Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Bolesna lekcja w Katowicach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Kobieca drużyna rozegrała jedno spotkanie – w ramach III rundy eliminacji Ligi Mistrzyń UEFA przegraliśmy na Arenie Katowice 0:4 z FC Twente. Rewanż zostanie rozegrany 18 września o 19:00 w Enschede. Spotkania ligowe z Czarnymi Sosnowiec i Pogonią Tczew zostały zaplanowane odpowiednio na 22 i 27 września. Z drużyną Czarnych piłkarki rozpoczną mecz o godzinie 17:00. Drużyna męska przegrała kolejny mecz wyjazdowy, tym razem z Lechią 0:2 (0:1). Kolejne spotkanie piłkarze rozegrają w najbliższy piątek 19 września o 18:00 z Cracovią. Zapowiadany transfer Tymoteusza Puchacza nie doszedł do skutku.

Siatkarze w sobotę rozegrali pierwszy mecz w PLS 1. Lidze – wygraliśmy 3:0 z Czarnymi Radom. Kolejne spotkanie zespól zagra na Arenie Katowice 20 września o 17:00 z Necko Augustów.

Ze zmiennym szczęściem rozpoczęli rozgrywki THL hokeiści – pokonaliśmy na wyjeździe Polonię Bytom 2:1 i przegraliśmy w identycznym stosunku z GKS-em Tychy. Kolejny mecz zespół rozegra w Satelicie 21 września o 17:00 z JKH GKS-em Jastrzębie.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Porażka GKS-u Katowice

W eliminacjach do Ligi Mistrzyń GKS Katowice podejmował na swoim terenie holenderskie FC Twente. Mistrzynie Polski przegrały 0:4.

Od początku meczu piłkarki GKS-u Katowice starały się narzucić swój rytm i szukały okazji do zagrania w pole karne. Zespół FC Twente częściej przebywał jednak na połowie gospodyń i zmuszał je do defensywy. W 32. minucie Holenderki objęły prowadzenie po strzale Sophie Proost, przy którym piłka odbiła się od jednej z katowiczanek i zmyliła Kingę Seweryn. Mimo niekorzystnego wyniku GieKSa nie rezygnowała, a najlepszą okazję miała Aleksandra Nieciąg po podaniu Klaudii Maciążki. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się minimalnym prowadzeniem rywalek 1:0.

Po przerwie GKS ruszył do ataku i już w 51. minucie Aleksandra Nieciąg była blisko wyrównania, lecz jej lob zatrzymał się na słupku. Chwilę później groźnie uderzała Julia Włodarczyk, ale znakomicie interweniowała bramkarka Twente. W 63. minucie rywalki podwyższyły prowadzenie za sprawą Alieke Tuin, a kilka minut później trzeciego gola dołożyła Jaimy Ravensbergen. Katowiczanki musiały dodatkowo zmagać się z kontuzjami Kingi Seweryn i Klaudii Słowińskiej, które opuściły boisko. Wynik spotkania na 4:0 ustaliła w 90. minucie Jill Roord, a w końcówce blisko honorowego trafienia była jeszcze Klaudia Maciążka.

laczynaspilka.pl – Bolesna lekcja w Katowicach. GKS – FC Twente 0:4

Mistrzynie Polski nie poradziły sobie z 18. drużyną klubowego rankingu UEFA i uległy w Katowicach ekipie FC Twente 0:4. Holenderskie faworytki okazały się zbyt mocne dla GKS-u, który trafiał tylko w słupek i poprzeczkę bramki przyjezdnych. Do listy strat katowiczanki musiały dopisać kontuzje najlepszej w swoich szeregach Kingi Seweryn i filaru defensywy – Klaudii Słowińskiej.

Faworyzowana ekipa z Holandii od początku starała się narzucić swoje warunki gry i raz za razem atakowała bramkę mistrzyń Polski. Piłkarki GKS-u od początku postawiły jednak Twente twarde warunki i katowicka linia defensywy długo potrafiła blokować strzały i nie dopuszczać rywalek do stworzenia sobie dogodnych sytuacji podbramkowych. W miarę upływu czasu przewaga Twente rosła, jednak gospodynie także szukały swoich szans, głównie z kontrataków. Zespół z Enschede grał efektownie w ofensywie, ale w obronie przydarzały się błędy, które GKS próbował wykorzystać. Aktywna być przede wszystkim Aleksandra Nieciąg, jednak nieco osamotnionej w ataku wychowance Halniaka Maków Podhalański w pierwszej części gry nie udało się poważnie zagrozić bramce Diede Lemey.

Dużo pracy miała za to strzegąca katowickiej bramki Kinga Seweryn, która w pierwszej odsłonie spotkania była najjaśniejszym punktem GKS-u. Reprezentantka Polski znakomicie broniła kolejne strzały Twente, które po niespełna dwóch kwadransach gry mocno podkręciło tempo spotkania. Obroniła groźny strzał z rzutu wolnego, a po chwili efektowną paradą uratowała swój zespół po uderzeniu z dystansu.

W 35 min. Seweryn była jednak bezradna. Oude Elbering przebiegła z piłką prawie całe boisko, podała do Sophie Proost, a ta strzałem z bocznej linii pola karnego otworzyła wynik spotkania. Dla 18-letniej Holenderki był to trzeci gol zdobyty w tegorocznych rozgrywkach Ligi Mistrzyń. W odpowiedzi GKS próbował szczęścia w kontrataku, jednak Nieciąg przegrała biegowy pojedynek z bramkarką gości. Twente wciąż jednak przeważało i w ostatnich minutach pierwszej połowy przyjezdne kilkukrotnie były bliższe podwyższenia prowadzenia. Za każdym razem na posterunku była jednak Kinga Seweryn i tylko jej fantastycznej postawie gospodynie zawdzięczają, że do szatni schodziły przegrywając tylko 0:1.

Druga połowa meczu od początku przyniosła sporo emocji. Tuż po wznowieniu gry bliska szczęścia była największa gwiazda Twente – Jill Roord, jednak jej uderzenie na słupek sparowała bramkarka GKS-u. W 50. min. meczu holenderska  defensywa popełniła koszmarny błąd, ale po strzale Aleksandry Nieciąg piłka trafiła tylko w słupek.

Podrażnione zawodniczki Twente ruszyły do huraganowych ataków i w 63. min. dopięły swego. Po dobrym rozegraniu przed polem karnym GKS-u do siatki trafiła Alieke Tuin. W 68. min. Roord znów trafiła w słupek, jednak niepilnowana Jaimy Ravensbergen podwyższyła prowadzenie Twente na 3:0. Chwilę później na gospodynie spadł kolejny cios, bo plac gry po urazie barku musiała opuścić najlepsza tego dnia zawodniczka w szeregach mistrzyń Polski. Kinga Seweryn po jednej z interwencji doznała urazu barku  i choć próbowała walczyć z bólem, ostatecznie zmuszona była zejść z boiska. Zastąpiła ją Kinga Macała i ostatni kwadrans spotkania to ona strzegła bramki katowickiej drużyny. Jakby nieszczęść katowiczanek było mało,  kilka minut później na noszach boisko opuściła ostoja defensywy GKS-u Klaudia Słowińska.

Do końca spotkania mistrzynie Holandii kontrolowały grę, jednak defensywa GKS-u długo nie pozwalała na kolejne gole. Z dobrej strony pokazała się także Macała, ale tuż przed końcem regulaminowego czasu gry była bezradna wobec strzału Roord z najbliższej odległości. Była zawodniczka Bayernu, Arsenalu czy VfL Wolfsburg wykończyła efektowną, zespołową akcję Twente. Spotkanie finalnie zakończyło się wynikiem 0:4 choć gospodynie w doliczonym czasie gry trafiły jeszcze w poprzeczkę.

Wobec przygniatającej przewagi Twente w Katowicach, przed rewanżowym starciem w Enschede trudno znaleźć powody do optymizmu. Do Holandii GKS pojedzie szukać honorowego trafienia i spróbuje uniknąć kolejnej wysokiej porażki, jednak straty, zarówno te personalne, jak i te bramkowe wydają się przekreślać tegoroczne marzenia o Lidze Mistrzyń. Drugie spotkanie mistrzyń Polski i Holandii zostanie rozegrane 18. września.

weszlo.com – Rafał Górak zawiedziony Tymoteuszem Puchaczem. „Chciałem dać szansę”

Na ostatniej prostej letniego okna transferowego w Polsce w pewnym momencie wydawało się, że Tymoteusz Puchacz wróci do Ekstraklasy i zostanie piłkarzem GKS-u Katowice. Zamiast tego jednak w ostatniej chwili wybrał azerski Sabah Baku.

Rozczarowania takim obrotem sprawy nie ukrywał trener GieKSy, Rafał Górak. Dał temu wyraz przed kamerami Canal+ Sport we wstępie do wyjazdowego meczu z Lechią Gdańsk, który zainaugurował 8. kolejkę ligowych zmagań.

– Tymoteusz Puchacz zachował się mega nieprofesjonalnie. Może nie tyle żałuję, co wiem, że chciałem dać szansę i otworzyłem wszystko, żeby u nas był. Wewnętrznie zostało u mnie rozczarowanie – powiedział trener Górak.

GKS nikogo innego na lewe wahadło nie sprowadził, więc nadal będzie tam grał głównie Borja Galan.

SIATKÓWKA

pls1liga.pl – GKS Katowice – PIERROT Czarni Radom 3:0

GKS Katowice pokonał PIERROT Czarni Radom 3:0 (25:18, 25:20, 25:21) w meczu 1. kolejki PLS 1. Ligi. Katowiczanie w swoim pierwszym spotkaniu przed własną publicznością nie stracili nawet seta. MVP tego starcia został wybrany Grzegorz Pająk.

Drużyna z Katowic to spadkowicz PlusLigi poprzedniego sezonu. Radomianie w pierwszoligowych rozgrywkach występują ponownie od poprzedniego sezonu. Poprzednie rozgrywki zespół z Radomia zakończył na 6. lokacie.

Początek pierwszej partii rozpoczął się od równej gry punkt za punkt 5:5. Chwilę później swoją przewagę zaczęli budować gospodarze. Ręki w polu serwisowym nie zwalniał Bartłomiej Krulicki 7:5. Po drugiej stronie siatki pewnie punktował Jakub Urbanowicz 8:10. W dalszej części tej premierowej odsłony spotkania w polu serwisowym lepiej spisywali się siatkarze GKS-u, m.in. Michał Superlak 14:9. Pomimo walki Czarni Radom nie zdołali już odrobić tej straty. Tę partię do końca kontrolowali katowiczanie, którzy wygrali pewnie 25:18. Ostatni punkt dla swojego zespołu zdobył Damian Domagała.

Drugi set podobnie jak poprzedni rozpoczął się od gry punkt za punkt 3:3. Następnie na prowadzenie wysunęli się radomianie. Dobrze zagrywał Michał Kowal 7:4. Wystarczył moment i GieKSa odrobiła straty 8:8. W dalszej części tej partii podopieczni Emila Siewiorka utrzymywali dwupunktowe prowadzenie 14:12 i 16:14. Zawodnicy PIERROT Czarni walczyli do końca. Jednak ostatnie słowo w tym secie należało do gospodarzy, a dokładnie Superlaka, który popisał się skutecznym zagraniem w  kontrataku 25:20.

GKS poszedł za ciosem. W kolejnym secie bardzo szybko zdołał zbudować sobie przewagę 5:2. Rywale mieli dość duże problemy, żeby przyjąć dokładnie serwisy Superlaka 4:7. Grę radomskiej drużyny udało się uspokoić dzięki krótkim przerwom na żądanie Krzysztofa Michalskiego. Do tego w polu serwisowym nie mylił się Kowal 11:11. Jednak od połowy tego seta ponownie na prowadzenie wysunęli się katowiczanie 16:11 i 19:13. Mecz zakończył się błędem w polu serwisowym Adama Miniaka 21:25.

HOKEJ

hokej.net – Zwycięstwo GieKSy na inaugurację. Udany debiut nowego bramkarza. „Myślę, że możemy grać lepiej”

GKS Katowice w swoim pierwszym meczu sezonu 2025/2026 pokonał na wyjeździe Polonię Bytom 2:1. W barwach GieKSy zadebiutował szwedzki bramkarz Jesper Eliasson, który w rozmowie z klubowymi mediami podsumował to spotkanie.

Przed Eliassonem trudne zadanie, bowiem został sprowadzony w miejsce Johna Murraya. „Jasiek Murarz”w ekipie GieKSy występował przezcztery lata i zdobył w tym czasie dwa złote i dwa srebrne medale.

25-letni Szwed, który w 2018 roku był wybrany w trzeciej rundzie draftu przez Detroit Red Wings, zaliczył udany debiut w katowickim zespole.W wygranym starciu z Polonią Bytom obronił 26 z 27 uderzeń rywali i zachował skuteczność interwencji na poziomie 96,3 procent.

– To był pierwszy mecz sezonu, ale myślę, że możemy grać lepiej. Najważniejsze jest to, że udało nam się sięgnąć po trzy punkty w pierwszym meczu. Więc bierzemy je i idziemy dalej – zaznaczył Jesper Eliasson, który był zadowolony ze swojej postawy i docenił też rywali.

– Trzy punkty i jeden stracony gol – oczywiście, że się cieszę. Uważam, że nasi rywale wykonali świetną robotę. Pracowali naprawdę ciężko i naprawdę dobrze wykonali zadanie. Widać, że wierzą w siebie – dodał.

Przed miesiącem oba zespoły rozegrały mecz sparingowy. Wówczas podopieczni Jacka Płachty wygrali aż 13:1.

– Trudno jest porównywać mecz ligowy do tych sparingowych. Myślę, że możemy poprawić kilka rzeczy. Po prostu kontynuujmy swoją pracę – wyjaśnił szwedzki golkiper.

Wielkie hokejowe derby Śląska dla trójkolorowych. Rozstrzygnięcie dopiero w dogrywce

W hicie 2. kolejki TAURON Hokej Ligi GKS Tychy po dogrywce pokonał na własnym lodzie GKS Katowice 2:1. Strzelcem decydującej bramki był Rasmus Heljanko.

Na to starcie zęby ostrzyło sobie wielu hokejowych kibiców w naszym kraju. Nie mogło być inaczej, bo naprzeciw siebie stanęli mistrz i wicemistrz Polski. Spodziewaliśmy się dobrego, zaciętego meczu, w którym nie będzie brakować ofiarności, twardych starć oraz emocji. Nie zawiedliśmy się.

W składzie GieKSy nie znalazł się Brandon Magee, który w starciu z Polonią Bytom nabawił się drobnego urazu. W ekipie gospodarzy zabrakło Mateusza Ubowskiego, a jego miejsce zajął Szymon Kucharski.

Początek tego starcia przypominał partię hokejowych szachów. Oba zespoły nie chciały popełnić błędu, który mógłby przełożyć się na stratę gola.

Po pierwszej odsłonie mieliśmy bezbramkowy remis, bo ze swoich zadań dobrze wywiązywali się obaj bramkarze. Tomáša Fučíka próbował zaskoczyć Stephen Andrerson, Jean Dupuy i Patryk Wronka. Z kolei Jesper Elliason zatrzymał szarżującego Mateusza Gościńskiego i obronił uderzenia OlliegoKaskinena.

Druga odsłona przyniosła więcej konkretnych sytuacji ofensywnych, a jako pierwsi trafili katowiczanie. W 30. minucie Jacob Lundegård znalazł sposób na Fučíka i otworzył wynik spotkania. Goście mieli później okazje na podwyższenie prowadzenia, lecz Wronka i Michalski nie potrafili ich zamienić na gola. Tyszanie odpowiadali strzałami Gościńskiego i Jeziorskiego, ale Eliasson zachowywał czujność i po 40 minutach widniał wynik 1:0 dla GieKSy.

W trzeciej tercji gospodarze rzucili większe siły do ataku i w 48. minucie, grając w przewadze, wyrównali po trafieniu Henri Knuutinen, który przekierował do bramki strzał Alana Łyszczarczyka.W końcówce obie drużyny miały jeszcze swoje szanse m.in. McNulty trafił w słupek. Jednak wynik 1:1 utrzymał się do końca regulaminowego czasu.

W dogrywce decydujący cios zadał Heljanko, który po minucie i 5 sekundach przesądził o zwycięstwie trójkolorowych 2:1, po podaniach Bryka i Kuru.

Oba zespoły kolejny ligowy mecz rozegrają z JKH GKS-em Jastrzębie. Tyszanie pojadą nad czeską granicę w piątek, natomiast wicemistrzowie Polski podejmą ich w niedzielę.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga