Wszyscy wiedzieliśmy jedno – mecz z Arką na pewno nie odbędzie się w zakładanym terminie. Wiadomo było że Orange Sport pokaże hit kolejki, a przy okazji go zepsuje. Typowaliśmy niedzielę, ale skończyło się o dziwo tylko zmianą godziny – na 15:30 w sobotę.
Tutaj zaczęły się logistyczne schody – trzeba było przewieźć ponad 300 osób na drugi koniec Polski, gdy połączenia kolejowe jak na złość nie pasowały. O dziwo tak samo myślała Komenda Miejska Policji w Gdyni, która starała się o przesunięcie spotkania na 18:30. Byłoby to dość logiczne i wygodne dla nich – przyjechalibyśmy na dwie godziny przed meczem, a wyjazd mielibyśmy zaraz po spotkaniu. Okazało się jednak, że Orange Sport jest silniejszy i niefortunny dla wszystkich termin pozostał.
Zakładaliśmy jechanie rejsówką i przesiadkę w Poznaniu (aż trzy godziny). Nie pasowało to znowu policji z Wielkopolski, która zdecydowała się opóźnić o trzydzieści minut wcześniejszy pociąg z Poznania do Gdyni tak byśmy na niego zdążyli. Dowiedzieliśmy się o tym na dzień przed wyjazdem, ale nie robiło to dla nas większej różnicy. Ostatecznie przez zamieszanie na dworcu w Katowicach, gdy okazało się że mamy o jeden wagon za mało wyjechaliśmy na tyle spóźnieni, że przepięto nasze wagony na pierwotnie planowy pociąg.
Na dworcu w Gdyni czekały już na nas autobusy i po szybkiej (około dziesięciominutowej) jeździe znaleźliśmy się pod stadionem. Wejście odbywało się bardzo sprawnie i wszyscy (oprócz osób, które trzeba było dopisać) znaleźliśmy się na obiekcie przed pierwszym gwizdkiem. Ostateczna nasza liczba to 411 osób na sektorze i 14 poza nim, co daje 425 fanatyków (w tym 44 Górnik Zabrze). Liczba, mimo niewykorzystania pełnej puli biletów (565), bardzo dobra.
Na płocie zawisły/zostały przyklejone między innymi takie flagi jak GKS Katowice, GieKSa On Tour, Jaworzno, zgodowa z Górnikiem czy Gladiators. Prowadziliśmy ciągły doping, który na pewno był kilka razy dość mocno słyszalny na stadionie. Arkowcy nie pobili rekordu frekwencji, ale w młynie zaprezentowali się bardzo dobrze – na początku meczu oprawa z okazji 40-lecia zgody z Polonią Bytom, a później zabawa przez całe spotkanie. Wynik też na pewno zrobił swoje. Poszło też kilka wzajemnych pocisków.
Po spotkaniu piłkarze, którzy podeszli na bezpieczną odległość do sektora gości usłyszeli, że są pajacami i powinni zacząć szukać pracy gdzie indziej. Wszyscy miejscowi kibice opuścili obiekt, a my zaczęliśmy kilkugodzinne oczekiwanie na wypuszczenie nas na pociąg. Połączenie mieliśmy dopiero o 22:00, a mecz skończył się o 17:30. W międzyczasie dowiedzieliśmy się o złożeniu rezygnacji z funkcji trenera przez Kazimierza Moskala. Piłkarze po prysznicu jeszcze raz podeszli pod sektor i próbowali wytłumaczyć się ze swojej formy. Najczęściej padało słowo „nie wiemy”. Podszedł także trener, który podziękował nam za to że jeździmy za GieKSą, a także podał powody swojej rezygnacji. Otrzymał gorące brawa oraz prośby by przemyślał swoją decyzję. Rozmowę z piłkarzami zakończyliśmy dość szybko uznając, że czas na dialog już dawno minął. Teraz właściwsze będą inne formy komunikacji.
Powrót do Katowic odbył się bez żadnych problemów i o 9:00 w niedzielę zameldowaliśmy się w Katowicach. Po 33 godzinach podróży, której nikt chyba nie żałuje. GieKSa to MY!
Video z dopingu kibiców -> http://www.gieksa.pl/doping-gieksiarzy-z-gdyni/
Najnowsze komentarze