Dołącz do nas

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: wrócić do ustawień fabrycznych

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po doskonałym starcie sezonu Radomiak złapał lekki dołek. Wyjścia z tego mini kryzysu będzie szukał w Katowicach, jednak my też mamy swoje problemy i będziemy chcieli je przezwyciężyć. O potencjał Radomiaka w nowym sezonie, roszady kadrowe i nastawienie przed meczem z GieKSą zapytaliśmy Rafała Jończyka z redakcji serwisu podgolebnikiem.pl.

Nazwa waszego serwisu jest dość nietypowa i dla wielu kibiców GieKSy nieoczywista. Skąd się wzięła?
Pod Gołębnikiem to historyczne miejsce na starym stadionie Radomiaka. W latach 70. powstała tam budka spikera, która na początku była żartobliwie nazywana gołębnikiem. To określenie szybko się przyjęło, z kolei pod Gołębnikiem znajdowała się trybuna najbardziej zagorzałych kibiców Radomiaka. Doping był więc prowadzony „pod Gołębnikiem”, stąd nazwa. Kibice Arki mają swoją Górkę, Legia Żyletę, a GKS Blaszok. U nas młyn jest pod Gołębnikiem. Co prawda na nowym stadionie Gołębnika już nie ma, ale historyczna budka pozostała przed wejściem na obiekt i pełni dziś rolę klubowego sklepu. Stąd też nazwa serwisu, bo jest ona ważna dla kibiców, a my działamy przecież dla nich.

Ile zostało z formy Radomiaka, który w pierwszych kolejkach był określany rewelacją sezonu?
W ostatnich trzech meczach zdobyliśmy zaledwie jeden punkt, więc gra nie może zachwycać. Liczymy na przełamanie tej kiepskiej passy w Katowicach. GKS też ma gorszy moment – chcemy to wykorzystać i pójść do przodu zamiast wpaść w jeszcze głębszy dołek.

Który mecz lepiej oddaje możliwości Radomiaka w tym sezonie – przekonujące zwycięstwa z Pogonią i Rakowem czy wysoka porażka w prestiżowym dla was meczu w Kielcach?
Uważam, że bliższy prawdzie jest ten Radomiak, który aplikował Rakowowi trzy bramki. W tym meczu drużyna grała tak jak lubi – z kontrataku, nieco wycofana, czekająca na swój moment. Ważnym ogniwem w tej układance jest Capita Capemba, którego niestety najprawdopodobniej zabraknie w Katowicach.

Dlaczego?
Capita nabawił się urazu w Kielcach i nie grał zarówno w przegranym meczu z Jagiellonią, jak i zremisowanym pojedynku z Bruk-Betem. Miał wrócić do treningów w tym tygodniu i specjalnie wybrałem się dziś na trening, aby to sprawdzić (rozmawiamy w poniedziałek – przyp. red.). Capity nie było. Mówi się, że ma wrócić jutro, ale nie przypuszczam, by po dwóch tygodniach przerwy w treningach był gotowy wskoczyć do składu. Być może dostanie jakieś minuty, ale nie sądzę, że jest brany pod uwagę do pierwszego składu.

Z tego wszystkiego wyłania się obraz Radomiaka, który z Capitą w składzie nie ustępuje czołówce ligi, natomiast bez niego traci wiele. Jesteście od niego aż tak uzależnieni?
Niestety, ostatnie mecze to pokazały. Nie potrafiliśmy znaleźć innego pomysłu na grę – próbowaliśmy nowych rozwiązań, ale błądziliśmy. Na konferencji prasowej po meczu z Bruk-Betem wszedłem nawet w polemikę z trenerem Joao Henriquesem, który trochę się zirytował moimi pytaniami.

Ten fragment konferencji poniósł się dość mocno w mediach społecznościowych – sam na niego trafiłem.
Trener nie zgadzał się z moimi spostrzeżeniami i trochę się zdenerwował. Dyskutowaliśmy o systemie gry czterema i pięcioma obrońcami oraz pozycji Rafała Wolskiego na skrzydle. Trener mówił, że w ostatnich meczach Rafał nie grał na skrzydle – moim zdaniem być może nie był typowym skrzydłowym, ale wychodząc czterema zawodnikami środka pola ktoś musi pełnić rolę skrzydłowego, zwłaszcza w defensywie. Takie zadania miał właśnie Wolski, co przekładało się z kolei na fakt, że gra z przodu się nie kleiła. Korona stłamsiła nas mocno, z Jagiellonią pierwsza połowa była fatalna, dopiero po przerwie, gdy na boisku pojawił się typowy skrzydłowy, wyglądało to lepiej. Naszym podstawowym założeniem jest ustawienie pod szybkiego zawodnika w kontrataku, stąd brak Capity jest bardzo widoczny.

Joao Henriques był ostatnio autorem kilku głośnych wypowiedzi, choćby w kontekście pracy sędziów. Radomiak został szczególnie skrzywdzony przez arbitrów, czy może trener szuka usprawiedliwienia słabszej gry nie w zespole, a poza nim? Twoim zdaniem słabsza forma wynika z problemów wewnętrznych czy zewnętrznych?
Jedno i drugie po trochu. Z jednej strony gra się nie klei, z drugiej natomiast nałożyły się na to decyzje sędziowskie. W Kielcach dostaliśmy karnego do szatni po dyskusyjnym faulu Majchrowicza, podczas gdy w innych meczach podobne sytuacje są rozstrzygane na korzyść bramkarzy. W innych nastrojach schodzilibyśmy na przerwę, gdyby prowadzenie gospodarzy było jednobramkowe. Z kolei w meczu z Jagiellonią sędzia Myć nie panował nad spotkaniem i mylił się nie tylko na niekorzyść Radomiaka, bo równie dobrze mogliśmy kończyć ten mecz w dziesiątkę, a nawet w dziewiątkę. Jaga też mogła czuć się pokrzywdzona, mimo wszystko przy bramce Imaza na ewidentnym spalonym był Pozo, co jest poważniejszym błędem. Przede wszystkim jednak nasza gra nie wygląda ostatnio najlepiej. Trener rotował składem i ustawieniem, ale dotychczas nie dało to efektów. Mam nadzieję, że w piątek wrócimy do ustawień fabrycznych.

Szymon Janczyk z weszlo.com w rozmowie ze mną nazwał radomski projekt „polskim Szachtarem”, opartym na wyszukiwaniu, promowaniu i sprzedaży zawodników z Portugalii czy Brazylii. Sądząc po letnim okienku transferowym, strategia ta jest kontynuowana. Przeciętny kibic Radomiaka ma się z kim utożsamiać i mocniej przywiązywać do któregoś z zawodników?
Kimś takim jest na pewno Leandro Rossi, który z Radomiakiem jest związany od 14 sezonów. Na kogoś podobnego wyrasta ostatnio Janek Grzesik, a kibice wiążą z nim duże nadzieje na przyszłość. Jeśli natomiast chodzi o obcokrajowców, to wszyscy mamy świadomość, że ci przychodzą i odchodzą, czasem w dość niespodziewanych okolicznościach. Jako kibice przyzwyczailiśmy się już do tej strategii. Nie mamy silnego sponsora ani stałego zasilania kasy klubu z miasta, a taki pomysł na klub pozwala nam już piąty sezon grać w Ekstraklasie. Mamy chęci na kolejne i nie przeszkadza nam, że zapewniają to zawodnicy zza granicy.

Wspomniany Jan Grzesik zbiera ostatnio dobre recenzje i jest najskuteczniejszym zawodnikiem Radomiaka. Pojawiły się nawet głosy o możliwym powołaniu go do reprezentacji. Czy jest to już materiał na kadrowicza?
Myślę, że swoją postawą nie tylko w tym sezonie, ale i w poprzednich, zasłużył na szansę w reprezentacji. Wtedy można będzie oceniać, jak prezentuje się na tle pozostałych kadrowiczów. Mimo to nie spodziewam się powołania dla Grzesika na wrześniowe zgrupowanie. Bardzo bym chciał, widzę jak Janek ciężko pracuje na co dzień i moim zdaniem zasłużył na taką szansę.

W ubiegłym sezonie dał się nam we znaki Leonardo Rocha, którego nie ma już w Radomiu. Kto może być naszym największym postrachem w piątek?
Wobec braku Capemby ciężko wybrać jednego zawodnika. Najskuteczniejszy jest Grzesik, ale ja w roli jokera widzę Mauridesa, który już ma na swoim koncie 3 bramki. Myślę, że do końca rundy uzbiera co najmniej 8-10.

W letnim okienku transferowym jak zwykle w Radomiu było sporo ruchów do i z klubu. Jak na ten moment oceniłbyś bilans okienka – jesteście słabsi czy mocniejsi niż w poprzedniej kampanii?
Osłabieniem jest zmiana na pozycji środkowego obrońcy – Jérémy Blasco to nie ten poziom, który w zeszłym sezonie prezentował Marco Burch. Odszedł też drugi stoper Saad Agouzoul, którego zastąpił pozyskany z Jagiellonii Adrián Diéguez, ale do jego postawy nie mamy większych zastrzeżeń. Obiecująco do drużyny wchodzi Elves Baldé, który dostał kilka minut w dwóch ostatnich meczach – wygląda na fajnego skrzydłowego, dysponuje silnym strzałem i niewiele brakowało, by zaskoczył Abramowicza z Jagiellonii. Ma pewne zaległości treningowe i potrzebuje jeszcze kilka tygodni, aby wrócić do pełni formy. Nie wiem, czy zagra od początku w Katowicach, ale po przerwie reprezentacyjnej może być naszym podstawowym zawodnikiem.

Jak wspominasz naszą rywalizację w poprzednim sezonie?
W Katowicach byliśmy zdecydowanie lepsi w pierwszej połowie, natomiast druga była już bardziej wyrównana. Z kolei przed rewanżem oczekiwaliśmy trzech punktów, ale z przebiegu spotkania GKS był drużyną nieco lepszą i po ostatnim gwizdku cieszyliśmy się z remisu – oceniłbym ten wynik jako sprawiedliwy, z lekkim wskazaniem na GKS.

Wspominałeś, że Radomiak lepiej czuje się wycofany, szukając okazji do kontry. Taki będzie wasz pomysł na mecz w Katowicach?
Myślę że tak. Spodziewam się, że będziemy grali wycofani. Nie jesteśmy w najlepszej formie, ale GKS jest w jeszcze gorszej sytuacji. Po porażce z Górnikiem to wy będziecie na musiku i presja na zwycięstwo będzie większa po waszej stronie. Mnie osobiście usatysfakcjonuje nawet jeden punkt przywieziony z Katowic.

Macie już trochę doświadczenia w Ekstraklasie. O co będziecie grać w tym sezonie?
Spokojne utrzymanie to cel minimum – mam tu na myśli bezpieczną pozycję w tabeli na 4-5 kolejek przed końcem sezonu. Optymalnym scenariuszem będzie miejsce dziesiąte i każde powyżej tego.

Trudno budować silną drużynę, skoro wyróżniający się zawodnicy dość szybko odchodzą do lepszych lig i klubów. Macie ambicje, aby jednak mimo wszystko włączyć się do gry o coś więcej?
Aby mieć takie ambicje, trzeba mieć odpowiednie możliwości finansowe. Mierzymy siły na zamiary. Można mieć nadzieję, że w pewnym momencie wszystkie tryby się zazębią i będziemy w stanie powalczyć o 5-6 miejsce. Dzisiaj musimy spokojnie podchodzić do każdego sezonu, w pierwszej kolejności myśleć o utrzymaniu, a z czasem podnosić poziom sportowy i miejsce w tabeli, zwiększając wpływy do klubowej kasy. Taka regularność ma być też argumentem dla zawodników, że warto do nas dołączyć, bo ten projekt jest budowany w oparciu o właściwy pomysł. Potrzebujemy jeszcze kilka lat, by myśleć o czymś więcej.

A ile lat potrzeba, aby wreszcie dokończyć wasz stadion? W piątek zagramy na Nowej Bukowej, a w Radomiu wciąż plac budowy.
Prace budowlane mają się zakończyć we wrześniu, potem przyjdzie czas na odbiory. Pierwszy mecz przy pełnych trybunach powinniśmy zagrać w listopadzie z Cracovią. Podczas ostatniego meczu rundy z Górnikiem planowane jest pożegnanie Leandro, a od nowego roku do użytku zostanie oddany sektor gości i stadion będzie ukończony. Nie możemy się już doczekać, bo wszystko trwa bardzo długo. Można żałować, że firma, która dokańcza budowę, nie pracowała w Radomiu od samego początku.

Wspominasz o pożegnaniu Leandro, który w Radomiu jest legendą. Jak dalej potoczą się jego losy?
Całkiem niedawno ogłoszono, że kontrakt z Leo został przedłużony o trzy lata, z tym że pół roku w roli piłkarza, a kolejne dwa i pół jako ktoś w rodzaju łącznika sztabu z drużyną, zaangażowany także w pozyskiwanie sponsorów. Nadal będzie ważną postacią dla Radomiaka.

Jaki wynik przewidujesz w piątek?
Stawiam na 2:2. Chciałbym przywieźć co najmniej punkt z Katowic.

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Kibice Klub Piłka nożna

Puchar Polski dla wyjazdowiczów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.

Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.

To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).

Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga