Piłka nożna Prasówka
Media o meczu z Górnikiem: Wielkie święto w Zabrzu

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wieczornego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice.
silesion.pl – Śląski Klasyk na Roosevelta: Górnik Zabrze – GKS Katowice
W sobotę, 23 sierpnia o 20:15, na Arenie Zabrze odbędzie się spotkanie, na które kibice czekali od dawna. Śląski Klasyk to nie tylko starcie dwóch drużyn z regionu, ale też symboliczny pojedynek tradycji, ambicji i piłkarskiej dumy.
Górnik Zabrze rozpoczął sezon w dobrym stylu. Zespół Michała Gašparíka ma już na rozkładzie Pogoń Szczecin, a jedynym mankamentem są niewykorzystane okazje w domowych spotkaniach. Zabrzanie wyróżniają się aktywnością ofensywną – oddali najwięcej strzałów w lidze (86) i przodują w liczbie goli strzelonych zza pola karnego. Wysoka skuteczność lewą nogą (85,7% bramek) oraz forma Ousmane’a Sowa sprawiają, że defensywa GKS-u czeka wyjątkowo trudny wieczór.
Katowiczanie, prowadzeni przez Rafała Góraka, są z kolei zespołem grającym odważnie i z rozmachem. W trzech ostatnich meczach padło aż 13 goli z ich udziałem. Dużym atutem GieKSy są stałe fragmenty gry – już pięciokrotnie w tym sezonie kończyli je bramką. Liderem pozostaje Bartosz Nowak, który miał udział przy ponad połowie zdobyczy zespołu (3 gole i 1 asysta). Problemem pozostaje jednak defensywa, która traci zbyt wiele bramek, szczególnie w końcowych fragmentach spotkań.
[…] Spotkania Górnika z GKS-em od dekad elektryzują śląską publiczność. To rywalizacja pełna dramaturgii, kontrowersji i meczów, które przechodziły do annałów polskiej piłki.
Pierwsze starcie w Ekstraklasie miało miejsce w 1965 roku na Stadionie Śląskim, kiedy mistrz Polski – Górnik – pokonał beniaminka z Katowic 3:0.
Lata 80. i 90. to okres największej intensywności rywalizacji, w tym pamiętny finał Pucharu Polski w 1986 roku, w którym GKS pokonał Górnika 4:1 po hat-tricku Jana Furtoka.
Statystyka przemawia za zabrzanami: 64 mecze – 23 zwycięstwa Górnika, 21 remisów, 20 wygranych GKS-u. Bilans bramkowy 88:71.
Ostatnie starcie przy Bukowej, rozegrane już na nowym stadionie GKS-u, zakończyło się sensacyjnym zwycięstwem gospodarzy 2:1 w doliczonym czasie gry.
Śląski Klasyk to także święto na trybunach. Organizatorzy przygotowali bogatą Strefę Kibica, która wystartuje już o 17:15.
Na fanów czekają m.in.: gokarty od S-kart Bytom, eksperymenty naukowe od Doświadczalni, dmuchane atrakcje piłkarskie, dwudziestometrowy tor przeszkód, a także gry VR od Cybermagii. Superbet przygotował koszykarskie konkursy z nagrodami, a Royal Cars zaprezentuje luksusowe auta, w tym Maserati i Corvette. Nie zabraknie strefy gastronomicznej z grillem i zabawami od sponsora Madej Wróbel oraz atrakcji na Sektorze Rodzinnym.
Organizatorzy spodziewają się pełnych trybun, a frekwencja może pobić dotychczasowe rekordy Areny Zabrze. Wszystko wskazuje na to, że w sobotni wieczór czeka nas nie tylko wielkie widowisko piłkarskie, ale też jedno z najważniejszych wydarzeń sezonu Ekstraklasy na Śląsku.
weszlo.com – Górnik – GKS
„Śląski Klasyk” przed nami. Starcia Górnika Zabrze z GKS-em Katowice to prawdziwy szlagier śląskiego, ale i polskiego futbolu. W Ekstraklasie możemy je ponownie oglądać dopiero od zeszłego sezonu, kiedy to GieKSa wróciła do Ekstraklasy.
[…] Górnik zagrał jedną dobrą i jedną świetną połowę w Szczecinie i całkowicie wykorzystał niemoc Portowców. Trzy punkty zasłużenie pojechały do Zabrza. W spotkaniu derbowym tak łatwo może już nie być, ponieważ GieKSa niespodziewanie wystrzeliła z formą, dorównującą tej zabrzan. Lukoszek i spółka muszą jednak patrzeć na siebie i jeżeli nie pękną na robocie, to nie będzie tak źle.
Przebudzenie mocy. Nawiązując do tytułu siódmej serii sagi Gwiezdnych Wojen, trzeba powiedzieć, że GKS odbił sobie niepowodzenia we wcześniejszych meczach. Starcie z Arką było pokazem siły GieKSy, której nie oglądaliśmy jeszcze w bieżącej kampanii i trzeba przyznać, że wzięło z zaskoczenia, ponieważ Arka do tej pory była zespołem bardzo solidnym. Rafał Górak miał też trochę szczęścia, ponieważ zdobywaniem goli zajęli się obrońcy, co często się nie zdarza, przynajmniej w takich ilościach. Jeśli piłkarzom z Katowic uda się podtrzymać trend, to być może wkrótce będą patrzeć na rywali z góry, jak Obi-Wan Kenobi na Anakina Skywalkera w słynnej walce na Mustafar.
Spotkania derbowe rządzą się swoimi prawami, a „Śląski Klasyk” ma przebogatą historię. W takich meczach najczęściej liczymy po prostu na świetne widowisko stworzone przez rywali zza miedzy i nie inaczej będzie tym razem. Po ostatnich wyczynach obu zespołów, a więc łącznym strzeleniu 7 bramek w ostatniej kolejce ligowej, oczekujemy powtórki i przynajmniej połowy tego dorobku.
sportowefakty.wp.pl – Wielkie święto w Zabrzu. GKS Katowice bez tajemnic przed Górnikiem?
– Nie zwracam uwagi na ostatni mecz, dlatego nie mam problemów ze zmianą kilku zawodników – mówi trener Górnika Zabrze Michal Gasparik przed spotkaniem z GKS-em Katowice. On nie wyznaje zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia.
[…] Patrząc w tabelę nie jest trudno wskazać faworyta. Górnik jest trzeci, GKS tuż nad strefą spadkową.
– Na razie mamy trzecie miejsce, jest fajnie, ale pamiętajmy, że nie wszystkie drużyny rozegrały po pięć meczów. Brakuje nam trochę punktów z Termaliką, bo stwarzając tak wiele dobrych sytuacji chciałbyś mieć z tego punkty – mówił trener Michal Gasparik na konferencji prasowej.
Słowak komplementował siedzącego tuż obok niego Rafała Góraka. Tu dodajmy, że kluby po raz kolejny zorganizowały wspólną konferencję prasową. Mimo iż mówimy o śląskich derbach, to jest to mecz przyjaźni.
– Trener Górak jest długo w tym klubie i wykonuje świetną robotę. Podoba mi się ich organizacja gry w defensywie, dużo biegają. Wiemy o nich wszystko – stwierdził.
[…] Niewykluczone, że tym razem w składzie Górnika znajdzie się Lukas Podolski. 40-latek zagrał w czterech spotkaniach na początku sezonu, jednak w Szczecinie zabrakło go nawet na ławce rezerwowych.
– Lukas jest po chorobie, ale już wszystko z nim w porządku. Trenował cały tydzień z zespołem. Jest dla nas bardzo ważny. Jeśli zdecydujemy się na niego od 1. minuty, to mamy pewność, że pokaże jakość – podsumował trener Gasparik.
gol24.pl – Zbliża się Śląski Klasyk. Kto będzie górą w starciu Górnik Zabrze – GKS Katowice?
GKS Katowice w 6. kolejce PKO Ekstraklasy zmierzy się na wyjeździe w prestiżowym meczu derbowym z Górnikiem Zabrze. Śląski Klasyk, bo tak nazywane są mecze pomiędzy tymi drużynami, zostanie rozegrany już w sobotni wieczór
[…] – Jesteśmy dobrej myśli po tej wygranej na wyjeździe. Na pewno będzie ciężki mecz. Co do startu rozgrywek, to gdyby ktoś mi przed sezonem powiedział, że taki będzie – uznałbym, że to dobry wynik. Ale teraz wydaje mi się, że powinniśmy mieć punkt, albo nawet trzy więcej. Z drugiej strony dwie porażki nas nie „zabiły”. Widać, że drużyna ma charakter i jakość. Trzeba tylko tak dalej grać i będzie wszystko dobrze – stwierdził kapitan zabrzan Erik Janża.
Podkreślił, że derby to zawsze nieco inny mecz od pozostałych.
– Gramy u siebie, chcemy uszczęśliwić naszych kibiców – dodał reprezentant Słowenii.
roosevelta81.pl – Śląski Klasyk, czyli Górnik szukający skrzydeł kontra groźna GieKSa po stałych fragmentach
Zaledwie 12 miesięcy temu GKS Katowice wrócił do PKO BP Ekstraklasy po 19 latach przerwy i rozgrywki ostatecznie zakończył na miejscu lepszym niż Górnik Zabrze. Oba zespoły podzieliły się też punktami i każda z drużyn wygrała na własnym boisku. Lato upłynęło w obu klubach pod znakiem zmian i póki co lepiej wyglądają one u 14-krotnych mistrzów Polski. Czy będzie to miało przełożenie na 65. starcie obu ekip?
GKS po raz pierwszy w tym sezonie wygrał dopiero tydzień temu. Zwyciężył w okazałym stylu, bo Arkę Gdynia pokonał aż 4:1, a dwie bramki strzelił Lukas Klemenz, który na boisku pojawił się po przerwie. Co więcej, pierwsze trafienie w tym meczu zaliczył inny defensor, Artur Jędrych. Podsumowując, aż trzy gole zdobyli przedstawiciele formacji defensywnej, czyli tej, do której w tym sezonie było najwięcej pretensji do tej pory. Dziwić to jednak nie mogło, bo katowiczanie – pod względem liczby straconych bramek w PKO BP Ekstraklasie – plasowali się na trzecim miejscu, a więcej razy piłka lądowała w siatce tylko Lechii Gdańsk i Pogoni Szczecin. W dotychczasowych meczach zespół Rafała Góraka tracił trzy gole w starciach z Widzewem Łódź i Legią Warszawa, a dwa razy Dawid Kudła został pokonany przez zawodników Zagłębia Lubin. Efekt był taki, że przed meczem z Arką zespół ze stolicy województwa miał na swoim koncie tylko jeden punkt. Po zwycięstwie z beniaminkiem w klubie nastroje uspokoiły się, a przygotowania do derbowego pojedynku mogły się odbywać w dużo lepszej atmosferze.
Kiedy wiosną gruchnęła informacja o tym, iż Sebastian Bergier nie zostanie dłużej przy Nowej Bukowej, w Katowicach rozpoczęto nerwowe poszukiwania nowego napastnika. Zadanie nie należało do łatwych, bo piłkarz który zamienił Górny Śląsk na Łódź był swego rodzaju gwarantem określonej liczby goli. Był drugim najskuteczniejszym Polakiem w całej lidze i strzelił dla GKS-u dziewięć bramek, co było znaczącym wkładem w sporym osiągnięciu, jakim było zajęcie 8. miejsca po wieloletnim rozbracie z najwyższą klasą rozgrywkową w tym kraju. W roli następców sprowadzono tych, którzy w innych śląskich klubach byli niechciani. Z Piasta Gliwice do klubu trafił Maciej Rosołek, a z Górnika Zabrze wypożyczony został Aleksander Buksa. Efektu to póki co nie przyniosło, bo żaden z nich do siatki nie trafił i pierwszym golem napastnika w tym sezonie, było trafienie w meczu z Arką Adama Zrelaka, który wrócił do gry po długotrwałej kontuzji. Słowacki napastnik w ostatnim meczu po raz pierwszy w tym sezonie wybiegł w podstawowym składzie i zapewne dopóki będzie zdrowy, to tego miejsca już nie odda.
Brak goli ze strony napastników „wygenerował” potrzebę trafiania do bramki przez innych piłkarzy. Tą lukę wypełnił dobrze znany w Zabrzu, Bartosz Nowak. Ofensywny pomocnik w bieżącym sezonie trafił do siatki już trzy razy co stanowi blisko połowę zdobytych goli przez GKS. Te bramki miały też swoją wagę, bo dwie z nich pozwoliły wywalczyć remis z Zagłębiem, a w Warszawie było blisko remisu, bo Legia zdołała przechylić szalę na swoją stronę dopiero w doliczonym czasie gry.
W meczu z Arką dołożył dodatkowo asystę potwierdzając, że w obecnym sezonie jest prawdziwym motorem napędowym poczynań katowiczan. Na dziś trudno sobie wyobrazić formację ofensywną GieKSy bez tego niezwykle kreatywnego zawodnika, który swego czasu cieszył swoją grą kibiców Górnika.
Odkąd z PKO BP Ekstraklasy spadła Puszcza Niepołomice wydawało się, że nieprędko powtórzy się drużyna, która tak umiejętnie będzie potrafiła wykorzystywać stałe fragmenty gry. Nic bardziej mylnego, bo GKS szybko postanowił zweryfikować to założenie. W meczu z Arką wszystkie bramki dla katowiczan padły po stałych fragmentach gry, co jest wyrównaniem rekordu z sezonu 2017/18, czyli od momentu kiedy oficjalnie zaczęto prowadzić tego typu statystyki. Podopieczni Rafała Góraka w domowej potyczce trzy trafienia zaliczyli po wyrzutach z autu i jedną po zagraniu z rzutu wolnego. Gdy doliczyć do tego bramkę Nowaka również z rzutu wolnego w meczu z Zagłębiem, to nasz najbliższy rywal wyrasta na najlepszy zespół PKO BP Ekstraklasy w tym sezonie w tym elemencie gry. Mając na uwadze, że Górnik miał spore problemy w Szczecinie w tego typu sytuacjach i tylko szczęściu zawdzięcza to, że piłkarze Pogoni byli minimalnie nieskuteczni i nie zamienili żadnej z okazji na bramkę, to trzeba zwrócić szczególną uwagę na tego typu sytuacje w Śląskim Klasyku.
Po większości spotkań Górnika rozegranych w tym sezonie pojawiały się zarzuty co do dyspozycji skrzydłowych, a w zasadzie co do ich skuteczności. Do tej pory zawodnicy z tych pozycji zdobyli trzy bramki, aczkolwiek dwie z nich były efektem zmiany w trakcie meczu, kiedy to na boisku pojawiał się Ousmane Sow. Trafienie zaliczył także Kamil Lukoszek, ale skuteczności przede wszystkim brakuje Taofeekowi Ismaheelowi. Działacze Górnika zdecydowali się nawet przeprowadzić dodatkowy transfer i w Zabrzu zameldował się Maksym Chłań, ale ten zawodnik musi póki co nadrobić zaległości treningowe i wpasować się do drużyny. Być może ten ruch pozytywnie wpłynął na pozostałych skrzydłowych i pierwszy symptom poprawy pojawił się w Szczecinie, kiedy doskonała współpraca Ismaheela i Sowa zaowocowała golem. Być może obaj rozpoczną derbowe spotkanie w wyjściowym składzie i będą mieli szansę zaprezentować swoją dynamikę w starciu z obrońcami GKS-u, którzy choć silni, to jednak mniej zwrotni i wolniejsi od zabrzańskich skrzydłowych. Katowiczanie mają zresztą spory problem z atakami w bocznych strefach, co pokazały choćby mecze z Zagłębiem i Widzewem Łódź.
Przed meczem z Pogonią trener Górnika zaskoczył wyjściowym składem i jedną z niespodzianek była obecność w podstawowej jedenastce Sondre Lisetha, który zajął pozycję najbardziej wysuniętego napastnika. Jednak kibice śledzący poczynania zabrzan w trakcie okresu przygotowawczego już tak zaskoczeni z pewnością nie są, bo w grach kontrolnych ten piłkarz występował już na pozycji „dziewiątki”. Zresztą jak sam podkreślił w pomeczowej rozmowie z podcastem Czwarta Trybuna najlepiej właśnie czuje się w roli napastnika i na tej pozycji występował przez większą część kariery. Profil naszego najbliższego rywala powoduje, że Liseth ma spore szanse, by ponownie wybiec na murawę od 1. minuty. Wszystko dlatego, że jest typem piłkarza, który potrafi się zastawić, ochronić przyjętą piłkę i w odpowiedni sposób ją rozegrać. To niezwykle istotne zalety w kontekście walki z rosłymi obrońcami GieKSy, którzy często nie przebierają w środkach podczas ataków rywala. W Szczecinie Norweg udowodnił, że instynkt strzelecki również posiada i kto wie czy po debiutanckiej bramce w koszulce Górnika, kolejnej nie zaliczy w prestiżowym Śląskim Klasyku.
ekstraklasa.org – Wyrównany poziom i Śląski Klasyk – 6. kolejka 2025/2026
Sobotnie mecze 6. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy rozpoczniemy w Kielcach, gdzie zmierzą się ze sobą dwie drużyny mające obecnie po 5 punktów. Tuż po tym spotkaniu odbędzie się wyczekiwany przez fanów Śląski Klasyk przy Roosevelta.
[…] GÓRNIK ZABRZE – GKS KATOWICE
SYTUACJA: Mecze Górnika z katowiczanami zawsze stanowią prawdziwe święto piłki nożnej. Kibice obu klubów mają ze sobą świetne relacje, dlatego na trybunach panuje niesamowita atmosfera. Zabrzanie gorąco liczą na komplet frekwencji. Zgromadzeni fani mogą być świadkami znakomitego widowiska – Górnik z dorobkiem 9 punktów plasuje się na trzecim stopniu podium, a GKS, choć w tabeli również trzeci, ale od końca, rozbił w poprzedniej kolejce 4:1 Arkę Gdynia. Gracze trenera Rafała Góraka mają duży apetyt na pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w sezonie 2025/2026.
HISTORYCZNIE: Jeśli spojrzymy na mecze w Zabrzu, to statystyki zdecydowanie przemawiają za jutrzejszymi gospodarzami, którzy wygrali aż 18 meczów, 8 razy zremisowali i 4 razy schodzili z boiska jako przegrani. Ponadto można zauważyć, że w ich 6 meczach z rzędu gospodarze nie dawali się pokonać.
POD LUPĄ – GOSPODARZE: W zespole Górnika nie ma jednej postaci, która znacząco wyróżniałaby się w liczbie zdobytych bramek – 7 goli tej drużyny strzeliło 5 zawodników. Warto dodać, że Erik Janza (autor 2 trafień) to jedyny zawodnik, który strzelił więcej niż 1 gola po strzale zza pola karnego w tym sezonie.
POD LUPĄ – GOŚCIE: GKS cechuje się najwyższą celnością w lidze – aż 45% jego strzałów było celnych. Niezwykle mocną stroną ekipy z Katowic są stałe fragmenty gry, ponieważ 71,4% swoich goli strzeliła ona właśnie po nich (najwięcej procentowo). Czy tym razem również zadecydują one o losach rywalizacji?
CZY WIESZ, ŻE: Obie drużyny strzeliły po 7 goli w tym sezonie?
Górnik Zabrze: 25 goli straconych w 30 ostatnich meczach u siebie (raz na 108 min.; w tym sezonie w obu meczach u siebie tracił po 1 golu)
Górnik Zabrze to 1 z 3 drużyn bez remisu w tym sezonie (też: Raków Częstochowa i Jagiellonia Białystok)
Górnik Zabrze: 85,7% swoich goli strzelił po strzałach lewą nogą (6 z 7 – najwięcej procentowo; też – jedyna drużyna, która od początku sezonu 2024/25 ponad połowę swoich goli strzeliła po strzałach lewą nogą – 52%)
Górnik Zabrze ma najwięcej goli strzelonych po strzałach zza pola karnego (3 w 4 ostatnich meczach = 42,9% jego wszystkich goli w tym sezonie); też – • 12 goli strzelonych zza pola karnego od początku sezonu 2024/25 po strzałach zza pola karnego (najwięcej w lidze)
Górnik Zabrze: najwięcej strzałów oddanych zza pola karnego (40 – z 7,5% z nich padły gole, najwięcej procentowo)
Górnik Zabrze: najwięcej oddanych strzałów (86) i strzałów niezablokowanych (56)
Górnik Zabrze: 45 strzałów oddanych w 2 ostatnich meczach (25+20)
Ousmane Sow (Górnik Zabrze) – 1,91 gola strzelonego w tym sezonie na 90 min. rozegranych (2 gole strzelone w 94 min. Gry)
W 3 ostatnich meczach GKS Katowice padło łącznie 13 goli (średnio 4,33/mecz)
GKS Katowice: najwięcej goli strzelonych po stałych fragmentach gry (5, w tym 4 w poprzednim meczu; tyle samo – Lechia Gdańsk i Bruk-Bet Termalica Nieciecza)
GKS Katowice: najwięcej celnych strzałów (27; w tym 16 w 2 ostatnich meczach)
Bartosz Nowak (GKS Katowice) – oddał najwięcej celnych strzałów w tym sezonie (9, tyle samo: Tomas Bobcek)
Bartosz Nowak – udział przy 4 z 7 goli GKS Katowice w tym sezonie (57,1%; 3x gol, 1x asysta)
GKS Katowice ma najwięcej goli strzelonych po autach (3)
GKS Katowice: 46 goli w 39 ostatnich meczach tej drużyny strzelili Polacy (11 z 13 ostatnich goli tej drużyny strzelili Polacy)
dziennikzachodni.pl – Śląski Klasyk na wysokiej fali i z rekordem frekwencji w tle. Górnik Zabrze w sobotę gra z GKS Katowice
Sobotni wieczorny mecz Górnika Zabrze z GKS Katowice elektryzuje kibiców. Na Roosevelta zapowiada się świetne widowisko.
Górnik Zabrze w poprzedniej kolejce rozbił w Szczecinie Pogoń, a GKS Katowice na własnym stadionie zatopił Arkę Gdynia. Teraz oba śląskie zespoły na tej fali euforii zderzą się ze sobą w sobotę o godzinie 20.15.
– Trzecie miejsce jest fajne, ale brakuje nam tych punktów straconych z Termalicą, no i kilka zespołów ma mniej rozegranych spotkań. Mimo wszystko wygraliśmy z Pogonią 3:0 i jesteśmy w sumie zadowoleni – przyznaje trener zabrzan Michal Gasparik.
– Gdyby przed sezonem ktoś mi powiedział, że będziemy mieć dziewięć punktów, to powiedziałbym ok, jest dobrze. A teraz uważam, że powinniśmy mieć więcej, bo na Lechu i z Termalicą na pewno nie zasłużyliśmy na porażki – dodał kapitan Górnika, Erik Janża.
Katowiczanie na razie koncentrują się przed ucieczką ze strefy spadkowej, ale też powoli spoglądają w górę.
– Oczywiście żałujemy porażki z Legią, bo tam sukces smakuje szczególnie, a było bardzo blisko. Jednak wierzę, że to co najważniejsze, dopiero przed nami – nie ukrywa Rafał Górak.
– Ciężko powiedzieć jakie to będzie spotkanie, bo derby naprawdę rządzą się swoimi prawami. Dla nas najważniejsze będzie to, żeby konsekwentnie zagrać w defensywie, na zero z tyłu, i szukać szans z przodu na strzelenie gola – stwierdził kapitan GieKSy, Arkadiusz Jędrych.
– Też nie umiem odpowiedzieć na to pytanie czego można się spodziewać, ale najważniejsze zawsze są punkty.My dużo strzelamy na bramkę, ale tym razem może oddamy jeden i to będzie ten zwycięski – pół żartem, pół serio dopowiedział kapitan zabrzan, Erik Janża.
Na Arenie Zabrze padnie rekord frekwencji. Ze względu na przyjaźń kibiców nie będzie sektorów buforowych, co zwiększa całkowitą pojemność do 28.236 miejsc. Dotychczasowy najlepszy wynik wynosi 24.890 osób i został ustanowiony w pierwszej kolejce obecnego sezonu, gdy po raz pierwszy kibice weszli na czwartą trybunę.
Ruszył kolejny etap sprzedaży i w pół godziny sprzedaliśmy tysiąc wejściówek, więc jest szansa na komplet. Zainteresowanie jest bardzo duże – potwierdził rzecznik Mateusz Antczak, dodając, że do fanów GKS-u trafi 4.200 biletów.
– Oby kibice byli po meczu szczęśliwi. To dla miasta i naszych fanów mecz inny niż wszystkie – zaznaczył Janża.
– Najważniejsze to uderzyć w światło bramki, zawsze może być mokra trawa, może ktoś odbić, może być samobój – komentował zabrzanin.
Arkadiusz Jędrych też należy do bramkostrzelnych stoperów. – Kibice nie będą narzekać na nudę, a kto strzeli jest sprawą mniej ważną – zastrzega katowiczanin.
Głównym „żądłem” GKS-u powinien być Adam Zrelak, który leczył niedawno kontuzję.
– On dopiero wraca do swojej dyspozycji, dlatego liczę, że Buksa i Rosołek, jeśli dostaną szansę, też dobrze się zaprezentują – podkreśla Rafał Górak.
zagranie.com – Kto wygra derby Śląska?
[…] Górnik Zabrze wszedł bardzo dobrze w ten sezon i gdyby nie wpadka z Termaliką, to byłoby to niemal idealne rozpoczęcie nowej kampanii. Przegrali na wyjeździe z Lechem, ale postawili opór i strzelili nawet jedną bramkę. Górnik Zabrze gra naprawdę solidnie w tym sezonie i widać to było nawet w przypadku porażki z Termaliką, gdzie oddali 25 strzałów, czy w przypadku ostatniej kolejki, gdzie rozgromili Pogoń Szczecin wynikiem 3:0 i to grając na wyjeździe.
GKS Katowice gra dość słabo w tym sezonie i ciężko o jakieś większe pozytywy w przypadku ich gry. Drużyna, która zakończyła poprzedni sezon w górnej połowie tabeli Ekstraklasy, obecnie znajduje się tuż przed strefą spadkową. Nie mieli najłatwiejszego terminarza, ale styl porażek też pozostawia wiele do życzenia. W meczach z Legią, Widzewem i Rakowem, GKS Katowice oddał łącznie zaledwie 19 strzałów. W tym samym czasie ich rywale oddali 59, co pokazuje pewną różnicę poziomów na początku sezonu.
W zeszłym sezonie Górnik wygrał 3:0 z drużyną z Katowice i było to spotkanie, w którym rywal nie miał nic do powiedzenia. Widać tu bardzo podobne nawiązanie do obecnego sezonu, bo w tamtm meczu, Górnik oddał 18 strzałów więcej od swojego rywala. Nawet jak Górnik przegrał spotkanie z GKS Katowice wynikiem 2:1 grając na wyjeździe, to oddali 8 strzałów więcej. W tym starciu ewidentnie widać, kto będzie drużyną stwarzającą okazję. W przypadku drużyny gości, warto jeszcze nadmienić, że grają bardzo słabo na wyjazdach w tym sezonie. W meczach z Legią i Widzewem stracili aż 6 bramek i nie potrafili rywalizować na odpowiednim poziomie. Górnik Zabrze jest ekipą, która bardzo dobrze potrafi grać u siebie. W tym sezonie mają bilans 1:1 w meczach w Zabrzu, ale warto zobaczyć ile okazji sobie stwarzają. Gornik w tych dwóch meczach oddał 46 strzałów. Były to co prawda mecze na Termalikę i Lechię, ale jest to mimo wszystko imponujące, tym bardziej jak weźmiemy pod uwagę ostatnie zwycięstwo Górnika z Pogonią.
Obie ekipy nie rozegrały ze sobą zbyt wielu bezpośrednich spotkań w ostatnich latach, dlatego warto wziąć pod uwagę dostępne dane. Analizując mecze Ekstraklasy warto wziąć pod uwagę, chociażby formę domową i wyjazdową z ostatnich lat, dostępność graczy czy poziom gry, jaki prezentuje dana drużyna.
Górnik strzelił 4 bramki drużynie z Katowic w zeszłym sezonie
GKS Katowice przegrał oba wyjazdowe spotkania w tym sezonie
Górnik Zabrze oddał 51 strzałów w meczach bezpośrednich z GKS Katowice w zeszłym sezonie
Górnik Zabrze w zeszłym sezonie zdobył 9 punktów więcej w meczach domowych.
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Felietony
Kibicu GieKSy, pamiętaj, gdzie byłeś…

Początkowo ten felieton miał dotyczyć stricte meczu z Lechem Poznań. Meczu przegranego, kolejnej porażki na swoim boisku w tym sezonie. Spotkania, które wcale nie musiało się tak zakończyć.
I kilka słów temu pojedynkowi poświęcę. Środek ciężkości zostanie jednak umiejscowiony gdzie indziej. Bo po meczu niepotrzebnie otworzyłem internet i…
Każdy z nas był rozgoryczony końcowym rezultatem tego starcia. Do końca wierzyliśmy, że katowiczanie odrobią jednobramkową stratę i przynajmniej jeden punkt zostanie na Nowej Bukowej. Nasz zespół walczył, gryzł trawę i w zasadzie – zwłaszcza w drugiej połowie – grał bez kompleksów. W końcu kilka swoich okazji mieliśmy, ale albo kapitalnie interweniował Bartosz Mrozek, jak w sytuacji, gdy z refleksem wybronił „strzał” swojego kolegi z zespołu, albo fatalnie przy dobitce swojego własnego uderzenia skiksował aktywny Borja Galan. Hiszpan trafił też w poprzeczkę i wcale nie jestem przekonany, że gdyby piłka szła pod obramowanie bramki, to golkiper Lecha by ją odbił.
Wiadomo, że naszym zawodnikom brakuje trochę okrzesania w końcówce akcji ofensywnej, gramy za bardzo koronkowo, a nie zawsze na to starcza umiejętności, zwłaszcza z tak silnym przeciwnikiem. A gdy już decydujemy się na prostą grę – co kilka razy miało miejsce – od razu są sytuacje. Mimo wszystko jednak spodziewałem się, że z gry będziemy mieli mniej. Że Lech nas zje taktycznie i piłkarsko. To się nie stało i naprawdę nie ma tu znaczenia, czy Lech – jak sugerują niektórzy – zagrał na pół gwizdka i pół-rezerwowym składem. Na konferencji pomeczowej trener Lecha Nils Frederiksen powiedział, że absolutnie nie miał odczucia , że jego zespół kontrolował to spotkanie. To rzadkość, bo zazwyczaj trenerzy lubią mówić, że kontrolowali. Jak choćby trener Rafał Górak po tym meczu, co dziwnie brzmi w przypadku porażki. To jest po prostu złe słowo, nieadekwatne, tak jak ostatnio trener Iordanescu, który stwierdził, że Legia kontrolowała mecz z Samsunsporem przez 90 minut z wyjątkiem sytuacji, gdy stracili gola…
Jednak jeśli jesteśmy już przy tym nazewnictwie, to tak – trener Kolejorza powiedział, że tej kontroli swojego zespołu nie czuł. I nie było widać, że to jakaś nadmierna kurtuazja. Przysłuchuję się od lat wypowiedziom trenerów przeciwników GKS i nieraz w głowie łapałem się… za głowę, słysząc tę cukierkową, fałszywą kurtuazję mówiącą o tym, z jakim to silnym przeciwnikiem się ich zespół mierzył, podczas gdy katowiczanie zagrali mecz fatalny. Więc słowa Duńczyka są cenne, podobnie jak w poprzednim sezonie Marka Papszuna po meczu w Katowicach.
Daleki jestem od tego, żeby nasz zespół jakoś specjalnie chwalić po tym meczu, bo jednak tych punktów potrzebujemy jak tlenu, była szansa Lecha ukąsić, a tego nie zrobiliśmy. Jesteśmy w strefie spadkowej z mizerną liczbą punktów – zaledwie ośmioma. Kilka drużyn nam w tabeli odskoczyło, stworzył się peleton drużyn środka tabeli. Ten środek jest płaski, ale może być taki scenariusz, że wkrótce zostanie np. pięć drużyn zamieszanych w walkę o utrzymanie. I bycie w takiej grupie i wyżynanie się wzajemne byłoby najgorszym, co może nam się przydarzyć. Kolejne okienko międzyreprezentacyjne będzie niesamowicie istotne w tym zakresie, o czym pod koniec.
Jest frustrujące, że jako cała drużyna nie możemy zagrać na tyle dobrego meczu, żeby zarówno w defensywie, jak i ofensywie być efektywnymi. Piszę o tym dlatego, że zarówno w Płocku, jak i wczoraj ogólna gra defensywna była już lepsza niż w praktycznie wszystkich poprzednich spotkaniach (może poza meczem z Arką). Nadal to nie wystarcza do gry na zero z tyłu i jest mocno irytujące, że w każdym meczu tracimy gola. Katowiczanie nie ustrzegli się błędów. Bramka Fiabemy ostatecznie była jakaś… dziwna. Najpierw na radar go pilnował Jesse Bosch, i zawodnik był totalnie sam przed polem karnym, co było karygodne. Żaden z naszych zawodników nie zdołał go zablokować. Dodatkowo można zapytać, co zrobił w tej sytuacji Rafał Strączek. Może to jest jakaś szkoła bramkarska, by nie stać w środku światła bramki tylko gdzieś w ¾… W każdym razie przez to strzał w miarę w środek bramki został przepuszczony, przy czym dodatkowo Rafał interweniował tak, jakby piłka mu przeleciała pod brzuchem, schował ręce…
Można tego meczu było nie przegrać, można było w końcówce wyrównać i nie dać Lechowi czasu na strzelenie zwycięskiej bramki. Jednak to nie jest tak, że Kolejorz nic nie grał. Goście mieli swoje sytuacje. W pierwszej połowie kilkukrotnie rozpędzili się niczym Pendolino i było naprawdę widać sporo jakości, jak i… niedokładności. W drugiej części w końcówce, gdy GKS się odkrył, mieli już doskonałe sytuacje na 2:0. Nie strzelili.
Ostatecznie był to taki mecz, w którym wynik w każdą z dwóch stron – lub remis – byłby sprawiedliwy. Nie ma więc co na ten temat dywagować. Wygrała drużyna, która wykorzystała swoje doświadczenie i najwidoczniej – minimalnie była lepsza.
I na tym mógłbym zakończyć…
Niestety przejrzałem komentarze po meczu, czy to na naszym Facebooku czy na forum. I o ile byłem dość spokojny po meczu, to po tej – jakże fascynującej lekturze – ciśnienie mi się podniosło do granic możliwości. Wiele jestem w stanie wybaczyć, emocje, sam dałem im się nieraz ponosić w przeszłości. Jedno, czego jednak nie mogę dzisiaj opanować i chyba to nigdy nie nastąpi, to uodpornić się na… czystą głupotę.
W swojej dwudziestoletniej „karierze” przy mediach GieKSy miałem różne okresy i różnie byłem oceniany. W czasach trzeciej ligi (tak, był taki czas) byłem ochrzczony „obrońcą piłkarzy”. Wtedy gdy po remisie z Pogonią Świebodzin czy Stilonem Gorzów (tak, byli tacy rywale) nasz awans zawisł na włosku, uspokajałem, mówiłem, że będzie dobrze. Jechano po mnie za to. Były też inne momenty, kiedy mówiono mi, że przesadzam. Gdy za Jerzego Brzęczka dzwoniłem na alarm, od początku wiosny, że przegrywamy awans, twierdzono, że niepotrzebnie zaogniam atmosferę. Raz obrażali się na mnie piłkarze, raz kibice.
Nie dbam więc o to, co sobie krytykanci, których niestety jest bardzo wielu, pomyślą. O ile po Cracovii mój ton był jeszcze w stylu „niech się niektórzy pukną w głowę” to dzisiaj cisną mi się na usta zdecydowanie mocniejsze i nieparlamentarne epitety.
Pogrzebowa atmosfera, jaka rozpętała się po wczorajszym meczu w tych opiniach to jest takie kuriozum, że żadna taka czy inna bramka Strączka lub fatalne błędy w obronie w poprzednich meczach nie mają podjazdu. Po minimalnej przegranej z Mistrzem Polski, w której GKS nie był zespołem gorszym, naczytałem się, że jesteśmy na autostradzie do pierwszej ligi, większość składu jest „do wypierdolenia”, łącznie z „taktykiem Górakiem”. Już nie będę mówił o populizmach, żeby dać szanse „chłopakom z Akademii”, bo osoba która taki farmazon wymyśliła to zapewne zabetonowany i odporny na wiedzę wyborca jednej czy drugiej głównej opcji politycznej… Podobny poziom argumentacji.
Jest taka maksyma, że jeżeli nie znasz historii jesteś skazany na jej powtarzanie. Wiele osób zachowuje się tak, jakby jej naprawdę nie znało. A przecież to fałsz. To nie jest tak, że te osoby rzeczywiście nie wiedzą, w jakiej sytuacji była GieKSa choćby jeszcze dwa lata temu. I w jakiej byliśmy rok temu. Natomiast ta zbiorowa amnezja jest zatrważająca. Ja wiem, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ, ale są pewne granice realizacji tego powiedzenia.
Przypomnę, gdzie byliśmy. Sześć lat temu GieKSa z hukiem jak stąd do Bytowa spadła do drugiej ligi. W ostatniej minucie ostatniego meczu po golu bramkarza. W dwóch poprzedzających sezonach walczyliśmy o awans do ekstraklasy i w końcowych fazach sezonów spektakularnie te awanse przewalaliśmy. Był gol z połowy zdegradowanego Kluczborka w doliczonym czasie gry. Była porażka z gimnazjalistami z Chorzowa, poprawiona porażką u siebie w następnym meczu z Tychami. Ale to spadek na trzeci poziom rozgrywkowy to była wyprawa w prawdziwą otchłań. Nie mieliśmy już nawet Tychów czy Podbeskidzia. Naszymi przeciwnikami była Legionovia, Gryf czy Błękitni. Pewnie wielu nowych kibiców nawet by nie potrafiła powiedzieć, z jakich miejscowości są wspomniane ekipy. Na Bukową nawet przyjechał Lech Poznań! Problem polegał na tym, że były to rezerwy wielkopolskiego klubu, które nawet Bułgarskiej nie powąchały, a swoje mecze rozgrywały we Wronkach. Stadiony, które dzisiaj są dla nas przygodą w Pucharze Polski – wtedy były codziennością.
I w pierwszym spotkaniu po spadku do tej drugiej ligi, będącym jednocześnie pierwszym meczem Rafała Góraka w drugiej jego kadencji, GKS Katowice przegrywał u siebie do przerwy ze Zniczem Pruszków 0:3. Do przerwy. Ze Zniczem. Zero trzy. W drugiej lidze.
Ostatecznie nasz zespół przegrał to spotkanie 1:3. To był początek próby wyjścia z otchłani. Z totalnej otchłani polskiej piłki. W pierwszym sezonie nie udało się awansować. Nie strzeliliśmy w końcówce z Resovią. W kiepskim stylu przegraliśmy baraż ze Stalą Rzeszów. Po roku z tą Stalą katowiczanie przypieczętowali powrót na zaplecze ekstraklasy.
I przez kolejne dwa lata awansu do ekstraklasy nadal nie było. Zbliżaliśmy się do dwóch dekad bez najwyższej klasy rozgrywkowej w Katowicach. W sezonie 2023/24 w pewnym momencie jesieni GKS złapał kryzys. Przez chyba dziewięć meczów nasza drużyna nie potrafiła wygrać meczu. Zaczęły się psuć nastroje, kibice tracili cierpliwość do trenera, pojawiło się słynne „pakuj walizki” i „licznik Góraka” odmierzający dni od ostatniego zwycięstwa GieKSy. Trener był przegrany, sam – ze swoją drużyną – przeciw wszystkim. Nie podał się do dymisji. A potem spektakularnie awansował do ekstraklasy.
Człowiek inteligentny wyciąga wnioski. Człowiek inteligentny na podstawie jednej sytuacji odpowiednio ustosunkowuje się do podobnej w przyszłości.
GieKSa doświadcza takich problemów jak obecnie po raz pierwszy od dwóch lat. Mówiąc inaczej – od 24 miesięcy. W piłce do bardzo długo. Po latach upokorzeń, ostatnie dwa lata żyliśmy jak pączki w maśle. Cała wiosna 2024 zakończona awansem to był sen. A potem był cały sezon w ekstraklasie, w którym ani przez moment nie drżeliśmy o utrzymanie i zdobyliśmy niemal pół setki punktów. Nawet po matematycznym zapewnieniu sobie pozostania w lidze, GieKSa potrafiła wygrywać – z Cracovią czy Lechią, zremisowaliśmy z Lechem.
I teraz po 11 kolejkach czytam, że „wszyscy do wyjebania”, bo znaleźliśmy się w strefie spadkowej.
W dupach się poprzewracało od dobrobytu.
Jesienią 2023 byliśmy powiedzmy w podobnej sytuacji, ileś tam meczów niewygranych, kilka fatalnych spotkań i duży zawód. Wydawało się, że kolejny sezon spiszemy na straty. Przegrywaliśmy u siebie ze słabiutką Polonią Warszawa. I czy naprawdę tamta sytuacja – z której w taki sposób wyszedł trener z drużyną nie nauczyła was, że należy się z pewnymi opiniami wstrzymać? I przede wszystkim – tak po ludzku – dać mu szansę na to, żeby wyciągnął drużynę z dołka?
Nie mówię, że krytyki ma nie być. Sam jestem poirytowany niektórymi zawodnikami i niektórymi decyzjami trenera. Jednak jak znowu czytam, że „Górak ma wypierdalać”, to nie tyle poddaję w wątpliwość, co jestem pewien, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną, która jest w stanie takie coś ze swoich ust czy palców wyprodukować. Taka osoba musi mieć naprawdę smutne życie…
Niektórzy domagali się zwolnienia połowy drużyny w sytuacji, kiedy GKS byłby dwa razy z rzędu mistrzem, a w trzecim kolejnym zajął piąte miejsce. Albo gdyby zespół grał w Lidze Mistrzów i przegrałby u siebie np. 0:4 z Arsenalem. Jestem pewien, że znalazłoby się kilka osób, które by wylało wiadro pomyj, że przynieśliśmy wstyd i kilku piłkarzom powinniśmy podziękować.
Ja wyciągam wnioski. Wyciągam wnioski z tego, że jeśli ktoś, w kogo zwątpiłem, udowodnił raz, że się myliłem, to drugi raz nie popełnię tego błędu. Nie mówię, że nigdy już nie będę nawoływał do zmiany trenera. Nawet tego trenera. Jednak ten moment jest tak kompletnie nieadekwatny do tego, że trzeba być ostatnim frustratem, żeby takie tezy – jeszcze w taki bezceremonialny sposób – wygłaszać.
Czytałem opinię, że powinniśmy spojrzeć na taką Arkę, która potrafiła wygrać z Cracovią, z którą my przecież dostaliśmy srogie bęcki. Na Boga… Przecież my tę „wspaniałą” Arkę roznieśliśmy w puch i w pył i jesteśmy ich koszmarem z dwóch ostatnich meczów. Trzeba naprawdę mieć intelektualny tupet i pustkę, żeby takiego argumentu użyć.
Oczywiście, że to obecnie wiadro pomyj jest związane nie tylko z Lechem, ale całym obecnym sezonem, który jest na razie bardzo słaby. I nasza pozycja oraz dorobek punktowy też są słabe. Nie jest jednak to żadna sytuacja dramatyczna, w której mielibyśmy do kreski pięć punktów straty. Jesteśmy pod kreską, ale cały czas w kontakcie. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby tego kontaktu nie stracić. Gra ciągle daje duże nadzieje, że tak się stanie. Wszystko zależy od głów piłkarzy.
Jazda po drużynie stricte po meczu z Lechem jest kompletnie nieadekwatna. Bardziej uzasadniona krytyka byłaby wtedy, gdybyśmy znów przegrali 0:3, względnie zagrali jakieś fatalne spotkanie. Tymczasem GieKSa zagrała na tle Mistrza Polski naprawdę nieźle i było blisko zdobyczy punktowej.
Więc nakładają się tu dwie rzeczy, za które mam pretensje do kibiców. Od razu zaznaczę – nie wierzę, że to się zmieni i niektórzy pójdą po rozum do głowy. Liczę jednak, że pojawią się takie osoby, które jednak przypomną sobie właśnie – gdzie byliśmy jeszcze pięć lat temu, w jak głębokiej dupie – i gdzie jesteśmy teraz. I dzięki komu cały ten projekt istnieje, dzięki komu w ostatnich dwóch latach byliśmy w piłkarskim raju. Nie, to nie jest podziękowanie za zasługi. To jest z jednej strony ludzkie, a z drugiej ciągle merytoryczne podejście do tematu.
Ten mecz ze Zniczem… Przecież patrząc na samo tamto spotkanie, obawialiśmy się, że to pójdzie jeszcze dalej i GKS będzie się bronił przed spadkiem do… trzeciej ligi. Wtedy wydawało się, że – mimo przyjścia nowego-starego trenera – jesteśmy autentycznie pogrzebani. A to był początek czegoś wielkiego. Czegoś, czego owoce dzisiaj mamy – mogąc w ogóle emocjonować się szansą potyczek z największymi polskimi drużynami. Jesteśmy w czymś wielkim, a jednocześnie jesteśmy w trudnej sytuacji.
Teraz przed zespołem około półtora tygodnia przerwy. A potem przyjdą kluczowe mecze dla tej jesieni. Jakbym na ten moment miał typować ekipy do walki – wraz z nami – o utrzymanie i te które po prostu są dość słabe, to byłyby to Termalika, Motor i Piast. Dodałbym jeszcze Arkę.
I to właśnie zarówno z Motorem, jak i Piastem oraz Niecieczą będziemy się mierzyli w czterech najbliższych kolejkach. Tam już bezwzględnie będzie trzeba punktować za trzy. Nie wiem czy zdobędziemy komplet, raczej wątpię, bo będzie o to bardzo ciężko. Ale co najmniej dwa z tych trzech spotkań należałoby wygrać, żeby zyskać minimum spokoju. Pamiętajmy, że tam nie tylko chodzi o zdobywanie punktów, ale także o odbieranie ich rywalom. Klasyczne mecze o sześć oczek. Dodatkowo będzie spotkanie z mocną Koroną, która jest w górze tabeli, ale drużynie Jacka Zielińskiego mamy coś do udowodnienia.
Apeluję. Dajmy im pracować. To nie jest tak, że przegrywamy z kretesem mecz za meczem. Tak naprawdę zawaliliśmy totalnie dwa mecze – z Zagłębiem u siebie i Lechią na wyjeździe. Gdybyśmy mieli w tych spotkaniach 3-5 punktów więcej nasza sytuacja byłaby dużo lepsza.
To jednak przeszłość. Trochę nam ta nasza GieKSa nawarzyła piwa i w komplecie teraz ich głowa w tym, żeby to piwo wypić. Z naszym wsparciem. A nie bezsensowną jazdą.
Na koniec dodam, że ten felieton dotyczy zmasowanego „ataku” w sieci. Jeśli chodzi o to, co się dzieje na żywo – czyli stadion i trybuny – nie mam nic do zarzucenia. Doping zarówno u siebie, jak i na wyjazdach jest kapitalny. Wsparcie z trybun po nieudanych meczach – również wielkie. I oby tak dalej. W piłce decydują szczegóły. Jak VAR odwołujący karnego w derbach Trójmiasta. Tutaj takim szczegółem może być jedna przyśpiewka, po której zawodnikowi zadrży noga. Lub nie zadrży.
Najnowsze komentarze