Dołącz do nas

Siatkówka

PlusLiga: 8 kolejka – Kolejka w cieniu zwycięstwa GieKSy w Rzeszowie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Wszyscy kibice naszego klubu wciąż w euforii po sensacyjnej wygranej nad wicemistrzem Polski, ale prócz meczu GKS-u, odbyły się też inne spotkania ligowe, spróbujmy podsumować je pokrótce.

Ósmą serię gier rozpoczęto w Gdańsku, gdzie po zaciętej walce LOTOS pokonał Cuprum po tie-breaku. Pierwsze trzy sety pod dyktando wpierw gdańszczan, a następne dwa lubinian. Czwarta partia najbardziej wyrównana, gdy goście starali się dociągnąć korzystny wynik by zamknąć mecz. I prawie im się udało, no tak, „prawie” do stanu 20:22, a potem gospodarze wzięli się w garść odwracając w ostatniej chwili rezultat tej partii. Tie-break od początku z lekką przewagą LOTOS-u, 2-3 punktową, która utrzymali do zwycięskiego końca. Skra Bełchatów z uwagi na środowe spotkanie w ramach eliminacji do Ligi Mistrzów z PAOK-iem Saloniki, dała odpocząć trzem siatkarzom – Wlazły, Lisinac i Winiarski. Mimo tej okoliczności, Czarni nie mieli wiele (prócz jednego seta) do powiedzenia w tym starciu. Pierwszy set to prawdziwa rzeź niewiniątek. Zdobycie dwunastu punktów w jednej partii, dyskwalifikuje taką drużynę na poziomie ligi mistrzów świata. Drugi set wyrównany od początku do końca, przegrany przez radomian dopiero na samym finiszu. W trzeciej partii początkowo nawet prowadzili goście (4:7), ale z czasem Skra opanowywała sytuację na parkiecie, wychodząc na prowadzenie i spokojnie powiększając swą przewagę, aż w końcu wyraźnie wygrywając i tę partię. Początek meczu w Kielcach lepszy dla częstochowian, gdy prowadzili do połowy seta, ale potem to Effector wziął sprawy w swoje ręce i go wygrał. Kolejny set pod kontrolą kielczan i sukces w meczu wydawał się bliski. W trzeciej partii obudzili się akademicy z Częstochowy i tym razem to oni wzięli kontrolę nad setem, dając nadzieję swoim kibicom na zdobycie choć jednego punktu. Czwarta partia wyrównana do samej końcówki (20:18 i 23:21), w której to Maciej Pawliński skutecznym atakiem oraz blokiem, rozstrzygnął to spotkanie na korzyść gospodarzy.

ZAKSA męczyła się trochę w starciu z Łuczniczką, gdzie pierwszy set wygrała dopiero na przewagi. Po bezproblemowym zwycięstwie w kolejnym secie, następną partię niespodziewanie rozstrzygnęła na swoją korzyść ekipa z Bydgoszczy. Od połowy tego seta przewagę mieli goście i wygrali dość wysoko, biorąc pod uwagę, że rywalem był mistrz Polski. Podrażnieni kędzierzynianie w czwartym secie wrócili do swej normalnej dyspozycji, od samego początku narzucając swój styl gry, nie dając gościom żadnych nadziei na sprawienie jakiejkolwiek niespodzianki. Trzeci tie-break w tej kolejce kibice obejrzeli w meczu MKS-u Będzin z AZS-em Olsztyn. Pierwszy set z przewagą będzinian, drugi bardziej wyrównany ze zwycięstwem gości. W trzeciej była deklasacja ze strony akademików nad MKS-em, który przebudził się w kolejnej partii, kontrolując ją praktycznie przez cały czas. W piątym secie ogromna przewaga olsztynian, wynik 6:15 mówi wszystko. Ostatnie spotkanie rozegrano w Szczecinie, gdzie miejscowy Espadon wciąż pozostaje bez ligowego zwycięstwa odniesionego na parkiecie. Pierwsze dwa sety wyrównane, raz na korzyść gości, a raz na korzyść gospodarzy. Dwie kolejne partie już pod wyraźne dyktando Jastrzębskiego i w sumie pewne ich zwycięstwo. Czy ta porażka oznacza kolejne trzęsienie ziemi w Szczecinie?

W tabeli pierwsza trójka drużyn po siedmiu meczach wygrała swoje spotkania, ale do nich dołączył Jastrzębski, który w środku poprzedniego tygodnia wygrał mecz rozegrany awansem z 9 kolejki ze Skrą Bełchatów. Resovia została na chwilę zatrzymana przez naszą drużynę, podobnie jak i Cuprum, co pozwoliło dociągnąć do tych ekip, drużynom LOTOS-u i Effectora. GKS dzięki dwóm zdobytym punktom wyprzedził Politechnikę Warszawską i awansował o jedną lokatę, ale trzeba pamiętać, że mecz Inżynierów został przełożony na grudzień. W dole tabeli bez zmian, gdzie pięć ekip przegrało solidarnie swoje mecze, a BBTS ma spotkanie przełożone. Następne emocje już od czwartku, właśnie w Bielsku. A nasi bohaterowie zagrają tym razem w roli faworyta, w najbliższą sobotę z Espadonem Szczecin.

 

mecz rozegrany awansem z 9 kolejki: 9 listopada (środa)

Jastrzębski Węgiel – PGE Skra Bełchatów 3:2 (22:25, 25:22, 25:21, 23:25, 15:11)

Jastrzębski: Kampa (1), Muzaj (25), Kosok (9), Boruch (1), Touzinsky (4), Oliva (31), Popiwczak (libero) oraz Strzeżek (2), Sobala (3), De Rocco (1), Ernastowicz. Trener: Mark Lebedew. MVP: Salvador Hidalgo Oliva.
Skra: Uriarte (4), Wlazły (29), Lisinac (11), Kłos (8), Penczew (10), Winiarski (15), Milczarek (libero) oraz Kurek, Gładyr (1), Bednorz (1), Szalpuk, Piechocki (libero). Trener: Philippe Blain.

 

Wyniki 8 kolejki: 11, 12 i 14 listopada

LOTOS Trefl Gdańsk – Cuprum Lubin 3:2 (25:16, 18:25, 17:25, 25:22, 15:13)

LOTOS: Masny (2), Schulz (14), Paszycki (20), Grzyb (3), Pietruczuk (12), Mika (13), Gacek (libero) oraz Stępień, Romać (2), Gawryszewski (9), Hebda. Trener: Andrea Anastasi. MVP: Michal Masny.
Cuprum: Łomacz (2), Kaczmarek (25), Hain (6), Boehme (7), Pupart (14), Taeht (19), Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz, Malinowski (1). Trener: Gheorghe Cretu.

PGE Skra Bełchatów – Cerrad Czarni Radom 3:0 (25:12, 25:23, 25:18)

Skra: Uriarte (2), Kurek (15), Gładyr (5), Kłos (5), Penczew (11), Szalpuk (11), Piechocki (libero). Trener: Philippe Blain. MVP: Nicolas Uriarte.
Czarni: Kędzierski, Bołądź (9), Kohut (5), Smith (2), Żaliński, Fornal (6), Watten (libero) oraz Gonciarz, Ziobrowski (2), Wiese (5). Trener: Robert Prygiel.

Effector Kielce – AZS Częstochowa 3:1 (25:22, 25:21, 19:25, 25:21)

Effector: Komenda (3), Andrić (23), Maćkowiak (5), Wohlfahrtstaetter (7), Wachnik (5), Pawliński (17), Sobczak (libero) oraz Antosik, Więckowski (1), Bućko, Formela (10). Trener: Dariusz Daszkiewicz. MVP: Marcin Komenda.
Częstochowa: Buczek (1), Adamajtis (2), Szalacha (6), Polański (1), Wawrzyńczyk (3), Szymura (17), A. Kowalski (libero) oraz T. Kowalski, Grebeniuk (13), Janus (1), Buniak (3), Moroz (10). Trener: Michał Bąkiewicz.

Asseco Resovia Rzeszów – GKS Katowice 2:3 (25:17, 23:25, 23:25, 25:22, 11:15)

Resovia: Drzyzga, Rossard (25), Lemański (8), Dryja (11), Perrin (5), Ivović (13), Wojtaszek (libero) oraz Tichacek (1), Schoeps (1), Nowakowski (4), Winters (7), Depowski. Trener: Andrzej Kowal.
GKS: Falaschi (1), Butryn (26), Krulicki (9), Kalembka (11), Sobański (8), Kapelus (13), Stańczak (libero) oraz Van Walle, Pietraszko (1), Błoński, Stelmach. Trener: Piotr Gruszka. MVP: Karol Butryn.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Łuczniczka Bydgoszcz 3:1 (26:24, 25:18, 19:25, 25:15)

ZAKSA: Toniutti (5), Konarski (17), Wiśniewski (13), Bieniek (10), Deroo (14), Buszek (7), Zatorski (libero) oraz Pająk, Bociek, Czarnowski (1), Semeniuk (4). Trener: Ferdinando De Giorgi. MVP: Dawid Konarski.
Łuczniczka: Szczurek (4), Filipiak (20), Sacharewicz (3), Nowakowski (5), Katić (10), Yudin (13), Czunkiewicz (libero) oraz Sieńko, Gromadowski, Jurkiewicz (4), Bobrowski. Trener: Piotr Makowski.

MKS Będzin – Indykpol AZS Olsztyn 2:3 (25:20, 22:25, 13:25, 25:22, 6:15)

Będzin: Kozub (3), Araujo (21), Rejno (10), Ratajczak (8), Waliński (11), Roberts (6), Potera (libero) oraz Seif (1), Peszko (8), Russell (1). Trener: Stelio DeRocco.
Olsztyn: Woicki (2), Hadrava (21), Pliński (6), Zniszczoł (10), Włodarczyk (10), Śliwka (5), Żurek (libero) oraz Makowski, Boswinkel (1), Kochanowski, Buchowski (10), Palacios (8). Trener: Andrea Gardini. MVP: Jan Hadrava.

Espadon Szczecin – Jastrzębski Węgiel 1:3 (23:25, 25:23, 17:25, 15:25)

Espadon: Petković, Miłuszew (16), Perłowski (7), Cedzyński (1), Ruciak (7), Borovnjak (7), Mihułka (libero) oraz Sladecek (1), Kluth (3), Gałązka (7), Wołosz, Wika, Murek (libero). Trener: Milan Simojlović.
Jastrzębski: Kampa (4), Muzaj (19), Kosok (7), Boruch (17), Touzinsky (1), Oliva (18), Popiwczak (libero) oraz Strzeżek (1), Sobala (1), Bachmatiuk (1), De Rocco (7), Ernastowicz. Trener: Mark Lebedew. MVP: Damian Boruch.

spotkanie przełożone:
ONICO AZS Politechnika Warszawska – BBTS Bielsko-Biała 21 grudzień (środa) godz. 00.00 – sędziowie Mariusz Gadzina / Piotr Dudek

 

tabela po 8. kolejce

miejsce drużyna mecze punkty sety małe punkty
1 ZAKSA KĘDZIERZYN-KOŹLE 8 20 22:8 733:633
2 JASTRZĘBSKI WĘGIEL 9 19 24:14 883:780
3 PGE SKRA BEŁCHATÓW 9 19 21:10 677:683
4 INDYKPOL AZS OLSZTYN 8 18 21:10 718:640
5 Asseco Resovia Rzeszów 8 16 18:11 663:612
6 Cuprum Lubin 8 15 17:11 622:563
7 Lotos Trefl Gdańsk 8 13 17:16 727:734
8 Effector Kielce 8 12 17:17 724:752
9 GKS KATOWICE 8 11 13:15 613:641
10 AZS Politechnika Warszawska 7 9 11:13 554:571
11 Łuczniczka Bydgoszcz 8 8 13:18 649:682
12 MKS Będzin 7 8 10:17 565:615
13 AZS Częstochowa 8 7 11:20 673:716
14 Cerrad Czarni Radom 7 7 10:16 565:601
15 BBTS Bielsko-Biała 7 4 5:19 476:570
16 Espadon Szczecin 8 3 6:21 555:603

 

W przypadku równej liczby punktów meczowych o wyższym miejscu w tabeli decyduje:

a) liczba wygranych meczów,
b) lepszy (wyższy) stosunek setów zdobytych do straconych,
c) lepszy (wyższy) stosunek małych punktów zdobytych do małych punktów straconych.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga