Dołącz do nas

Felietony

Post scriptum do meczu z Olimpią i…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Od meczu z Olimpią Grudziądz minęły już 3 dni. Czas więc zamykać temat spotkania, bo już w sobotę kolejne ważne spotkanie – ze Stomilem Olsztyn. Wróćmy jeszcze jednak raz myślą, mową i uczynkiem do soboty…

1. Sobotni dzień miał być dla nas bardzo intensywny. Po ósmej rano wyjechaliśmy bowiem na mecz ligowy do Grudziądza, gdzie GKS mierzył się z Olimpią. Potem jednak w trybie natychmiastowym musieliśmy opuścić to miasto, by na czas dotrzeć na Stadion Narodowy na mecz z Niemcami. Całość wycieczki zajęła ponad 20 godzin.

2. Do Grudziądza dotarliśmy około godzinę przed meczem. W związku z tym był czas na solidne przygotowanie się do pracy, a przy okazji można było pogadać i się wyluzować, bo lepiej w takiej atmosferze zdaje się relacje niż gdy wszystko jest w pośpiechu, nerwowo i na ostatnią chwilę (co też się nieraz zdarzało).

3. Można było też skosztować miejscowej gastronomii. Dość nietypowy w smaku hamburger, z jakimś dziwnym sosem, o dziwo był bardzo smaczny. Co ciekawe sprzedawały go te same dwie babki, co ostatnio. Pamiętam jak wtedy były zawiedizone, bo była straszna ulewa, że nie będą miały obrotu. Tym razem pogoda była bardzo dobra, kibiców sporo, więc i zyski były takie jak należy.

4. Niestety smaczny hambuks kontrasotwał mocno z obleśnym (mało powiedziane) Toi-Toiem. Oczywiście, że po jednych siuśkach czy kupce nikt nie będzie opróżniał zawartości tego przybytku, ale to co tam było w środku wołało o pomstę do nieba. Jakaś konsystencja bograczu z innymi maziami. Obrzydlistwo. Trzeba było tam szybko wejść na wdechu, załatwić sprawę, wyjsć i dpiero zrobić wydech.

5. Nieodzowne było oczywiście umycie rąk po takiej akcji. Niestety wydawało się, że nie ma gdzie tego uczynić. Zapytałem jednego ochroniarza, czy mogę wejść do budynku klubowego w tym celu, to stanowczo zakazał. Poszedłem od drugiej strony i tam jakoś ochroniarz pozwolił. Co strona, to obyczaj. Oczywiście nie omieszkałem poinformować tego pierwszego o sukcesie całej akcji.

6. Samo wejście na stadion, a potem pomoc rzecznika prasowego była bardzo dobra. Dziwiłem się wcześniej, że ani nie odpisuje na maila, ani nie oddzwania, ani nie odpisuje na SMS-a, ale na miejscu był już pomocną dłonią.

7. Jeśli mamy mówić o mankamentach to na pewno jest to zdecydowanie zbyt wielkie natężenie nagłośnienia. Jeśli ktoś chodzi regularnie na koncerty to może jest przyzwyczajony, ale przyznam, że jak mi walnęli milionem decybeli po uszach (i to jeszcze w momencie, kiedy zaczynałem komentować), to myślałem, że dostanę kurwicy. Autentycznie rozbolała mnie głowa, a i trzewia pod wpływem takich przeżyć musiały dojsć do siebie przez kilkanaście minut. Naprawdę, jeśli ktoś na przykład jest chory na serce i tak mu się przywali dźwiękiem, to może być nieciekawie.

8. Sam mecz jaki był, każdy widział – czyli słaby. GKS prowadził momentami grę, a przegrał, bo stracił dwie bramki w momentach, kiedy nie powinien. Tym samym Grudziądz staje się dla nas przeklęty. W czterech dotychczasowych meczach zdobyliśmy tam zaledwie jeden punkt.

9. Mimo, że do podejścia niektórych zawodników mamy zastrzeżenia, to warto wspomnieć o Mateuszu Kamińskim i Grzegorzu „Terrym Butcherze” Goncerzu. Kamyk po zderzeniu z rywalem w pierwszej połowie długo leżał na boisku, ale w końcu się podniósł i grał dalej. Gonzo natomiast niczym słynny Anglik z rozciętą głową i dużą ilością krwi dał się obandażować i z tym dodatkiem na głowie kontynuwoał spotkanie. I walczył tak samo jak wcześniej – nawet w obronie! Mniej szczęścia miał Sławomir Duda, który po nieszczęśliwym udziale w trójkącie z Kamykiem i piłką nabawił się urazu.

10. Oczywiście ozdobą meczu była wizyta GieKSika na stadionie w Grudziądzu. Nasza maskotka to doprawdy urwipołeć jakich mało. A to wskoczył Gieksikowi z Grudziądza na plecy, a to komuś zajumał kamizelkę, a to chorągiewkę od sanitariuszy schował pod koszulę. Dodatkowo był na płocie sektora gości, kręcił się i kombinował w pobliżu tablicy wyników i wiele, wiele innych.

11. Na poważnie podszedł natomiast do konkursu rzutów karnych i wygrał z miejscowym Gieksikiem 5:4, broniąc w ostatniej serii rzut karny. To było jedyne zwycięstwo GiekSy w Grudziądzu w historii.

12. Mecz przegraliśmy i tak jak zostało wspomniane na wstępie, szybko wsiedliśmy do samochodu, aby udać się do Warszawy. W związku z tym niektórych materiałów (wywiady) zabrakło na naszej stronie, inne pojawiły się z opóźnieniem. Mamy nadzieję, że raz nam to wybaczycie, bo oprócz zadań, też chcemy mieć coś od życia 🙂

13. A mecz z Niemcami? To była piękna sprawa być na nim. Polacy zagrali na takim poziomie waleczności i ambicji, który chcielibyśmy oglądać zawsze w GieKSie. Nie było odpuszczania, było jeżdżenie na dupach, doskok, dobieg, asekuracja, powrót! I w nagrodę udało się pokonać mistrzów świata 2:0 i to jeszcze Niemców – pierwszy raz w historii. Wierzcie, że nawet na „Januszowa” publiczność w końcówce aż kipiała z emocji. Ja sam nie wytrzymałem i po drugiej bramce oszalałem i biegałem po koronie stadionu jak głupi 🙂

14. A w dniu wczorajszym minęło 18 lat, kiedy po raz pierwszy byłem na meczu GKS Katowice. Można więc powiedzieć, że jestem pełnoletni 🙂 Pierwsze spotkanie z Wisłą Kraków wygrane 2:0 po golach Furtoka i Borawskiego. Od tamtego czasu prawie 420 meczów naszego ukochanego klubu. I trzeba dalej to ciągnąć!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Fan

    16 października 2014 at 04:34

    Gieksik to najpardziej pozytywana rzecz jaka nam sie przytrafila przez te 10 lat mulu i syfu ktory nie wiadomo ile jeszcze potrwa… Fantastyczny gosc bez dwoch zdan! Brawo dla niego a dla Shella graty za 18 lat i 420 meczow wow !!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga