzegorz doskonale rozumie to, co jest w danym momencie, natomiast ma niepodważalną rolę w naszym zespole. Drużyna dowie się o decyzjach personalnych przed piątkowym meczem.

    Mak bardzo się cieszył i pan również bardzo się ucieszył z hattricka.
    Górak: Jesteśmy też ludźmi, pewne rzeczy są za nami. Ja spotkałem tych ludzi w szkółce Stadionu Śląskiego. To jest ogromna więź sentymentalna, zawsze uważałem obu braci za mega potencjał. Mateusz do nas dołączył, jest z nami, parę urazów trochę przeszkadza w tym, aby to była ciągłość dyspozycji. Bardzo zależało mu na tym, aby to miejsce, które u nas dostał, oddać do tego klubu. To jest bardzo ambitny chłopak, świetny człowiek, stąd te emocje. Cieszę się, że zdobył te bramki, ale ważna jest też cała postawa w meczu.

    Pytanie: Czy uważa pan, że z tygodnia na tydzień rośnie pewność siebie Marca?
    Górak: Rzeczywiście, widać gołym okiem te różnice w pewności siebie, ja też to widzę. Trzeba powiedzieć, że zawodnik się po prostu rozwija. Te umiejętności zawsze były, teraz doszła pewność siebie. Tylko się cieszyć, oby to nie był moment, oby to była powtarzalność, oby to była ustabilizowana forma.  

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga