Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o wczorajszym meczu: Kuriozalny gol uratował Lecha w Katowicach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego spotkania GKS Katowice – Lech Poznań 2:2 (1:1)

wkatowicach.eu – Remis w ostatnim meczu sezonu na Arenie Katowice

[…] W ostatnim domowym meczu sezonu 2024/25 PKO BP Ekstraklasy, GKS Katowice podejmował walczącego o Mistrzostwo Polski Lecha Poznań. W składzie GKS-u kilka zmian względem spotkania z Cracovią. Z uwagi na absencje Sebastiana Bergiera oraz Filipa Szymczaka, jako „dziewiątka” zagrał od pierwszej minuty Mateusz Mak. Do podstawowej jedenastki wrócił z kolei Adrian Błąd.

W 7. minucie Märten Kuusk przytomnie przekierował głową strzał Aliego Golizadeha. Chwilę później katowiczanie zablokowali strzał Mikaela Ishaka. Po początkowych problemach przyszedł jednak rzut rożny, który na gola zamienił Oskar Repka wykorzystując zamieszanie w polu karnym Lecha. Dwie minuty później przed szansą stanął Mateusz Mak, lecz napastnik GKS-u otoczony przez obrońców nie był w stanie skierować piłki w stronę bramki strzeżonej przez Bartosza Mrozka.

W 25. minucie kolejna szansa Maka, który otrzymał na siódmy metr podanie od Bartosza Nowaka. Dotknął piłkę, ale nie na tyle mocno, by zaskoczyć Mrozka. Chwilę później to Nowak był bliski dobitki po tym, jak piłka spadła pod jego nogi po zamieszaniu w polu karnym gości. Obronie Lecha udało się jego próbę zablokować. W końcówce to Lech częściej gościł przed katowicką bramką. W 43. minucie Antoni Kozubal podał do Patrika Wålemarka, a ten strzałem sprzed pola karnego pokonał Dawida Kudłę i tuż przed przerwą doprowadził do remisu. To oznaczało, że na drugie 45 minut wracaliśmy z wynikiem 1:1.

Ten stan rzeczy uległ zmianie w 59. minucie. Bartosz Nowak świetnie zachował się w polu karnym po podaniu Marcina Wasielewskiego i po wymanewrowaniu defensywy, skierował piłkę do bramki przywracając GKS na prowadzenie. W 66. minucie Mateusz Mak mógł prowadzenie GieKSy podwyższyć, ale niestety nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Bartoszem Mrozkiem. W 72. minucie dobrą interwencją popisał się Kudła, który zatrzymał groźny strzał Ishaka. Niestety pięć minut później Lech znów doprowadził do remisu po kuriozalnym golu Mario Gonzaleza. W końcówce spotkania na boisku zameldowali się Grzegorz Rogala i Adam Zrel’ák wracając po długich absencjach. Ten drugi uderzał głową po podaniu Kowalczyka, ale niestety nad bramką. Ostatecznie spotkanie zakończyło się podziałem punktów.

przegladsportowy.onet.pl – Lech Poznań dwa razy był na kolanach, niemożliwa walka o tytuł w Polsce!

Lech po meczu pełnym wielkich emocji zremisował z GKS Katowice 2:2 i tym samym utrzymał prowadzenie w tabeli przed ostatnią kolejką.

[…] Bohaterem meczu zupełnie nieoczekiwanie został Mario Gonzalez, który dotąd uchodził raczej za niewypał. Takich zaskakujących wydarzeń było więcej.

Wielkie emocje przeżyli fani Lecha w meczu z GKS. Ich ulubiona drużyna dwukrotnie przegrywała, co byłoby dla Kolejorza katastrofą, ale ostatecznie uratowała remis 2:2, który przybliża lidera do tytułu.

[…] Problemy Lecha zaczęły się po niespełna kwadransie. Oskar Repka okazał się najsprytniejszy w zamieszaniu podbramkowym w polu karnym i mocnym strzałem pokonał Bartosza Mrozka.

Był to fatalny prognostyk dla lidera. Lech dotąd gdy tracił pierwszy gola w tym sezonie, to przegrał wszystkie wcześniejsze siedem spotkań.

Potem Kolejorz przeważał, ale miał spore problemy ze sforsowaniem obrony rywali, którzy starali się trzymać faworyta z dala od własnej bramki. Gospodarze nie zamierzali tylko się bronić. Mateusz Mak mógł mieć bardzo dobrą okazję do strzelenia gola, jednak nie zdołał opanować piłki w polu karnym Lecha. A potem to GKS utrzymywał się dłużej przy piłce.

W 41. minucie Lech jednak wyrównał. Walemark uderzył z linii pola karnego i pokonał Dawida Kudłę, który nie najlepiej interweniował.

W pierwszej połowie Lech miał piłkę przez 60 procent czasu gry, oddał 11 strzałów, a GKS cztery, ale nie stworzył żadnej bardzo dobrej okazji i miał wskaźnik goli oczekiwanych xG tylko 0,42 przy 0,24 GKS.

Na początku drugiej połowy szwedzki zdobywca bramka znów próbował pokonać bramkarza GKS, ale tym razem ten lepiej sobie poradził z jego uderzeniem.

W 59. minucie wysoki pressing GKS przyniósł efekt. Michał Gurgul źle podał, piłkarze GKS przechwycili piłkę, z prawej strony dograł Marcin Wasielewski, Bartosz Nowak poradził sobie z Ali Gholizadehem i pewnym strzałem pokonał Mrozka.

[…] W 68. minucie mecz został na trzy minuty przerwane z powodu pirotechniki odpalonej przez fanów gości. W tym czasie trener Lecha przeprowadził trzy zmiany, na boisku pojawił się Mario Gonzalez.

Sześć minut później Hiszpan wykorzystał wrzutkę Joela Pereiry oraz strącenie piłki przez Antonio Milicia i trafił do siatki. To pierwszy gol tego zawodnika dla Kolejorza. Dotąd na boiskach Ekstraklasy spędził tylko 50 minut, a to właśnie on strzelił gola prawdopodobnie na wagę mistrzostwa Polski.

Teraz Lechowi został już ostatni krok do tytułu, teoretycznie nieco łatwiejszy niż ten w Katowicach.

weszlo.com – Gonzalez odwrotnością Jopa. Kuriozalny gol uratował Lecha w Katowicach

Są takie momenty, w których piłka nożna wymyka się logice, analizom i przewidywaniom. Na przykład gdy Mario Gonzalez „strzela” bramkę, która ratuje szanse na Lecha Poznań na mistrzostwo kraju. Facet, który dotychczas miał problem nawet z tym, żeby dobrze się ustawić na boisku, teraz stanął tak, że trafienie go w głowę może być warte miliony i uratować nastroje całej Wielkopolski.

Pierwszy raz w sezonie Lech Poznań uratował wynik meczu, gdy dał sobie wbić gola. Że doszło do tego dopiero teraz — wstyd. Że jednak doszło — cud. Jeśli można powiedzieć o czymś, że stało się we właściwym momencie, w najlepszej możliwej chwili, to był to właśnie ten comeback. W innym przypadku Kolejorz szykowałby się już na wyjątkowo bolesny cios mokrą szmatą.

Wszystkie historie o tym, że GKS Katowice świetnie żyje z Lechem Poznań, bo wypożycza stamtąd piłkarzy i o tym, że cała świta GieKSiarzy z przeszłością w Wielkopolsce nie będzie się przemęczać, żeby odebrać tytuł byłemu klubowi, można wrzucić do śmietnika. Fakty są takie, że czołową postacią drużyny Rafała Góraka w tym spotkaniu był Marcin Wasielewski, czyli najbardziej związany z Lechem zawodnik GKS, który wybiegł na boisko. Większym problemem było jednak to, że w zasadzie każdy z jego kolegów wyglądał na podobnie nabuzowanego, co szybko przerodziło się w kłopoty.

Może i Ali Gholizadeh już po paru minutach mógł zdobyć bramkę w swoim stylu, po wkręceniu w ziemię Mateusza Kowalczyka, może i Mikael Ishak ładnie się złożył do woleja, lecz po kwadransie prowadziła GieKSa. Oskar Repka to gość, którego po prostu chcesz mieć w zespole. Wielki jak szafa, zawzięty jak komiksowy mściciel. Obydwa atuty pomogły mu otworzyć wynik gry, gdy trzeba było powalczyć o dobitkę strzału na ziemi, w gąszczu nóg, typowej szamotaninie. Okazał się w niej najsprytniejszy i po prostu piłkę do bramki wcisnął.

Dziesięć minut później Repka mógł mieć już na koncie dublet, lecz nieznacznie minął się z piłką. Piętnaście minut później cegiełkę do kolejnego — to on wywalczył rzut rożny — gola mógł dołożyć Wasielewski, który wstrzelił futbolówkę w pole karne i zmusił do wysiłku Bartosza Mrozka oraz Antonio Milicia. Lecha nie było, zniknął, odwrócić to próbował tylko Patrik Walemark. Pierwsza próba — fatalna. Szwed wyrżnął się w starciu z powietrzem i zarobił żółtko za symulkę, które wyklucza go z ostatniego meczu.

Druga — znacznie lepsza. Zabrał się z piłką, kopnął, trafił. Pomógł mu Dawid Kudła, lecz to nic specjalnego, Kudle podobne pomyłki się zdarzają. Trzeba umieć to wykorzystać, Walemark spróbował i się opłaciło.

Wszystkie historie o tym, że GKS Katowice świetnie żyje z Lechem Poznań, bo wypożycza stamtąd piłkarzy i o tym, że cała świta GieKSiarzy z przeszłością w Wielkopolsce nie będzie się przemęczać, żeby odebrać tytuł byłemu klubowi, można wrzucić do śmietnika. Fakty są takie, że czołową postacią drużyny Rafała Góraka w tym spotkaniu był Marcin Wasielewski, czyli najbardziej związany z Lechem zawodnik GKS, który wybiegł na boisko. Większym problemem było jednak to, że w zasadzie każdy z jego kolegów wyglądał na podobnie nabuzowanego, co szybko przerodziło się w kłopoty.

Doszło więc do rzadkiej sytuacji, gdy Lech Poznań w ogóle odpowiedział na to, że rywal go walnął. Zwykle po prostu zrezygnowany opuszczał gardę i stał, czekając na nokaut. Niemniej nie był to powrót wybitny, bo Kolejorz może i oddawał, lecz i tak walczył bez wspomnianej już zasłony. Można mówić o kontrowersji, gdy Michał Gurgul wślizgiem próbował zatrzymać Wasielewskiego (bo kogo innego!) – był to potencjalny rzut karny.

Kontrowersji nie było za to, gdy Gurgul pomylił się po raz drugi. GieKSa piłkę odebrała, Wasielewski (oczywiście!) zagrał w pole karne. Podanie próbował jeszcze przeciąć Milić, ale wszystko na nic. Piłka trafiła do Bartosza Nowaka, który podał kolegom na tacy szansę na tytuł. Tym razem to Ali wcielił się w rolę wkręcanego i został w blokach, patrząc, jak Nowak pakuje piłkę do siatki. W Poznaniu zapadła zapewne całkowita cisza.

Lech dosłownie uciekł katu spod topora. Dosłownie wymknął się uchylonymi drzwiami. Joel Pereira dogrywa świetnie, wrócił do mistrzowskiej dyspozycji, ale Milić nie zrobiłby z tego bramki. Można założyć, że jego strzał głową jednak wpadłby w ręce Kudły. Albo, że Kudła po prostu odbiłby tę próbę. Na szczęście dla gości za Miliciem stał Mario Gonzalez. Po prostu stał, nic więcej nie robił. Piłka walnęła go w twarz w taki sposób, że zmieniła kierunek, wpadła do siatki.

Nic więcej Lechowi się nie udało, choć próbował. GieKSa też próbowała — Mrozek wyciągnął przecież sam na sam. Marek Papszun powiedział po Koronie, że gdy nie możesz wygrać, to chociaż zremisuj. Nikt nie uwierzył, że mówi to bez głębokiego bólu schowanego za uśmiechem. Nielsowi Frederiksonowi uwierzą. Dla niego ten remis naprawdę wiele znaczy. Lech wciąż jest na pole position w wyścigu po tytuł.

lechpoznan.pl – Lider wciąż w Poznaniu!

Lech Poznań dwa razy gonił wynik, ale dwa razy zdołał wyrównać i wywiózł z Katowic cenny remis 2:2, co sprawia, że Kolejorz wciąż jest liderem PKO BP Ekstraklasy na kolejkę przed końcem rozgrywek. Można stwierdzić, że był to zwycięski remis – najpierw w pierwszej połowie na 1:1 trafił Patrik Walemark, a na 2:2 Mario Gonzalez na niespełna kwadrans przed końcem.

gol24.pl – Lech Poznań nie wykorzystał potknięcia Rakowa Częstochowa. GKS Katowice urwał punkty Kolejorzowi

[…] Spotkanie w Katowicach od pierwszych minut było szybkie i bardzo emocjonujące. Już na początku Ali Gholizadeh mógł powtórzyć swój wyczyn z Warszawy i strzelić pięknego gola. Jednak piłka po uderzeniu Irańczyka powędrowała nieznacznie obok bramki.

Odpowiedź popularnej GieKSy była bezbłędna. W 14. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zakotłowało się w „szesnastce” Lecha. Najlepiej w zamieszaniu odnalazł się Oskar Repka, który strzałem sytuacyjnym mocno huknął w kierunku Bartosza Mrozka, który nie zareagował w porę i musiał wyciągać piłkę z siatki.

Zdeterminowany Kolejorz dążył do odwrócenia niekorzystnego wyniku i dopiął swego tuż przed przerwą. Patryk Walemark dostał piłkę przed polem karnym miejscowych i oddał mocny strzał, który przełamał ręce Dawida Kudły i piłka zatrzepotała w siatce.

Po zmianie stron GKS zadał drugi cios. W 59. minucie po fatalnym rozegraniu przyjezdnych od własnej bramki przed szansą stanął Bartosz Nowak, który kapitalnie zachował się w polu karnym rywali i mógł cieszyć się z gola dającego ponowne prowadzenia katowiczanom.

Chwilę później mogło być nawet 3:1 dla GieKSy, ale wprowadzony po przerwie Mateusz Mak przegrał pojedynek z Bartoszem Mrozkiem, a był w stuprocentowej sytuacji.

Zdeterminowany zespół Kolejorza doprowadził do wyrównania na kwadrans przed końce. Po dośrodkowaniu z bocznej strefy, Antonio Milić nastrzelił Mario Gonzaleza, po czym piłka wpadła do bramki. Ten kuriozalny gol może zaważyć o losach mistrzostwa Polski, bo dzięki remisowi, Kolejorz utrzymał fotel lidera PKO Ekstraklasy.

Kuriozalny gol w meczu GKS Katowice – Lech Poznań. Kolejorz utrzymał pozycję lidera

Lech Poznań okropnie męczył się na wyjeździe z GKS Katowice w meczu 33. kolejki PKO Ekstraklasy. Kolejorz ostatecznie wywalczył z beniaminkiem jedynie remis 2:2, a gola na wagę 1 punktu zdobyli na spółkę Antonio Milić i Mario Gonzalez. Przypadkowe trafienie może zaważyć o losach tytułu mistrza Polski.

[…] Lech próbował odwrócić niekorzystny wynik, ale bił głową w mur. Wreszcie kwadrans przed końcem po dośrodkowaniu Joela Pereiry na strzał głową będąc tyłem do bramki zdecydował się Antonio Milić. Piłka odbiła się jeszcze od głowy Marco Gonzaleza i zatrzepotała w siatce.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga