Dołącz do nas

Siatkówka

Sensacja w Rzeszowie – GieKSa lepsza od wicemistrza Polski!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Obie drużyny rozpoczęły spotkanie z jedną zmianą w wyjściowej szóstce w porównaniu do poprzedniego spotkania.. W ekipie Resovii w miejsce środkowego Piotra Nowakowskiego zagrał Dawid Dryja, a w GKS-e trener Piotr Gruszka za Gerta Van Walle wystawił Karola Butryna, a dodatkowo na pozycji libero całe spotkania zagrał tylko Adrian Stańczak.

 

W mecz dobrze weszli katowiczanie, którzy już na samym początku po asie serwisowym Tomasza Kalembki objęli prowadzenie (1:2). Do stanu po 7 trwa gra punkt za punkt, dzięki m.in. dwóm atakom Rafała Sobańskiego. Potem tracimy trzy oczka z rzędu (10:7) i już mamy pierwszą reakcję naszego trenera, który bierze czas na żądanie. Kilka kolejnych akcji skutecznych z obu stron oraz kilka błędów własnych dają status quo aż do wyniku 17:13. Trener gospodarzy decyduje się na podwójną zmianę wprowadzając na parkiet Lukasa Tichacka oraz Jochena Schoepsa i od tego momentu gra GieKSy  staje w miejscu. Rzeszowianie znakomicie radzą sobie w ataku, nie dając naszym siatkarzom żadnych złudzeń. Jeszcze Piotr Gruszka próbuje ratować sytuację drugim czasem (przy wyniku 19:13), ale nic to nie daje i do końca seta GKS zdobywa tylko cztery punkty (25:17). Postawa GieKSy w pierwszym secie nie napawa zbytnim optymizmem.

Drugą partię zaczynamy od punktowego bloku naszego kapitana Marco Falaschiego. Ponownie do stanu po 7 mamy grę punkt za punkt, po trzech skutecznych akcjach Karola Butryna. Tym razem to GKS zdobywa trzy punkty z rzędu (7:10) i po asie serwisowym Butryna, trener Resovii Andrzej Kowal pierwszy raz bierze przerwę na żądanie. Nic nie wybiło nas to z rytmu i Bartłomiej Krulicki blokuje swego imiennika Lemańskiego oraz skutecznie atakuje Serhij Kapelus (8:12). Resovia ma dwa skuteczne ataki + nasze dwa błędy własne i tracimy przewagę (12:13). Kilka akcji punkt za punkt i po asie serwisowym Kalembki oraz dobrych atakach Butryna i Kapelusa, znów odskakujemy z wynikiem (14:18). Kolejny fragment seta dla gospodarzy i as z zagrywki Tichacka znów niweluje naszą przewagę (17:18) i trener Gruszka reaguje czasem. Dobre akcje z obu stron, GieKSa stara się utrzymywać jedno-dwupunktową przewagę (19:21). Zapowiada się zacięta i nerwowa końcówka. W rolach głównych siatkarze gospodarzy, gdzie skuteczne ataki przeplatają błędami własnymi i nam wystarcza dobry atak Kapelusa (22:23) aby wciąż prowadzić. Kolejny autowy atak Thibault Rossarda i raczej niespodziewanie jesteśmy blisko wygrania seta w Rzeszowie (22:24). Pierwsza piłka setowa obroniona przez atak tego samego Francuza, który tym razem skończył atak (23:24). Trener Piotr Gruszka bierze przerwę na żądanie, aby ustawić decydującą akcję. Na zagrywkę idzie Dawid Dryja i… posyła daleko piłkę w aut, tym samy GieKSa wygrywa seta z Resovią! (23:25). Oby 10-minutowa przerwa nie wybiła z rytmu naszych siatkarzy.

Po przerwie trzeci set rozpoczynamy od skutecznej akcji Karola Butryna. Dobry serwis Kalembki + błędy w polu serwisowym gospodarzy pozwalają GKS-owi na minimalną przewagę (5:7), ale trener Kowal nie czeka dłużej i już bierze pierwszy czas. Następny fragment meczu to akcje punkt za punkt i po skutecznej kontrze Butryna (12:16) mamy już cztery oczka przewagi. Nie na długo jednak, ponieważ gospodarze nie poddają się i dzięki m.in. dwóm asom Rossarda szybko niwelują straty (18:18). Kontra Ivovicia (19:18) i Resovia obejmuje prowadzenie pierwszy raz od dłuższego czasu. Mocny atak Butryna i mamy remis po 20 i trener Kowal prosi o przerwę w grze. Dwie świetne zagrywki Pawła Pietraszki i wychodzimy na dwupunktowe prowadzenie (20:22). Dobra kiwka Kapelusa (21:23), ale potem skutecznie Rossard po naszym bloku oraz zatrzymany na siatce Sobański i znów kolejny remis (23:23). Kto wytrzyma lepiej końcówkę seta? Serhij Kapelus skutecznie ze skrzydła (23:24) i mamy pierwszą piłkę setową, którą skutecznie wykorzystuje Karol Butryn obijając ręce w bloku rzeszowian (23:25). I tym sposobem wygrywamy drugiego seta, co oznacza że wyjedziemy z Rzeszowa z przynajmniej jednym punktem!

 

Czwarta partia zaczyna się od ataku Marko Ivovicia, ale skuteczny blok Kalembki oraz mocny atak Butryna doprowadza do naszego prowadzenia (5:6). Gospodarze szybko opanowują sytuację na parkiecie i osiągają wpierw dwa, potem trzy aż w końcu pięć punktów przewagi (15:10). Następny fragment seta dobry w wykonaniu siatkarzy GKS-u, skutecznie ze środka Kalembka, as serwisowy Sobańskiego i Dryja zatrzymany przez Kalembkę (15:14). Zdenerwowany trener Resovii, Kowal bierze przerwę na żądanie. Znów mocna zagrywka Kalembki, skutecznie na środku Krulicki, ataki Kapelusa i Sobańskiego (18:19) i ponownie czas dla gospodarzy! Kilka akcji punkt za punkt, Dryja nie myli się na środku, a atak Butryna w antenkę (23:21) i tym razem to Piotr Gruszka bierze przerwę na żądanie. Dobry atak Butryna (23:22) pozwala mieć nadzieję, na zakończenie tego meczu już w tej partii na naszą korzyść. Niestety ponownie Dryja dobrze ze środka i skuteczny blok na Kapelusie (25:22) dają wyrównanie w tym spotkaniu i czeka nas decydujący set w Rzeszowie.

Tie-break zaczynamy od autowego ataku Marko Ivovicia, ale odpowiadamy błędem na zagrywce Tomasza Kalembki (1:1). Mocny atak Karola Butryna i obejmujemy prowadzenie, na który odpowiada tym samym Thibault Rossard (2:2). Dwie pomyłki Francuza, wpierw w polu serwisowym, a potem w ataku, Butryn dokłada punkt z ataku ze skrzydła i mamy już trzy oczka przewagi (2:5), na co trener Andrzej Kowal bierze czas oraz wprowadza na parkiet Bartłomieja Lemańskiego w miejsce Dawida Dryi. Gospodarze nie poddają się tak łatwo i tym razem prezentują dwie skuteczne własne akcje w wykonaniu Ivovicia i Frederica Wintersa (4:5), na szczęście mocna zagrywka Ivovicia ląduje daleko w aucie i utrzymujemy przewagę (4:6). Swoje „pięć” minut ma Lemański, który skutecznie zagrał na siatce, a potem posłał piłkę z zagrywki w aut (5:7). Resovia w natarciu i dobre ataki Wintersa oraz Rossarda doprowadzają do remisu (7:7), a potem błąd własny naszych zawodników (8:7) powoduje, że przy zmianie stron w piątem secie to gospodarze wychodzą na prowadzenie. Zaczynamy decydujące fragmenty meczu od bloku Sobańskiego na Wintersie oraz asie Rafała i ponownie GKS jest górą (8:9). Skutecznie Rossard  po rękach naszych siatkarzy, a potem dobrze ze środka Kalembka oraz Kapelus przez blok Resovii po długiej akcji i jesteśmy już blisko coraz bliżej wygranej (9:11), na co trener Kowal bierze czas. GieKSa w natarciu i Butryn kończy atak na potrójnym bloku (9:12), następnie Ivović skutecznie w bloku i Krulicki ze środka (10:13), jeszcze tylko dwa punkty do zwycięskiego końca! Trener Gruszka wstawia do składu Van Walle na podwyższenie bloku, ale nic to nie daje, ponieważ Butryn psuje zagrywkę (11:13) i tym razem prosi o przerwę w grze, aby uspokoić siatkarzy GKS-u i omówić decydujące akcje. Szachy trenerskie trwają dalej, bo mamy zmianę w Resovii i wchodzi Dominik Depowski za Lukasa Tichacka. Fantastyczny atak na prawym skrzydle Butryna (11:14) i mamy pierwszą piłkę meczową w Rzeszowie! Gospodarze próbują wybić nas z rytmu i dokonują zmiany powrotnej, ale w kolejnej akcji Resovii nasi siatkarze stawiają potrójny blok na siatce, który okazał się skuteczny dzięki Krulickiemu i wielka niespodzianka stała się faktem! (11:15). GieKSa pokonuje w meczu wyjazdowym aktualnego wicemistrza Polski z Rzeszowa! BRAWO! BRAWO! BRAWO!

 

Asseco Resovia Rzeszów – GKS Katowice  2:3 (25:17, 23:25, 23:25, 25:22, 11:15)

Resovia: Drzyzga, Rossard (25), Lemański (8), Dryja (11), Perrin (5), Ivović (13), Wojtaszek (libero) oraz Tichacek (1), Schoeps (1), Nowakowski (4), Winters (7), Depowski. Trener: Andrzej Kowal.

GKS: Falaschi (1), Butryn (26), Krulicki (9), Kalembka (11), Sobański (8), Kapelus (13), Stańczak (libero) oraz Van Walle, Pietraszko (1), Błoński, Stelmach. Trener: Piotr Gruszka.  MVP: Karol Butryn.

Przebieg meczu:
I:  5:4, 10:7, 15:10, 20:13, 25:17.
II:  5:4, 7:10, 13:15, 18:20, 23:25.
III:  4:5, 7:10, 12:15, 20:19, 23:25.
IV:  4:5, 10:7, 15:10, 20:19, 25:22.
V:  2:3, 4:6, 8:9, 9:12, 11:15.

Resovia-GKS 2

Resovia-GKS 3

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

3 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

3 komentarze

  1. Avatar photo

    kris

    12 listopada 2016 at 23:26

    Super nasza GIEKSO kochana wizytówko KATOWIC oby tak dalej od zwyciestwa do zwyciestwa.Lać ich ile wlezie pokazać gdzie ich miejsce w szeregu.Trochę mnie poniosło no nie….

  2. Avatar photo

    mg

    13 listopada 2016 at 15:19

    Niewiarygodne. Brawo chłopaki.Tak dalej

  3. Avatar photo

    WIrEK GKS

    19 listopada 2016 at 17:57

    GRATULACJE CHOPCY:)

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga